Nie możemy straszyć dopalaczami. Więzienie nie zastąpi edukacji. Czas zacząć rozmawiać
W Warszawie kupisz większość dopalaczy. Bez problemu, z dostawą pod drzwi. Niestety, większość użytkowników nie wie nawet, co zażywa. Po dekadzie od delegalizacji dopalacze nadal zabijają i będą zabijać, dopóki zupełnie nie zmienimy naszego podejścia do substancji psychoaktywnych. W tym także do "klasycznych" narkotyków.
Tagi
Źródło
Komentarz [H]yperreala
Tekst stanowi przedruk z podanego źródła.Pozdrawiamy!
Odsłony
1306W Warszawie kupisz większość dopalaczy. Bez problemu, z dostawą pod drzwi. Niestety, większość użytkowników nie wie nawet, co zażywa. Po dekadzie od delegalizacji dopalacze nadal zabijają i będą zabijać, dopóki zupełnie nie zmienimy naszego podejścia do substancji psychoaktywnych. W tym także do "klasycznych" narkotyków.
Warszawa cały czas boryka się z plagą coraz to nowych i coraz bardziej niebezpiecznych substancji psychoaktywnych. Sytuacja mogłaby wyglądać zupełnie inaczej, gdyby nie lata zaniedbań i braku właściwej edukacji. A wszystko zaczęło się około roku 2008, gdy Polskę zalała fala dopalaczy.
1300 sklepów dla kolekcjonerów
Pierwszy sklep Dopalacze.com powstał w Łodzi. To od niego wzięły swoją polską nazwę tzw. designer drugs, czyli zaprojektowane w laboratoriach substancje psychoaktywne. Chemikom i handlarzom, wykorzystującym luki prawne, udało się sprzedać de facto narkotyki jako “produkt kolekcjonerski” potocznie nazywany “dopalaczami”. Chwilę później dopalacze rozlały się po Polsce niczym epidemia dżumy.
Przez długie pięć lat rząd próbował najpierw zamknąć sklepy, a następnie zdelegalizować sprzedawany tam towar. W między czasie dopisywano kolejne pozycje do listy zakazanych środków odurzających i psychotropowych. Skala była jednak ogromna. Według Wikipedii, gdy w październiku 2010 zamykano sklepy z dopalaczami, w naszym kraju działało ich ponad 1300.
Zmasowane działania policji nastąpiły po tym, gdy w 2015 roku przez Polskę przetoczyła się fala zatruć “Mocarzem”, syntetycznym kanabinoidem o niespotykanej dotąd sile działania. Jednak dopiero trzy lata później zaczęto traktować dopalacze na równi z narkotykami, co oznacza, że zwiększono też odpowiedzialność karną dla dilerów i producentów. Sklepy zniknęły na dobre, co nie znaczy, że razem z nimi zniknęli klienci, producenci i sprzedawcy. Dopalacze zyskały drugie życie w internecie i na ulicy.
Kryształy i nawozy do kwiatów
"Kryształ dowóz 24h Warszawa i okolic" - nie minęło pięć minut od wpisania w wyszukiwarkę odpowiedniej frazy, a już udało mi się znaleźć przynajmniej 50 różnych ogłoszeń dotyczących sprzedaży tzw. kryształu w Warszawie. Pod tą nazwą kryje się szereg substancji, które często łączy jedynie zbliżony wygląd. Ma działanie stymulujące i euforyczne, zastępuje często amfetaminę, MDMA czy kokainę.
Kryształ może występować w postaci mefedronu, ale także jego popularnych zamienników: klefedronu czy alfa PVP.
Obok kryształu, drugą popularną grupą dopalaczy są “syntetyczne kanabinoidy”. To, mówiąc najprościej, substancje o działaniu zbliżonym do marihuany. Mogą one zawierać w sobie całą gamę szkodliwych składników i, w przeciwieństwie do konopi, być śmiertelnie niebezpieczne dla zdrowia. Producenci spryskują psychoaktywną substancją susz pochodzenia roślinnego.
Turbośruby w sieci
By otrzymać gotowy do sprzedaży dopalacz, wystarczy skropić substancją psychoaktywną susz pochodzenia roślinnego. Zarówno “kryształ” jak i syntetyczne kanabinoidy można spotkać w sieci pod różnymi szyldami, nawet w firmowych torebkach. Zresztą, o ile wiemy gdzie szukać, znalezienie jakiejkolwiek zakazanej substancji nie będzie w Warszawie kłopotliwe.
Bez problemu udaje mi się dotrzeć do osób, które proponują mi zakup “aptecznego tematu”, “kryształu”, “trampek” (tramal - lek na receptę), a nawet “koleżanki heleny” (heroina). Posty pojawiają się szybko i równie szybko znikają. Skrót “Wtb” (what to buy - chcę kupić) i dołączone do niego zdjęcie syropu, źdźbła trawy czy butów musi wystarczyć za opis. Po ostatniej nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii dopalacze zrównano z narkotykami, więc nie tylko handel, ale także posiadanie czy użyczanie ich innym zagrożone jest karą więzienia. Na szczęście dla amatorów “sztywnego miszy” i “turbośruby” internetowi handlarze wiedzą jak dobrze się kamuflować.
