Witam wszystkich. Postanowiłem znowu napisać trip raport o swoim przeżyciu z czystą marihuaną. Powtórzę: czystą. Nie wiem jak, nie wiem czemu, ale znowu zadziałała na mnie po prostu cudownie. Być może to kwestia tego, że zjadłem uprzednio dwa banany ze skórką :D A może dlatego, że wziąłem (sam nie wiem, po co) średnią dawkę l-argininy? A może to już tylko siła psychiki? Pół dnia przeznaczyłem na czytanie o ayahuasce ze względu na to, że niebawem (jeżeli wszystko pójdzie z planem) jej skosztuję. I mam nadzieję na coś pozytywnego. Ba, mam nadzieję na euforię poznania.
Czarny punkt
by Vico
Na poczatku(jak w subjekcie) cosik o czarnym punkcie.
Terminem tym zwyklem nazywac stan/okres kiedy pale zbyt czesto i coraz czesciej dobitniej jak kolce uciskaja
mnie negatywne cechy palenia mj.
Czarny punkt to okres kiedy coraz bardziej zanika jakakolwiek motywacja do dzialania, kiedy wykonanie zwyklego
jakiegos powazniejszego telefonu jest czyms trudnym do zrobienia, kiedy zmobilizowanie sie/zebranie
ambicji/wykazanie inicjatywy/podjecie sie czegos zaczyna nastarczac coraz wiecej trudnosci. Czarny punkt to
moment kiedy bedac natrzezwionym coraz czesciej zadajemy sobie pytania w stylu "ciekawe jakby mi sie jechalo
gdybym byl upalony", "ciekawe czy lepiej by mi sie szlo gdybym byl upalony" - to moment kiedy coraz czesciej
lapiemy sie na tym, ze coraz wiecej czynnosci w naszym zyciu jest powiazanych z paleniem. I kolejna sprawa -
znacznie obnizona motywacja - utrudnione prowadzenie normalnych rozmów z ludzmi "na trzezwo" - gdy jestes
upalony, to twój frywolny i swobodny sposób zachowania pozwala prowadzic ci luzne rozmowy ze wszystkimi. Ale
jak tu rozmawiac z ludzmi w naturalny sposób "na trzezwo" gdy tak czesto gadalismy ze wszystkimi na upaleniu?
Duza kleska przepasci czarnego punktu jest stan kiedy mam np. pogadac z jakas zajebioza dziewczyna(niesmialosc
itd :) i sobie mysle "kurde - nie teraz, nie teraz. Teraz jestem trzezwy. Jak sie upale to z nia pogadam, ale
nie dzisiaj!" Ale gdy brniemy dalej w czarnym punkcie dochodzi do tego, ze nawet na upaleniu nie da sie
pogadac "kurde, ale jestem zajebany. Nic nie kumam. Nie teraz, pózniey, yutro, ale nie teraz :)"
Nie lubie tego.
W poczatkowym okresie palenia mj po przerwie albo gdy wejscie w czarny punkt jest jeszcze melodia przyszlosci
zapalenie mj znacznie pomaga mi w rozmowach z ludzmi. Np. Mozna palic trzy dni pod rzad i nawet gdy juz nie
jestem upalony, to latwiej prowadzi mi sie luzne rozmowy. Jednak w czarnym punkcie w momencie gdy brniemy w
niego dalej i dalej staje sie to coraz trudniejsze.
Zanik ambicji/motywacji do dzialania/inicjatywy/odpowiedzialnosci.
Tia, tia - szkoda, ze mj to powoduje, szkoda, ze mj powoduje, ze czlowiek zaczyna myslec `niech swiat gna do
przodu tym szalenczym biegiem, niech inni sie ucza, niech inni dzialaja, niech inni robia cos
KONKRETNEGO(!!!), niech inni osiagaja sukcesy, ja pójde do parku i sobie zapale na laweczce. A pózniej niech
sie dzieje co chce. Zycie moze sie toczyc, ja stane z boku wszystkiego, ja bede to obserwowal, ale bron Boze
nie wezme sie do zadnego dzialania`
Kolejna rzecza jaka mozna zauwazyc przy duzej czestotliwosci palenia mj, to cosik co nazywam `rozmycie
konkretów` - do mysli, do zachowania, do zainteresowan, do stanu umyslu zaczyna wdzierac sie marijuanowa
abstrakcja, marijuanowa metafizyka, która dosc skutecznie zajmuje miejsce konkretnemu mysleniu i dzialaniu.
Palacz mj przenosi sie w swiat marzen swojego umyslu.
Np. po miesiacu palenia dzien w dzien, po kilka razy na dzien potrafilem upalony siedziec w parku(Chorzowski
park - zajebioza miejscówka do palenia ahh :) i rozmyslac o wszystkim. Miejsce dzialania i konkretów zostalo
zastapione przez mysli/marzenia/abstrakcje. Tak. Potrafilem siedziec i rozmyslac, wyobrazac sobie w cudowny
sposób np. jak bardzo chcialbym miec taka jedna dziewczyne. Upalony duzo myslalem o niej, marzylem itd, tylko
prawde mówiac "marzylem" i "myslalem" intensywnie, ale nic kur... nie zrobilem zeby ja miec.
Kumacie o co biega?
Dlugie palenie powoduje, ze nasz umysl rozsadzaja wielkie idee, plany, marzenia, ale nic kurwa, nic(!) nie
robimy zeby je urzeczywistnic, aby wcielic je w zycie. Kumacie?
Pamietam w tamtym okresie gdy czarny punkt coraz bardziej odslanial przede mna kolejne twarze jedynymi moimi
zajeciami bylo wlasnie chodzenie do parku i palenie. Abstynenci mj zaczeli zartowac ze mnie, ze wszystko o
czym mówie jest zwiazane z paleniem. Np. jeden kolo mówi, bylem wczoraj na filmie...
...a ja od razu teksty w stylu `nie wyobrazam sobie isc na trzezwo do kina" albo "ja tez bylem na tym filmie,
ale taki zajebany, ze..."
Coraz wiecej rzeczy zaczyna sie wiazac z mj. Nawet na trzezwo coraz czesciej
okazuje sie, ze myslimy katergoriami mj. Wzrasta rozkojarzenie i to znacznie.
Zatraca sie umiejetnosc zmobilizowania sie do nauki, umiejetnosc podjecia jakiegos przedsiewziecia(z czasem
coraz drobniejsze cele staja sie coraz trudniejsze do osiagniecia, bo pozostaja tylko w sferze marijuanowych
marzen)
I wtedy, któregos dnia nadchodzi ten moment kiedy trzeba zaprzestac palenia
po to, aby konkretnie wziasc sie za zycie.
