Trip to Amsterdam

Opis wyprawy do krainy tulipanów, wiatraków i... miękkich narkotyków

Tagi

Źródło

[h]

Odsłony

9442

Godzina W: (od Wieczór) Pakujemy się do samochodu - zaczynamy podróż do przejścia granicznego - Słubice / Świecko. Na pokładzie parę gramów na drogę, kilka piw i dobre humory. Na granicy jesteśmy coś koło 2 w nocy po ostemplowaniu dokumentów ( wiecie te takie zielone ) jedziemy dalej (nie będę się nad tym rozwodził - wiecie jak to jest: jeden prowadzi i pali reszta pije i pali i tak na zmianę). Kierujemy się na Amsterdam - cel naszej podróży.

Przemknęliśmy 120 koło jakiś dziwnych zabudowań po obu stronach autostrady: granica Holandia - Niemcy została za nami ( dlatego właśnie jestem za wejściem do UE J ). Po jakichś 2¸ 20km zbaczamy z autostrady ( o ile dobrze pamiętam w prawo - na północ) i wjeżdżamy do małego miasteczka Hengelo ( nie jestem pewien pisowni - z czasem uściślę). Następuje tankowanie gazu (tak - takiego do samochodów) i palenia na dalszą trasę.
Wchodzimy do coffeeshopu wygląda jak pub tyle tylko, że w powietrzu unosi się ten aromat spalonego ziela. Przed nami staje menu, są tam jakieś trawy i haszysze. Z traw pamiętam Super Skunk, którego kupiłem (1g-10NLG) i coś tam jeszcze. Z haszyszy natomiast ( jak się okazało lepszych) pamiętam, że dostępny był czarny afgan, zero, maroko i coś dalej. Po paleniu wyruszyliśmy na zakupy. Wpadliśmy do jakiegoś supermarketu po piwo ( i jedzenie ) kupowaliśmy głównie Grolscha i Amstela, które są bardzo tanie (ok. 1NLG).

Teraz przed nami był już tylko Amsterdam. Tutaj zmienię trochę sposób opowiadania gdyż będąc cały czas pod wpływem różnych środków nie pamiętam wydażeń w porządku chronologicznym (chociaż będę się starał). A więc krótkie samodzielne opowiadanka lub jak kto woli scenki.

Pierwszą rzeczą po przyjeździe było załatwienie hotelu. W mieście jest całkiem dużo tanich hotelików gdzie noc kosztuje 25¸ 35NLG. Natomiast jeżeli to państwu nie odpowiada zawsze pozostają Youth Hostels, ale trzeba mieć kartę. Jeszcze ze spraw organizacyjnych to wymiana pieniędzy. Nie radzę robić tego w Holandii - jest niekorzystna (w stosunku do tej w Polsce) i na dodatek trudno ją znaleźć.

Każdy po piwie w rękę 2 do kieszeni i dalej do zabawy. Jest wieczór, na ulicach mnóstwo ludzi. Gdzie nie spojrzysz trwa właśnie jakaś zabawa. Wszyscy wyglądają na totalnie wyluzowanych. Pakujemy się do pierwszego z niekończącej się serii coffeeshopów. Palenie jest sprzedawane w torebeczkach. Przy czym wcale nie jest zasadą, że w torebce ma być wielokrotność 1 grama - jest różnie. Ceny też są rozmaite: najtańsze trawy kosztują po kilka guldenów, a te najdroższe nawet do 25NLG. Tak w ogóle, to Holendrzy palą skręty lub z wodnych fajek, nigdy natomiast nie widziałem lufki.

Chodząc po mieście coś co się rzuca w oczy to rowery. Wszędzie są wyznaczone ścieżki rowerowe, a piesi muszą w równym stopniu co na samochody uważać na rowerzystów (jeżdżą jak wariaci). Moim zdaniem jest to do przeniesienia na nasze warunki.

Osławiona dzielnica czerwonych latarń "red light district" jest faktycznie cała w czerwonych lampach. Dziweczki (wiecie jak chce poprawić spell check ten wyraz: Dziwaczki) prężą na szybach swoje ciałka odziane w samą bieliznę. Każdy wybrałby dla siebie jakąś odpowiednią. Wygląda to tak, że turyści chodzą staromiejskimi wąskimi uliczkami od jednej oświetlonej na czerwono wystawy do drugiej. Towary starają się ruchami zachęcić do "zawarcia transakcji". Laskę można mieć zrobioną za 50NLG, a full service J kosztuje 75 do 100 (chyba, że wyjątkowo brzydka).

