Deprywacja sensoryczna

Deprywacja sensoryczna, jest szczególnym stanem świadomości, w którym bodźce ze wszystkich naszych zmysłów, zostają ograniczone do minimum. Umożliwia to specjalnie skonstruowany kontener, w którym ochotnik zanurza się w 25 centymetrach roztworu soli MgSO4-7H2O o temperaturze skóry, czyli ok. 34,5 st. C.

Tagi

Źródło

Kamil Antosiewicz
neurobot.art.pl

Odsłony

5927

Jak można w sposób naturalny zmusić mózg do dziwnych stanów.

Grupa osób podchodzi do niewysokiego, stalowego kontenera wielkości dwuosobowego łóżka. Osoba nadzorująca przebieg eksperymentu unosi pokrywę i zaprasza jedną z osób do środka. Po chwili wahania jedna z osób przechodzi krótki instruktaż, zdejmuje ubranie i przekracza próg komory. Kładzie się swobodnie na powierzchni wody i daje znak reszcie. Jest już gotowa. Kontener zostaje szczelnie zamknięty, tak żeby z zewnątrz nie dochodziły żadne odgłosy, ani promienie świetlne. Instruktor wyjaśnia reszcie, że człowiek znajdująca się wewnątrz komory swobodnie unosi się na powierzchni cieczy, która jest stężonym roztworem specjalnych soli, umożliwiającym niepełne zanurzenie. Pozostaje w nim, według uznania, choć na początek, w celu oswojenia się z nowymi wrażeniami, a w zasadzie z ich brakiem, poleca się przebywanie w komorze deprywacji sensorycznej nie dłużej niż 30 minut. W miarę, jak nabiera się doświadczenia, sesje mogą przedłużyć się do wielu godzin.

Deprywacja sensoryczna, jest szczególnym stanem świadomości, w którym bodźce ze wszystkich naszych zmysłów, zostają ograniczone do minimum. Umożliwia to specjalnie skonstruowany kontener, w którym ochotnik zanurza się w 25 centymetrach roztworu soli MgSO4-7H2O o temperaturze skóry, czyli ok. 34,5 st. C. W celu jak najlepszej izolacji zmysłowej, należy dokładnie zamknąć się w takim pojemniku, odcinając się od źródeł światła i dźwięku. Naturalnie, nigdy nie osiągniemy stanu idealnej deprywacji sensorycznej, jednakże opisane komory umożliwiają ograniczenie napływających do nas w każdej sekundzie bodźców do minimum. Słyszymy jedynie własny oddech i szum krwi w uszach, przestajemy widzieć, odczuwać tarcie spowodowane kontaktem z ubraniem, przestajemy czuć siłę grawitacji, temperaturę powietrza i wody w której jesteśmy zanurzeni. Wszystko to sprawia, że mózg zostaje pozbawiony chaotycznych, niepotrzebnych wrażeń i zaczyna funkcjonować w sposób zupełnie nieprzewidywalny.

Wynalazcą komory deprywacji sensorycznej jest amerykański psycholog John C. Lilly. Urodzony w 1915r. Lilly kształcił się na Uniwersytecie w Pensylwanii, gdzie uzyskał doktorat w zakresie biofizyki i eksperymentalnej neurologii. Podczas swoich eksperymentów ze świadomością w latach 50-ych, Lilly natrafił na LSD, którego zdolność do deformacji postrzegania, myślenia, interpretacji zjawisk i zdarzeń zapoczątkowała jego trwającą do dzisiaj fascynację odmiennymi stanami percepcji świata, granicami ludzkiej świadomości. Fascynację nie-chemicznymi metodami przekraczania wrodzonych barier umysłu. Komora deprywacji sensorycznej powstała w rezultacie badań nad hipotezą twierdzącą, iż podczas pozbawienia mózgu jakichkolwiek wrażeń zmysłowych, zwyczajnie zapadnie on w fazę snu. Uważano, że podczas zapadania w sen kolejne zmysły zostają wyłączane, co prowadzi do zmian w amplitudzie i natężeniu fal mózgowych. Faza czuwania byłaby więc fazą kontaktu ze światem, podczas gdy faza snu automatycznie pozbawiałaby nas tego kontaktu. Podczas badań nad całkowitą izolacją zmysłową mózg ludzki powinien więc, zgodnie z założeniami, zapadać w sen. Okazało się jednak, iż pozbawienie go większości doznań dostarczanych codziennie w normalnym życiu przynosi nieoczekiwany efekt - mózg pozostaje w dalszym ciągu świadomy, a stan w jakim badana jednostka się znajduje można określić jako wcale interesujący.

