Grecka meta

Reportaż Alexa Millera o metaamfetaminie w Grecji.

Tagi

Źródło

Alex Miller

Odsłony

9448

Reportaż Alexa Millera o metaamfetaminie w Grecji.

 

Przeprowadzając wywiad z szefem wydziału do walki z przestępczością narkotykową Komendy Głównej ateńskiej policji uświadomiłem sobie, że w kieszeni mam torebkę z chemicznie wzmocnioną metamfetaminą, którą kupiłem zeszłego wieczora od bezdomnego i zapomniałem wyrzucić. Gdy po skończonym wywiadzie wyszedłem na zewnątrz na papierosa, kilku policjantów zauważyło moją ekipę telewizyjną, która kręciła całą scenę z pewnej odległości.

Chwilę później gliny wciągnęły nas z powrotem na komendę. W kieszeni wciąż miałem torebkę z narkotykiem. Po wykonaniu kilku telefonów i otaksowaniu nas złym wzrokiem policjanci niechętnie puścili nas wolno – całe szczęście nie przyszło im do głowy mnie przeszukać. Opuściwszy komisariat wyrzuciłem torebkę do pierwszego śmietnika po drodze.

W ciągu ostatnich miesięcy kilka greckich komisariatów obrzucono bombami zapalającymi, więc gliniarze mieli prawo być zdenerwowani, zwłaszcza gdy zorientowali się, że są filmowani. Już naszego pierwszego wieczora w Atenach wzbudziliśmy zainteresowanie policyjnego patrolu, który postanowił nas wylegitymować. Ostatecznie wylądowaliśmy na komendzie, gdzie spędziliśmy kilka godzin w oczekiwaniu na dostarczenie na miejsce naszych paszportów. W międzyczasie policjanci skasowali nagrany przez nas materiał. Dzisiejsza Grecja to kraj paranoi, gdzie nikt nikomu nie ufa, a policja, faszyści, anarchiści, dilerzy i narkomani walczą ze sobą o kontrolę nad poszczególnymi terytoriami.

W dniu poprzedzającym moją ryzykowną przygodę na Komendzie Głównej podeszło do mnie kilku bezdomnych, z których jeden palił coś strasznie śmierdzącego z trzymanego w ręku kawałka starej żarówki. Choć nie mówię po grecku, udało mi się przekazać mu, że chcę kupić zażywany przez niego narkotyk, zwany tu potocznie sisa. Gdy bezdomny oddalał się z wręczonymi mu przeze mnie pięcioma euro, pewien starszy mężczyzna chwycił mnie za ramię i wykrzyknął łamaną angielszczyzną: „ty nie brać! bardzo źle”. Oczywiście nie miałem takich zamiarów, chciałem tylko dowiedzieć się jak najwięcej o tym cieszącym się złą sławą narkotyku.

W 2012 roku Charalampos Poulopoulos – przewodniczący KETHEI, czyli finansowanej przez rząd organizacji zajmującej się zwalczaniem narkotyków i pomagającą narkomanom wyjść z nałogu – napisał pracę naukową pt. „Kryzys gospodarczy w Grecji: zagrożenia i wyzwania stojące przed polityką i strategią antynarkotykową”, opublikowaną później w dzienniku Drugs and Alcohol Today. Poulopoulos szczegółowo opisał, jak gospodarczy kataklizm w Grecji wpłynął na zwiększenie spożycia narkotyków w kraju, stawiając przy tym tezę, że „im dłużej potrwa recesja, tym bardziej będą rosły wskaźniki spożycia narkotyków i alkoholu”. Dane przedstawione przez szefa KETHEI potwierdzają to, co i tak wszyscy wiedzą: brak stabilności wynikający z powszechnej i wciąż rosnącej biedy odbiera ludziom nadzieję, niekorzystnie wpływa na ich zdrowie i zachęca do ucieczki przed problemami w tanie narkotyki.

„Ostatnie dwa lata to wzrost postaw autodestrukcyjnych u osób uzależnionych od narkotyków. Zjawisko to jest szczególnie silne w Atenach, gdzie skutki kryzysu są bardziej widoczne” – pisze Poulopoulos. Jego zdaniem to właśnie wtedy na rynku pojawiła się sisa.

