Zażycie psylocybiny, psychoaktywnego składnika grzybów halucynogennych, stało się dla uczestników naszego eksperymentu jednym z najważniejszych doświadczeń w życiu. Chcielibyśmy w przyszłości w ten sposób pomagać chorym na raka – mówi Wirtualnej Polsce psychofarmakolog dr Roland Griffiths z Johns Hopkins University. To ważny eksperyment, może mieć przełomowe znaczenie – podkreślają prof. dr hab. Andrzej Pilc i prof. Jerzy Vetulani z Instytutu Farmakologii PAN.
36 wolontariuszy, uczestników Pana eksperymentu opisanego w „Journal of Psychopharmacology” otrzymało w 2006 r. dużą dawkę psylocybiny i lek Ritalin (metylofenidat stosowany m.in. w leczeniu ADHD) podczas dwóch ośmiogodzinnych sesji, oddzielonych dwumiesięczną przerwą. Reakcje tych osób były obserwowane, potem kazano im wypełnić testy. Wielu ludziom taki eksperyment może przypominać ekscesy psychodeliczne z lat 60. Jednak dla samych uczestników – jak się okazuje w najnowszym raporcie – były to zazwyczaj doświadczenia pozytywne. Zdecydowanie pogłębiły ich duchowość, a nawet zmieniły podejście do życia.
Roland Griffiths: W naszych eksperymentach “All is one” (Wszystko jest jednością) wzięły udział osoby w średnim wieku, zdrowe psychicznie, przebadane i poddane testom zdrowotnym. Wybraliśmy ludzi, którzy wcześniej mieli doświadczenia religijne czy duchowe, takie jak medytacja. Staraliśmy się, by podczas eksperymentu – leżąc i słuchając muzyki - skupili się właśnie na kwestii duchowości. Nikt z nich nie miał wcześniej do czynienia z halucynogenami. Eksperyment odbył się w warunkach tzw. podwójnej ślepej próby (ani badany, ani badacz nie wie, co w danym momencie podano, aby uniknąć wpływu sugestii). Po 14 miesiącach od testu 58% uznało nasze doświadczenie jako jedno z pięciu najbardziej znaczących w swoim życiu. Dla 67% było to jedno z najistotniejszych przeżyć duchowych, natomiast 64% uważa, że eksperyment poprawił ich samopoczucie i zwiększył życiową satysfakcję. Nasi wolontariusze często mówili o „poczuciu większej prawdy” i „jedności wszystkich rzeczy”, co kojarzy się z doświadczeniem religijnym. To niesamowite, że eksperyment – zdaniem uczestników - może być równie ważny jak np. narodziny pierwszego dziecka.
Czy wystąpiły u tych osób jakieś skutki uboczne?
- W testach przeprowadzonych dwa miesiące i ponad rok po eksperymencie niektórzy z uczestników zwracali uwagę na okresy skrajnego niepokoju lub inne nieprzyjemne doznania już po zakończonym eksperymencie. Nie zauważyliśmy natomiast symptomów uzależnienia. Z dostępnych badań przeprowadzonych na zwierzętach i ludziach nic nie wskazuje, że psylocybina jest fizycznie toksyczna. W tym sensie różni się od amfetaminy, kokainy, heroiny i alkoholu. Oczywiście ostrzegamy wszystkich przed zażywaniem narkotyku „dla zabawy”, bez odpowiedniego nadzoru naukowca – to może być ryzykowne. Nawet w naszym monitorowanym i kontrolowanym eksperymencie, gdy staraliśmy się zmniejszyć niepożądane skutki do minimum, jedna trzecia uczestników odczuwała silny strach, a niektórzy krótkotrwałą paranoję. Bez kontroli naukowców takie silne emocje mogłyby prowadzić do paniki lub niebezpiecznych zachowań.
Czyli sprawa nie wygląda tak różowo, jak by się wydawało zwolennikom środków halucynogennym.
