Drugie życie dopalaczy

Sklepów z "towarami kolekcjonerskimi nie do spożycia" ubyło, jednak sprzedaż w internecie kręci się jak dawniej.

Tagi

Źródło

kiosk.onet.pl

Odsłony

7834

Sklepów z "towarami kolekcjonerskimi nie do spożycia" ubyło, jednak sprzedaż w internecie kręci się jak dawniej.

Mija dziewięć miesięcy, trzy tygodnie i pięć dni, odkąd premier Donald Tusk wypowiedział twardą wojnę dopalaczom. Ale handlarzy "piekłem uzależnienia" na kolana nie rzucił. Kolorowych sklepów z asortymentem "towarów kolekcjonerskich nie do spożycia" co prawda ubyło, jednak interes kwitnie, tylko inaczej. W internecie dokonało się przegrupowanie. Jest więcej witryn w języku polskim zarejestrowanych poza granicami kraju, ale nie gdzieś w rajach podatkowych, tylko np. w Czechach. Stamtąd działa się legalnie albo za pośrednictwem poczty. Handel też przeniósł się na obszar, na którym namierzyć i kontrolować wroga jest znacznie trudniej. Na ulice.

Strzeż się tych miejsc

– W mieście pojawiło się więcej handlarzy tym towarem – mówi Michał. Z młodzieżą pożegnał się już dawno. Ma 30 lat, własną firmę i lubi dobrze się zabawić w weekendy. Najbardziej lubi marihuanę, której w sklepach nigdy nie było, dlatego korzystał z usług dilerów. – Nie wiem, czy wcześniej to sprzedawali. Nigdy nie proponowali, a teraz to robią. Michał spróbował mefedronu, substancji od ubiegłego roku wpisanej do rejestru środków zakazanych ze względu na jej silny, psychoaktywny charakter. Kiedyś znana jako miau-miau albo nawóz do roślin, dzisiaj trafia do starych i nowych klientów jako mef lub mefka. Tę nazwę stworzyli dilerzy na potrzeby napiętnowanego rynku, bo jeszcze do niedawna dopalaczami się nie zajmowali i nie wiedzieli, jak się o nich mówi, a tak każdy zainteresowany prędzej czy później ich znajdzie. Po kilku kontaktach z mefką Michał sobie odpuścił, bo towary trafiały się różne. Za każdym razem działały inaczej, inaczej smakowały, inny był ból głowy. Mefedron był kiedyś komponentem dopalaczy, dzisiaj na czarnym rynku sprzedawany jest w postaci czystej, tylko z różnych źródeł pochodzenia, stąd jego odmienne działanie. Michał smartshopów z dopalaczami nigdy nie odwiedził. Nowe narkotyki nie mają nazwy, formy, terminu ważności. Obok (u)znanych przez konsumentów środków od czasu do czasu wpadają w ręce użytkowników substancje, o których wiadomo tylko tyle, ile usłyszy się od sprzedawcy. Ci najczęściej jednak sami wiedzą niewiele. Zależy im na szybkiej i bezproblemowej sprzedaży, więc reklamują.

Mocne uderzenie

To była akcja nieporównywalna z jakąkolwiek inną. I w Europie, i na świecie. Premier Tusk uderzył w rynek dopalaczy mechanicznie, zamiast tworzyć skomplikowane i niejasne przepisy, które właśnie z tego powodu można obejść. Lub zlekceważyć.

Założenie, że walka ze zjawiskiem odurzających syntetyków oparta na skrupulatnym rozliczaniu się z literą prawa jest mało efektywna, miały potwierdzać nagłaśniane w mediach przypadki zgonów. Dziś już wiadomo, że związków między dopalaczami a zgonem młodych ludzi nie udowodniono, innymi słowy, że nie postawiono nikomu zarzutów spowodowania śmierci. Być może dlatego jeszcze nie uchwalono nowych, rewolucyjnych w zamiarze przepisów, które handel dopalaczami miały w całości wyeliminować. Nadal szkodliwe substancje w formie, której prawo nie zakazuje, są legalne, choć rynek został poważnie rozregulowany, a dostęp już nie jest taki oczywisty.