Nastaje wiekopomny moment wychodzenia z czarnego punktu :-)
[tutaj taka mala dygresja zwiazana z tematem. W pewnym uproszczeniu [musialem napisac, ze zatraca sie
umiejetnosc uczenia sie, motywacji, tego,[owego itd, bo w zasadzie bedac nawet w czarnym punkcie da sie jako
tako [funkcjonowac, ale nie bede macil w glowie czytelnika na czym to polega, jak [to przebiega, bo nie
chcialbym zbytnio komplikowac tego opisu. Kiedys moze [opisze to dokladniej, ale nie teraz, nie teraz :)
["kiedys moze opisze to dokladniej, ale nie teraz, nie teraz" - z kad ja to [znam? :) Czy mi sie zdaje, czy
syndrom amotywacyjny znowu pokazuje swoje [pazurki? he he :)]
Wszystko kiedys, wszystko potem, wszystko idzie na bok, ja tu siedze i pale sobie, nic mnie nie obchodzi, wy
se róbcie co chcecie, ja jutro, ja potem, ja jestem trzezwy wiec zrobie dopiero jak sie spale, nie teraz bo za
bardzo zajebany jestem, nie chce mi sie, nie kumam, co?, nie wiem, amotywacja, amotywacja, amotywacja...
Ale wracajac do tematu wychodzenia z czarnego punktu i przestawania palenia, to u mnie przebiega to w
nastepujacy sposób.(tylko nie wiem który z przebiegów wychodzenia opisac? Jak wyglada u mnie wychodzenie z
przecietnej wielkosci czarnego punktu, czy opisac mój najwiekszy w zyciu czarny punkt w jaki sie wpakowalem?
hmm? hmm? Wybieram opcje pól na pól)
Jesli chodzi o przestawanie palenia mj, to nigdy nie moge powiedziec, ze polega
to na wytrzymaniu bez mj. Wytrzymac to ja moge bez papierosów, ale mj po prostu sie nie pali. Nie ma jakichs
glodów jak przy gównianej nikotynie, ani niczego okrutnego. Wytrzymuje to sie bez papierosów, a mj sie po
prostu nie pali! Wiec bez takich mi tutaj :)
Nie powinno sie robic czegos takiego jak liczenie dni/godzin. - znajdz se konkretny argument dla którego nie
chcesz palic i na tym koniec, a pózniej po
prostu nie pal. Dla mnie powodem jest oczywizna "czarny punkt".
Jezeli palilem dlugo, to w pierwsze 2-3 dni niesamowice kusi, zeby zapalic sobie chociaz ostatnia fifeczke w
parku, ostatni raz zapodac muze, ostatni raz isc upalony, ale jest to dosc latwe do wytrzymania. Przez
pierwsze 2-3 dni jezeli wczesniej palilem "na usniecie" mozna zauwazyc problemy w zasypianiu, zauwaza sie, ze
dawniej to tak jakby "samo sie zasypialo", a jak tu zasnac kiedy nie jest sie upalonym. Jezeli duzo i czesto
palilem to ogólnie przez
pierwsze 2 tygodnie mozna zaobserwowac zmniejszenie apetytu.
Przez pierwsze dni pojawia sie myslenie typu "kurde. Jak ja pójde trzezwy do szkoly? Przeciez ja sie zanudze
na lekcjach :)"
"jak ja sie z nimi dogadam?" "jak moge sluchac techniawy, skoro na tzrezwo bedzie taka chujowa?"
"jak moge jechac na miasto i na trzezwo snuc sie po ulicach?"
"jak ja wytrzymam..."
itd, itd? Kumacie o co chodzi? Bo nie wiem czy dobrze wytloomaczylem swoje mysli - chodzi o to, ze trudno jest
sobie wyobrazic, ze z rzeczami i czynnosciami które tak fajnie odbieramy na upaleniu bedziemy musieli obcowac
na trzezwo. Rozumiecie?
Ale tu nadchodzi niesamowite pocieszenie - po kilku dniach okazuje sie, ze jednak da sie sluchac muzy, ze da
sie cieszyc piekna pogoda, ze CORAZ lepiey da sie rozmawiac z ludzmi, ze coraz lepiej to, siamto, owamto, ze
jednak muza na trzezwo moze sie podobac, ze jednak nie jest zle, a wczesniej wydawalo sie, ze dana czynnosc w
ogóle nie bedzie sprawiala przyjemnosci na trzezwo. To duzy plus. Wydawalo sie, ze bez palenia nic nie bedzie
sie nam podobalo, a jednak jest calkiem odwrotnie. Tak jakbysmy przypominali sobie na nowo, na nowej
plaszczyznie czynnosci, które obserwowane z perwpektywy czlowieka palacego wydawaly sie chujowe.(ni wim, czy
dobrze to wytloomaczylem).
Z biegiem czasu coraz bardzej zauwazamy, ze zanika roztargnienie, ze jestesmy bardziej "kumaci", ze to nie
jest nic takiego wziac telefon i zadzwonic do tej czy owej, ze mozna zaczac dzialac. Wyraznie daje sie odczuc
wzrost testosteronu w wielu pozytywnych przejawach dzialalnosci tego hormonu :)
Negatywnych tez, ale ja nigdy nie bylem i agresywny, wiec akurat to mi nie doskwiera. Testosteron zwieksza
sie, a wiec wraca ten `byczy vigor` :), itd.
Stajemy sie coraz bardziej kumaci, motywacja stopniowo wzrasta(dziwnie wygladalby wykres zaleznosci `kumatosci
od czasu`).
Coraz wiecej dzialamy i przychodzi to nam z coraz wieksza latwoscia.
Sposób rozmawiania z osobami zmienia sie na sposób w jaki rozmawia niepalacy czlowiek, ale rozmawia sie o
wiele latwiej. Szczególnie _drastycznie_ latwiej prowadzi sie rozmowy przy których zwykle towarzyszyla
niesmialosc.(niesmialosc - gówno, nie nawidze niesmialosci - ). Nauka przychodzi latwiej, muzyka mimo ze
odbierana inaczej da sie lubic. Jest coraz lepiej.
$I ten dziwny stan - np. nie pale tydzien i zauwazam - "Rany boskie! Ale ja rozkojarzony bylem. Po tygodniu
niepalenia nauka idzie o wiele latwiej"
$nie pale 3 tygodnie - i znowu - "Rany boskie! Jestem coraz bardziej kumaty. Po tygodniu niepalenia juz bylo
lepiej, ale teraz widze, ze nauka idzie na prawde spox."
