Zacieśniałam więzi rodzinne za pomocą MDMA

Spotkałem się z Annie Lallą, by dowiedzieć się, czego o budowaniu lepszych związków nauczyła ją przygoda z MDMA.

Tagi

Źródło

Vice.pl
Roc Morin

Komentarz [H]yperreala

Tekst trochę starszy, ale wart przypomnienia/przedstawienia tym, którzy przegapili :)

Odsłony

2552

Spotkałem się z Annie Lallą, by dowiedzieć się, czego o budowaniu lepszych związków nauczyła ją przygoda z MDMA.

W 2014 roku doroczna Horizons Psychedelic Conference w Nowym Jorku odbyła się w kościele. Były w nim witraże, kolumny i marmurowe anioły. To otoczenie idealnie zgrało się z nastrojem wydarzenia, podczas którego wybitni badacze substancji psychodelicznych z całego świata opisywali wywołane za pomocą narkotyków mistyczne stany świadomości, które zwykle łączy się z doświadczaniem boskiej obecności.

Większość mówców chroniły podczas badań określone przez rząd prawne wyjątki od bardzo rygorystycznych regulacji antynarkotykowych. Annie Lalla, zajmująca się na co dzień coachingiem związków, nie należała jednak do tego grona.

Lalla czytała raporty o sukcesach w wykorzystywaniu MDMA do wspomagania psychoterapii. I zdecydowała się sama tego spróbować. Znany powszechnie jako ecstasy albo molly narkotyk wprowadza zażywające go osoby w euforyczny stan i wzmaga ich empatię, niwelując jednocześnie psychiczne bariery ochronne. Ludzie pod wpływem MDMA wykazują zazwyczaj większą chęć i zdolność wchodzenia w więzi z innymi jednostkami. Innymi słowy, działanie ecstasy sprawia, że bardzo, bardzo, ale to bardzo wszystkich lubisz – dlatego substancja zyskała ogromną popularność.

Badania wskazują, że sesje terapeutyczne, podczas których podawany jest narkotyk, mogą pomagać pacjentom nawet po upływie wielu lat.

– MDMA oferuje pacjentom wzór tego, jak mogą się odnosić do trudnych emocji – powiedział mi w rozmowie telefonicznej badacz dr Michael Mithoefer. – Mogą odnosić się do tego wzoru nawet wtedy, gdy lek przestanie już działać.

Lalla stwierdziła, że narkotyk może potencjalnie pomóc rozwiązać jej problemy osobiste oraz te związane ze stosunkami międzyludzkimi. Najpierw zaczęła eksperymentować z MDMA na sobie. A potem podjęła się misji włączenia swojej matki, ojca, brata i siostry do wspomaganej MDMA terapii rodzinnej.

– Doświadczasz dzięki temu, i to publicznie, dowodu waszej wzajemnej miłości, który trwale zapisze się w twoim sercu – wyznała mi. – Przechowujesz go i możesz z niego zawsze czerpać.

Spotkałem się z Lallą, by dowiedzieć się, czego o budowaniu lepszych związków nauczyła ją przygoda z MDMA.

VICE:Na czym polega twoja praca coachingowa?


Annie Lalla:Zawodowo pracuję z singlami i z parami. Pary zwykle cierpią z powodu powtarzających się utarczek i konfliktów. Nie mają pojęcia, jak należy przejść przez etap walki o władzę. To jest właśnie moja specjalność. Uważam, że 90 proc. par nigdy nie wychodzi z fazy walki o władzę.

Jak można sobie z tym radzić?


Cóż, dla przykładu: gdy wchodzę w konflikt z moim mężem, to – całkiem dosłownie – tworzymy sobie mapę przestrzeni naszego konfliktu. Wyjmujemy laptopa i spisujemy: „OK, jesteś wściekły o to, a ja wściekła o tamto. Jak to się ma do seksu, zagadnień związanych z reprodukcją, do pieniędzy?". Zawsze sprawdzamy, w jakim miejscu konfliktu się znajdujemy. Jestem przekonana, że ludzie spierają się o te same rzeczy w ten sam sposób. To są powtarzające się motywy, których zawsze szukam. I używam tego, by pomagać parom, z którymi pracuję.

