Dzień dziecka na trawie

Pewnego ranka rodzice przywitali mnie testem na obecność THC w moczu.

louis

Kategorie

Źródło

Gazeta.pl

Odsłony

1166

Pewnego ranka rodzice przywitali mnie testem na obecność THC w moczu

Natasza, 15 lat

Karo podjęła spontaniczną decyzję o organizacji imprezy. Ma być mnóstwo osób.

Wróciłam do domu późno, jak zwykle. Przebrałam się, coś zjadłam, a potem pokłóciłam się z rodzicami - wyraźnie nie było im na rękę moje wyjście.

Po drodze do Karo zaopatrzam się w trzy piwa - nie ma sensu pić więcej, skoro mam limit. Siedzę w kuchni na podłodze, sączę piwo, rozmawiam z ludźmi i przegryzam wciąż słowa, które padły w trakcie kłótni.

Ktoś przynosi marihuanę. Dziś chętnie, ale mało. Normalnie jestem raczej anty. Zaciągam się dwa, góra trzy razy. Znam już swoje możliwości. Patrzę na zegarek - jeśli wyjdę stąd za 10 minut, zdążę złapać ostatni autobus. Żegnam się ze wszystkimi i nikt mnie nie zatrzymuje.

Po drodze piszę SMS-y do przyjaciółki, inaczej zasnę. Wydaje mi się, że jestem na innej planecie, w jakimś lepszym świecie. Wchodzę do domu. Znów nikt się nie orientuje, że coś jest nie tak. Ja milczę.

Mieszkam we Wrocławiu i uczę się w LO. Równolegle chodzę do szkoły muzycznej. Mieszkam na osiedlu domków jednorodzinnych z mamą, tatą, starszym bratem i jego rodziną.

Karolina, 16 lat

Tyle mówi się o narkomanii, a ja narkomana widziałam tylko w telewizji. Nie powiem, żeby mnie to martwiło. Zastanawiam się, czy to nie jest zbyt rozdmuchany temat. Skoro problem jest tak olbrzymi, jak przedstawiają go media, to jakim cudem nigdy nie zetknęłam się z nim osobiście? Nikt z moich znajomych nie brał, nie bierze i nie zna ludzi uzależnionych, ale wystarczy włączyć telewizor, radio czy otworzyć gazetę, a człowiek odnosi wrażenie, że szkoła to wylęgarnia ćpunów, a w każdej bramie stoi diler.

Narkomanią straszy się nie nas, ale naszych rodziców. Gdy wychodzę gdzieś ze znajomymi, to chociaż starsi nic nie mówią (bo wiedzą, że mają mądrą i rozsądną córkę), to wiem, że boją się o mnie. Naoglądają się nieodpowiednich programów, naczytają nieodpowiednich artykułów i wydaje im się, że za każdym rogiem ktoś będzie mnie zmuszał do zakupu prochów, a każdy nowo poznany człowiek nosi w kieszeni strzykawkę z działką.

Mieszkam w Piasecznie. Chodzę tam do liceum. Kontakty z rodzicami mam ogólnie dobre, chociaż często się z nimi kłócę, podobnie z młodszą siostrą. Z mojego kieszonkowego po wyjściu do kina i do McDonalda nie zostaje prawie nic.

Grześ, 16 lat

Pewnego ranka, po powrocie z imprezy, rodzice przywitali mnie nie słowami "dzień dobry", lecz testem na obecność THC w moczu. Wzięli mnie z zaskoczenia, więc wynik wyszedł dodatni. Ciężko, żeby było inaczej - lubię od czasu do czasu zapalić sobie jointa.

Posypały się konsekwencje: zakaz wyjść, cięcia budżetowe i inne takie głupoty. No i spotkania z psychologiem. Cóż, OK. Nie rozumiem tylko: czemu? Czy marihuana to heroina? Bardzo ciężko byłoby ją przedawkować, nie uzależnia też fizycznie. Substancje smoliste? Nie palę papierosów, więc bilans wychodzi mi na średnią. Nie jaram, żeby oderwać się od problemów. Nie wciągnę się też w twarde narkotyki. Poza tym czy moi rodzice, którzy nieraz opowiadali mi o tym, jak to byli hipisami, nie palili trawy? Czy może palili, ale teraz z hipisów stali się zwykłymi hipokrytami? Uczę się dobrze, nie piję, nie stwarzam żadnych problemów, jestem spokojny. I nie wolno mi się nawet raz na jakiś czas wyluzować przy joincie? Chrzanię taki system.

Chodzę do pierwszej klasy LO w Warszawie. Dużo czytam, uprawiam sport, gram na gitarze. Na sytuację materialną nie narzekam, z rodzicami nie mam większych problemów.

Dagmara, 16 lat

To był sam początek wakacji. Bawiłam się na imprezie w klubie. Ja i kilka osób, z których większości nie znałam, poszliśmy do sklepu. Nagle ktoś zarządził, że zatrzymujemy się w bramie. Koleś, którego pierwszy raz widziałam, poczęstował mnie jointem. Po chwili wbrew swoim zasadom paliłam coś, o czym nie miałam bladego pojęcia, skąd się wzięło. Nie jestem specjalistką w tej dziedzinie, ale nie miałam problemu z wyczuciem, że to, co palę, nie jest czystą pachnącą trawką tylko obrzydliwym cuchnącym skunem.