Kupujemy KOKĘ. Sprawa wygląda na dość nieskomplikowaną. Szczególnie w okolicy czerwonych światełek dużo jest handlarzy, którzy cię zaczepiają L (to nie robiło specjalnie dobrego wrażenia). Mają wszystko co byś chciał (Koka, LSD, Ecstasy, you want some?). Przy transakcjach należy uważać na dwie rzeczy:
1. Aby cię nie wyjebali (do testów dostajesz kokę), ale potem potrafi zamienić się w cukier.
1. I na policję, która w tym względzie okazuje się bardzo żwawa i spostrzegawcza.

Niby takie oczywiste? Pamiętaj aby się zastosować jak będziesz mocno pijany, najarany i po paru testach !!

Jest ranek, 30 kwietnia , a więc jestem w miarę przytomny (ale to nie będzie trwało długo). Proponuję więc zabawę w turystę. Wiecie: kościoły, muzea i inne. Do rzeczy: polecam muzeum seksu i marihuany. Z ciekawszych jest też muzeum Van Gogha, jeżeli ktoś jest zainteresowany. Na ulicach pełno ludzi, trwa pewnego rodzaju kiermasz. Zorganizowany bardziej w formie zabawy, a nie po to by coś sprzedać (przynajmniej takie odniosłem wrażenie). Można było kupić lampę, która wyglądała jakby Kolumb używał jej podczas swojej wyprawy. Kilka stoisk ( mata/koc położona wprost na ulicy w samym centrum) sprzedawało również kawałki zardzewiałego żelastwa w różnych kształtach i rozmiarach - ni cholery nie mogłem domyślić się co to kiedyś mogło być. Sprzedawano również stare książki, wózki dziecięce (takie, na mój gust, z lat 40), używane ubrania. Jednym słowem WSZYSTKO!! Widziałem również całe rodziny sprzedające zimne piwo w puszkach i colę. Gdy przyglądałem się temu wszystkiemu zastanawiałem się skąd oni, do licha, co roku biorą tyle rupieci?
Idąc przez te "dzikie tłumy" napotykamy stolik (taki turystyczny) gdzie koleś (taki 40 letni) ma rozłożone różne rodzaje nasion a obok w wazonach kiście (takie ze 20cm) trawy.


PL: Hej spójrzcie na to !!
PL2: O! Whats the price? How good is it?
NL: Come on! Taste it!!
PL: Który ma lufkę, zobaczmy co to jest.
Po chwili...
PL: Yeh! Its quite good!

Komenda policji: Zginął nam jeden koleś, a mnie razem z kumplem wrobili w powiadomienie policji o tym fakcie. Byłem bardzo najarany i dość pijany. Wbrew wszelkim oczekiwaniom następne 15 minut wspominam bardzo miło. Policja nie umywa się do polskiej czy chociażby niemieckiej. Policjantka, która rozmawiała ze mną przejmowała się tym tak, że w końcu wyglądało na to, że to jej ktoś zginął, a nie mnie. Ja natomiast ze wszelkich sił starałem się aby nie bełkotać i udawać choć w połowie tak zatroskanego jak ona. Kiedy ja poczuję się tak w Polsce? (nigdy?).
Przypomniało mi się jeszcze inne opowiadanie o holenderskiej policji (mojego znajomego). Tuż po przekroczeniu granicy patrzymy, a tam na autostradzie stoi policjant i wymachuje ręką. Panika!! Kierowca najarany, reszta w znacznie lepszym J stanie, co teraz? Co się okazało policjant POZDRAWIAŁ wjeżdżających do jego kraju. Stał na autostradzie i machał ręką !!!

Kanałami płynie barka pełna ludzi. Naprawdę tłok, żadnych barierek zabezpieczających, po prostu platforma. Ze środka dobiega muzyka wszyscy najebani, sternik też z kolejnym piwem, wszyscy tańczą i dobrze się bawią . W pewnej chwili z za zakrętu wypływa łódeczka z jakimś też zakręconym towarzystwem. Wygląda na to, że zderzenie jest nieuniknione.


Ludzie na barce: OOOOOOO!!! (ale na wesoło)
Ci z łódki: OOOOOOO!!!!! (też)
Następnie pomimo, że zderzyli się (a może właśnie dlatego), trwa jakaś przyjacielska rozmowa, i łodzie rozstają się.