Co robisz, gdy zlokalizujesz już źródło konfliktu?


Dotarłam do wniosku, że wszystko sprowadza się właściwie do: „Och, więc czujesz się zagrożony/a?". Nieważne, czy wrzeszczą, krzyczą, płaczą – jeśli wyczuwam przesuwanie się władzy w związku, od razu myślę: „Aha, boisz się". Wtedy staram się wyregulować mój układ nerwowy, żeby zapewnić sobie własne poczucie bezpieczeństwa. Potem myślę, jak sprawić, by moi pacjenci znowu zaczęli czuć się bezpiecznie.

„Nieważne, czy wrzeszczą, krzyczą, płaczą – jeśli wyczuwam przesuwanie się władzy w związku, myślę od razu: Aha, boisz się"



Czy walka o władzę kiedykolwiek się kończy?

 
Nie, tego konfliktu nie da się rozstrzygnąć. Najlepsze, co można zrobić, to mieć jego świadomość i zarządzać nim. Nie przestaniesz mieć ochoty na siłowanie, ale będziesz mógł powiedzieć: „Siłuję się intencjonalnie, walczę o coś, w co wierzę, i nie robię tego kompulsywnie czy nieświadomie". Zamiast pozwalać swojemu wewnętrznemu zwierzęciu używać twoich funkcji poznawczych, żeby robiło, co mu się żywnie podoba, dostrajasz się do tego, co próbuje uzyskać twoja zwierzęca strona. Do tego, co według ciebie służy twojemu obecnemu Ja, jak również przyszłym. Znajdujesz części wspólne pomiędzy dążeniami zwierzęcia a twojego Ja. I tym dostrojeniem posługujesz się, gdy dochodzi do walki o władzę.

Co masz na myśli, gdy używasz określenia „zwierzę"?


Wszyscy jesteśmy zwierzętami. Im bardziej czujemy się zagrożeni, tym mocniej pragniemy kontrolować nasze środowisko. Robi tak każde zwierzę – od ameby w górę, aż do nas. Dlatego uważam, że nasze związki z innymi ludźmi polegają na odgrywaniu starych układów tanecznych, które pozostały nam po niezakończonych walkach o władzę, przez jakie przechodziliśmy z pierwszymi osobami, do których się przywiązaliśmy – z rodzicami.

Czy twoje doświadczenia z MDMA zmieniły sposób, w jaki radzisz sobie z konfliktami?


Tak, absolutnie. MDMA jest egolityczne (rozpuszcza ludzkie ego), a walka o władzę toczy się pomiędzy dwoma ego. Tak więc im bardziej oba ego czują się oddzielone, tym bardziej spolaryzowany staje się konflikt. Dzięki MDMA możesz empatycznie przełączać się pomiędzy własną perspektywą a perspektywą drugiej osoby.

Jak używa się perspektywy innej osoby?


Jeśli chcesz włamać się do domu od zewnątrz, może się to udać. Jednak dużo łatwiej przeprowadzić włamanie, jeżeli wcześniej miało się okazję obejrzeć dom od wewnątrz. W ten sposób można bowiem stworzyć mapę, której używa się następnie do infiltracji.

Brzmi to bardzo... skrycie.


Skryte podejście jest ważne. Przyczyną, dla której etycznie zgadzam się na natarcie z ukrycia, jest moja własna uwaga. Jeśli obiekt, do którego próbujesz się włamać, stanowi sumę czyjejś i twojej własnej obecności, ja mogę to obejść. Większość ludzi próbuje się włamać do miejsc, które nie są święte. Nie jest to dla nich święta misja.

Do jakich innych wniosków dotarłaś dzięki przebywaniu pod wpływem MDMA?


 Gdybyś pchnął mnie w metafizycznym kierunku, musiałabym powiedzieć, że jest jeszcze następny krok, który według mnie kryje się w intensywnych stanach psychodelicznych. To stan komunii, poza rozdzielnością osobowości. Twój byt i mój byt przestają być oddzielne. Jednoczymy się. Tak więc uważam, że to jest właśnie możliwe przy intensywnych doznaniach mistycznych. Ale nie sądzę, by większość ludzi docierała często do tego poziomu.