Oczywiście od razu odczułam konsekwencje palenia z osobami, których nie znam. Ktoś, kto nie palił, zaczął się wydzierać na cały głos, nie zważając na to, że może w ten sposób wrobić kogoś, kto się zjarał. Ogarnęła mnie panika. Byłam w miejscu, które doskonale znam, a nie miałam pojęcia, jak dojść do metra. Na szczęście ktoś mi to wyjaśnił. Miałam wrażenie, że znajduję się w ciemnym lesie, że wystarczy jeden krok nie w tę stronę i już nigdy nie wydostanę się z gąszczu uliczek. Wreszcie udało się. Mało się nie zesrałam na widok panów policjantów, którzy stali w metrze i nie mieli żadnego powodu, żeby się mnie czepiać. Wiadomo - nie znasz dnia ani godziny.

Chodzę do I klasy społecznego LO. Mieszkam z mamą, która jest psychologiem, i niepełnosprawną siostrą. Mój tata jest doradcą finansowym, ale nie mieszka z nami. Atmosfera w domu jest bardzo dobra. Lubię czytać poezję i chodzić do kina.

Tomek, 17 lat

Mnie i mojego brata ogarnęła siłowniomania. Mamy bzika na tym punkcie. Zdrowe jedzonko, plan treningowy zaczerpnięty z jednej z internetowych stron zaprząta lwią część naszego dnia.

Zaczęliśmy trenować w prywatnej siłowni jednego z kumpli. Korzystają z niej również inni jego znajomi o wyglądzie wręcz monstrualnym, przy najszczerszych chęciach niemożliwym do wypracowania bez tak zwanych dopalaczy. Nie obyło się bez propozycji przykoksowania. Odmówiliśmy bez chwili zastanowienia. Niestety, na jednej propozycji się nie skończyło. Pod moją nieobecność o dwa lata młodszy brat, zafascynowany ich wyglądem, wpadł i przykoksował. Domyśliłem się, że coś jest nie tak, po tym jak zasłabł w szkole. Okazało się, że przez sterydy (popularnego "mietka") ma arytmię serca.

Chodzę do maturalnej klasy LO w Koniecpolu. Od jakichś dwóch lat marzę, aby zostać dziennikarzem. Sytuacja finansowa mojej rodziny jest przeciętna, mama jest nauczycielem geografii, tata pracownikiem budowlanym.

Teksty zredagowali Zuzanna, lat 16, Krzysztof, lat 16. Rysunki: Kaja Mikoszewska

Oceń treść:

Average: 9.7 (3 votes)
Zajawki z NeuroGroove
  • LSD-25
  • Pierwszy raz

Podjarka niesamowita, fascynacja, zaciesz, wysokie oczekiwania, pycha, zuchwałe podejście typu "Należy mi się to i to..." Czyli ogółem mocno przesadzona ambicja, za którą los potrafi ukarać.

ELESDI- Wreszcie Cię mam. Mam i zamierzam skonsumować. Po całych latach (właściwie to niecałym roku, bo o mocy kwaska się dowiedziałem niedawno stosunkowo) poszukiwań, po wielu staraniach, przez ciężar pracy i przez milion poświęceń... KWAS! Mam go. Wpadł mi w ręce.

A tak serio to znalazłem go w rynsztoku przypadkiem.

  • MDMA
  • Pierwszy raz

nastawienie bardzo pozytywne, ema brana przed szkola(2 liceum) z kolega bez wiekszych przygotwan.

Spotykamy sie z kolega w umowionym miejscu o godzinie 9.00 podekscytowani na mysl o tym co zaraz bedzie sie dzialo. Po chwili namyslu decydujemy sie zajebac stuffik w galerii handlowej-malo ludzi o tak wczesnej godzinie+jest gdzie posiedziec, a na dworze zbyt zimno na takie tripowanie. Jestesmy w posiadaniu 2 kapsulek z krysztalem w srodku,200mg w kazdej. Dopowiem jeszcze ze moj kolega-nazwijmy go R-juz kiedys siedzial w temacie stymulantow jednak nic nie bral od 4 miesiecy. Az do teraz.

T+0

  • Metoksetamina
  • Odrzucone TR
  • Pozytywne przeżycie

 

Po powrocie ze sklepu odmierzyliśmy trzy równe dawki i o 7:58 wsypaliśmy pod język. Proszek szybko się rozpuszcza. Ma gorzkawy, znośny smak.

8:05 Siedziałem na łóżku w jednej pozycji z oczekiwaniem na efekty. Język zaczął sztywnieć jak po znieczuleniu dentystycznym. Po chwili miałem pełne usta śliny.

  • Dimenhydrynat
  • Pozytywne przeżycie

Nastawienie pozytywne. Dobra atmosfera.

Jest piątek po południu. Odebrałam swojego przyjaciela z dworca PKP, gdzie wyruszyliśmy w podróż do pobliskiej apteki w centrum miasta. Kumpel zrobił już zakupy we własnym mieście, tak więc pozostało nam kupno 750mg dimenhydrynatu dla mnie. Z łatwością dostaliśmy dużą i małą paczkę Aviomarinu- razem 15 tabletek. <idziemy w stronę parku>. Zapalamy papierosy. Czas nakarmić demona. Piętnaście tabsów na raz do buzi <zapijamy colą>.

- 'Nareszcie nam się udało! Czuję ulgę, kiedy mam świadomość, że teraz tylko czekamy na działanie substancji.'