Narkotyk leczy z narkomanii

Francuski lekarz pracujący w peruwiańskiej dżungli odkrył nowy sposób pomagania narkomanom. Podaje pacjentom wywar z rośliny halucynogennej.

Tagi

Źródło

Newsweek Polska, nr 04/03, str. 68

Odsłony

5495
W małym szałasie panuje całkowita ciemność. Tylko blade światło lampionu niewyraźnie oświetla twarze dwóch osób. Daniel Mattin siedzi ze skrzyżowanymi nogami, słuchając głośnego chóru ptaków tropikalnych i szumu drzew kołysanych nocnym wietrzykiem. Curandero, szaman-uzdrawiacz, obwieszony naszyjnikami i amuletami, nuci icaros, magiczne pieśni służące koncentracji i przywołaniu "ducha rośliny". Ta roślina to ayahuasca (czytaj: ajłaska, w języku Indian Keczua - pnącze duchów), gatunek występujący w peruwiańskiej Amazonii, wywołujący doświadczenia mistyczne.

Po kilku minutach "duch rośliny" bierze Mattina w swoje władanie. Przed jego oczyma pojawiają się słonie w koronach z klejnotami. Za chwilę widzi karła wykonującego magiczne sztuczki. Niektóre z halucynacji są całkiem niewinne, ale inne - jak choćby obraz gnijących narządów płciowych kobiety - przerażają. Mattin wierzy, że te obrazy pełnią funkcję leczniczą. - Oczywiście, dotykasz swojej ciemnej strony. Ale to konieczne, by dotrzeć do światła - mówi. W końcu przed Mattinem pojawiają się Chrystus i Matka Boska. Postacie są tak realne, że może ich niemal dotknąć.

Dotychczas 21-letni Mattin nie wiedział, czego właściwie szuka w życiu. Na tym zresztą zawsze polegał jego problem. W wieku 13 lat uzależnił się od kokainy. W ostatniej klasie szkoły średniej bez umiaru brał kokę i barbiturany. Pięć dni w tygodniu bywał na haju. Wtedy również zaczął pierwsze eksperymenty z heroiną. - Bez narkotyków czułem się kompletnym zerem - mówi. Psychiatra zapisał mu środki antydepresyjne. Ale być może przyśpieszyły one tylko proces staczania się. Gdy już był na samym dnie, zgłosił się na leczenie do Takiwasi, ośrodka leczenia narkomanii położonego na skraju peruwiańskiej Amazonii. Religijne przebudzenie Mattina nastąpiło w trakcie kuracji trwającej ponad 10 miesięcy, do maja 2002 roku. Pił wówczas wywar z ayahuaski. To był punkt zwrotny w jego życiu, a przynajmniej on sam w to święcie wierzy. Nie bierze nielegalnych narkotyków już od roku. W sierpniu 2002 roku psychiatra wstrzymał podawanie mu środków antydepresyjnych.

Uzdrowienie Mattin przypisuje francuskiemu lekarzowi Jacquesowi Mabitowi, który 10 lat temu w peruwiańskim miasteczku Tarapoto założył klinikę Takiwasi. Mabit twierdzi, że stosując rytualne głodówki, psychoterapię i podając halucynogeny, wyleczył dziesiątki narkomanów. Niemal wszyscy jego pacjenci doświadczyli przy tym mistycznego lub religijnego przebudzenia.

Pogląd, że przyjmowanie narkotyków halucynogennych może pomóc w procesie leczenia, brzmi jak relikt lat 60., ale ostatnio naukowcy spojrzeli na ten problem świeżym okiem. Na wielu uniwersytetach w Stanach Zjednoczonych i Europie prowadzi się badania nad extasy, psylocybiną i innymi narkotykami. Naukowcy sądzą obecnie, że leki psychotropowe mogą wywoływać pewne korzystne skutki terapeutyczne u narkomanów, a także u ludzi cierpiących na chroniczną depresję. Dodatkowo badanie skutków ich działania może pomóc zrozumieć, jak w mózgu tworzy się struktura naszej osobowości.
- Mamy tu olbrzymi materiał dla przyszłych badań - mówi Charles Grob, psychiatra z University of California Los Angeles.