Głównym składnikiem sisy jest metamfetamina. Uzależnieni od niej twierdzą, że może również zawierać rozmaite „wypełniacze”, np. kwas z baterii, olej silnikowy, szampon i sól kuchenną. – Brak jakichkolwiek oficjalnych danych na ten temat. Państwowe Laboratorium Chemiczne wciąż nie ma wystarczającej ilości próbek by móc się wypowiedzieć w tej sprawie – wyjaśnił mi Poulopoulos.

Niezależnie od jej składu, sisa to prawdziwy narkotyk biedoty. Jej konsumenci to w większości biedni, często pozbawieni dachu nad głową mieszkańcy miast, odczuwający zarówno fizyczne jak i psychiczne konsekwencje gospodarczej katastrofy, która wstrząsnęła Grecją. Wielu narkomanów straciło możliwość finansowania swojego nałogu, w związku z tym zmuszeni byli przestawić się z koksu, cracku i metamfetaminy na sisę, której działka kosztuje tylko dwa euro.

Jak to bywa z tanimi narkotykami, zażywanie sisy powoduje bardzo nieprzyjemne efekty uboczne, w tym „bezsenność, omamy, zawał serca i agresję” (za Poulopoulosem). – Sisę często porównuje się z kokainą, choć działa ona szybciej i jednocześnie dłużej. To narkotyk ulicy, produkowany w domowych laboratoriach – mówi szef KETHEI.

Obok powodującego odpadanie skóry syberyjskiego krokodyla, modnych ostatnio w Południowej Afryce podkręcanych leków przeciw AIDS oraz niezwykle popularnych w Stanach i Wielkiej Brytanii dopalaczy, sisa to kolejny produkowany masowo narkotyk syntetyczny. Narkotyki te są tanie i możliwe do wytworzenia w domowych warunkach, nic więc dziwnego, że sisa tak bardzo rozpleniła się właśnie w Grecji.

W dniu naszego przyjazdu do Aten zagadnęliśmy mężczyznę spotkanego na ulicach Exarchii – dzielnicy będącej siedzibą anarchistów a obecnie również ulubionym miejscem narkomanów. Mężczyzna ów spoglądał wrogo ku górze coś wykrzykując. Początkowo pomyślałem, że wadzi się z Bogiem, ale jak się okazało chodziło o niedziałającą sygnalizację świetlną. Samochody mijały go jeden po drugim, nie dając mu żadnej sposobności na wyżebranie czegokolwiek od kierowców. Mężczyzna był niepocieszony; co chwila wpadał w szał, by za chwilę zalać się łzami. Uspokoił się jednak, gdy kupiłem mu sok pomarańczowy. Oznajmił, że ma na imię Konstantinos i opowiedział mi wszystko o sisy.

– Kokaina dla biedaków! To kokaina dla biedaków! – pokrzykiwał. Zarzekał się, że od palenia sisy można stracić kończyny. – Palisz przez sześć miesięcy i jesteś trup – oświadczył. Twierdził, że on sam nie tyka sisy, ale gdy przypadkiem wpadłem na niego następnego dnia, machnął ręką żebym za nim poszedł, po czym kucnął za samochodem i wypalił całą fajkę narkotyku. Był środek dnia.

Sisa stała się w Atenach czymś w rodzaju miejskiej legendy: wszyscy wiedzą, że istnieje, ale nikt nie wie dokładnie czym jest. Jedynymi, którzy naprawdę znają się na rzeczy, są narkomani, polujący na nich policjanci i dostarczający im towaru dilerzy. Reszta kraju jest zbyt zajęta ignorowaniem 58-procentowego bezrobocia wśród młodych, rosnącej w siłę radykalnej prawicy i lewicy, niewydolnego systemu prawnego, polityki doraźnej sprowadzającej się do wyprzedawania greckich wysp oraz żądań Unii Europejskiej w kwestii cięć oszczędnościowych, które mogą, ale nie muszą pomóc. W związku z tym temat sisy z rzadka pojawia się w greckich mediach.

