Dla narkomanów metadon to ocalenie. Dla wielu ludzi spoza "branży" jest gorszy od "prawdziwych"
narkotyków. Ich argumenty są poważne.
- Zamiast ćpunów leczyć, choćby przymusowo, funduje się im za publiczne pieniądze codzienną porcję
narkotyku. I to w czasach, kiedy brakuje pieniędzy na leki dla umierających dzieci! - mówią.
Za ideologią idą czasem konkretne projekty. Jeszcze niedawno nad krakowskim ośrodkiem metadonowym wisiało
widmo likwidacji.
Najpoważniejszy zarzut przeciw metadonowi jest taki, że nie leczy on choroby narkotykowej. Można dzięki
niemu żyć po ludzku, ale jest to wciąż życie w nałogu. Przeciwnicy terapii metadonowej twierdzą wręcz, że
jest to utrwalanie choroby. W znanej książce Krystyny Karwickiej i Andrzeja Ochremiaka "My, rodzice dzieci
z Dworca Centralnego", zamieszczono wypowiedź matki, której syn, uzależniony od alkoholu i narkotyków, był
też zakażony wirusem HIV. Zapytano ją, w którym momencie straciła nadzieję. Wyznała: "Myślę, że
ostatecznie przestałam się łudzić, gdy mój syn znalazł się w grupie metadonowej. To była stuprocentowa
pewność, że jest nieuleczalnym narkomanem".
- Rozumiem to, bo sam kiedyś myślałem podobnie - przyznaje Marek Zygadło, szef krakowskiego "Monaru". -
Też uważałem, że podawanie narkomanowi narkotyku, nawet legalnie, jest nieetyczne. Później zrozumiałem, że
skoro narkomania jest chorobą, muszę widzieć problem nie z mojej strony, tylko ze strony chorego. Jak się
będzie chciało zmieniać świat, to się nie rozwiąże problemu.
Zygadło tak dalece zmienił przekonania, że po paru latach pracy w "Monarze", jako pierwszy rozpoczął
starania o udostępnienie metadonu uzależnionym w Krakowie. Choć za pierwszym podejściem nic z tego nie
wyszło.
- Już w roku 1996 miałem amerykańską kasę na metadon - mówi. - Mógłbym uruchomić program, gdyby nasze
prawo nie dyskryminowało organizacji pozarządowych. W Polsce tylko publiczny zakład opieki zdrowotnej może
mieć metadon. Po roku amerykański sponsor odpuścił sobie i teraz finansuje taki program w Kirgizji.
Na szczęście dla wielu krakowskich narkomanów, trzy lata później poradnia metadonowa powstała w Szpitalu
im. Rydygiera.
- Na szczęście, niektórzy lekarze, choć nie wszyscy, powoli przekonali się do metadonu. Dawniej dominował
pogląd, że narkomana trzeba odtruć, wyleczyć i spokój. Ale w przypadku wielu uzależnionych takie podejście
jest zupełnie nieskuteczne. Co z tego, że nawet przejdą leczenie, jeśli większość z nich prędzej czy
później wraca na bajzel? Metadon, choć nie likwiduje nałogu, pozwala funkcjonować w społeczeństwie. Więc
ono też dostaje coś za swoje pieniądze.
Dobrze znany w krakowskich kręgach narkotykowych Tarzan przyjął uruchomienie w Krakowie programu jak
wybawienie:
"Co mogę powiedzieć? Że nareszcie, po długich, długich latach, jestem wolny! Że nie tylko nie ćpam, bo to
już w moim życiorysie bywało, ale nie marzę wciąż po cichu o towarze i o bajzlu. Obojętnie mijam na ulicy
dilerów (...). Odkąd uczestniczę w programie metadonowym, zapragnąłem żyć. Wiem, że będąc stary i
schorowany, nie mam szans na długie życie. Jestem z tym pogodzony. Ale te ostatnie lata mam nadzieję
przeżyć z dala od bajzla, nie goniąc za codzienną działką."
Tarzan, wyniszczony weteran kompotu, ma już tylko nadzieję na godne przeżycie czasu, jaki mu pozostał. Ale
są i tacy, którzy dostali od metadonu więcej szans. Mówi Marek Zygadło:
- Znam blisko faceta, który ćpał, a całe jego życie podporządkowane było konieczności zdobycia kolejnych
porcji narkotyku. Teraz jest kochającym ojcem rodziny, pracuje, co dzień po południu przychodzi prosto do
domu, opiekuje się dziećmi. Tyle, że musi brać.
Zygadło podkreśla jednak, że branie metadonu ma niewiele wspólnego z braniem prawdziwych narkotyków, jak
niektórym się wydaje.
- Uzależnieni, których znam, traktują metadon jak lek, nie uważają go za narkotyk. Ot, wypijają co dzień
kubeczek słodkiego syropu, przypominającego raczej lekarstwa dla dzieci.
Przeciwnicy tej terapii upierają się jednak, że pod względem chemicznym metadon niewiele różni się od
heroiny i choć nie daje typowego dla niej kopa, nie wywołuje euforii, to jednak w organizmie wchodzi w
metabolizm i nie tylko nie likwiduje uzależnienia, ale wręcz je utrwala.