Mabit niewątpliwie zaszedł najdalej w badaniach nad leczniczym działaniem halucynogenów. Minie jednak wiele lat, zanim uczeni zaczną testy kliniczne. Krytycy metod Mabita twierdzą, że nie mając żadnych naukowych dowodów na potwierdzenie kontrowersyjnych teorii, naraża na szwank życie pacjentów. Ale on nie czeka na wyniki. Twierdzi, że musi działać tam, gdzie konwencjonalna medycyna zawodzi. Czy istotnie jest wizjonerem wyprzedzającym przyszły kierunek rozwoju nauk medycznych?

Mabit, 47-letni korpulentny mężczyzna, mówi jak wiejski medyk - w sposób uspokajający i dodający otuchy. Do Peru przybył w latach 80. wraz z grupą przedstawicieli francuskiej organizacji Lekarze bez Granic. Miejscowi szamani-uzdrawiacze opowiedzieli mu o roślinach, których używają do leczenia reumatyzmu i chorób psychicznych. Powiedzieli, jak leczyć ludzi. - Wyjaśnili, że jeśli rzeczywiście chcę zrozumieć działanie tych roślin, muszę ich spróbować - mówi Mabit.

Przez kilka miesięcy Francuz brał udział w sesjach pod kierunkiem miejscowych ayahuasceros, czyli uzdrawiaczy. Podczas jednej z nich ujrzał siebie samego leczącego narkomanów za pomocą tych roślin.
- To naprawdę ostatnia rzecz, jakiej chciałem się wtedy poświęcić - opowiada.
- Wiedziałem, że praca z narkomanami jest bardzo frustrująca. Zwykle wracają do brania i uzależnienia - dodaje.

Ale wizja okazała się silniejsza. Głęboko zapadła mu w serce. Od 1992 roku program terapii w ośrodku Takiwasi przeszło 500 osób - większość skierowana przez lekarzy. Trzy czwarte pacjentów pochodziło z Peru, pozostali z USA i Europy. Zazwyczaj Mabit przyjmuje jednorazowo od 15 do 20 pacjentów. Poza ceremoniami picia wywaru z ayahuaski stosuje głodówki i psychoterapię. Mabit wierzy, że narkoman potrzebuje swoistego uleczenia duchowego. Głębokiej introspekcji. Ayahuasca odgrywa tu rolę katalizatora.

Ayahuasca podawana narkomanom przez Mabita to wywar składający się z dwóch aktywnych składników. Pierwszy, kora ayahuaski, Banisteriopsis caapi, zawiera harminę działającą jak lek antydepresyjny - zwiększa poziom neuroprzekaźnika serotoniny w mózgu. Drugi to Psychotria viridis, roślina rosnąca w dżungli, której liście zawierają DMT, dwumetylotryptaminę, powszechny, ale i potężny halucynogen. Przyjęta razem z harminą DMT pozostaje w organizmie dłużej niż zwykle (nie ulega szybkiemu rozkładowi w żołądku), wywołując wiele długotrwałych wizji. Mabit twierdzi, że sprzyjają one przebudzeniu religijnemu.

Pacjent uzyskuje intuicyjny wgląd w swoją nieświadomość. To tak jakby intensywnie śnił, pozostając jednak ciągle w stanie czuwania. A zatem inaczej niż w zwykłym śnie, doświadcza on wizji w pełni świadomie. Może je następnie omawiać podczas sesji terapeutycznej.

- Możesz uwolnić się od złości i nienawiści lub zobaczyć na przykład ojca i wybaczyć mu. Na tym polega wyleczenie - mówi Mabit. Jego idee wzbudziły zainteresowanie w kręgach specjalistów z dziedziny chorób psychicznych i narkomanii, ale tylko niewielu naukowców - poza wąskim kręgiem "wyznawców" - przekonanych jest o ich słuszności. Gdy prawnik z francuskiego miasteczka Pau dowiedział się, że pewien psychoterapeuta przekonał jego córkę, by pojechała do Takiwasi, wezwał policję i oskarżył go o namawianie do wstąpienia do sekty, co we Francji jest przestępstwem. W czerwcu policja zatrzymała psychiatrę i psychoterapeutę, którzy kierowali swoich pacjentów do Mabita. Przeszukano także lokale stowarzyszenia reprezentującego Takiwasi we Francji. Dochodzenie trwa.

