Salvia Velada: uczestnicząc w tradycyjnej ceremonii Mazateków (zdjęcia)

Ilustrowana relacja ze współczesnej ceremonii szałwiowej, odbywającej się w regionie pochodzenia rośliny. Polecamy!

Tagi

Źródło

Vice US
tekst: Hamilton Morris
zdjęcia: Danilo Parra

Tłumaczenie

pokolenie Ł.K.

Odsłony

1509

W nocy 2 czerwca 2016 wyruszyłem do lasów na północ od Huautla de Jiménez, miasta w stanie Oaxaca, w poszukiwaniu Salvii divinorum. Ubrany byłem poncho i sombrero w stylu vaquero (kowbojskim), a moja lewa dłoń ukryta była wewnątrz ceremonialnej konchy. Moja trasa przecinała wiele prywatnych posiadłości, toteż psy z małych domów zasłoniętych przez drzewa szczekały głośno i nieprzerwanie. Wspiąłem się na wzgórze i ujrzałem tam rośliny, najpierw kilka rozrzuconych to tu, to tam, wyrastających z wilgotnej gleby przy potoku, a potem, gdy wspiąłem się wyżej, całe ich tuziny rosnące w ogromnym skupisku.

Gdy uprawia się ją w pomieszczeniach, z sadzonek, szałwia wieszcza ma tendencję do przybierania chorowitego wyglądu: jej liście opadają często i bez ostrzeżenia, a czworokątna łodyga łatwo łamie się, gdy roślina osiągnie więcej niż kilka stóp wysokości. Te, które widziałem w Huautla, wyglądały jednak inaczej: były prawie tak wysokie jak ja, z grubymi łodygami i dużymi, starymi liśćmi podziurawionymi przez owady. Postępując zgodnie z instrukcjami starszej curandery (uzdrowicielki i szamanki), która wysłała mnie do tego lasu w tradycyjnym stroju Mazateków, prawą ręką (lewa ciągle spoczywała wewnątrz konchy) zrywałem jeden liść po drugim tak długo, aż zebrałem ich 30.

Trzymając liście wróciłem do domu szamanki w Huautla i wszedłem do pokoju ceremonii, małej izby ozdobionej katolickimi ikonami. Szamanka posadziła mnie w małym drewnianym krześle i zaczęła śpiewać w języku Mazateków, myjąc liście w misce z wodą. Potem zaczęła zwijać je w ciasne ruloniki, złożone z jednego lub dwu liści, w zależności od ich wielkości. Podawała mi je, a ja zjadłem je w skupieniu i bez słowa. Liście były gorzkie, ale nie nazbyt, toteż mogłem żuć je powoli i dokładnie przed połknięciem, aby upewnić się, że miały dłuższy kontakt z błoną śluzową w moich ustach.

Dwanaście minut po tym, jak włożyłem do ust pierwszy liść, poczułem efekty: Zacząłem się pocić, a moje ciało zaczął przenikać rytm, który sprawił, że zacząłem kołysać się na krześle w przód i w tył. Szamanka nadal zwijała liście i mi je podawała, a ja je zjadałem. W ciągu 21 minut przeżułem i połknąłem osiem ruloników, w sumie dziesięć liści, aż szamanka uznała, że zjadłem ich wystarczającą ilość i przestała je przygotowywać. Moje zęby i wargi były mocno zabarwione chlorofilem i bardzo chciałem napić się wody, ale nie poprosiłem o nią, ponieważ czułem się nieswojo na myśl o przerwaniu jej zaklęć.

Przez dwie i pół godziny siedziałem i słuchałem szamańskiej velady (czuwania), nie rozumiejąc sensu jej słów, ale czując się poruszony do głębi powagą rytuału i jej szacunkiem dla rośliny. Mój słuch pozostał całkowicie niezaburzony, a nawet wzmocniła się jego czułość, ale owładnęły mną dziwne halucynacje cielesne, czułem moc emanująca ze spirali muszli, którą wciąż trzymałem w ręku. Różowe i niebieskie wstążki szamańskiej huipil (tradycyjny strój) jasno lśniły, a zamykając oczy widziałem, jak rosną rośliny Salvii divinorum - z każdego węzła łodyg wyrastały teleskopowo, w niekończących się cyklach, kolejne, niczym gardłowe szczęki mureny.

