Zeżarłem raz ok. 40 nasionek. Efekt był raczej mizerny i co tu dużo mówić niezbyt przyjemny. Straszne ciary, jak po przedawkowaniu kofeiny. Ale niezłą jazdę miałem po takim wynalazku, który wycofano z aptek gdzieś w `93.
Po samobójstwie młodej Francuzki w Amsterdamie w Holandii rozpętała się debata na temat halucynogennych grzybków, które można kupić w specjalnych sklepikach. Tydzień temu 17-letnia Gaelle Caraff z Sait-Malo przyjechała na weekend do Amsterdamu jako jedna z milionów młodych ludzi odwiedzających co roku "miasto wolności".
Po samobójstwie młodej Francuzki w Amsterdamie w Holandii rozpętała się debata na temat halucynogennych grzybków, które można kupić w specjalnych sklepikach. Tydzień temu 17-letnia Gaelle Caraff z Sait-Malo przyjechała na weekend do Amsterdamu jako jedna z milionów młodych ludzi odwiedzających co roku "miasto wolności". W jednym ze sklepików sprzedających środki wzmacniające i egzotyczne używki, zwanych smart shopami, kupiła zapewne świeże halucynogenne grzybki paddos. Przygoda młodziutkiej Francuzki skończyła się w szpitalnej kostnicy. Dziewczynę wyłowiono martwą z kanału. Jak podejrzewa policja, popełniła samobójstwo właśnie po zażyciu paddos. Rodzice dziewczyny winą za jej śmierć obarczyli państwo holenderskie.
Psilocybe, zwane potocznie „magicznymi grzybami" lub „kapeluszami wolności", zawierają psychoaktywne alkaloidy: psylocybinę i psylocynę. Ich zażycie wywołuje przeżycia ekstatyczne i halucynacje. W kulturach indiańskich były używane przez wieki do magicznych obrzędów. Po hipisowskiej rewolucji kulturalnej weszły do powszechnego użycia i dziś można je zdobyć, nie ruszając się z Polski, poprzez złożenie internetowego zamówienia na holenderskiej witrynie. W Holandii świeże "kapelusze wolności" można kupić tak samo łatwo jak yerba mate z Argentyny. Ustawodawcy wyszli z założenia, że zawierają bardzo niskie stężenie substancji halucynogennych, więc można traktować je jak środki "poszerzające wyobraźnię". Liberalne prawo zakazuje tylko sprzedaży suszonych i odpowiednio przygotowanych halucynogenów, traktując je tak jak zakazane twarde narkotyki - heroinę i kokainę. Tyle że świeże grzybki można łatwo wysuszyć.
Samobójstwo 17-letniej Francuzki rozpętało debatę na temat obecności grzybków na rynku. Niemal wszystkie partie polityczne zażądały zaostrzenia prawa, różnią się jednak w sprawie drogi dojścia do zakazu. Minister zdrowia Ab Klink poprosił holenderski Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego i Środowiska (RIVM) o zbadanie szkodliwości grzybków. Od tej ekspertyzy zależeć ma m.in. to, czy znikną ze sprzedaży, czy też trafią do koncesjonowanych i obserwowanych przez policję coffee shopów sprzedających miękkie narkotyki. Stanowiący trzon koalicji chadecy woleliby koncesjonować sprzedaż grzybków i wprowadzić ograniczenie wiekowe. Domagają się też tego opozycyjni socjaliści.
- Pięcioletnie dziecko może dziś wejść do smart shopu i kupić grzybki - mówią posłowie tej partii. Opozycyjni liberałowie nie chcą czekać na wynik ekspertyzy i wezwali rząd, by natychmiast wpisał grzybki na listę twardych narkotyków. - Trzeba zaprzestać sprzedaży tych grzybków, gdyż wiadomo, że po zakupie są suszone - grzmiał w parlamencie w Hadze poseł liberałów Freed Teeven, zarzekając się, że po wysuszeniu wywołują taki sam efekt jak LSD. Eksperci przestrzegają jednak, że nie ma dowodów na samobójcze właściwości grzybków. Według Harolda Wiegela zajmującego się psychologią uzależnień substancje znajdujące się w grzybkach wyostrzają zmysły i mogą prowadzić do brawurowych, często ryzykownych zachowań, podobnie jak alkohol. Ich zażycie nie wywołuje stanów samobójczych.
- Ten, kto, prowadząc samochód po alkoholu, wpadnie na drzewo i zabije się, nie jest przecież samobójcą - powiedział rozgłośni Radio Netherlands.
Zeżarłem raz ok. 40 nasionek. Efekt był raczej mizerny i co tu dużo mówić niezbyt przyjemny. Straszne ciary, jak po przedawkowaniu kofeiny. Ale niezłą jazdę miałem po takim wynalazku, który wycofano z aptek gdzieś w `93.
Zaraz po pracy, na dworze chłodno aczkolwiek przejaśniło się. Słońce coraz niżej nad horyzontem. W domu spokój, nikogo nie ma, czysto i świeżo. Humor bardzo dobry, ponieważ wiem co mnie czeka
15:00 wyjście z pracy, szybko złapać tramwaj i kierować się prosto do domu. Plan oczywiścię się udało i już o godzinie 15:40 równo wziałem wszystkie blottery. Powrót do domu, włączam kompa, biore plecak lece do sklepu. 16:10 wychodzę ze sklepu i odczuwam pierwsze efekty - lekko skrzywiony humor, zmienia się postrzeganie przestrzeni, "spięcie" na karku oraz ogólna zmiana myślenia. Zaskoczyło mnie tak szybkie działanie, ale to zapewne przez dawkę, którą brałem. Blottery pogryzłem i zjadłem.
Rozgryzlem, "wymemlalem" i polknolem 2g nasion, tzn 57 szt. Wydaje mi sie ze efekty byly tylko przedsmakiem mozliwosci ipomea. Zjadlem o godzinie 23 (teraz wiem ze za pozno) i poswiecilem sie studiowaniem syntezy MDMA, po ok 45 minutach (nie wiem dokladnie bo zegarek jak na zlosc mi wtedy zginal) literki z tekstu podskoczyly do gory, wykrecily dwa pirleciki i usiadly grzecznie z powrotem na miejscu, pomyslalem ze sie zaczyna, pogrozilem im palcem i kontynuowalem.
Substancja: Salvia Divinorum
Doświadczenie: dawniej sporo MJ (teraz rzadziej, ale nie omijam), LSD, raz SD (nie za głeboko), alk, tramal, aviomarin ;) ...chyba tyle
Gdzie/jak: samemu (co raczej nierozważne), W domu, spontanicznie bez specjalengo przygotowania
Przebieg:
Komentarze