Zła glina

Poznaj swojego przeciwnika, czyli co się dzieje w policji.

Tagi

Źródło

Polityka 14.02.2001
IGOR T. MIECIK

Odsłony

8419

Zła glina 

Jak demoralizuje się policjant 

Rok zaczął się od skandali. Zatrzymani zostali: Piotr W., były naczelnik wydziału do walki z przestępczością zorganizowaną Komendy Głównej Policji, podejrzany o współpracę z gangiem pruszkowskim, i Rafał K., funkcjonariusz Centralnego Biura Śledczego, za napad na sklep komputerowy i postrzelenie policjanta. Paweł P., policjant z oddziałów prewencji w Mińsku Mazowieckim, obrabował obywateli Białorusi. 

Jak to się dzieje, że struktury przestępcze bez trudu lokują swoje wtyczki w policji? Co sprawia, że stróże prawa występują przeciw prawu? Że drobne wykroczenia funkcjonariuszy stały się sprawą powszechną, banalną, na nikim nie robią wrażenia? Co szwankuje: sposób naboru do służby, system wewnętrznej kontroli? W jakiej mierze winien jest sam charakter pracy - za marne pieniądze, na niebezpiecznym pograniczu między dobrem a złem?


Słoniu zatrzymał radiowóz. Na siedzeniu pasażera Marcin miotał się z odbezpieczonym pistoletem w ręku. Krzyczał przez łzy: zajebię się, zaj... Wył, skomlał, klął, aż w końcu włożył sobie lufę pistoletu w usta. Słoniu zamarł, bał się ruszyć. Coś tam chyba mówił, próbował uspokajać. Wiedział, że nie ma żartów, że rano żona Marcina zabrała córkę, rzeczy i się wyprowadziła. W końcu Słoniu, sam na granicy histerii, rzucił: ocipiałeś, k..., człowieku, czego ty chcesz? Rozpierdolisz nam mózg po całym wozie. Marcin odwrócił się, spojrzał, jakby się obudził, wyjął klamkę z ust, a głowa opadła mu na kokpit.

Marcin nigdy nie opowiada o tamtej nocy, zwłaszcza kolegom policjantom. Wstydzi się. Wspomniał o niej raz, na imprezie, w wąskim gronie bliskich znajomych, cywilowi, koledze swojej nowej - po odejściu żony - dziewczyny, młodej modelki, na którą wszyscy wołali Lili. Zbliżał się świt, towarzystwo hałasowało w domu za plecami, a oni siedzieli pijani na ganku. Chwila sprzyjała szczerości.

Marcin i Słoniu znali się od dziecka, byli kolegami - z jednej klasy, z jednego bloku na gdańskim Wrzeszczu. Razem też wstąpili do policji - jak wielu innych, by uniknąć wojska. Wszystko wydawało się lepsze niż wojsko. Po osiemnastu miesiącach chodzenia wzdłuż krawężników mogli wracać do domu, ale postanowili zostać. Marcinowi urodziła się córka. Policyjny etat był pewny, w cywilu czekała wielka niewiadoma.

Motyw


Choć dziś nie można już odsłużyć wojska w policji (ostatni rekruci zostali przyjęci miesiąc temu - 2 stycznia), to zdaniem policyjnych kadrowców niewiele to zmienia. Selekcja do służby jest nadal negatywna. Policjantem zostaje ten, kto nie wie, co ze sobą począć, nie ma szans na rynku pracy. W kwestionariuszach osobowych na pytanie o motywy wstąpienia do policji ogromna większość kandydatów wpisuje: "stała praca". - Odpowiedzi typu "marzyłem, żeby być stróżem porządku" czy "chcę walczyć z bezprawiem", nie należy traktować poważnie. Piszą tak, bo sądzą, że tak trzeba - mówi Małgorzata Zaorska z biura kadr Komendy Stołecznej. Na rozmowę kwalifikacyjną przychodzą najdziwniejsze typy, od niektórych czuć alkohol, bywają niechlujni, brudni, niegrzeczni i aroganccy, zdarza się nawet, że przychodzą osoby po wyrokach, ba, recydywiści.