Szamanka masowała mnie i nacierała moje ciało zielonym tytoniem, potem tańczyliśmy razem w świetle księżyca. Trzy godziny po tym, jak zacząłem żuć liście, wciąż nie byłem trzeźwy, jakkolwiek byłem w stanie rozumować na tyle klarownie, by zadziwił mnie czas trwania efektów szałwii. Zazwyczaj doświadczenie trwa tylko około godziny. O 4 rano poczułem, że niezależnie od mojego stanu — czas już na mnie. Wychodząc, zobaczyłem, jak szamanka robi zdjęcia Salvii divinorum rosnącej w słońcu. Jej mąż poprosił mnie, byśmy wymienili się ponchami, a ja oddałem mu sombrero i konchę. Cztery godziny i dziesięć minut po tym, jak odczułem pierwsze skutki, wciąż pozostawałem w odmiennym stanie świadomości, ale byłem w stanie pójść spać. Mąż szamanki zapewnił mnie, że będę miał tej nocy wyraziste sny, ale mój sen był czarny i pozbawiony marzeń.

Oto kilka zdjęć z ceremonii wraz z objaśnieniami:


Kobieta przechodząca przez ulicę w Huautla de Jiménez w stanie Oaxaca.

Do niektórych stanowisk szałwii w regionie dotrzeć można jedynie na grzbiecie osła.

Morris zbiera liście z dziko rosnącej szałwii wieszczej.

Morris obserwuje, jak szamanka rozciera świeże liście na skale za pomocą tłuczka.

Szamanka przenosi miąższ liści do tykwy, mieszając go z wodą i zlewając następnie do styropianowego kubka.

Jeden z dwóch ceremonii polega na żuciu szałwii, podczas gdy druga, na piciu sporządzonej z niej herbaty.

Mąż szamanki pomaga Morrisowi zlokalizować i wybrać liście potrzebne do ceremonii.

Szamanka rozciera w celach leczniczych zielony tytoń na dłoniach Morrisa, gdy jest on pod wpływem szałwii.

Gdy szałwiowe doświadczenie osiąga swój szczyt, Morris nie jest już w stanie siedzieć na krześle i kładzie się na betonowej podłodze.

Po ceremonii mąż szamanki poprosił Morrisa o wymienienie się ponchami.

Oceń treść:

Average: 8.2 (13 votes)
Zajawki z NeuroGroove
  • LSD-25
  • Pozytywne przeżycie

Ekscytacja, bardzo dobry nastrój, pozytywne nastawienie do życia. Puste mieszkanie przyjaciółki, brak ryzyka "przypału"

Witajcie!

Postanowiłam opisać jeden ze swoich najlepszych tripów pod wpływem LSD. Mam nadzieję, że wam się spodoba!

Całe zdarzenie miało miejsce około 3 lat temu. Byłam jeszcze początkująca, jeśli chodzi o "te tematy" ;) Wraz z koleżanką, którą będę w tym raporcie nazywać Lilia, nie mogłyśmy się doczekać, aż nadarzy się okazja do ponownego spróbowania kartoników, które leżały grzecznie w mojej szufladce, schowane w stary portfel. W końcu- stało się! Jej ojciec wyjechał na kilka dni, więc miała mieszkanie tylko dla siebie. I dla mnie, rzecz jasna ;) A więc zaczynamy!

  • Benzydamina
  • Dekstrometorfan
  • Miks

Na początek nie wyszła mi ekstrakcja- Benza wsiąkła w ,,sączek". Bardzo mocny sobotni, wieczorny chill out i chęć zaznania halucynacji, które zaczną robić coś ambitniejszego niż po prostu bycia. Oczywiście sam w domciu głównie ze względu na DXM, 18 wieczorkiem, grudniowa sobota. Do wieczora oglądałem sporo fantasy w celu uruchomienia swojej fantazjii

Drogi czytelniku.

Ten Trip Report będzie moim pierwszym trip reportem w którym nie będę owijał w bawełnę- Opiszę po prostu swoje odczucia.
Tak więc trochę czasu, ciepła cherbatka, ciasteczka, wczucie się w tekst i psychodeliczna muzyka jest wskazana. ;)

Był to dzień wczorajszy, a raczej dzisiejszy, bo tejże nocy najprawdopodobniej nie zasnąłem, a bynajmniej sobie tego nie przypominam.

  • Kodeina
  • Pozytywne przeżycie

Dobre nastawienie psychiczne, długo wyczekiwany trip. Dobrzy znajomi wokół

Około 14 widzimy się u A i M w mieszkaniu A. Spaliliśmy jointa, pogadaliśmy o czymś mało konkretnym i wyruszyliśmy nad jezioro. Wszyscy zadowolenia, w końcu czekaliśmy na ten moment z miesiąc. Jechaliśmy tam dwoma autobusami i tramwajem, jeziorko około 50km od miasta.

  • Benzydamina
  • Pierwszy raz

nastrój bardzo dobry, nastawienie pozytywne, początkowo lekka ekscytacja. miejsce: mieszkanie przyjaciela. dwie "czyste" osoby towarzyszące.

Normal
0

21

false
false
false

PL
X-NONE
X-NONE

MicrosoftInternetExplorer4