„Uważam, że ludzka osobowość to tylko szereg barier ochronnych wzniesionych przeciw warunkom z czasów dzieciństwa, w których nie czuliśmy się bezpiecznie. Rozwijamy więc obronne Ja, które potem staje się naszym charakterem i osobowością".


Czy udało ci się skorzystać z tych przemyśleń przy wzmacnianiu związków międzyludzkich?


Pod wpływem MDMA, wnioskując z historii mojego używania tej substancji – niekoniecznie z moją rodziną, chodzi mi o moje związki romantyczne – mogę posmakować tego, gdzie znajduje się ściana pomiędzy mną a osobą, którą kocham. I mogę wyczuć, że ta ściana została zlikwidowana, bo ego wznoszące tę barierę już jej nie potrzebuje. To bariera obronna. A kiedy ego robi się nieszczelne, potrzebuje po prostu mniej środków ochronnych.

Przed czym broni się ego?


Uważam, że ludzka osobowość to tylko szereg barier ochronnych wzniesionych przeciw warunkom z czasów dzieciństwa, w których nie czuliśmy się bezpiecznie. Rozwijamy więc obronne Ja, które potem staje się naszym charakterem i osobowością. W pewnym sensie jestem za to wdzięczna. Myślę o tym jak o drzewku bonsai, pięknym dziele sztuki. To drzewo, którego wzrost zahamowano, ale dokonano tego w artystyczny sposób. Czuję to tak, jakby środowisko życia, w którym przebywasz, pomniejszało cię, aż staniesz się tym konkretnym odcieniem Boga.

Jak zachować równowagę pomiędzy potrzebą bronienia się a potrzebą wrażliwości?


Zazwyczaj nasze środki obronne powstały przeciw okolicznościom, które już nie zachodzą. W teraźniejszych sytuacjach najczęściej używasz przestarzałych strategii z dzieciństwa. Teraz posiadasz przecież więcej zasobów, bardziej rozwiniętą inteligencję i szeroki wachlarz środków reagowania. Przypomina to ćmy lecące w stronę światła. Robią to, ponieważ gdy przechodziły ewolucję, istniały tylko gwiazdy. Ten mechanizm utrzymywał je przy życiu, a obecnie je zabija. Strategia, która niegdyś służyła przetrwaniu, stała się destrukcyjna.

W ramach mojego projektu zbieram sny ludzi z całego świata. I zauważyłem się, że tego typu motywy z dzieciństwa ciągle się w nich przewijają. Czy w swojej pracy korzystasz ze snów?


Sny potrafią być bardzo pomocne. Zwykle staram się opowiedzieć sen swojemu partnerowi albo komuś innemu, bo druga osoba dostrzeże wzory, których ja nie zauważę. Dlatego problem trzeba przemycić do przestrzeni moich snów. Innym trikiem, który stosuję, jest utożsamianie się z każdą postacią i każdym przedmiotem obecnym w śnie. Jeśli dla przykładu śni mi się kot przechodzący przez drzwi, by zaraz spaść z klifu, to jestem kotem, jestem drzwiami i jestem klifem. Wcielam się w każdą z tych rzeczy po kolei i zastanawiam się: „Czego może mnie to nauczyć?".

„Mawia się, że różne emocje układają się grupami – mnie wydaje się, że istnieją tylko miłość i strach. I nawet przy takim ujęciu uważam, że nie ma strachu. Jest tylko miłość. Strach to cień miłości powstający, gdy tymczasowo zapominasz, że naturą rzeczywistości jest miłość".


Czy mogłabyś opowiedzieć o jakichś konkretnych problemach, które przepracowywałaś ze swoją rodziną?


