Filozofia ćpania
Odurzamy się odkąd zaczęliśmy ewoluować.
Przypuszczalnie zaś nawet wcześniej. Dlaczego?
Nie wiadomo. Tak było, jest i będzie i nikt tu nic nie
zmieni. Rozwiązania problemu nadużyć na próżno szukać
w planach zmiecenia z powierzchni ziemi wszelkich mózgotrzepów.
Równie mądra byłaby chęć wyplenienia AIDS
poprzez zakaz seksenia się. Czy jednak należy przyzwolić
na totalną narkotyczną Sodomę i Gomorę? Bierzesz?
Zastanów się, czy warto. Ale trzeźwość też potrafi odurzyć,
oj potrafi. Ilu znasz stuprocentowo straight osób,
które wyznają zasadę maksymalniej trzeźwości? Czy masz
za sobą choć jeden dłuższy okres bez piwka, herbaty
czy papierosa? Jeśli tak – gratuluję, jesteś osobą, która
w pełni dorosła do narkotyków.
Narkotyki są wszędzie! W szkole, w pracy, w domu.
Wiele osób nie wyobraża sobie spotkania w grupie
bez jointa czy piwa. Uświadom sobie, jak bardzo bezpośrednio
dragi dotykają twojego życia! Nie zapomnij,
że nie można utożsamiać czasu działania narkotyku
z koniecznością obecności substancji w organizmie.
Przykładem tego są chociażby objawy głodu – czy
to tytoniowego, czy morfinowego. Oczywiście co innego
oddziaływanie, które polega na zmianie postrzegania
otoczenia. To, co może przez przeciwników narkotyków
zostać uznane za „trwałe ślady na psychice”. Gdy czytamy
dane policyjne na temat poszczególnych substancji,
najbliżej prawdy są opisy halucynogenów. Pytanie jednak,
jak rozumieć owe „ślady”. Dobra lektura też zostawia
ślady. Tak samo jak dobry film, udana dyskusja czy
piękne życiowe chwile. Dlaczego ustalać odgórne, jakim
sposobem należy horyzonty poszerzać, a jakim nie. Jeśli
granice poznania istnieją, należy je przynajmniej oddalać.
Nie wszyscy chcą otwierać wrota percepcji kluczem
religii, filozofii czy medytacji...
Porozwodziliśmy się trochę na temat kosmologii ćpania,
pora wrócić na ziemię. Chociaż nie tak nam bliską. Byłeś
kiedyś w Ameryce Południowej? My nie, ale znamy kogoś,
kto był;-) Próba odpowiedzenia sobie na pytanie, czym
dla człowieka jest narkotyk, byłaby niepełna bez krótkiego
przynajmniej opisania, jak to u pierwotnych mieszkańców
rejonów na południe od Meksyku bywało. Swoją
drogą, dużo do powiedzenia na ten temat miałby jeden
z... kandydatów na Prezydenta RP. Stan Tymiński podczas
pobytu w Peru miał do czynienia z napojem
Ayahuasca. Co to takiego? Wywar ze specjalnego
pnącza i liści odpowiedniego gatunku rośliny. Zawiera
jeden z inhibitorów monoaminooksydazy (MAOi, konkretniej
harmalina) – grupy środków stosowanych przy
schorzeniach umysłowych, oraz N,N-dimetylotryptaminę
(DMT), którą znajdziemy w wykazie substancji zakazanych
niemal na całym świecie. Przy okazji – zarówno
DMT jak i GHB i wiele, wiele innych środków występuje
w stanie naturalnym w... naszych mózgach. Formalnie
rzecz ujmując, każdy z nas jest nielegalny;-) Amerykański
sąd po wielu procesach pozwolił mniejszościom rdzennych
mieszkańców na spożywanie napoju w celach
religijnych. Podobnie rzecz się ma z zawierającym meskalinę,
ubóstwianym przez Witkacego kaktusem – peyotlem.
Skąd taka presja ze strony środowisk indiańskich? To,
co w naszym „cywilizowanym” świecie uchodzi za dietę
szaleńców bądź przedmiot eksperymentów, dla innych
stanowi podstawę ceremonii religijnych. Wyobraź sobie,
co by było, gdyby w Polsce zdelegalizowano krzyż....
Mnogość roślin stosowanych przez curanderos (czarowników)
jest zaskakująca. Do myślenia daje także gorliwość,
z jaką strzegą swoich sekretów. Wydany w dobrej wierze
rytuał spożywania pewnego gatunku grzybów zaowocował
natychmiastową izolacją psylocybiny. Po kolejnych
wyprawach światu ukazał się LSD. Szamani dali cywilizacji
najpotężniejsze narzędzia samoeksploracji. Co dostali
w zamian? Wycieczki spragnionych nowych wrażeń
bladych twarzy i druzgocące doniesienia o skutkach
nieodpowiedzialnego stosowania ich daru.
Studiując narkotykę wyższą teoretyczną i stosowaną,
nie sposób nie dojść do fascynacji naturą. Pięknym przykładem
przenikania się świata narkotyków z (wydawałoby
się) ostoją niewinności jest muchomor czerwony. Występuje
w bajkach dla dzieci jako domek dla krasnoludków.
Czy to przypadek? Ów wesoły grzybek jest brany pod
uwagę jako jeden z możliwych składników legendarnego
napoju halucynogennego, somy. Wątpliwości nie pozostawiają
efekty wywaru z kapeluszy samych muchomorów.
Najczęstsze wizje dotyczą małego człowieczka-grzyba
(ewentualni zainteresowani niech pamiętają, że jest
to jeden z najbardziej niebezpiecznych powszechnie
występujących dragów). Rośliny roślinami, grzyby grzybami,
ale czy myślałeś kiedyś o odurzaniu się… żabą?
Jad ropuchy Bufo Alvarius zawiera 5-MeO-DMT oraz
bufoteinę – jedne z mocniej działających tryptamin halucynogennych
odkrytych przez dra Shulgina. Zażywa się
ją m.in. poprzez polizanie, co stawia bajkę o królewiczu
całującym ropuchę w całkowicie nowym świetle:-)
Na zakończenie wypada dodać coś na potwierdzenie
tego, co już zostało powiedziane. Gałka muszkatołowa
zawiera zbliżoną w budowie do psychoaktywnych
amfetamin mirystycynę. Dawki, które potrafią wysłać
człowieka na orbitę, można znaleźć w każdej kuchni.
Podobnie rzecz się ma z... pietruszką. Malujesz płot?
Kleisz buty? Napełniasz zapalniczkę? Robisz bitą śmietanę?
Za każdym razem masz do czynienia z narkotykami,
nieraz bardziej niebezpiecznymi i wymagającymi znacznie
większej umiejętności w stosowaniu niż wiele popularnych
nielegalnych substancji. Czy teraz już wierzysz, że narkotyki
są wszędzie?

Amfetaminy
Bardzo duża grupa związków z jeszcze większą grupą
użytkowników. Historia zatacza kółeczko – niejeden
z nich znalazł swoje zastosowanie w lecznictwie,
a czort wie, ile jeszcze mogłaby pomóc ludziom,
gdyby nie politycy, który pragną „pomagać” sami.
Podstawowa amfetamina, dostępna w aptekach jako
benzydryna, początkowo miała służyć walce z narkolepsją.
Z czasem jednak jej właściwości doprowadziły
do poszerzenia zakresu stosowalności na zwykłą walkę
ze zmęczeniem. Metylenodioksymetyloamfetamina
(MDMA) wypromowana została przez małżonkę dra
Shulgina (o kontrowersyjnej osobie doktora czytaj
w LAIF-ie nr 28). Konserwatywnemu środowisku
medycznemu trzeba jednak duuużo (za dużo...)
czasu, by zaakceptować liczne sukcesy psychoterapii
przy użyciu narkotyków.
