„Przecież jest import docelowy…”

Wciąż liczni w Polsce przeciwnicy medycznej marihuany często używają takiego argumentu: „Przecież jest import docelowy(...)„. Instytucja importu docelowego nie jest rozwiązaniem żadnego problemu. Nie jest nawet próbą rozwiązania żadnego problemu.

pokolenie Ł.K.

Kategorie

Źródło

marihuanaleczy.pl
Bogdan Jot

Odsłony

206

Wciąż liczni w Polsce przeciwnicy medycznej marihuany często używają takiego argumentu: „Przecież jest import docelowy, lekarze mogą przepisać marihuanę – a od niedawna jest nawet szansa na refundację„. (Dla niezorientowanych: o tym, co to jest import docelowy, pisałem już na tym blogu kilka razy, np. tu czy tu).

Instytucja importu docelowego nie jest rozwiązaniem żadnego problemu. Nie jest nawet próbą rozwiązania żadnego problemu. Jest makijażem, sposobem na zamaskowanie faktu, że medyczna marihuana, która mogłaby skutecznie pomóc setkom tysięcy chorych Polaków, nie jest przedmiotem jakiegokolwiek zainteresowania władz. Nawet najmniejszego. „Jest import docelowy? – więc sprawa załatwiona„.

Parę miesięcy temu mieliśmy okazję w bardzo smutny sposób przekonać się, jak ta załatwiona sprawa działa w praktyce. Dziewczynka, do której marihuana nie dotarła na czas, zmarła w trakcie napadu padaczkowego. O śmierci swojej córeczki opowiedziała jej matka w czasie majowej konferencji we Wrocławiu. Relację tę można przeczytać albo ją obejrzeć.

Taka historia nie mogła nie zostać zauważona przez media, pojawiło się kilka tekstów o niej:

  1. Matka 4-latki, która zmarła czekając na medyczną marihuanę: "Zostaliśmy oszukani. MOJE DZIECKO ZABILI POLITYCY" ;
  2. Liroy o leczeniu medyczną marihuaną: "Jedno wielkie oszustwo. Tragedia, jedna dziewczynka nie doczekała się refundacji";
  3. 4-letnia Ola nie doczekała medycznej marihuany. "Procedura stworzona przez polityków skazała moje dziecko na śmierć"

      Bardzo wzruszające są dwa wpisy na blogach: Doroty Gudaniec i samej Pauliny, mamy zmarłej dziewczynki.

      Refundacja jako argument na cokolwiek byłaby argumentem śmiesznym, mam nadzieję, że nikt poważny go używa. Bo proszę popatrzeć , jak nielicznej grupie pacjentów udało się uzyskać decyzję o refundacji. Aha, przy lekturze proszę pamiętać, że samych dzieciaków z lekooporną padaczką jest w Polsce kilkanaście tysięcy.

      Dlaczego tak jest? Na pewno wiedza chorych i ich rodzin jest wciąż mizerna, stąd nie domagają się od lekarzy leku, który z dużym prawdopodobieństwem mógłby pomóc. A nawet gdyby się domagali, to wiedza samych lekarzy jest często jeszcze bardziej mizerna. A nawet jeśli jakiś lekarz cokolwiek wie i byłby skłonny spróbować tej terapii, to żeby go skłonić do zastanowienia się, czy naprawdę tego chce, władza nałożyła na niego dodatkowe obowiązki sprawozdawcze. Mogą one powodować obawy o późniejsze konsekwencje w rodzaju jakichś dodatkowych kontroli czy wezwania do złożenia wyjaśnień w Naczelnej Izbie Lekarskiej. (Trudno mi powiedzieć, jak słuszne są te obawy, ale wiem o nich od lekarza, który bardzo konkretnie interesuje się medyczną marihuaną. Coś w tym może być.)

      O tym, że historia Oli nie jest przypadkiem jednostkowym, że system naprawdę jest niewydolny, może świadczyć poniższy tekst Małgorzaty Kusy, mamy chorego dziecka, zamieszczony w dyskusji prowadzonej na Facebooku:

      Procedury , procedury …. No właśnie przez nie przebrnęłam żeby w nich na nowo utknąć . W dniu dzisiejszym odebrałam z apteki Bediol i Bedrokan dla mojego synka . Nasza droga przez mękę , aby załatwić import docelowy (po ponad rocznym szukaniu lekarza który zgodził się wypisać taki wniosek ) trwała od 25 kwietnia do dzisiaj . Gdzie tu sens i logika ?!