Z początku, gdy dopiero zaczynałam, zebrało się ich wiele. Głos mojej matki bardzo marginalizowano w naszej rodzinie. Jeżeli chodzi o ojca, jego sposobem postępowania była subtelna tyrania. I to właśnie stanowiło dużą część tego, co chciałam uzmysłowić wszystkim podczas sesji z MDMA – to, w jaki sposób nieświadomie utrwalał tę nierówność. Gdy stało się to częścią jego świadomości, widział wyraźnie, że takie zachowanie nie jest zgodne z jego tożsamością. Nie był typowym indyjskim patriarchą. Nie pozwoliłby swoim córkom gotować czy sprzątać, bo nie chciał, żebyśmy zostały kurami domowymi. Pragnął, żeby kobiecość była silna.

Co masz na myśli, mówiąc „subtelna tyrania"?


Na przykład podnosił głos. Albo podczas rozmowy stawał się niedostępny. Powtarzał swoje zdanie uparcie przez jakiś czas i nie można było z nim porozmawiać na temat danego problemu.

Jak sprawiłaś, że zorientował się, jaki wpływ na was wywierał?


Pamiętam, że pewnego razu spotkaliśmy się wszyscy, by wymienić się anegdotycznymi opisami momentów, w których podejmował z nami interakcję w taki sposób, że czuliśmy się gorsi. Gdy to usłyszał – będąc pod wpływem MDMA – jego ego było na tyle miękkie, że nie zdołał odebrać tego jako ataku. Słyszał tylko odzwierciedlenia zachowań, które nie zgadzały się z tym, kim chciał być. Skłoniliśmy go nawet do spisania zobowiązań, jakie miał zapamiętać. Były prawie jak notatki sporządzone dla swojego przyszłego Ja – notatki dotyczące tego, jakim chciałby być ojcem i mężem, do których mógł później zaglądać. Jego własne pismo, jego własny podpis – to tworzyło znaczną odpowiedzialność dotyczącą zachowywania się zgodnie z epifaniami, do których doszło. Przez te pięć lat stawał się stopniowo coraz mniej tyraniczny.

To ciekawe, że przywołujesz tu ideę istnienia dwóch osobowości. Osobowości pod wpływem MDMA i trzeźwej. Jaka jest między nimi różnica?


Cóż, stan trzeźwy ma większą skłonność do bronienia się. W stanie MDMA jesteś bardziej prawdziwym sobą.

Co czyni cię wtedy bardziej prawdziwym sobą?


W osobowości MDMA jest mniej strachu. Mawia się, że różne emocje układają się grupami – mnie wydaje się, że istnieją tylko miłość i strach. I nawet przy takim ujęciu uważam, że nie ma strachu. Jest tylko miłość. Strach to cień miłości powstający, gdy tymczasowo zapominasz, że naturą rzeczywistości jest miłość. Nie ma czegoś takiego jak cień sam w sobie, bez źródła, może zajść tylko sytuacja, gdy brakuje światła słonecznego. Możesz argumentować, że cienie są tak samo realne, jak drzewo czy słońce. Ale w pewien sposób drzewo jest jednak bardziej rzeczywiste. Jeśli miałabym postawić moje własne życie na to, co jest prawdziwe, postawiłabym na rzeczy, które mnie inspirują. Świadomie nadaję większej realności rzeczom, którymi się inspiruję.

„Teraz dotarło to do punktu, w którym większość moich znajomych nie potrafiłaby powiedzieć, czy jestem akurat pod wpływem MDMA, czy nie".


Wracając do MDMA: jak wyglądał twój pierwszy raz pod wpływem tej substancji?


Poczułam się jak w domu. Przez całe swoje życie aż do tego momentu próbowałam wchodzić z ludźmi w interakcje, które wyglądałyby właśnie tak. Odkąd pamiętam, gdy tylko poznawałam kogoś, szukałam w naszej interakcji maksymalnej intymności na centymetr kwadratowy.

Jak się w takim wypadku zachowywałaś?


Czasem byłam bardzo nachalna. Albo zadawałam intymne pytania, nieodpowiednie w kontaktach społecznych. Chciałam po prostu zrozumieć wszelkie niuanse uczuć i myśli kryjących się pod wypowiadanymi oświadczeniami. Czy nie powinniśmy właśnie o tym rozmawiać?

