Jak rządy całego świata używają wojny z narkotykami do zwalczania swoich przeciwników

To coś na kształt nikczemnego planu, o którym spodziewalibyście się przeczytać w tandetnej powieści sensacyjnej: narządzie ucisku ulukrowane i sprzedawane społeczeństwom jako misja ratowania dzieci całego świata przed straszliwym złem narkotyków....

W kwietniu członkowie ONZ wezmą udział w największej w tym stuleciu dyskusji o polityce narkotykowej. Jak najbardziej na czasie jest więc zeszłotygodniowe przypomnienie, że ogłoszona przez Richarda Nixona wojna z narkotykami miała być politycznym narzędziem, którego zadaniem było usadzenie "antywojennych lewicowców i czarnych".

To coś na kształt nikczemnego planu, o którym spodziewalibyście się przeczytać w tandetnej powieści sensacyjnej: narządzie ucisku ulukrowane i sprzedawane społeczeństwu jako misja ratowania dzieci całego świata przed złem narkotyków. Nie ma chyba jednak powodu, by postrzegać to jako zabrnięcie zbyt daleko w teorie spiskowe, ponieważ afera Watergate udowodniła, że Nixon faktycznie miał słabość do uprawiania polityki w stylu KGB (a ponadto, jak dowiodło tego wiele nagrań, był zagorzałym starym rasistą).

Jednakże Nixon nie był wynalazcą rasistowskiej wojny z narkotykami. Wiele wczesnych amerykańskich praw narkotykowych zostało specjalnie wymierzonych w imigrantów, klasę ludzi, która miała być – jak utrzymywały osoby zawiadujące raczkującą wojną z narkotykami - bardziej skłonna do nadużywania narkotyków niż biali ludzie.

Harry J Anslinger, szef amerykańskiego Biura ds. Narkotyków w latach 30., powiedział wówczas:

W Stanach Zjednoczonych jest ogółem 100 000 palaczy marihuany, a większość to Murzyni, Latynosi, Filipińczycy i pracownicy branży rozrywkowej. Ich szatańska muzyka, jazz i swing, bierze się z używania marihuany. To marihuana skłania białe kobiety do poszukiwania seksualnych relacji z Murzynami, cyganerią i cała resztą.

Można odnieść wrażenie, że gość czuł, że coś go omija.

Trzeba przyjąć do wiadomości, że wojna z narkotykami w Ameryce w nieproporcjonalnym stopniu ukierunkowana jest na czarnoskórych, którzy są przeszukiwani, aresztowani, skazywani i osadzani w więzieniach - głównie za posiadanie - w znacznie szybszym tempie niż biali w analogicznych sytuacjach. To samo można powiedzieć w Wielkiej Brytanii, gdzie jest sześć razy bardziej prawdopodobne, że zatrzymany i przeszukany zostanie człowiek czarnoskóry, nie biały.

Ucisku nie determinują jednak tylko linie podziałów rasowych. W wojnie z narkotykami - jak wynika z przypadku Rausingów, superbogatego małżeństwa posiadającego wartą 10 milionów funtów rezydencję w Chelsea, które zostało zwolnione z ostrzeżeniem po przyłapaniu ze sporym zapasem heroiny, cracku i kokainy – ludzie ubodzy także są represjonowani przez prawo narkotykowe. Badanie przeprowadzone przez LSE ustaliło, że reprezentanci najwyższej klasy społeczno-ekonomicznej - ludzie tacy jak bankierzy, lekarzy i prawnicy - mają trzykrotnie większą szansę bycia zwolnionym z ostrzeżeniem po popełnieniu przestępstwa narkotykowego niż bezrobotni.

W Wielkiej Brytanii, będąc niezamożnym użytkownikiem narkotyków, jesteś łatwym celem. Były tajniak, który występował pod przykrywką uzależnionego od narkotyków w celu uzyskania dostępu do najlepszych dealerów końcowych, powiedział mi: "To uświadomiło mi, jak źle policjanci mogą traktować narkomanów – na porządku dziennym byłem znieważany, atakowany i grożono mi spreparowaniem zarzutów przez podrzucenie narkotyków. "

W Rosji, gdzie żyje największa na świecie populacja osób zażywających narkotyki dożylnie, wyssane z palca przestępstwa narkotykowe są wykorzystywane przez policję jako pretekst i okazja do bicia, stosowania tortur i gwałcenia bezbronnych narkomanek i prostytutek.

W 2003 roku w Tajlandii, tysiące "niepożądanych" jednostek (głównie bezdomnych, sierot, narkomanów i drobnych dealerów) były wyłapywane w specjalnych obławach i zamykane w ośrodkach rehabilitacyjnych lub więzieniach w ramach narodowej "wojny z narkotykami" ogłoszonej przez premiera Thaksina Shinawatrę, który później znany był jako właściciel klubu piłkarskiego Manchester City. Podczas czystki miało miejsce 2.800 zabójstw bez sądu, przy czym połowa ofiar nie miała związku z narkotykami.

