Nie legalizujmy narkotyków

Tagi

Źródło

Rzeczpospolita

Komentarz [H]yperreala

Szkoda, że pani Jolanta nie wyjaśniła, w jaki to sposób "biznes narkotykowy" miałby zyskać na depenalizacji/legalizacji narkotyków. Jeśli każdy mógłby wyhodować własną roślinę, ergo nie musiałby korzystać z usług dilera, który stanowi ostatni element w łańcuchu wspomnianego "biznesu". De facto legalizacja (a w szczególności obłożenie państwową kontrolą) prowadzi do natychmiastowego uszczuplenia dochodów mafii oraz Monaru, którym z założenia zależy na utrzymaniu status quo. Może to właśnie ów "biznes"?

Odsłony

4497

Rządowy projekt zmiany ustawy antynarkotykowej mnie nie zachwyca. Nie wykluczam, że za zmianą przepisów może stać biznes narkotykowy – mówi szefowa Monaru w rozmowie z Moniką Gębalą
 

Rz: Jak się pani podoba rządowy projekt ustawy antynarkotykowej? Nowelizacja ustawy ma przyczynić się do karania dilerów, a nie osób uzależnionych od narkotyków.

Jolanta Łazuga-Koczurowska: Powiem szczerze, że średnio. Wiem, że intencje osób piszących projekt ustawy są takie, aby każdego uzależnionego leczyć, a nie kierować do więzienia. Monar zawsze o to walczył i cieszę się z tego zapisu. Będzie można odstąpić od wykonywania wyroku, zamieniając go na tzw. adaptację społeczną, rehabilitację, która może odbywać się też poza więzieniem. Co do ścigania dilerów nie mam wątpliwości: znajdą sposób na obejście nowych przepisów. Mogą nosić przy sobie choćby działkę na własny użytek.

Jednak zastanawia mnie inna kwestia: czy mamy odpowiednie instrumenty i procedury, które pozwoliłyby postępować w sposób możliwie najbardziej adekwatny w stosunku do osoby zatrzymanej za posiadanie narkotyków?

Adekwatny, czyli jaki?

Tak, aby jak najlepiej dostosować oddziaływanie wychowawcze, medyczne, terapeutyczne czy kary do konkretnej sytuacji i stanu psychofizycznego osoby zatrzymanej za posiadanie narkotyków. Z moich doświadczeń wynika, że wśród zatrzymanych osób z niewielką ilością narkotyku będą młodzi ludzie, którym zdarzyło się eksperymentować, ale których nazywanie uzależnionymi byłoby nieuprawnione. Będą osoby uzależnione potrzebujące pomocy medycznej. Ale będą też osoby niebiorące, jednak zajmujące się rozprowadzaniem narkotyków. Każda z tych grup wymaga innego potraktowania. Zgodnie z projektem ustawy będzie możliwe zrezygnowanie z jakiegokolwiek oddziaływania wobec zatrzymanego. Takie podejście na pewno zaoszczędzi czasu i pieniędzy organom sprawiedliwości, ale często będzie ze szkodą dla osoby, która ma kontakt z narkotykami.

Czego brakuje nowym przepisom?

Wiele zależy od rozporządzeń do ustawy. Niestety, tu doświadczenia nie są najlepsze. W myśl ustawy obecnie obowiązującej też było możliwe niekaranie za posiadanie niewielkiej ilości, kierowanie na leczenie itd. Zawodziły jednak przepisy wykonawcze, brak współpracy pomiędzy odpowiedzialnymi resortami i śmiem twierdzić, także brak dobrej woli osób, które w takich sprawach podejmują decyzję. Wiele zależy też od współpracy organizacji pozarządowych, służby zdrowia, służb penitencjarnych, policji, sądów, prokuratury.

A sama ustawa? Jak się pani podoba?

Zawsze ryzykowne wydają mi się przepisy, które niosą w sobie podwójny komunikat: że coś jest nielegalne i legalne zarazem, dozwolone i niedozwolone. Ludzie po raz pierwszy stykają się z narkotykami zazwyczaj w okresie dorastania.

W tym czasie dla prawidłowego rozwoju ważne są jasne granice i przejrzyste normy.

Zwolennicy liberalizacji mówią, że zakazany owoc lepiej smakuje.

