Ryszard: Nie stać mnie na marihuanę z apteki, dlatego zacząłem uprawiać ją sam

W urodziny Ryszard leżał w szpitalu. Od lekarza dostał fajkę, partnerka kolegi z sali przyniosła susz. Według Ryszarda marihuana przyspieszała leczenie obydwu gruźlików. Twierdzi, że pomaga mu ona do dzisiaj. Ale za uprawę na własną rękę grozi mu teraz 15 lat więzienia.

Tagi

Źródło

Krytyka Polityczna, Mateusz Kowalik

Komentarz [H]yperreala

Tekst stanowi przedruk z podanego źródła. Pozdrawiamy!

Odsłony

1322

W urodziny Ryszard leżał w szpitalu. Od lekarza dostał fajkę, partnerka kolegi z sali przyniosła susz. Według Ryszarda marihuana przyspieszała leczenie obydwu gruźlików. Twierdzi, że pomaga mu ona do dzisiaj. Ale za uprawę na własną rękę grozi mu teraz 15 lat więzienia.

Gruźlicy Ryszard nabawił się w Indiach. Mieszkał tam 11 lat – w tym czasie handlował szmaragdami i rubinami, nauczył się języka. Ale kiedy się zorientował, że choroba zrobiła mu w płucach pięć dziur, wrócił do Austrii na leczenie. Przez chemioterapię tracił kilogramy i apetyt, ale w leczeniu miał mu pomóc sąsiad z sali, też chory na gruźlicę. Mężczyzna palił marihuanę, którą donosiła mu partnerka.

– Zacząłem palić razem z nim i okazało się, że wraca mi apetyt. Lekarze nie mogli uwierzyć, że mam tak dobre wyniki krwi podczas brania chemii – opowiada Ryszard.

W końcu wyjaśnił lekarzowi, że je normalnie dzięki marihuanie. – Lekarz się uśmiechnął. Dwa dni później miałem urodziny i dostałem od niego fajkę – wspomina mężczyzna.

To było w latach 80. Od tamtego czasu, jak twierdzi, marihuana pomaga mu walczyć z pochorobowymi problemami z oddychaniem. Ma łagodzić też bóle kręgosłupa i głowy, które pojawiły się z wiekiem, i pozwalać spokojnie spać bez żadnych dolegliwości.

– Wcześniej używałem marihuany rekreacyjnie, ale od 30 lat to jest moje lekarstwo – tłumaczy 69-latek. Korzysta z niej za pomocą waporyzatora – urządzenia, które podgrzewa susz i uwalnia z niego substancje aktywne, które na końcu się inhaluje.

Konopny pat

Rodzina Ryszarda wyjechała z Polski, kiedy ten był nastolatkiem. W Austrii przepracował 20 lat, między innymi jako handlarz staroci. – Miałem do tego smykałkę i uwielbiałem przesiadywać na pchlich targach. Znajdowałem ciekawe przedmioty i handlowałem nimi dalej – opowiada emeryt. Ale austriackiego obywatelstwa nie przyjął, pozostawiając tylko polskie. – Ciągle byłem tam obcokrajowcem i sześć razy chcieli mnie deportować. Trafiałem wtedy do aresztu, ale po pół roku puszczali mnie wolno – relacjonuje.

Jednak w końcu kazali wyjechać na dobre. – W 2005 roku chciałem pokazać mojej partnerce Polskę. Wsiedliśmy w pociąg, ale na granicy zorientowali się, że nie mam prawa pobytu w Austrii, i deportowali mnie do Warszawy – mówi Ryszard. Na początku zamieszkał u matki w Nowym Sączu, a po jej śmierci wpadł w kłopoty finansowe. – Kupiłem starą chałupę na Podkarpaciu, wyremontowałem ją i już w niej zostałem.

W Harklowej mieszka prawie 15 lat. – Marihuanę uprawiałem w ogródku. Lekarze przepisywali mi silne leki przeciwbólowe, ale one źle wpływają na moją wątrobę. Do tego zawierają opioidy, które szybko uzależniają, a ja tego nie chcę – tłumaczy mężczyzna.

Mówi, że marihuana medyczna (dostępna w aptekach od 2017 roku) to nie opcja dla niego. Dlaczego? – Dostaję 700 zł emerytury, a jeden gram kosztuje ponad 60 zł. Tutaj nigdzie nie było lekarza, który wystawiłby na to receptę, więc musiałem po nią jechać na prywatną wizytę aż do Łodzi. Nie stać mnie na to – tłumaczy Ryszard.

