Co robić kiedy w naszej rodzinie mamy osobę uzależnioną od alkoholu?

Mając wśród najbliższych nam osób alkoholika zawsze zadajemy sobie pytanie: co powinniśmy zrobić? W jaki sposób możemy wpłynąć na tę osobę, żeby zmienić jej postępowanie?

Tagi

Źródło

psychotest.com
Sylwia Czubakowska

Odsłony

228167

"Kiedy nareszcie uprzytomnimy sobie, że nawet pomiędzy najbliższymi sobie osobami istnieją nieskończenie wielkie przestrzenie i jeżeli będą one w stanie pokochać te przestrzenie, które je dzielą, może się wyłonić cudowny sposób wspólnego życia (ramię w ramię ), które daje możność widzenia siebie w pełni na tle nieba."
Rainer Maria Rilke

Mając wśród najbliższych nam osób alkoholika zawsze zadajemy sobie pytanie: co powinniśmy zrobić? W jaki sposób możemy wpłynąć na tę osobę, żeby zmienić jej postępowanie?

Otóż niestety możliwości oddziaływania bezpośrednio na osobę uzależnioną od alkoholu są niewielkie. Istnieje natomiast możliwość wpłynięcia pośrednio na alkoholika poprzez zmianę własnej postawy wobec niego.

Wiele osób zada pytania: dlaczego?, po co?, co to zmieni?

Okazuje się, że rodzina, w której jest osoba uzależniona od alkoholu, działa jak mechanizm zegarka. Członkowie tej rodziny to coś w rodzaju pojedyńczych trybów, elementów, które zazębiają się wzajemnie i obracają w tym samym kierunku i rytmie. Zazwyczaj alkoholik wymusza na członkach rodziny, by podporządkowali się jego własnemu, choremu rytmowi. Jest to coś w rodzaju tyranii.

Żaden człowiek nie powinien tyranizować innego człowieka, a każdy człowiek ma prawo nie poddawać się tyranii.

Wniosek z tego jest taki: członkowie rodziny poprzez zmianę swojego nastawienia i postępowania wobec alkoholika, powinni dążyć do tego, by on sam podporządkował się określonemu przez nich wspólnemu rytmowi.

Szanse na powodzenie całego planu zwiększają się tym bardziej, im więcej członków rodziny uczestniczy w przedsięwzięciu i im lepiej ze sobą współpracują.

Wskazówek jest wiele, ale musimy zdać sobie sprawę z tego, że teoria jest łatwiejsza od praktyki. Praktyka bowiem wymaga byśmy w swoich działaniach byli konsekwentni. To wszystko jest trudne, gdy w grę wchodzą powiązania rodzinne, emocjonalne i finansowe, ale nigdy nie jest to niewykonalne.

Oto wybrane wskazówki jak powinniśmy reagować, co robić, a jakich zachowań i sytuacji unikać, gdy członek naszej rodziny jest uzależniony od alkoholu:

  • Zawsze należy pamiętać, że alkoholizm to ciężka, przewlekła choroba i aby pomóc członkowi rodziny w pokonaniu jej, trzeba koniecznie zaakceptować ten fakt i przestać się wstydzić. Często bowiem jest tak, że alkoholizm bliskiej osoby traktowany jest jako "hańba" dla jego rodziny. To bardzo złe podejście do sprawy. Alkoholizm to bardzo uciążliwa choroba, ale jedna z wielu, z której powrót do zdrowia jest możliwy.

  • Nie wolno traktować alkoholika jak "niegrzeczne dziecko". Przecież nie traktuje się w ten sposób żadnego chorego. Chory człowiek wymaga akceptacji i tego, by godnie go traktowano. Wymówki, groźby, kary, wymuszanie obietnic, gderanie nie pomogą, a być może pogorszą tylko wasze relacje. Zamiast tego ważne by alkoholik był traktowany jak człowiek dorosły, zmuszany do dbania o siebie i do ponoszenia konsekwencji swoich zachowań. Pozwól więc swojemu alkoholikowi obudzić się w stanie w jakim przyszedł do domu i runął na łóżko. Pozwól mu zobaczyć jak wygląda pokój, w którym się awanturował. Nie sprzątaj. Nie zamykaj drzwi przed dziećmi. One już i tak od dawna o wszystkim wiedzą. Lepiej uczynić sprawę otwartą. Jeśli trzeba - wezwij policję.

  • Bardzo szkodliwym i bezsensownym jest wdawanie się w kłótnie z alkoholikiem. Szczególnie należy przestrzegać tej reguły, gdy jest on pod wpływem alkoholu. Kłótnia z człowiekiem pijanym, a do tego alkoholikiem, może mieć opłakane, a niekiedy wręcz tragiczne skutki dla członków rodziny i samego chorego.

  • Alkoholik może mieć ubytki pamięci. Jeśli zrobi coś złego, niestosownego pod wpływem alkoholu i tego nie pamięta, nie należy dręczyć go wymówkami, wygłaszać kazań na temat szkodliwości picia. On to wszystko już wie, ale nie może sobie z tym poradzić, bo choroba jest od niego silniejsza. Trzeba powiedzieć mu to, co niezbędne, bez kazań, złości i wymówek, przekazując tylko "nagie fakty". Jest to sposób na to, by alkoholik mógł zobaczyć samego siebie takim, jakim w rzeczywistości jest będąc pod wpływem alkoholu. Pozwolenie mu na chwilę refleksji w samotności może wiele zdziałać.

  • Często popełnianym błędem jest przyjmowanie obietnic dawanych przez uzależnionego członka rodziny. Alkoholik daje obietnice, których nie będzie w stanie wypełnić i doskonale o tym wie. Robi to dla "świętego spokoju", by rozładować nerwową atmosferę w domu. Członkowie rodziny natomiast, dając się okłamywać, utwierdzają alkoholika w przekonaniu, że potrafi przechytrzyć rodzinę. Będzie on zatem próbował robić to wiele razy, a członkowie rodziny będą za każdym razem rozgoryczeni, że nie dotrzymał danego im słowa.

  • Podobnie nie wolno wypowiadać pod adresem osoby pijącej gróźb, których nie jesteśmy w stanie spełnić. W oczach alkoholika jesteśmy wtedy osobami ,które nie traktują poważnie tego, co mówią. Zamiast powiedzieć: "Jeśli nie przestaniesz pić - pozbawię cię praw rodzicielskich!", zacznij informować alkoholika o jego niewłaściwym postępowaniu: "Kiedy wczoraj przyszedłeś pijany obudziłeś dzieci, wyzywałeś syna, zwaliłeś czajnik z wrzątkiem a potem długo nie mogliśmy zasnąć bo śpiewałeś wulgarne piosenki. Dzieci rano nie mogły wstać do szkoły... Nie chcę się kłócić, chcę tylko abyś o tym wiedział". Z tak podanymi faktami trudno dyskutować.

  • Nie wolno szantażować osoby uzależnionej od alkoholu. Często słyszymy "gdybyś mnie kochał - nie piłbyś!", itp. Po pierwsze nie jest to prawda, ale przede wszystkim - nie jest to metoda. Taka informacja zwiększa tylko poczucie winy osoby pijącej. To przykre uczucie, z którym alkoholik potrafi sobie "poradzić" tylko w jeden znany sobie sposób: sięgając po kolejny kieliszek. Przecież chorej na zapalenie płuc osobie nie mówimy "gdybyś mnie kochał, to byś nie chorował na zapalenie płuc!". Alkoholizm to też choroba.

  • Wskazanym jest znalezienie "zdrowego" sposobu na rozładowywanie swoich ujemnych uczuć. Jest to droga do rozsądnego i spokojnego porozumiewania się z alkoholikiem. Świetnym miejscem dla wyrażenia i odreagowania wszystkich przykrych, ciążących od lat jak głaz na sercu uczuć, jest spotkanie grupy wsparcia Al-Anon.

  • Nie należy kontrolować alkoholika. Sprawdzenie ile pije jest niemożliwe.

  • Nie wolno zabierać lub chować alkoholu osobie uzależnionej. Takie postępowanie zmusza ją jedynie do desperackich prób odnalezienia wódki, wina czy piwa. Alkoholik musi się napić i zrobi wszystko, by osiągnąć swój cel, w odruchu desperacji może nawet sięgnąć po alkohole niekonsumpcyjne. Będzie też wyszukiwał coraz to nowe kryjówki, by skuteczniej ukryć alkohol. Nie stawaj między alkoholikiem, a butelką - rezultatem może być tylko wygrana mała bitwa w przegranej wojnie.

  • Dużym błędem jest picie alkoholu z osobą uzależnioną. Robimy to zazwyczaj po to, by alkoholik mniej wypił. Powoduje to jedynie odwleczenie w czasie momentu, w którym uzależniony od alkoholu sam poprosi o pomoc.

  • Nie wolno robić za alkoholika niczego, czego nie mógłby zrobić sam. Taka ochrona przed przykrymi konsekwencjami picia alkoholu przekreśla szanse na to, że alkoholik zauważy wreszcie fakt, że picie doprowadza go na "dno" i żeby się podnieść trzeba coś ze sobą zrobić, radykalnie zmienić swoje dotychczasowe postępowanie. Jeśli robisz wszystko by twój alkoholik nie stoczył się na dno - załatwiasz mu zwolnienia i usprawiedliwienia do pracy, kupujesz alkohol i podajesz jak na tacy do łóżka byle tylko nie wyszedł z domu w kierunku: knajpa, spłacasz jego długi zaciągnięte na poczet picia, dorzucasz 2 złote do "ratującego życie klina", odbierasz pijanego w środku nocy z meliny na drugim końcu miasta by bezpiecznie dotarł do domu, itp. - przekazujesz mu tym samym jasną informację: "Pij dalej bezpiecznie! Bez strachu o jutro."

  • Jeśli osoba uzależniona zaczyna się leczyć, nie należy liczyć na natychmiastowe efekty leczenia. Alkoholizm jest chorobą przewlekłą, leczenie również wymaga czasu, a nawroty są prawdopodobne. Bardzo potrzebne jest w tym czasie wspieranie osoby, która się leczy. Abstynencja to wielkie cierpienie i wyrzeczenie dla alkoholika, szczególnie w początkowej fazie. Pomóż mu w tym, wspieraj go uprzejmością, miłością, zrozumieniem. Pamiętaj o tym, że osoba ta nie zawsze była uzależniona od alkoholu a kochasz ją za to, kim jest, a nie za to na co jest chora.