Ludzie, których spotkaliśmy nastawieni byli przyjacielsko. Całe towarzystwo bawiło się bez awantur i w ogólnej zgodzie. Butelki nie latały w tłum (co zdarza się podczas nowego roku w Polsce ). Sposób podejścia do życia jest tam tak odmienny, że trudne jest to do oddania.

Czy wyobrażacie sobie imprezę na której wszyscy znają się i rozumieją. Pomiędzy ludźmi, nie ma niedomówień i wzajemnych żali (o np. jakąś dziewczynę). Na której jak pomiędzy palącymi razem wytwarza się pewien specyficzny sposób zrozumienia. Tak właśnie czułem się w tym miejscu.

Ale w końcu jestem tylko turystą. Wiele subtelności mogło umknąć mojej uwadze, inne mogły się w ogóle nie ujawnić. Musicie zobaczyć samemu !!

Resztę nocy zwiedzaliśmy wszystkie napotkane coffeeshopy w poszukiwaniu jakiegoś fajnego palenia. Gdy kupujesz jakiś stuff to jego cena nie jest ustalona. Zawsze możesz (i jest to ogólnie przyjęte) targować się o jego cenę.

Oto krótki spis wraz z moją opinią:
* RUSLAND ; Totalne miejsce. Gdy kupujesz koleś waży wszystko przy tobie. Palenie o wysokiej jakości i niedużej cenie. Lokal posiada super klimat. Tam kupiłem Jack Herrera.
* GREEN AREA ; Drogi ale z super towarem. Jest to niewielki coffeeshop ale na stolikach stoją wodne fajki (co sprzyja niebraniu na wynos J ). Źródło AK47.
* Na barce (nie znam nazwy) ; Tam mój koleś kupił TIBOTa. Jest to drogi lokal ale z niepowtarzalnym klimatem do palenia. Urządzony na drewnianej starej barce - po prosu trzeba zapalić by poczuć!!!
* Taki inny; wyglądał zupełne jak polski bar mleczny (!). Jasno jak diabli, wystrój taki kremowy (brr..). Spędziliśmy w nim z godzinę. Właściciel (metal) miał super wyglądające palenie. Nazywało się to White Widow (biała wdowa) i wyglądało jak posypane śniegiem - prawie zupełnie białe.
* THE DOORS są dwa (przynajmniej ja widziałem). Oba są, jakbym je określił, komercyjne. Sprzedaje się w nich, oprócz palenia, alkohole i można by stwierdzić, że nie trzymają klimatu (a raczej, że trzymają klimat zatłoczonego pubu). Są to chyba jedne z najbardziej znanych Coffeeshopów (osobiście nie polecam ).
* Jeszcze inny ; zwracam na niego uwagę, gdyż miał bardzo szeroki asortyment oprócz haszyszy i trawek miał też grzybki ( super wyglądały w torebkach ). Wszystko spisane było w katalogu z powpinanymi torebeczkami (naprawdę z przyjemnością ogląda się taki zestaw). Tam również dowiedziałem się, że przyszliśmy nie w porę na takie zakupy ( było coś koło pierwszej w nocy, chyba), koleś zgrywał tak tajemniczego, że byłem przekonany o tym, że wyglądam jak cały oddział policji.

Znów Hengelo: kupujemy jeszcze marijuany i haszyszu, tankujemy gaz. Siedzimy w coffee shopie, nagle wchodzi dziewczyna może 19 lat i kupuje grama. Następnie z "barmanem" palą całego w fajce wodnej. Dziewczyna wychodzi. Jest godzina może 12. Pół godziny później spotykamy ją w centrum miasteczka jadącą gdzieś rowerem. W historyjce tej nie ma nic nadzwyczajnego, prawdopodobnie utkwiła mi dlatego, że tam było to zupełnie normalne i na porządku dziennym (wyobrażacie sobie coś takiego w Polsce - hę?).

Dojeżdżamy do granicy - staramy się aby wszystko wyglądało normalnie (wyobraźcie sobie kolesi, którzy piją i palą non-stop od tygodnia - jak to może wyglądać normalnie J ). Należy zauważyć, że wracamy z Niemiec "od wujka Helmuta" w naszych paszportach nie ma śladu po Holandii. Wszystko co mamy ( a trochę się tego uzbierało ) mamy przy sobie. Przeszukiwali mi już samochód i bagaże, opukiwali zbiorniki (to przydarzyło się w Rumunii), wywlekali śpiwory i całą resztę ale NIGDY nie zdarzyło mi się aby przeszukiwali mnie samego. ( Ach poza tym jest taki głupi przepis, że środki służące do przemytu mogą podlegać konfiskacie, a więc jeżeli ten zielony znalazł by coś w samochodzie to może go zabrać, nie brzmi to zachęcająco - Nie? ). Uważam, że jest to najbezpieczniejszy sposób przewożenia takich niewielkich, ostatecznie, ilości. Wszędzie pachniało jointami jak diabli więc otworzyliśmy szeroko okna i dalej. Na granicy centralną zasadą musi być zachowanie spokoju i totalna olewka - cokolwiek by nie robili.