Generalnie najczęściej zgłaszają się młodzi mężczyźni. Mają mniej niż 25 lat. W ich życiorysach powtarzają się te same elementy: szkoła zawodowa, średnia, czasem nawet policealna, wojsko, powrót do domu, pośredniak, bezrobocie, utrata prawa do zasiłku. Im biedniejszy region, im większe bezrobocie, tym więcej chętnych do pracy w policji. W Białymstoku, Łodzi czy Słupsku problem wakatów w policji właściwie nie istnieje, na jedno miejsce przypada nawet po kilku kandydatów. Ale w stolicy chętnych brakuje: jeden kandydat na dwa miejsca. 
Mimo że przyjmowany jest każdy, kto spełnia minimum wymagań, nadal nieobsadzonych pozostaje ok. 700 stanowisk. Do służby w Komendzie Stołecznej zgłaszają się głównie mieszkańcy małych podwarszawskich miejscowości. Komenda przyjmuje tylko tych, którzy dadzą radę codziennie dojechać do pracy do Warszawy. Ludzi spoza województwa, choćby nawet byli lepsi, przyjąć nie można, bo nie ma ani hotelu, ani służbowych mieszkań, w których trzeba by ich zakwaterować.

Test


Pewnie gdyby Marcin chciał wstąpić do policji dziś, nie zostałby przyjęty. Ma maturę, jest inteligentny i wysportowany, ale prawdopodobnie odpadłby na testach psychologicznych. Marcin - tak jak do niedawna każdy kandydat do policji - był badany jedynie w poradni zdrowia psychicznego. Badanie eliminowało osoby z zaburzeniami i o wyjątkowo niskim intelekcie. Kilkanaście procent. - Przypadki kliniczne - jak mówi Małgorzata Chmielewska, psycholog z Komendy Głównej Policji.

Pierwsi kandydaci na policjantów wypełnili testy psychologiczne w maju 1999 r. Nowe testy nie szukają zaburzeń osobowości, od tego jest jak dawniej badanie w poradni zdrowia psychicznego. Testy mają sprawdzić, czy kandydat posiada cechy pożądane u policjanta. Badają cztery obszary: zdolności intelektualne, zachowania społeczne, postawę w pracy i stabilność, czyli w pewnym uproszczeniu odporność na stres. W ubiegłym roku przebadano w ten sposób 16 tys. kandydatów do policji i niemal 60 proc. odpadło właśnie na nowych testach, co drugi spośród zdyskwalifikowanych okazał się zbyt podatny na stres. Gdyby byli przyjmowani według starych kryteriów, mogliby dziś nosić już policyjne mundury. Mogliby rozkleić się jak Marcin w radiowozie, mogliby nawet strzelić.

Szkoła


Za parę dni - 20 lutego - do służby w policji przyjęci zostaną nowi funkcjonariusze. Jak potoczą się ich losy? - Bardzo wiele zależy od szkolenia i pierwszych miesięcy służby. To młodzi ludzie o jeszcze nieukształtowanych charakterach. Ich postawy w dużym stopniu zależą o tego, gdzie trafią. Jakich będą mieli dowódców, wykładowców i starszych kolegów. Życzę im, żeby trafili na szlachetnych i prawych, żeby nie nasiąknęli bylejactwem, cwaniactwem i korupcją - mówi Jacek Górecki, dyrektor Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji, specjalnej jednostki ścigającej policjantów-przestępców.

Większość nowicjuszy tak jak kiedyś Marcin i Słoniu zacznie od szkolenia podstawowego w jednym z Ośrodków Szkolenia Policji. Już pierwszego dnia zobaczą pewnie to samo, co dwa lata temu zobaczyli kontrolerzy Najwyższej Izby Kontroli: sypiące się tynki, połamane okna, meble, niesprawne urządzenia sanitarne. O ośrodkach w Gdańsku i Szczecinie napisali w raporcie, że nie spełniają żadnych standardów cywilizacyjnych.

NIK badał wówczas "wykorzystanie służby przygotowawczej do ukształtowania zawodowego policjanta". Okres ten trwa pierwsze trzy lata. Ma przygotować do "zadań ustawowych" bądź wyeliminować tych, którzy z różnych powodów do służby się nie nadają. Dopiero po tych trzech latach, jeśli policjant się sprawdzi, może być mianowany na stałe. 

- W praktyce, żeby wylecieć, trzeba przeskrobać coś konkretnego i wpaść na tym. Za bylejakość się nie zwalnia. Szkolenie policjanta kosztuje. Lepszy wróbel w garści niż gołąbek na dachu. Nowy może być przecież jeszcze gorszy - mówi wysoki oficer KGP.

Kontrolerzy NIK alarmowali: już w pierwszych miesiącach służby policjanci dopuszczają się pobić, oszustw, przyjmowania łapówek, wprowadzenia w błąd przełożonego, zaniechania czynności służbowych, samowolnego opuszczenia trasy patrolowania, utraty legitymacji służbowej, nietrzeźwości na egzaminie, na służbie, podczas kursów szkoleniowych, kierowania pojazdem po alkoholu i picia alkoholu na służbie.