Nie musisz dłużej kontrolować picia alkoholika. Zacznij koncentrować się na jego potrzebie leczenia.

Dostosowanie się, do powyższych wskazówek, skorzystanie z nich w odpowiednich momentach, może być bardzo pomocne w obcowaniu z osobą uzależnioną. Należy jednak pamiętać o tym, że chorego leczy terapeuta, a zadaniem rodziny jest wspierać go w trudnych chwilach.

Rodzinom, w których ktoś pije alkohol w sposób patologiczny, niezbędna jest pomoc profesjonalistów. Musi ona być udzielona zarówno osobie chorej - alkoholikowi jak i jego najbliższym. Będąc bowiem w bliskim kontakcie z osobą uzależnioną od alkoholu sami stajemy się ofiarami koalkoholizmu czyli wpółuzależnienia od destruktywnych zachowań alkoholika. Syndrom ten nie znika samoistnie po tym jak alkoholik zaprzestanie picia. Najczęściej natomiast jest czynnikiem podtrzymującym osobę uzależnioną w jej pijackich nawykach i ułatwiającym jej nawrót w stronę alkoholu.

Zatem jednoczesne poddanie się terapii osoby uzależnionej i członków rodziny daje większe szanse na powodzenie przedsięwzięcia, którego głównym celem jest to, BY OSOBA UZALEŻNIONA ZOSTAŁA WYLECZONA A CHORA RODZINA ZACZĘŁA FUNKCJONOWAĆ NA ZDROWYCH ZASADACH.

Oceń treść:

0
Brak głosów

Komentarze

Anonim (niezweryfikowany)

Witam.

Ja również mam problem i nie wiem jak sobie z nim do końca poradzić. Mam ojca alkoholika (który oczywiście uważa, że nim nie jest). Najgorcze jest jednak  to, że nie można z nim normalnie porozmawiać. Mam 23 lata. Zawsze miałam szacunek do ojca, no bo jaki by nie był to wkońcu ojciec. Ojciec pije odkąd pamiętam czyli jakieś 10 lat. Ne pije codziennie, ale bez alkoholu jest w stanie wytrzymać góra miesiąc a później kolejne 5 pije codziennie, i tak jest ciągle. Przechodziliśmy już różne przypadki m.in. padaczka ale nawet to go nie przestraszyło. Piszę tutaj ponieważ potrzebuję pomocy. Nie wiem co mam robić. Od 2 lat studiuję dziennie 400 km od domu, wracam tylko na Świeta. Jestem jedynaczką, wiec mama musi sama sobie radzić w domu nie ma pomocy. Mimo choroby przwlekłej mama musiała podjąć pracę, bo nawet na leki by nie miała. Mój problem tkwi w tym, że nie mogę skupić się na nauce. Codziennie dzwonię do mamy i pytam czy wszystko w porządku, ale i tak nigdy nie dowiaduję się prawdy, bo mama boi się o tym mówić. Teraz mam ferie i jestem w domu. Chciałabym pomóc mamie bo wiem ze sama nic nie zrobi bo się boi, jest już tym zmęczona i tak jak mówi przyzwyczaiła się, ale ja nie mogę na to pozwolić... Ludzie pomóżcie. Co mam robić!!!!

Anonim (niezweryfikowany)

Tez mam ten problem, mój Ojciec pije od kat pamietam mam starsze rodzeństwo i dzieki nim wiem jaki mój ojciec był kiedys jak nie pił...mnie nie było jeszcze na swiecie więc opowiadali mi , a ja sobie tylko wyobrażałam. Jest okropny jak pije ciągle sie o cos czepia jest denerwujący, moja starsza siostra do nas bardzo rzadko przyjeżdża bo ma małe dzieci i nie raz...jak bywała z nimi to ojciec awanturował się przy nich.Moja mama juz z nim nie wytrzymuje , chciałabym jakoś pomuc zrobic co kolwiek ale nie wiem co!!!!:( mam już go dość....przez niego zachorowałam na epilepsje...przez jego wieczne awantury.Jak nie pije to lerzy i nic nie robi, nie pracuje .... a jak zacznie pić to jest masakra. POMOOOOCYYYY!

Anonim (niezweryfikowany)

Witaj! 

Jestem w bardzo podobnej sytuacji do Twojej. Mam 25 lat, ojciec pije odkad pamieta, odkad bylam malym dzieckiem. Poczatkowo bylo to tylko picie na imprezach piatkowo/sobotnich plus okazyjnie imienimy w pracy. Jednak po takiej libacji zazwyczaj awanturowal sie z mama, a ja razem z moja siostra musialam tego sluchac. Pozniej picie stalo sie czestsze, w miare jak ja i moja siostra bylysmy starsze i samodzielne. Moja siostra wyjechala za granice po skonczeniu szkoly sredniej i mieszka tam do tej pory wiec bezposrednio jej ten problem nie dotyczy. Ja natomiast skonczylam studia rok temu i wrocilam do rodzinnego domu, zeby troche pomoc mamie. Dodam, ze jest ona po przebytym udarze wiec stres nie jest wskazany. Ojciec teraz pije w sumie 3 dni w tygodniu. Obiecywal juz tyle razy, ze nie bedzie, ze sie zmieni. Ale to wszystko klamstwa. Wszystko to nic. Ostatnio wracajac z pracy znalazlam go lezacego u mnie na podworku, na betonie. Stracil przytomnosc i sie przewrocil. Po tej akcji byly wielkie obietnice, a dzisiaj znow to samo. Upije sie prawie do nieprzytomonosci (pod pretekstem, ze idzie do pracy - prowadzi wlasna dzialalnosc, ktora i tak juz w sumie nie przynosi dochodow), wraca do domu naje sie i idzie spac. Ma w domu posprzatane, ugotowane, cieplo, rachunki zaplacone wiec super zycie. Nie wiem juz co mam robic, jak mu pomoc, zadne metody nie skutkuja. Nie chce sie poddac leczeniu, a ja przez niego mam zaawansowana nerwice. 

Anonim (niezweryfikowany)

Witam bardzo ciekawa strona i bardzo wiele sie tu dowiedzialam .:) postaram sie trochę wprowaszić to do naszego życia :) moj problem polega na tym ze moja matka jest alkocholiczką ja sama już jestem matka ale staram sie nie isc w slady mojej matki jest nam wszystkim bardzo przykro poniewaz cala rodzina stara sie nam pomoc gdy mielam 3 latka moja matka zostawila mnie babci i wyjechala do niemiec ukladac sobie zycie w groncie zeczy bylo tak ze balowala od switu do nocy fakt jako dziecku nie brakowalo mi niczego z wyjątkiem matk i iojca tez nie mialam bo zmarl wychowala mnie babcia ktorej jestem bardzo wdzieczna ze jestem dzisiaj tym kim jestem .... wakacje spedzalam u mamy za granica czasami konczylo sie to tym ze wiecznie przychodzila pijana musialam ja ciagnąc po podlodze bywaly momenty ze pila do nieprzytomnoesci a ja siedzialam i słuchalam czy oddycha strasznie się bałam az ktoregos dnia zadzwonilam do wujka ze chce do babci matka powiedziala ze jesli wyjade to nie bede jej dzieckiem .... wyjechalam ... teraz mam swoje dziecko i kilka dni temu byly jej pierwsze urodziny ktore skonczyly sie katastrofa bo moja matka napila sie i urzadzila scene corce swojego obecnego meza skonczylo sie to biciem i wyrzuceniem mojego goscia z mojego domu.z męzem pojechaliśmy po chrzesnego corci bo nie mial jak sie dostac na jej urodziny i zostawilismy corke z moja mama zawsze sie dobrze nia opiekowala tym razem tez jej sie nic nie stalo z tym ze moj gosc zadzwonil do mnie ze  mam natychmiast wracac do domu bo moja mama zwriowala my nie myslac szywbko wskoczylismy w samochod bez chrzesnego i pedem jechalismy do domu zadzwonilam do niej ze za 15 min bedziemy po czym ona powiedziala ze mam 5 min na wrocenie do domu bo inaczej wsadzi ja do łóżeczka i wydzie z domu boze nawet nie wiecie jak sie o nia balam zarzeklam sie ze nigdy w zyciu nie zostawie jej dziecka ....gdy wrocilismy do domu poprosilam meza zeby sie uspokoil i sie nie awanturowal oczywiscie matka byla pijana czego sie po niej nie spodziewalam bo zawszetrzymala dystans a czasami nawet wogole nie pila bo wiedziala ze bede niezadowolona jednak tym razem bylo inaczej chcialam z nia porozmawiec na spokojnie ale ona oczywiscie zwyzywala mnie od kure... itd ... i zagrozila ze sobie pojdzie wiec powiedzialam ze nikt jej na sile nie trzyma maz jak uslyszal ze moja wlasna matka mnie beszta to strasznie sie zdenerwowal i stanal w mojej obronie wrzucilismy ja z mieszkania po czym ona na 2 dzien zadzwonila jakby nigdy nic ... poprosilam ja zeby poszla do aa powiedzialam ze pojde tam z nia znowoz mnie zwyzywala wiec zagrozilam ze dopuki nie przestanie pic nie bedzie sie widywac z moim dzieckiem wlasna wnuczka przykro mi ze tak musze postapic bo to moja matka ale dla mnie teraz jest najwazniejsze moje dziecko cala rodzina prosi ja od 20 lat zeby sie zmienila i nic moze jesli zobaczy ze naprawde jej obietnice nas juz nie ruszaja a my zaczniemy robic to co mowimy to zrozumie ze robi zle i sie zmieni chcociazby dla niej  bo ma dla kogo zyc a jak wypije jest nieobliczalna w domu potrafily latac noze doniczki wiec nie zostawie jej juz dziecka za bardzo ja kocham zeby fundowac jej takie atrakcje wystarczy ze ja patrzylam na to i nie chce by moje dziecko przezywalo to co ja kiedys  pomóżcie poradźcie coś nie mam pojęcia jak na nią wpłynąć na ogół wierzylismy w jej obietnice ale to byly puste slowa teraz nie idzie z nia porozmawiac albo trzaska drzwiami i wychodzi kłócac sie na caly blok albo rzuca słuchawka ....nie wiem juz jak z nia rozmawiac co robic nie mam juz sily poprostu :( kocham ja bo jak nie pije jest innym czlowiekiem dobrym zyczliwym a pozatym to moja matka jaka by nie byla ale sa jakies granice ....