$nie pale 1,5mc - "kurde. Po 3 tyg niepalenia myslalem, ze to koniec wzrostu moich zdolnosci intelektualnych,
ale widze, ze caly czas idzie coraz lepiej"
Kumacie o co mi chodzilo?
Tak jest ze wszystkim - nie tylko z nauka, ale i z nastrojem, rozmowami, motywacja, itd.
Po okolo 2 tygodniach niepalenia mozna powiedziec, ze nauka idzie spox
Po okolo 1 tygodniu niepalenia mozna zauwazyc wzrost testosteronu.
Po okolo 2 tygodniach drastycznie zauwazam latwosc rozmawiania.
Po okolo 2 miechach abstrakcja i marzenia zostaly wygonione przez Konkretne myslenie przez duze "K"! Bardzo
duze K!
Niech zyje konkretne myslenie, niech zyje dzialanie!
Marijuanowa abstrakcjo, marijuanowe marzenia - spakujcie walizki i wynoscie sie stopniowo. Od dzis do umyslu
Vico sprowadzamy wylacznie najswiezsze konkretne myslenie oraz motywacje. Was juz tu nie potrzebujemy.
I tu taka dziwna rzecz, dosc dziwna, ale fajna - jak wiadomo po mj ma sie duzo niesamowicie zakreconych mysli,
których nie mialo by sie na trzezwo.
Ale niestety duzo z nich ulatuje naszej pamieci. Jednak gdy przestajemy palic te zapomniane mysli niejako
wyplywaja na wierzch "marijuanowa oliwa, gdy przestajesz palic zawsze na wierzch wyplywa".
To jest fajne bo te idee zostaja przypomniane i mozemy uszeregowac w pamieci co ciekawsze przemyslenia. Jednak
gdy z uplywem czasu nasze myslenie zostaje zastapione przez myslenie czlowieka trzezwego, nasze przemyslenia
coraz zadziej wyplywaja.
Ahhh!! Nie umiem przekazac w tym przypadku dokladnie co mam na mysli.
Wiem co mam na mysli, ale nie umiem tego przekazac. Sorki czytelniku, ale jest 2:00 w nocy, a ja ostatnio malo
spalem, wiec dlatego stopniowo zmierzam do konca listu i juz nie mam za bardzo sily na tlumaczenie bardziej
zawilych aspektów przestawania palenia. Bo jest jeszcze jedna ciekawa rzecz, ale jusch jej nie opisze bo oczy
zamykaja mi sie tak niemilosiernie, ze zaraz pójde spac.
Sprawa dotyczy przestawania palenia i zjawiska "dejavi"
Tak dejavu - nie wiem kiedy, bo nie zawsze gdy przestaje palic mi sie
to zdarza(chyba zalezy od tego czy kuracja jest polaczona z piciem dziurawca)
,ale liczac od okolo 4 tego dnia do 2 tygodni po przestaniu palenia zdarzalo mi sie czasami po kilka,
kilkanascie(!) dejavu na dzien. Wysnulem pewna teorie na temat tego stanu i dzis wiem, ze dejavu dzieli sie na
2 kategorie, ale nie bede opisywal, bo to zbyt zawile jak na moja domagajaca sie snu psychike, zbyt zawile,
zebym teraz o tym pisal(spac! spac! Zaraz ide spac! :)
I jeszcze jedno jest zajebiste przy przestawaniu palenia. Nie wiem, ale zwykle wystepuje to okolo przy 3
tygodniu niepalenia. No moze w polowie drugiego - czasem zdarza sie taki dzien, ze lapie mnie niesamowicie
nieuzasadniona, chora, zajebista, wykrecona smiechawka, mimo, ze dwa tygodnie niepale. Okreslam ten stan jako
"tluszcze, które wycisnely z siebie ostatnie rezerwy thc" - po tym dniu zwykle do umyslu coraz bardziej
wdziera sie konkret zastepujac miejsce abstrakcji.
Napisal bym cosik jeszcze, ale jestem taki sleeppy, ze juz nie moge sie doczekac. Acha! Jeszcze ostatnia
rzecz - przemyslenie, motto które przyszlo mi do glowy gdy bylem upalony i dobrze tyczy sie wchodzenia w
czarny punkt, oraz przestawania palenia mj.
"palenie mj jest jak mieciutkie lózeczko, jak mieciutenka chmurka. powoli dostrzegasz jak leniwie kladziesz sie na to lózeczko, na ta chmurke lezysz i lezysz, zycie plynie, a ty lezysz i nic nie robisz. Jednak gdy zaczynasz sie z niego podnosic uswiadamiasz sobie jak wiele czasu bezmyslnie spedziles lezac na nim i nic nie robiac. Kladzenie sie bylo takie przyjemne. Lezenie tez, ale do czasu. Gdy sie podnosisz z dziwna doza obrzydzenia patrzysz ile czasu zmarnowales. Jak mogles tak marnowac czas? Pora wziac sie do dzialania. Zegnaj lozeczko syndromu amotywacyjnego lenistwo sie skonczylo. Nastala era dzialania! Twoja era! Wiec podnos sie z tego lózeczka i dzialaj i zacznij zyc. Zostaw te miekkosci, w których tak dlugo traciles czas. Podnies sie i zyj! Bierz sie za zycie!"
Vico (Od 12 dni nie pali narkotyku zwanego marihuana :)
I coraz przyjemniej wychodzi mi sie z czarnego punktu.
Obiecalem kumpeli, ze jutro z nia zapale(w poniedzialek), ale zmienilem zdanie i chocby sie nie wiem jak
wkurzala nie zapale! Nie, nie, nie!
Matura - mój najblizszy cel zyciowy.
A do czarnego punktu jeszcze kiedys zajrze, ale nie teraz :)
Komentarze
Zajebisty artykuł, naprawde spoko.
naprawde nieźle uchwyciłeś to co miałem na myśli. Jeśli zaś chodzi o deja vu - to mam po prostu identyczna akcje.
kozacki artykul
genialny artykul. kazdy kto podchodzil kiedys powaznie do palenia mj wie o co chodzi i ja potwierdzam wszystko co on napisal. (tez nie pale juz 4 tygodnie ;))
jestem pod wrazeniem artykulu, cala prawda o zlych stronach marihuany ktore sa tymczasowe i nie takie zle :)
Wspanialy opis, jestem pod wrazeniem.