"Skonstruowałem komorę deprywacji sensorycznej pracując w Narodowym Instytucie Zdrowia Psychicznego. Przy jej pomocy poczyniłem tyle odkryć, że bałem się napomknąć o nich reszcie psychiatrów, którzy uznaliby mnie chyba za wariata. Odkryłem, że komora deprywacji jest dziurą we wszechświecie świadomości, przez którą można patrzeć na całkowicie odmienną rzeczywistość. Było to naprawdę fascynujące, lecz przerażające zarazem.". Podczas seansu w komorze deprywacji sensorycznej można zaobserwować szereg zmian w obrazie fal mózgowych, odzwierciedlanych przez zmiany w odczuwaniu "tu i teraz".

Lilly przytacza najczęściej spotykany schemat zagłębiania się w odmienny stan świadomości, w zależności od ilości czasu spędzonego w komorze:

1. Przez pierwsze trzy kwadranse sprawy myślimy jeszcze o sprawach dnia codziennego. Jesteśmy świadomi otoczenia, środowiska itd.

2. Stopniowo zaczynamy się relaksować i nicnierobienie sprawia nam przyjemność.

3. W ciągu kolejnej godziny pojawia się jednak napięcie, uczucie "zmysłowego niedosytu", pojawiają się drobne odruchy służące zaspokojeniu potrzeby odbioru wrażeń: pocieranie palców, drganie mięśni itd.

4. Jeżeli uda nam się powstrzymać te odruchy wystarczająco długo, wejdziemy w fazę czwartą, w której potrzeba odczuwania jakichkolwiek wrażeń jest tak silna, że pragniemy czym prędzej opuścić komorę.

5. Każdy najdrobniejszy bodziec docierający do nas przez skórę, uszy, oczy itd. Jest odbierany ze zdwojoną siłą i zaprząta umysł w stopniu trudnym do zniesienia.

6. Myśli przenoszą się z odczuwania miejsca i ciała w bardziej osobiste, emocjonalne rejony, którymi uczestniczący w eksperymencie rzadko chcą się dzielić z innymi. Reakcje w tym momencie wahają się od całkowitego powstrzymywania się i niechęci, do poddania strumieniowi wrażeń, co wiąże się z niemałym zadowoleniem.

7. Finalnym etapem są wzrokowe halucynacje, wygenerowane samoistnie przez mózg. Mogą przybierać formę wielobarwnych fraktali, tuneli, korytarzy, eksplozji kolorów. Poczucie czasu zostaje całkowicie zaburzone. Uczestnik zostaje porwany przez strumień halucynacji odbieranych każdym zmysłem, słyszy dźwięki, czuje dotyk, poddaje się nieogarnionej, fantazyjnej podróży wgłęb własnej zmysłowości.