Co, gdzie, jak,
kiedy, po co i dlaczego?
Emocje, które wzbudzają, są uzasadnione. O narkotykach
można mówić jako o narzędziu szatana, nieszkodliwej
zabawce, one-way ticket czy wrotach świadomości.
Wszystkie te określenia są równie prawdziwe,
co bezwartościowe. Dlaczego bowiem, niech mnie
ktoś oświeci, gros ludzi ma tendencje do generalizowania
tego (i nie tylko tego) tematu? Wszystkie narkotyki
są złe vs wszystkie narkotyki są dobre. Są też wielcy
znawcy, którzy rysują grubą czarną kreskę i mówią:
to są twarde narkotyki, a to są narkotyki miękkie. Super.
Może ustalimy skalę miękkości i twardości? Błazenada
na całej linii. Oczywiście, można posługiwać się
tego typu określeniami jako orientacyjnymi skrótami
myślowymi, ale nie jako konkretnymi kategoriami.
Podziały są wszędzie. Nawet ludzi dzieli się na kategorie.
Tylko czy ktoś pokusi się o stwierdzenie, że skoro
Flip i Flap są diametralnie różni, to świat składa się
z samych Flipów i Flapów? Nie sądzę. Dlatego
przyjmijmy do wiadomości podstawowy fakt. Każdy
narkotyk jest inny (wszyscy równi;-). Ufff... Teraz, skoro
zdajemy sobie już sprawę z tego, że pomimo podobieństw
każdy środek ma inne (czasem nieznacznie,
ale jednak) działanie, możemy przystąpić do rzeczy.
Chcemy odpowiedzieć na pytanie, czym są narkotyki.
„(…) Substancje mogące stać się przedmiotem nadużywania”
– twierdzi słownik PWN. Znakomicie.
W takim razie ja dziękuję. O heroinie, telewizji, seksie
i polityce w jednym pisać nie będziemy. Przynajmniej
nie tym razem;-). Zastanówmy się wspólnie, czym
są narkotyki? Oczywiście tyle odpowiedzi, ilu czytelników.
Poszukajmy jednak jakiegoś wspólnego mianownika.
Umówmy się, że myślimy o tym, co poprzez
zażycie powoduje jakąkolwiek zmianę świadomości.
Śmiejesz się? No tak, niestety w tym szczególnym
przypadku choć na moment trzeba być precyzyjnym.
Koniec gadania. Oto kilka podstawowych grup,
na które możemy podzielić narkotyki ze względu na
podobieństwo chemiczne lub działanie. Najwięcej
miejsca poświęciliśmy oczywiście „najważniejszym klubowo”...
Alkohol (etylowy)
Pewnie wiesz, o czym mowa. Najpopularniejszy i siejący
największe zniszczenia drag. Wedle różnych szacunków,
600-700 tysięcy uzależnionych żyje sobie w naszym
małym, nadwiślańskim kraju. Krocie więcej sowicie
nadużywających i nieskończone ilości pijących z tzw.
umiarem (pośród nich ekipa LAIF-a:-). Pomimo społecznej
akceptacji zażywania, alkohol jest naprawdę mocnym
środkiem. Wystarczy porównać. Świat na trzeźwo
i po półlitrze. Jednym z pierwszych kroków na ścieżce
do pełnego zrozumienia słowa „narkotyk” (nie mówię
w żadnym razie, że dysponuję jakąś wiedzą ostateczną
– ja tylko staram się skłonić cię do myślenia tymi kategoriami),
jest przyjęcie do świadomości pewnego prostego
równanka. Alkohol równa się narkotyk.
Kawusia
Rzesze organizmów nie byłyby w stanie bez niej funkcjonować
normalnie. A przynajmniej tak im się zdaje.
Może nie jest to najbardziej szkodliwy, najmocniejszy
czy jakkolwiek wyróżniający się swoimi właściwościami
narkotyk. Tylko dlaczego wszyscy ją piją, a niektórzy
nawet nadużywają (hej, Whitemax, jesteś narkomanem!)?
Halucynogeny (Psycho/e/deliki)
To nie tylko LSD (notabene dostępne w aptekach jeszcze
w latach 60. jako Dilesyd) i grzyby. Niezliczona
ilość tryptamin i część fenetyloamin może swobodnie
z nimi konkurować, przynajmniej w niektórych aspektach.
Nie o to jednak chodzi, by wymieniać substancje.
Zainteresowanych odsyłam do Indeksu Mercka.
Całkowicie inne spojrzenie na intoksykacje. Eksploracja
najgłębszych zakamarków duszy, medytacja, swoista
psychoanaliza, a dla niektórych także niepowtarzalna
zabawka. Choć ręce świerzbią, gdy się słyszy, że „fajne
wzorki” były…
Tytoń
Biznesmeni, studenci, samotne matki, emeryci,
księża i kierowcy PKS. Nie ma chyba takiej klasy,
której przedstawiciele nie mieliby słabości do
chwili przyjemnego (przynajmniej wg niektórych)
otępienia. Zabawnie jest słuchać o demonach
drzemiących w narkotykach z ust, z których chwilę
później unosi się chmura pełna najzwyczajniejszego
w świecie narkotyku: nikotyny.
Opiaty
„Nie no, to już jest hardcore”, jak mi pewien zastępca
redaktora naczelnego powiedział. Tak czy inaczej,
wspomnieć trzeba. Co więcej, o tym powinno uczyć
się w szkołach! Z jednej strony marginalizowane
przez rozlicznych użytkowników konopi czy amfetamin,
z drugiej łączą się ze stereotypem narkomana.
Myśląc o opiatach, większości przed oczami staje taki
obraz: ugięte kolana, wysunięte przedramię, martwy
wzrok i strzykawka w ręku. Prawda jest jednak taka,
że opium jest najstarszym ze znanych i używanych
narkotyków. Sto lat temu mówiono o nim jako o
„lekarstwie”! Heroina, zsyntetyzowana pod koniec XIX
wieku, szybko znalazła swoje miejsce w medycynie.
Reklamowana jako panaceum, lek na wszystko, była
z powodzeniem używana przy szerokiej gamie schorzeń
i – tak jak wcześniej opium – podawana rekonwalescentom
i noworodkom, dając wymierne efekty
w uodpornianiu i wzmacnianiu organizmu. Nowy,
wspaniały świat szybko jednak został zdemaskowany
wraz z coraz głośniejszymi sygnałami o nadużyciach
i uzależnieniach, o których nie informowała nawet
ulotka. Dziś mamy sytuację odwrotną – heroinę
oskarża się o wszelkie zło świata. Trudno się rzeczywiście
dziwić moralistom, którzy widząc ludzką
tragedię utożsamiają ją z substancją. Przecież łatwiej
zwalić wszystko na igły i strzykawki, niż zastanowić się,
dlaczego ludzie decydują się na ten krok, dlaczego
brakuje im woli walki...
Leki uspokajające
Któż nie słyszał o Valium albo o Prozaku.
Relanium narkotykiem? A gdzieee.... Mama
narkomanką??? Miliony uzależnionych i miliardy
towarzyszących zjawisku dolarów. Przecież
nikt nie będzie podcinał gałęzi, na której siedzi
i rozgłaszał głupoty o szkodliwości wspaniałych
i genialnych psychotropów. Kolejna nowa, wspaniała kraina wiecznego uśmiechu.
Poppers
Na pewno widziałeś kiedyś osoby inhalujące
się na imprezach z niewielkich buteleczek.
Oczywiście nie były to sole trzeźwiące tylko
poppers, czyli azotan amylu. Jego działanie
powoduje bardzo intensywne, lecz krótkie
(około pół minuty) podniecenie. Przypomina
to przyjemną dezorientację. Często używany
jest podczas stosunku seksualnego, ponieważ
daje porządnego kopa. Poppersy popularne
są szczególnie wśród homoseksualistów, gdyż
rozluźniają mięśnie, w tym zwieracza. Uwaga!
