Przez lata Holandia słynęła w Europie z serów i tulipanów, dziś słynie głównie z narkotyków. W coffeeshopach można zaopatrzyć się w różne odmiany marihuany. Po narkotyki sięgają coraz młodsi Holendrzy, narasta problem leczenia ludzi uzależnionych.
Nazwa coffeeshop sugeruje, że jest to miejsce, w którym można kupić kawę. W karcie dań widnieją jednak takie pozycje, jak skunk, zero zero, sensimilla, purple haze, northern light czy afghan wings. To różne odmiany haszyszu i marihuany. W samym Amsterdamie coffeeshopów jest około 480.
W każdym z nich muszą obowiązkowo wisieć ostrzeżenia: Nie łącz marihuany z alkoholem, Nie pal, przed zajęciami w szkole, Nie pal jeśli zamierzasz prowadzić samochód. Na tablicach można znaleźć też dobre rady, na przykład, by do palenia marihuany dobierać sobie zaufane towarzystwo, gdyż w stanie upalenia można nie pamiętać, co się mówiło i robiło.
Jak zalegalizowano narkotyki
Narkotyki na większą skalę pojawiły się w Holandii w latach 60. wraz z modą hipisowską i buntem dzieci kwiatów. Na początku była to tylko marihuana. W latach 70. pojawiła się heroina, która szybko zaczęła uzależniać coraz więcej młodych ludzi.
Holenderskie władze powołały wówczas specjalną komisję. Dokonała ona podziału narkotyków na tzw. miękkie (o akceptowalnym ryzyku), jak haszysz czy marihuana oraz twarde (o ryzyku nieakceptowalnym), jak heroina czy kokaina. Władze zaczęły tolerować ten pierwszy rodzaj używek jako mniejsze zło.
W 1976 roku przestano traktować zażywanie narkotyków jako wykroczenie karane pozbawieniem wolności. Posiadanie do 30 gramów narkotyków miękkich jest co prawda wykroczeniem, ale nie grozi za nie żadna kara.
Historia coffeeshopów
Coffeeshopy w Holandii zaczęły powstawać pod koniec lat 70., kiedy za zażywanie narkotyków przestało grozić więzienie. Choć w świetle prawa ich działalność była i jest nielegalna, władze je tolerują.
Pierwszy coffeeshop był niewielką kafejką o nazwie Buldog. Dziś to cała sieć punktów sprzedaży, której logo stanowi morda psa. Tę markę wypromowały wizyty gwiazd światowego show biznesu, takich jak Madonna czy David Bowie.
Obecnie w całej Holandii działa około 800 punktów tego typu. Na początku ich znakiem rozpoznawczym były stojące w witrynach doniczki z konopiami indyjskimi. Z czasem władze uznały, że te rekwizyty mogą stanowić zachętę do zażywania narkotyków i zakazały ich eksponowania. Dlatego dziś najczęściej spotykanym emblematem w coffeeshopach jest czerwono-żółto-zielona flaga Jamajki i wizerunek Boba Marleya.
Growshopy dla plantatorów
W Holandii można spotkać także growshopy - sklepy, w których można się zaopatrzyć w nasiona konopi indyjskich, nawozy, specjalne lampy i systemy nawadniania do pielęgnacji tej rośliny. W Holandii to tradycyjna uprawa, przez długie lata konopi używano bowiem głównie do wyrobu odzieży i lin okrętowych. Wraz z rozpowszechnieniem się narkotyków jej uprawa została zakazana.
Po 1976 roku władze przymykały jednak oko, gdy ktoś "na własny użytek" miał kilkadziesiąt roślin hodowlanych. Powstało wtedy wiele gospodarstw konopnych, produkujących narkotyki na skalę przemysłową, także na eksport.
Od 1996 roku można mieć w domu tylko cztery krzaki konopi. Takie ograniczenie wprowadzono po interwencjach rządów Francji i Niemiec, choć oficjalnie władze holenderskie nie chcą się do tego przyznać.
Na ostrzeżenia nikt jednak nie zwraca uwagi. - Traktuje się je podobnie, jak ostrzeżenia przed paleniem tytoniu, a nawet mniej poważnie, gdyż na końcu widnieje informacja, że marihuana jest mniej szkodliwa niż papierosy - mówi 24-letni Martain, stały bywalec coffeeshopów.