Byliśmy w domu !!!

Objaśnienia:
J - uśmiechnij się (nawet jeśli jesteś z towarzystwa ds. przeciwdziałania narkomanii )
1NLG - 1 Gulden (pieniądz Holenderski) to około 1,8PLN gaz - w Holandii są dystrybutory z gazem (w Niemczech nie!) . Aby z nich korzystać musisz mieć jednak specjalną przejściówkę ( zakończenie dystrybutora jest inne). Jego cena jest zbliżona do polskiej.

Oceń treść:

0
Brak głosów

Komentarze

QWS (niezweryfikowany)

Cfaf musimy jechac, tak czytam i normalnie kurwa wyprowadzam sie z tej zapyzialej nory jaka jest Polska, spierdalam tam tam chce dozyc konca dni

zen (niezweryfikowany)

dopiero teraz ten dział - co za wstyd :)

MASON (niezweryfikowany)

JEŚLI CHODZI O TANIE SPANIE (SZCZEGÓLNIE W LECIE) TO POLECAM POLE NAMIOTOWE W ZEEBURGU. CIUTĘ DALEKO OD CENTRUM (PRZY FLOVE PARK), ALE DOBRY DOJAZD - BLISKO PĘTLI TRAMWAJU ,CHYBA 14, A JAK WYPOŻYCZYCIE ROWER TO NAWET LEPIEJ. JEŚLI CHODZI O COFFEESHOPY TO POLECAM FAZIASTĄ ATMOSFERĘ "GREENHOUSE " (NIE MYLIĆ Z "GREENHOUSE EFFECT ") BODAJŻE PRZY OUDEZIJDS ACHTEBURGWAAL (FIOLETOWY DASZEK, ŻÓŁTY NAPIS). ODRADZAM NATOMIAST SŁYNNEGO "BULLDOGA "- DLA MNIE KOMBINAT.
ACHA, CUDOWNA RZECZ - TOLKIENOWSKI SKLEP "HIMERA " - WARTO ! WARTO !! WARTO !!!

MASON

Grin (niezweryfikowany)

to może głupie pytanie, ale wole się zapytać, niż rozpowszechniać jakiś błąd:
Jak się czyta "Calea Zacatechichi "?? Kalea Zakatecziczi?

Siemienir (niezweryfikowany)

Jakie sa koszta takiej wycieczki ??? przejazd 3 noce w hotelu i zabawa ??? :-) !!!

CHEEROCKE (niezweryfikowany)

Malo textu o tej roslinie.A gdzie to mozna wogole dostac? A mozna sobie to wychodowac w doniczce na parapecie? QRWA oprocz tych pytan mozna by jeszcze wiele zapytac.
Ale ogolnie z mila checia doswiadczyl bym dzialania tej wróżki :))
pozdro i czekam na odpowiedzi

Sqpi (niezweryfikowany)

bylem tam rok temu i za 3 dni znowu jade.Amsterdam jest po prostu niedoopisania.Klimat jaki tam panuje jest niepowtażalny. Polecam wycieczke do Amstucha wszystkim lubiącym ZIELE. Trawka jest zdecydowanie tansza niz w Polsce,wystarczy tylko poszukac taniego coffika. I co ważne jeśli kupujesz grama to dostajesz grama a nie tak jak u nas 3/4 czy nawet połówke. A poza tym ludzie są tam zajebiści - totalna tolerancja na wszystko np. wyglad itd. Polecam tez grzybki halucynogenne które poprostu zwlaja z nóg( pozytywnie oczywiście:),kosztowały 25 guldenów ale nie wiem jak teraz po wprowadzeniu Euro. Polecam Amsterdam bo klimat jest jednorazowy!!!!!!!!!!!!!!!!!

