Paweł Sztando: Na ulicy Mostowej zrobiła się moda na dopalacze

Paweł Sztando z Rady Osiedla Stare Miasto opowiada o problemie dopalaczy w centrum miasta oraz próbach ukrócenia tego problemu.

pokolenie Ł.K.

Kategorie

Źródło

Głos Wielkopolski
Norbert Kowalski

Odsłony

609

Paweł Sztando z Rady Osiedla Stare Miasto opowiada o problemie dopalaczy w centrum miasta oraz próbach ukrócenia tego problemu

Policja i straż miejska miały wzmocnić swoje patrole w centrum Poznania. Tak się stało?

Paweł Sztando: Można zauważyć większą liczbę patroli i mieszkańcy to potwierdzają. Jedna z mieszkanek sama raz podeszła do policjantów i spytała się ich dlaczego pojawili się dopiero teraz. I usłyszała, że oni mogliby patrolować to miejsce nawet 24 godziny na dobę, ale muszą mieć polecenie z góry… Policjanci zaczęli jednak wchodzić do bram kamienic, spisywać tych młodych, podejrzanie wyglądających, ludzi.Mam nadzieję, że to nie będzie tylko pokazowa akcja, która skończy się po 2-3 tygodniach. 

Przez lata centrum miasta stało się mekką handlarzy i kupujących dopalacze.

Paweł Sztando: Przede wszystkim ul. Mostowa, gdzie zrobiła się prawdziwa moda na dopalacze. W Poznaniu rozniosła się opinia, że jak chcesz kupić dopalacze to idź na Mostową i teraz trudno będzie zerwać z tą łatką. Nowe osoby, które wchodzą na rynek, doskonale wiedzą, że znajdą tam kupców. Dzisiaj kiedy mówimy dopalacze, myślimy Mostowa.

Dlaczego do tego doszło?

Paweł Sztando: Pierwszy w Poznaniu sklep z dopalaczami powstał chyba 7 lat temu, właśnie na ul. Mostowej. Od tego czasu cały mechanizm się rozwijał i nie można było już zerwać z tą niechlubną tradycją. Pomocna nie była również poznańska prokuratura, która nie chciała sprawdzać doniesień Inspektora Sanitarnego o tym, że w tamtym miejscu może być problem.

W przeszłości podejmowali Państwo jakieś działania, by ukrócić handel dopalaczami na Mostowej?

Paweł Sztando: Mieszkańcy już od ponad roku mocno zwracali uwagę na ten problem. A policjanci rozkładali ręce i mówili tylko, że nic nie mogą zrobić, jeśli te dopalacze nie są zakazane w ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii. Ja cały czas jestem w kontakcie z policją. Spotykam się z nią także co miesiąc w ramach programu „Bezpieczna Dzielnica”. Wysyłaliśmy również pisma do spółdzielni mieszkaniowej, która jest właścicielem lokalu w kamienicy przy Mostowej, gdzie jest sklep z dopalaczami. W końcu sam napisałem też pismo do prezydenta Wiśniewskiego, w którym wskazywałem na ten problem. Pukałem do wielu drzwi. Jeździłem nawet do Senatu z petycją o zmiany w ustawie. 

Zmiany w ustawie w końcu weszły w życie, ale czy rzeczywiście mogą ukrócić problem dopalaczy?

Paweł Sztando: Jest kilka dobrych zmian, lecz w rzeczywistości ciągle gonimy królika, który nam ucieka. Dopalacze, które zawierają substancje zapisane w ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii, są traktowane jako narkotyki. Jednak te, które nie zawierają takich substancji, są w pełni legalnymi środkami, mimo że również działają odurzająco. I to jest błąd, bo wystarczy tylko zmienić skład chemiczny dopalaczy i stają się one dozwolone. A o tym czy dany środek jest legalny nie powinien decydować jego skład chemiczny, lecz jego oddziaływanie na człowieka. Jeśli powoduje on taki sam skutek jak narkotyki, to nawet dopalacz, którego nie ma w ustawie, powinien być zabroniony. 

Walkę z dopalaczami można w ogóle wygrać?

Paweł Sztando: Trudno będzie ją wygrać. W 2010 roku rząd podjął mocne działania przeciwko dopalaczom. Już wtedy zamykano sklepy i handlarze zaczęli obawiać się konsekwencji. Jednak okres od 2010 roku do teraz został zmarnowany. Myślano, że pozbyto się już tego problemu, a wcale tak nie było. Od mniej więcej 2012 roku sklepy z dopalaczami znowu zaczęły normalnie działać, a przeciw temu nie podejmowano żadnych akcji. Dopiero teraz, gdy wiele osób trafiło do szpitali, ten problem powrócił. Oczywiście wpływ na to ma także zbliżająca się kampania wyborcza.