Doslownie "przed chwila " zrobilem to samo. 1,5 miesiaca temu wzialem sie w garsc i ucieklem marihuanie. Pale 3 lata, konkretna FAZA trwala rok az zdalem sobie sprawe, ze nie robie / mowie / mysle nic poza MJ (jak pisales). Zanim odstawilem palenie balem sie rzeczywistosci, nie chcialem tego co ciagnie sie za normalnoscia. Film ani muza, ani ksiazka, ani sen, ani nawet jazda autobusem nie mogly byc rownie dobre. Mogly ! Szkoda ze nie zdalem sobie z tego sprawy wczesniej, wyjscie z dziury trwalo tylko tydzien. Duza role odgrywa zdanie sobie z niej sprawy. Potem juz tylko kozysci.
Moze dla niektorych to proste i banalne unikac MJ i nienaduzywac, dla mnie w moim 100 000 bezperspektywicznym miescie czesto nic innego do zrobienia nie ma.
Nadal pozostaje fanem MJ, ale dowiedzialem sie czegos o sobie i zamierzam cos z tym zrobic. Poziom uzaleznienia osiagnal u mnie maximum, ale problemow z zerwaniem nie bylo (jak pisales). Wczesniej jej nie uciekalem bo nie mialem "gdzie ". (jak pisales :) ucieklem w dzialanie !!! Teraz z dnia na dzien jest coraz fajniej "na sucho ", stanowi to dla mnie przyjemna odmiennosc.
Tuz przed ucieczka czarnej dziurze faze zastepywal dol, 10 minut fazy, zejscie i mysli "ale ja jestem zryty, co sie ze mna stalo ". Mimo wielu ambicji przez rok nie zrobilem NIC !!!
Mozliwosc wykonania czegokolwiek skladnie, sprytnie jest nowo odkrywana przyjemnoscia. Uczelnia, interesy, organizowanie sobie przyszlosci .... same "+ ".
Szkoda ze MJ ma ten przykry ogon amotywacji. Chociarz to nie wina MJ tylko MOJA ( czytaj TWOJA opetany fanie marihuany ) - trzeba to jasno powiedziec, stalem sie MJ JUNKIE !!!
Bede wracal do MJ ale bogatszy o to doswiadczenie.
PS: dlatego wlasnie osoby ponizej 18 nie powinny palic. Jakis procent (sadze ze b. wysoki) bedzie UCIEKALO w dragi. Nie dla rozrywki, dla UCIECZKI. Trzeba jasno powiedziec, ze gandzia w czwartek z kumplami po szkole to juz jest ucieczka w dragi.
Link do tej strony juz podeslalem polowie znajomych z podobnym problemem.
"Doswiadczony o to zagadnienie " Crazylegs
Tak, rzeczywiście bardzo dobrze ująłeś tych kilka momentów związanych z paleniem skuna (czy tez mj; wiem wiem teoretycznie to nie to samo). Amotywacja, trudności z wykonaniem najprostszych czynnosci życiowych, całe życie kręci się wokól palenia, wszelka praca i wysiłek sa niedozwolone, polegiwanie, telewizja, otępienie - brak kumacji, zero koncentracji, BIERNOŚĆ itd.
Sam zacząłem palić w 2 klasie szkoły średniej, a skonczyłem po 4 roku studiów. Paliłem intensywnie przez 6 lat, i choć zdałem mature i ukończyłem już studia - wszystko bez poślizgu, ten czas był ZMARNOWANY. Nie zrobiłem przez ten czas nic naprawde wartościowego i ciekawego, zachamowało to mój rozwój i wpędziło w depresję. Tak właśnie. W moim przypadku zewranie z paleniem nie odbyło się bezboleśnie, było kurewsko przykre i powrót do rzczywistości był okupiony prawdziwym cierpieniem. Ale wiem, że nie kazdy tak to przechodzi, pewnie nawet większość tak tego nie przeżywa.
Nie palę blisko 2 lata, więc powoli wychodzę na prostą, ale zobaczymy.
Moja rada dla Ciebie: Nie pal wcale dzieciaku, bo te chwile gdy jestes tak miło ogłupiony i masz śmiechawki nie są tego warte - prawdziwe życie i prawdziwe wyzwania wymagają wysiłku i pracy, ale możesz czerpać z tego satysfakcję.
A jaką satysfakcję z palenia mj będziesz miał za kilka lat, co takiego te wszystkei upały wniosa do twojego życia? Odpowiedź: NIC KURWA!!!
Ty pewnie jesteś jeszcze na etapie gdy po upale, masz smiechawy i wszystko jest różowo. No cóż to też się skończy, kiedyś przyjdą zmulenia, nuda, bezsens a smiechu zostanie niewiele. Gwarantuję.
Życzę powodzenia i świadomości, że wybory, których teraz dokonujesz będą miały wpływ na całe twoje życie.
dobre:)
ja to widze inaczej..... =D
dobre:)
sznyt wypas tekst , trafia w sedno
Jesteś Wielki, uchwyciłeś i napisałeś to co my (palacze) wiemy ale przeczytanie tego to coś zupełnie innego.
Dziękuję Ci !
Czarny Punkt to swieta prawda. Pale stosunkowo niewiele, co na pewno swiadczy o mojej duzej podatnosci na chemie, tymbardziej, ze zawsze odczuwam te momenty mocniej niz towarzysze. Faktycznie w krew wchodzi myslenie: :ale jazda, ciekawe jakby bylo po zapaleniu, czujesz jak moznaby to odebrac po zapaleniu itd. Wczuwasz sie w jaranie nie palac i mimowolnie myslisz o tym dlugo. Wazne rzeczy przestaja byc az tak wazne. Ale jest i dobra strona. Palac rzadziej mozesz cieszyc sie chwilami ostrej jazdy po wszystkim. Ja niejednokrotnie usmiecham sie do moich mysli juz na drugi dzien i wciaz zadziwia mnie fakt zdolnosci poznawczych po kilku buchach. Umiar to podstawa!
Pozdro
Sczacunek! moze i trudno jest nazwac jakos te wszystkie metne stany myslowe , ale osoby ,ktore pala dobrze je znaja .
zaobserwowalem u siebie od chuja podobnych objawow i zajebiscie jest jesli wyciagnie z tego jakies wnioski wnioski.
pale 6 lat (jizzzus a ledwo przekroczylem 20),choc ostatnio juz bardzo malo, i lubie eksperymentowac z magicznymi substancjami otwierajaymi mozg.
Wydaje mi sie ,ze cos o tym wiem ,choc wtym temacie trudno cokolwiek uznac za pewnik .Powim tyle : wszystko jest cacy dopoki z niczego nie robi sie przyzwyczajen.lyknac pigule zazucic kwasa, zgrzybic , nachlac ,spalic-w odpowiednim czasie i miejscu:) --- kto chce ten i tak sproboje ,ale to wszystko sa kiepskie metody na zycie....
