Czy możesz zapalić trawkę na Antarktydzie?

Jeśli zamierzasz podjąć próbę odhaczenia na swojej zielonej liście Antarktydy, oczywiste pytanie brzmi: "Co mam zrobić, żeby móc się upalić, kiedy już tam trafię?" Najlepszym sposobem, aby się tego dowiedzieć, jest przyjrzenie się naukowcom, którzy ponad 6 miesięcy w roku spędzają pracując na lodzie.

Tagi

Źródło

High Times
Ali Wunderman

Tłumaczenie

pokolenie Ł.K.

Odsłony

2369

Co za wspaniałe czasy! Nie tylko rośnie liczba stanów, w których legalna jest rekreacyjna trawka - nie wspominając o całych krajach, takich jak Kanada i Urugwaj – ale i podróżowanie do miejsc, gdzie można konsumować konopie, nigdy nie było łatwiejsze. Odhaczanie kolejnych odwiedzonych krajów i spełnionych ekstrawaganckich marzeń staje się obecnie czymś na kształt gromadzenia kapitału społecznościowego [social currency], ponieważ przeloty są dziś tak szybkie i tanie, jak to tylko możliwe, a upalanie się w interesujących lokalizacjach lokuje się w nieformalnej tabeli wysoko.

Świętym Graalem zaś wszystkich tych wyliczanek może być, rzecz jasna, tylko jedno: zapalenie trawki na Antarktydzie.

Zajaranie na Antarktydzie to odpowiednik ukończenia przez biegacza jego pierwszego maratonu. Jest to jedno z niewielu miejsc na planecie, do którego podróż wciąż pozostaje bardzo kosztowna i trudna, wymagająca udania się najpierw do Ameryki Południowej, by stamtąd wyruszyć w jeden w bardzo drogich rejsów na pokładzie lodołamacza, które zresztą odbywają się tylko w określonych miesiącach w ciągu roku. Nie każdy dysponuje wystarczającą ilością czasu, funduszy i wytrwałości, by móc dostać się na Biegun Południowy.

Jeśli jednak zamierzasz podjąć próbę odhaczenia na swojej zielonej liście Antarktydy, oczywiste pytanie brzmi: "Co mam zrobić, żeby móc się upalić, kiedy już tam trafię?" Najlepszym sposobem, aby się tego dowiedzieć, jest przyjrzenie się naukowcom, którzy ponad 6 miesięcy w roku spędzają, pracując na lodzie.

Antarktyda jest niezależnym kontynentem, który nie ma rządu, i choć funkcjonalnie rzecz biorąc jest krajem, gdzie nie obowiązują prawa, nie da się udzielić prostej, tak-lub-nie, odpowiedzi na pytanie o legalność marihuany w tamtych okolicach. Traktat Antarktyczny zabrania podejmowania na Antarktydzie czynności takich jak odpalanie głowic nuklearnych, nie mówi jednak nic na temat konsumpcji konopi indyjskich (lub jakiegokolwiek innego narkotyku, jeśli ma to dla was znaczenie). Tym samym uprawa, konsumpcja czy handel ziołem są tam, technicznie rzecz biorąc, legalne. Nie ma prawa mówiącego, że nie nie wolno Ci tam robić którejkolwiek z tych rzeczy.

Nie wiadomo, co konkretnie by się stało, gdyby turysta został przyłapany na paleniu ziela, jest jednak bardzo mało prawdopodobne, by firma turystyczna zostawiła z tego powodu swojego klienta na Antarktyce.

Jednakże już naukowcy pracujący na Antarktydzie podlegają prawom swoich ojczystych krajów, tak jak turyści zasadom firmy, która ich na Antarktydę przywiozła. Przestępstwa, popełnione przez turystów na Antarktydzie, sądzone będą w ich ojczystym kraju. Nie istnieje - przynajmniej jeszcze nie - kategoria osób przybywających na Antarktydę na własną rękę, oni jednak teoretycznie mogliby robić, cokolwiek im się spodoba.

Niezależnie od tego, czy jesteś naukowcem, czy turystą:

Zazwyczaj jesteś tam jako członek grupy, która oczekuje pewnych standardów, i prawdopodobnie musiałeś podpisać umowę zawierającą kodeks postępowania.

- wyjaśnia naukowiec zajmujący się glebą i hodowca z Oregonu, Greg Selby w wywiadzie mailowym dla High Times. Naukowcy mogą podlegać ściślejszej kontroli, ponieważ ich pobyt tam jest zazwyczaj przez kogoś sponsorowany. Jak wyjaśnia nam Selby:

Ponieważ jesteś opłacany przez rząd i mieszkasz w obozie uniwersyteckim, używanie [marihuany] zwykle jest niemile widziane. Jedynym realnym zagrożeniem jest jednak wyrzucenie z obozu za złamanie polityki rządu lub kampusu.

Odpowiedź na pytanie o legalność może być zatem nieco mętna, ale wygląda na to, że najważniejsza – jak zwykle - jest dyskrecja. Odpowiedź na pytanie, jak zdobyć marihuanę na Antarktydzie, jeśli będziesz miał na nią ochotę, jest, co zaskakujące, nieco prostsza.

Większość konopi używanych w tych obszarach służy do łagodzenia bólu i problemów ze snem.

- wyjaśnia Selby.