 

 

 

ktoś kto nie bił się z własnym zamroczonym alkoholem rodzicem nigdy nie pozna ciemnej strony alkoholizmu, agresja, przemoc psychiczna i fizyczna to tylko słowa, kiedy doświadczysz ich na własnej skórze to powód do płaczu

M.b (niezweryfikowany)

Mój ojciec był alkoholikiem.zmarl kiedy byłam dzieckiem.Dzis jako dorosła kobieta szukałam wiadomości o skutkach alkoholizmu w rodzinie.Dziwi mnie wydźwięk tego artykułu.Rodzina takiej chorej osoby bardzo cierpi a jeśli chce pomoc osobie uzaleznionej powinna powstrzymać się od żalu i pretensji za krzywdy, wstyd i uciążliwości. A co z wymaganiami wobec alkoholika?to nie jest małe dziecko, które nie chce oddać zabawki.Rady tego artykułu brzmią dla mnie niesprawiedliwie.

Maciek (niezweryfikowany)

Moja żona jest alkoholiczką.Pije coraz więcej i coraz bardziej się przy tym awanturuje.Policja,tylko odwozi ją na Kolską,i jak wraca mam parę dni spokoju.Nie mam już do niej siły.Nie pracuje,rzadko gotuje,nie sprząta a nawet czasami nie wraca na noc tylko gdzieś u znajomych pije.Wymusza na mnie co dzień 2 piwa z rana a resztę alkoholu w jakiś sposób sama organizuje.Twierdzi,że uzależniona nie jest i leczyć się nie chce.Myślę już długo o rozwodzie,ale jakoś nie mogę podjąć tej decyzji.Mam dopiero 33 lata a z nią jestem prawie 15.Po ślubie prawie 4.Skąd wziąść siły aby z nią wytrzymać.Nawet do domu pod moją nieobecność potrafi przywlec pijaków,psa zamknąć na balkonie i pić z nimi do upadłego.

Anonim (niezweryfikowany)

Witam, mam 18 lat. Moja mama pije od 4 dni. Wcześniej wogóle nie piła . Chociaż parę miesięcy też zdarzyła się taka sytuacja, bo zmarła jej przyjaciółka. No i niestety znów przeżywamy ten horror. Mam kochanych rodziców i rodzeństwo. Teraz czekamy aż wytrzeźwieję i będziemy myśleć co robić dalej. Dzisiaj zobaczyłam, że mama wypiła trochę alkoholu i kazała mi to wylać. Wieczorem mnie pytała czy to wylałam , ale nie była zła ani nic. I nie wiem czy to dobrze czy źle. Bo może chciała się upewnić czy jeszcze jest ten alkohol. Ja sie nim brzydzę tak jak wszyscy.  Tata pracuję a mama jest przez to na urlopie i boję się , że straci pracę. Bo pieniążki są potrzebne. Ja piszę w tym roku mature ale jestem nauczona na nią więc nie ma aż tak źle :)  Niestety muszę się zrywać z lekcji sami wiecie czemu. Najgorsze w tym, że mama jest bardzo religijna i chodzi codziennie do Kościoła i wkurza mnie to, że popełnia taki ciężki grzech... Schowaliśmy jej pieniądze i karty no bo wiecie sami może znów sobie kupić a nie chcemy tego. Boję się jutrzejszego dnia co to będzie. Jak patrzę na nią to jest dla mnie obcym człowiek, nie taką mamę znam i kocham. Chcemy jej pomóc, ale czy nie za wcześnie na terapię? Czuję się bezradna. Nie chcę, żeby była uzależniona. Mama tam na imieninach wypiła czy na weselach, ale nie żeby się opić i na drugi dzień znów chlać. Ja już jestem tym wykończona.. wykańcza to tak psychicznie.. i uczucie, że mama piję , bierze mnie za mdłośći. Co o tym myślicie? Pomożcie mi i napiszcie coś.

 

Pozdrawiam innych którzy są w takiej sytuacji. Niech was Bóg ma w opiecie :)

gosia (niezweryfikowany)

Witam cię Maćku,odpowiadam na twoją historię,ponieważ mamy podobny problem-w moim wypadku pije mój mąż.Jesteśmy 13 lat po ślubie,ostatnie 5 lat to poporostu gehenna.Wytrzymywałam pijackie awantury,znikanie na noc,zdrady,kłamstwa,oszystwa,znęcanie się,wyprowadzałam się z domu to niszczył czyjeś mienie(czyli mojej mamy bo uciekałam z dziećmi do niej),nękał nas telefonami,groził,nachodził.W tej chwili policja nawet nie kwapi się żeby mi pomóc bo chyba mają mnie dość,nawet nie chcą już przyjeżdżać na interwencję.Wszystko zmieniło się w momencie kiedy poszłam do pracy(pół roku temu.)Jestem młodą kobietą,mam 32 lata,atrakcyjną mimo tego wszystkiego-i tam między ludźmi zmieniło się diametralnie moje podejście.Zaczęłam wierzyć w to że mi też należy się coś od życia,że nie jestem taka zła i że coś potrafię,mąż przez te lata bardzo zniszczył moją wiarę w siebie.13 nie wychidziłam do ludzi-nie chodziliśmy na Sylwestra,Andrzejki,imprezy-nawet wyjście do koleżanki było dla mojego męża bodźcem do kłótni i obrażania a nawet podnoszenia rąk.Zrezygnowałam z tego w imię miłości a przyszło mi takie piekło w podzięce.Miesiąc temu wyrzuciłam męża z domu,znalazłam w sobie tą moc i siłę żeby pokazać że świat to nie tylko on,wcześniej podałam o alimenty i zagroziłam rozwodem.Poszedł na detoks,ale jak tylko wyszedł to tak się napił że trafił do szpitala.Stwierdziłam że tak dalej być nie może trzeba coś z tym zrobić,teraz dopiero dorosłam do "żelaznej miłości",dałam czas na przemyślenia i czekam na jego wzlot lub...upadek.Piszesz skąd wziąść siły?Ja też tak miałam,dlatego się męczyłam,czekałam na cud-ale siły przyszły z biegiem czasu,nie żeby wytrzymać- tylko odejść-Maćku,nie namawiam cię abyś odszedł od swojej żony,bo wiem co to współuzależnienie-patologiczne podejście-ale teraz kiedy jestem sama ,jest mi dobrze,obudziłam się,zaczęłam myśleć o sobie,o dzieciach-teraz jestem wolna,jestem szczęśliwa ale najgorsze jest to-że mija miesiąc a mój mąż się nie podnosi chociaż tak czekałam i wmawiałam sobie że jak nas straci to otworzą mu się oczy-nic takiego się nie stało.Nie czekaj na cud,pomóż swojej żonie w postaci terapii,jak nie pomoże rozejdźcie się na chwilę i sam będziesz widział w jakim kierunku zmierza wasze życie.Przekalkuluj na "trzeźwo" wasz problem,z dala od niej i zastanów się czy chcesz aby twoje życie do końca już tak wyglądało jak wygląda?.Dodam że mi też było bardzo ciężko,ale radzę sobie-dzięki wspaniałej pracy,cudownym dzieciom i dzęki mężowi,który utwierdza mnie w przekonaniu że dobrze zrobiłam ,kiedy wracając do domu znajduję złamane klamki(mam zmienione zamki mąż nie ma kluczy).Warto walczyć o miłość nawet trzeba,ale twojej miłości nie starczy na dwoje pamiętaj. Zyczę ci powodzenia mam nadzieję że twoja żona jest silniejsza niż mój mąż i wam się uda...

Anonim (niezweryfikowany)

Witam

nie wiem co robić jestem z mężem od 3 lat. Kiedy go poznałam straciłam głowę , myślałm że taka miłość się nie zdaża. Zwłaszcza że byłam wczesniejw zwiazku z człowiekm który był wzorowym mężem poza tym że nie uznawał czegoś takiego jak sex. Kidy się poznaliśmy  mąż nie pił , a ponieważ ja pijam alkohol bardzo okazjonalnie np na weselu  informacja jaką mi powiedział że ma problem z alkoholem nic mi nie powiedziała ( dla mnei porblem z lakoholem to było np ktoś się upił na grilu). W  mojej nabliższej rodzinie nie było takiego problemu więc nie potrafiłam sobie wyobrazic co to znaczy mieszkać z alkoholikiem.  przez 3 lata kiedy jestemy razem on jakei 2 przpił. mam 38 lat i nie chcę tak żyć. Największy problem jest taki, że wpęłdził mnie wdługi które bez jego pomocy nie spłacę do końca życia.  Nie wiem co robic.  Jedynie moja przyjaciółka wie o moim problemie . erapię nie chce Kiedy jest trzezwy to taki fajny człowiek. Na terapię nie chce pójć bo on " wykreci tych terapeutów cwaniaczek". Nie  mamy dzieci, a ja trochę już nie mam czasu aby odwlekać te sprawę w czasie:(

 

Anonim (niezweryfikowany)

Moja mama pije od 4 dni.. Kiedys pare miesiecy temu pojawil sie ten problem ale zniknal. Niestety od swiat cos sie zmienilo... Dzisiaj zauwazylam ze nalala sobie do szklanki ten alkohol.. i schowala butelke do pudelka.. Boje sie bardzo.. moje rodzenstwo i tata wiedza o tym.. tylko ze mowia ze jak wytrezwieje to bedziemy dzialac.. a co jesli znow kupi wodke.. Ja wzielam wszystkie pieniadze i karty. Ale nie wiem czy to pomoze.. Widze ze jest problem.. mam 18 lat i akurat w tym roku zdaje mature...

Co mam robic ? pomozcie.. ja juz sobie z tym nie radze. Jak pomysle o tym to mi sie niedobrze robi.. Mama ma prace tylko ze jest teraz na urlopie.. Martwie sie co to teraz bedzie, na szczescie tata pracuje ale zarobi 1500 zl...To jest przytlaczajce..

