Kwestia odpłatności za leczenie smakoszy tzw. dopalaczy

Abstrahując od obowiązującego w Polsce ustawodawstwa jeżeli chodzi o profilaktykę i leczenie uzależnień jak również ratownictwa medycznego. Należy zadać pytanie o skutki finansowe leczenia smakoszy tzw. dopalaczy przez publiczną służbę zdrowia.

pokolenie Ł.K.

Kategorie

Źródło

Obserwator Polityczny
KRAKAUER

Komentarz [H]yperreala: 
Głos nie tyle ciekawy, co znamienny: "leczenie alkoholików nie budzi żadnych znaków zapytania"... uważacie?

Odsłony

541

Abstrahując od obowiązującego w Polsce ustawodawstwa jeżeli chodzi o profilaktykę i leczenie uzależnień jak również ratownictwa medycznego. Należy zadać pytanie o skutki finansowe leczenia smakoszy tzw. dopalaczy przez publiczną służbę zdrowia.

Abstrahując od obowiązującego w Polsce ustawodawstwa jeżeli chodzi o profilaktykę i leczenie uzależnień jak również ratownictwa medycznego. Należy zadać pytanie o skutki finansowe leczenia smakoszy tzw. dopalaczy przez publiczną służbę zdrowia.

Nie da się bowiem nawet zdefiniować stopnia naiwności lub głupoty ludzi, którzy z własnej i nieprzymuszonej woli sięgnęli po tzw. dopalacze. Jednakże oni przeważnie – jeżeli zdążą, to lądują w publicznych szpitalach, gdzie ich leczenie wywołuje istotne skutki finansowe. Warto zwrócić uwagę, że w dominującej większości te osoby wzięły nieznaną substancję na własne życzenie, z własnej woli, przyczyniając się do stanu zatrucia swojego organizmu. Następnie w konsekwencji wydarzeń, przerzucają koszty swojego ratowania (co nie budzi kontrowersji) i leczenia – co właśnie je budzi na społeczeństwo.

Warto pamiętać, że budżet publicznego ubezpieczyciela nie jest z gumy. Leczenie osoby, która zatruła się np. bakterią w przeterminowanym serku lub innym produkcie żywnościowym, czy też za bardzo nawdychała się oparów rozpuszczalnika w pracy to logiczne i uzasadnione potrzebami społecznymi okoliczności. Podobnie leczenie alkoholików nie budzi żadnych znaków zapytania, albowiem choroba alkoholowa jest znana, rozpoznana i jej konsekwencje, pod względem jej leczenia mamy jako kraj znaczne osiągnięcia. Jednakże w jaki sposób uzasadnić leczenie osób zażywających substancje nielegalne jak narkotyki i osób zażywających substancje nie przeznaczone do spożycia, jak również substancje o nieznanym działaniu?

Przecież leczenie tych ludzi to równolegle ograniczenie lub pozbawienie szans na leczenie innych pacjentów, którzy nie sprowadzili sami na siebie choroby, czy też sami sobie nie spowodowali złego stanu zdrowia. Smakosze tzw. dopalaczy nie mogą ukrywać się za niewiedzą, ponieważ od co najmniej pięciu lat w tym kraju wiadomo, że tego typu substancje, kwalifikowane obecnie tak jak narkotyki, są szkodliwe, a przez skomplikowanie swojego składu chemicznego po prostu nie wiadomo jak leczyć ich skutki. Każdy, zwłaszcza młodzież szkolna i studencka może z łatwością się o potencjalnej szkodliwości tego typu substancji dowiedzieć.

Co więcej, od kilku dni media w całym kraju po prostu są pełne informacji o tych nieszczęśnikach ze Śląska, premier kraju zapewnia nas, że prowadzone są działania, wojewodowie spinają swoje służby, Policja robi co może, nie ma żartów. Każdy chyba wie, że tzw. dopalacze stanowią zagrożenie i około 200 osób na Śląsku jest w szpitalach. Pomimo tego, nowe – kolejne osoby zgłaszają się z objawami zatrucia i prośbą o pomoc. Czy ktoś to potrafi w jakikolwiek racjonalny sposób wytłumaczyć, co się dzieje z naszym społeczeństwem? Wiadomo, że zawsze jest jakiś ułamek ludzi nieracjonalnych, ale przecież denaturatu się w społeczeństwie nie spożywa? Dlaczego więc spożywa się truciznę grożącą życiu jaką są w przeważającej większości tzw. dopalacze? Gdzie popełniono błąd w systemie?

Wracając do problemu głównego – jeżeli więc wiemy, że pomoc medyczna nie jest w naszym kraju za darmo, to należy rozstrzygnąć problem, kto ma płacić za leczenie tych ludzi? Jeżeli tzw. dopalacz spowoduje uszkodzenie układu nerwowego, czy też np. wzroku, to kto będzie ponosił finansowe konsekwencje tego zdarzenia? Wiadomo, że klient ma prawo pozwać producenta leku za jego niepożądane działanie. Co jednak z tzw. dopalaczami? W jaki sposób spowodować, żeby będące w legalnym obrocie substancje – zawierały w swojej cenie, jeżeli już są sprzedawane także kwotę ubezpieczenia z tytułu ryzyka? Może to jest droga do eliminacji tzw. dopalaczy z rynku?