Pobyt w komorze deprywacji sensorycznej stanowić może głębokie, nierzadko traumatyczne doświadczenie. Pozwala na wgląd do wnętrza własnej psychiki, umożliwia stawienie czoła najskrytszym fobiom, lękom, a następnie przełamanie ich, sięgnięcie do źródła najpierwotniejszej energii. Próba wyeliminowania jakichkolwiek zakłóceń płynących ze świata zewnętrznego, praktykowana jest w niemal każdej religii, dla której samorealizacja i eksploracja własnych możliwości stanowi podstawowy środek do osiągnięcia ponadcielesnego szczęścia. W przeciwieństwie do koncepcji Timothiego Leary, który traktuje środki psychodeliczne jako element ułatwiający nam dotarcie do samych siebie, pokonywanie barier narzuconych społecznie może, wg. Lilliego, nastąpić naturalnymi metodami, nie wymagającymi ingerencji w procesy metaboliczne. Choć więc zanurzenie w komorze deprywacji sensorycznej po części prowadzi do podobnych efektów co konsumpcja LSD (wydzielanie endorfin w mózgu), to jest to droga zdrowsza i zgodniejsza z naturą, bowiem oczyszczenie zachodzi wskutek zmysłowej ascezy, a nie wprowadzenia do organizmu substancji chemicznej. Lilly bliższy jest tym samym wschodnim mistykom, którzy po wielu latach praktyk medytacyjnych oceniają wrażenia po kwasie, jako pokonanie zaledwie pierwszego stopnia na drodze do Satori.

Badania nad deprywacją sensoryczną stanowią zaledwie niewielki wycinek zainteresowań Johna Lilly, w których centrum stoi człowiek. Zgłębianie zagadnienia z zakresu teorii języka, komunikacji werbalnej, sieci neuronowych, komunikacji międzygatunkowej (w szczególności człowiek-delfin) doprowadziły go do przekonania, iż mózg stanowi fenomenalnie plastyczny narząd. Powiązania pomiędzy korą mózgową a głębszymi, bardziej pierwotnymi pokładami układu nerwowego przypominają w swoim schemacie działania komputer, który można w odpowiedni sposób programować. Część zachowań i reakcji zostaje w nas zapisana przy pomocy kodu genetycznego, natomiast wskutek treningu i odpowiedniej stymulacji (lub - jak w przypadku deprywacji sensorycznej - braku stymulacji) możemy programować własny mózg na nowo. Środki umożliwiające zgłębienie i kontrolę najgłębszych pokładów świadomości obejmują m.in. elektrochemiczne drażnienie kory mózgowej służące wyzwalaniu pierwotnych reakcji i instynktów a także dostrajanie fal mózgowych poprzez stymulację dźwiękową, polegającą na długotrwałym wsłuchiwaniu się zapętlone sekwencje słowne albo dźwięki o częstotliwości zbliżonej do amplitudy fal w mózgu.

Samopoznanie jest dla Lilliego ułożeniem od nowa skomplikowanej, rozsypanej układanki, jaką stanowią informacje zebrane w ciągu całej dotychczasowej drogi życiowej. Najdoskonalszym stanem świadomości staje się ułożenie własnego programu, systemu operacyjnego wykorzystującego istniejące dane w całkowicie nowy sposób. Człowiek, będąc żywym biokomputerem, jest więc jednostką w pełni modyfikowalną. Zdobywanie wiedzy jest tylko jednym z elementów na drodze poznania świata i samego siebie. Istotniejszym wydaje się być konstruowanie schematu, według którego zebrane przez nas informacje będą spożytkowane. Lilly twierdzi, że każdy mózg magazynuje te same informacje w taki sam sposób. Jedyna różnica pomiędzy zwierzętami a człowiekiem, zasadza się na programie, algorytmie wykonującym operacje liczbowe, i metaprogramie: złożonej, bardziej ogólnej i kompleksowej obróbce danych.

Choć obserwacje poczynione przez Lilliego ograniczają się jedynie do człekokształtnych i delfinów, czyli zwierząt, których mózg zbliżony jest najbardziej do mózgu człowieka, uważa on, iż można uwspólnić pewne schematy funkcjonowania i komunikacji kory mózgowej z resztą układu nerwowego ludzi i zwierząt, na tej samej zasadzie, na jakiej eksperymenty przeprowadzane na myszach znajdują odniesienie w stosunku do ludzi. Komunikacja pomiędzy człowiekiem a delfinami wydaje się najdobitniej świadczyć o odkrywaniu podobieństw w programach zarządzających informacjami. Lilly wierzy, że uda się znaleźć uniwersalny klucz to umysłów nie tylko ludzi, ale i zwierząt. Na podobieństwo istniejących softwarowych emulatorów innych systemów operacyjnych, uda się być może nawiązać niewerbalną komunikację z innymi przedstawicielami niekoniecznie naszego gatunku.