Bardzo ja kochamy i martwimy sie, ale boje sie jej bo robi sie taka agresywna. Jestem bezradna

nowosądeczanin (niezweryfikowany)

Ja już 27 lat pozostaję w związku małżeńskim z kobietą alkoholiczką, która codziennie jest pijana, awanturuje się, znieważa mnie, wysuwa różnego rodzaju groźby, niszczy sprzęty gospodarstwa domowego i od początku trwania małżeństwa grozi odejściem, pozorując nawet nocne "niby" ucieczki z domu. Latem 2011 roku dwukrotnie opuściła dom, aby móc pić do woli. W lutym ubiegłego roku upozorowała rzekome zamkniecie domu przeze mnie i poszła do sąsiadów, którym naopowiadała, rożnych historii, w tym dot. rzekomego znęcania się nad nią, uszkodzenia ciała i zabrania dowodu osobistego oraz karty kredytowej. Na świadków powołano jej matkę i brata oraz najbliższe koleżanki z pracy, którym wcześniej opowiadała te banialuki, w tym pokazywała siniaki, które nabijała sobie po pijaku. Wszyscy przecież w  pracy widzieli przez te lata, że nadużywa alkoholu, ale udawali, że nie widzą problemu. Z dobrowolnego opuszczenia domu, aby pić uczyniła legendę, że to ja ją wyrzuciłem. Zemściła się w ten sposób za to, że kilka dni wcześniej  poinformowałem ją, iż  postanowiłem szukać pomocy w przymusowym leczeniu odwykowym. Pomimo, że dzieci kategorycznie zaprzeczyły prawdziwości podnoszonych zarzutów, prokurator daje wiarę alkoholiczce, u której biegli stwierdzili uzależnienie od alkoholu i postawił mi zarzuty popełnienia szeregu zarzucanych przestępstw. Prawdopodobnie będzie chciał wnieść akt oskarżenia do sądu, gdyż z Jego zachowania jednoznacznie wynika, że wierzy alkoholiczce, a nie praworządnemu obywatelowi, który był frajerem i całe życie męczył się z alkoholikiem. Matka alkoholiczki, do której przez te wszystkie lata dzwoniłem i pisałem prosząc o pomoc w nakłonieniu córki do leczenia odwykowego  nie tylko nie pomogła, ale miała jeszcze pretensje, że zawracam jej głowę. Przez 27 lat cały ciężar utrzymania domu i rodziny spoczywał na moich barkach. Dwukrotnie budowałem dom systemem gospodarczym. Byłem przeogromnym frajerem męcząc się z alkoholiczką. Ona miała na wódkę, a ja żałowałem sobie na wodę mineralną czy bułkę Teraz nawet dzieci mają do mnie pretensje, dlaczego się nie rozwiodłem. Wciąż jednak liczyłem, że może się opamięta, a ponadto wstydziłem się zwracać do instytucji z prośbą o pomoc w przymusowym leczeniu, z uwagi na zajmowane stanowisko w służbach mundurowych. Jestem po zawale, z chorobą nadciśnieniową i innymi licznymi schorzeniami. Sprawa o przymusowe leczenie odwykowe trwa już w sądzie prawie rok. W międzyczasie po badaniu i stwierdzeniu przez biegłych faktu uzależnienia, za moją namową rozpoczęła dobrowolnie terapię.  Noszę się z zamiarem pozbawienia życia, bo nie widzę wyjścia z tej patowej sytuacji i wstydu na całe miasto. Czy ktoś miał podobną sytuację??? Co można zrobić, aby udowodnić, że nie jestem wielbłądem?  Każdemu w podobnej sytuacji, gdy dzieli dom z alkoholikiem radzę szybkie opuszczenie domu, bo może łatwo zostać oskarżonym i wtrąconym do więzienia. Pozdrawiam

Ela (niezweryfikowany)

Witaj drogi Nowosądeczaninie,

To wszystko co piszesz jest bardzo smutne. Teraz jednak najważniejszy jesteś Ty. Koniecznie musisz zgłosić się po pomoc dla ludzi współuzależnionych. Piszesz, że żyjesz w związku z alkoholiczką 27 lat, niestety nie ma takiej możliwości, aby nie miała ona na Ciebie wpływu. Zresztą z tego co piszesz jasno świadczy, że tak właśnie jest. Brak widzenia pozytywnego rozwiązania z sutuacji świadczy jak ciężko chora jest Twoja dusza. Natychmiast udaj się do poradni, tam pomogą Ci w zdrowym spojrzeniu na świat i znalezieniu nie jednego, a kilku wyjść z tej sytuacji :) Jeśli czujesz się bardzo źle to zadzwoń po pomoc. Ośrodek Terapi Uzależnień w Piasecznie uruchomił telefon zaufania dla osób współuzależnionych. Telefoniczną konsultację psychologów, terapeutów uzależnień można uzyskać dzwoniąc po nr o 801 011 294 (czynny całą dobę). Jeśli nie wiesz za bardzo o czym miał byś mówić, to powiedz to co tu napisałeś.

 

Gdzie szukać pomocy?

  • Wojewódzki Ośrodek Terapii Uzależnień i Współuzależnienia 
    Wybrzeże J. C. Korzeniowskiego 18, tel. 329-26-71 

  • Poradnia Odwykowa 
    Podwale 13, tel. 355-69-32 

  • Poradnia Odwykowa 
    ul. Pabianicka 25, tel. 367-70-31 wewn. 223 

  • Poradnia Odwykowa 
    Pl. ¦w. Macieja 21, tel. 321-84-03 

  • Telefon Zaufania AA i Al-Anon - 321-84-03 czynny od poniedziałku do piątku w godz. 18-21 dyżurują wspólnie liderzy grup samopomocowych ze wspólnoty Anonimowych Alkoholików i Al-Anon

Grupy Al-Anon we Wrocławiu:

  • ¦WIATŁO - poniedziałek g. 17.00, salka przy Kościele Chrystusa Króla, ul. Młodych Techników 17 (wejście od ul. Inowrocławskiej) 

  • WESTALKI - wtorek g. 17.00 - Kościół pw. ¦w. Ignacego Loyoli, ul. Wincentego Stysia 16 

  • BARBARA - środa g. 19.00 - dom katechetyczny przy Kościele ¦w. Michała ul. Wyszyńskiego 78 

  • TĘCZA - środa g. 16.30 - Poradnia Odwykowa, Pl. ¦w. Macieja 21 

  • IZIS - piątek g. 16.00 - Poradnia Odwykowa, Podwale 13 

  • REGINA - piątek g.17.00 - dom parafialny Kościół pw. ¦w. Rodziny, ul. Monte Casino 68a 

  • JUDYTA - piątek g. 17.00 - Przychodnia Rejonowa, ul. Pabianicka 25 

  • NADZIEJA - sobota g. 16.30 - salka katechetyczna przy Kościele ¦w. Maksymiliana Kolbe, ul. Horbaczewskiego 20 

  • MIRIAM - niedziela g. 17.00 - Parafia ¦w. Stefana "¦wietlica", ul. Kamieniecka 72

PREAMBUŁA AL-ANON

     Grupy Rodzinne Al-Anon są wspólnotą krewnych i przyjaciół alkoholików. Istnieją one w tym celu, aby rozwiązać wspólnie problemy poprzez dzielenie się swoim doświadczeniem, siłą i nadzieją. 

 

 

Anonim (niezweryfikowany)

Witam. jak chyba każdy na tej stronie mam podobny problem. mieszkam z moim chłopakiem już trzy lata. jesteśmy ze sobą cztery. od początku wiedziałam że ma problem z alkoholem.jjestem córką alkoholika wiec wiem jak wygląda delirka itp. na początku łudziłam sie ze jest młody ma czas żeby stanąć na nogi. ale sytuacja sie nie zmieniła przez te lata. w czerwcu tego roku zagroziłam że sie wyprowadzam, więc od 1 lipca nie pił. ma padaczkę alkoholową co nie raz powodowało problemy ze zdrowiem np złamania i siniaki. wytrzymał 30 dni. no ale niestety jego silna wola okazała sie za słaba w spotkaniu z kolegami i caly miesiac diabli wzieli. on uwaza ze wypicie kilku piw to nic zlego przeciez on nic złego nie robi. i tak ciągle!!!o terapii nawet słyszeć nie chce. nie ma dnia kiedy nie ma piwka. najgorsze jest to ze ja juz stracilam nadzieje. kocham go ale moja milość nie jest z gumy. mam wrazenie ze musi stac sie tragedia zeby sie obudzil. ma 34lata a zachowuje sie jak dziecko tłumacząc ze skoro nie robi awantur ani nic w tym stylu to nie ma problemu. mam dosyć życia takiego życia a bez niego nie wyobrażam sobie kolejnych dni. mam dosyć

Anonim (niezweryfikowany)

Witam,

Mój brat (24lata) gdy tylko skończył 18 lat lubi od czasu do czasu wypić większe ilości alkoholu. Zauważyłam, że pijackie przygody zdarzają się mu coraz częściej (z okazji:święta, grill, zaliczony egzamin lub nie zaliczony, obrana prac inż. jego kolegów, chrzciny, spotkanie z dawno nie widzianym kolegą, zwykła zachcianka, weekend, wyjazd, oglądanie filmu) Boję się żeby to nie przerodziło się w chorobę alkoholową. Swoje problemy (zawalone studia na państwowej uczelni, brak pracy i inne codzienne, różne niepowodzenia) próbuje zwalić na brak ojca, którego nie mamy od przedszkola (wyjechał za granicę w celach zarobkowych), a który wspiera nas (pomaga się usamodzielnić, każego dnia dzwoni po 5/6 razy, troszczy się, martwi, gdera, mobilizuje,przestrzega, nakazuje itd. to co zwykle robią rodzice, z tą różnicą, że na odległość, przez telefon, a kilka razy osobiście gdy widzimy się "na żywo"). Boję się, bo w rodzinie mamy dwóch alkoholików, co prawda nie pijących teraz, ale w czasach swej młodości owszem- braci mojej mamy. Jeden z nich jest chrzestnym mojego brata. Inteligentny człowiek, wszyscy go bardzo lubimy, pomagamy między innymi finasowo, moja mama jest z nim bardzo zżyta. Wydaje mi się, że wuj bardzo mu imponuje, przez to, że potrafił kiedyś się świetnie bawić.

Problem polega przede wszystkim na tym, że nie wiemy (ja, mama, tata) jak wpłynąć na brata, bo żadne z nas nie jest dla niego wystarczająco ważnym autorytetem. Ani prośba ani groźba nie pomaga, a on od tygodnia pije. Najgorsze jest też, to, że jest typem człowieka, który nie przestanie pić, póki nie padnie...

A może to my przesadzamy, wyolbrzymiamy, czepiamy się? Ale czy to jest normalne żeby wypić samemu 0,7 l wódki mimo, że ma się jutro egazmin? Albo wsiadać w samochód po całonocnym melanżu i nieprzespanej nocy?

