Dużo czasu minęło, odkąd ostatnio pisałem. Dużo też się pozmieniało. W tej chwili leże na bombie. Porobiłem się przede wszystkim winem. Czerwonym Fresco, a dokładniej dwoma, właśnie kończę drugą butelkę. Fart, bo było na promocji w Biedronce. Dwa za pół ceny. Tylko głupiec by nie skorzystał. A jednak, jestem głupcem i skorzystałem. Zabawne prawda?
Trawka w świetle prawa
Redaktorka "Przekroju" przedstawia jaki jest aktualny statut prawny za posiadanie "trawki" - w innych państwach. Polska robi krok do tyłu :-((
Tagi
Źródło
Odsłony
7392Czy polskie więzienia podobnie jak w USA, zapełnią się palaczami marihuany? Jeżeli znowelizowana ustawa o przeciwdziałaniu narkomanii ma być poważnym, a nie papierowym prawem, to policjanci powinni rozpocząć łapankę.
W obowiązującej od kwietnia 1997 r. ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii skreślono artykuł, który mówił, że nie jest karalne posiadanie nieznacznej ilości narkotyków na własny użytek. Zatem od ponad miesiąca za posiadanie jednego skręta z marihuaną można trafić na trzy lata do więzienia albo na przymusowe leczenie.
Gdy kilka lat temu podjęto próbę wprowadzenia całkowitego zakazu posiadania narkotyków, wybuchły dyskusje i protesty. Nieżyjący prof. Mikołaj Kozakiewicz, socjolog i marszałek Sejmu, ostrzegał: "Polska chce się przystosować do przestarzałych międzynarodowych konwencji o nierozprzestrzenianiu narkotyków, które niedługo zostaną zniesione. Za kilka lat musielibyśmy wycofać się z ustawy, wsadzając przedtem niepotrzebnie wiele tysięcy ludzi do więzienia."
Krok w tył
Wtedy pomysł zarzucono. Obecnemu parlamentowi udało się go wprowadzić w życie tak szybko, że głosy sprzeciwu były w zasadzie niesłyszalne. To tym bardziej zaskakuje, że nowe przepisy pozostają w sprzeczności z dominującymi w większości krajów europejskich. My zrobiliśmy wyraźny krok w tył.
Zdaniem prof. Wiktora Osiatyńskiego, prawnika konstytucjonalisty i eksperta w dziedzinie praw człowieka, znowelizowana ustawa po tej samej stronie bariery prawnej postawiła bezwzględnego handlarza narkotykami i jego ofiarę. Tymczasem - dowodzi profesor - ofiara dilera powinna być po naszej stronie, po stronie społeczeństwa. Należy jej pomagać, a nie wtrącać do więzienia.
- Człowiek powinien być karany za to, co złego zrobi w związku z narkotykami, a nie za to, że je bierze - uważa profesor.
Znowelizowana ustawa nałożyła na właścicieli kawiarni, pubów i dyskotek obowiązek zgłaszania policji o handlu lub "częstowaniu" narkotykami w ich lokalu. Jeżeli nie doniosą, grozi im do dwóch lat więzienia. Piękny przepis dla konkurencji. Rodzący nadużycia i korupcję.
Zwolennicy znowelizowanej ustawy przekonują, że wymierzona jest nie w narkomanów czy okazjonalnych palaczy marihuany, ale w dilerów, którzy dotąd unikali kary, tłumacząc, że znaleziony przy nich narkotyk posiadają na własny użytek.
Przeciwnicy argumentują, że policja idzie w ten sposób na łatwiznę i odwraca uwagę od swojej nieskuteczności. Mając takie środki jak zakup kontrolowany, prowokacja policyjna czy w końcu świadek koronny, organy ścigania nie potrafią się wykazać znaczącymi sukcesami w walce z rzeczywistymi przestępcami narkotykowymi. A niemal każdy przypadek odkrycia próby przemytu narkotyków albo zlikwidowania produkcji kompotu czy amfetaminy jest nagłaśniany jako "największy w tym roku, największy w województwie", itd. Wsadzenie do więzienia setek drobnych dilerów, narkomanów i przypadkowych palaczy marihuany poprawi więc zapewne policyjną statystykę.