– Badamy tylko to, co zostanie do nas nadesłane przez organy procesowe i śledcze – mówi insp. Marek Betlejewski, kierownik Zakładu Fizykochemii Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji. – W tej chwili dopalacze stanowią w naszym zakładzie niewielki procent wszystkich spraw. Sytuację kontrolujemy m.in. dzięki informacjom z Europejskiego Centrum Monitorowania Narkotyków. Od nich dowiadujemy się o nowych substancjach, które cały czas trafiają do policyjnego laboratorium.

 

Skomplikowaną sytuację nieznanych i nowych używek potwierdziła również konferencja "Kampania w Sprawie Narkotyków. Nowe Narkotyki Syntetyczne", zorganizowana 7 lipca w Warszawie, w ramach programu działań Polski podczas jej prezydencji w UE. W debacie udział wzięli najważniejsi urzędnicy Unii odpowiedzialni za problem narkotyków i goście ze świata kultury, w której potknąć się na narkotykach bardzo łatwo. Krzysztof Jaryczewski, legendarny muzyk Oddziału Zamkniętego i artystyczny talent po przejściach, był jednym z nich: – Zakazywanie czegokolwiek, nawet dopalaczy, które są o tyle bardziej niebezpieczne od narkotyków, że nie wiadomo, z czym mamy do czynienia, nie prowadzi do niczego dobrego.

Na co nam to?

Statystyki podpowiadały, że dopalacze trafiały głównie do gimnazjalistów i licealistów, a pomijały starszych, którzy swój rozum powinni już mieć. Również najnowsza akcja Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii, "Na co mi to", skierowana jest do młodzieży, tym razem jednak z przekazem, że nakręconym można być inaczej, bez używania narkotyków. Że wystarczy uruchomić tylko swoją pasję. Zapobiegawcza edukacja zamiast profilaktyki post factum. Powstała platforma wymiany informacji, czym się zająć, żeby zastąpić pokusę brania. Najczęściej zdarzają się wpisy o górskiej turystyce, hobbistycznym fotografowaniu, inspiracjach modą i biżuterią, o wspinaczce skałkowej, o sztukach walki. Z reguły o tym, co było już wcześniej, ale od narkotyków wielu młodych nie odciągnęło.

Akcję jednak uzasadniają napływające z rynku dane. Według najnowszego raportu Komisji Europejskiej w 2008 r. wykryto trzy, w 2009 r. 23 nieznane substancje o działaniu odurzającym. Rok później już 41. Nie można informować efektywnie o negatywnych skutkach nowych narkotyków, jeśli nie można ich szybko zdefiniować. Jak działają, dlaczego szkodzą, do czego mogą doprowadzić? Na miejsce jednej zakazanej substancji pojawia się kilka nowych. – Część z nich, które nazywamy nowymi, ma podobne działanie do tych, które zostały już ustawowo zdelegalizowane, ale to nie są znane nam dopalacze – mówi Michał Kidawa z Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii (System Wczesnego Ostrzegania o Nowych Narkotykach). I tłumaczy, w jaki sposób podobieństwo działania może być kryterium wycofania konkretnego produktu z rynku. Główny Inspektorat Sanitarny zabrania jego sprzedaży pod pretekstem wydania oceny jego szkodliwości. Ma na to 18 miesięcy. Zamknięcie sklepów z dopalaczami spowodowało, że nowe narkotyki, z jednej strony, szybko nie trafiają do Polski, ale z drugiej, trudniej je wykryć, ponieważ od razu znajdują ujście do szarej strefy – zamkniętego środowiska dilerów i ich klientów – gdzie przez jakiś czas mają swobodę obrotu i niewiele o nich wiadomo.

– Kiedy zjawisko jest ukryte, to sito naszej selekcji danych o nowych środkach ma jakby większe oczka – tłumaczy Kidawa. Źródłem informacji są wówczas akcje policji lub GIS. Jak ta z ubiegłego roku. Zamknięcie prawie 1400 smartshopów i przebadanie ich asortymentu do tej pory było najpoważniejszą dawką informacji o dopalaczach. Doświadczenie wskazuje też, że ograniczanie rynku dopalaczy powoduje wzrost zainteresowania tradycyjnymi narkotykami.