Wypicie płynu z buteleczki może spowodować
nawet śmierć! Długotrwałe konsekwencje jego
stosowania obejmują chroniczne bóle głowy,
problemy z ciśnieniem oraz sercem. Poppers nie
jest nielegalny, można nabyć go w internecie,
gdzie sprzedawany jest zazwyczaj nie jako narkotyk,
ale płyn do czyszczenia głowic.
Ecstasy
Najpopularniejszy narkotyk wśród clubberów.
Fenomen piguły, czyli MDMA, czyli fenetylaminy
wynika z wywoływanych przez nią: ekstazy,
błogości i wszechogarniającego szczęścia.
To „love drug”. Jednak szczęście – jak to szczęście
– nie trwa wiecznie. Po kilku godzinach E przestaje
działać, a uczucie ekstazy przeradza się w niepokój
i rozdrażnienie. Wtedy sięgasz po kolejną pigułkę...
W Anglii klubowicze robili zawody, kto zje więcej.
19-letni Justin z Leeds, uczestnik kultowej już nocy
Gatecrasher w ciągu weekendu łyknął 31 tabletek.
Przeżył… Według sondy przeprowadzonej swego
czasu przez „Mixmaga” przeciętny balangowicz
na Wyspach myka cztery pigułki w ciągu jednej
sesji. Wrzucenie „połówki” w środku tygodnia
przy piwie w barze nie jest niczym nadzwyczajnym
– jak wypicie drinka. Jednak E to narkotyk, a każdy
narkotyk to trucizna. I nawet jeśli jej zażywanie nie
powoduje fizycznego uzależnienia, trzeba się liczyć
z tym, że kiedyś przyjdzie zapłacić za chwile uniesień.
Istnieją podejrzenia, że długotrwałe zażywanie
ecstasy powoduje uszkodzenie mózgu, a konkretnie
zakończeń nerwowych w obszarach odpowiedzialnych
za myślenie, pamięć i emocje. Konsekwencje
mogą oznaczać depresje na skutek zmniejszonego
wydzielania serotoniny, niepokój, lęki, zaburzenia
pamięci. Poniżej dokładniejszy opis wszystkiego, co
chciałbyś wiedzieć o ecstasy, ale bałeś się zapytać.
co
Ecstasy (XTC, E, ekstazka, pigułka, tabletka, drops,
cukierek) to inaczej 3,4-metylendioksymetamfetamina,
w skrócie MDMA – należy więc do licznej rodziny narkotyków
z grupy amfetamin. „W przyrodzie” najczęściej
występuje pod postacią tabletek (różne kolory z wytłaczanym
na powierzchni logo, np. roleksa, Batmana,
mitsubishi, mercedesa, gołąbka, motylka itp.), czasem
proszku. Po raz pierwszy otrzymana została w 1914
roku i znalazła zastosowanie jako lek na otyłość (jeden
z efektów ubocznych E to brak apetytu). Dopiero w
latach 80. zanotowano pierwsze „rekreacyjne” spożycia
na terenie USA. Cztery lata później, w związku z jego
rosnącą popularnością, narkotyk zdelegalizowano. Do
Wielkiej Brytanii ecstasy przywędrowała z Chicago wraz
z muzyką house. Rok 1985 jest oficjalną datą pojawienia
się pigułek w klubach na kontynencie.
Przeciętna tabletka zawiera od 100 do – mg MDMA.
Do tej pory na całym świecie odnotowano kilka przypadków
„zatrutych E”, co wcale nie znaczy, że wszystkie
pigułki są czyste. Jest wiele sposobów wytwarzania
MDMA. Przy nieodpowiednim skomponowaniu składników
powstają pochodne – MDA i MDEA. Ich działanie
jest podobne (wszystkie trzy należą do rodziny amfetamin),
jednak nie tak euforyczne jak w przypadku czystego
MDMA. Piguły, w których brak jednego z chemikaliów,
zawierać mogą LSD lub ketaminę. Czasem w tabletce
znajduje się substancja 4-MTA, która ma właściwości
spowalniające. Na działanie trzeba czekać dłużej,
co powoduje, że niecierpliwi dobierają kolejne sztuki.
W Polsce w 2001 roku pojawiły się tabletki UFO, które
miały w sobie 4-MTA i były przyczyną kilku zgonów.
jak
MDMA dostaje się do mózgu wraz z krwią. Tam pobudza
komórki nerwowe odpowiedzialne za wydzielanie
serotoniny i dopaminy. Serotonina to hormon szczęścia,
który odpowiada m.in. za dobre samopoczucie i ochotę
na seks. Dopamina działa jak środek znieczulający.
Od momentu połknięcia piguły do pierwszych symptomów
działania mija od 20 do 60 minut. Przypływ energii,
euforia objawiająca się dreszczami na całym ciele,
łaskotanie w żołądku, suchość w ustach, powiększone
źrenice oraz skurcze mięśni twarzy i szczękościsk (jak
w przypadku amfetaminy) trwają trzy do sześciu godzin.
W przeciwieństwie do LSD, ecstasy nie powoduje bad
tripów, jednak znane są przypadki fatalnego samopoczucia
po jej zażyciu. U niektórych osób wejście jest
tak mocne, że następuje coś w rodzaju reakcji alergicznej,
objawiającej się gwałtownymi wymiotami. Przy
większych dawkach następują zaburzenia koordynacji
ruchów i równowagi (częste upadki z podestów, obijanie
się o tańczących), a przede wszystkim przegrzanie
organizmu: gwałtowny wzrost temperatury ciała, przyśpieszona
akcja serca, czerwona twarz, gorąca skóra,
ani kropli potu, rwanie mięśni, sztywność rąk i nóg,
trudności ze złapaniem oddechu, uciskający czaszkę ból
głowy, bóle w nerkach i trudności w oddawaniu moczu,
który przybiera ciemną barwę. To oznacza niedobór
wody. Organizm potrzebuje jej więcej! Natychmiast! Ale
nie przesadzaj. Zalecana się wypicie 0,6 litra wody na
godzinę. Obmywaj również kark i ręce podczas koniecznych
przerw w tańczeniu. Po paru godzinkach piguła
schodzi i zaczynają się roztargnienie, rozdrażnienie,
czasem ogłupienie lub depresja. Uwaga! Zaburzenia
pamięci i nieracjonalna ocena rzeczywistości mogą
potrwać kilka dni.
(nie)bezpieczeŃstwo
Najlepiej nie brać piguł wcale. A jeśli brać, to z głową.
Rozsądne dawkowanie, sprawdzone źródła, momenty
odpoczynku, regularne spożywanie napojów bezalkoholowych.
Dzień przed wyjściem do klubu wyśpij się. Zjedz
porządny obiad, upewnij się, że lokal ma wentylację
i swobodny dostęp do toalet. Idź z przyjaciółmi.
Jeśli jesteś w złym nastroju, przełóż zabawę na inny dzień.
Jak to mówią, co się odwlecze, to nie uciecze. Jeśli byłeś
natomiast w nastroju zbyt dobrym i przeholowałeś,
w żadnym wypadku nie kładź się i w jednym miejscu nie
siedź za długo. Spróbuj się przejść, zrób sobie wycieczkę
do toalety. Sprawdź, czy nic cię nie boli, porozmawiaj
z ludźmi. Nie pij alkoholu ani drinków energetyzujących.
Alkohol powoduje odwodnienie, a kofeina i tauryna
przyspieszają akcję serca oraz wzmagają szczękościsk.
Spróbuj potańczyć – ruch wzmaga metabolizm (nie na
darmo mówią, że ruch to zdrowie). Poza tym poprzez
taniec łatwiej będzie ci odzyskać kontrolę nad tym,
co się z tobą dzieje.