- Policja wykaże się pozornym sukcesem, czyli odpowiednią liczbą złapanych narkomanów: chorych, bezbronnych, którzy są łatwym łupem. A handlarze będą się śmiać - prorokuje prof. Osiatyński.
Palili, ale zapomnieli
Przeprowadzone ankiety w szkołach podstawowych i średnich wykazują, że prawie 60 proc. Uczniów miało kontakt z narkotykami. I na te badania powołują się często politycy - zwolennicy wsadzania narkomanów do więzienia. Ten kontakt to zwykle wyłącznie "trawka" na imprezie. Gdyby prawdziwe były stwierdzenie, że miękkie narkotyki to prosta droga do twardych, te 60 proc. Uczniów musiałoby uzależnić się od heroiny czy kokainy. Na szczęście i wbrew tezom moralistów - tak się nie dzieje. Mówienie, iż marihuana jest przedsionkiem do twardych narkotyków, jest o tyle prawdziwe, że młody człowiek u tego samego dilera może kupić zarówno trawkę, jak i heroinę czy amfetaminę. Oczywiście już słyszę, jak zwolennicy prohibicji krzyczą, że 90 proc. Heroinistów zaczynało od trawki. To taka sama prawda, jak ta, że prawie 90 proc. Heroinistów zaczynało od kawy i papierosów, a 100 proc. Alkoholików od piwa.
Szacuj się, że na świecie marihuanę pali pół miliarda osób. Do przygody z trawką przyznał się były już prezydent USA Bill Clinton, a także prezydent Czech, Vaclav Havel. W Polsce "maryśka" była i jest popularna w pewnych środowiskach. Wielu muzyków, m. in. Kora, Piotr Klatt (lider zespołu Róże Europy, wydał płytę "Marihuana"), Maciej Maleńczuk czy Krzysztof Grabowski (Dezerter) nieraz publicznie przyznawali się do palenia.
Kora nawowyływała do legalizacji marihuany. Grabowski mówił w jednym z wywiadów: "Wiadomo, że do utrzymania posłuszeństwa dobra jest wódka, a nie trawa. Stąd opór polityków przed zalegalizowaniem marihuany". Niemałe sukcesy konopie odnosiły w latach 80. wśród opozycyjnych działaczy NZS-u i WiP-u. Do dziś pozostaje to tajemnicą poliszynela.
Marihuanę palą incydentalnie nie tylko licealiści i studenci, ale znani i szanowani biznesmeni i politycy. Ci ostatni miewają jednak częste zaburzenia pamięci. I nie jest to bynajmniej efekt zgubnego działania konopi, tylko zwykłej obłudy.
Ogólnopolski Komitet na rzecz Niekaralności Narkotyków Miękkich oficjalnie popiera tylko Federacja Młodych Unii Pracy oraz Piotr Ikonowicz z PPS. Mniej oficjalnych zwolenników komitet ma wśród wszystkich ugrupowań politycznych.
Za legalizacją marihuany opowiada się wielu naukowców, a także terapeutów. Prof. Jerzy Vetulani, farmakolog, kierownik Zakładu Biochemii PAN uważa, że zinstytucjonalizowana prohibicja powoduje wielką kryminogenność nałogu, bez poważnego zmniejszenia liczby ludzi, którzy weń wpadli. - Gdy istnieje silna kryminalizacja posiadania i stosowania narkotyków, doprowadzić to musi do naprawdę wielkich tragedii społecznych. Liberalna, sensowna polityka jest z punktu widzenia społeczeństwa znacznie lepsza - przekonuje profesor.
Skrajne stanowisko reprezentuje Janusz Korwin-Mikke, który opowiada się za wprowadzeniem wolnego rynku narkotyków. Jego zdaniem jednostka odpowiedzialna jest za swoje życie i zdrowie. I żadne restrykcyjne prawo nie obroni jej przed nią samą.
W 1992 r. Parlament Europejski uchwalił tzw. Rekomendację zalecającą dekryminalizację osób zażywających narkotyki. Przy Parlamencie Europejskim działa także Liga Antyprohibicyjna, której członkami założycielami byli m. in.: Milton Friedman (laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii), K. Lamberti, dyrektor włoskiego Obserwatorium Badań nad mafią Camorry oraz Amerykanie - R. Salerno, były szef policji antynarkotykowej w Nowym Jorku i L. Grinspoon, prof. Psychiatrii na Harvardzie. Wśród międzynarodowych bojowników o zniesienie prohibicji są byli policjanci, prawnicy, lekarze i terapeuci. Wśród przeciwników prohibicji są także inni dwaj laureaci Nobla - Amerykanin Lester C. Thurow (ekonomista) i Włoch Daniel Bovet (medycyna).