Kot w worku
Oprócz sprzedawców, którzy ogłaszają się na portalach społecznościowych i w serwisach ogłoszeniowych, w polskim internecie działa co najmniej kilkanaście polskojęzycznych sklepów z dopalaczami. Zawartość kolorowych, “firmowo” zapakowanych toreb to rosyjska ruletka, a w ich opisach znajdziemy tylko informacje, że są solami do kąpieli, nawozami do kwiatów czy produktami kolekcjonerskimi.
Składem sprzedawcy raczej się nie przejmują
- Różne substancje sprzedawane są pod tą samą nazwą handlową. Na przykład nadal można zakupić preparat Kokolino, który obecny był już na rynku w 2009 roku. Jestem pewien, że od tego czasu kilkukrotnie zmienił się jego faktyczny skład w wyniku delegalizacji kolejnych substancji
- mówi Damian, lepiej znany jako Mestosław. W Polsce jest jednym z pierwszych internetowych popularyzatorów wiedzy na temat narkotyków. Na YouTubie opowiada m.in. o potrzebie testowania składu używek. Przestrzega też przed nierozsądnym z nich korzystaniem.
Co kupujemy sięgając po takie preparaty? Bardzo często, kota w worku.
Jest zasadnicza różnica pomiędzy pochodnymi Alfy PVP, a mefedronu. Są to substancje w pewnym stopniu pokrewne, ale jedna działa krócej, a druga nawet dwa dni i powoduje znacznie mocniejsze efekty niepożądane. Zażywanie obu łączy się z poważnym ryzykiem, ale dla każdej z nich ryzyko jest inne
- tłumaczy Jerzy Afanasjew ze Społecznej Inicjatywy Narkopolityki. Kupując zarówno “kryształ” jak i ziołowe mieszanki udające marihuanę nie mamy pewności co tak naprawdę zażywamy. To jednak wciąż nie odstrasza amatorów mocnych wrażeń.
Dopalacze nadal zabijają
Choć statystyki dotyczące dopalaczy nie są tak klarowne, jak te dotyczące tradycyjnych narkotyków, to liczby do których mamy dostęp mogą niepokoić.
W pierwszym kwartale 2018 r. odnotowano 900 zatruć, a w całym 2018 r. 4257 zatruć „nowymi narkotykami” oraz 65 zgonów. Natomiast w pierwszym kwartale 2019 r. zarejestrowano w sumie 589 zatruć oraz 6 zgonów
- czytamy ostatnim opublikowanym przez Główny Inspektorat Sanitarny raporcie. W województwie mazowieckim zanotowano w 2018 roku 304 zatrucia i 3 zgony. To znacznie mniej niż w Łodzi czy na Śląsku, ale wciąż trudno o powody do dumy.
Nie ma statystyk mówiących o tym, ile osób bierze "kryształ". Są za to bardzo alarmujące dane związane z tym, że w ostatnich latach bardzo wzrosła ilość osób, które trafiły na terapię uzależnień z powodu opisanego jako "inne", czyli z powodu dopalaczy lub politoksykomanii [uzależnienia od wielu substancji na raz - red.]
- wyjaśnia Afanasjew.
Straszenie nie pomaga
Nie inaczej jest w przypadku tradycyjnych narkotyków, z którymi państwo walczy bez większych sukcesów co najmniej kilka dekad. 16,2% Polaków w wieku 15-64 lat używało marihuany przynajmniej raz w ciągu całego życia. Średnia dla UE jest nawet wyższa, bo wynosi 27,4%.Na pierwszym miejscu w Europie znajduje się, o dziwo, Francja (44,8%), a nie Holandia (35,2%), gdzie sprzedaż i posiadanie marihuany na własny użytek jest dozwolone.
Nie pomaga więc polityka straszenia i odpowiedzialności karnej. Wśród młodych ludzi widać to jeszcze wyraźniej. Z danych opublikowanych przez European School Survey Project on Alcohol and Other Drugs (ESPAD) wynika, że wśród polskich 15-16-latków narkotyki nie są wcale tematem tabu. Wręcz przeciwnie. Z marihuaną i jej pochodnymi kontakt miało (dane z roku 2015) aż 24% młodzieży (przy średniej europejskiej - 16%). Niepokoić może także znacznie wyższe od europejskiej średniej spożycie środków uspokajających i nasennych (17% w stosunku do 6%). Co mogłoby pomóc w zmianie tej tendencji? Skuteczne działanie powinno oprzeć się na dwóch filarach: po pierwsze na redukcji szkód, po drugie na edukacji.