Ecstasy powoduje stan euforyczny. Oznacza to, że nie
czujesz bólu ani innych przykrych skutków ubocznych,
np. wzmożonej akcji serca, wysokiej temperatury ciała
czy pocenia się (pot chłodzi rozgrzane ciało). Tracisz
kontrolę i nie jesteś w stanie stwierdzić, ile tak naprawdę
wypiłeś wody, a nawet ile tabletek zjadłeś. Więcej
nie oznacza lepiej. Tolerancja ciała na MDMA szybko
rośnie. Jeśli weźmiesz dwie pigułki na raz, serotonina
w mózgu szybko się „skończy”. By osiągnąć ten sam
efekt, następnym razem będziesz musiał wziąć cztery.
I pamiętaj – każda pigułka jest inna. Nawet jeśli
pochodzą z tego samego źródła. Mechanizm mieszania
MDMA w ogromnych, przypominających lejki naczyniach
jest ułomny. Zdarza się, że z dwóch tabletek od
tego samego dilera jedna zawiera dwa razy więcej
MDMA od drugiej.
Po pigule raczej nie chce się spać, więc uderzasz
na afterparty. Chillout z przyjaciółmi w prywatnym mieszkaniu
uspokoi organizm. Narkotyk przestaje działać.
Otoczenie powoduje, że nie skupiasz się na typowych
problemach zejściowych. Spróbuj coś zjeść (jogurty,
owoce, może uda ci się wcisnąć pizzę), napij się ciepłej,
słabej herbaty, najlepiej z mlekiem. Weź prysznic, ale
nie za gorący. Unikaj alkoholu, który odwodni i tak już
odwodnione ciało.
Wśród używaczy do legendy przeszły „czarne wtorki”.
Organizm najbardziej odczuwa spustoszenie trzy dni
„po”. Zmniejszona ilość serotoniny, wyczerpanie fizyczne
na skutek nieprzespanej nocy (a często dwóch), spożycie
pokarmu ograniczone do gumy do żucia, odwodnienie
– to może doprowadzić do krótkoterminowej depresji.
Na niedobór serotoniny nic nie poradzisz, ale pij dużo
wody, łykaj witaminy (przede wszystkim B, która niweluje
wolne rodniki uwalniane przez MDMA), magnez, zjedz
syty obiad, a przede wszystkim śpij.
Skrócone dzieje fenetylamin
Rzadko kto zdaje sobie sprawę, jak niedaleko pada
ekstazka od prozaku, że jedno i drugie kocha się z tym
samym receptorem (fluoksetyna mocniej), i że ojcem
większości syntetycznych draszków jest jeden gość. Za
popularyzatora XTC uważa się Nicholasa Saundersa,
którego książkę prezentowaliśmy w poprzednim „LAIFie”,
ale prawdziwym Prometeuszem wszystkich modnych
obecnie trucizn jest Alexander Shulgin. Facet natrzaskał
kasy na wynajdywaniu nawozów i herbicydów, przeszedł
na emeryturę i zaczął wynajdywać rożnej maści spidy.
Tu warto zaznaczyć, że termin „amfetaminy” obejmuje
bardzo wiele substancji i spora część z nich funkcjonuje
w organizmach nie tylko weekendami. Amfetaminami są
nasze naturalne neuroprzekaźniki. Nawiasem mówiąc,
każdy – nawet stuprocentowy abstynent – ma w żyłach
lub neuronach połowę pozycji z wykazów i załączników
do sławnej „Ustawy O Przeciwdziałaniu Narkomanii”.
Ciekawe, co mieli w głowach autorzy tego przepisu, gdy
go tworzyli, ale to temat dość obszerny i na zupełnie
inny artykuł. Wracając do Shulgina, facet na początku
lat 60. ubiegłego wieku wytwarzał w swoim laboratorium
na różne sposoby najprzeróżniejsze dragi, by potem
eksperymenty spisać w postaci zwartego przewodniczka.
Oczywiście świadom był psychoaktywnego działania
fenetylamin i każdą z nich poddawał szczegółowej analizie
jakościowej poprzez zażywanie jej w różnych ilościach
i na różne sposoby. Nie jako patologiczny ćpun, a
fascynat odkrywania. i – co istotne dla świata – dzielenia
się wiedzą, którą posiadł. Stworzył m.in. wiekopomne
dzieło pod tytułem „PIHKAL – chemiczne love story”.
PIHKAL jest skrótem od angielskiego „Fentylaminy, które
poznałem i pokochałem”. Oczywiście nie ma w tym nic
dziwnego, że wynalazca ekstazki (MDMA – pozycja nr
109 w wykazie) nie mógł nie zapałać do niej autentyczną
miłością. Tym bardziej, że ów plasujący się wśród
metaamfetamin syntetyk był zaledwie jednym z wieeelu
wynalazków, po które dzwoni się w piątek, wybierając z
książki w komórce „ciocia Zuzanna”. Pewnie zdziwi cię
fakt, że sporo działających podobnie gorzkich związków
nie figuruje na listach prohibicyjnych. Można je legalnie
(lub półlegalnie) sprowadzić przez net z Japonii czy
Belgii. Napisałem: półlegalnie, bo trudno powiedzieć,
czy zakupiona przez sieć fiolka, legalnie wysłana w kraju
numer jeden, będzie tak samo traktowana w docelowym
kraju dwa, ale praktyka potwierdza, że paczuszka
nie-z-Kolumbii z bezbarwnym płynem zwykle dociera
do polskiego adresata. Wracając do tematu, sporo z
szulginowskich dragów jest też obecnych na naszym
rynku. Niektóre spidy są tańsze i łatwiejsze w uzyskaniu,
toteż różne ich mieszanki figurują obecnie pod nazwą
„drops”. Fenetylaminy sprzedawane w innych krajach są
laboratoryjnej czystości, jednoznacznie zidentyfikowane i
zwykle opatrzone odrobiną informacji, czego nie można
powiedzieć o „garażowych produkcjach” polskich gangstaz.
I tu leży tajemnica fenomenu różnic w działaniu
poszczególnych partii pigułek – można trafić na efekt
eksperymentów jakiegoś gościa, co po kolei testuje
receptury z „PIHKAL-a”. Książka jest bowiem skonstruowana
w taki sposób, że autor tytułuje poszczególne rozdziały
nazwami amin, po czym w części głównej opisuje
sposób uzyskania „bohatera” rozdziału. Często takich
sposobów jest kilka i Szulgin je porównuje, po czym w
ramach „qualitative comments” opisuje, jak uzyskany
drag na niego (lub jego żonę) i przy jakiej dawce zadziałał.
Oczywiście, spośród ponad dwustu związków nie
wszystkie odwzajemniały Szulginowi jego miłość, sporo
było zupełnie obojętnych lub męczących, ale każdy wie,
jak to jest z miłością. Spostrzeżenia i refleksje Aleksa
były źródłem wielu późniejszych wynalazków, kiedy w
Stanach zaczęto delegalizować modne narkotyki. Gdy
(dla przykładu) zdelegalizowano jakieś 2CB, producent
przestawiał się z amfetaminy z atomem bromu na amfetaminę
z atomem jodu i sprzedawał (zapewne stojąc
pod szkołą, jak u nas) 2CI. Dla formalności wspomnę,
że nasz wynalazca stworzył też inne dzieło pt. „TIHKAL”,
traktujące o tryptaminach…
Kokaina
Wymaga ciepłego, wilgotnego klimatu i żyznej
gleby. Przed trzema tysiącami jej liście żuli już
peruwiańscy Indianie. Wciąganie alkaloidu wyekstrahowanego
z krzewu Erythroxylon coca jest od lat
najbardziej popularną przeginką współczesnego
świata.