– O narkotyku dowiedzieliśmy się z pracy opublikowanej w listopadzie przez Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób – opowiada Dani Vergou, szefowa działu zdrowie dziennika Efsyn. Wówczas docierały do niej tylko jakieś pogłoski na ten temat. – Co niepokojące, ani władze ani ministerstwo zdrowia nie skupiają się zbytnio na tej kwestii – dodaje.

Skarbnicą wiedzy o sisy jest ulica. Na ulicy Kapodistriou, czyli ulubionym miejscu spotkań ateńskich narkomanów, poznałem Kostasa, Stathisa i Panagiotisa. Wszyscy trzej są od dawna bezdomni i uzależnieni od sisy, którą nie raz próbowali odstawić, lecz bez większego powodzenia.

– Sisę można brać na trzy sposoby. Palić w fajce, wstrzykiwać albo wciągać. Jednak ci, co walą w żyłę, długo nie pożyją. Sisa rozwala wszystkie kluczowe organy od wewnątrz – wyjaśnił mi czterdziestoparoletni Stathis. Zapytałem go, czy znał kogoś, kto umarł od tego narkotyku.

– Znałem, i to wielu. Niektórym gniły wnętrzności… Od sisy dostaje się różnych chorób, może ci nawalić wątroba, serce, nerki… wszystko – odpowiedział. Zarówno on jak i jego towarzysze nie mieli złudzeń co do sisy. – Za pierwszym razem strasznie mnie skotłowało. Nie podobało mi się. Byłem cały sciśnieniowany i wcale się dobrze nie czułem – powiedział Panagiotis.

– To się rozpuszcza. Rozwala cały układ nerwowy. Robią się od tego rany, które się nie goją, nie zasklepiają. Na początku jest mała krostka, która zamiast maleć rośnie. Potem całą twarz ma się w dziurach – dodał Kostos.

– Na ulicy można spotkać 50- albo i 60-latków uzależnionych od sisy. Mężczyźni, kobiety, wszyscy to biorą. W całych Atenach, na wszystkich ulicach i placach, ludzie palą to całymi dniami i kombinują skąd skołować więcej. Nikt już nie pyta o heroinę, zioło czy piguły. To dlatego, że sisa jest tania. Moim zdaniem ten narkotyk zniszczy Grecję – powiedział ponuro Panagiotis.

Kostas, Stathis i Panagiotis zaprowadzili nas do Off Clubu, czyli ośrodka pomocy uzależnionym od sisy, gdzie dostaliśmy do ręki przypominające ziny komiksy ostrzegające przed niebezpieczeństwami związanymi z zażywaniem tego narkotyku. Ośrodek mieści się w pobliżu głównego placu w Exarchii, gdzie wśród mnóstwa kafejek i barów kręcą się członkowie gangów, nastolatki, imigranci i tzw. margines. Obok znajduje się ogromny budynek będący siedzibą Politechniki Ateńskiej – jednej z najbardziej prestiżowych greckich uczelni; to właśnie tam w 1973 roku wojsko wysłało czołgi na antyrządową demonstrację, co skończyło się 24 ofiarami. Policja raczej się tu nie zapuszcza; zamiast tego uzbrojeni w pistolety maszynowe gliniarze siedzą w sukach rozstawionych na obrzeżach placu i palą papierosy. Anarchiści, z którymi rozmawiałem, twierdzą, że to policja stoi za plagą sisy w ich dzielnicy.

W pobliskim barze spotkaliśmy dobrze znanego stróżom prawa młodego anarchistę, którego na użytek niniejszego tekstu będziemy nazywać Alcander. Podczas zamieszek w 2008 roku rzekomo robił w domu koktajle Mołotowa i rozdawał je wśród tłumu. Dwa lata temu Alcander zauważył zmianę w zachowaniu bezdomnych narkomanów; wówczas to kilku z nich spuściło mu łomot. Jego zdaniem za ich bezsensowną agresją stała sisa; mówił o niej jak o czymś demonicznym. – Uzależnionych od sisy łatwo poznać: nie znają żadnych granic, jak psychopaci. W ich oczach jest szaleństwo, mówią sami do siebie i są bardzo agresywni. Uważam, że sisa to najgorszy narkotyk na świecie – opowiadał.