Bezpieczeństwo kontra narkotykowe “zgaduj zgadula”
Ci którzy, zajmują się tematyką narkotyków, wskazują przede wszystkim na testy narkotykowe, jako na jedno z podstawowych narzędzi redukcji szkód. W Polsce nie jest to jednak takie proste, bo przebadać zawartości naszego woreczka od tak sobie, po prostu nie możemy. A jest to niezwykle ważne, bo laboratoryjne testy pozwalają ustalić z jaką substancją mamy do czynienia, a także jakie jest jej stężenie. - Możemy pójść do sanepidu, ale anonimowo substancji się tam nie sprawdzi. Jeśli ktoś to zrobi, ryzykuje swoją wolnością. W prostych testach można wykryć różne domieszki, ale trzeba pamiętać, że w takiej porcji może być nowa nieznana substancja czy substancja toksyna - wyjaśnia Jerzy Afanasjew.
Nie bądź głupi, przetestuj
Działająca w Warszawie Społeczna Inicjatywa Narkopolityki wśród swoich działań promuje właśnie testowanie substancji. Działaczy SIN-u można spotkać na festiwalach i imprezach muzycznych, gdzie oprócz przeprowadzania testów rozdają imprezowiczom wodę mineralną. Na ich stanowiskach można uzyskać narkotesty, aby samodzielnie zbadać zawartość naszej próbki, zanim jeszcze cokolwiek zażyjemy. Takie podejście do tematu używek jest w Polsce rzadkością. W Europie i na świecie jednak to coraz częściej standard skutecznej polityki narkotykowej.
Polityki, która zwłaszcza finansowo opłaca się tak naprawdę wszystkim - to argument dla osób o “konserwatywnym podejściu” do substancji. My działamy z takim samym podejściem. Jeśli nasze działania ocalą życie chociaż jednej osobie, to są tego warte. Trzeba na narkotyki spojrzeć pod kątem epidemiologicznym. Jeśli mamy na rynku jakiś niebezpieczny środek, to warto powiedzieć ludziom, żeby go nie używali. Więc aresztowanie ludzi, którzy mogą przekazać nam informacje na ten temat i ograniczyć ryzyko nie prowadzi do tego
- tłumaczy działacz SIN i na potwierdzenie swoich słów przywołuje przykład “mocarza”, dopalacza, który w 2015 roku doprowadził do głośnej na cały kraj fali zatruć, między innymi w Warszawie. Do szpitali trafiali nie tylko dorośli, ale także 13-14-latki , które podejrzany susz kupiły od internetowych handlarzy.
Podczas gdy my mierzymy się z kolejnymi falami zatruć, w Wielkiej Brytanii organizacja The Loop pomaga w darmowym sprawdzaniu składu używek. Wystarczyło jedynie przekazać próbkę do przebadania. - Aż dwie na trzy osoby, które skorzystały u nich z możliwości sprawdzenia substancji i dowiedziały się, że mają coś innego, niż pierwotnie zakładali, decydowało się w ogóle nie używać tego środka - mówi Jerzy Afanasjew. Dla wielu osób to także jedyna okazja, by porozmawiać z terapeutą, który pomoże zdiagnozować poważny problem przed wizytą w Monarze lub na toksykologii.
Zacznijmy zapinać pasy
Podobnego zdania jest także Mestosław.
Czy gdy robimy kampanię informacyjną na temat zapinania pasów w samochodzie, to promujemy w ten sposób wypadki? Uważam, że jeśli ktoś będzie chciał skorzystać z takich substancji, to z nich skorzysta. Rzeczowa edukacja w tym zakresie jest potrzebna. Zdecydowanie lepiej, żebyśmy trafili na stronę informacyjną przygotowaną przez ekspertów z organizacji pozarządowej, niż na forum użytkowników, gdzie mogą być publikowane niesprawdzone informacje. Najlepiej dowiedzieć się jak najwięcej na temat substancji, którą się zażywa, poczytać jakie są skutki jej zażywania. Bardzo ważne, by nie stosować niektórych substancji jednocześnie. Mogą one tworzyć bardzo niebezpieczne połączenia, tak jak na przykład alkoholu z ketaminą, opioidami czy benzodiazepinami - przekonuje youtuber. Niestety z polityką narkotykową jest jak z edukacją seksualną. Wciąż wiele osób wierzy w mit mówiący, o tym, że edukować znaczy to samo co propagować.
Dlaczego nadal wierzymy, że rozmawianie o narkotykach może być w rzeczywistości ich promowaniem?
Szczytem naiwności jest zakładać, że przeszkolona ekipa edukatorów i specjalistów zachęci kogoś do zażywania narkotyków. Gdy mówimy uczciwie o ryzyku i zagrożeniach, to młodzi ludzie znacznie chętniej słuchają i wyciągają z tego wnioski
- mówi Jerzy Afanasjew.
Komentarze
litera w ze skrótu wtb objaśnionego jako 'chcę kupić' - to chyba oznacza 'want' , a nie 'what'
Szkoda ze tylko w Warszawie pod drzwi
Ale nie widzą głąby pismaki, że największa fala zatruć była po delegalizacji w roku 2015 i dalszym zaostrzeniom. Gdyby zostały na rynki piperazyny i pierwsze ketony, to problem byłby niewielki.
W Warszawie jak ostatnio byłem to z dostawą pod drzwi za 100 zł piard czegoś w krysztale więc ryzyk fizyk