Wraz z eksplozją clubbingu i pojawieniem się klasy japiszonowej,
marginalna wcześniej kokaina eksplodowała
i w Polsce. W związku z zaporową ceną – od – PLN
w górę za gram, czyli dwie godzinki zabawy – biorą tylko
lepiej zarabiający. Kokaina jest coweekendową normalką
didżejów, pracowników i bywalców klubów typu: trendy,
geyfriendly, aferowe. Koks jest w modzie, jak bycie bi.
C17H21NO4. Kokaina to jedna z najsilniej działających
substancji pobudzających pochodzenia roślinnego.
Alkaloid z grupy tropiny otrzymywany z liści krzewu
kokainowca, który pierwotnie porastał tereny Andów
w Ameryce Południowej. Jest biała, kiepsko rozpuszcza
się w wodzie, topnieje przy 98°C. Pierwsi złapali
o co chodzi peruwniańscy Indianie. Inkowie uważali kokę
za roślinę magiczną, jednoczącą z duchami przodków
i łączącą z bogami. Spełniała rolę kulturową, społeczną
i rytualną. Można było ją pić (napar), żuć (liście) oraz
jeść ze specjalnym pieczywem. Zwiększała wytrzymałość,
zmniejszała głód i pozwalała pokonywać spore
odległości pieszo. Norweski odkrywca i podróżnik Thor
Heyerdahl twierdził, że dzięki niej Indianie zasiedlili wyspy
Polinezji. Kiedy w XVI wieku od Inków rolę kolonizatorów
Peru przejęli Hiszpanie, poznali nie tylko piękny kraj,
ale i jego tajemnicę. Fascynacja kolonizatorów koką
urosła do tego stopnia, że roślina stała się oficjalnym
środkiem płatniczym, a o narkotyk królewska administracja
kłóciła się z Kościołem. Kler tępił upowszechnianie
upraw, słusznie uważając je za element wiążący rdzennych
mieszkańców z ich niechlubną pogańską tradycją.
Handel koką rzeczywiście podupadł na początku XVII
w., ale na skutek zwiększenia produkcji, eksterminacji
tubylców, rozpowszechnienia się substytutu – alkoholu
oraz wysokiemu opodatkowaniu towaru. Ze względu na
energetyzująco-wzmacjniająco-znieczulające działanie
rośliny. Hiszpanie stopniowo zwiększali kontrolę nad jej
obiegiem. Siła oporu tubylców wyrosła na koce!
Kokainę wyizolował w 1859 niemiecki chemik Albert
Niemann. Pojawiała się w papierosach, czekoladkach
i napojach. Coca-cola – mieszanka ekstraktów
krzewu koka i nasion drzewa kola – weszła na rynek
w 1886 roku jako „wartościowy napój pobudzający umysł
i leczący wszystkie nerwowe przypadłości”. Do 1903
roku typowe opakowanie zawierało około 60 mg kokainy.
Dzisiejsza cola nadal zawiera ekstrakt z liści koki,
a firma importuje osiem ton liści rocznie. Sam narkotyk
jest oczywiście usuwany. Europejczycy fascynowali się
leczniczym działaniem proszku z roślinki. Kupowało
się go bez recepty w aptekach. Wzmacniał i uśmierzał
bóle. Zwalczał syfilis, żółtaczkę, cholerę czy zapalenia
płuc. Próbowano leczyć nim uzależnienie od morfiny,
ale patent był z góry skazany na porażkę. Zaradni
pacjenci zaczęli nadużywać obu substancji. Pod koniec
XIX w. inny Niemiec, Carl Koller, jako pierwszy zastosował
kokainę w chirurgii okulistycznej. I stosuje się
ją w tej dziedzinie po dziś dzień, znieczulając błony
śluzowe, spojówki i rogówki.
I teraz małe know how and what. Koks to najpotężniejszy
stymulant naturalnego wpływający na ośrodkowy i autonomiczny
układ nerwowy. Na ten pierwszy działa stymulująco,
polepszając samopoczucie, znosząc zmęczenie
i powodując pobudzenie psychoruchowe. Działanie
na układ autonomiczny wiąże się ze skurczem naczyń
krwionośnych, wysuszaniem błon śluzowych, zmniejszaniem
obrzęku i krwawienia. Wpływa jednocześnie
na układ współczulny, powodując wytrzeszcz gałek
ocznych i rozszerzenie źrenic. Działa fizjologicznie (norepinefryna),
wzmagając aktywność serca oraz psychotropowo
(dopamina), powodując u człowieka euforię
i zwiększając jego pewność siebie. Uzależnia jedynie na tej
drugiej płaszczyźnie. Ale za to poważnie. „Najdrobniejsze
przeciwności urastają do rozmiarów nieprzezwyciężonych
zwałów niepowodzeń, małe przykrości stają się prawdziwymi
nieszczęściami, a cień teraźniejszości tak zohydzonej
i zdeformowanej pada na całą przeszłość, czyniąc z niej
serię potwornych pomyłek i bezsensownych cierpień,
myśl zaś o przyszłości w tym oświetleniu, raczej zaciemnieniu,
staje się torturą nie-do-wytrzymania” – pisał
w „Narkotykach” o kokainistach bez koki mistrz pióra
i eksperymentów z dragami, Witkacy.
W roślince rozkochali się szczególnie ludzie pióra. Pyszne
winko kokainowe Vin Mariani – bo kokaina plus alkohol
równa się kokatylen – prócz Julesa Verne’a popijali
jednak również papież Leon XIII, królowa Wiktoria,
Thomas Edison czy architekt Frédérick Auguste Bartholdi,
który stwierdził, że gdyby posmakował specyfiku wcześniej,
zaprojektowałby Statuę Wolności kilkaset metrów
wyższą. Sigmund Freud mówił o stymulującym wpływie
koki na genitalia. Robert Louis Stevenson napisał
„Dr. Jekylla i Mr Hyde’a” na 6-dniowym ciągu. Koka
stała się elementem ówczesnej popkultury. Sherlock
Holmes wrzucał dzięki narkotykowi dedukcję na szósty
bieg (jego „tata”, Arthur Conan Doyle, faszerował się
dla odmiany opium). Kokainę można było też spożywać
w tabletkach o wymownej nazwie Forced March,
co skutecznie uskuteczniał nieustraszony polarnik Ernest
Shackleton. Kto czytał lub oglądał „Nagi lunch” domyśla
się, że William S. Burroughs nie mógł tego spłodzić po
naparze z mięty... Bardziej nam współczesnych chyba nie
ma co wymieniać. Dla uśmiechu wspomnijmy jedynie,
że Stephen King, choć nie pamięta kilku ekspresowo
wyprodukowanych książek, dziękuje koce, że... wyciągnęła
go z alkoholizmu.
Jak już wiemy, z „kolonistycznych” pobudek pierwsi zakazali
uprawy koki i zażywania Hiszpanie. W roku 1886
nastąpił gwałtowny wzrost doniesień z całego świata
o nowych przypadkach kokainizmu i ostrych zatruciach
substancją. Na przełomie wieków pojawił się nowy zwrot
dotyczący kokainy. „Dope fiend” znaczyło „narkoman”.
Odkryto, że magiczny alkaloid powoduje lęki, stany
maniakalne i obsesje. Cola usunęła kokę z napoju.
W roku 1914 narkotyk został zakazany przez amerykańskie
prawo, co na chwilę zmniejszyło jego popularność.
Po pierwszej wojnie światowej kokaina została zakazana
w większości państw. Tak naprawdę spadek spożycia
koksu wpłynęło jednak nie prawo, a pojawienie się
heroiny...