Szpan


Tak też zapamiętał swoje szkolenie Marcin - że się dużo piło. Po przeszkoleniu na ulicę - Słoniu zaczął brać łapówki niemal pierwszego dnia, jakby po to przyszedł do policji. Marcin po trzech latach służby poszedł do szkoły policyjnej w Szczytnie. Miał na koncie sukcesy. Miał zostać oficerem. Gładko mu szło. Z lektur zapamiętał "Psychologię tłumu" Le Bona. Niewiele czasu poświęcał nauce. Głównie poświęcał go Lili. Lili - dziewczyna niby tak jak on z Wrzeszcza, ale z innego świata. Stawiała pierwsze kroki na wybiegu dla modelek, zagrała w reklamówce, znała się z rockowymi muzykami i didżejami z undergroundowych klubów techno. Niektórzy sypali tam amfę i kokę wprost na stoliki, a dziewczyny w kosmetyczkach nosiły małe lustereczka i żyletki, którymi drobiły biały proszek w łazienkach. To było zupełnie co innego niż z żoną, którą Marcin poznał na lekcji religii. Była jego pierwszą dziewczyną, a on jej pierwszym chłopakiem. Chodzili ze sobą przez dwie ostatnie klasy ogólniaka. Zaraz po maturze wpadli i się pobrali.

Lili imponowało, że Marcin jest gliną, zajmował się już wtedy robotą operacyjną, rzadko zakładał mundur. Jemu imponował nocny świat Lili. Zapuścił grzywkę, przekłuł ucho, zaczął nosić luźne bluzy i słuchać hip-hopu. Na imprezach dużo pił. Potem zawsze prowadził. Woził rozbawione towarzystwo od klubu do klubu. Jeździł szybko i pewnie. Kiedy go zatrzymywali, wyciągał szmatę (legitymację) i policyjna kontrola zamieniała się w koleżeńską pogawędkę. Lubił szpanować. Przylgnęła do niego ksywka "Zły Porucznik" i to mu się podobało. Podobała mu się też amfa. Jak mieli służbę, na noc sypali sobie ze Słoniem długą kreskę na kokpit Poloneza i co jakiś czas wciągali wprost z niego. Czuli się mocni, czuli się na fali. Dowódca ich chwalił. Byli sprawni, skuteczni i nigdy nie spotkał ich na służbie po kielichu. Miał prawo sądzić, że są OK. Zwłaszcza że innym zdarzało się wypić, niektórym nawet często.

Problem


Nikt jeszcze nie badał, czy i ilu policjantów bierze narkotyki. Natomiast alkohol jest problemem niezaprzeczalnym. Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych szacuje, że trzy procent policjantów jest nałogowymi alkoholikami. Małgorzata Chmielewska uważa, że nadal zbyt mało uwagi poświęca się młodym funkcjonariuszom. Nie zwraca się uwagi na to, jak pracują, a jedynie, jakie mają wyniki. 
Podobnego zdania są kontrolerzy NIK. Pod koniec szkolenia podstawowego kursant otrzymuje charakterystykę, która zawiera opis jego słabych i mocnych stron, sugestie co do sposobów samodoskonalenia i kierunku dalszego rozwoju zawodowego w policji. Po opuszczeniu murów ośrodka szkoleniowego nikt jednak na ową charakterystykę większej uwagi nie zwraca, a usuwanie ujętych w niej słabych stron policjanta to fikcja.


Tymczasem pierwsze lata służby to potworny stres. Pierwsze zatrzymanie, zwłoki, pierwszy strzał, pościg samochodowy, pierwszy raz naprzeciw noża czy pistoletu. To pozostawia ślady. - Zaostrzona procedura naboru nie wystarczy. To, że funkcjonariusz przeszedł przez nowe testy, nie gwarantuje w stu procentach, że wszystko będzie OK - mówi Chmielewska. Ujawniające się skłonności do nadużywania przemocy lub alkoholu powinny być szybko zauważane przez przełożonych i kolegów, by policjantowi w porę pomóc.

Cztery lata temu w policji utworzono pierwsze etaty dla psychologów. Dziś jest ich około 100 - ciągle za mało. Mimo że w środowisku wciąż funkcjonuje stereotyp: psycholog czy psychiatra to lekarz od czubków i słabeuszy, to po poradę zgłasza się coraz więcej policjantów. W 1995 r. było ich dwustu, w ubiegłym ponad cztery tysiące. - Problemy są wciąż te same: stosunki w pracy, problemy małżeńskie, alkohol - podsumowuje Chmielewska.