      Nie wiem !!!

      Dzisiaj na wizycie u neurologa dowiedziałam się, że nie mamy na ten moment konsultanta wojewódzkiego do spraw neurologii dziecięcej bo poprzedni zrezygnował z funkcji , a kolejnego nie powołano . Kuźwa co za kraj , co za ludzie ?!

      Ministerstwo Zdrowia rząda od nas abyśmy przedstawili efekty ew. skutki uboczne jakie wystąpiły podczas leczenia konopiami indyjskimi jako warunek do kontynuacji importu docelowego .

      W jaki sposób mamy to zrobić skoro wniosek jest wystawiony na 3 miesiące leczenia , kolejnego nie dostaliśmy a nawet gdybyśmy dostali to i tak nie ma kto go podbić bo województwo lubelskie nie ma konsultanta do spraw neurologii dziecięcej. Błędne koło.

Oceń treść:

Average: 8.5 (2 votes)
Zajawki z NeuroGroove
  • Pridinol


Substancja: Pridinol, metanosulfonian pridinolu

Lek: Polmesilat

Dawka: różne, od 8 do 32mg

Kiedy?: październik 2005

Doświadczenie: MJ, amfetamina, efedryna, DXM, benzydamina, aviomarin, allobarbital, kodeina, tramadol, clonazepam, butaprem, zolpidem, MDMA, Salvia Divinorum, Kanna i parę innych.



Notatka z pamiętnika:


  • LSD-25
  • Pierwszy raz

Mieszkanie na 4 piętrze. Niezbyt mądry pomysł. 3 zaufanych kumpli, muzyka i ja. Oczekiwania były spore... nie przeliczyłem się. Ale szczegółowo to na dole ;)

Witam wszystkich tripowiczów. Na wstępie chciałbym powiedzieć, że niczego tutaj nie wyolbrzymiam i nie bagatelizuję. Przekazuje Wam czystą prawdę. Przepraszam za długość, ale ciężko jest streścić 6h w 2 strony ;) Mam nadzieję, że się spodoba.

Jest to mój pierwszy trip raport, więc proszę o wyrozumiałość, ale postaram się Wam przybliżyć wszystko w najmniejszych szczegółach.

Całą przygodę mieliśmy przeżyc w 4 osoby. 3 moich przyjaciół i ja. Nazwijmy ich Fred, Sid i Narciarz (czemu tak, to później).

  • LSD-25

Pamiętam mojego pierwszego kwasa - czarny kryształ, na którego

namówił mnie J. Bardziej się bałam, niż chciałam rzeczywiście

spróbować. Pamiętałam niektóre bad tripy grzybowe, poza tym mam

paranoiczno-histeryczną osobowość i bardzo często sama sobie coś

wkręcam ;-)

  • Heimia salicifolia
  • Inne
  • Leonotis leonurus (wild dagga)
  • Marihuana
  • Mieszanki "ziołowe"
  • Tripraport
  • Tytoń

Bywało różnie, ale nie jest to zbyt kapryśna używka i nie wymaga idealnych. O ile się mniej więcej z nią zaznajomiło.

Dostaję przesyłkę. Ależ szybko wysyłają! Mała paczuszka "kompozycji z natury" czeka na otwarcie.

Dopalacz, czy nie dopalacz? Z jednej strony wiara w to, że owego specyfiku nie kropią żadną chemią, jest naiwna. Z drugiej- coś mi mówi, że może to wcale nie pryskane.

Zamówiłem ten mix w celach relaksacyjnych, a co! Zamierzałem go palić, palić i leżeć na łóżku. Miałem z nim do czynienia wcześniej dwa razy i za każdym razem pozytyw. Po ostatnich przygodach z divinorum nic nie wydawało się tak kuszące, jak nic-nierobienie. No i nic-nie-myślenie.