Jako człowiek, rodzic i specjalista nie zgadzam się z tym. Wiem, że po narkotyk sięga się nie dlatego, że jest dozwolony lub niedozwolony, nie. Powody są zawsze o wiele poważniejsze. Natomiast zatarcie granic między tym, co wolno, a czego nie, jest szczególnie niebezpieczne dla najmłodszych osób używających narkotyków – nie dlatego, że zostaną zatrzymani przez policję, ale dlatego, że skutkiem będzie błędne rozumienie przez te osoby pojęcia wolności.

Kim zazwyczaj są ludzie zatrzymywani z narkotykami?


Większość z nich to osoby używające narkotyków, a nie uzależnione od nich. To także ci, którzy dorabiają sobie, sprzedając je w małych ilościach. Nie są żadnymi wielkimi dilerami. Zresztą, nie znam uzależnionego od narkotyków dilera. Problem leży gdzie indziej: czy dopuszczać do tego, by młodzi ludzie mogli legalnie posiadać przy sobie narkotyki.

No więc warto czy nie warto?

Tak jak mówiłam przed chwilą – raczej nie. Poznałam tysiące takich ludzi i wiem, jak łatwo wpada się w nałóg i jak ciężko się z niego wychodzi. Nie pomoże wtedy nawet najlepszy system pomocowy.

A jak radzą sobie z tym problemem inne państwa?

W Polsce mamy bogate doświadczenie w pomocy osobom uzależnionym. Choć oczywiście potrzebujemy więcej programów wspomagających rodziny uzależnionych, specjalistycznych programów dla osób zażywających np. kokainę, a także projektów, które ułatwiałyby powrót do normalnego życia osobom kończącym terapię. Wciąż nie ma też programów dla tych, którzy chcą się leczyć, równolegle pracując czy kształcąc się. Włochy mają ciekawy projekt pokazujący, jak postępować z osobą, przy której znaleziono porcję środka psychoaktywnego. Uczący, że zanim poślemy zatrzymanego na leczenie lub do więzienia, należy poddać go diagnozie i sprawdzić, czy jest on rzeczywiście uzależniony oraz jakiej pomocy potrzebuje. Zaoszczędza to pracy całemu systemowi penitencjarnemu, pozwala skorzystać z pomocy psychologów i terapeutów.

A przykład holenderski?

Na doświadczenia Holandii powołują się zwolennicy legalizacji narkotyków, ale to opinie tendencyjne. Monar współpracuje z organizacjami holenderskimi zajmującymi się pomocą osobom uzależnionych. Od nich wiem, że Holandia na legalizacji miękkich narkotyków wcale dobrze nie wyszła.

Jak to?

Duża liczba osób, które brały miękkie narkotyki, z czasem uzależniła się od twardych narkotyków.

Skąd w takim razie w Polsce pomysł pójścia w podobnym kierunku? Komu na tym zależy?

Nie wiem. Ale przypuszczam, że w jakieś mierze stoi za tym biznes narkotykowy.

 

Jolanta Łazuga-Koczurowska jest przewodniczącą zarządu głównego Stowarzyszenia Monar, psychologiem klinicznym, specjalistką terapii uzależnień, twórczynią ośrodka Monaru w Gdańsku.

Oceń treść:

Average: 9 (1 vote)

Komentarze

Anonim (niezweryfikowany)

żal baby, niby z monaru a gada utartymi klamliwymi sloganami, pewnie po znajomosci jej fuche zalatwili a sama nawet nie sprobowala blanta spalic a sie wypowiada. Holandia zle na tym wyszla? chyba ja pojebalo

Anonim (niezweryfikowany)

wywiad dobry, krótki i treściwy, założe się, że dużo ludzi by to łyknęło, jej argumenty i na końcu ta niewinna sugestja, stary chwyt - straszenie jakimś groźnym "biznesem narkotykowym", kurwa!! czemu ten monar jeszcze istnieje i ma jakiś autorytet, wyjebać tą instytucję w pizdu a takim kurwom jak szanowna szmata udzielająca wywiadu uciąłbym łechtaczki...

Anonim (niezweryfikowany)

Zenada...

Kiedy wreszcie ten caly biznes upadnie... Kiedy ludzie zaczna widziec prawde ;C.

