To byl moj 2 raz, wczesniej palilem tylko jakas sieje ale bez efektow: za slaba, za malo, za duzo chetnych.
W piątek policja zakończyła nielegalną działalność sklepu z używanymi rzeczami w miasteczku Sas van Gent. Okazało się, że sklep typu kringloopwinkel oprócz sprzedaży staroci oferował także narkotyki.
W piątek policja zakończyła nielegalną działalność sklepu z używanymi rzeczami w miasteczku Sas van Gent. Okazało się, że sklep typu kringloopwinkel oprócz sprzedaży staroci oferował także narkotyki. Ponadto w piwnicy znaleziono hodowlę konopi indyjskich składającą się z ponad 200 roślin – poinformowała policja.
Podczas rewizji zarekwirowano 1,5 kg marihuany, prawie 0,5 kg twardych narkotyków (kokainę i amfetaminę), prawie 900 tabletek ecstasy i ponad 100 gotowych do sprzedaży jointów. Na miejscu aresztowano dwóch mężczyzn w wieku 45 i 50 lat. Trzeci podejrzany (26-latek) zatrzymany został w innej części miasteczka. W domu obok sklepu znaleziono także broń pneumatyczną i przedmioty służące do hodowli marihuany, w tym lampy i filtry węglowe – poinformowała policja.
Policja zainteresowała się sklepem po złapaniu jednego z klientów, który kupił tam amfetaminę. Klient ten otrzymał 60 godzin prac społecznych. Sprzedawcy wciąż przebywają w areszcie. O ich losie zdecyduje sąd.
Według opinii okolicznych mieszkańców, z którymi rozmawiali dziennikarze gazety PZC, nie mieli oni pojęcia o nielegalnej działalności. “Naprawdę nie miałem pojęcia. To ładny sklep i przyjazny człowiek” – powiedział jeden z mieszkańców Sas van Gent
To byl moj 2 raz, wczesniej palilem tylko jakas sieje ale bez efektow: za slaba, za malo, za duzo chetnych.
Spalono 1,2 g mieszanki (stosunek 1:1) Lobelia Inflanta i Ganjii (a
jednak :)). Nastepnie 40 mg SD i 3,2 g wysuszonego i skruszonego Peyotla
(biedaczek zmarl dwa dni temu, zostalolo jeszcze 6 roslin o ktore bardzo
dbam, no i San Pedrosy sztuk 6, wielkie jak.... niewazne jak co wielkie :)).
Zazwyczaj w samotności
Czytając raport Lili pod tytułem "THC: Uwięzienie we własnym umyśle" postanowiłam podzielić się swoją historią. Miał to być krótki komentarz do jej raportu, jednak poniosło mnie i uznałam, że zasługuje to na osobny raport.
Zanim jednak przejdę do meritum zacznę przydługawym, refleksyjno-depresyjnym wstępem, żeby nakreślić mniej więcej obraz swojej osoby i swojego doświadczenia z marihuaną.
Przyjemny, słoneczny dzień, wśród znajomych w parku.
W moim krótkim życiu dałem trzy szansę marihuanie. O jedną za dużo.Pierwszy raz wszystko było w porządku, ale za drugim razem miałem bad tripa w takim stopniu że trafiłem na kardiologię.
Przez następne sześć miesięcy brzydziłem się marihuaną.
Pewnego dnia mój kolega T zadzwonił do mnie czy nie mam załatwić czegoś zielonego. Oczywiście będąc dobrym kolegom szybko uruchomiłem znajomości i po 30 minutach miałem materiał w kieszeni. Oczywiście mój dostawca się zmienił od mojej drugiej przygody z marihuaną, pomyślałem że to była jakaś maczanka.