Nawet naukowcy prowadzący badania nad halucynogenami wyrażają zaniepokojenie metodami stosowanymi przez Mabita. Sprawą o kardynalnym znaczeniu jest bezpieczeństwo pacjentów - w pewnych wypadkach halucynogeny mogą wywoływać psychozę. Mabit odpowiada, że bardzo uważnie sprawdza potencjalnych pacjentów, bada, czy nie ma u nich śladów schizofrenii, choroby, którą środki halucynogenne mogą w pewnych przypadkach zaostrzać. Dodatkowo wprowadził szczegółowe zasady mające na celu uniknięcie niepożądanych skutków ubocznych.

Naukowcy mają wątpliwości, czy kuracja Mabita jest skuteczna w dłuższej perspektywie. - Wyjechać w głąb dżungli to jedna rzecz. Zupełnie inna to umieć wrócić do swojej rodziny i społeczności, być razem z nimi i nie poddać się - mówi Charles Grob. Benny Shannon, ekspert w dziedzinie psychologii poznawczej z Hebrew Univeristy w Jerozolimie i autor pierwszej książki opisującej działanie ayahuaski na psychikę, mówi: - Twierdzenie, że jedna terapia za pomocą ayahuaski rozwiąże problem uzależnienia, jest równie naiwne co niebezpieczne.

Mimo zbierania danych przez 10 lat Mabitowi nie udało się przedstawić przekonującego dowodu prawdziwości swojej teorii. 70 procent pacjentów leczonych tradycyjnymi metodami ma nawroty choroby, a 30 procent udaje się zwalczyć uzależnienie. Mabit twierdzi, że tylko jedna trzecia jego pacjentów wraca do nałogu. Reszta wykazuje oznaki "znaczącej poprawy" - dalej biorą narkotyki, ale już w sposób kontrolowany. Do której z tych kategorii należą tacy jak Mattin, ciągle wracający do Takiwasi po ayahuaskę?

- Wracam tu zawsze, kiedy tylko mam okazję - mówi Mattin. - Ale nie jestem uzależniony od tej rośliny. Wiem, czym jest uzależnienie. Przyjeżdżam tu, by doświadczyć kontaktu z naturą, bo to właśnie utrzymuje mnie przy zdrowiu. Dlatego nie potrzebuję już narkotyków.

Dane nie pokazują, czy program Mabita pomaga tym, którym nie da się pomóc w żaden inny sposób. Ale może to właśnie stanowi prawdziwą zaletę leczenia za pomocą ayahuaski.

Oceń treść:

0
Brak głosów

Komentarze

konradino (niezweryfikowany)

madre idee tylko chowaja sie czasowo w cien aby ponownie ujrzec swiatlo dzienne w sprzyjajacych okolicznosciach. obawiam sie , ze leczenie ludzi poteznymi roslinami enteogennymi to nie relikt ale najstarsza psychoterapia rodzaju ludzkiego...
poza tym widze tu znajome nazwisko zwiazane z przelomem kulturowym i rewolucja psychedeliczna w nauce lat 60, chodzi mi oczywiscie o prof Charlesa Groba, ktorego pewien kultowy artykul znajdziecie pod tym adresem: http://www.psychedelic-library.org/grob.htm

poznawajcie historie, bo ona tworzy terazniejszosc.

Armageddon (niezweryfikowany)

Badania nad zastosowaniem halucynogenów w leczeniu narkomanii jak i resocjalizacji więźniów prowadził Timothy Leary. Badania zarzucono pomimo bardzo obiecujących wyników. Nie rozumiem czemu się obdarza halucynogeny taką nieufnością podczas gdy przypadki psychoz nimi wywołanych są bardzo rzadkie a stosując odpowiednią selekcję można je ograniczyć praktycznie do zera. Przy odpowiednim przygotowaniu do sesji psychedelicznej nie ma praktycznie szans aby stało się cokolwiek niekorzystnego dla tripowicza. Mam wrażenie, że wielu ludzi jeśli nie rozumie działania danego środka, ma za mało wyobraźni aby zaakceptować to, że może on być skuteczny. Ten brak akceptacji jest dla mnie czymś bardzo intrygującym i ma znamiona ogólnego lęku społeczeństw przed środkami enteogennymi i narkotykami.