Wkrótce koka okaże się znakomitym interesem. Reekspolozja
nastąpiła w latach 70. „Żadne eleganckie
przyjęcie w Los Angeles i Nowym Jorku nie
może się obecnie obyć bez kokainy, którą podaje się
w małych porcjach, tak jak Dom Perignon i kawior
Beluga. Niektórzy gospodarze serwują ją na srebrnych
tacach, obok kanapek. Częstowani goście doznają dzięki
niej poczucia potęgi, pewności siebie i energii” pisał
w 1977 roku „Newsweek”. Koks wyparł marihuanę.
Towar masowo eksportowano z Kolumbii. Pablo
Escobar oraz bracia Fabio, Jorge i Juan Ochoa stworzyli
w Medellin mega kartel. Metody dystrybucji były wyrafinowane
i bezwzględne. Kartele działały jak międzynarodowe
organizacje paramilitarne. Bezczelnie transportowały
kokę w małych samolotach czy łodziach podwodnych,
zakłócały pracę rządowych samolotów szpiegowskich,
budowały wyspecjalizowane laboratoria, a nawet obsadzały
całe wyspy, by z nich zawiadywać przerzutami.
Bossowie mieli swojego najbardziej cenionego współpracownika
w Stanach Zjednoczonych. Historię George’a
Junga poznaliśmy przed kilkoma laty z filmu „Blow”
Teda Demme’a z mocną kreacją Johnny’ego Deppa.
Jung był pierwszym poważnym importerem kokainy
w Ameryce, który wykorzystał swoją przedsiębiorczość,
pomysłowość i inteligencję, by wystawić znajomych i wielkich
Hollywoodu na pokusy nowych doznań. Deppowi,
France Potenete, Penelope Cruz plus starszej ekipie
– Rayowi Liottcie i Rachel Griffiths, udało się sportretować
trzy dekady pionierów narkobiznesu. Od niewinnych
harców niewinnego cherubinka Georga po krwawiący
(względnie połamany) nos i kontakty z najniebezpieczniejszymi
ludźmi świata. Od detalu zielonym z najbliższymi
przyjaciółmi po wielokilogramowe przerzuty białego
w zorganizowanych grupach. Od hippisowskich zabaw
z trawką w latach 60. przez śnieżne szaleństwo lat 70.,
po lata 80., gdy wciągało i paliło (crack – nowość) już
ponad 10 mln mieszkańców. Rytm życia USA dyktowali
wtedy emigranci w stylu Tony’ego Montany z „Człowieka
z blizną” Briana De Palmy. Sinusoida biznesu rysowała
się zazwyczaj jak w jego czy Junga przypadku. Od zera
przez milionera po zero. Do drugiego zera doprowadzało
nadużywanie koki właśnie. Nawet najmądrzejsze głowy
ładowały samobóje.
Gdy w latach 90. zestrzelono wreszcie żelaznego
Escobara, interesy przejął kartel Cali. W 1994
roku i ten został zniszczony. Władze USA zajęły tzw.
komputer Santacruz – kosztujący 1.5 miliona dolarów
IBM AS400 połączony w sieć z około 30 terminalami
i monitorami. Kartel skompletował bazę danych, która
zawierała zarówno biurowe jak i domowe numery
telefonów amerykańskich dyplomatów i agentów umieszczonych
w Kolumbii oraz szczegółowe logi połączeń
przedsiębiorstwa telefonicznego z Cali. Handel uległ
w dużym stopniu demonopolizacji, choć władzę przejął
zinformatyzowany kartel Archangela Henao – North
Valley, piorący przez internet trzy miliardów dolarów
rocznie. Okazało się, że w interesie palce macza nawet
CIA. W 1996 reporter „San Jose Mercury News” Gary
Webb w serii artykułów śledczych pt. „Ciemny związek”
(„Dark Allaince”) udowodnił agencji spowodowanie
epidemii kokainizmu w gettach amerykańskich.
Sprawę korupcji establishmentu pociągnął w książce
pod tym samy tytułem (do dostania choćby przez
Amazon.com). Winnych nie ukaano. Interes dalej kwitnie.
Tylko w 2004 roku władze Stanów przechwyciły 35 ton
kokainy. To jedna dwudziesta rocznej produkcji narkotyku
w samej Kolumbii. Popyt, jak widać, nie maleje...
forMy podawcze
Kokaina pod każdą postacią powoduje takie
same efekty, jednak ich intensywność i czas
trwania są związane ze sposobem wprowadzenia
narkotyku do organizmu. Proszek można
wstrzykiwać, wciągać do nosa lub wypić.
Zasadę – tylko wypalić. Im szybciej koks dostanie
się do krwiobiegu, tym prędzej odczuwalne będą
pożądane efekty.
listki
Zawartość czystej kokainy w liściach waha się
od 0,1 do 0,8%. Można je żuć, zrolować fajka
lub zaparzyć jak herbatkę. Sposób mało
skuteczny. Koka hydrolizowana (unieaktywniona)
w kwasowym żołądku praktycznie nie jest absorbowana.
Papka
Gęsta ciemnobiała lub lekkobrązowa substancja
kitopodobna. Produkt pośredni procesu przetwarzania
liści na proszek powstaje w wyniku
zmieszania tych pierwszych z zasadą (np. dwuwęglanem
sodu), rozpuszczalnikiem organicznym
(np. naftą) i wodą. Z papki zazwyczaj robi
się proszek, ale niektórzy ją palą.
Proszek
Produkt reakcji papki z kwasem solnym i wodą.
Czysty jest bialutki, lecz może zmienić kolor pod
wpływem rozcieńczaczy typu glukoza czy amfa.
Rozpuszcza się w wodzie, można więc go wstrzyknąć
czy wypić, ale nie spalić. Najpopularniejsza
forma to oczywiście sniffanie. Towar zostaje
podzielony na ok. 35-miligramowe kreski,
a następnie wciągnięty do nosa przez zwinięty
banknot, słomkę czy inną rurkę. Narkotyk zwęża
naczynia włosowate w nosie, co zmniejsza stopień
absorpcji. Kokaina przechodzi do krwi po ok.
3-5 minutach. Maksymalne efekty psychotropowe
po ok. 20, a fizjologiczne po 40 minutach.
Freebase
Powstaje z proszku rozpuszczonego np. w amoniaku.
Do mieszaniny dodaje się następnie eter
lub inny rozpuszczalnik organiczny, w wyniku czego
substancja stała oddziela się od reszty roztworu.
Freebase jest o więc wiele czystszy od papki
czy proszku. Zapalony przed wyparowaniem eteru
może eksplodować, co przydarzyło się komikowi
Richardowi Pryorowi. Sytuacja nieśmieszna
– poparzenia twarzy trzeciego stopnia.
Crack
Podobnie jak freebase – koka zasadowa.
Tu proszek po prostu rozpuszcza się w roztworze
dwuwęglanu sodu oraz wody i gotuje, więc nie
wybucha. Kraka tnie się w kostki. Zawartość
kokainy – do 90%. Zwykle palony w fajkach
zbudowanych ze szklanych miseczek z gęstą siateczką,
która podtrzymuje narkotyk. Wdycha się
opary. Można go również rozdrobnić i sformować
papierosa. Absorpcja narkotyku ułatwiona przez
ogromną powierzchnię, jaką mają pęcherzyki
płucne. Działa natychmiast.
Metamfetamina
Nikt w redakcji nie jest lekarzem drugiego stopnia
specjalizacji ani wykwalifikowanym terapeutą.
Nie jesteśmy też wyrocznią. Potrafimy natomiast
oddzielić informacyjne ziarna od plew. Oto podstawowe
fakty na temat metamfetaminy. Jest jedna
racja – święta racja – i to my ją mamy:-)
efekty
Euforia, podniecenie, nerwowość, przyspieszone tętno,
nadmierna potliwość, bezsenność, gadatliwość...