Marycha dla 13-latka
Państwo toleruje sprzedawanie i zażywanie narkotyków w niewielkich ilościach. Holendrzy bardzo liberalnie podchodzą do używek. - Kiedy skończyłem 16 lat, do coffeeshopu przyprowadził mnie ojciec. Chciał, bym poznał świat także od tej strony i pierwszego skręta wypaliłem właśnie z nim - opowiada młody chłopak, który wspólnie ze znajomymi niemal codziennie odwiedza amsterdamskie coffeeshopy. Jego kolega, 20-letni Bryan, także chwali się, że od kilku lat nie ma dnia bez marihuany. - Nie jestem uzależniony - zapewnia. - Gdybym był, rzuciłbym to.
Według statystyk w latach 80. i 90. w Holandii zwiększyła się liczba ludzi zażywających miękkie narkotyki wśród młodzieży. Korzysta z nich jedna czwarta nastolatków. Obniżył się także wiek osób sięgających po mocniejsze dragi. Najmłodsi mają nawet 11 - 12 lat.
Terapeuci przekonują, że także narkotyki miękkie uzależniają, tyle tylko że nie tak szybko. - Są one nawet bardziej zdradliwe, gdyż negatywny efekt ich działania rozłożony jest na wiele lat - argumentują. - Marihuana, reklamowana jako bezpieczny narkotyk, ma wiele skutków negatywnych. Jej zażywanie powoduje zaburzenia psychiczne, źle wpływa na pamięć, utrudnia koncentrację, naukę czy prowadzenie samochodu - podkreślają.
Statystyki pokazują, że około 90 procent pacjentów zakładów odwykowych, uzależnionych od narkotyków twardych, zaczynało właśnie od narkotyków miękkich - marihuany czy haszyszu.
- Tak zwane lekkie narkotyki to substancje zmieniające świadomość. Doświadczenie innej rzeczywistości prowadzi do sięgania po środki mocniej zmieniające świadomość - podkreśla Watze Schilstna, terapeuta z ośrodka dla narkomanów De Hoop (Nadzieja) w Dodrechcie. On sam zaczął palić marihuanę mając 13 lat. Najczęściej kupowali mu ją w coffeeshopach dorośli, których o to prosił. - Po tragicznym zdarzeniu, gdy moja dziewczyna, która nie brała narkotyków, dostała od kogoś LSD w płynie i na moich oczach wyskoczyła z okna, bo wydawało jej się, że umie latać, postanowiłem zerwać z nałogiem - opowiada.
Wycieczka po haszysz
Holenderskie coffeeshopy przyciągają turystów z całej Europy. Młodzi Niemcy, Francuzi, Brytyjczycy chętnie tu zaglądają, kupują używki i przemycają je do kraju. Jedno z brytyjskich biur podróży organizuje co tydzień autokarową wycieczkę, której główną atrakcją jest zwiedzanie amsterdamskich coffeeshopów.
Z myślą o cudzoziemcach drukowane są w różnych językach broszurki typu: Co każdy turysta o paleniu haszyszu wiedzieć powinien. W przewodnikach po Amsterdamie można też wyczytać, że w coffeeshopach zawsze można liczyć na miłą obsługę, która służy nowicjuszowi pomocą w sporządzeniu własnego papierosa.
- Paryż i Berlin wielokrotnie naciskały na Amsterdam, by odstąpił od liberalnej polityki względem zażywania narkotyków - mówi Schilstna. W związku z tymi protestami władze holenderskie w 1994 roku wprowadziły zakaz sprzedaży marihuany cudzoziemcom. Decyzję tę unieważnił jednak Sąd Najwyższy, który stwierdził, że to dyskryminacja.
Przyzwolenie na używki spowodowało, że ich producenci stale je udoskonalają. Towarem firmowym jest szczególna odmiana marihuany, tzw. netherweed. - Oddziaływuje na organizm z podobną mocą jak narkotyk twardy - ostrzega Frans Koopmans, dyrektor ośrodka De Hoop.
Heroina na receptę
Polityka państwa wobec narkomanów nie koncentruje się na doprowadzeniu do zerwania z nałogiem, lecz na zmniejszaniu szkodliwości nałogu dla organizmu i dla otoczenia. Zamiast leczenia podtrzymuje się ich w chorobie, ale tak, by nie popełniali przestępstw chcąc zdobyć narkotyk.