Ganja jest piekna ma wiele plusow , rozchodzis sie jednak on to by te plusy nie przeslonily nam minosow:)
Stary, to co piszesz to swieta prawda, lepiej bym tego nie zdefiniowal. mam podobne przemyslenia. Pozdrawiam
Sczacunek! moze i trudno jest nazwac jakos te wszystkie metne stany myslowe , ale osoby ,ktore pala dobrze je znaja .
zaobserwowalem u siebie od chuja podobnych objawow i zajebiscie jest jesli wyciagnie z tego jakies wnioski wnioski.
pale 6 lat (jizzzus a ledwo przekroczylem 20),choc ostatnio juz bardzo malo, i lubie eksperymentowac z magicznymi substancjami otwierajaymi mozg.
Wydaje mi sie ,ze cos o tym wiem ,choc wtym temacie trudno cokolwiek uznac za pewnik .Powim tyle : wszystko jest cacy dopoki z niczego nie robi sie przyzwyczajen.lyknac pigule zazucic kwasa, zgrzybic , nachlac ,spalic-w odpowiednim czasie i miejscu:) --- kto chce ten i tak sproboje ,ale to wszystko sa kiepskie metody na zycie....
Ganja jest piekna ma wiele plusow , rozchodzis sie jednak on to by te plusy nie przeslonily nam minosow:)
wszystko fajnie, ale jest o wiele wiecej zlych stron wychodzenia z mj. to, ze czujesz, ze zaczynasz normalnie myslec, wcale nic nie rozwiazuje i czesto bardziej przeszkadza niz pomaga. ciagniesz od jednego dnia bez mj do drugiego, dostrzegasz coraz wiecej rzeczy, ktore spieprzyles zupelnie beztrosko a moze po prostu nieswiadomie, bo caly czas chodziles spalony. I wtedy pojawia sie ogromny dol. co z tego, ze nie swedza cie lydki, skoro cala twoja psychika domaga sie mj. no a jakze? przeciez wtedy nie myslisz o takich rzeczach, ze tak naprawde sobie nie radzisz w prawdziwym swiecie, bo masz o wiele lepszy swiat, z kilkoma wiernymi kompanami, po mj. tylko z nimi mozesz sobie pogadac jaki ten swiat jest zly, jaki niesprawiedliwy, i roztrzasac glupote innych ludzi. (ignorujac swoja...ale to zauwaza sie dopiro po czasie, bo przeciez X i Y zawsze smieja sie z twoich zartow, i w zyciu by nie zamienili twojego towarzystwa na zadne inne... topiac sie w jednym gownie przepieknie mozna sobie nawzajem podbijac samoocene)tylko z nimi bo przeciez od wszystkich innych juz sie odizolowales albo oni uznali cie za debila badz osobe conajmniej niezrownowazona. bo to ze ty nie widzisz az tak strasznej roznicy w swoim zachowaniu pod wplywem mj i bez niej, to nie znaczy, ze ta roznica nie istnieje. ale to widac dopiero w momencie jak czlowiek sam przystopuje bo zaczyna mu brakowac zycia i teskni do realnosci.
w kazdym razie, kiedy spada na ciebie takie cos, nie wyobrazasz sobie braku usmierzenia. to juz nie chodzi o przemyslenia kolegi w stylu "jak by mi sie jechalo fazie", ale o wiele wiele ciezsze pod wzgledem klimatu mysli, ktore z jednej strony cie osaczaja a z drugiej nie mozesz ich dogonic. a wszystkie prosza, groza i krzycza w twojej biednej glowie : zapal sobie! znikniemy, dasz rade myslec o czyms innym, stworzysz nowy plan, wszystko bedzie nareszcie dobrze. a przecciez swiadomie doskonale wiesz ze nie bedzie wcale dobrze. wrecz bedzie prawdziwa chujnia, bo ani nie nacieszysz sie faza ani nic nie zrobisz dla samego siebie lepiej.
sam sobie ja zniszczysz wyrzutami do siebie, bo przeciez sobie obiecales. i trudno ze olewasz wszystko na okolo, ale jak czlowiek zaczyna olewac sam siebie byle tylko sie zbombic, to chyba juz cos jest nie tak. a z dugiej strony ogromna ulga, znowu patrzysz z tym klimatem, (to tylko prywatne skojarzenie), wspomnienia zatłoczonej kawiarenki w cieply letni dzien z perspektywy dziecka, kiedy glosy sie jakby rozmywaja w sobie, a z drugiej strony bardzo milo sie ich slucha, bo wszyscy sa tacy szczesliwi i usmiechnieci, nie wiesz na ile sobie mozesz pozwolic, i wlasciwie bardziej obserwujesz niz podejmujesz jakies dzialania, chwilami czujesz ze musisz cos zrobic, i jestes pewien ze ta druga osoba za nic tego nie zrozumie, ale nie mozesz sie powstrzymac, wolisz zniesc poblazliwe spojrzenie osoby, ktora tym momencie, byc moze ,robi cos jeszcze glupszego od ciebie, niz tlamsic swoj niemalze namacalny pomysl w sobie. przypominasz sobie najzajebistsze fazy, i juz nie wiesz czy zalowac, ze zapaliles, czy olac sprawe i po prostu sie nia cieszyc w pelni... niezaleznie od wybranej opcji dol i tak powroci. rzec by mozna ze zdwojona sila. bo ile znaczysz jesli nie potrafisz niczego doprowadzic do konca. nie paliles juz cztery miesiace, pekales z dumy na zewnatrz,a ze strachu we wlasnym pokoju, i jedno glupie acz olrutnie swiadome i celowe "zapomnienie sie" przesadzilo o tym,ze te 4 miesiace traca swoje znaczenie. co to za czlowiek, jesli nie ma on wolnej woli. meczy sie bo wie ze cos jest dla niego zle, a jednak jest do tego tak przywiazany, ze nie wyobraza sobie bez tego zycia. zreszta skoro sa ludzie, ktorzy LECZA SIE z uzaleznien od komorek, czy netu, to jak mozna powiedziec, ze mj nie uzaleznia??? wiem cos o tym po sobie i moich znajomych.