Tak jak tysiące pacjentów w Polsce, Ryszard znalazł się w patowej sytuacji. Dla wielu pacjentów cena suszu dostępnego w aptecznym obiegu jest zaporowa. Dzieje się tak głównie dlatego, że legalizując medyczne użycie marihuany w 2017 roku, parlamentarzyści nie zgodzili się na jej produkcję w Polsce. Surowiec trzeba sprowadzać z zagranicy. Z tego wynika kolejny problem: przestoje w dostawach. Te z kolei powodują wielomiesięczne braki w aptekach w całym kraju. Osoby, które decydują się na prowadzenie własnej uprawy, ryzykują odpowiedzialność karną.

Jak sobie radzą pacjenci? Rozwiązań może być kilka. Jednym z nich jest kupno takiej ilości, na jaką pozwala zasobność portfela. Kolejne to całkowita rezygnacja z konopnej terapii, zaopatrywanie się u dilera albo własna produkcja. Na tę ostatnią opcję od lat stawiał Ryszard. Krzaki marihuany uprawiał w ogródku bądź w domu. Zawsze było to ryzykowne rozwiązanie, ale prawdziwe problemy zaczęły się dopiero w marcu tego roku.

Zbiórka na zrujnowanego

– Przyszła do mnie ekipa sześciu policjantów. Dwa razy przewrócili chałupę do góry nogami. Rośliny i susz zarekwirowali, a mnie zawieźli na komisariat do Jasła – relacjonuje mężczyzna. Funkcjonariusze chcieli zamknąć go w areszcie, ale nie pozwolił na to lekarz ze względu na stan zdrowia zatrzymanego.

Prokuratura postawiła zarzuty: uprawa marihuany i wyprodukowanie znacznej ilości środków odurzających pod postacią zasuszonych łodyg. Grozi za to kara od 3 do 15 lat pozbawienia wolności.

– Zrobili ze mnie narkomana, bo zaczęli zastanawiać się, ile osób mógłbym tym obdzielić. A ja to wszystko miałem tylko dla siebie – tłumaczy mężczyzna. Opowiada, że policjanci zarekwirowali 24 krzaki marihuany różnych odmian. Jego obrończyni wyjaśniała, że wyprodukowany przez Ryszarda susz miał zawartość zaledwie między 0,5 a 2,2 proc. substancji psychoaktywnej THC. Tymczasem surowiec sprzedawany w aptekach składa się z THC aż w 20–22 proc. A to oznacza, że całość materiału zabezpieczonego w domu emeryta odpowiadałaby 13 gramom marihuany sprzedawanej w aptece.

– Musiałem jeździć do Rzeszowa na różne badania, a to jest dla mnie zawsze trudność, bo poruszam się z balkonikiem. I jeszcze potrzebowałem pieniędzy na marihuanę z apteki. Musiałem sprzedać nawet kosiarkę spalinową, bo mnie zrujnowali – opowiada Ryszard.

Jego sprawą zainteresowali się aktywiści konopni. – Zorganizowali dla mnie zbiórkę pieniędzy i dają dużo wsparcia. Podbudowało mnie to, bo już byłem psychicznie wykończony.

Jak przestępca

Ale zbiórka to nie wszystko. 15 listopada, w dniu rozprawy sądowej, aktywiści zorganizowali dwa protesty w obronie jego i wszystkich pacjentów, których polskie prawo traktuje jak przestępców za uprawę marihuany w celach medycznych. Pierwszy odbył się w samo południe przed Sądem Okręgowym w Krośnie, gdzie trwała rozprawa w procesie Ryszarda. W kameralnym proteście wzięła udział m.in. Beata Maciejewska, posłanka Lewicy, przewodnicząca Parlamentarnego Zespołu ds. Legalizacji Marihuany.

– Żyjemy w kraju, w którym człowiek taki jak pan Ryszard, osoba schorowana, która poprawia swoją jakość życia dzięki marihuanie leczniczej, dzisiaj stoi przed sądem i może dostać karę wyższą niż przestępca, który dopuścił się gwałtu – mówiła w Krośnie posłanka.

