Liczba przestępstw związanych z narkotykami rośnie lawinowo. I gangsterów, i zwykłych ludzi wabią olbrzymie pieniądze, jakie można zarobić na handlu amfetaminą czy kokainą. Na swoich stronach internetowych alarmuje "Rzeczpospolita" a za nią Sfora.pl.
Gazeta powołuje się na policyjne statystyki. Wynika z nich, że liczba niemal wszystkich przestępstw spada. Wyjątkiem są te związane z narkotykami - ich liczba rośnie lawinowo. Gangsterzy coraz chętniej biorą się za handel środkami odurzającymi, rezygnując z innej działalności - napadów na tiry czy przemytu papierosów. "Rzepa" cytuje policjantów z Centralnego Biura Śledczego, którzy mówią, że nie ma dnia bez wykrycia kolejnej próby przewozu narkotyków albo akcji łapania dilerów. Przyczyna tego swoistego boomu jest prosta - narkobiznes przynosi gigantyczne pieniądze. Nawet tym, którzy są najniżej w hierarchii czyli dilerom. Nierzadko nie będącym członkami gangów.
– Duży diler, który poszedł na współpracę z policją, zeznał, że za samą "licencję" na handel prochami zapłacił gangowi w ciągu kilku lat ok. 160 tys. dolarów – opowiada "Rz" jeden ze stołecznych prokuratorów. Dziennik przypomina przerażające wyniki badań - 90 proc. licealistów przyznaje, że w ich szkole łatwo można kupić narkotyki. Zdarza się, że nastolatki z klientów stają się dilerami.
– Miałem 14 lat, kolegów, którzy od wódki woleli amfetaminę. Wziąłem, po dwóch latach sam zacząłem rozprowadzać – wspomina 22-letni Tomek.
Narkobiznes funkcjonuje na podobnych zasadach jak legalne gałęzie gospodarki. Rządzi tu prawo popytu i podaży, gangi starają się dostosować swoją specyficzną ofertę do potrzeb klientów, np. wprowadzają dostawy na telefon. Chętnie też rekrutują dilerów wśród osób, nie związanych ze światem przestępczym. Rozprowadzają one niewielkie ilości narkotyków wśród swoich znajomych. Dobrze przedstawił ten mechanizm choćby Robert Saviano w "Gomorrze".
Dla niektórych handel narkotykami to świetny sposób, by dorobić w ciężkich czasach. Zdaniem prokuratorów kryzys przyciąga do dilerki coraz więcej osób. Sprzedają oni niewielkie ilości narkotyków. Dlatego przepis o karaniu za posiadanie nawet małych dawek substancji odurzających ułatwia walkę z nimi. Może więc warto ponownie przemyśleć jego ewentualne zniesienie? Z drugiej strony, kupujecie argument, że legalizacja tzw. miękkich narkotyków zmniejszy popyt na te twarde?
Komentarze