Około 700 narkomanom, którzy zdaniem terapeutów są odporni na terapię, wydaje się heroinę na receptę. Autorzy tego programu z Ministerstwa Zdrowia chcą rozszerzyć eksperyment na kolejnych kilka tysięcy osób. Mogą przy tym liczyć na wsparcie takich organizacji, jak np. Związek Obrony Praw Konsumentów Narkotyków, który głosi, że uzależnienie to kwestia osobistego wyboru.
Sprzeciwia się temu De Hoop. - Przepisując heroinę narkomanom nie zachęca się ich, by zrobili coś ze swoim życiem - uważa Frans Koopmans.
W jego ośrodku udaje się wyciągnąć z nałogu nawet narkomanów, których państwo uznało wcześniej za nieuleczalnych. - Nałóg nie jest problemem. Ludzie zażywają narkotyki, piją alkohol, uprawiają hazard albo objadają się ponad miarę, bo mają problemy. Żeby zwalczyć nałóg, musimy uporać się z ich problemami - wyjaśnia.
De Hoop powstał w roku 1975 jako prywatna inicjatywa. Dziś jest największym ośrodkiem odwykowym dla narkomanów w kraju, leczy się tam około – pacjentów, a na przyjęcie czeka się ponad pół roku. Holenderski rząd wciągnął ośrodek do publicznego systemu ochrony zdrowia. Instytucja, podobnie jak inne szpitale w Holandii, dostaje refundację za leczenie od firm ubezpieczeniowych.
GRZEGORZ GÓRNY
Rozmowa z Fransem Koopmansem, dyrektorem ośrodka odwykowego dla narkomanów De Hoop (Nadzieja) w Dodrechcie
Narkotyk to ucieczka
Co się zmieniło w Holandii od 1976 roku, kiedy to zalegalizowano narkotyki miękkie?
FRANS KOOPMANS: Nigdy nie zalegalizowaliśmy w Holandii miękkich narkotyków. Władze postanowiły tylko, że ich spożywanie oraz sprzedaż w małych porcjach będzie tolerowana.
To jednak bardzo dziwna sytuacja - coś jest niezgodne z prawem, a zarazem nie jest przez prawo ścigane
Być może to nasza holenderska specjalność. Proszę pamiętać, że eutanazja aż do roku 2002 była w naszym kraju oficjalnie nielegalna, a jednak praktykowano ją masowo i władze przymykały na to oko. Od 1976 roku zażywanie narkotyków przestało być traktowane jako problem kryminalny. Nabrał za to tempa proces komercjalizacji rynku narkotycznego i rozwinął się przemysł produkujący używki, także na eksport. Poza tym zamiast zwalczać narkomanię, skoncentrowano się na ograniczaniu szkód wyrządzanych przez osoby uzależnione.
Tolerancja dla narkotyków miękkich miała spowodować, że zmniejszy się spożycie tych twardych. Czy cel ten udało się osiągnąć?
Wbrew oczekiwaniom władz tak się nie stało. Zwiększyła się liczba osób używających zarówno twardych, jak i miękkich, zwłaszcza wśród młodzieży.
Co prawda spadła liczba osób uzależnionych od heroiny, ale pojawiła się ogromna grupa osób mających problemy z kokainą. Wiąże się to jednak z tym, że heroina jest postrzegana dziś jako narkotyk dla przegranych. Zażywanie heroiny w świadomości ludzi tożsame jest z byciem bezdomnym, życiem na ulicy, byciem chorym. A to nie jest obraz, z jakim ludzie chcą być łączeni. Poza tym młodzi, zamiast brać heroinę, używają kokainy, ponieważ daje ona kopa w przeciwieństwie do heroiny, która spowalnia reakcje.
Od kilkunastu lat notujemy też szczególnie duży wzrost spożycia ecstasy. Oblicza się, że narkotyk ten bierze już około 70 tysięcy ludzi.
Najwięcej jednak ludzi, zwłaszcza młodzieży, sięga po marihuanę.
Jeśli w naszym kraju zażywanie narkotyków jest codziennością, to młodzi myślą, że nie ma w tym nic złego. A przecież palenie marihuany zaburza działanie pamięci krótkookresowej. To powoduje, że o wiele trudniej jest nadążać z nauką w szkole. Badania wskazują jednoznacznie, że uczniowie palący marihuanę częściej uciekają ze szkoły - nie widzą w życiu niczego lepszego niż palenie marihuany. Dziecko zazwyczaj otwarte, chętne do rozmowy, kiedy używa miękkich narkotyków, zaczyna się zmieniać - nie odpowiada, nie reaguje, izoluje się, gorzej się uczy.
