Heroina jak aspiryna

Rozmowa z prof. Ambrosem Uchtenhagenem, szwajcarskim ekspertem ds. uzależnień.

Tagi

Źródło

Polityka

Odsłony

6543

Rozmowa z prof. Ambrosem Uchtenhagenem, szwajcarskim ekspertem ds. uzależnień

Piotr Pytlakowski: – Jest pan w Szwajcarii pionierem leczenia heroiną. Podaje się ją pacjentowi jak aspirynę. Tej metody w Polsce nie znamy.

Ambros Uchtenhagen: – Heroinę medyczną podaje się pacjentom, w przypadku których nie powiodło się leczenie za pomocą metadonu. Są kierowani do specjalnych klinik, tam oceniany jest ich stan zdrowia i opracowywany nowy program terapii. Małe dawki farmaceutycznej heroiny mają zastąpić tę, w którą dotychczas zaopatrywali się na ulicy. Taką terapię zastosowano najpierw w jednym z ośrodków w Wielkiej Brytanii, potem też w Danii, Niemczech i Szwajcarii, a przymierza się do niej także Holandia.

Czym leczenie heroiną różni się od leczenia metadonem?
Metadon to substytut w przypadku wszystkich osób uzależnionych. Heroina farmaceutyczna dotyczy wyłącznie najcięższych przypadków. Kierowani są na takie leczenie ci, którzy podczas kuracji metadonem nadal wstrzykiwali sobie heroinę. Ta terapia jest w moim kraju refundowana przez system ubezpieczeń zdrowotnych. Istnieje podręcznik mówiący, jak ją prowadzić i jak organizować specjalistyczne kliniki. Są one pod kontrolą Federalnego Urzędu ds. Zdrowia Publicznego. Takie kliniki funkcjonują nawet w dwóch więzieniach.

Szwajcaria nie kojarzy się raczej z narkotykami.
Przez lata też sądziliśmy, że ten problem naszego kraju nie dotyczy. Aż w latach 80. spożycie różnego rodzaju używek niebywale poszybowało w górę. I tych legalnych – papierosów i alkoholu, i tych zabronionych – narkotyków. Nagle znaleźliśmy się na czele europejskich statystyk. Jedną z przyczyn był fakt, że Szwajcaria okazała się ważnym punktem na szlaku przemytników narkotyków, głównie z krajów bałkańskich. A kiedy pojawiła się łatwo dostępna marihuana, kokaina i heroina, nasz kraj stał się atrakcyjny dla młodych ludzi z całej Europy. Zbuntowani wyznawcy kontrkultury wybrali Zurych na miejsce spotkań. Szybko się okazało, że młodzi Szwajcarzy też posmakowali zakazanych używek. Błyskawicznie wzrosła liczba osób uzależnionych, głównie od heroiny. Zarejestrowanych było ok. 35 tys. Jak na mały kraj, to szokująca liczba heroinistów. A ta statystyka nie obejmuje przecież wszystkich.

W Polsce postawiono na surowe karanie narkomanów, a jak Szwajcaria walczy z narkomanią?
Oparliśmy naszą politykę narkotykową od początku na – jak to nazywamy – czterech filarach: prewencja, redukcja szkód (czyli na przykład wyznaczenie stref, w których narkomani dostawali czyste strzykawki), leczenie i karanie. Kary stosujemy w ostateczności i dotyczy to głównie handlarzy śmiercią. Ja zająłem się leczeniem uzależnionych. Jeżeli chodzi o leczenie, to Szwajcaria stawia na terapię substytucyjną, czyli podawanie metadonu.