kazdy by sie podpisal, pod tym co umiescilam powyzej, ale dla nich to nie jest uzaleznienie. (nie wiem w takim razie co to jest, ale niezbitym faktem jest to, ze ci "nieuzaleznieni" ludzie, nie poprzestali na trawie i wkrecili sie w grzybki, amfe i ekstaze glownie. a ja przestalam wkrecac sie w cokolwiek tak na powaznie.) pewnie sie domyslacie, ze gorzej sie teraz dogadujemy,bo troche ciezko jest, jak kurwa inteligentny czlowiek siedzi przed toba z rozdziawionym ryjem w autobusie, ma tak metne oczy ze nie jestes pewien jaka mieszanke dzisiaj sobie zaaplikowal i czy cie w ogole widzi i rozpoznaje, (ale ta struzka sliny zwisajaca z brody raczej wskazywalaby na grzybki) ale czy to wazne ? nie czuje sie od nich lepsza. jest mi zal ze tacy zajebisci ludzie sie tak marnuja i sami oskarzajac wszystko na okolo psuja sobie zycie. ale przeciez nie da rady nikomu pomoc na sile. a kazdy milosnik mj ma w dodatku przeczulenie na punkcie potrzeby prywatnosci, wrecz samotnictwa. to moje zycie, moj swiat wiec wypierdalaj z niego, bo... bo... bo jestem malym bezbronnym czlowiekiem, ktory boi sie pokazac kim naprawde jest i wiecznie tylko ucieka przed wszystkimi i wszystkim . tyle razy chcialam zeby ktos cos ze mna zrobil, a zdrugiej strony zachowywalam sie jak pies warczacy przy swojej misce z zarciem(bez kija nie podchodz...). tak saznie, dzien w dzien po 1-2 worki palilam 3,5 roku. a zaczelam rzucac mj, tak na powaznie (przerw typu miesiac w ogole nie biore pod uwage) w 3 klasie L.O. i takich schizow jakie wtedy przezylam nigdy nie zapomne i wolalabym do tego nie wracac. nie wiem jak w ogole przechodzilam z klasy do klasy, bo o zeszytach zapomnialam juz po trech misiacahc z mj, mialam tylko jeden w ktorym powstawaly mojer ysunki nakrecajace innym fazy, i ogolnie jakies bzdury. oczywiscie jakbym sobie nie zapalila raz na pol roku, to bym nie byla soba. ostatnim razem (jakos w marcu albo kwietniu) mialam taka akcje ze obdzwonilam z moim chlopakiem polowe miasta, wszyscy ktorzy mogliby cos miec, byli albo zajeci, albo nie chcieli sprzedawac na kulki (a nie mielismy kasy na grama) albo sami sobie spalili i wyjezdzali z porada zebym ich uprzedzala wczesniej, a nie tak nerwowo, czesc gdzies wyparowala z powodu nasilajacych sie wtedy lapanek, a od tych najbardziej zaufanych i kolujacych wszystko doslownie na rzesach sama sie odizolowalam. jakis dzien totalnej masakry. i wyszlo na to ze w momencie kiedy naszla mnie taka lajtowa ochota na mj o 15 (doslownie na jedna... no moze 2 lufki), to o 16 bylam juz conajmniej poddenerwowana. o 17 wydzieralam sie na mojego faceta i rzucalam tylko: to zadzwon jeszcze tam, to zadzwon tu. wszystko przerodzilo sie w wielkiego dola i zniechecenie, i o ile wczesniej chcialam sie z Nim spotkac zeby sie upalic, to jak sie okazalo ze on tez mi nie pomoze, to juz nie chcialam go widziec. dopiero jakos ok 21 zadzwonil, ze BYC MOZE da sie cos zrobic, to ledwo odlozylam sluchawke, a juz jechalam autobusem na drugi koniec miasta. a przeciez typ mial dopiero jeszcze zadzwonic i potwierdzic jeszcze.
sama sie nie podejrzewalam o takie cos. (nawet nie probuje sie zastanawiac co by bylo jakbym sie wrabala np w hel)
bo jak palilam przez dluzszy czas, to nic takiego nigdy nie bylo. widac za dluga przerwe mialam, bo moja psychika zupelnie sie rozleciala na mysl, ze nie moge dostac jednej pieprzonej lufki. ze nie pale pol roku, a jak bym chciala raz, to akurat same problemy z tym sa. nawet sobie pomyslalam ze sobie kupie taka awaryjna piatke i bede miala, takie mile poczucie, ze jak mnie najdzie kiedys ochota to nie bede musiala tak biegac i sie zcierac, i ze to bedzie starczylo na bardzo dlugo, bo przeciez tylko po jednej lufce. ale wiadomo, jak by sie to skonczylo. z mj nie da rady mieszkac, bo az sie serce kraja na mysl ze gdzies tam sie w szufladzie marnuje. a jaj sie wieczorkiem zapali, to zrobi sie to nastepnego dnia, rano, po poludniu i dopoki sie nie skonczy mj, albo czlowiek nie zmadrzeje.
wracajac do tamtego feralnego dnia, w koncu udalo sie skolowac 2 kulki, ale od zupelnie niepewnego typa. koles , ktory nam od niego zalatwil pozwolil nam zapalic u siebie w mieszkaniu, (bylo juz kolo 11 jak dostalismy mj do raczek) i to nam wynagrodzila cala nasza wytrwalosc, bo pokoj byl zajebisty. przede wszystkim bardzo przestrzenny, parkiet, jedna kanapa z narzuta z bialego misia, wieza w kacie pokoju z podwieszonymi glosnikami i cala kolekcja plyt do naszej dyspozycji, maly stoliczek z popielniczka i wkretliwa lampka przypominajaca jakiegos owada, wygodny skorzany fotel, i najlepsze balkon z widokiem z 10 pietra na ciemna noc i oswietlone okienka okolicznych blokow w ktore mozna sie bylo wkrecac, bo ciagle zmienialy "ksztalty"- raz sie zapalaly raz gasly, a to tworzylo obrazki, postacie wrecz cale opowiastki . bylam tam pierwszy raz ale od razu poczulam sie lepiej niz w domu, pelny relaksik. ojoj, chyba sie troszke rozpisalam niechcacy,no ale trudno.
nie wiem czy to jest bardziej krytyka czy afirmacja ale, to chyba do przewidzenia, przy mj, ktora jest zrodlem totalnych ambiwalencji i sprzecznosci w toku rozumowania.
