Wyrok dla leczącego się marihuaną. Kamiennogórzanin, który uprawiał marihuanę, by się nią leczyć został skazany przez jeleniogórski Sąd Okręgowy. Poważnie chory Rajmund N. usłyszał wyrok - rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Ma też zapłacić 100 zł grzywny i 400 zł dla organizacji zajmującej się profilaktyką narkomanii.
Sąd nadzwyczajnie złagodził karę. Zarzucane mu przestępstwo jest bowiem zagrożone wyrokiem od 3 do 15 lat więzienia. Sędzia Karin Kot w uzasadnieniu podkreślała, że oskarżony nie uprawiał marihuany w celach handlowych, jego celem nie było się też odurzanie, tylko zastosowanie narkotyku w terapii. Jednocześnie sąd nie miał możliwości, by uniewinnić mężczyznę, ponieważ nie pozwalają na to przepisy. Nie uznał też argumentów obrony, że oskarżony działał w stanie wyższej konieczności.
Sędzia Karin Kot radziła w uzasadnieniu, żeby skorzystał z terapii za granicą, w krajach gdzie lecznicza marihuana jest legalna.
Wówczas Rajmund N. wtrącił, że sąd próbuje zmusić go do emigracji. Po wyjściu z sali stwierdził, że będzie nadal zażywał marihuanę, ponieważ poprawiła ona jakość jego życia i jest dla niego lekarstwem.
- Zostałem skazany za to, że się leczę. Jest mi bardzo przykro – mówi Rajmund N.
Kamiennogórzanin poważnie choruje od 20 lat. Jest pod stałą opieką lekarską. Zażywane leki zatrzymują postępy chorób, ale wywołują też bóle, mdłości, problemy ze snem i apetytem. Rajmund N. nie może jednak przerwać kuracji.
Kilka lat temu przeczytał w internecie, że niepożądane skutki może złagodzić marihuana. Zaczął ją wtedy regularnie zażywać. Początkowo ją palił. Później pił herbatę z kilkoma kroplami wytwarzanego olejku lub waporyzował (wdychanie oparów), robił nalewkę lub jadł masło z marihuaną.
- Marihuana znacznie poprawiła jakość mojego życia. Pojawił się apetyt, zacząłem normalnie sypiać, przestało drętwieć mi ciało, wychodzę na ulicę bez pieluchy – mówi Rajmund N.
O swej dodatkowej terapii poinformował swojego lekarza. Ten w wystawionym na potrzeby procesu zaświadczeniu przyznał, że zażywanie konopi mogłoby być korzystne dla stanu zdrowia Rajmunda N. Jednak ze względu na stan prawny w Polsce nie może zapisać mu leków z ich zawartością.
Rajmund N. założył uprawę w szafie w swoim mieszkaniu. Roślinom zapewnił oświetlenie i wentylację.
- Chorzy preferują marihuanę z własnych upraw. Bo ta dostępna na czarnym rynku jest pełna zanieczyszczeń i domieszek. Własna uprawa uniezależnia ich od dilerów i kontaktów ze światem przestępczym - tłumaczy Rajmund N.
Gdy po anonimowym donosie, policja weszła do jego mieszkania, znalazła tam trzy duże, ponad półmetrowe krzaczki i cztery mniejsze rośliny. W sumie można by z nich uzyskać 123 gramy marihuany.
Wyrok jest nieprawomocny. Prokuratora nie było na ogłoszeniu wyroku. Obrona na razie nie zdradza, czy będzie się odwoływać.
W Jeleniej Górze toczy się jeszcze jeden proces, w którym oskarżony także broni się, twierdząc, że uprawiał konopie w celach leczniczych. 56-letni Roman D. zasadził kilka krzewów, by nie korzystać z usług dilerów. Wyrok zapadnie za kilka tygodni.
Polskimi przepisami zabraniającymi uprawy konopi na własny użytek zajmował się w ubiegłym roku Trybunał Konstytucyjny. Orzekł, że są one konstytucyjne. Uznał jednak, że brak jest w zasadzie uzasadnienia dla wprowadzenia zakazu posiadania i używania marihuany wtedy, gdy byłoby to uzasadnione względami medycznymi.
Komentarze