Proszę o pomoc.

Jestem przerażona. Oddałabym wszystko i zrobiłabym wszystko dla niego żeby tylko uchronić go przed zmarnowaniem sobie życia.

Anonim (niezweryfikowany)

witam Was wszystkich,

Mój Tato jest alkoholikiem. Jestem już dorosły, jestem można powiedzieć na swoim, praca, mieszkanie, budują związek z moją ukochaną kobietą.

Mój Tato pił właściwie odkąd pamiętam. A z piciem było właściwie wszystko co się mogło z nim wiązać: potworne kłótnie, rozbijane szyby, straż miejska i izba wytrzeźwień, bójki, wyzwiska, mój Tato zasypiał na klatce i robił pod siebie itd itd. Można by wymieniać bez końca. 

Ja nie byłem mu w stanie pomóc, bo uważałem Go wtedy za skończonego sku.....

Kompletnie nie radziłem sobie z emocjami i ze swoim życiem.Ale 6 lat temu poszedłem na terapię. I pomału, pomału klapki mi zaczęły się otwierać. Pomału zobaczyłem co się wydarzyło w moim domu. Zobaczyłem, że w alkoholiźmie Taty ma udział moja Mama. Nie wyszło im małżeństwo... Najbardziej oczywiście oberwaliśmy my, ich dzieci. Na ale tak to jest. 

Dzisiaj, mogę napisać, że Ich bardzo kocham, byli kiepskimi rodzicami ale są moimi jedynami rodzicami. Kiedyś na myśl o wybaczeniu im tego co zrobili wpadałem w furię. Dzisiaj, już im wybaczyłem i jest mi z tym dobrze

Gdyby nie terapia w życiu bym nie zobaczył co się wydarzyło w moim domu, dalej bym miał obraz ojca skur... któremu obojętne jest cierpienie jego dzieci i który tylko myśli o tym żeby się napić. 

Konsekwencje tego co wydarzyło się w moim domu cały czas się za mną ciągną. Ale walczę. Co chwilę się potykam, upadam, zdzieram kolana ale wstaję i idę dalej. I wiem, że cel nie jest już daleko. 

Arek (niezweryfikowany)

Bardzo dobre ujęcie tematu - alkoholizm jest chorobą rodzinną. Co prawda cierpi na nią jedna czy dwie osoby, ale dotyka wszystkich domowników i krewnych. Postawa rodziny alkoholika jest bardzo istotnym czynnikiem, mającym wpływ na skuteczność leczenia. Sama postawa co prawda nie wystarczy, ale bez niej samo farmakologiczne leczenie alkoholizmu będzie o wiele trudniejsze, a być może całkowicie nieskuteczne. Do nieprzyjmowania obietnic dodałbym jeszcze, aby ich nie żądać. Wymuszona obietnica i tak nie zostanie spełniona, a tylko ugruntuje nałóg - to prosty psychologiczny mechanizm usprawiedliwiania się. Alkoholik znajdzie dziesiątki powodów, dla których nie wywiązał się z obietnicy, przez co łatwiej będzie mu sięgać po kolejne kieliszki...

Kaludia (niezweryfikowany)

Mam probelm z tatą,odkąd pamiętam to pije,do domu z pracy nogdy nie przychodzi trzeźwy.Czasami brakuje pieniedzy na jedzenie ale on pieniazde na alkohol znajdzie zawsze.Zawsze pił w piwnicy ale od kąd zabrałyśmu mu z mamą klucze poje gdzie popadnie w garażu,w samochodzie.Ta sytuacja mnie przerasta! 

 

 

zmartwiona (niezweryfikowany)

Witam,
Piszę, ponieważ szukam rozwiązania problemu alkoholowego który dotyczy mojej mamy. Nie wiem co mam zrobić, nie mam siły jej tłumaczyć, co robi źle itp. Ona ponadto nie widzi w tym żadnego problemu i uważa, że przesadzam,. Próbuje z nią rozmawiać, ale zawsze odpowiada "daj spokój" bądź "zdaje ci się". Nie mieszkam z mamą, ale został tam mój młodszy brat i informuje mnie na bieżąco z sytuacją w domu. Po kryjomu pije oszukuje wszystkich przede wszystkim siebie, własnego faceta i nas. Nigdy taka nie była wydaję mi się, że to przez pracę.  Ma 40 lat, jest nie do poznania ludzie śmieją się, że odbija się z drzwi do drzwi.. A ja zwyczajnie nie mam siły ani za nią biegać zwłaszcza gdy jestem w 7 miesiacu ciązy ani pilnowac. Nie wiem gdzie mam się udać, gdzie zasięgnąć pomocy , co robić?

Iwonaizabela (niezweryfikowany)

Mam mamę alkoholiczkę, poszłam na terapię DDA i współuzależnienia do pradni dla rodzin alkoholików z NFZ , dlatego radzę zrobić tak samo  bo inaczej będzie ci bardzo ciężko to wytrzymać. Moja mama ma już 74 lata przez pewien czas musiałam się izolwać od niej i jej zachowań, na szczęście nie mieszkam z nią . Powodzenia

Anonim (niezweryfikowany)

sytuacja gdy ktoś pije w rodzinie nie jest fajna, wiadomo. Zawsze dochodzą takie problemy jak kłótnie czy brak kasy. Mój wujek miał przez kilka dobrych lat problem z piciem. Ciotka nie dała rady i postawiła mu ultimatum: albo terapia albo rozwód. Wybrał terapie (z tego co wiem był w klinice inventiva gdzieś pod łodzią), udało mi się wyjść z nałogu. Wujek jest przykładem, że jednak da się wyleczyć, tylko trzeba chcieć albo być postawionym w sytuacji podbramkowej: rodzina albo nałóg.

zmęczony (niezweryfikowany)

witam a ja jestem zmęczony piciem mojej żony nie pomaga głaskanie nie pomagają groźby ma swój rozum dzieckiem nie jest wybiera taka droge to jej sprawa czekam aż najmłodszy dzieciak będzie wstanie racjonalnie dostrzec sedno problemu i się ulatniam starczy poświęciłem jej najlepsze lata mojego życia a ona mi się odpłaca piciem po pare tyg. pieprzeniem sie z kim popadnie i potem mówi że nic nie pamieta pewnie najlepiej jest nic nie pamietać albo mówić że to nie jest zależne od niej no ciekawe nie jest zależne od niej ale ten pierwszy kieliszek jak jest trzeźwa dłuższy okres jest chyba zależny od niej koniec bajek jak ktoś jest ...... to kanarkiem nie ... i to jest prawda a jesli chodzi o moją pomoc nie będę tu pisał o długach bo to najmniej mnie boli lecz o pomoc psychiczną wsparcie duchowe poświęcenie nieraz kosztem dzieci no bo przecież ona jest chora to się obraca wszystko przeciw mnie człowiek daje serce na dłoni a ona pluje patrząc prosto w oczy bez zmrużenia jak wyrafinowany bandyta bez skrupułów i poszanowania bliźnich. jedno jest pewne każdy ma jedno życie i sam obiera drogi jakimi chce iść wiadomo że można zboczyć na manowce no ale bez jaj nie na połowe życia tak więc niech każdy żyje jak potrafi pozdrawiam wszystkich z podobnym problemem nie miejcie złudzeń

rozczarowana (niezweryfikowany)

Rozumiem co czujesz. Mam podobna sytuację. Mój mąż pije od 4 lat. Nie pomagają prośby, grozby, szantaż. Twierdzi że nie widzi problemu. Wypja dziennie butelkę wódki lub kilka piw a potem kładzie się spać. Twierdzi że skoro nie robi awantur, nie ma długów to nic sie nie dzije. Poddałam się bo nic sie nie zmienia. Nie widzi jak posypało się nasze małżeństwo, jak mało nas łaczy.

Z tego co widzę jedyną netodą jest kontakt z lekarzem terapia Nie mam jeszcze pomysłu jak go do niej nakłonić, bo pomimo rozmów na ten temat nic nie robi w tym kierunku. 

Anonim (niezweryfikowany)

wiesz tez wiem co czujesz moj partner bo niemamy slubu tesz pije codziennie wypija butelke wodki a ile znajduje pochowanych w roznych miejscach pustych flaszek jestesmy z soba od 6 lat myslalam ze jak bedziemy miec dziecko to cos zmieni ale niestety nic sie nie zmienia sa tylko klamstwa obietnice nigdy nie spelnione mysli ze jest mistrzem kamuflarzu ale ja itak wiem ze klamie juz niewiem jak do niego dotrzec 

 

jewelina (niezweryfikowany)

Kochana !Oni (alkoholicy)się nie zmieniają ,z latami jest jeszcze gorzej .Wiem co mówię przez 20 lat wierzyłam że on się opamięta ale teraz doszły wymyśleni kochankowie,moja rozmowa nawet w pracy z mężczyzną to powód do karczemnej awantury że go zdradzam,rozliczanie mnie z każdej minuty,nie mam przyjaciół,koleżanek bo zadbał o to mój "ślubny" Nie daj się tak omotać UCIEKAJ !!!!

Anonim (niezweryfikowany)

witam:( Też mam problem, mój mąż od dawna większość czasu spędza z kolegami pod sklepem. Prośby, groźby i obietnice nic nie pomagają. Nie wiem jak sobie z tym poradzić. Może rozmowa z kimś kto zna problem coś pomoże. Pracujemy oboje, mamy dorosłych wykształconych synów, wydawało by się, że nic więcej nie potrzeba, a tu niestety coś gdzieś umknęło i jest smutek, łzy z mojej strony, bo mąż problemu nie widzi. Nie mogę nakłonić go do terapii, uważa, że jak mam problem to sama mam chodzić na terapię. I tak mijają kolejne dni życia ze śmierdzącym alkoholem męzem. Może ktoś podpowie jak żyć?

xyz (niezweryfikowany)

Po przeczytaniu wypowiedzi, widzę, że coraz więcej osób ma problem z alkoholikiem, alkoholizmem. Nikomu nie zazdroszczę i nawet najgorszemu wrogowi nie życzę, aby spotkał się w twarzą w twarz z alkoholikiem w domu. Mój brat ma 30 lat, żonę, dziecko, a zaczął pić od nastolatka. Moi rodzice też są temu winni, bo nie zareagowali w porę jak robił awantury po pijaku. Nienawidzę go, nie mogę na niego patrzeć, najchętniej sama dałabym mu wódkę, aby się zapił i był w końcu święty spokój. Z pewnością każdy z Was ma takie myśli. Ja już czasami sama mam ochotę sobie coś zrobić, żeby nie patrzeć na niego. Gdy widzę pijanego na ulicy to mnie złość bierze, nie mogę patrzeć na takie osoby. W domu cały czas nerwowa atmosfera, oczywiście są zapewnienia, że już nie będzie pił. Teraz już wiem, że to tylko kłamstwa. Jestem osobą wierzącą, praktykującą, staram się być dobrym człowiekiem, ale czasami się zastanawiam, DLACZEGO? Przez jego zapijaczałą naturę nie mogę zaprosić nikogo, bo nigdy nie wiem w jakim stanie wróci. We własnym domu czuję się jak więzień. Współczuję wszystkim, kórzy przez to przechodzą. Wiem też, że żadne tabletki nie pomogą, gdy sam alkoholik nie poukłada sobie w głowie, że chce przestać pić. Życzę wszystkim, którzy mają podobną sytuację po prostu SPOKOJU, bo to jest nam najbardziej potrzebne.