Naukowcy z Uniwersytetu Jagiellońskiego zauważyli, że policjanci, którzy uważają, że w policji istnieją dobre mechanizmy pomagające im w radzeniu sobie ze stresem, byli mniej skłonni do nadużywania siły fizycznej. W opublikowanym pod koniec ubiegłego roku raporcie "Prawa człowieka a policja w Polsce" ok. 20 proc. przebadanych policjantów przyznaje się do zastosowania przemocy w stopniu większym, niż było to konieczne.

Bieda


Po sześciu latach w policji Marcin pracował już w pionie kryminalnym. Uchodził za dobrego glinę. Nosił szlify komisarza. I ciągle brakowało mu pieniędzy. Zarabiał ok. 1500 zł, a lubił to wszystko, na co nie było go stać: szybkie samochody, ciuchy dobrych firm. Wściekał się o to, jeszcze kiedy był z Lili. I chyba sam nie zauważył, kiedy przekroczył cienką czerwoną linię i popełnił swoje pierwsze przestępstwo. Za drinki, które stawiali jej kumple, on zaczął rewanżować się narkotykami, które zabierał ulicznym dilerom. Kiedyś na imprezę do Sfinksa w Sopocie przyniósł całą płachtę papierków LSD, chyba z pięćdziesiąt. Częstował. Na czyjś wieczór kawalerski przyniósł mundur koleżanki ze szkoły policyjnej, przebrali weń z chłopakami rosyjską striptizerkę.

Frustrował się, gorzkniał. Zaczął mawiać, że ludzie dzielą się na złodziei i kurwy. Rosło w nim wewnętrzne przekonanie, że wszystko zależy od pieniędzy, jego niepowodzenia też. Najpierw z tego powodu odeszła żona, później Lili. Kiedy dostała stypendium we Francji, zapytał tylko, jakiemu bogatemu frajerowi dała za to dupy.

Załatwiał czasem jakieś ciemne interesy, coś tam zarabiał na boku, ale łapówek nie brał. Miał taki swój wewnętrzny kodeks. Kiedy jeszcze służył ze Słoniem, tolerował to, że tamten zgarnia pełnymi garściami. A z każdego patrolu przynosił od trzystu do pięciuset złotych ekstra. Razem ustawiali się na jakiś czas w dobrym miejscu. Słoniu łapał łebków. Marcin czytał gazetę. Przez miesiąc Słoniu potrafił uzbierać półtorej pensji ekstra.Z badań przeprowadzonych półtora roku temu wśród policjantów czynnej służby wyłania się ponury obraz biedy. Poniżej jej progu żyła co czwarta rodzina policyjna, a tylko co dziesiąty funkcjonariusz zarabiał więcej niż dziewięćset złotych miesięcznie.

Problemy Marcina z drogimi drinkami i wakacjami za granicą to dla większości jego kolegów abstrakcja, bo 40 proc. z nich nie ma mieszkania, a 70 proc. nie stać na opłacenie bieżących rachunków.

Sytuację ma poprawić wprowadzony w ubiegłym roku nowy motywacyjny system płac. Wynagrodzenie policjanta ma rosnąć szybciej niż przeciętne wynagrodzenie w budżetówce, a struktura zarobków ma zostać wyraźnie zróżnicowana tak, aby awans naprawdę się opłacał.

Sumienie


Marcin uważa, że ma czyste ręce. W swoim mniemaniu nigdy nie popełnił poważniejszego wykroczenia czy przestępstwa. Przywłaszczanie sobie zabieranych dilerom narkotyków i pobicie dla zabawy pewnego podpitego kierowcy się nie liczy. To głupstwa.

- Grupy przestępcze starają się przenikać policję. Bardzo często szukają na policjanta haka i bezwzględnie to wykorzystują - mówi Jacek Górecki, dyrektor Biura Spraw Wewnętrznych KGP. - Najczęściej chcą zdobyć informacje o prowadzonych dochodzeniach. Bywa, że policjanci wpadają w ich sidła z głupoty. Raz pojadą gdzieś z kolegami z osiedla, drugi raz pomogą wyciągając swoją legitymację i potem nie ma już odwrotu.

Najczęściej popełnianym przez policjantów przestępstwem jest przyjmowanie łapówek. Na tym też najczęściej wpadają.

- Podczas pierwszych akcji przeciw łapownictwu wpadały całe załogi, na każdej służbie coś było: pięćdziesiąt, sto złotych. Jedni brali, drudzy to tolerowali. Policjanci idą siedzieć za mniej niż LSD Marcina. Bywało, że i za 20 zł.