Obecny model w którym koszty czyjej głupoty są przenoszone na system, a tym samym na barki biednego społeczeństwa się nie sprawdza i nie może być kontynuowany. Smakosz tzw. dopalaczy lub innych substancji nielegalnych, jak np. narkotyki, musi mieć świadomość, że jeżeli jego leczenie (ponownie przypominamy – nie ratowanie, ale leczenie) będzie prowadzone w placówkach publicznej służby zdrowia, to dostanie za nie rachunek. Jeżeli nie będzie w stanie go zapłacić, to przyjdzie do niego komornik itd. Chyba nie ma innego sposobu, przy czym należy pamiętać o odróżnieniu ratowania życia, które zawsze jest dla każdego, żeby ludzie nie bali się przychodzić do szpitali. Ratowanie życia w takich przypadkach powinno być sponsorowane przez państwo, tak żeby każdy kto będzie miał kontakt z trucizną, wiedział że czeka na niego pomoc. Natomiast leczenie to już inna kwestia, za to się płaci i płacić trzeba z własnej kieszeni, bo niby dlaczego społeczeństwo ma płacić za cudzą głupotę?

Oceń treść:

Average: 1 (1 vote)

Komentarze

ElliotPL (niezweryfikowany)

<p>Należałoby zacząć od głównego problemu czyli... publicznej służby zdrowia. Tak, bo to ona zoobowiązała się leczyć wszystkich jak leci. Płacąc ubezpieczenie zdrowotne prywatnie masz umowę, masz jak krowie na rowie wymienione w jakich przypadkach będą cię leczyć. I w takiej umowie może być zaznaczone, że w stanach celowego i umyślanego narażania własnego życia i zdrowia nie będą cię leczyć. Z NFZ nie masz nawet umowy - zabierają składki przymusem.&nbsp;</p><p>Abstrachując od tego, że służba zdrowia jest od ratowania życia, PONAD WSZELKĄ CENĘ. A już na pewno ponad cenę składki oburzającego się pana Kowalskiego.</p><p>Na przykład: "Niedoszły samobójca również działał celowo raniąc i kalecząc się więc dlaczego z moich składek mamy leczyć kogoś, kto z własnej i nieprzymuszonej woli sięgnął po nóż/linę/stanął na moście". Widzisz? To tak nie działa. Tutaj wartością jest życie - tu nie ma miejsca na logiczną kalkulację.</p><p>Ale jeśli kazać płacić tym po dopalaczach to kazać również płacić tym: po alkoholu. W sumie niektórzy winni spowodowania wypadku samochodowego też powinni za siebie płacić - w końcu np. świadomie nie stosowali się do przepisów.</p><p>&nbsp;</p><p>Po prostu temat rzeka. Ale życzę wszystkim zdrowia ;)&nbsp;</p>
Zajawki z NeuroGroove
  • Dekstrometorfan

Data intoksykacji: 29.07.2003


Substancja: bromowodorek dekstrometorfanu (DXM Hbr w postaci kapsulek Tussidex)


Dawka: 480 mg (15 kapsulek Tussidexu + 2 tabsy Tussalu) - ok 7 mg/kg


Doswiadczenie: mj, #, alk, efedryna, DXM (male dawki)


Set & Settings: wieczor, a raczej noc, po milym spotkaniu z ukochana dziewczyna, bardzo pozytywne nastawienie do zapowiadajacej sie jazdy (ktora przeszla moje oczekiwania :>), dom, pokoj - wszystko pieknie.

  • LSD-25
  • Marihuana
  • MDMA (Ecstasy)
  • Przeżycie mistyczne

Chęć przeżycia czegoś nowego, przyjazd przyjaciółki z nad morza, podekscytowanie, lekki strach. Otoczenie: Grupka bliskich przyjaciół dom, osiedle Wakacje, przyjechała do mnie przyjaciółka z nad morza z którą planowałem pierwszy raz spróbować lsd jak też mdma. Nadszedł oczekiwany przez nas wieczór.

Historia ta jest z przed paru miesięcy postanowiłem ją opisać gdyż było to bardzo niezwykłe przeżycie dla mnie jak też jestem teraz osobą bardziej doświadczoną.

Myślę że naprawdę warto jest przeczytać trip raport będzię on przestrogą jak też opisaniem czegoś naprawdę mistycznego.

 

Witam chciałbym opisać tutaj przebieg swojego 1 niezwykłego tripa który był nieplanowany aż tak, jak też jest to mój pierwszy trip raport.

  • 4-HO-MET
  • Dekstrometorfan
  • Olanzapina
  • Tripraport

Kuchnia, z tyłu lodówka, za oknem pizgawica i szare niebo. W głowie mały burdel, co od dawna jest standardem

...czyli o tym: jak miałem pójść po fajki, ale pokój mi zabronił (a właściwie krzesło).

Zazwyczaj mam w dupie takie tekściki w podpisach, jednak tym razem napiszę otwarcie: ten trip report nie ma na celu gloryfikacji podawania dożylnego tryptamin czy innego ołowiu; pilleater de pigułożerca w żadnym razie nie ma zamiaru namawiać tym wpisem kogokolwiek do podawania dożylnego czegokolwiek.

  • 3-MeO-PCP
  • Przeżycie mistyczne

Jak pobity pies z syndromem sztokholmskim.

  Ciąg dalszy serii niefortunnych zdarzeń. Wlokąc się jak cień człowieka w bladym świetle poranka, nie widziałam zwisającego nad moją głową sejfu. Wielki Misiokłaczek tylko oczekiwał odpowiedniej chwili, żeby spierdolić mi go na głowę. A wydawało się, że skład i twardość gleby wystarczająco poznałam na własnej skórze w ostatnim odcinku. Nie ma tego złego, coby na gorsze nie wyszło.

randomness