P.S. Właśnie mój brat przyszedł pijany do domu po pracy.

Bezsilna (niezweryfikowany)

... Dwa lata temu rozwiodłam się, niedługo potem poznałam mężczyznę, zakochałam się tak naprawdę, byłam niesamowicie szczęśliwa. Związaliśmy się "od razu" nie chcieliśmy marnować życia, było cudownie, czuliśmy że jesteśmy dla siebie stworzeni, że życie musialo nam się  tak właśnie poukładać, żę w tym momencie trafiliśmy na siebie.... Wyjechalam do niego z dzieckiem z pierwszego małżeństwa, mieszkał za granicą...

Po pewnym czasie przyjechaliśmy do kraju do rodziny, okazało się że jestem w ciąży, bardzo tego pragneliśmy byliśmy szczęśliwi, żę spełniły się nasze marzenia, nasze dziecko poczęte z wielkiej miłości ... zostaliśmy w kraju ..

Przez okres ciąży nie było aż tak źle, znalazł pracę, wypijał piwo po pracy, bo jak to mówił, wraca zmęczony i chce odreagować. Pierwsza wypłata trzeba "postawić" kumplom ... Po urodzeniu dziecka, pierwszy raz zniknął z domu w nocy na cały dzień, odchodziłam od zmysłów, w nocy pił piwa, tym bardziej się martwiłam, żę coś mu się stało jak jechał po alkoholu. Telefon wyłączył, nie miałam żadnej informacji. Maleńkie dziecko i ja odchodząca od zmysłów. Zgłosił się dopiero wieczorem... wrócił..chciał tylko jechać do rodziny do innego miasta, przecież nic złego nie zrobił... wsiadł w nocy w moje auto, nie mając na paliwo na nic pojechał do innego miasta ... Po kilku tygodniach znów się to powtórzyło, tym razem nie było go dwie doby ... telefon milczał..myślałam, że oszaleje, nic nie mogłam zrobić. Wrócił był u kolegi z dawnych lat i się napili, a jak pije to nie wie co rozbi ... takie tłumaczenie. Myślałam, że ni ma problemu, pojechał do kolegi, wrócił, przeprosił, zarzekał się że już nigdy tego nie zrobi. Ma przyjechać jego rodzina z zaganicy, bierze zaliczkę aby mieć parę groszy jak będą w kraju, ma jechać po nich na lotnisko .. nie wraca do domu...znika ..nie ma go trzy doby ... w dniu ich przyjazdu pojawia się rano , wystraszony, że mnie stracił, że go zostawię, obiecał i nawalił... od tego czasu juą nie znika...wypija po pracy 2, 3 4 piwa. Teraz już te 9% bo słabsze są za słabe ... przychodzi weekend, bierze zaliczkę wypija czteropak, potem idzie po następny i kolejne piwo i kolejne, pada w łóżko spać...daj mi tylko godzinkę ... śmierdzi alkoholem w całym pokoju, poci się okropnie. Po sobocie jest niedziela, wstaje raniutko, pędzi do sklepu bądź na stacje kupuje piwa, boli go głowa tylko jedno aby przestała, wypija cztery ... pytany mówi: wypiłem dwa, zawsze tak mówi tylko dwa. W domu w różnych miejscach niechcący znajduję poukrywane puste piersiówki, pokazując mu uśmiecha się i mówi aaaa to już dawno było, teraz już tego nie pije. Jeśli w domu jest jakiś alkohol pije dopóki się nie skończy. Pewnego dnia nie wytrzymałam jak po kolejnej rozmowie z nim  i oferowaniu pomocy, tłumaczeniu wraca do domu pijany ... nie wytrzymuję ... do tego gra i bawi się moimi emocjami i nerwami ..tłumacząc ale przecież ja nie jestem agresywny jak wypije... agresywny nie ale nie interesuje się rodzina, tylko śpi i pje i tak w kółko, jak to mówi bo miałem ochotę się napić. Jak wraca kolejny raz po alkoholu wyrzucam go za drzwi, uderzam w twarz, płacząc krzyczę, że zmarnował zycie mnie i dziecku, czuję bezsilność, ból, rozczarowanie, załamanie, śwat mi się rozsypał, gdzie ten człowiek, którego pokochałam ????? Nie ma go i nigdy nie było, kocham tylko wyobrażenie o nim ... nie wraca na noc ja już nie wydzwaniam, następnego dnia rozmawiamy, nie widzi nic a nic swojej winy, zwala wszystko na mnie, to ja go uderzyłam i to ja powinnam przeprosić, on się tylko napił, nic nie zrobił a ja go chcę zmienić na siłę, wprowadziłam w domu obóz koncentracyjny bo nie pozwalam mu pić ...  co robić ??? co robić ??? mamy maleńkie dziecko ... nie mam siły i żyć mi się nie chce ... błagam o pomoc

oszukana (niezweryfikowany)

Witraj zmeczony zainteresowal mnie twoj wpis czuje sie troche podobnie a moze czulam przez dlugi czas mojego zycia.Maz "przestal pic na pewien czas nawet dlugi bo 3 lata w ciagu ktorych mial krotkie slabosci konczace sie na piwie i moze z raz upil sie do utraty swiadomosci i ludzilam sie ze tak juz bedzie ale widze ze to wraca.coraz czesciej wraca po piwie i widze ze to go znowusz wciaga czuje sie jak dziecko ktoremu na troche dano fajna zabawke a tera ja zabieraja.Paradoks tak przywyklam znow do dobrego ze nie przypuszczalam ze znow moze to wrocic choc to logiczne ze moze sie to zdarzyc bo to przeciez choroba.mam 2 dzieci boje sie co dalej bo drugi raz nie podolam walce o niego i wiem ze wtedy moje zycie bedzie musialo djametralnie sie zmienic.Zyje za granica i mamy tylko siebie cala rodzina w polsce,a i tak na moich rodzicow nie moge liczyc gdyz cale zycie zyli tylko dla siebie odkad moi dziadkowie zmarli nie mam nikogo.Chce by moje dzieci mialy fajna pelana rodzine ale chciec to nie wszystko i nie zalezy tu duzo odemnie wiem to teraz na szczescie i to jest moja sila.moze gdzies podczas tych 3 lat trzezwosci popelnilam gdzies blad w mojej relacji z mezem i dalam mu tym furtke bo poczul ze moze znow moze mna manipulowac,a moze i nie to tylko moje gdybanie choc wiem ze jest bezsensowne,mysle tylko ze moze moje wspoluzaleznienie od alkoholika jakby nie bylo moze mialo wplyw do nawrotu choroby choc nie winie sie, bo wiem ze co ma byc to bedzie.Teraz wiem ze nie poloze juz na pewno na szali szczescia moich dzieci  bo sa juz wieksze i duzo rozumieja wtedy byly malutki choc posradnio gdy  wszystko robilam na szybko zeby jak najszybciej ich umyc i polozyc na wypadek jak tata wroci pijany wiem ze duzo stracilam radosci z bycia matka nie zylam tym a ciaglym martwieniem sie nie myslalam jak fajnie kapie moja coreczke lecz szybko musze ja wykapac i polozyc bo maz moze wrocic pijany.Zapomnialam o sobie i czerpaniu z zycia radosci ktora dostaje.Nie popelniajcie tych bledow a to zaowocuje zobaczycie.Jesli teraz niedajboze procz tego ze sa sygnaly ze moze moj maz wroci do nalogu choc nie musi ale jakby sie tak okazalo wiem ze nie poswiece sie juz napewno,bo przeciez jak ktos jeschory na grype nie lezymy za niego w lozku i nie bierzemy z aniego lekow prawda...???

Anonim (niezweryfikowany)

