To pierwszy taki przypadek, aby osobie zatrzymanej za posiadanie niewielkiej ilości miękkich narkotyków, dawano możliwość bronienia się w ten sposób. Jak się dowiedzieliśmy, badanie lufki niczemu nie służy, jeżeli w paleniu uczestniczyło kilka osób (przy paleniu marihuany w lufce zazwyczaj tak jest). - Ślady DNA się wtedy mieszają i stuprocentowe stwierdzenie, że na lufce znajduje się ślad konkretnej osoby, jest bardzo trudne, jeśli nie niemożliwe - mówi pragnący zachować anonimowość ekspert.
Nieudane badania będą mogły jednak zostać wykorzystane przez obronę jako dowód, że syn prokuratora jest niewinny. Uprawdopodobnią jego zeznania, że lufka i znaleziony przy nim narkotyk zostały mu podrzucone.
To kolejne odbiegające od normy działania prokuratury w sprawie, która zaczęła się w nocy z piątku na sobotę (opisaliśmy je wczoraj). Patrol policji zainteresował się wtedy grupą młodych ludzi pod klubem Enzym w Sopocie. Podejrzewali ich o palenie marihuany. W czasie kontroli znaleziono przy nich lufkę i niewielkie ilości narkotyków. Jeden z mężczyzn podczas zatrzymania stawiał opór. Po kilku godzinach okazało się, że jest to syn Ryszarda Paszkiewicza. Wtedy całe zdarzenie zaczęto traktować w specjalny sposób: na miejscu pojawił się prokurator, który przez wiele godzin przesłuchiwał... policjanta. W rezultacie ten wycofał się z zarzutu "czynnej napaści na funkcjonariusza". Wydano też pisemny zakaz informowania o tej sprawie. Intensywnie zaczęto szukać potwierdzenia wersji, jakiej bronił zatrzymany("zostałem pobity przez policję, lufka i narkotyki nie są moje, zostały mi podrzucone"). Obdukcja chłopaka, jaką natychmiast przeprowadzono, nie wykazała jednak żadnych obrażeń. Wtedy zarządzono badanie śladów DNA z lufki.
- To teraz wszyscy zatrzymani będą mieli takie prawa? To jakieś szaleństwo - komentowali to wczoraj policjanci. - Ciekawe, skąd weźmiemy na to pieniądze? Przecież to będzie kosztować majątek.
- Powtarzam jeszcze raz. Nasze postępowanie było właściwe. Teraz sprawa zostanie przekazana poza obszar działania naszej prokuratury - mówi Konrad Kornatowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. - Poza tym proszę się nie śpieszyć z orzekaniem o winie tego chłopaka. Wcale nie jest jeszcze pewne, że to był narkotyk. Na to jeszcze nie ma dowodu w postaci opinii biegłego.
- Nie ma dowodu? - zdziwił się policjant, z którym wczoraj rozmawialiśmy (chce zachować anonimowość). - Znaleziona substancja została sprawdzona w testerze, który potwierdził, że to narkotyk. Teraz okazuje się, że te testery też nie są wystarczającym dowodem? To jak my mamy pracować?
Komentarze