Zajawki z NeuroGroove
  • Dekstrometorfan

Doświadczenie z DXM - 29 tabletek (435 mg), 55 tabletek (825 mg), 25 tabletek (375 mg), 70 tabletek (1050 mg)

Po nieudanej próbie z 55 tabletkami postanowiłem zarzucić o 10 więcej, by tym razem przebić się na 3. plateau. Towarzyszył mi za obydwoma razami mój kolega - nazwijmy go Leszek. Miał już doświadczenie w opiekowaniu się, bo wspierał wcześniej innego kolegę - nazwijmy go Patryk.

DXM - 1050 mg

  • Grzyby halucynogenne
  • Marihuana
  • Miks
  • Ruta stepowa

Szeroka plaża nad jeziorem w dość wietrzny, raczej pochmurny i niezbyt ciepły wrześniowy dzień (ok. 17-18st. ), las (przelotowo) oraz rozległy obszar łąkowy, otoczony z 3 stron lasem, bez widoku na ślady cywilizacji. Nastawienie: wyluzowane podejście do nadchodzącego tripa.

To, co opisze w trip raporcie, to nie są jakieś szczególnie odkrywcze spostrzeżenia, ale inaczej jest to wiedzieć normalnie a inaczej czuć. Jest różnica pomiędzy świadomością  smaku czekolady, zimnego piwa lub ostrej papryki a jedzeniem ich, jest różnica pomiędzy znajomością tego, jak grzeje wschodzące słońce po chłodnej nocy, a odczuwaniem tego. Jeszcze większa jest różnica pomiędzy znajomością tego, jak to jest być zakochanym, a odczuwaniem tego.

  • Marihuana


Razem z kumplem chodzimy po ciemnym

osiedlu szukając ławki żeby spokojnie usiąść i zapalić zielone

gówno. Wybór padł na plac zabaw otoczony metalowym ogrodzeniem

(zabezpieczenie przed psami).


  • Marihuana
  • Marihuana
  • Odrzucone TR
  • Pozytywne przeżycie
  • Tytoń

S&S: Szczegółowo - > Dzisiaj niedziela. W środę brałem dxm, w czwartek efedrynę, w piątek zrobiłem sobie przerwę, dzisiaj zapaliłem zioło. Wcześniej miałem jeszcze kilka dni przerwy od brania czegokolwiek (alkoholu nie piję teraz wcale). Dzisiejszy dzień spędziłem na chilloucie niedzielnym w domu przy kompie. O 19. poszedłem bez spiny po zioło (przez kilka godzin wydzwaniałem do gościa, a on ma taki zwyczaj, że zwykle odbiera telefon najwcześniej o 15. O 4 dogadałem się, że po 19. się u niego pojawię. Pojechałem, wróciłem tramwajem, w okolicę swą, wszedłem w bramę i skręciłem bata w tutce papierosowej, wymieniłem tylko filtr.

[ poprawiono literówki ]

To jest chyba to, co nazywają Sativą. Raz w życiu paliłem takie coś, choć dotychczas przepaliłem pewnie z pół kilo zioła w życiu (kiedyś przez 3 lata paliłem codziennie). Delikatny lecz wyrazisty, w 100 % naturalny haj. Zmysły wyostrzone, lecz w 100 % trzeźwe, widzące wszystko jak na dłoni. Wyrażanie zdania - bez problemu. Doskonała harmonia z ludźmi w sklepie, w domu i na ulicy. Doskonałość wszelkich okoliczności i czynności. Wyborne, "trzeźwe" rozkminy, prowadzone z niesamowitą fantazją. Gadatliwość i umiejętność słuchania.