- Nie należy zapominać, że narkomani to są ludzie chorzy. To prawda, że najczęściej z własnej winy. I co z
tego? Jakoś nie słychać, żeby ktoś w Polsce odmawiał prawa do leczenia alkoholikom. Wyobraźmy sobie, że
ktoś wpadłby na pomysł, żeby zdelegalizować insulinę. Przecież cukrzycy też często sami są winni swojej
choroby. Trzeba było zdrowo żyć, nie objadać się słodyczami, unikać stresu. Ja nie widzę różnicy między
narkomanem, uzależnionym od metadonu i chorym na cukrzycę, uzależnionym od insuliny. Dla mnie to nie jest
problem moralny, tylko medyczny. Jeśli coś pozwala choremu funkcjonować w społeczeństwie, to jest moralne.
Nie można jednak ukrywać, że nie wszyscy podzielają poglądy szefa krakowskiego Monaru. Metadon nie jest
dobrze widziany m.in. w katolickich placówkach, które zajmują się narkomanami.
- Rzeczywiście, nie uznajemy i nie chcemy metadonu - mówi jeden z katolickich działaczy. - My pragniemy
dla uzależnionych prawdziwego uzdrowienia, nie atrapy. Wierzymy, że w każdym człowieku, także narkomanie,
tkwią siły duchowe, które pozwolą mu zwyciężyć nałóg. Trzeba je tylko rozbudzić.
Idea piękna. Ale czy realna? Doktor Jan Chrostek-Maj, szef poradni uzależnień w szpitalu im. Rydygiera,
mówi:
- Oczywiście, nikt nie nawołuje do rezygnacji z klasycznego sposobu leczenia osób uzależnionych od środków
psychoaktywnych. W tradycyjnej metodzie, jak wiadomo, chory najpierw poddawany jest detoksykacji, a
następnie kierowany do ośrodka psychologiczno-resocjalizacyjnego, gdzie uczy się żyć od nowa, już bez
narkotyków. I byłby to sposób idealny, gdyby nie jeden drobny szczegół. Efektywność tej metody, licząc np.
według ilości nawrotów po pięciu latach, jest znikoma. Tak znikoma, że nawet nie chcę podawać konkretnych
procentów, żeby nikogo nie urazić.
Nawet jeśli znikomy procent narkomanów uda się w ten sposób przywrócić normalnemu życiu, terapia ma sens.
Ale co dla innych?
- Mamy pacjenta, pana około trzydziestki, który był już dwadzieścia siedem razy na detoksie. Zaproponujemy
mu dwudziesty ósmy detoks? Jaki to ma sens? - pyta Chrostek-Maj. - U starych narkomanów zmiany organiczne
są tak głębokie, że nie da się ich trwale wyleczyć.
Ze skutecznym leczeniem narkomanów nie radzi sobie żadne państwo na świecie. W USA już w latach 60 zaczęto
na dużą skalę stosować metadon na dużą skalę w leczeniu substytucyjnym. W Polsce rozwój terapii
metadonowej pozostaje daleko w tyle za lawinowym w ostatnich latach wzrostem narkomanii. Krakowska
poradnia uzależnień jest jednym z zaledwie 10 ośrodków w całym kraju, stosujących ten środek.
Polskie przepisy nie dopuszczają dostępności metadonu w aptekach na receptę, ani wydawania go do domu.
Chory musi wypić swoją porcję w obecności pielęgniarki. Terapia jest więc dostępna tylko dla tych, którzy
są w stanie co dzień dojechać do poradni.
- To jest wielki dramat dla uzależnionych z Tarnowa, Nowego Sącza czy np. z Zakopanego, które wyrasta na
małopolski biegun narkomanii - uważa doktor Chrostek-Maj. - W tym kraju przelewają się tony morfiny na
recepty i nikomu nie przychodzi do głowy, żeby to zlikwidować. Najwyraźniej z powodów ideologicznych ktoś
się uparł, że metadon będzie straszliwym zagrożeniem. Myślę, że jest to strach nieracjonalny. W metadonie
nie tkwi żaden diabeł. Oczywiście, może on być przedmiotem działań przestępczych, jak morfina i jak
wszystko. Trzeba po prostu poddawać metadon takiej kontroli, jak każdy środek narkotyczny. To wystarczy.
Doktor Chrostek-Maj uważa:
- Jedna poradnia w Krakowie jest dalece niewystarczająca. Sytuacja wymaga utworzenia sieci ośrodków
metadonowych, w połączeniu z systemem leczenia psychiatrycznego.
Można przypuszczać, że prędko to nie nastąpi. Jeszcze nie tak dawno był przecież zagrożony byt samej
poradni uzależnień w szpitalu Rydygiera.
- Było takie niebezpieczeństwo, ale szczęśliwie minęło - przyznaje Chrostek-Maj. - Dostaliśmy pieniądze i
choć musimy oszczędzać, jak cała służba zdrowia, ale liczbę pacjentów udało się nawet zwiększyć.