Czy ujawniałaś także swoje wnętrze? Czy wymiana była jednak raczej jednokierunkowa?


Gdy byłam młodsza, to rzeczywiście działało bardziej jednokierunkowo. Zauważyłam to w szkole średniej. Zaczęło do mnie docierać, że wszyscy czują się przy mnie wyjątkowo odsłonięci, ale nikt tak naprawdę mnie nie zna. Potem uświadomiłam sobie, że to mechanizm obronny. MDMA pokazało mi, że intymność to miejsce, do którego wspinamy się razem, oboje obnażeni. I czułam się z tym znacznie lepiej niż z tą drugą wersją tego, co robiłam. Gdy zażywałam MDMA, nawiązywałam interakcje z ludźmi, których trzy minuty wcześniej jeszcze nie znałam. I poziom płynnej więzi oraz dostrojenia był najwyższy, jaki widziałam przy pierwszym spotkaniu.

Potrafisz odtworzyć to uczucie bez wspomagania się MDMA?


Wiedziałam dzięki moim badaniom, że nie należy przypinać tego, co wyniosło się z MDMA, do samego narkotyku. MDMA pełni wyłącznie rolę pomocnika. Powiedzmy, że jestem teraz na MDMA i idę porozmawiać na przykład z tą kobietą obok. Czułabym, że mogę zacząć z nią rozmowę z łatwością, bez szukania wymówki. Wiem, że wiele osób stwierdzi: „Ach, tak właśnie działa MDMA. MDMA pozwoliło mi z nią porozmawiać". Cóż, ja rozumiałam, że MDMA nie zdziała nic więcej niż to, na co mogłabym sobie normalnie pozwolić. Sprawiało wyłącznie, że byłam świadoma tego, co potrafię zrobić. Jeśli przyglądałam się pilnie temu, czego podejmowałam się pod wpływem MDMA, mogłam się potem zachowywać bardziej jak ta wersja siebie bez zażywania MDMA. Teraz dotarło to do punktu, w którym większość moich znajomych nie potrafiłaby powiedzieć, czy jestem akurat pod wpływem MDMA, czy nie.

Czy twoje doświadczenia z narkotykiem sprawiły, że normalna rzeczywistość wydaje się mniej interesująca?


MDMA sprawia, że bazowa rzeczywistość zaczyna przypominać fascynujące sudoku. Jest jak tajemnica. To dobra rozrywka. Lubię być pod wpływem MDMA, ale lubię też nie być pod jego wpływem. Pierwszym narkotykiem, którego spróbowałam, było LSD. Działa od sześciu do ośmiu godzin, a potem koniec. To jak przejażdżka kolejką górską. Czy oznajmiasz: „Gdy nie jadę kolejką górską, to nienawidzę życia"? Nie, bawisz się na reszcie atrakcji wesołego miasteczka.

Dlaczego postanowiłaś stosować z rodziną MDMA, a nie, dla przykładu, LSD albo grzybki?


Wybrałam MDMA, bo ten narkotyk zapewnia najmniejsze prawdopodobieństwo wystąpienia negatywnych efektów ubocznych czy bad tripa. Z powodu, że jest użyteczny w trakcie terapii, przebadano go też najdogłębniej.

Jakie obawy członków twojej rodziny związane z przyjmowaniem MDMA musiałaś pomóc im przezwyciężyć?


Moja mama martwiła się, że MDMA jest nielegalne i uzależniające. Nie posiadała żadnej wiedzy o narkotykach. W jej głowie MDMA mieszało się z crackiem, heroiną, kokainą. Musiałam jej więc pokazać, czym różnią się poszczególne środki. Skorzystałam z różnych badań, by uświadomić jej, że to coś, co zbiorczo nazywa się narkotykami, tak naprawdę nie istnieje. Łączy się w tym uproszczonym określeniu pewne konkretne, odmienne substancje. Najpierw odseparowałam te, które uzależniają, od nieuzależniających. Udało mi się wykazać, że alkohol jest w istocie dużo niebezpieczniejszy – a mama nie miałaby żadnych oporów przed wypiciem lampki wina. A jednak spożywanie alkoholu wiąże się z poważniejszymi konsekwencjami fizjologicznymi i bardziej uzależnia. Martwiło ją to, że MDMA jest zakazane. Musiałam jej powiedzieć: „Tak, to jest nielegalne. A wiesz, jakie są tego przyczyny? Nie pasuje do status quo, które utrzymują siły rządzące naszym światem".