Najdłuższa wojna

nowoczesnej Europy? 4 marca tego roku parlament po raz kolejny znowelizował ustawę o przeciwdziałaniu narkomanii i wprowadził na listę zabronionych środków i substancji chemicznych następne pozycje, m.in. pochodne aktynonu: metylon i butylon. Działają psychoaktywnie i pobudzają ośrodkowy układ nerwowy, powodując stany lękowe i napady depresji. To trzecia w tej kadencji Sejmu nowela tej ustawy. Kilkustopniowa procedura za każdym razem przebiega sprawnie przy poparciu zdecydowanej większości posłów: 416 za, jeden głos przeciw. Ocenę musi wydać jeszcze GIS.

Sytuacja z nowymi narkotykami zdaje się potwierdzać, że najtrafniejsza do tej pory definicja dopalaczy to taka, która opisuje problem nie pod kątem psychosomatycznego działania tych substancji, lecz możliwości dokonania zmian w ich składzie chemicznym lub wprowadzania nieznanych związków po to, żeby umykać ścigającemu je prawu. Walka z dopalaczami jest jednym z filarów polskiej prezydencji. Zostało jeszcze pięć miesięcy.

Oceń treść:

Average: 9 (1 vote)

Komentarze

Anonim (niezweryfikowany)

"pochodne aktynonu"

Anonim (niezweryfikowany)

"(...) metylon i butylon. Działają psychoaktywnie i pobudzają ośrodkowy układ nerwowy, powodując stany lękowe i napady depresji."

 

no tak, ludzie to brali, żeby spowodować u siebie stany lękowe i depresję...

no ale to jest onet...

Anonim (niezweryfikowany)

Skoro interes kręci sie jak dawniej, gdzie podziały się wiadomości o przegrzanych konsumentach?

Zajawki z NeuroGroove
  • LSD-25

Nie wiadomo jak długo jeszcze byśmy tam stali gdyby nie pan Kowalski. Przejeżdżał obok i zainteresował się nami. W końcu nic dziwnego , grupka młodych ludzi stojących obok zamkniętej centrali nasiennej. Hmm, pewnie nieźle był zdziwiony gdy do nas podjechał. Było nas pięcioro. Ja, trzech moich kumpli (dwóch Michałów i Paweł) i Agniecha. Agniecha nie jest dziewczyną żadnego z nas. Jest naszą najlepszą przyjacółką, jaką ktokolwiek mógł sobie tylko wyobrazić. W każdym bądź razie stoimy tam zajarani , a ja z Michem (tym młodszym) wzięliśmy jeszcze po całej kracie "shake your body".

  • Marihuana

Pewnego pieknego wieczoru w ostatni dzien szkoly zaraz przed feriami

(godzina okolo 16, bylo ciemno) z kolegami postanowilismy troche

poswietowac. Troche sie balem bo bylem ostatnio mocno chory, antybiotyk

skonczylem brac 3 dni przed (nie pamietam co to bylo) i slyszalem ze

mieszanka antybiotyk + alkohol (najczesciej ) = nie wydolnosc serca,

lub tez brak przytomnosci.


Mimo to poszlismy w nasze ulubione miejsce, opuszczony dom dzialkowy ,

  • LSD-25
  • Pozytywne przeżycie

Środek wakacji, bezchmurne niebo, plaża

Would it get some wind for the sailboat. And it could get for it is.
It could get the railroad for these workers. And it could be were it is.
It could Franky it could be Franky it could be very fresh and clean
It could be a balloon.
All these are the days my friends and these are the days my friends.


Christopher Knowles - kolanko 1 z opery "Einstein on The Beach” Philipa Glassa

  • LSD-25
  • Pierwszy raz
  • Tytoń

Cały dzień w pozytywnym nastroju, przed zażyciem swoisty ''lęk przed nieznanym'', dreszczyk emocji. Generalnie nie oczekiwałem zbyt wiele, ale ostatecznie bardzo pozytywnie się zaskoczyłem. Towarzystwo w trakcie tripu, to dwóch dobrych znajomych zażywających razem ze mną, oraz jeden zaufany kolega ''z zewnątrz'' który był w 100% trzeźwy. Miejsca w których przebywałem były mi od wielu lat znane, to rodzinne miasto w którym dorastałem i tereny które znam jak własną kieszeń.

Słowem wstępu zaznaczę, iż raport ten został przekopiowany z mojego posta na hyperealu, na życzenie użytkownika ''Trydzyk''(Pozdrawiam, dzięki za docenienie) Wstawiam go tutaj, ja jestem jego osobistym autorem...Więc nie ma mowy o plagiacie :D