Generalnie wszelkie odczucia płynące ze stosowania
metamfetaminy przekręcają się już po kilku
dniach wciągania – zamiast euforii następuje złość,
a w miejsce podniecenia – paranoje. Skutki uzależnienia
mogą być opłakane. Brak zainteresowania jedzeniem,
zero snu i bezpośrednie szkody wywoływane przez sam
środek szybko prowadzą do ogólnego wyniszczenia.
dawkowanie
10mg jest ilością wystarczającą, by poczuć działanie
niezależnie od metody zażycia. 50mg w większości przypadków
można uznać za górną granicę. Pytanie: na ile
dane dotyczące czystej metamfetaminy dają się przenieść
na nasze realia. Odpowiedź: nie wiadomo. Pewne jest
jedno. Lepiej zakładać 100% czystości narkotyku.
MateMatyka
Ze względu na stosunkową trudność w odmierzaniu
(np. 15mg), „uliczny” towar zawiera jedynie pewien
procent wyjściowej substancji. Może to być 2%, może
być 50%, choć najpewniej oscyluje wokół 10%. Teraz
trochę matematyki. Dostałeś stuff o 10-procentowej
zawartości i ustaliłeś sobie dawkę na 350mg, czyli 35mg
czyściochy. Ok. Teraz załóżmy, że kolejny diluch okazał
się hojny i poczęstował metamfetaminą 20-procentową.
Co się dzieje? Przedawkowanie, 70mg czystego towaru
to dla niewprawionego organizmu za wiele na raz.
Oczywiście na wszystkie cyferki trzeba wziąć poprawkę,
jeśli ktoś już sobie zdążył „wyrobić” tolerancję –
ale jego tekst pewnie nie interesuje…
zanieczyszczenia
Metamfetamina otrzymywana bywa na wiele rozmaitych
sposobów, więc nie sposób określić możliwych zanieczyszczeń
– może to być regularna amfetamina, a może
dowolne inne świństwo. Czyścioszka jest bezbarwna
i bezzapachowa. Dlatego też da się co nieco powiedzieć
o dodatkach, sprawdzając kolor. O tym trzeba wiedzieć.
Wiedzieć, żeby nie ufać. Usłyszysz, że pomarańczowe
zabarwienie to od efedryny. Ok, racja. Tylko kto
ci sprawdzi, jaki rozpuszczalnik został użyty, jakiej czystości,
czy został odparowany poprawnie i do końca...
Nie wierz w nic, nie ufaj nikomu;-)
czas działania
Najszybsze „wejście” gwarantuje zażycie dożylne i palenie.
W tym przypadku działanie jest niemal natychmiastowe,
trwa zwykle 4-6 godzin i po dobie „zażywacz”
czuje się zazwyczaj normalnie. Trochę inaczej rzecz się
ma ze stosowaniem doustnym i donosowym – efekty
trwają zazwyczaj nieco dłużej, zaś czas wejścia to do
10 minut przy nosie i do godziny przy opcji oralnej.
We wszystkich przypadkach substancja wykrywalna jest
w moczu, co najmniej 48 godzin po zażyciu.
podobne
Warto nadmienić, że na rynku można spotkać mnóstwo
środków zastępczych. Od efedryny, przez zwykłego speeda,
po nie do końca zidentyfikowane mieszanki produktów
garażowych chemików.
Narkotyki w prasie
Czytając o dragach warto zwracać uwagę na szczegóły.
Widząc (nie tak rzadkie) zestawienie np. marihuany
i strzykawek można śmiało wyrzucić cały tekst do kosza.
Mylenie metod zażywania bywa często pierwszą oznaką
całkowitej niewiedzy, której zwykle towarzyszą kompletnie
pomylone merytorycznie artykuły.
pigułka gwałtu
Dużo pisało się o „pigułce gwałtu”. Tymczasem mało
który redaktor podający zastraszające informacje dotyczące
gwałtów z użyciem GHB zdaje sobie sprawę
z tego, o czym mówi. Wyrażając całkowity sprzeciw
wobec okrutnych wydarzeń, chcielibyśmy zwrócić uwagę
na całkowitą ignorancję ze strony prasy, nie tylko brukowej.
GBH czy zmywacz – któż by tam rozróżniał...
salVia diVinoruM
Popularniejsza w prasie niż w rzeczywistości. Całkowicie
nieodpowiednia na jakiekolwiek imprezy, nieprzynosząca
euforii i niedająca zastrzyku energii roślina.
Ze względu na halucynogenne działanie bywa przedstawiana
jako samo zło. Skoki z wieżowców czy inne tragiczne
w skutkach omamy po jej konsumpcji należy jednak kojarzyć
z przypadkami nieujawnionej choroby psychicznej
bądź zwyczajnie włożyć między bajki.
aMerykaŃscy naukowcy...
Media alarmują, że zażywanie metamfetaminy powoduje
trwałe uszkodzenie 10% mózgu. Przypomnimy podobne
badania sprzed kilku lat. Inni znakomici amerykańscy
uczeni na podstawie eksperymentów na zwierzętach doszli
do wniosku, że już jedna tabletka czystego MDMA może
być śmiertelna. Kilka miesięcy później okazało się, że
naukowcy... pomylili fiolki. Podali nie ten specyfik. Wobec
niebagatelnych dotacji, jakie otrzymują ośrodki naukowe
ze źródeł, którym zależy na takich a nie innych wynikach
badań, doniesienia o najnowszych odkryciach należy
traktować z pewnym dystansem.
statystyki i Źródła
„90 procent aktów przemocy w rodzinie popełniono pod
wpływem metamfetaminy” – czytamy na
www.slowo.com.pl/?dod=11&id=2028. Szkoda tylko, że
zapomniano o podaniu źródła badań. Czy to nie manipulacja?
Podobno są trzy rodzaje kłamstw – małe kłamstwa,
duże kłamstwa i statystyka. Nie trzeba się wiele natrudzić,
by udowodnić nią wszystko. „Rzeczpospolita” ogłosiła,
że 80% Polaków jest przeciwko liberalizacji prawa narkotykowego.
Z tych samych badań możemy dostrzec,
że 86% Polaków przeciwnych jest karaniu więzieniem za
posiadanie, czyli de facto jest za liberalizacją;) Polemikę
z wynikami czytaj na: http://hyperreal.info/drugs/go.to/
wiki/Manipulacja%20Rzeczpospolitej.
Jeśli pomimo ostrzeżeń mediów mniej niszowych
niż twój kochany LAIF jesteś tym jednym na pięciu rodaków,
którzy łamią prawo w określony sposób, przeczytaj
stronę obok.
Bezpieczeństwo i Higiena Ćpania
Know your body – know your mind – know your
substance – know your source (erwid.org). Właściwie
każdy powinien mieć to wytatuowane na czole.
Podstawa jakiegokolwiek kontaktu z narkotykami.
O kulturze picia słyszało wielu. O kulturze ćpania
chyba nie. Jeżeli mówi się, że pić trzeba umieć, czemu
zapomina się, że narkotyki też trzeba umieć brać?
know your body
Musisz znać reakcje swojego organizmu. Nadmierną
potliwość, przyspieszone bicie serca możesz wyczuć
samemu. Biorąc jakiekolwiek narkotyki, zwłaszcza
nie mając z danym środkiem dużego doświadczenia
bądź zażywając duże dawki, trzeba zwracać uwagę na
sygnały, jakie wysyła ciało. Nie sposób skonstruować
tabelki w stylu – drży mi lewa noga – przedawkowana
fencyklidyna – zrobić 23 fikołki. Większość ludzi
z czasem zaczyna rozpoznawać własne reakcje i umie
ocenić wasny stan psychofizyczny. Kiedy poczujesz się
dziwnie, efekty nasilają się bądź utrzymują, a w rezultacie
zaczynają niepokoić, najlepiej zwrócić się do kogoś,
komu możesz zaufać. Potęga pomocnej dłoni, ciepła
i pozytywnej energii jest nieoceniona (i tu dziękujemy
organizacji Alternative Dance).