W 1981 roku New York Times opisał sytuację, kiedy to Nowa Zelandia wpadła w furię w związku z paczkami zawierającymi narkotyki wysyłane przez ich terytorium ze Stanów Zjednoczonych do McMurdo Station, największej społeczności badawczej na kontynencie. Stany Zjednoczone podeszły do sprawy zaskakująco spokojnie, współpracując bez entuzjazmu z nowozelandzkimi celnikami.

Chociaż Selby nie był na Antarktydzie, jego badania koncentrowały się na hodowli konopi w polarnym klimacie, pracował on też z naukowcami, którym zdarzyło się upalać na Antarktydzie.

W czasach poprzedzających dostępność małych waporyzatorów, wszystko zależało od ilości kwiatostanów, jaką ludzie uznali za bezpieczną do przemycenia. Czymś normalnym były wówczas bonga z jabłek i pożyczanie bibułek od palaczy tytoniu. W dzisiejszych czasach możesz zabrać ze sobą mały waporyzator w kształcie dlugopisu i baterię żywicznych wkładów, które łatwo schowasz w swoim bagażu. To zdecydowanie ułatwia życie.

Chociaż wydrążone jabłko przywołuje nostalgię za czasami bycia nastolatkiem, długoterminowi mieszkańcy Antarktydy używają zioła nie tylko rekreacyjnie - może być im ono wręcz niezbędne do przetrwania.

Większość konopi używanych w tych obszarach służy do łagodzenia bólu i problemów ze snem. Praca po 12-16 godzin dziennie może dac w kość! Podczas sezonu prowadzenia prac słońce nigdy nie zachodzi. Możesz używać zasłon zaciemniających i ukryć się w namiocie, ale twoje ciało nigdy nie dostosuje się do 24 godzin światła, możesz więc potrzebować pomocy.

- wyjaśnia Selby.

Czy naprawdę jest coś złego w tym, że ludzie, których praca może wpłynąć na spowolnienie tempa, w jakim nasza planeta umrze z powodu zmian klimatycznych, pomogą sobie od czasu do czasu, sięgając po małego topka?

Selby ma pomysł na alternatywę dla zabierania zapasu żywicy wystarczającego, aby przetrwać zimę, oznaczającego mimo wszystko pewne ryzyko podczas odprawy celnej.

W regionach polarnych konopie można uprawiać w szklarni lub w innych pomieszczeniach, w których można kontrolować oświetlenie. Mam nadzieję, że pewnego dnia, gdy zmieni się sposób myślenia, wszyscy ludzie pracujący w tamtejszych obszarach będą mieli dostęp do małego ogródka z kilkoma roślinami leczniczymi. Większość z tych obozów posiada niewielką powierzchnię, przeznaczoną dla roślin ozdobnych i owocowych. W temperaturze -40 stopni zimą obecność żywej rośliny może naprawdę poprawić nastrój.

Być może w końcu powstanie pierwsza na Antarktydzie pierwsza przychodnia, aby zarówno naukowcy, jak i turyści mogli skorzystać tam z dobroci zioła, unikając problemów związanych z przekraczaniem granicy z kontrabandą. Musimy mieć możliwość, by wreszcie odhaczenie tego punktu stało się osiągalne!

Oceń treść:

Average: 6.9 (10 votes)
Zajawki z NeuroGroove
  • Kodeina
  • Pierwszy raz

Zmuła, znudzienie, ospanie, nie chęć

Zaczeło się tak - Bliska mi osoba kupiła lek sobie lek na bóle, z kodą. Jednak z niego nie korzystała, bo wywoływał u niego alergie czy coś takiego, więc pomyślałem, że się nie sprzyda. Minusem tego leku jest jego musujaca forma, jednak gdzies na H odnalazłem opis ekstrakcji, zeby chociaz troche przepuścic paragówna. Wypiłem troche białego roztworu, FUJ! obrzydliwe. Całosci wyszło 150 mg kodeiny, jednak zarzyłem tylko ok. 100 mg,  bo reszta wywoływała u mnie odruch wymiotny. Po zarzuceniu kilka minut, miałem ochote zejść piętro niżej posiedzieć z babcią.

  • Inne
  • Pierwszy raz
  • Powój hawajski

Bezpieczne i spokojne, własny pokój, wypoczęty i zdrowy. Długo oczekiwany pierwszy raz z LSA. Więcej na początku tr

 Jakieś 2 lata temu trafiłem na tr;
http://hyperreal.info/node/2042#axzz1qR3AA1l6

  • 1P-LSD
  • Tripraport

Długo oczekiwany trip z przyjacielem. Sobotnie popołudnie.

Na ten trip czekaliśmy z P. już jakiś czas. W końcu ostatni wspólny był kilka miesięcy temu, a przez ten czas tylko koks i krysztau w nos. I alkohol. Dzień wcześniej testowałem nowy dysocjant MXiPr, który najwidoczniej miał wpływ na działanie kwasa.

Miałem przygotowany już jednen blotter, zamówiłem dwa kolejne i pozytywnie się nastawiłem. Narzeczona wyjechała do mamy więc mieliśmy dom dla siebie. Około piętnastej wrzuciliśmy po 1 i 1/4 blottera, odpaliliśmy "The Big Lebowski" i ułożyliśmy się wygodnie na kanapie.

  • MDMA (Ecstasy)

Pierwszy drops nie zrobił na mnie specjalnego wrażenia, podobne to do

tramalu, tyle że droższe i krócej trwa dziwny stan. potem kilka razy

było całkiem przyjemnie na jakichś chorych acid-techno-party na które

normalnie nigdy bym nie poszła, ale było cool. wszyscy wiemy jak :)

randomness