http://www.floatation.com/ - komercyjna strona firmy zajmującej się produkcją i dystrybucją domowych komór do deprywacji sensorycznej

http://www.garage.co.jp/ - strona poświęcona Johnowi Lilly

Oceń treść:

Average: 8 (4 votes)

Komentarze

Anonim (niezweryfikowany)
Dobry artykuł. Przebywanie w takiej komorze musi być ciekawym doświadczeniem.
Astacus (niezweryfikowany)
Całkiem ciekawie napisane. Takie eksperymenty prowadzone są od wieeelu lat, nie jest to żadna nowość (choć piszą o Learym jakby w dalszym ciągu chodził po ziemi i rozdawał Sakrament). Dyskutowałbym tylko, czy taka komora aby na pewno jest bardziej naturalna od spożywania magicznych roślin. Obie metody wprowadzania się w odmienne stany świadomości mają długą i ciekawą historię (aczkolwiek roślinki jednak zawsze były popularniejsze). Ciekawy jestem, czy gdbyby takie komory stały się popularne, to zakazano by ich stosowanie (już widzę jak leżę w wannie z zamkniętymi oczami i nagle wbija CIA z MP5'kami wycelowanymi we mnie krzycząc "FREEEZE!!!") :)
Anonim (niezweryfikowany)
Lilly wlazil. Learry i Robert Anston Wilson tez, czytalem ich relacje:) W artykule tym nie dodano jednak, ze jest tylko pewien procent ludzi podatnych na deprywacje sensorycznna. Zamkniecie w takiej komorze wywola oczekiwane skutki u okolo 30-40% zamykanych.
kasta squqd (niezweryfikowany)
Ciekawy materiał ale chyba lsd lub Dxm taniej wychodzą niż komora sensoryczna ,ale spróbować bym mógł zawsze powstaje ta ciekawość Albo do komory po LSD ....ja już bym sobie poradził ,tylko komora.....
Anonim (niezweryfikowany)
Obejrzyjcie sobie "Odmienne stany świadomości" Kena Russella tam jest użycie komory w połączeniu z substancjami halucynogennymi.
alanfajnal (niezweryfikowany)
:)
Anonim (niezweryfikowany)
Tyle, że komora jest na pewno zdrowsza.
Astacus (niezweryfikowany)
Czyżby? Czy samookaleczanie się w celu osiągnięcia ekstazy jest zdrowsze stosunku seksualnego? Ciekawe ile % ludzi powariowałoby po przymusowej długotrwałej wizycie w takim "kacerze".
Jimmi (niezweryfikowany)
Mógłbyś się utopić :)
b (niezweryfikowany)
uzytkownicy HYPKA domagaja sie: dajcie nam komore LSD ;) !!!!!!
Anonim (niezweryfikowany)
zapomnieli tylko dodać że takie urządzenia były stosowane także jako narzędzie tortur.Najwięksi twardziele byli wyciągani po dwóch dniach przebywania w takiej komorze z mózgiem-gąbką
Anonim (niezweryfikowany)
Nasz mózg po prostu nie potrafi tak pracować. Musimy mieć co robić, inaczej głupiejemy ;/
j23 (niezweryfikowany)
Ale wy głupoty piszecie.. przecież to zwykłe zapadanie w głęboki trans i bliższy kontakt z podświadomością a nie jakieś chuje muje dzikie węże.. takie coś można osiągnąć bez tej komory tyle że zwyczajnie trudniej samemu wyciszyć te zmysły.
Anonim (niezweryfikowany)
Ciekawe ile najdłużej można siedzieć w takiej komorze bo chyba woda z solą na skórę nie wpływa najlepiej. Nie jest to nowe odkrycie ponieważ już dużo wcześniej w Azji mnisi praktykowali zamykanie się z ciemnych klatkach na dwa tygodnie po to żeby osiągnąć wizje i być z własną podświadomością.
alibi (niezweryfikowany)
U Lema w "Przygodach pilota Pirxa" była taka komora i służyła jako jeden z punktów w treningu na kosmonautę.
alibi (niezweryfikowany)
U Lema w "Przygodach pilota Pirxa" była taka komora i służyła jako jeden z punktów w treningu na kosmonautę.
DMT (niezweryfikowany)
przy tej soli nie ma raczej zagrożenia dla skóry
mississippi (niezweryfikowany)
wszystko super, ale ja mysle ze z nudow i tak bym szybko zasnal:P
BIT (niezweryfikowany)
[quote=mississippi]wszystko super, ale ja mysle ze z nudow i tak bym szybko zasnal:P[/quote] przy odpowiednim nastawieniu psychicznym nie zaśniesz, choć niektórzy tak właśnie z tego korzystają... I ludzie! jeżeli nie doskonaliliście sztuki medytacji przez ostatnie 10 lat, to o stanie jak w komorze możecie pomarzyć (bez innych wspomagaczy :P ) Deprywacja powoduje szał systemu poznawczego- podstawową funkcją mózgu jest zbieranie informacji o otoczeniu, a w wypadku deprywacji tej informacji się go pozbawia, po jakimś czasie mózg/umysł zaczyna sam tworzyć rzeczywistość, czy też obiekty, żeby system poznawczy mógł się czymś zająć... Pozdrawiam.
IXT66 (niezweryfikowany)
Podejrzewam, że takie doświadczenie (przebywanie w komorze) jest w dużej mierze zbliżone do projekcji astralnej, którą można wykonywać samodzielnie, bez pomocy żadnych maszyn i dragów. Wystarczy się tym tematem tylko trochę bardziej zainteresować. ;-)
Anonim (niezweryfikowany)
Kochani nie wiecie co piszecie, komora i LSD to chyba zupelnie nietrafione porownanie. Komora to naturalny sposob jak gleboko sie zrelaksowac, to bezpieczne. Wychodzisz z komory i czujesz sie jakbys wrocil z wakacji ;) w Londynie jest ok 50 miejsc gdzie mozna oddac sie relaksowi w ten sposob. Nikogo do niczego nie namawiam ale niektorzy to nawet po kawie sa agresywni to moze kawe mozna porownac do karabinu maszynowego haha
Anonim (niezweryfikowany)
Kochani to sa glupoty, komora a LSD. Komora to bezpieczny sposob relaksu w UK jest ok 50 miejsc gdzie mozna sie zrelaksowac w ten sposob.
Anonim (niezweryfikowany)

