Przedostatnim razem jak wziolem kwasa (sam)
poszedlem do Zachety na wystawe. Siedze sobie przed wejsciem, patrze na
ludzi, mysle: kurde kazdy sie umowil, ciekawe z kim ja. Wstalem zeby wejsc
do srodka, a tu idzie moja kolezanka ze szkoly z siostra, tez na wystawe.
Nie poznala sie ze mialem odmienny stan swiadomosci :). Polazilismy po
wystawie, potem poszedlem z nimi do sklepu. W sklepie sobie laze, patrze a
tu obok tej kolezanki oglada ubrania moja druga kolezanka z chlopakiem.
Nastawienie psychicznie dobre, cicha domówka przed wyjściem na miasto, sami znajomi, chętna nowego doświadczenia, myśli poztywne widząc stan kolegów
Sobotni wieczór i cicha posiadówa, chłopacy juz lekko na fazie a dziewczyny piją. Ja wypilam 3 kieliszki a dzień wcześniej więcej natomiast stan był ogarniający ( być może ma to wpływ)
Gdzieś o godzinie 16 buch z lufki strasznie nieumiejętnie, myślę co za gowno
O 20 30 z jointa i to samo. Nic
Kolega dał ciacho około 20. Zjadłam całe
Las na niewielkich wzgórzach, dom, ławka na ogrodzie. Nastawienie pozytywne.
Swoją przygodę z psychodelikami rozpocząłem od NBOMe 25c. Z racji wielu przypadków hospitalizacji po NBOMach oraz tego że jestem bardzo podatny na wszystkie używki postanowiłem zacząć od bardzo małej dawki stopniowo ją zwiększając. Na pierwszy raz w domu zarzuciłem około 1/6 kartonika 1mg. Poczułem wtedy tylko lekkie wyostrzenie i nasycenie kolorów, niewielką euforię i empatię do członków rodziny i zwierząt.
Chciałbym jednak głównie opisać swoją drugą próbę z 25c. Byłem wtedy u rodziny w małej wiosce położonej w dolinie, gdzie po 2 stronach na niewielkich wzgórzach jest las.