Zapytałem go, czemu sądzi, że za rozprowadzaniem tego potencjalnie zabójczego narkotyku stoją policjanci. – Kiedyś kilku [narkomanów] podeszło do nas i powiedziało, że policja kazała im iść na Exarchię. Powiedzieli: „Nie możemy brać nigdzie indziej, wyrzucają nas z innych dzielnic i placów i każą iść na Exarchię” – odparł.

– Uważasz więc, że to decyzja polityczna? – zapytałem.

– Tak, ruch społeczny rośnie w siłę, więc władze chcą mieć pretekst, by móc tu wejść, oficjalnie po to, by ratować mieszkańców. Tak samo było 20 lat temu z heroiną – odpowiedział.

Greccy anarchiści zaczęli więc zwalczać plagę sisy poprzez skoordynowane ataki na dilerów i narkomanów, których chcą usunąć z dzielnicy. – Chcemy, by na głównym placu Exarchii mogły bawić się dzieci; nie chcemy żeby ktoś tu handlował narkotykami – powiedział Alcander. Wygląda jednak na to, że anarchiści nieprędko dopną swego. Uzależnionych od sisy pełno jest w całym mieście i prawdopodobnie również w całym kraju. Do tego w trakcie naszego pobytu w Atenach dilerzy sisy pojawili się zupełnie znikąd, sprzedali co mieli do sprzedania i równie szybko zniknęli.

Według Alcandera na Exarchii miało dochodzić do gwałtów na mieszkankach dzielnicy przez narkomanów. Mogła być to jednak plotka związana z rzekomym zwiększaniem popędu seksualnego przez narkotyk, co potwierdzają niektórzy narkomani. Konstantinos twierdził, że u niego zapalenie sisy z reguły kończy się dzikim, brutalnym seksem. Raczej nie były to przechwałki; wyglądał wręcz na niezadowolonego z tego faktu.

Jeszcze niedawno, bo w 2009 roku, trudno było spotkać bezdomnego na ulicach Aten. Według greckich aktywistów, od tamtej pory jednak ich liczba wzrosła o 25 procent, przez co dziś wycieczka po mieście przypomina spacer po slumsach. Doszło do tego, że w ramach tzw. Operacji Tetyda, policja wywozi bezdomnych sukami do położonego za miastem ośrodka dla imigrantów w Amigdalezie. Tetyda to mitologiczna matka Achillesa, a pochodzące od jej imienia greckie słowo thetiko znaczy pozytywny. Bezdomnym i pomagającym im ludziom kojarzy się ono raczej z faszyzmem.

– To bezsensowna polityka, spychająca ludzi z problemami na margines i zachęcająca ich do zachowań przestępczych – tłumaczy Poulopoulos. Bezdomni, z którymi rozmawialiśmy podczas naszego pobytu w Grecji, twierdzili, że co najmniej dwa razy dziennie policja przeprowadza łapanki bezdomnych i narkomanów w centrum Aten.

– Nie wiemy gdzie i po co ich zabierają. To tajemnica – opowiadała mi pewna pracownica opieki społecznej, gdy towarzyszyłem jej podczas wieczornego obchodu ulubionych miejscówek narkomanów. Choć nie mówiła tego wprost, jej słowa sugerowały, że policja po prostu czyści miasto z niepożądanych elementów.

Kilka dni później udaliśmy się na plac Kaningos, gdzie zbierają się prostytutki, narkomani i dilerzy (ostrzeżono nas, że ci ostatni często są uzbrojeni). W powietrzu czuć było napięcie; 20 umundurowanych policjantów dopiero co zwinęło z placu wszystkich bezdomnych i zapakowało ich do trzech dużych autobusów. Gdy dotarliśmy na miejsce, między uzależnionymi od sisy i heroiny narkomanami wciąż kręcili się tajniacy.

