Władze Medellin nie chcą, by ich miasto kojarzyło się całemu światu z postacią Pabla Escobara, słynnego dealera narkotyków Jednak to, co drażni urzędników w ratuszu, jest źródłem dochodów dla agencji turystycznych.
Dwóch młodych Amerykanów z uwagą ogląda zniszczony budynek z zamurowanymi oknami, na którym wciąż widnieją numery 45-94. – 2 grudnia 1993 roku kolumbijskiej policji udało się, dzięki podsłuchanej rozmowie telefonicznej, namierzyć Pablo Escobara. Dom, w którym się ukrywał, został natychmiast otoczony, z góry nadleciały amerykańskie śmigłowce. Escobar próbował uciec przez dach. Tam zginął – opowiada Hector Jimenez, przewodnik z Medellin. W tym mieście, gdzie urodził się i dokonał żywota najsłynniejszy na świecie handlarz kokainą, uważa się, że liczby 45-94 przynoszą szczęście. – Podobno wyrywają je sobie w totku – mówi Hector, trzydziestotrzyletni adwokat, wielbiciel sportów ekstremalnych, który dwa lata temu założył małą agencję turystyczną. Na pomysł zorganizowania wycieczek z przewodnikiem tropem Pablo Escobara wpadł właściwie przypadkiem. – Pewien kanadyjski turysta, który przybył w te okolice, by latać na paralotniach i uprawiać rafting, zadręczał mnie pytaniami o „Pabla” – tłumaczy Hector. – Zaproponowałem mu więc wyprawę do miasta i opowiedziałem, co wiem o tej ponurej, ale dość fascynującej postaci. Wiecie, że Escobar był jednym z siedmiu najbogatszych ludzi świata? Kanadyjczyk słuchał mnie z zapartym tchem. (…) Dwóch amerykańskich turystów wsiada do AWD, samochodu agencji Medellin Experience. Teraz pojadą do Envigado, przedmieścia, gdzie dorastał narkotykowy baron. Dom jego dzieciństwa już nie istnieje, ale wciąż stoi szkoła, w której nauczycielką była jego matka. Auto zmierza na cmentarz Itagui. Tam pochowany jest Pablo Escobar wraz z rodziną, starą służącą i wiernym do ostatniej chwili ochroniarzem "Citronem". Grób pod palmami zawsze zdobią kwiaty.
– Nierzadko można tu spotkać jakąś zastygłą w skupieniu postać – informuje nas Hector. Do dziś Pablo Escobar może liczyć na swoich wiernych wielbicieli, zwłaszcza w dzielnicy noszącej jego imię. W czasach, gdy kokainowy król próbował zrobić karierę polityczną, zdobył się na gest i wybudował 500 domów dla najbardziej potrzebujących. Jego problem polegał na tym, że za szybko naciskał na spust. Kiedy, pod presją Waszyngtonu, władze Kolumbii wypowiedziały mu wojnę, odpowiedział bombami. Przed każdą zbrodnią jego płatni zabójcy przychodzili zapalić świeczkę Najświętszej Panience w kościółku Sabaneta, by pomogła nie chybić celu. Inicjatywa Medellin Experience nie spodobała się władzom miasta, które chciałyby zerwać ze stereotypem łączącym Medellin z narkobiznesem. – Wyjaśniliśmy, że nie głosimy apologii Pablo Escobara. Przeciwnie, jest on pretekstem, by opowiedzieć o historii tego miasta, o piekle, przez które przeszło i pokazać jakie jest teraz. A Medellin to dziś jedna z najbardziej dynamicznych i najbezpieczniejszych aglomeracji Ameryki Południowej – tłumaczy Hector. Przewodnik przypomina, że Fernando Botero, również pochodzący z Medellin, namalował kiedyś obraz przedstawiający śmierć Pablo Escobara. Dzieło można zobaczyć w miejskim muzeum. – Czy tego chcemy czy nie nasze miasto swą światową sławę zawdzięcza Escobarowi – podsumowuje Hector Jimenez.