a wczoraj poznalam czlowieka, z ktorym sie juz zgadalam na palenie na 14 listopada. cos mnie wewnatrz prosi, nie pal nie pal, a z drugiej strony tak tesknie, byloby mi zal przegapic taka okazje. mysle ze tak bedzie juz zawsze. wlasciwie zdecydowalam sie rzucic, bo chce miec w przyszlosci normalne zycie, dom rodzine, tego sie nie da zrobic z mj. bo ona tylko podsyca egoizm, dodaje kreatywnosci przy wymyslaniu klamstw i wymowek, ktore przeciez bez niej bylyby niepotrzebne... jak juz przebolalam swoje przy pozbywaniu sie nawyku codziennego palenia, moge powiedziec, ze tak jest prosciej. a z drugiej strony mam ciagle taki ogromny sentyment do tamtego okresu. a najbardziej do mieszanek mj z haszem. najlepsze bomby. od bialka trzymam sie z daleka. nigdy nawet nie probowalam, od igiel i halunow wszystkich tez. nie cierpie alkoholu. tylko mj polubilam od samego poczatku i od pierwszego razu mialm zajebista bombe. ale udzywki sa w koncu dla przyjemnosci, a nie po to, zeby dawac im sie wysysac, dlatego zycze wszystkim rzucajacym, zeby dali rade. ciezko jest, bo trzeba byc dla siebie bardzo surowym, nie mozna sobie pozwolic na miekkie lozeczko, o ktorym pisal kolega, czyli na poczuciu, ze dobrze jest tak jak jest, i bez zmian jest mi o wiele lepiej, bo wtedy sie nie mecze. jak czlowiek chce to potrafi. pozdraiwam moich wszystkich (w wiekszosci juz bylych) znajomych z okresu z ktorego pamietam tylko i wylacznie chwile, w ktorych mialam faze i chwile, kiedy nie majac jej, robilam wszystko , zeby ja miec...
Super tekst, naprawdę podziwiam Cię za to, że potrafisz realnie myśleć o życiu i wyciągać konstruktywne wnioski. Czarny punkt to jedna z najlepszych teori jakie można było wysunąć.
spox tekst i pozdro dla myślących w ten sposób, 3majcie się
Vico, napisałeś jeden z najlepszych artykułów jakie miałem przyjemność czytać !
Powinnieneś napisać książkę ;)
pozdro,
thor
MYSLE ZE MONIKA POWINNA NAPISAC KSIAZKE!!!
Ja myśle że właśnie udało ci siębardzo dobrze oddać to co myślisz.list jest bardzo interesujący i pokazuje twoje uczucia,odczucia i emocje, a to się bardzo chwali.Pomimo wszystko uważam że abstrakcja to też bardzo ważna sfera życia.oczywiście najlepiej by było to ładnie wyważyć i abstrakcje i działani,ale z tego co piszesz to trudne =) bo albo czarny punkt albo radość życia + rezygnacja z abstrakcji.Powinniśmy się starać jakoś tak to ładnie połączyć z użyciem MJ bądź bez ,ale żeby było i to i to w odpowiednich proporcjach.
Pozdrowienia i wytrwałości w niepaleniu;)
Zgadzam sie całkowicie z kumplem marasem (chodzilismy razem do klasy) fakt teksy jest wyjebany ale trzeba zauwazyc {tak jaki maras} ze stany tak zwanej abstrakcji takze sa potrzebne Przeciez kazdy mazy Ale czarny pkt to chyba niedokładna nazwa ja bym to nazwał czyms w rodzaju ustawienia kompa w stan wstrzymania po prostu mózg w pewnym momencie staje i przestaje dzialac poza przelatującymi myslami sam załapałem sie pare razy ze patrze sobie i w pewnym momencie taka opcja ze niemysle i qrwa o co chodzi po prostu wyłączam sie całkowicie i jak to mówisz całkowity brak kumacji.
Jeszce raz gratuluje tekstu
Super tekst, naprawdę podziwiam Cię za to, że potrafisz realnie myśleć o życiu i wyciągać konstruktywne wnioski. Czarny punkt to jedna z najlepszych teori jakie można było wysunąć.
spox tekst i pozdro dla myślących w ten sposób, 3majcie się
taaaa co bym nie powiedziała to bedzie za mało. podziwiać można tylko taką wspaniałą umięjętność przelawnia na kompa tak skondensowanych myśli:) co jeszcze bardziej jest godne uznania że bez palenia marii. zycze dalszych sukcesów!!!
jak to bez palenia ? =D przecież autor pisze że był kiedyś w czarnym punkcie ;) czyli musiał palić =D myśle że ziele jest taki bodźcem że nawet jak sięjużnie pali bardzo długo to i tak to coś zmieniło w postrzeganiu świata.
ogólnie to opisałes stan jaki mo towarzyszy od okolo roku, ale dopiero jak to przeczytalem to zobaczylem jaki jestem popierdolony!!! nie pale 2 dzien jest ciezko w huj wszystko jest nudne i do dupy!!! ale ja pierdole nie chce zeby dalej tak bylo wiec.... mam nadzieje ze wytrzymam duzej bez palenia, choc wiem ze bedzie to trudne od 4 lat pale non stop!! ale teraz z tym koniec!!
!!!!!!!!!!!DZIEKI ZIOM!!!!!!!!!!!!! najprawdopodobniej uratowales mi dupe!!!! mam dopiero 21 lat wiec damy rade ;)
pale gandzie kilka latek czasami dzień w dzień czasami co 2 dni zależy od tego czy jest hajs ale cały zcas sie kołuje flote na pierdolone zielsko, teraz sie przeżuciłem na amfe bo mam kłopoty ze szkołom kupiłem sobie 5 sztuk fety już wszystko wciągnołem a szkoła dalej w tyle:( wolałem polatać niż sie uczyć a teraz to już jaram, i zielsko i fete napierdalam narazie 3 dni nic niebrałem no i sie czje strasznie hujowo poprostu nieumiem o niczym pomysleć tak jak kiedyś wszystko wkurwia wszystko pojebane :((((((( co kurwa robić dalej???????????????
fenomenalny text jest pod duzym wrazeniem sposobu w jaki zostal ujety ten aspekt palenia.ja pod koniec I semestru poznalem nowych ludzi,stali sie moi przyjaciolmi palilem i pale znimi dosc sporo zdarzalo sie ze prawie codziennie teraz rzadzej oni studiuja ucza sie i idzie im calkiem dobrze wiedza kiedy sa wstanie sobie na to pozwolic ja wpadlem w blogostan i olalem swoje studia i oblalem... teraz zamiast szukac prace siedze i sam nie wiem co mam z soba zrobic... drugi miesiac proboje zawiesc podanie na uczelnie o powtarzenie semestru a mam 20min drogi....text odcisnal na mnie gruuube pietno.bardzo chcialbym skontkowac sie z jego autorem jezeli ktos ma do niego mail podeslijcie na newworldorder@tlen.pl, zacisnijcie piesci na znak nowego etapu i sily do zmian bo zycie ucieka nam przez palce zbyt czesto........
ja z kolei najbardziej cierpie z powodu moich mega-ultra dziur.mam takie akcje, ze zapominam imienia laski, ktora znam od ponad roku, mowie to samo po 10 razy, ide do kuchni, zapominam, po co, wracam do pokoju,przypominam sobie, ide znowu do kuchni i kurwa znowu to samo albo nie pamietam, co robilem rano. choc fajne jest to, ze moge czytac te same komiksy,prawie jakbym czytal je pierwszy raz (powaga).ale ogolnie to duza lipa. no ale 5,5 roku palenia, ostatnio przecietnie jedynka dziennie + inne dragi robia swoje. poza pamiecia reszta funkcji intelektualnych nie tak zle (tak dobrze tez nie :)
zajebisty art...
na poczatku szacunek dla autora!
ludzilem sie, ba! na poczataku bylem tego pewien ze ten moment nigdy nie nadejdzie- czarny punkt! nadszedl szybciej niz sie spodziewalem. "przygoda " z paleniem mj zaczela sie 6 lat temu, ale dopiero od roku jestem nalogowym palaczem, 3 misiace temu uswiadomilem sobie ten fakt. Przez ostatni rok mialem tyle palenia ile chcialem (wypady weekendowe do holandii, szafa pelna pieknie rosnacych panienek itp).