- W przypadku funkcjonariusza nie ma mowy o niskiej szkodliwości społecznej czynu - mówi Górecki. - Sami zabiegamy o dodatkowe uprawnienia przy ściganiu policyjnych przestępców, na przykład o możliwość stosowania prowokacji do wykrycia łapowników.

- Nasza polityka to maksymalna otwartość i zero tolerancji - deklaruje Paweł Biedziak, rzecznik Komendy Głównej Policji. - Przypadki łamania prawa przez policjantów są natychmiast ujawniane opinii publicznej. To także rodzaj prewencji - wiesz, co cię czeka. Nie ma dla ciebie przyszłości w policji ani poza nią - w agencji ochrony, firmie detektywistycznej czy innej szanującej się instytucji. Stracisz twarz, o tym, co zrobiłeś, przeczytają w gazetach twoi znajomi i sąsiedzi.

Marcin i Słoniu służą do dziś. Słoniu boi się, ale łapówki bierze nadal. Jest podoficerem. Marcin dosłużył się nadkomisarza, niedawno odszedł z pionu kryminalnego. Razem z partnerem zastawił zasadzkę na grupę ściągającą haracz z agencji towarzyskiej, w której miał informatorki. Stanęli naprzeciw siebie, na ostatnim piętrze bloku. Celowali do siebie z pistoletów. Powoli i jedni, i drudzy sięgnęli po odznaki. Wszyscy byli policjantami. Marcin miał dość, poprosił o przeniesienie. Dziś jest wykładowcą w jednej ze szkół policyjnych. Uczy młodych tego, co sam umie.

Oceń treść:

0
Brak głosów

Komentarze

gryzonb (niezweryfikowany)

To przerażające. myśle ze takich ludzi jest bardzo dużo i bedą zawsze

Zajawki z NeuroGroove
  • Amfetamina
  • Lorazepam
  • Marihuana

dobry nastrój spowodowany zimowym wyjazdem na działkę ze znajomymi.

Amfetamina po 5 latach...

Dzień przed sobotą 23.03.2013 kręcąc pakiecik ziółka, dowiedziałem się że dawny znajomy wrócił do interesu i ma to coś czego jak ognia przez ostatnie kilka lat nie dotykałem. Zainteresowałem się i nabyłem 2 torebki do 3 gietów zielonego.

 

Sobota:

  • Marihuana
  • Marihuana
  • Pozytywne przeżycie

Godzina 1:00 w nocy. Kolega pisze do mnie, czy chcę zapalić jointa, a jeśli tak, to może do mnie wpaść ze znajomym. Odpisuję, że chętnie, i wkrótce stoimy we trzech na balkonie i palimy. Po kilku minutach jesteśmy pod koniec blanta, ja prawie nic nie czuję, mówię im "jakiś słabe to zioło". W odpowiedzi słyszę "nie jest złe, może trochę poczekaj". Dochodzimy do końcówki, bierzemy po ostatnim buchu i nagle zaczynam czuć silne pragnienie i mdłości.

  • Marihuana
  • Marihuana
  • Tripraport

oczekiwania - nic wiecej jak chillout w dobrym towarzystwie

Dobra, to na starcie osoby, które mi dzisiaj towarzyszyły :D:

  • -ziomek S
  • -ziomek K
  • -ja = Nabru
  • -kolezanka O
  • -kolezanka D

14;30

Koniec lekcji, zawijam w chate autobusem z S'em, kminimy co by dzisiaj podziałać wykorzystując okazje ze S zostaje dzisiaj na noc u ciotki w tej samej miejscowości co ja. Kontaktujemy się z ziomkiem K i jako, że tego osobnika nie trzeba namawiać do tematu to postanawiamy ogarnac kwit i kupic lokalne palto, w tym wypic jakis %.

15:00

  • Katastrofa
  • Mefedron
  • Metedron
  • Odrzucone TR

Trafiłem na ta strone po raz pierwszy.... Pamiętam jak już skonczyłem branie czegokolwiek szczególnie w takich ilościach jak kiedyś...czyli naprawde duzo po 10 piguł na Stwierdziłem ze palic szajsu jakiegos nie bede albo ziolo albo nic ale czemu nie sprobowac proszku albo tabletek z dopalaczy skoro lsd czy mdma jadłem... no i pojechaliśmy.... Trafiliśmy z kolegami na miasto akurat mieliśmy 40 zł i nie wiedzielismy czy sie napic czy co....no to zaprtoponowałem zebysmy walneli sobie coco-mint...akurat promocja nabój po 10 złtych nas czterech...

randomness