Czytam Wasze historie, często o złamanym życiu i przeraża mnie to że tak wiele zła jest wokół nas. Tak mało osób dotkniętych alkoholizmem wychodzi z tego... Tak wiele z tego powodu cierpi. Najbardziej chyba cierpią najbliżsi, nie sam pijący. Zwłaszcza Ci, którym jeszcze zależy na najbliższym; pijanej matce, ojcu, mężu... Gdy kochamy potrafimy wiele znieść i wybaczyć. Nasze pragnienia i potrzeby powoli latami znikają i stają się wyblakłe. Wpadamy w koło w którym cykl wyznacza alkohol. W jakim dziś przyjdzie stanie? Czy wróci o 3 w nocy i będzie się awanturował? Jak popatrzeć ludziom w oczy, choć samemu nic złego nie robisz. Praca, szkoła, znajomi. Wszędzie wokół widać normalne rodziny, kontrast i zderzenie z własnym światem. To wszystko i brak własnych perspektyw popycha nas do strasznych rzeczy. Nasze emocje szaleją od wszechogarniającego smutku, nienawiści do pijącego aż do którtkich chwil euforii w chwilach ciszy. Miliony istnien i opowieści. Sama mam siostrę która pije od ponad 12 lat, albo i dłużej. Problem zaczął się jak zaczeła studia, potem śmierć ojca i jej dziwne znajomości. Później wyjechała do innego miasta szukać pracy. Przez jakis czas było dobrze, potem okazało się ze bez pracy i pieniędzy tułała sie jak bezdomna. Mimo ze mama ciągle ją próbowała przekonać o powrocie do domu. Kłamstwa, bajki nie miały konca. Ciągi czasem nawet kilkumiesieczne. Nie wiem skąd brała pieniąde na alkohol.  Tak aż po samo dno. Wtedy się trochę opamiętywała. Przez 10 lat w żadnej pracy nie zagrzała miejsca na dłuzej niz 3 miesiące. Nasze apele, prośby nic nie dawały. Zaczeły przychodzić wezwania ze skarbówki- grube długi które musiałam płacić ja, bo mama nie miała z czego. Zaczełam pracować coraz ciężej i ciężej, w międzyczasie dostając się na doktorat. Coraz więcej obowiązków, coraz wiecej problemów. Ale zawsze chciałąm wyjśc na ludzi.. Rodzice zawsze nas wspierali, nigdy nam się nie przelewało i często odejmowali sobie od ust abyśmy my miały. Studia dla siostry, prawojazdy, kursy, wszystko opłacali jej rodzice. Choroba taty pogorszyła naszą sytuacje. Gdyby żył tato nie pozwoliłby no to żeby ona się tak stoczyła. Jakieś 9 miesiec temu siostra wróciła do domu i przez 5 miesiecy był cudowny spokój (musiała też podleczyć zdrowie bo przez alkohol w wieku 36 lat jej stan fizyczny jest straszny). Nie wieżyłam że jeszcze będzie tak spokojnie, choć co prawda dalej była nierobem, mamusia wszystko robiła za nią ale był chociaż spokój... Ja mogłam pracować i się uczyć. 2 miesiace temu wyjechała na dzień i wróciła ze swoim bezdomnym facetem. Przerwała leczenie - ma problemy z krązeniem. I zaczeło się wesoło. Znika na całe dnie, robi piekło, posądza o kradzieże. Groziłyśmy że ją wyżucimy z domu, że wyślemy na przymusowe leczenie. Ale ona ma to gdzieś. Śmieje się nam w oczy. Mama już jest na skraju fizycznego i psychicznego wykończenia. Nie wiem czy co kolwiek jeszcze może pomóc. Mimo wszystko choć są chwile i to częste że dalsze życie wydaje mi się bez sensu to daleje chce żyć.. choć w życiu piękne są tylko chwile

Anonim (niezweryfikowany)

Witam! Niestety moja babcia, która mieszka ze mną jest uzależniona od alkoholu, ale ona twierdzi, że ma prawo się napić. Ona nie widzi w tym problemu. Przez picie alkoholu jest chora na nogi, ale ona mówi, że nogi nie puchną jej od picia. Nie wiem co zrobić, bo ona twierdzi, że nie jest uzależniona i nie pójdzie na terapię. Zmusić chyba też jej nie mogę... 

Anonim (niezweryfikowany)

już nie mam siły tak żyć...jestem samotną matką 9 letniego skarba. Mieszkam w małej wsi z rodzicami alkoholikami . Pracuję w systemie 24 godzinnym i w tym czasie gdy jestem w pracy to rodzice opiekują się moim synem. Nikt nie jest  wstanie sobie wyobrazić co przeżywam siedząc w pracy a mój tata pod wpływem alkoholu odbiera moje dziecko za szkoły. Nie stać mnie na wyprowadzkę i nie wiem gdzie szukać pomocy....

 

Damian (niezweryfikowany)

witam

ja od urodzenia mam do czynienia z alkoholizmem jak nie matka to ojciec
przez alkohol rozsypał se zwiazek moich rodzicow ( przez moja matkęi jej alkoholizm ) ojciec wział mnie pod skrzydłą z swoja nowa kobietą

a siostre wzieła pod rodzine zastępcza moja babcia ( najwspanialsza kobieta na świcie )
od 18 roku zycia przeprowadziłem sie do matki poczatki były spoko ale teraz to sie zaczeło masakrycznie 2 dni w tygodniu musi byc narabana jak szpak
przez co nie daje mi sie wyspać do pracy a niestety najgorsze jest to ze nie mam sie gdzie podziac owszem pracuje ale nie stac mnie na utrzymanie samego siebie :/ jak tak dalej bedzie to ja nie wiem gorzej bedzie ze mna niz z Matka ktora ma gdzies wszystko i interesuje sie sobą...

 

Anonim (niezweryfikowany)

Mój tata był w ośrodku w Dziwnówku. Ponad półtora roku jest innym człowiekiem. Pomogli mu w Dziwnóku. Zaczynam wierzyć, że można wyjść z tej strasznej choroby.

Anonim (niezweryfikowany)

Mój ojciec nie pił przez 3 lata, ale gdy tylko przyszedł słabszy dzien zaczął znów pić, alkoholizm to chorba z ktorej nie mozna sie wyleczyc, co kolwiek bys zrobil wystarczy jedno piwko jeden kieliszek i znow alkoholik stacza sie na dół, bo ciągle kombinuje jak i gdzie sie napic, mozna sie starac ale po tych wszystkich latach przezytych z nim juz nie wierze w wyleczenie na zawsze.

Anonim (niezweryfikowany)

Mam teścia pijącego na okrągło. On sam twierdzi, że pije od zawsze. Wielokrotnie wyciągaliśmy z mężem ręke, woziliśmy na terapie, wspieraliśmy, spłacaliśmy długi. Na tą chwilę po kolejnym ciągu ( ok 2 miesiące ) teść jest wrakiem człowieka, ledwo sam się porusza, a szara "materia" została wymyta przez alkohol. Nie ogarnia co się z nim dzieje, nie wie jaki jest dzień tygodnia, pyta naście razy wciągu godziny o to samo. Nie wie jaki jest rok i dzień ale wódkę wie jak sobie "wyczarować". Cały dzień szpera w domu, podbiera dzieciom ( a swoim wnukom ) pieniążki. W nocy nie daje domownikom spać, bo tłucze szafkami, garami, butelkami itp. Mąż mój pracuje zagranicą, a ja jestem z tym całym problemem sama . Podjełam decyzję, nie chcę, nie mam siły, nie mam ochoty, nie mam zamiaru już w tym uczestniczyć. Wyprowadzam się  z dziećmi  i już mnie nie interesuje co się z teściem będzie działo. Ratuję siebie i swoją rodzinę. Ratuję dzieci, które nie powinny tak dorastać. Ratuję swoje zdrowie, bo już nie mam siły.

Anonim (niezweryfikowany)

Bardzo dobrze zrobiłaś ja też już nie mam siły. Mój ojciec pije od zawsze a moja matka przez to wszystko na psychotropach.Najchętniej bym się wyprowadziła i zabrała mame ale nie ma jak.

Anonim (niezweryfikowany)

Latwo każdemu napisać , że alkoholizm to choroba że trzeba zrozumieć itp itd. Od lat mieszkam z matką alkoholiczką. Jest okropnym, obrzydliwym człowiekiem. Wieczne awantury, ubliżenia, obelgi, wyrzucanie z domu, traktowanie jak śmiecia... to tylko niektóre rzeczy jakie doświadczam od małego... Obecnie jestem mamą dwu letniej córeczki, której nie mogę uchronić przed obrzydliwą babką alkoholiczką,,, Nie mam możliwości wyprowadzenia sie stąd, ponieważ gdybym to zrobiła nie miałabym dać co jeść dziecku. Najgorsze jest to że nigdzie nie ma pomocy dla takich ludzi jak ja. Alkoholik który się znęca nad wszystkimi, który nie daję żyć nikomu jest bezkarny. Również tego doświadczyłam, milion interwencji policji, wywożenia na izbę wytrzeźwień i co dało coś ? nie za każdym razem po takiej interwencji czy izbie było jeszcze gorzej... Nie wiem może ktoś jest mi w stanie dać pomysł co jeszcze można zrobić lub gdzie szukać pomocy żeby w koncu normalnie żyć,  a żeby moje małe dziecko nie musiało patrzeć na to co ja od małego... Bo tego sobie nie wybacze, 

dorota_2014 (niezweryfikowany)

zauważyłam, że bardzo bliska mi osoba ma problem z alkoholem, nie wiem jak na nią wpłynąć, żeby zaczęła się leczyć, może coś mi podpowiecie, jak udało się Wam namówć kogoś do pójścia do lekarza?

Anonim1991 (niezweryfikowany)

Czytam te historie i zastanawiam się skąd tyle tego zła? Mam 23 lata i od 10 lat robię za "anioła stróża". MIeszkam z mamą, tatą i starszym bratem, wszyscy troje piją ale najgorsze cyrki odprawia moja matka. Pije niemal dzień w dzień, z pracy wraca pijana a jak jest tylko lekko chwycona to zawsze przyniesie sobie jakąś ćwiartkę do domu i opije się na amen. Żeby było "weselej" dodam że skutki tego są tragiczne. Ona jak się opije to nie pójdzie spać tylko wstrzyna awantury, wyzywa wszystkich, w tym mnie mimo że robię wszystko żeby było jej lżej, sprzątam, piorę, prasuję, czasami coś ugotuję jak trzeba ale w jej oczach i tak jestem szmatą... Jako że mój ojciec i brat też piją jej zachowanie prowokuje awantury i bitki a ja umieram z przerażenia. Jestem sama z tym wszystkim i coraz częściej myślę nad tym żeby się zabić, nie mam siły ani chęci do życia. Oni się w końcu pozabijają, w nocy po każdej awanturze budzę się zlana potem i zapłakana bo śnią mi się sceny że mój brat albo ojciec zabijają matkę. Mimo że od 10 lat staję między nią a nimi jak ją biją i nie raz oberwałam po gębie to i tak Ja  jestem ta najgorsza. to ja jestem zła, to na mnie się wyżywa. Szczerze mówiąc mam ochotę jej wykrzyczeć że ją nienawidzę. Nie radzę sobie z tym, mam przyjaciół, narzeczonego ale czuję się cholernie samotna. Czuję się jakbym stała na środku pustej sali i krzyczała o ratunek. Moja dusza krzyczy ale nikt tego krzyku nie słyszy. A najgorsze jest to że ten koszmar sie chyba nigdy nie skończy, ona się nigdy nie zmieni bo nie chce się zmienić, mój braciszek jest skończonym nierobem, ma 29 lat (czwórkę dzieci) i nie ruszy sie do roboty, mamusia i tatuś go utrzymują a bratowa siedzi u matki z dziećmi więc po co pracować? żyć nie umierać przy takiej wygodzie. Rodzice go utrzymują a on matkę potrafi zwyzywać od najgorszych i jej dopierniczyć tak że by ją zabił jakbym nie stanęła między nimi. ale mimo to, on jest zły ale ja jestem najgorsza. Dodam jeszcze że w między czasie (tj w przeciągu tych 10 lat) od 3. do 21. r.ż. chorowałam na padaczkę i nie było mi dane żyć w spokoju przez co miałam częste ataki. Nie wyobrażam sobie życia w tym domu a jestem zmuszona pozostać w tym piekle nawet po ślubie gdyż u mojego narzeczonego nie ma warunków (za dużo ich mieszka i nie zmieścilibyśmy się) a na wynajęcie mieszkania też nas nie stać. I miej tu siłę do życia... Moja psychika jest na skraju wyczerpania