Moja siostra zareagowała tak: „Od tego na pewno zwariuję!". Myślała, że MDMA może jej wyrządzić fizyczną krzywdę. I znowu trzeba było pokazać jej odpowiednie strony internetowe i wyjaśnić, jak działa biochemia. Wzięliśmy 5-HTP. Wzięliśmy wszystkie możliwe prekursory serotoniny. Zrobiłyśmy, co tylko się dało, żeby zminimalizować jakąkolwiek neurotoksyczność.

Jaki jest ostateczny cel twojej pracy?


Chcę czuć się jak najbardziej żywa i chcę, żeby czuły się tak osoby przebywające wokół mnie. Chodzi mi o to, że uważam, iż każda emocja jest informacją wysyłaną przez nieświadomy umysł, by zapewnić nam jakieś istotne przemyślenia. Każda nieodczuta emocja staje się patologią, nałogiem lub neurozą. Próbuję nauczyć moją rodzinę, przyjaciół i cały świat, jak powinno się zachowywać szerszą gamę własnych doświadczeń emocjonalnych. A żeby to zrobić, muszę sama to ćwiczyć. Od tego, do jakiego stopnia odczuwasz własne emocje, zależy skala twojego rozwoju i zdolności do aktualizowania swojej osobowości.

Oceń treść:

Average: 8 (9 votes)
Zajawki z NeuroGroove
  • Gałka muszkatołowa

Na tego sylwka planowałyśmy wiele rzeczy... ;D Chciałyśmy zapodać wszystko po kolei, ale niestety z niezależnych od nas przyczyn wszystko (no może prawie wszystko) przepadło... :( Pomyślałyśmy No nie... sylwek bez kapy to nie sylwek.... Na szczęście w domu była gałka muszkatołowa... Potrzebowałyśmy dość dużo tego, więc ona poszła do sklepu po dwie paczki startej gałki, a ja kruszyłam przyprawę znalezioną u babci na tarce... Wsypałyśmy całość do dwóch szklanek (wyszło tak prawie pół szklanki gałki na pół szklanki wody).

  • Ayahuasca

W rolach głównych:


Kuba, Piotr, Ja (imiona zmienione). Wszyscy trzej mieliśmy doświadczenia z

grzybami (Kuba maks. 40, Piotr maks. 50, Ja maks. 80), a Ja dodatkowo z kwasem

(maks. ok 300 mikrogramów).


Ayahuasca (proporcje na 3 osoby):



  • 30g kory korzenia Mimosa hostilis

  • 15g nasion Peganum harmala


  • 25C-NBOMe
  • Odrzucone TR
  • Pierwszy raz

Brak.

Spotkałem się z Panienką o godzinie 20:00, wspólnie ruszyliśmy alejami po czym gdzieś w trakcie tej polożyliśmy w buzi blotter.

Przeszliśmy kawałek od momentu zapodania substancji w międzyczasie rozkoszując się kwaskawym smakiem i efektem znieczulenia twarzy jak u dentysty. Tak o to rozmawiając i ekscytując się wyczekiwaniem na efekt od centrum miasta zaszliśmy na park po upływie jakiś 40 minut, tam już zrobiło się dobrze.

  • Etanol (alkohol)
  • Fenazepam
  • Heroina
  • Katastrofa
  • Kokaina

nieznane

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Tłumaczę ten raport bo jest to jeden z najlepszych raportów jakie w ogóle czytałem, warte do zapoznania się dla każdego fana Research Chemicals. To historia użytkownika "Piper methysticum" z forum bluelight.ru - Anon

 

Oryginał:

randomness