Generalny prokurator Kolumbii De Greiff, po latach krwawych walk z narkotykowymi kartelami stwierdził, że rezygnacja z karania konsumentów i stworzenie narkomanom legalnego zaopatrzenia w narkotyki jest najskuteczniejszym sposobem na odcięcie handlu od dostępu do rynku i odebrania im ogromnych pieniędzy.
Liberalna Europa
W Europie Zachodniej narkotyków wprawdzie się nie legalizuje, ale w zasadzie nie ściga się osób je biorących. Wprowadzono tam podział i różnicę w traktowaniu narkotyków tzw. Miękkich (soft) i twardych (hard drugs). Do tych pierwszych zalicza się marihuanę i haszysz. I wcale nie jest tak, jak przekonują niektórzy polscy moraliści, że podział ten został oparty na założeniu, iż miękkie nie szkodzą. Wręcz przeciwnie. Uważa się, że używanie wszystkich narkotyków rodzi niebezpieczeństwa, ale w przypadku miękkich są one relatywnie mniejsze. Odpowiednie artykuły ustaw określają ilości narkotyków, jakie można posiadać na własny użytek bez wchodzenia w konflikt z prawem. W praktyce, w większości krajów europejskich sprawy zatrzymania osób posiadających konopie w dawkach większych niż na własny użytek są także poza zasięgiem organów ścigania.
Za najbardziej liberalny kraj uchodzi Holandia, gdzie trawkę kupuje się legalnie w tzw. Coffee shopach. Jednorazowo można nabyć 30 g narkotyku, a kupujący musi mieć 18 lat. Podatki pochodzące ze sprzedaży przeznaczane są na leczenie narkomanów.
Niektórzy dowodzą, że holenderski system się nie sprawdził, ale ich argumenty są mało przekonujące. Wspólnota Europejska Holendrom właśnie powierzyła kilka lat temu zorganizowanie dla innych krajów członkowskich cyklu szkoleń o narkomanii. Podobne rozwiązanie przyjęto w Niemczech, choć inne w poszczególnych landach. W Nadrenii i Północnej Westfalii można posiadać na własny użytek 10 g marihuany, ale także po 0,5 g heroiny, amfetaminy i kokainy.
We Włoszech, w wyniku narodowego referendum z 1993 r., zniesiono sankcje karne dla osób przyjmujących narkotyki oraz zwolniono lekarzy z obowiązku informowania policji o zgłaszających się narkomanach.
W Hiszpanii posiadanie i używanie narkotyków, także marihuany, jest wprawdzie nielegalne, ale w praktyce nie karalne.
W Wielkiej Brytanii od wielu lat w zasadzie nikt nie trafił za kratki z powodu posiadania marihuany na własny użytek. Wysocy funkcjonariusze brytyjskiej policji opowiadają cię za legalizacją trawki, co ich zdaniem jest jedynym sposobem zapobiegania kryminalizacji i marginalizacji tysięcy młodych ludzi.
Oceniając, że rozwiązania prohibicyjne stosowane w wielu krajach nie zahamowały rozwoju narkomanii, depenalizacyjny model prawodawstwa przyjęto również w Danii. Pod koniec lat 80. opracowano tam rządowy program zapobiegania narkomanii, preferujący model szeroko rozumianej promocji zdrowia. Podstawą programu jest profilaktyka i informacja. "Wiedza ma być obiektywna. Nie należy rozpowszechniać tylko obaw. Uświadamianie społeczeństwa ma sprzyjać podejmowaniu właściwych wyborów. Nie trzeba moralizować" - zapisano w programie.
Obsesja Anslingera
Zła sława ciągnie się za marihuaną od lat 30. W 1932 r. Harry J. Anslinger został komisarzem amerykańskiego Biura ds. Narkotyków. Człowiek ten całym sercem poświęcił się dziełu wyeliminowania "śmiertelnego ziela". Rozpowszechniał najbardziej absurdalne i nieprawdziwe historie o spustoszeniach i zbrodniach, dokonywanych za sprawą używania konopi indyjskich.