Mj pozwalala mi uwolnic mysli, zrozumiec istote swiata, ale im dluzej pale tym wiecej GOWNA widze w tym co mnie otacza- niechce mi sie gadac z ludzmi, zastanawiam sie nad przerwa, a nawet rezygnacji ze studiow (jestem juz po 3 roku!), wszystko staje sie jalowe i bezwyrazu. Doszedlem do momentu kiedy jedyna mobilizacja w zwyklym pierdolonym szarym dniu jest zajaranie blanta, sa chwile, kiedy blant jest pewnego rodzaju nagroda za zmuszenie sie do jakiegokolwiek dzialania. Tym trudniejsze jest zerwanie dla mnie z mj, a jeszzce jak pomysle o tym ze w piwnicy stoi tego ze 4 litrowe sloiki- wizja najblizszych miesiecy mnie przeraza.
Najgorsze jest to ze ostatnio tego typu mysli mam gdy jestem zjarany- co ze mna bedzie, co bede robil jesli wszystko jest takie chujowe... I w tym momencie pojawia sie jakis glos w mojej przejarnej czaszce - "Pierdol to! Jakos to bedzie! Kim ty jestes zeby, myslec o takich rzeczach?? Najwazniejsze jest to co sie dzieje tu i teraz- przyszlosc nie jest wazna! "
Kiedys uwielbialem poznawc nowych ludzi, teraz nawet do przyjaciol niemam czasu zeby zadzwonic, pogadac- co gorsza przestalem odbierac telefony. Jestem tylko ja, mj i czarna dziura (bo czarnym punktem to ona juz dawno przestala byc). Kompletny brak zainteresowania dla kogokolwiek- laska puscila mnie kantem wlasnie przez jaranie! pomyslalem wtedy tylko- "chuj z nia i tak mialem ja w dupie i na dodatek zabraniala mi jarac- teraz bede jaral ile bede chcial " Teraz juz nawet niechce mi sie z nikim byc (niewliczajac przygodnego seksu- no coz jestem tylko facetem), bo tzrebabylo by dac z siebie cos, minimum zaangazowania- a ja nie jestem w stanie tego zrobic..na pewno nie teraz, moze za pare miesiecy, pol roku- niewiem...
Dopiero nie dawno zaczalem o tym myslec, zdawac sobie sprawe z tego w jakim punkcie jestem...czy zycie z mj w glowie to jest to czego chcialem w zyciu, czy tak latwo pozbylem sie marzen?? NIE! NIE I JESZCZE RAZ NIE!!! Wiem ze uswiadomienie sobie samemu tego w jakim gownie sie znalazlem- jest pierwszym krokiem zeby wejsc z tego letargu, zobaczyc swiat nie na zjaraniu ale na trzezwo, WYGRZEBAC MARZENIA Z SWOJEJ PRZEJARANEJ SWIADOMOSCI, odnowic kontakty z rodzina, ze znajomymi.
W momencie gdy pisze te slowa nie pale juz tydz (to moja najdluzsza przerwa od roku)- wszystko mnie wkurwia, łaze podirytowany i pare slow jest w stanie doprowadzic mnie do totalnej kurwicy- ale najgorsze byly 3 pierwze dni- kompletne poczucie bezsensu wszystkiego dookola, ale przetrwalem- teraz juz zaczyna byc juz latwiej:) Chcialbym kiedys wrocic do weekendowego palenia, w gronie zaufanych znajomych, a nie przypadkowch "wspoljaraczy "- dlatego ze MJ pomimo tego co dzialo sie ze mna pod jej wplywem przez ostatni rok, dala mi radosc i wiele niezapomnianych chwil w zyciu, pozwolila mi sie zdystansowac (na poczatku- to byl pozytywny dystans) i ten sentyment zawsze pozostanie!
Ale uswiadomialem sobie jedną najwazniejsza rzecz: STOJAC W MIEJSCU,ZACZĄLEM SIE COFAC!!! Jedyne wyjscie: cel do ktorego bede w stanie dazyc pomimo wszystko- powoli zaczynam dostrzegac ten cel:)! Pozdrawiam wszystkich w podobnym stanie i trzymam za was kciuki! Odgrzebcie ze swojej zmurszalej pamieci marzenia, znajdzcie cel i nabierzcie dystansu, ale nie do swiata tylko wlasnie do mj! PEACE!!!
jestem nałogowcem i muszę przyznać,że ganja zmieniła tor po którym biegnie moje życie.Sam już nie wiem czy zawalone studia to wina ganji,mojego wrodzongo lenistwa czy po prostu zbyt wysoko postawiona poprzeczka.W kilku letnim ciągu miałem kilka większych lub mniejszych przerw.Najdłuższa to 3 miesiące ,po tym czasie wróciłem do normalności ,ale czy jest ona taka kul to bym dyskutował.Nasz świat jest nieźle popaprany a zielsko doskonale pokazuje te złe strony(,ale dobre przedewszystkim:)) . Zauważcie,że pomimo dłuższej abstynencji prawie zawsze wracamy do naszej zielonej damy.Dlaczego?Może jednak życie po tej drugiej stronie jest lepsze?
ale walicie smuty, jakies czarne dziury, szmery bajery :) :P jak macie nudne zycie to jaracie caly czas, zajmijcie sie czyms to wam przejdzie :) peace !
i tak sie nie uda...
Szacunek stary!Ciekawy artykul,trafne przemyslenia,mamy wlasnie ciezkie dni z MJ,musimy troche od siebie odetchnac,troche powietrza,troche luzu,jakies pare tygodni-powod ten sam,od paru lat w tym gownie trwam,zaczynam dzialac..od jutra ;-).Pozdro!