- My mimo wszystko jesteśmy pozytywnie zaskoczeni. Nasze obserwacje mogłyby służyć do analizy pierwotnych doświadczeń duchowych, ich skutków w dłuższym i krótszym okresie. Istnieją przesłanki, że w doświadczeniach religijnych uruchamia się podobny mechanizm jak w przypadku psylocybiny, ale to jest ciągle kwestia do zbadania. Medytacja, kontrola oddechu, zakłócenia snu, emocje w obliczu śmierci czy ciężkiej choroby mogą mieć podobne skutki co działanie środka psychoaktywnego. Ukuto już nawet nowy termin na dziedzinę, która zajmuje się tymi zagadnieniami – neuroteologia. Oczywiście my nie wartościujemy doznań ludzi wierzących czy uduchowionych. Nie zauważyliśmy też, by eksperyment w jakikolwiek sposób osłabił religijność ludzi wierzących – zazwyczaj było wprost przeciwnie. Jak napisał Matthew W. Johnson, główny autor artykułu: nasze doświadczenie potwierdza to co głoszono w raportach badań z ostatnich dekad – halucynogeny podane wybranym i przebadanym osobom, w odpowiednich warunkach i pod ścisłą naukową kontrolą, mogą służyć neurobiologii tak jak inne leki. Teraz szukamy wolontariuszy do eksperymentu, w którym chcemy sprawdzić, czy psylocybina może zmniejszać poczucie niepokoju i depresji u chorych na raka. Kilka badań w późnych latach 60. i 70. sugerowało, że LSD może zmniejszać cierpienie, ale potem te eksperymenty zarzucono i zapomniano o nich. Ale może właśnie halucynogeny byłyby jakąś alternatywą dla ciężko chorych?
Czemu wybrał Pan osoby, które wcześniej brały aktywnie udział w duchowych doświadczeniach. Czy po to by potwierdziły one Pana założenia?
- Psylocybina i podobne środki są często kojarzone z doświadczeniami duchowymi, religijnymi, mistycznymi, objawieniami etc. (środki psychoaktywne zażywali np. Grecy i Indianie; o skutkach zażywania grzybów z rodzaju psylocybów można przeczytać m.in. w słynnych książkach antropologa Carlosa Castanedy, który twierdził, że odkrył „inną rzeczywistość” pod kierunkiem Indianina z plemienia Yaqui w Meksyku – przyp. red.). Takie przeżycia mogą być trudne pod względem emocjonalnym czy psychologicznym. Uważaliśmy, że osoby, które miały jakiekolwiek doświadczenia duchowe czy religijne będą lepiej przygotowane, by zrozumieć i utrwalić mistyczne doznania. Co ciekawe, tylko psylocybina dostarczała im takich wrażeń, a nie metylofenidat. To potwierdza tezę o wyjątkowym działaniu grzybów halucynogennych.
Badania na Pana uniwersytecie wykazały możliwość uszkodzenia mózgu po zażywaniu ecstasy. Czy psylocybina również może być niebezpieczna?
- Niektóre badania rzeczywiście wykazały, że ecstasy może uszkadzać komórki nerwowe. Nie ma natomiast dowodów, że to samo się dzieje w przypadku psylocybiny. Oczywiście żaden ze środków psychoaktywnych nie jest całkowicie bezpieczny. Psylocybina mocno zaburza świadomość. Jest prawdopodobnie w stanie wywołać utajoną schizofrenię u osób wrażliwych. Ale nie udowodniono, że jest fizycznie toksyczna, choć zawsze istnieje ryzyko negatywnych skutków psychicznych, jeśli stosuje się ją bez umiaru i kontroli. Dlatego właśnie każdy eksperyment naukowy musi być skrupulatnie przygotowany, monitorowany, a osoby muszą być całkowicie zdrowe psychicznie.
Rozmawiał Adam Przegaliński, Wirtualna Polska
"Nowa ścieżka w neuroteologii"
Zdaniem prof. dr hab. Andrzeja Pilca z Instytutu Farmakologii grzyby halucynogenne mają przyszłość w medycynie, może nie jako środki znieczulające, ale jako środki „zmieniające podejście do choroby, spojrzenie na śmierć, życie i ból”. Zdaniem naukowca eksperymenty z psylocybiną są bezpieczne, natomiast konieczne są dalsze badania, by potwierdzić to co odkrył Griffiths. Niestety, badania nad działaniem halucynogenów zostały zahamowane w latach 60. głównie z powodu problemu LSD, nadużywania tej substancji i umieszczenia halucynogenów na listach środków zakazanych – dodaje Pilc.
Zdaniem prof. Jerzego Vetulaniego z Instytutu Farmakologii PAN doświadczenia Rolanda Griffithsa i Williama Richardsa "są bardzo istotne, otwierają bowiem nowa ścieżkę w raczkującej dopiero dziedzinie zwanej neuroteologią, zajmującą się relacją pomiędzy materialnymi procesami zachodzącymi w mózgu ludzkim, a przeżyciami odbieranymi jako doświadczenia duchowe, religijne i mistyczne." Po okresie zarzucenia badań nad halucynogenami, w związku z okresem rewolucji „dzieci-kwiatów” (a prawdopodobnie również przejęciem badań przez tajne służby USA i ZSRR w celach militarnych), pojawiły się teraz pierwsze badania prowadzone w sposób naukowy, w warunkach podwójnej ślepej próby (ani badany, ani badacz nie wie, co w danym momencie podano, aby uniknąć wpływu sugestii), z odpowiednimi kontrolami (w postaci metylfenidatu). Dodatkowo zrobiono to w warunkach sprzyjających wykazaniu działania na sferę przeżyć duchowych, zarówno ze względu na warunki doświadczenia, jak i dobór osób (nigdy niestosujących halucynogenów, ale zaangażowanych w aktywności duchowe).