Uwieńczeniem jego działalności była ustawa Kongresu USA, wprowadzająca surowe kary za posiadanie marihuany. Jeszcze na początku mat 70. w Georgii za sprzedaż konopi skazywano na dożywocie, a w Luizjanie posiadanie jednego skręta niosło za sobą karę przynajmniej pięciu lat ciężkich robót. Dziś coraz częściej mówi się o wielkiej plajcie amerykańskiego systemu prohibicji. Kolejnej od czasów Al. Capone.
Co trzeci więzień w USA odbywa karę z powodu wykroczenia związanego z narkotykami. Od 1965 do 1993 r. Aresztowano w USA 9 mln osób za posiadanie trawki. Restrykcje nie wpłynęły ani na zmniejszenie liczby narkomanów, ani na ograniczenie przestępstw narkotykowych, które z roku na rok systematycznie wzrastają. Szacuje się, że każdego roku na amerykański rynek trafia około 2 ton kokainy, heroiny, opium i marihuany. Odbiorcy to 6 milionów uzależnionych od twardych narkotyków i co najmniej 20 mln palaczy trawki. Wojna Ameryki z narkotykami, w którą inwestuje się miliardy dolarów (od czasów prezydenta Busha 13 mld rocznie), wydaje się więc wojną przegraną.
Coraz częściej mówi się o liberalizacji przepisów dotyczących karania za posiadanie i używanie narkotyków. W 11 stanach USA (m.in.: Alaska, Kolorado, Ohio i Kalifornia) właściwie nie każe się już za posiadanie trawki na własny użytek. W innych policja ogranicza się do pouczania palaczy i nakładania na nich małych grzywien.
Ogłoszony kilka lat temu raport Amnesty International ujawnił, że spośród co najmniej 20 tys. Osób zamordowanych w Kolumbii w ramach narzuconej i finansowanej przez USA wojny antynarkotykowej z kartelami narkotykowymi, tylko 2 proc. Zabitych to ludzie rzeczywiście związani z produkcją i handlem narkotykami. Reszta to przeciwnicy polityczni, bezdomne dzieci i homoseksualiści.
W Polsce wchodzimy właśnie na drogę, która z tragicznymi dla społeczeństwa skutkami przeszła Ameryka.
BEATA MAJEWSKA
Z OSTATNIEJ CHWILI: Belgia będzie drugim (po Holandii) krajem europejskim, gdzie zliberalizowano prawo dotyczące używania narkotyków miękkich, choć tylko częściowo (nie będzie tam amsterdamskich coffe-shopów, w których można legalnie sprzedawać i kupować do 5 g haszyszu na osobę). 19 stycznia Rada Ministrów Belgii przedstawiła program dotyczący narkotyków, choć nie tak radykalny, jak pragnęli tego socjaliści i ekolodzy, zwolennicy całkowitej depenalizacji używania haszyszu. Zmian dokonano dzięki nieobecności w rządzie (po raz pierwszy od 40 lat) partii socjalchrześcijańskiej. Nowa ustawa wprowadza wyraźne rozróżnienie między narkotykami "miękkimi" i "twardymi". Dopuszczalne będzie posiadanie haszyszu na użytek prywatny, choć nie ustalono w jakiej ilości. Nadal będzie karalne udostępnianie haszyszu nieletnim.
Komentarze
Całkowicie zgadzam się z wypowiedzą prof.Kozakiewicza. Poza tym w USA więzienia nie są pełne ludzi siedzących za posiadanie ponieważ za posiadanie 4 gramów dostaje się w zależności od stanu ok. 3dni więzienia. Natomiast u nas w kazamatyyyyyyy dożywocie
Co to za bzdura że legalizację popierają tylko PPS i młodzieżówka UP????? Przedcież od wielu lat legalizację, zarówno miękkich jak i twardych dragów popiera Janusz Kowin-Mikke i jego Unia Polityki Realnej!!!
A poza tym nic dodać nic ująć, wypada się po prostu z tym artykułem zgodzić.
od trawki się zaczyna a kończy w Monarze, kiedyś trzeba umieć powiedzieć STOP ilu z Was to potrafii?
od trawki się zaczyna a kończy w Monarze, kiedyś trzeba umieć powiedzieć STOP ilu z Was to potrafii?