Lorraine z Wlk. Brytanii wysłała ten list do
UKCIA.
|
Dwa lata temu, gdy miałam 47 lat, zdiagnozowano u mnie gościec
zwyrodnieniowy w kręgosłupie, biodrach i łokciach. Myślałam, że moje
życie jest już skończone, bo tylko "starzy" ludzie cierpią na tę
chorobę. Powiedzmy otwarcie - gościec to bilet w jedną stronę i dopóki
nie poczujesz stałego, przewlekłego bólu, który nigdy nie ustępuje, nie
będziesz miał pojęcia po jakie środki mógłbyś sięgnąć by go uniknąć.
Silne lekarstwa ledwo podziałały i tylko dodały mi zmartwień wywołując
problemy z żołądkiem i inne efekty uboczne. Po dwóch latach nadal czekam
by dostać się na początek listy oczekujących na fizjoterapię, a moje
biodra nie są w "dość złym" stanie (tzn. jestem za młoda) by
kwalifikowały się do wymiany.
W ciągu ostatnich dziesięciu lat używałam marihuany okazyjnie, jako
że nie piję alkoholu. Zauważyłam, że to dobry sposób na zrelaksowanie i
gdy przyjaciel wspomniał mi o jej działaniu przeciwbólowym, postanowiłam
dać jej szansę.
Pomogła mi tak bardzo, że nie wahałam się opowiedzieć lekarzom o jej
właściwościach. Czy marihuana kontroluje ból? W moim przypadku - nie
bezpośrednio. Ale w jaki sposób by nie działała, robi to skutecznie.
Szkoda tylko, że muszę łamać prawo by ją dostać. Szalone, czyż nie? Mam
szafkę pełną najbardziej zabójczych lekarstw, ponieważ mi je przepisano.
To, że mają straszne działanie uboczne i pewnie mnie zabijają, jest w
porządku, bo jest to legalne. Za to, gdy posadzę jeden krzaczek
marihuany, który jest naturalny i nie daje efektów ubocznych, złamię
prawo i zostanę wysłana do więzienia. Mogę tylko stwierdzić, że
kanabis pomógł mi w pewnym stopniu kontrolować mój stan i pozwolił mi
znowu żyć normalnie.
|