Anonim (niezweryfikowany)

Sama depenalizacja w bardzo łatwy sposób zwiększy swobodę mafii narkotykowej. Już widzę jak rzesza ćpunków bierze się za uprawę zioła, o naiwności ludzka :)

Wciąż większość będzie chciała mieć szybko trochę sortu na imprezę, czy jakąkolwiek inną okazję.

Co więcej może dojść do sytuacji, że człowiek, który poświęci czas i pieniądze na uprawę wymarzonego krzaka będzie miał większe problemy niż człowiek zaopatrujący się u dila. Mianowicie taka mała domowa uprawa to przeważnie kilka chwaścików, ale to będzie wystarczyło, żeby przekroczyć maksymalną dozwoloną w posiadaniu ilość. Po wpadce, policja będzie się szczyciła, że skutecznie zwalcza biznes narkotykowy (łapiąc 'farmera' z trzema krzakami w szafie), a mafiozi będą dalej trzepać grubą kasę na młodych ludziach, którzy chętniej niż do tej pory do nich przyjdą, bez obawy że z za rogu wyskoczy policjant i posypią się studia, praca itp itd.

Mafii narkotykowej tak na prawdę skutecznie szkodzą dopalacze. Mimo, że to syf, to uregulowany obrót tym sprawia, że mafii pozostaje tylko atak, toteż zmasowana ostatnio nagonka w mediach nie dziwi

Takie jest moje zdanie.

Anonim (niezweryfikowany)

 

Mafia na tym robi biznes co nie podlega normalnej konkurencji (bo jest to biznes nielegalny). Mafii się opłaca tylko to, w czym jest monopolistką. W momencie, kiedy jest legalizacja, pojawia się normalna konkurencja, ceny spadają i mafia teraz równie dobrze może się zająć handlem pietruszką co marihuaną (przecież tak samo mnóstwo ludzi kupuje pietruszkę, a i trud wyhodowania jest podobny).

 

Legalizacja alkoholu w USA podcięła nogi mafii (przynajmniej na polu handlu alkoholem).

 

To ewidentny dowód na to, że twoje rozumowanie jest błędne.

Anonim (niezweryfikowany)

Legalizacja jest dobrym rozwiązaniem, ale legalizacja z głową!

To znaczy nie należy poprzestać na samej DEPENALIZACJI, co widać niektórym najbardziej odpowiada. Sama depenalizacja, bez większych regulacji poprawi tylko koniunkurę dla mafii. Idealnie byłoby, żeby zioło miało taki sam status jak dzisiaj alkohol i jest dobrze. Kto nie chce się bawić w uprawę to sobie kupuje, kto ma żyłkę do tego, to sobie uprawia, jak dzisiaj się winko w gąsiorze pędzi.

Podsumowując, jak ma wejść jakaś ustawa, to niech to będzie kompleksowe rozwiązanie. Bo zdepenalizowanie z niemożnością sprzedaży zioła na normalnym rynku jedynie wzmocni nielegalny biznes szemranych typów.

Anonim (niezweryfikowany)

Po czesci sie zgadzam, a po czesci nie. Uwazam ze najkorzystniejszym dla wszystkich rozwiazaniem jest legalizacja, kiedy to mafia faktycznie nie ma juz zadnego biznesu w narkotykach.

Z drugiej strony, wspomniales o tym, ze watpisz w hodowle na wlasny uzytek - palacze bardzo chetnie zaczna hodowac swoje, zeby wiedzieli co pala i byli niezalezni. Aczkolwiek wypowiadam sie tutaj w oparciu o moje srodowisko, moge sie mylic, ale uwazam ze ogol srodowiska wyglada w ten sam sposob.

A co do rekwirowania hodowli na wlasny uzytek - gdyby podjac sie depenalizacji, nie mozna zapomniec o przepisie ktory pozwalalby na hodowle okreslonej ilosci roslin. Wtedy nie moznaby zarekwirowac i karac za roslinki, gdyby byly one okreslone ilosciowo, a nie wagowo :) Bo faktycznie ograniczenie sama waga byloby nierozwazne i doprowadziloby do sytuacji, o ktorej mowiles kilka postow wczesniej.

Anonim (niezweryfikowany)

 

W interesie ludzi pracujących w terapii antynarkotykowej jest, by patologii było jak najwięcej.