Pamiętaj, że ciąża i karmienie, rekonwalescencja, zażywanie
leków, wyczerpanie czy po prostu złe samopoczucie
wykluczają jakiekolwiek większe grzanie (przy złym
samopoczuciu – zwłaszcza psychotropów).
know your Mind
Podobnie jak ciało, należy obserwować... umysł.
O ile dziwne reakcje organizmu prędzej czy później
zauważy ktoś trzeci, o tyle krzywej jazdy może nikt nie
dostrzec. W tym wypadku bliskość i poczucie bezpieczeństwa
jest jeszcze ważniejsze. Gdy zwraca się do nas
osoba, narzekająca na swój stan, nigdy, przenigdy nie
można zbywać jej śmiechem. Sytuację należy traktować
poważnie.
know your substance
Chyba najrzadziej przestrzegane przykazanie. Biorąc
narkotyki bezwzględnie trzeba mieć na uwadze
ich czystość oraz rodzaj zanieczyszczeń. Czy zdarza
ci się pić alkohol kradziony przez bezdomnych z wagonów
towarowych? Nie sądzę. Dlaczego? Aha, nie lubisz
metanolu. Dlaczego więc gros ludzi wciąga bóg raczy
wiedzieć co? Owszem, testery są drogie, choć kupowane
w większych ilościach – wcale niekoniecznie. Pytanie, czy
na zdrowiu warto oszczędzać. Wykonywanie testów przez
party-workerów jest, niestety, w świetle naszego znamienitego
prawa nielegalne, a samodzielne testowanie
w warunkach klubowych może być dość trudne. Dlatego
też do brania trzeba być przygotowanym. Jeśli tylko masz
możliwość, zakupy zrób wcześniej. Poza możliwością
przetestowania będziesz mógł ustalić sobie odpowiednią,
nieprzekraczalną dawkę. Warto również pamiętać,
że nie ma antidotów skutecznych w 100% i cała zabawa
może skończyć się płukaniem żołądka. Chloropromazyna
wcale nie musi niwelować działania LSD. Kolejna ważna
sprawa – interakcje. Marihuana fajnie buja z bieluniem
i alkoholem, ale łączenie tych dwóch ostatnich nie jest
rewelacyjnym pomysłem. Nigdy, przenigdy nie wymyślaj
miksów będąc pod wpływem, zwłaszcza w przypadku
nowopoznanych substancji. Lepiej odłożyć znakomity
pomysł na później, zapisać go lub komuś opowiedzieć.
To są naprawdę elementarne zasady rozsądnego,
na ile to tylko możliwe, zażywania. Nawet jeśli jesteś
pewny czystości danego towaru (przykładowo – pochodzi
z apteki), bierzesz precyzyjnie ustaloną dawkę z niczym jej
nie mieszasz, wciąż nie możesz być pewny, czy to nie zrobi
ci kuku. Migając się od ustawy jak się da, producenci
wszelkiego rodzaju preparatów „wspomagających działanie
organizmu” sięgają nieraz po substancje kiepskie
jakościowo i mające wiele skutków ubocznych. Wiedz,
co jesz/pijesz/palisz/wstrzykujesz/wciągasz!
know your source
Tutaj może jest trochę lepiej, bo większość systematycznie
zażywających ma swoich zaufanych ludzi. Kwestia
źródła to jednak nie tylko osoba, która bezpośrednio
wręcza towar. Warto wiedzieć także, skąd stuff
pochodzi. Unikajcie jak ognia garażowych chemików,
„kolegów, którzy się tym zajmują” i zapewnień, że synteza
jest bardzo prosta. Warto też w miarę możliwości
trzymać się jednego źródła – zmieniając je narażasz
się na przykre następstwa różnic między czystością towaru
u poszczególnych dostawców.
Komentarze
papierowa wersja ma obrazki, jest czytelniejsza i pozbawiona niektorych bledow. Tylko nie chcialo sie nikomu OCRowac ;-)
No ludzie co tu przeczytalem to stek kłamstw kto to w ogole pisal beznadzieja
No ludzie co tu przeczytalem to stek kłamstw kto to w ogole pisal beznadzieja
dobry artykul, fajnie sie czyta [;
Beznadzieja to na pewno nie jest Samuraju, bo w stosunkowo krótkim tekście autor zawarł mnóstwo ciekawych informacji i ukazał przekrojowo całe zjawisko używania dragów. Poza tym mam wrażenie, ze w znacznej częsci jest to streszczenie hypereala :). Oczywiście można się przyczepić do tego XTC, ale biorąc pod uwage tematyczną obszerność artykułu to na prawde niewielkie usterki. Jedyną rzeczą na którą zwróciłem uwagę jest to, że wyjątkowo mało uwagi poswięcono tu szkodliwości narkotyków. W efekcie powstał bardzo idylliczny obraz używania.
dobry artykul, fajnie sie czyta [;
daje rade, fajne humanitarne podejscie do jakze kontrowersyjnego tematu. USWIADAMIAC USWIADAMIAC!!!
bla bla bla!!!! dużo tego ale nic tam ni ma!!! i nic z tego się nie dowiedziałem, ot co. autorzy zabardzo wysilali się chyba na "zabawny " styl wypowiedzi tak jakby naczelnym przesłaniem tego tekstu było: "patrzajta jak a lajfie fajnie budujem zdania " a co to w ogóle jest ten lajf???? dla kogo to??? i po co???dla ludzi na jakim poziomie??? a zresztą co mnie to, napewno nie dla mnie ;)
bla bla bla!!!! dużo tego ale nic tam ni ma!!! i nic z tego się nie dowiedziałem, ot co. autorzy zabardzo wysilali się chyba na "zabawny " styl wypowiedzi tak jakby naczelnym przesłaniem tego tekstu było: "patrzajta jak a lajfie fajnie budujem zdania " a co to w ogóle jest ten lajf???? dla kogo to??? i po co???dla ludzi na jakim poziomie??? a zresztą co mnie to, napewno nie dla mnie ;)
bla bla bla!!!! dużo tego ale nic tam ni ma!!! i nic z tego się nie dowiedziałem, ot co. autorzy zabardzo wysilali się chyba na "zabawny " styl wypowiedzi tak jakby naczelnym przesłaniem tego tekstu było: "patrzajta jak a lajfie fajnie budujem zdania " a co to w ogóle jest ten lajf???? dla kogo to??? i po co???dla ludzi na jakim poziomie??? a zresztą co mnie to, napewno nie dla mnie ;)
bla bla bla!!!! dużo tego ale nic tam ni ma!!! i nic z tego się nie dowiedziałem, ot co. autorzy zabardzo wysilali się chyba na "zabawny " styl wypowiedzi tak jakby naczelnym przesłaniem tego tekstu było: "patrzajta jak a lajfie fajnie budujem zdania " a co to w ogóle jest ten lajf???? dla kogo to??? i po co???dla ludzi na jakim poziomie??? a zresztą co mnie to, napewno nie dla mnie ;)
dobry art
Jak wprowadzasz artykuł, to chociaż byś raczył przeczytać instrukcję obsługi. A jak ktoś nie zaznaczy tych piramidalnych bzdur (bo dział "humor " gdzieś wcięło jakiemuś co by się lepiej do łopaty zabrał) w okolicach MDMA. Nawet paragrafy są zepsute. I literówka w moim słowie "seksić ", to już jak rozumiem osobista zemsta za nasz rodzinny gwałt zbiorowy na Twojej osobie - to możemy wybaczyć, McKennitt od zawsze lubili w pupę...
"po raz pierwszy otrzymana została (mdma) w 1914 roku i znalazła zastosowanie jako lek na otylosc "
z tego co mi wiadomo mdma zostalo opatentowane juz w 1912. erowid tez tak
sadzi.
peace, love, lsd.