W Iranie wojna z narkotykami jest wykorzystywana jako sposób na ciche eliminowanie wrogów państwa lub bezbronnych afgańskich uchodźców poprzez podrzucanie im narkotyków, a następnie ich wieszanie. Badanie przeprowadzone przez zajmująca się prawami człowieka charytatywną organizację Reprieve ujawniło dowody, że w Iranie – którego polityka narkotykowa jest częściowo finansowana przez ONZ – "zarzuty związane z narkotykami mogą być wykorzystywane jako pretekst do prześladowania dysydentów politycznych i wykonywania na nich egzekucji". Uchodźcy i instytucje monitorujące przestrzeganie praw człowieka zgodnie twierdzą, że "wiele osób straconych za rzekome przestępstwa, takich jak handel narkotykami, było w istocie dysydentami politycznymi". W pierwszej połowie 2015 roku, według raportu przygotowanego przez Harm Reduction International, w Iranie miało miejsce około 570 egzekucji, z czego 394 osób (69 %) stracono za rzekome przestępstwa narkotykowe. Po protestach antyrządowych w latach 2009 i 2010, liczbę egzekucji podwojono, przy czym większość skazano jako przestępców narkotykowych.

Globalny system przeciwdziałania narkotykom w nieproporcjonalnym stopniu karze ludzi bezbronnych i zmarginalizowanych. Ci ludzie nigdy nie są baronami narkotykowymi lub szefami szefów, w których, jak utrzymują rządy, wymierzone są działania sił policyjnych. W większości przypadków są oni niskiego poziomu przemytnikami narkotyków lub mułami, wybieranymi do tych zadań ze względu na ich łatwą zastępowalność. W prawie wszystkich przypadkach cierpią z powodu niepełnosprawności intelektualnej, uzależnienia lub niekorzystnej sytuacji ekonomicznej.

- mówi Dan Dolan z organizacji Reprieve, która pomaga osobom skazanym na karę śmierci.

Biorąc pod uwagę systematyczność porażek wojny z narkotykami, nie ma nic dziwnego w tym, że niektórzy politycy czują się przez nią zbrukani i decydują się wyznać swoich winy, lub zaakcentować nowy, opozycyjny stosunek do tej polityki. Obserwujemy stały strumień starszych polityków, którzy po zakończeniu kadencji, mówią wprost o tym, że prawo narkotykowe, które pomagali wdrażać, stanowi, patrząc po ludzku, coś haniebnego.

Pomimo trzech lat spędzonych na stanowisku brytyjskiego ministra Korony (senior minister) do spraw polityki narkotykowej w latach 2001-2003, Bob Ainsworth zaskoczył wszystkich w 2010 roku, kiedy jako szeregowy deputowany oświadczył, że wojna z narkotykami była katastrofą i że musimy, zamiast tego, zalegalizować narkotyki. Jego koledzy z Partii Pracy szybko zdystansowali się do tych uwag jako "skrajnie nieodpowiedzialnych". Pytany, dlaczego nie mówił tego, kiedy miał okazję przemawiać z pozycji siły, Ainsworth odpowiedział: "Jak widać z reakcji tego ranka, gdybym był teraz członkiem ministerstwa cieni, Ed Miliband [ówczesny lider Partii Pracy] zażądałby mojej rezygnacji."

Wydaje się zatem, że w miarę, jak polityk zaczyna dryfować z centrum wydarzeń w kierunku ławki rezerwowych, objawy tej dziwnej narkotykowej Omerty – która nie pozwala ministrom Korony mówić, co myślą – zaczynają ustępować.

Mo Mowlam, były minister w rządzie laburzystów odpowiedzialny za politykę narkotykową, wezwał do całkowitej, globalnej legalizacji w roku 2002 roku. Podobnie zmienili zdanie inni ministrowie z tej partii - Clare Short, Tony Banks i Roy Jenkins. Analogicznie było z ministrami Torysów, jak Michael Portillo, Alan Duncan, Ken Baker, Nigel Lawson i Peter Lilley, który powiedział: "Młodzi, w tym ci z mniejszości etnicznych, którzy stykają się z tymi przepisami, którzy wiedzą, że są śmieszne, zobaczyliby na nas innym świetle, gdybyśmy mieli dość realizmu, aby to zrobić. "

I odwrotnie - niektórzy, jak David Cameron, muszą rezygnować z poprzednio wyznawanych liberalnych poglądów, kiedy zdobywają władzę. Jednak były lider Liberalnych Demokratów, Nick Clegg, nawet jako wicepremier w poprzednim rządzie był w stanie mówić. Poprosiłem więc Clegga - który napisał wzywający do całkowitej reformy rozdział w nowej książce pt. Ending the War on Drugs - by wyjaśnił, dlaczego większość polityków w rządzie czuje, że jest w stanie rozmawiać szczerze o polityce narkotykowej.