Wśród nich zauważyliśmy sierżanta, który wcześniej zatrzymał nas na komisariacie i skasował nagrany przez nas materiał. Schowaliśmy zatem kamery i podeszliśmy do jego kolegów po fachu. Ci skierowali nas do miejscowej komendy, na którą niechcący wniosłem wspomnianą wcześniej torebkę z działką sisy. Tam też poznałem szefa ateńskiego wydziału do walki z przestępczością narkotykową George’a Kastanisa. Jego zdaniem sisa przywędrowała do Grecji z Afryki i Azji. Choć wyraził zaniepokojenie jej rosnącą popularnością, stwierdził, że nie wierzy aby narkotyk ten zmieniał zażywających go w brutalnych psychopatów i gwałcicieli. Pasowało to do moich obserwacji – raptem kilku ze spotkanych przeze mnie narkomanów zachowywało się agresywnie. Gdy zapytałem Kastanisa o Operację Tetyda, powiedział, że była to pojedyncza akcja.

– Dziś rano widziałem jednak coś, co do złudzenia przypominało łapankę – zauważyłem.

– To zupełnie coś innego – odrzekł mój rozmówca, wyjaśniając, że zatrzymani w ten sposób ludzie zabierani są na komisariaty, gdzie po sprawdzeniu, czy nie są poszukiwani w związku z jakimś przestępstwem, są puszczani wolno. Na ogół trwa to jakieś półtorej godziny. Gdy zapytałem go, czy jego zdaniem akcje w stylu Operacji Tetyda przynoszą jakiś skutek, spojrzał na mnie jakbym poruszył niewygodny temat i odparł: – Jestem tylko policjantem i wykonuję rozkazy.

Następnego dnia, jeszcze przed wylotem, znów wpadliśmy na Konstantinosa i zabraliśmy go do piekarni, żeby kupić mu coś do jedzenia. Gdy staliśmy w słońcu jedząc małe kulki z ciasta pokryte miodem, nasz towarzysz próbował coś nam opowiedzieć łamanym angielskim. By ułatwić nam zrozumienie swojego wywodu przeciągał palcem po szyi, jednak nie byłem w stanie dojść o co mu chodziło. Był miłym gościem, synem prostytutki od małego wyrastającym wśród narkotyków, którego poziom życia spadł drastycznie kiedy w Grecji nastał kryzys. Daliśmy mu odbitki zdjęć, o które prosił wcześniej; pożegnał nas z uśmiechem, mówiąc, że nas kocha.

Gdy zostaliśmy sami, mój tłumacz wyjaśnił mi, o co chodziło Konstantinosowi: – Mówił, że was kocha, ale gdybyście wtedy pod światłami zagadali do niego po angielsku, namówił by swoich dilerów, by was zabili dla waszych kamer.

Oceń treść:

Average: 9 (1 vote)

Komentarze

Anonim (niezweryfikowany)

Metaamfetamina... pfff... widać profesjonalizm i potężną wiedzę jak na dłoni...

Anonim (niezweryfikowany)

nie rozumiem drugs and alcohol? przeciez to to samo alkohol jest narkotykiem

Zajawki z NeuroGroove
  • LSD-25

jestem teraz z moim chlopakiem. Troche sie juz uspokoilam. Co prawda nic nie pisalam, ale on zakreslil kilka slow. Nie wiem, czy wypada, ale postanowilam sie z wami tym podzielic. W pelni sie zgadzam z tym, co napisal. Zreszta, przeczytajcie sami: niedziela, 30 sierpnia 1998, 21:37. Jak pisal Tokien: "Niebezpieczne sa narzedzia wiedzy glebszej, niz ta ktora sami posiadamy." Właśnie odbyłem pierwszą psychodeliczną podróż. Nie wiem co o niej pisać. To że była wspaniała, to fakt, który nie sposób jest opisać. Coś tak niezwykłego, fantastycznego. Oszustwo. Wszystko oszustwo.

  • Grzyby halucynogenne

  • Muchomor czerwony


Poniższy rysunek i tekst został stworzony pod wpływem muchomora czerwonego.



  • 4-HO-MET
  • Odrzucone TR
  • Przeżycie mistyczne

urodziny kolegi, przyjemne miejsce, las, jezioro

 

randomness