Tego samego dnia wieczorem pikieta odbyła się pod Ministerstwem Sprawiedliwości w Warszawie. – Jaka może być szkodliwość takiego czynu i dlaczego grozi mu 15 lat więzienia? To absurdalne, że pacjenci są traktowani jak przestępcy, chociaż szkodliwość społeczna ich czynu jest zerowa – mówił Łukasz Rydzik, organizator protestu. Z powodu choroby biegłego rozprawa została przełożona na 7 grudnia.

Spokój tymczasowy

Ryszard cieszy się, że nie zamknęli go w areszcie, bo wtedy zostawiłby bez opieki dwa psy i kota. Jeśli samopoczucie pozwoli, będzie rzeźbił w drewnie z lipy. To jego największa pasja obok gitary, ale na granie już nie pozwala mu zdrowie. – Do tego wszystkiego mam przykurcze w dłoniach, które są problematyczne do zoperowania. Jestem mańkutem, więc wystarczyłaby mi tylko lewa ręka do przyciskania akordów. Prawą wali się po strunach, więc to nie aż tak potrzebne – opowiada.

Za dwa tygodnie Ryszard obchodzi 70. urodziny. Bóle nie ustają, płuca pracują z oporem. Teraz mężczyzna łagodzi dolegliwości marihuaną medyczną, którą kupił w aptece. – Aktywiści zrobili dla mnie zbiórkę pieniędzy i tylko dzięki temu mnie na nią stać.

Oceń treść:

Average: 10 (4 votes)

Komentarze

Kasjusz (niezweryfikowany)

Medyczny Mefedron jest duzo lepszy😆 glupie narkomany wykrecajace sie medycNa marihuana,wstyd,cpaki,troche uczciwosci

Zajawki z NeuroGroove
  • Marihuana
  • Przeżycie mistyczne

Nastawienie dość standardowe, nic specjalnego. Pozytywny nastój, nieco bardziej przmyśleniowy.

To co się stało na długo zapadnie w moją pamięć...

Pojechaliśmy wieczorem do ziomka bo miał wolną chatę, zapaliliśmy blanta i trochę posiedzieliśmy, w sumie nic ponad normę.

Odczucia wtedy mogę określić na 5/10 w mojej skali najarania. Towar miałem już kilka dni wcześniej w nieco większej ilości. Tego dnia pozbywaliśmy się ostatniej sztuki. Od początku mówiłem że ta odmiana mi się nie podoba, słabo pachniała i z wyglądu sprawiała wrażenie , że będzie conajwyżej przeciętnym buszkiem. Realia były nieco inne, paliliśmy ją kilka razy:

  • Muchomor czerwony

17.02.2007

Tym razem naprawdę doświadczyłem najpotężniejszego tripa w życiu, a jeśli miałbym go do czegoś porównać to raczej do historii w rodzaju śmierci klinicznej z wątkami pobocznymi, niż do działania jakiejkolwiek substancji... przy czym nie mam na myśli jakiegoś psychodelicznego harmidru nie do ogarnięcia i spamiętania. Po prostu nieprawdopodobnie potężna, logiczna, emocjonalna, euforyczna i przerażająca podróż do- i z- pewnego miejsca z którego nie chciałem wracać.

  • GBL (gamma-Butyrolakton)

Gbl - Gamma-Butyrolakton - postac oleista w buteleczce po kroplach zoladkowych...

Zapach... gbl pachnie tak jakby odstawic wode w konewce na sloncu i po paru godzinach

ja powachac. Nic specjalnego. Skad wzialem gbl ? Zamowilem od pewnej osoby, do ktorej

mam zaufanie (nawet nie znam jej z reala...)




Jak pilem gbl ?




  • 4-ACO-DMT
  • Pierwszy raz

Nastawienie raczej pozytywne, ogromna ciekawość i chęć przeżycia czegoś nowego. Podmiejski las w chłodny, kwietniowy dzień.

 Obudziłem się rano, wiedząc, że wreszcie spróbuje tryptaminy która czeka w moim pokoju już od miesiąca. Wczoraj umówiłem się z kumplem (nazwijmy go Jaś), że widzimy się po południu na jego osiedlu i wyruszamy w tripa. Nie byłem pewien czy się nie rozmyśli, w ostatnim czasie był dość labilny. Tak czy siak, ja byłem zdecydowany nawet na samotną podróż ;)

 

T~18.00

randomness