W Polsce wciąż ten sposób ma licznych przeciwników. Mówią, że to trochę tak, jakby alkoholika leczyć alkoholem.
Nie mają racji. Leczenie metadonem już dawno uznano za skuteczne. Stan zdrowia pacjenta szybko się poprawia, stabilizuje się jego sytuacja społeczna. A to pozwala mu na powrót do pracy, nawiązanie więzi z rodziną, osiągnięcie równowagi psychicznej. W ten sposób pacjent prowadzony jest do stanu całkowitej normalności, kiedy będzie w stanie poradzić sobie z życiem po odstawieniu narkotyków. Niektórym wystarczy do tego krótki czas, u innych trwa to nawet latami. Szwajcarskie prawodawstwo nie stwarza żadnych ograniczeń czasowych, podobnie jak nie zaleca ich Światowa Organizacja Zdrowia. Okazuje się też, że kuracja metadonowa zmniejsza w znacznym stopniu zasięg przestępczego rynku narkotykowego. Pacjenci zrywają bowiem kontakty z handlarzami. W gruncie rzeczy wielkość czarnego rynku zależy od liczby pacjentów objętych leczeniem metadonem.

U nas tę kurację stosuje się u mniej niż 2 tys. osób. Nie dlatego, że mamy tak mało narkomanów, ale używa się argumentu, że to za droga metoda.
Najbardziej kosztowne jest wstrzymanie się od jakiejkolwiek formy terapii. Można, oczywiście, narkomanów zamykać w więzieniach, ale to też jest drogie. Jak policzono, programy metadonowe są tańsze o 75 proc. od tradycyjnych metod, np. hospitalizowania narkomanów. W zeszłym roku Światowa Organizacja Zdrowia wskazała, że w przypadku osób uzależnionych od opiatów leczenie substytucyjne jest najbardziej efektywne i najtańsze. W Polsce zaskoczyła mnie informacja, że zaopatrujecie się w metadon u dostawcy z Włoch, który sprzedaje go wam dużo drożej, niż kosztuje ten stosowany na przykład w Szwajcarii.

W Polsce karane są osoby posiadające na własny użytek nawet najmniejsze porcje tzw. miękkich narkotyków. W Szwajcarii prawo też jest surowe dla takich osób, ale podobno ma to się zmienić.
W Szwajcarii jest olbrzymi problem z marihuaną, która zawiera procentowo najwięcej substancji aktywnej THC, prowadzącej do uzależnienia. Dlatego rząd zastanawia się nad nową polityką: zalegalizować produkcję, sprzedaż i posiadanie marihuany, ale z ograniczoną ilością THC. To rozsądne wyjście. Państwo kontrolowałoby czarny dotychczas rynek.

To chyba paradoks, że uważana za ostoję konserwatyzmu Szwajcaria w kwestii leczenia narkomanów jest tak liberalna, w przeciwieństwie na przykład do Francji, która konsekwentnie nie zmienia swojej polityki narkotykowej.
Francja ceni sobie swobody obywatelskie, ale w kwestii narkotyków jest surowa. W konserwatywnej Szwajcarii obowiązuje zasada obywatelskiego samostanowienia. Mieszkańcy chcą sami decydować o swoim losie. Jesteśmy otwarci na eksperymenty, także dotyczące narkotyków.

Jakie to przynosi efekty?
Jeżeli przyjąć, że w latach 80. liczba tych, którzy po raz pierwszy sięgali po narkotyk, wynosiła 100 proc., to teraz już tylko 20 proc. Nasz model się sprawdza. Gdybym miał coś doradzać, zalecałbym poszerzenie tradycyjnych form terapii, czyli szerokie wprowadzenie leczenia metadonem, a później sięgnięcie po heroinę farmakologiczną.

A legalizacja produkcji i handlu wszystkimi narkotykami? Są na świecie eksperci, którzy twierdzą, że tylko tak można pokonać czarny rynek.
Pełna legalizacja narkotyków prawdopodobnie nie rozwiązałaby problemu. Ale całkowite zakazy prowadzą do powstawania potężnych mafii osiągających ogromne zyski. Nie jestem w stanie zarekomendować jednego rozwiązania dla całego świata, ale zalecam elastyczne podejście. Solidaryzuję się na przykład z międzynarodową grupą opowiadającą się za legalizacją uprawy i spożywania liści koki, tradycyjnego specyfiku stosowanego od wieków przez ludy andyjskie. Ale już nie zgadzam się na legalizację produkcji proszku z koki, bo kokaina jest zbyt ryzykowna dla zdrowia. Powoduje zawały serca i wylewy krwi do mózgu. Bez wątpienia świat musi zmienić podejście do spraw narkotykowych, ale bez rewolucji. Potrzebny jest po prostu zdrowy rozsądek.

rozmawiał Piotr Pytlakowski

Ambros Uchtenhagen – emerytowany profesor psychiatrii społecznej Uniwersytetu w Zurychu, założyciel i prezes Instytutu Zdrowia Psychicznego, doradca WHO.