Gdyby jeszcze niektórych ideologów dało się przekonać, że metadon nie jest wynalazkiem szatana.
Metadon (amidon, polamidon) jest syntetycznym substytutem heroiny, znanym od lat 30. Po raz pierwszy na
szeroką skalę zastosowali go Niemcy podczas II wojny światowej, jako tani środek przeciwbólowy. W latach
60., w wyniku badań amerykańskich (Vincent Doyle, Marie Nysvander, Mary Jeanne Kreek) stwierdzono
przydatność metadonu w substytucyjnym leczeniu osób uzależnionych od opiatów. W Krakowie terapię
metadonową uruchomiono w grudniu 1999 r.
podesłał: Prorok
Komentarze
Wiem, ze narkomania to choroba. Wiem ze dragi wciagaja i uzalezniaja. Sam chcac nie chcac co dwa tygodnie znajduje powood albo przypadek w ktoorym kreska mi idzie w kinol. Calkiem prawie rzucilem MJ. Ale i tak sie chce palic czasem. Nie zapijam cisnienia alkoholem - po prostu chodze 5 razu w tygodniu na silownie. Rozumiem ze narkomania to choroobsko, ale nie mam specjalnej litosci dla narkomanoow i nie wahal bym sie wogole, gdybym mial przeznaczyc choc zlotoowke na ratowanie dziecka a poswiecenie tej zlotoowki na umozliwienie narkomanowi dalszego zycia. Kazdy sam sie w to pakuje, zawsze jest alternatywa.
po metadonie nie ma jazdy ? jak to mozliwe ze umozliwai normalne zycie, co z wyniszczeniem organizmu ?
i znowu nasz zacofany kościół stawia tylko na swoim
Ja dwa lata temu wyjechałem do niemiec zeby tu w Dortmundzie zrobić sobie detox 1200 km od bajzlu w Olsztynie. teraz biore tu metadon. wystarczylo pujść do lekarza , jestem tu nie legalnie ,wiec musialem prywatnie. płace co tydzień za opieke 44 euro i co miesiąc 22 euro za metadon. terapia ma trwac rok zaczeli od 80mg.teraz dopiero po 3 miesiącu mają zmniejszyć na 75 mg.zebym mógł brać o równej porze to matka co tydzień odbiera 7 flaszek , bo ja pracuje . testy niby mają być losowe ale mialem tylko raz. Nie ćpać udało mi sie dopiero tu .za mną 4 detoxy i 10 lat z walki z heroinowym nałogiem w zasranej polsce. Pozdrawiam was wszystkich i zyce takiego szczęśsia jakie mialem ja.
Ja dwa lata temu wyjechałem do niemiec zeby tu w Dortmundzie zrobić sobie detox 1200 km od bajzlu w Olsztynie. teraz biore tu metadon. wystarczylo pujść do lekarza , jestem tu nie legalnie ,wiec musialem prywatnie. płace co tydzień za opieke 44 euro i co miesiąc 22 euro za metadon. terapia ma trwac rok zaczeli od 80mg.teraz dopiero po 3 miesiącu mają zmniejszyć na 75 mg.zebym mógł brać o równej porze to matka co tydzień odbiera 7 flaszek , bo ja pracuje . testy niby mają być losowe ale mialem tylko raz. Nie ćpać udało mi sie dopiero tu .za mną 4 detoxy i 10 lat z walki z heroinowym nałogiem w zasranej polsce. Pozdrawiam was wszystkich i zyce takiego szczęśsia jakie mialem ja.
po metadonie nie ma jazdy ? jak to mozliwe ze umozliwai normalne zycie, co z wyniszczeniem organizmu ?
po metadonie nie ma jazdy ? jak to mozliwe ze umozliwai normalne zycie, co z wyniszczeniem organizmu ?
po metadonie nie ma jazdy ? jak to mozliwe ze umozliwai normalne zycie, co z wyniszczeniem organizmu ?
po metadonie nie ma jazdy ? jak to mozliwe ze umozliwai normalne zycie, co z wyniszczeniem organizmu ?
brakuje kurwa pieniedzy bo bierzemy od wlochow zamaist kurwa od holendrow! pojebany kraj
i znowu nasz zacofany kościół stawia tylko na swoim
Ja dwa lata temu wyjechałem do niemiec zeby tu w Dortmundzie zrobić sobie detox 1200 km od bajzlu w Olsztynie. teraz biore tu metadon. wystarczylo pujść do lekarza , jestem tu nie legalnie ,wiec musialem prywatnie. płace co tydzień za opieke 44 euro i co miesiąc 22 euro za metadon. terapia ma trwac rok zaczeli od 80mg.teraz dopiero po 3 miesiącu mają zmniejszyć na 75 mg.zebym mógł brać o równej porze to matka co tydzień odbiera 7 flaszek , bo ja pracuje . testy niby mają być losowe ale mialem tylko raz. Nie ćpać udało mi sie dopiero tu .za mną 4 detoxy i 10 lat z walki z heroinowym nałogiem w zasranej polsce. Pozdrawiam was wszystkich i zyce takiego szczęśsia jakie mialem ja.