To raczej nie przypadek, że dopalacze sprzedawane są w lokalach z automatami lub sklepach z „artykułami kolekcjonerskimi"...

Paweł Sztando: To jest zauważalne. A ponadto właściciele kamienic często są nabierani. Wynajmują lokal w dobrej wierze i nie spodziewają się, że mogą być w nim sprzedawane narkotyki. A później trudno im rozwiązać umowę najmu, bo często są one tak skonstruowane, że nie da się ich natychmiast rozwiązać.

W ostatnich dniach tyle mówi się o sklepach z dopalaczami, że właściciele lokali chyba będą bardziej ostrożni przy ich wynajmowaniu.

Paweł Sztando: Mam nadzieję, choć w gruncie rzeczy nie każdy jest na bieżąco z tym, co się dzieje. Niedawno rozmawiałem z właścicielką jednego lokalu, która nie miała kompletnie świadomości o skali problemu. Tak naprawdę trudno jest dotrzeć do wszystkich właścicieli kamienic. 

<

Oceń treść:

Average: 9 (1 vote)
Zajawki z NeuroGroove
  • GBL (gamma-Butyrolakton)

Mali trip report bo i wrazenia z tych malszych ;)





Niedziela, godzina 22.00

W przyjaznym gronie trzech bliskich mi osob

w domku jednej z nich postanowilismy popatrzec

jak kolorowe ubranka wiruja w pralce nabierajac

czystosci.

To niezwykle wydarzenie postanowilismy sobie

urozmaicic spozywajac 1,5 ml GBL.





  • Kofeina
  • LSD-25
  • Tripraport

Pozytywne nastawienie, był to mój drugi trip na kwasie, pierwszy poza domem. Jedyne czym się stresowałem to reakcją mojego kolegi, który pierwszy raz brał LSD a wcześniej miał styczność tylko z marihuaną i używkami dla szaraków (alkohol, nikotyna, kofeina)

 Oboje z kolegą byliśmy długo zafascynowani sposobami zmian percepcji i stanu ducha. Fascynowało to nas ale jednocześnie preferowaliśmy pozostawiać to w sferze fantazji bo przecież "skąd my to ogarniemy?" "nie chcę skończyć jak ćpun" "a co jeśli mam jakąś chorobę psychiczną?". No ale cóż, los bywa zaskakujący i skończyło się na tym, że zdobyłem możliwość ogarnięcia LSD. Mój pierwszy raz z tą substancją był niesamowity, aczkolwiek jak jest opisane w "Doświadczenie" ,był to połowiczny efekt WOW. 

  • Dekstrometorfan
  • Etanol (alkohol)
  • Marihuana
  • Przeżycie mistyczne

Aco braliśmy w 3 osoby, ja z bratem 30 tabletek, kumpel 20; zażyliśmy w aucie - jedziemy w 4 osoby samochodem do kumpla(on tylko mj, tak że bez strachu o wypadek), zapijając piwkiem, nie jestem w stanie wskazać godziny(gdyż trip miał miejsce dość dawno), będę natomiast doliczał minuty do czasu zapodania. Po 20 min. jesteśmy na miejscu, chillout, muzyka(głównie minimal).

40 minut od wzięcia zaczyna się swędzenie głowy - znak, iż faza jest coraz bliżej. W tym momencie kumpel podaje mi nabite bongo - na moje (nie)szczęście aco chwyta dokładnie w momencie, gdy dym znajduje się w płucach. Faza bardzo intensywna, powiedziałbym porównywalna z 600-675 mg dxm w szczytowym momencie. Bratu zaczęła się parę minut później, od tego momentu było jakby inaczej niż zwykle...

  • 4-ACO-DMT
  • 4-HO-MET
  • Marihuana
  • Pierwszy raz

Nastawienie bardzo pozytywne, ogólne podniecenie, od tripa wymagaliśmy mocnej psychodeli. Miejsce - najpierw dom, potem las(większość tripa) i ulice osiedla, następnie znowu dom.

  Zanim zacznę się rozpisywać muszę zaznaczyć, że przed wejściem AcO wychillowaliśmy się jeszcze bardziej popalając MJ, która towarzyszyła nam podczas całego tripa i jeszcze po nim.

 18:45 - Zarzucone około 25mg/os. wraz z R.