Karać czy leczyć

Do marszałka Sejmu wpłynęła petycja od prawie stu organizacji pozarządowych, domagających się przyspieszenia prac nad zmianą ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii.

Polska polityka walki z narkotykami wyróżnia się w Europie w dwóch dziedzinach. Słyniemy jako kraj, w którym najniższy odsetek narkomanów poddawanych jest leczeniu. Przodujemy natomiast w statystykach karania za przestępstwa narkotykowe (ok. 9 tys. osób w ciągu roku). Organy ścigania szczycą się wzrostem wykrywalności czynów związanych z narkotykami w ciągu ostatnich 10 lat o 1500 proc. Ten sukces nie jest jednak zasługą mozolnej pracy dzielnych policjantów, ale jednej z najbardziej restrykcyjnych ustaw o przeciwdziałaniu narkomanii w Europie. Na jej podstawie przed sąd, a także i za kraty, może trafić każdy, przy kim znaleziono choćby gram marihuany posiadanej na własny użytek. Od lat ustawa jest ze wszystkich stron krytykowana jako przejaw kompletnej ignorancji w sferze walki ze skutkami narkomanii. Kilka miesięcy temu Ministerstwo Sprawiedliwości wysłało do Sejmu projekt nowelizacji absurdalnej ustawy, który proponuje kosmetyczną zmianę jednego z artykułów. W myśl tego zapisu wobec osoby, przy której znaleziono niewielkie ilości substancji odurzających przeznaczonych na własny użytek, postępowanie można umorzyć (chociaż nie jest to obligatoryjne). Podobne rozwiązanie stosowane jest m.in. w Szwajcarii.

Projekt nowelizacji utknął jednak w sejmowych szafach. Dlatego organizacje pozarządowe, w tym zajmujące się problemami narkotykowymi, poprosiły marszałka o interwencję. Na razie Grzegorz Schetyna na apel jeszcze nie odpowiedział.

Oceń treść:

Average: 5.5 (2 votes)

Komentarze

Anonim (niezweryfikowany)

No i jak pięknie po ludzku można rozwiązać problemy mając normalnych ludzi w rządzie?

noname

a polski premier mówi, że nikt go nie przekona do bardziej liberalnego podejścia do dragów. W sensie - nie ważne co mówią badania, co robią inne kraje, co pokazują statystyki. Nie i koniec. Tak jak Pitera - nie, bo tak mówię!

Anonim (niezweryfikowany)

Nie należy mylić podejścia do legalizacji narkotyków z podejściem do leczenia osób uzależnionych. 

Jeżeli nie umie się czytać ze zrozumieniem nie należy komentować tekstów. 

Anonim (niezweryfikowany)

Ale leczenie uzależnionych jest nieodłącznie związane ze zmianą stosunku do polityki narkotykowej. Nie musi oczywiście polegać na legalizacji, ale na pewno na pewnej dozie depenalizacji i tolerancji, na akceptacji faktu, że nie da się walczyć z narkomanią metodami policyjnymi.