Powiem tak - ja próbowałem raz w Berlinie (rok temu), raz w Poznaniu (pół roku temu) i raz w Krakowie (2 tygodnie temu). Za kazdym razem mi się podobało, chociaż za pierwszym razem trochę się stresowałem no i nie pomyślałem, że ta słona woda nie powinna się dostać do oczu ;-) Jak byłem ostatnio to totalnie odleciałem i zasnąłem, chociaż to wcale nie było w planach. Niesamowite rozluźnienie i polecam każdemu, kto chce spróbować czegoś nowego.

evocati (niezweryfikowany)
jedyny problem deprywacji to fakt ze trzeba lezec wzglednie spokojnie przez cala jazde. a mozliwosc interakcji i obserwacji to w cpunstwie najfajniejsze rzeczy
Anonim (niezweryfikowany)
to jest nic innego jak medytacja , takie stany od wielu lat osiagaja ludzie medytujacy , chociaz jest to owiele trudniejsze wyciszyc umysl gdy bodzce naplywaja z kazdej strony ale da sie zrobic
Ferd (niezweryfikowany)
Przecież podczas deprywacji sensorycznej, przy odpowiednio długim czasie osobowość ulega degeneracji. Stosowano deprywację do prania mózgu. Nieporozumieniem jest zachęcać kogokolwiek do takich eksperymentów, zwłaszcza jeśli samemu nie ma sie o nich większego pojęcia
Ferd (niezweryfikowany)
Przecież podczas deprywacji sensorycznej, przy odpowiednio długim czasie osobowość ulega degeneracji. Stosowano deprywację do prania mózgu. Nieporozumieniem jest zachęcać kogokolwiek do takich eksperymentów, zwłaszcza jeśli samemu nie ma sie o nich większego pojęcia
Anonim (niezweryfikowany)
Tak kurwa, tez można komuś zrobić z mózgu gąbkę za pomocą LSD. Sęk w tym że takiej komory trzeba używać z odpowiednim nastawieniem i wiedzą na temat tego co sie robi (jak ze wszystkim w życiu psychonauty;) [do odpowiedz na negatywne komentarze]
Anonim (niezweryfikowany)