Podstawowym czynnikiem jest strach – głównie przed tabloidami. Ale powiedziałbym, że większym niż strach problemem jest obecnie samozadowolenie - ministrowie nie są skłonni odczuwać, żeby istniała pilna potrzeba zmian.

Nic dziwnego, że na arenie światowej najbardziej zagorzałymi działaczami przeciw wojnie z narkotykami są starsi byli politycy z krajów, które zostały zrujnowane prohibicją, jak były prezydent Meksyku Vicente Fox, który wezwał do legalizacji narkotyków w celu zakończenia przemocy i korupcji.

Wybaczcie, jeśli rujnuję tu czyjeś złudzenia, ale globalna wojna z narkotykami nigdy nie była ogromnym, czadowym pistoletem laserowym, za pomocą którego amerykańscy superbohaterowie zwalczali armie czerwonookich, włochatych potworów o imionach takich jak Kokaina, Marihuana czy Heroina. Język dyskursu publicznego ukształtowano tak, że narkotykom nadano cechy upodabniające je do takich właśnie bestii: pochłaniają całe wioski, wpełzają do szkół i zniewalają bezbronnych. Ich moc opętywania jest legendarna, to istny, chodzący po ziemi dopust boży.

Wróćmy jednak do realnego świata, gdzie wojna z narkotykami jest - jak mogliby zaświadczyć zastraszeni, pobici, więzieni i straceni w jej wyniku – wojną z ludźmi. Dobrze by było, by decydenci biorący udział w globalnej dyskusji o polityce narkotykowej na nowojorskim forum ONZ w przyszłym miesiącu trochę o tym pomyśleli, zanim - jak zdecydowana większość brytyjskich polityków – zgodzą się, że najbezpieczniejsze jest zachowanie status quo.

Oceń treść:

Average: 8.8 (9 votes)
Zajawki z NeuroGroove
  • Bad trip
  • Marihuana

D

Witam! w tym raporcie chciałem opowiedzieć o moim pierwszym i dotychczas najgorszym razie z marihuana. Byłem zawsze raczej grzecznym chłopcem który nie bawił sie w żadne substancje odurzające. Do czasu kiedy pierwszy raz zapalilem... no właśnie, po dziś dzień zadaje sobie pytanie co to kurwa było, ale do rzeczy. Bylem z ziomkami na nocce, okolo 8 osob nagle 2 moich ziomkow (na potrzeby raportu nazwijmy ich X i Y) doszło do wniosku ze trzeba sie zjarac. Bardzo chciałem spróbować zielska więc dołożyłem sie z nimi do weedu. 

21:00

  • Marihuana

Na poczatek oczywiscie wielkie joł dla wszystkich ziomkow :D heheheh ... troche jest mi glupio pisac o jaraniu ... wkoncu jestem dziewczyna no ale luz, nie jestem pierwsza ani nie ostatnia ;p

A wiec, jak zwykle co wekeend chodzimy z dziewczynami do klubu standart ... :-) Przychodze do kumpeli, i patrze a u niej siedzi druga kumpela i sie cieszy.Pytam co jest, a ta nie odzywajac sie wyciaga z torebki worek trawy.Zaczelam sie smiac i mowie: " BAKANKO!! " hehehe. Wyszlysmy z domu i zeszlysmy do piwnicy.Zjaralysmy wora i wyruszylysmy w strone baru.Wtedy sie zaczela jazda ....

  • 2C-P
  • Metoksetamina
  • Pozytywne przeżycie
  • Tytoń

Wieczór u kumpla, nastawienie psychiczne dobre.

Cóż, tę banię mogę z pewnością nazwać jedną z najciekawszych, o ile nie najciekawszą. 

Jak zwykle, dodam, że wiek: 18, 21, 21

No więc...

17:00 Zjadam porządny obiad, wiedząc, że może to być mój ostatni posiłek tego dnia, pakuję się - podstawowe kosmetyki, paczka szlugów, słuchawki, okulary, koperta z RC'kami, kurtka przeciwdeszczowa, bluza.

  • Marihuana

Mam 17 lat. Pewnego dnia mialismy isc z klasa do kina na jakis BEZNADZIEJNY film, a po filmie wrocic do szkoły. Z moim BARDZO dobrym kolegą postanowilismy kilka dni przed kinem kupić troszke gandziawki, zeby film był fajniejszy... :P W rezultacie okazalo sie ze prawdopodobnie z kilkoma osobami nie pojdziemy do kina tylko na małą imprezkę do kleżanki. Postanowiliśmy więc kupić tego troszkę więcej. W sumie wyszło nam dokładnie 5,5 grama... Część wypaliliśmy jeszcze przed imprezką... W sumie na imprezjkę zostało 4,5 grama.

randomness