Anonim (niezweryfikowany)

kurcze a co ty wiesz o leczeniu uzaleznionych? mam 30 lat i od 12 roku zycia jestem osoba chora- uzalezniona od 18 miesiecy- trzezwa, jak dragi bylyby legalne toi mysle ze bym co najmniej od 10 lat nie zyla. ta choroba rozwija sie tepem expresowym i przymus brania kurcze-zabija nie tylko samego delikwenta, ale cale otoczenie, rzutuje na wszystkich i taka wojna z ktorej ja wrocilam zbiera zniwo niewinnych osob, nie uzaleznionych, myslacych podobnie o tolerancji i depenalizacji. czuje zlosc jak czytam takie wypowiedzi jak powyzej, bo nie macie pojecia ile milionow jest bezsilnych wobec narkotykow bo dalej proboja walczyc. pozdrawiam i otwartego umyslu zycze ;)

 

Anonim (niezweryfikowany)

Jestem z "tych nielicznych" heroinistów, leczonych substytucyjnie metadonem. I muszę powiedzieć, że gdyby nie metadon, albo dawno bym leżał martwy, albo gnił za kratami, nie mając NIKOGO. Teraz, kontynuuję edukację, zmieniłem miasto zamieszkania, mam nowych, trzeźwych znajomych, chodzę na terapię, i piję codziennie metadon. Moje relacje z rodziną z praktycznie całkowicie zerwanych, poprawiły się OGROMNIE! Jestem nareszcie szczęśliwy! Tyle, że niestety ciągle bezrobotny, ale to juz drugi z niezliczonych problemów tego kraju. Jako człowiek uzależniony, mówię: METADON niechaj płynie, bo programy substytucyjne są najbardziej efektywną drogą leczenia uzależnionych od opiatów ludzi.

Anonim (niezweryfikowany)

jedna rzecz jak oni chca walczyc z narkomania ????zabraniajac ???wiadome zakazany owoc lepiej smakuje ,ale jak mozna dostac wyrok za 0,11 G marichuany tylko u nas jest to mozliwe

Zajawki z NeuroGroove
  • Gałka muszkatołowa


Doświadczenie: gałka 1 raz (oprócz tego marihuana, amfetamina, ectasy, alkohol)

Nazwa substancji – gałka muszkatołowa (a także marihuana i alko)

Dawka- 2 opakowania całej (niezmielonej) gałki po 13 g, przyjęte oczywiście doustnie




  • Marihuana

pisało sie tutaj o różnych rodzajach fazy na MJ(wideo,teleport itp) to ja opisze moje fazowanie (zaznaczam że zioła sama natura-zero chemi) w ogóle na mnie MJ działa raczej z opóźnieniem(kilka minut) i pierwsze oznaki nadchoszącego sklepania to lekkie zaburzenia obrazu(coś strobopodobnego), i zaraz później zajebiste kolory i śmiech.

  • Benzydamina
  • Etanol (alkohol)
  • Kodeina
  • Pierwszy raz

podniecenie, ciśnienie na "zaćpanie" czegokolwiek. pozytywny, lekko chilloutowy, wakacyjny nastrój.

Wakacje 2014, lipiec.

 

Dwójka nas była, obaj płci męskiej. Tego dnia właśnie przyjechaliśmy do Milówki - mała wieś w powiecie Żywieckim, bardzo przyjemna, jeżeli chodzi o krótki wypoczynek. Nasza kwatera, co istotne dla dalszej części opowieści, znajdowała się 650 metrów nad poziomem morza, a droga od "rynku" (czyli najbliższe oznaki cywilizacji) to około 2 kilometry. Owa droga prowadziła przez pola (piękne widoki, swoją drogą), dwa, czy trzy razy trzeba było przejść przez zagęszczenie drzew przypominające mały las.

  • Inne
  • Pozytywne przeżycie

Dobry nastrój, lekkie zmęczenie, wieczór w wannie

Jest to mój pierwszy raport na neurogroove :) Doświadczenie miało miejsce około 2 tygodni temu, kiedy to, po napiętym dniu miałam ochotę na chwilę relaksu i uważności. Zmieloną korę drzewa Mulungu (2 płaskie łyżeczki) wrzuciłam do garnka z 300ml wody, następnie gotowałam przez 20 min. Taki oto wywar wypiłam duszkiem. Smak dosyć przyjemny, lekko gorzkawy przy samym końcu, dało się wyczuć nutę kurkumy i curry. Po wypiciu położyłam się w wannie z gorącą wodą. Na pierwsze efekty przyszło mi czekać niespełna 15 minut.