tak to jest jak wypowiadają sie osoby niemające pojęcia o czym mówią.

Zajawki z NeuroGroove
  • 4-HO-MET
  • Pierwszy raz

Obszerna polana otoczona lasem, niedaleko ścieżka i mały strumyczek. Przy końcu podróży las i bardzo spokojne lotnisko - żadne duże linie lotnicze, raczej aeroklub, czyli awionetki, szybowce i te sprawy. Nastawienie bardzo pozytywne, ekscytacja, ewentualnie delikatny niepokój pierwszym tripem każdego z nas.

Set & Setting: Obszerna polana otoczona lasem, niedaleko ścieżka i mały strumyczek. Przy końcu podróży las i bardzo spokojne lotnisko - żadne duże linie lotnicze, raczej aeroklub, czyli awionetki, szybowce i te sprawy. Nastawienie bardzo pozytywne, ekscytacja, ewentualnie delikatny niepokój pierwszym tripem każdego z nas.

 

‚Specyfikacja’: 17 lat, waga około 60kg, jakieś 180cm wzrostu.

 

Dawka: około 25mg 4-HO-MET

 

  • Kodeina
  • Problemy zdrowotne

pozytywne nastawienie,liceum ze znajomymi a następnie samotne doświadczenie w domu

12:00

Wspólnie ze znajomymi po zwolnieniu z kilku ostatnich lekcji zachaczamy o aptekę zaopatrując się w buteleczkę Thiocodinu.Nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z kodeiną i z powodu nerwicy lękowej na którą cierpię od przedawkowania speedu mam pewne obawy co do całego doświadczenia.

12:15

  • Grzyby halucynogenne
  • Pierwszy raz

Postanowaliśmy z kilkoma kumplami wybrać się na pierwszego w życiu grzybowego tripa. Starszy kolega polecił nam pewną miejscówkę w Bieszczadach. Było to w październiku. Mieliśmy do przejechania 250km więc wyjechaliśmy nad ranem. 0 6:00 dojechaliśmy na duży parking w samym sercu Bieszczad. Zabraliśmy wszystkie potrzebne rzeczy i wyruszyliśmy na polane. Nie minęło kilkanaście minut i zaczeliśmy zbierać pierwsze grzybki. Niestety temperatura okazała sie nieprzychylna (-2C) i wszystkie grzybki były czarne, przymrożone i rozpadały sie podczas zbierania.

  • Benzydamina
  • Retrospekcja

Bardzo pozytywne, jak to zwykle z takimi substancjami- Sam w domu

Godzina 20:57- Przed sobą mam szklankę z kwaśnym sokiem w którym rozpuszczona jest Benzydamina. Znam ten smak, nic nowego, nic przyjemnego.

21:22- Właśnie skończyłem męczarnię z wlaniem w siebie tego ustrojstwa. Czuję już jak się ładuje- Narasta pisk w uszach, a ja czuję się dziwnie. Później narasta pisk jescze bardziej, pojawia się lekkie znieczulenie ciała. Jest póki co niepokojąco, ale tak jest zawsze ;)

21:33- Pojawiają się pierwsze smugi i halucynacje, a raczej omamy których nie ma wiele- z 10 na 5 minut, a w dodatku każda ta halucynacja była związana z pająkami...

randomness