Twierdzi pan jednak, że to raczej inne, głębsze przyczyny powodują, iż ludzie sięgają po środki odurzające.
Wielu ludzi używa narkotyków jako pomocy w zmaganiu się z życiem. Oni nie znają po prostu innej metody radzenia sobie z przeciwnościami. W pewnym momencie nie są w stanie rozwiązywać problemów w normalny sposób i uciekają od nich. Dlatego terapia w naszym ośrodku sięgnąć musi do głębszych - duchowych - pokładów człowieczeństwa.
Rozmawiał Maciej Bodasiński
Rozmowa z Jagodą Władoń, wiceprzewodniczącą stowarzyszenia Monar, terapeutą
Marihuana jest groźna
Czy warto zalegalizować w Polsce marihuanę?
JAGODA WŁADOŃ: W przypadku naszych podopiecznych leczących się z uzależnienia od narkotyków, 80 - 90 procent zaczynało paląc marihuanę. Potem najczęściej przechodzili do palenia heroiny. Myśleli, że to bezpieczne, bo skoro się ją pali, to nie jest tak inwazyjna jak narkotyki dożylne. Tymczasem heroina jest inwazyjna i uzależniająca.
W Holandii marihuanę można kupić legalnie.
W Holandii marihuana nie budzi już takich emocji. Ale tam oferta spędzania wolnego czasu dla młodych ludzi jest dużo bogatsza, co jest swoistą przeciwwagą. U nas marihuana ciągle kusi, bo jest zakazana. Nikt nie oceni, czy jej legalizacja w Polsce spowodowałaby boom, czy spadek zainteresowania nią.
To może jest sens legalizować lekkie narkotyki?
Nie mówimy, że marihuana równa się od razu uzależnieniu i leczeniu w ośrodku. Ale dmuchamy na zimne - im wcześniej człowiek sięga po narkotyki, nawet po te najłagodniejsze, które głęboko fizycznie nie uzależniają, tym większe jest zagrożenie, że na tym nie poprzestanie.
Dostępna dziś marihuana jest modyfikowana genetycznie, sztucznie wzmacniana, bardzo często nasączana innymi narkotykami. Nie sposób sprawdzić, co sprzedaje diler. Najczęściej zapewnia, że wszystko jest w porządku. Ale często chce uzależnić klienta, żeby kupował więcej.
Marihuana zażywana regularnie powoduje negatywne zmiany psychiczne - stany depresyjne, lękowe, a przede wszystkim apatię - niechęć do jakiegokolwiek wysiłku.
Co zażywają młodzi ludzie?
Dziś o wiele większym, groźniejszym problemem są narkotyki syntetyczne kojarzone z nurtem kultury klubowej. Clubbingowi towarzyszą LSD, ecstasy i amfetamina. Ostatnio liczba osób uzależnionych od narkotyków syntetycznych wzrosła. Narkotyki syntetyczne są niebezpieczne - nie trzeba być fizycznie uzależnionym od nich, aby zacząć doświadczać wszystkich negatywnych skutków ich zażywania. Zwłaszcza w sferze psychicznej (psychozy, stany maniakalno - depresyjne), ale i fizycznej (odwodnienia, wstrząsy termiczne, wylewy).
Ale marihuana jest lansowana.
Niepokojąca jest częsta obecność marihuany w rozmaitych mediach. Reklamuje się piwo marihuanowe, pisze się o wódce na marihuanie, wspomina się o zbawiennych skutkach leczniczych marihuany używanej jako farmaceutyk, sprzedaje się kosmetyki z liściem marihuany. Symbol liścia marihuany jest obecny na koncertach, w teledyskach, nawet w lokalach. To niepokoi, bo jest swoistym apelem do podświadomości, sprzyja tworzeniu mody.
Ta moda jest niebezpieczna?
Moim zdaniem tak. Wszelkie mody promujące używki są niebezpieczne. Zawsze ktoś zarabia, a ktoś traci... pieniądze, zdrowie, życie, ale także umiejętność przeżywania pozytywnych emocji bez "dopalaczy". Nie chcemy, żeby młodzież podnosiła poziom adrenaliny poprzez sztuczne stymulowanie różnych obszarów mózgu za sprawą narkotyków, przeżywając sztuczne emocje.
Rozmawiał Harald Kittel
Komentarze