Wpływ psylocybiny zbadano 2 i 14 miesięcy po jej podaniu, wykazując, że u ok. 2/3 badanych doświadczenie spowodowało trwałe pozytywne skutki w postaci poprawy ogólnego samopoczucia i satysfakcji z życia, a doświadczenie z halucynogenem zostało przez badanych uznane za jedno z najważniejszych zdarzeń w ich życiu - mówi prof. Vetulani.
Nie wiadomo, czy psylocybina ma szansę zaistnieć jako środek znieczulający dla chorych na raka. Potrzebne byłyby badania, a na razie nie ma żadnej publikacji zawierającej słowa „psilocybin” i „anesthesia”. Natomiast pojawiło się w 2006 r. jedno doniesienie, że podanie psylocybiny znosi ostre objawy nerwicy natręctw (choroby obsesyjno-kompulsywnej) - dodaje ekspert. Prof. Vetulani podkreśla, że każde doświadczenie musi nieść za sobą jakiś element ryzyka, "podobnie jak każde przejście przez ulicę czy kąpiel w łazience lub rzece". Jednakże w doświadczeniach tak kontrolowanych, jak te, o których doniesiono, ryzyko związane z stosowaniem leku jest minimalne. Mówimy oczywiście o eksperymencie w warunkach doświadczalnych (zdrowi ochotnicy, czysty produkt, niewielka dawka - 30 mg na 70 kg masy ciała - i stała obserwacja) - wtedy ryzyko jest minimalne. Ale oczywiście samodzielne użycie, zwłaszcza w postaci grzybów, niesie określone niebezpieczeństwa. Donoszono, że psylocybina może powodować ataki psychotyczne, a także opisano przypadki samookaleczenia nożem po spożyciu dużych ilości grzybów. Największym zagrożeniem jest omyłkowe spożycie grzyba naprawdę trującego - mówi prof. Vetulani.
Zapytany, czy od lat 60. badania nad działaniem grzybów halucynogennych posunęły się do przodu, profesor odpowiada: Niewiele się w tej kwestii zmieniło. Badania były albo „niemodne” - co oznacza, że nie przyznawano na nie środków w konkursach - albo „politycznie niepoprawne”, lub znowu utajniane. Stosunkowo duży postęp zrobiono jedynie w badaniach nad kannabinoidami czyli produktami z konopi indyjskiej, zwłaszcza kiedy odkryto, ze aktywny produkt marihuany, THC, wiąże się z określonymi receptorami w komórkach nerwowych (i nie tylko), a w swoim działaniu przypomina naturalne substancje regulujące działanie układu nerwowego, anandamidy.
Jak informowano w 2006 r. w piśmie „Neurology”, Andrew Sewell i i John Halpern z Drug Abuse Research Center w szpitalu McLean w Belmont w Massachusetts przeprowadzili wywiady z pięćdziesięcioma trzema pacjentami cierpiącymi na zespół klasterowy Hortona, którzy zażywali LSD i psylocybinę. 85% osób, które wzięły psylocybinę, relacjonowało przerwanie ataków – to lepszy wynik niż w przypadku podawania tlenu, który zatrzymuje ataki u 52% pacjentów. LSD i psylocybina okazały się lepsze w zapobieganiu przyszłych ataków niż leki konwencjonalne. Autorzy badań podchodzili jednak sceptycznie do wspomnień pacjentów dotyczących zażycia psylocybiny. Wiele badań retrospektywnych pokazywało silne efekty, które znikały podczas badań właściwych - powiedział Sewell. Mimo to zapowiadano dalsze kontrolowane badania kliniczne, ponieważ wielu pacjentów chwaliło działanie psylocybiny. Spośród 5 tys. odmian grzybów znanych przez człowieka około 80 odmian posiada właściwości psychoaktywne. Otaczano je czcią na całym świecie, ale szczególny kult grzybów istniał w Ameryce Południowej i Północnej – informuje portal narkotyki.esculap.pl. Ze wszystkich grzybów wywołujących halucynacje, na uwagę zasługuję dwa gatunki: grzyby psylocyble (Psylocyble mexicana/astecorum) i muchomor czerwony (Amanita muscaria), gdyż właśnie te są współcześnie używane ze względu na właściwości psychodeliczne. Nie można się od nich uzależnić fizycznie, ale na pewno mogą być zagrożeniem dla osób o niestabilnej psychice i skłonnościach psychotycznych.
Komentarze