Darek, 24, stud... (niezweryfikowany)

Siema

Fajny tekst, zostalem zachecony. Juz od jakiegos czasu o wyjezdzie myslalem, ale raczej w kategoriach "fajnieby bylo gdyby tak kiedys... ", teraz jestem pewien - przyszle wakacje (musze uzbierac kase) to Amsterdam. Chocby kilka dni!
Pozdrawiam autora!
D.

sepia (niezweryfikowany)

wczoraj wypiłem cherbate z tej rośliny zakupionej w jednym z polskich etnobotanicznych seklepów ... efekt - 2 bardzo wyrażne sny bardzo zeczywiste ... niestety nie wiem czy to efekt rośliny czy autosugestei , czy też to ze kiedyś interesowałem sie zagadnieniem lucid dream ... smak fu bardzo gorzki silny posmak zapach klasyczny z zielarni ogólnie mysle ze można polecić dziś na wieczór pale skręta z tego no zobaczymy

Novy (niezweryfikowany)

Cóż można tu napisać? Już zbieram pieniądze i kombinuje samochód:)))

sepia (niezweryfikowany)

kapa totalna nie palcie tego duł i ból głowy nic poza tym

CHEEROCKE (niezweryfikowany)

...że indiańce mieli po tym niezły odjazd a tu okazuje sie że na polaczyn to nie działa... qrwaa

Arek (niezweryfikowany)

Rewelacja! :))))) W pełni pozytywnie wam zazdroszcze :) mam nadziej, ze i mi uda sie kiedys tam dotrzeć. Na reszcie byłaby okazja do spokojnego zapalenia jointa - jak przystało na cywilizowanych ludzi :) Pozdrawiam chłopaki!

Vecka (niezweryfikowany)

Szczerze to uwiodla mnie ta roslinka.. odkad ja sprobowalam.. a teraz regularnie zazywam, zauwazylam znaczna roznice w przezywaniu moich snow.. wszystko jest duzo wyrazistrze i zcasem naprawde mozna sie pomyslic co sie zdarzylo naprawde a co nie.. paranoja :) ale swietne to uczucie.. polecam:P

cheerocke (niezweryfikowany)

VECKA ,daj mi email do siebie

nev (niezweryfikowany)
byłem, polecam, jest 100xsuper, doskonale, inaczej niż u nas i takie tam:). warto zobaczyć i poczuć!
Zajawki z NeuroGroove
  • Tramadol

Co: Tramadol w plynie


Doswiadczenie: srednie - 5 razy


Dawka: 2 lyzeczki stolowe (takie do herbaty:)

  • 1P-LSD
  • Pierwszy raz

nastrój i oczekiwania bardzo sprzyjające podobnie jak otoczenie

Do skosztowania pierwszy raz tej substancji przygotowywałem się ponad miesąc, gdy już dotarła uznałem że nie ma sensu tracić więcej czasu i spróbuję nowy zakup w nadchodzący weekend - dlatego umówiłem się z kumplem na niedziele, na rano, jednak niestety pogoda pokazała mi marynarski gest gdyż był wówczas styczeń, na szczęście na następny dzień pogoda dopisywała co zaskutkowało kartonem w gębie.

  • Dekstrometorfan

Spróbowałem DXM. Kupiłem sobie Acodin w tabletkach (30x15mg, 5,5zl) i w

sprzyjających warunkach (u babci na wakacjach) go sobie spożyłem na łonie

natury, zapijając sokiem truskawkowym. Przez pierwsze pół godziny delikatne

efekty placebo, a ze nie chciało mi się czekać to poszliśmy do babci. Tam

zmęczony po harówce jaką miałem wcześniej zasnąłem na łóżku. Dziwny to był

sen, czas płynął niesamowicie szybko, czyste rozluźnienie, żadnych obrazów

itp. jedynie jak usłyszałem coś o narkotykach w telewizji (we śnie !)

  • Bad trip
  • Kannabinoidy

Byłem zniecierpliwiony. Wszystko działo się w domu. Bez stresu, na spokojnie.

Piątek, kto nie lubi piątków? Idealna pora żeby się wyluzować po tylu męczących godzinach w szkole. Zgadaliśmy się - ja, M, J oraz C.
Moich rodziców miało nie być od południa aż do następnego dnia wieczora. Z kumplami zgadaliśmy się u mnie na 19:00. Do tego o 20:00 miałem zacząć grać w CS:GO kwalifikacje do turnieju z inną ekipą online, to pozbyć się stresu byłoby idealnie. No ale najpierw oczywiście trzeba się było przygotować.

15:00
Wróciłem ze szkoły, nikogo w domu. Dobra trzeba ogarnąć mieszkanie troszkę.

randomness