 

Przecież oni z tego żyją! Im mają więcej uzależnionych, tym więcej funduszy z państwowych pieniędzy dostają.

 

Kto korzysta na prohibicji? Terapeuci, policja i dilerzy.

 

Niewielu jest ludzi na świecie, którzy będą mówili prawdę, od której zmniejsza się strumień płynący do ich kieszeni...

Anonim (niezweryfikowany)

Uwielbiam Monarowców :) Czy ja też będę specjalistą, jak uda mi się naprawić 8/100 samochodów ? :D

Anonim (niezweryfikowany)

"Wiem, że intencje osób piszących projekt ustawy są takie, aby każdego uzależnionego leczyć, a nie kierować do więzienia. Monar zawsze o to walczył" - nie, nie, nie! Ani leczyć, ani kierować do więzienia! To sprawa ich oraz ich rodzin - nikogo więcej. Uzależnienie nie jest przestępstwem, więc nie można takich ludzi wsadzać do więzienia. Co innego, jeśli popełnią jakieś przestępstwo - nie ma w tym przypadku żadnegoz naczenia, czy zrobił to z powodów uzależnienia czy też nie.

Anonim (niezweryfikowany)

Pier...ona szefowa Monaru powiedziala co wiedziala . Jedna wielka mafia Monar . Jakos malo jest wyleczonych ludzi moze jedna setna z wszystkich ludzi leczacych sie w je..nych Monarach . Trzeba przyznac ze ch...jowi sa terapeuci jak ich zasrany program .

 

PS: Monar to psychiatryk i nikomu tego nie zycze ...

 

 

Zajawki z NeuroGroove
  • Gałka muszkatołowa
  • Pozytywne przeżycie

Spontan. Bardzo dobry humor, trochę zmęczenia po siłce, samotność, brak traum etc. Otoczenie- własny pokój.

Zakończywszy kilkutygodniowy proces regeneracji (przynajmniej w mojej opinii) ostatnio poczułem chętkę na coś miłego i poleciałem na 15 tussidexach w bardzo fajny stan. Niedługo też wrzucę report, bo działy się rzeczy totalnie odmienne od tego, co mam zawsze. Czułem się świeży jak nigdy. Szczęście, które dzięki dysocjacji zyskałem, rozpierało mnie i niewątpliwie składało się na korzystne S&S do lotu poniżej opisanego. Więc- dwa dni po owej deksowej eskaladzie dałem też szansę innemu środkowi dla biednych nastoletnich triponautów- gałce muszkatołowej. 

Oto co wynikło:

  • LSD-25
  • Tripraport

Miejsce to boom festival, nastawienie bardzo pozytywne, ciało i umysł przygotowane na przygodę

Zazwyczaj nie zapisuję trip-raportów, ale tym razem prowadziłem dziennik wyprawy, której częścią był boom festival. A branie LSD-25 jego ważnym dla mnie elementem. Jest to dobra okazja, żeby podzielić się swoimi przeżyciami. Sami oceńcie!

Zacznę od małego opisu skrótów, którymi posługiwałem się w tekście. Są to miejsca festiwalowe. Pojedyncze litery to moi znajomi.

DT- Dance temple, czyli główna scena festiwalu z muzyką psytrance. W nocy grany był hi-tech/full on/dark/progressive psytrance.

CG- Chillout Gardens.

  • Dimenhydrynat

Polecialysmy do apteki po 6 opakowan aviomarinu. Oklo

godziny 22 lyknelsmy po 15 na glowe, poczatkowo

probowalysmy sie wkrecac w haluny itp. jednak nic z tego

nam nie wychodzilo i zniechecone dzialaniem avio poszlysmy

spac ... tzn ja probowalam usnac a monika opowiadala

mi o jakiejs dyskotece ktra niby widzi za oknem...



wkurzalo mnie to strasznie ze nie da mi spac bo sama

  • Powój hawajski


powtorzylem swoje doswiadczenie z i. tricolor. z silniejsza dawka (wczesniej jakies 300-350 ziaren) teraz 2 x wiecej.

tym razem poswiecilem na to calom noc, poprzednio dzien.


I.....


I przezycia byly niesamowite a wrecz unikalne nigdy wczesniej z czyms takim sie nie spotkalem


Najpierw oczywiscie zadbalem o techniczna strone przygotowan :