Magda (niezweryfikowany)

Bardzo ci współczuję. Ze szczerym wzruszeniem przeczytałam Twój post. Twoja sytuacja rzeczywiście jest trudna. Musisz ale to MUSISZ udac sie z tym do ośrodka pomocy kryzysowej w twoim miescie i nie wstydzic sie tylko powiedziec jak jest. Oni tam wiedzą jak pomóc i coś ci doradzą. Oni tam od tego są!!!! I nie czekaj na niewiadomo co bo jak sama sobie nie poradzisz i nie ruszysz sprawy to nikt ci nie pomoze. Wiem bo sama miałam i własciwie mam podobna sytuacje, tyle ze to mąż jest uzalezniony. Wiele razy wzywałam policję, mam troje dzieci, trzech synów. Mąż ma skierowanie na leczenie przez sad, ograniczone prawa rodzicielskie itd. Jezeli nic z tym nie zrobisz to bedzie coraz gorzej. jezeli ich kochasz a masz jeszcze troszke chociaz siły to dasz rade i wszystko sie ułozy zobaczysz! nie mart sie! Trzymam kciuki!

 

Anonimowa (niezweryfikowany)

Cześć.

Mam dopiero 13 lat, a mój tata pije już odkąd pamiętam. Najgorsze jest to, że z roku na rok jest coraz gorzej. Tata pije coraz mocniejsze trunki (zaczyna coraz bardziej "lubować" się w wódkach) i jest agresywniejszy. Dodatkowo nic nie robi, jedyne co to, pali w piecu. Kiedyś dużo pracował jak był młody i teraz ciągle o tym mówi jaki to on nie jest pracowity i że on się już w życiu dosyć narobił. Mama ma sklepy i jak nie przywiezie mu nawet piwa to juz robi jej awanture. Dodatkowo bili sie 2 razy z moim starszym bratem, bo juz tak brata wkurzal. Ma gospodarstwo (mieszkamy na wsi) i jak jest lato czy wiosna to tylko udaje ze idzie niby cos robic a tak naprawde to za niego robia jego pracownicy i brat. Siedzi w kuchni i je, albo idzie do swoich "kryjowek" (piwnica, oraz na podworku jego warsztat oraz taka kuchnia w ktorej kiedys mama skubala kurczaki) Jak dostanie pieniadze za kukurydze czy cos to juz mamie zaczyna wygadywac i nawet jak jest zima to mowi ze jego gospodarstwo duzo pieniedzy daje a mama tylko "doi". (mama ma kilka sklepow 2 spozywcze i 1 odziezowy) Nienawidze  jak sie awanturuje poprostu juz jestem taka zatracona obiecuje ze pojdzie na badania ze sie poprawi a jak narazie zadnych skutkow. Tata rzadko kiedy upije sie tak ze az lezy na podlodze ale juz nie raz troche krzywo szedl a pozatym mama zawsze go wyzywa jak widzi stan jego twarzy (tacie robia sie takie oczy zawsze i twarz drastycznie sie zmienia na odcien czerwoniejszy jak ma wypite) Zreszta w wakacje mial taka sytuacje ze policja ich zatrzymala mama kierowala ale tata i tak musial dmuchac w alkomat i mial takie 2 akcje i pozniej mial sprawe sadowa i mu odebrali prawo jazdy. Zreszta wstydze sie ojca przed kolegami i kolezankami jak mama i tata jada samochodem to mama zawsze kieruje. Tata to jechal czesciej a takie ciagle kierowanie mamy zaczelo sie tak w 2013 w 2012 jeszcze wszystko bylo okej ale tata juz naduzywal. I tata tylko szuka powodow zeby wariowac mamie wszystko wygaduje kloci sie z wszystkimi i coraz wiecej osob zauwaze ze naduzywa i nawet ma skierowanie do psychologa (przez ta akcje sadowa) i na badania ale i tak sie nie leczy chrzestny probowal w to ingerowac ale i tak nie chce na te badania. Ja juz nie mam sily ile razy sie trzese jak rodzice sie kloca a jak mocno to juz w ogole. Nie wiem co robic mama chce zeby to wszystko sie juz skonczylo ale przywozi i tak wodki tacie bo wie ze bedzie jej awantury robil i to nie byle jakie. Moja przyjaciolka jak do mnie zachodzi to widzi duzo butelek i juz pewnie i tak wie ze moj tata to alkoholik poprostu nie wiem co w tej sytuacji robic brat tym sie nie przejmuje wcale tez probowalam ale ja poprostu nie moge.

Anonim (niezweryfikowany)

witam mój mąż pije jużkilka lat czy mniej czy więcej ale codziennie nie awanturuje się ale co z tegokiedy ja nie mogę znieść tego psychicznie były rozmowy prośby cuda wianki i żadnego efektu leczenie nie wchodzi w grę ponieważ on sam nie widzi problemu a ja jużsiadam psychicznie bo nikt nie może pomóc ani jemu ani mnie jeżeli on tej pomocy nie chce aszkopół w tym żeon twierdzi że nie pije poradżcie prosze jak go przekonać do leczenia

,

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

M (niezweryfikowany)

Witam, ja rownież piszę z tego typu problemem. Moj ojciec jest alkoholikiem (pije od kąd pamiętam). Wspomnienia z dziciństwa- ucieczki z domu, awanruty, przemoc, agresja, interwencje policji. Chwila ulgi.. gdy abierała go policja po awanturze. Gdy wrócił sytuacja powtarzała sie. Wychowuje się w wielodzietnej rodzinie (mam 9-cioro rodzeństwa) utrzymuje nas tylko mama, która nie wiem dlaczego nic z tym nie robi. Nie wiem, boi sie, ze bez niego sobie nie poradzi? Poradzimy sobie ! On nie pracuje, nic nie robi.. a jesli już to od razu wszystkie zarobione pieniądze przepija. Szukam pomocy, gdyz nie boję się o siebie, lecz o moje młodsze siostry. Kocham je nad życie i nie pozwole by stala im sie krzywda. Ja a rok pójde na studia, a co z moim młodszym rodzeństwem. Juz raz zrezygnowałam z marzeń, by zostac bliej domu, pomagać. Chce iśc na studia, kształcić sie, spełniac marzenia. Mam tyle celów do osiągnięcia. Ojciec obiecywał za kadym razem, ze przestanie pić, ze sie zmieni.. Wierzylismy.. Nie pił prawie przez rok. I nowu wszystko sie zaczęło. Nie podnosi juz nas mamę reki, ani na nas bo po prostu sie boi- ma wyrok w zawiosach (była sprawa w sądzie o znęcanie sie nad mama i dziecmi). Ile jeszcze czasu mamy to znosić. Ile jeszcze mamy cierpiec.Ja jak i moje młodsze siostry bardzo się go boimy, jest agresywny i bardzo wulgarny. Na noc muszę zamknąc drzwi od pokoju na klucz, wtedy dopiero zasnę.  

Anonim (niezweryfikowany)

Witajcie,

pije mój teść, pije mój były mąż. Próbowałam wszystkiego, żeby mąż nie pił. Prośby, groźby, szantaże nie pomogły.Teściowa, która przecież doświadczała podobnego horroru nie tylko mi w niczym nie pomagała, ale wręcz utrudniała życie, pluła nienawiścią do mnie, usprawiedliwiała, bagatelizowała picie swojego syna. W końcu, prawie pięć lat temu, zdecydowałam się na terapię. Za darmo, z NFZ-etu. Chodziłam prawie dwa lata na terapię indywidualną i grupową dla osób współuzależnionych. Trafiłam też do AlAnon, w którym aktywnie działam do dziś. Teraz moje życie i życie trójki moich dzieci wygląda zupełnie inaczej. Jestem już po rozwodzie, a najmłodsze dziecko objęte jest pomocą psychologiczną. Niestety dwójka już dorosłych dzieci, jeszcze po nią nie sięgnęła, ale mocno wierzę, że i one skorzystają z pomocy, co ułatwi im budowanie swoich własnych, zdrowych rodzin.
Apeluję do Was, nie pozostawajce sami/same, bez względu na to kto w Waszej Rodzinie pije. Ojciec, matka, rodzeństwo, współmałżonek czy dziecko. Dla mnie najtrudniejszym było przerwanie zmowy milczenia i wstydu. Latami ukrywałam "swój problem" przed moimi Rodzicami i rodzeństwem oraz znajomymi i przyjaciółmi. W końcu odważyłam się o tym otwarcie mówić i sięgać po pomoc, sięgam zresztą do dziś, jeśli jej potrzebuję, choć nie zawsze spotykałam się ze zrozumieniem. W naszym kraju jest tak wielkie przyzwolenie społeczne na picie i upijanie się, że dopóki ktoś nie leży pijany w rowie, czy nie żebrze po supermarketem, problemu się nie zauważa!! "Co ty od niego chcesz, po prostu trochę za dużo wypił".Jest wiele ośrodków i instytucji, gdzie można zasięgnąć informacji o chorobie alkoholowej oraz jak my sami, niepijący, możemy sobie pomóc. Bo to my potrzebujemy pomocy. Jeśli nasz alkoholik zdecyduje się na leczenie, to świetnie, możemy go wspierać, ale jeśli nie, to trudno. Ja nie chciałam iść z pijącym alkoholikiem na dno. Wybrałam życie dla siebie i swoich dzieci. Nie jest mi łatwo, chociażby finansowo, ale osiągam coraz większy spokój i równowagę.

Pozdrawiam Was Wszystkich,
Internautka z Krakowa

Anonim (niezweryfikowany)

U mnie w rodzinie to szwagier pije. Sytuacja jest naprawde ciezka. Od 3 lat pije na poczatku pil mniej ale teraz to juz jest masakra. Mieszka razem z nami w domu z siostra i synem. Przychodzi sobie do domu kiedy mu sie podoba wszystkie pieniadze jakie ma to wydaje na alkohol. Tata z mama juz nie maja sil do niego nie wiedza jak do niego mowic, on twierdzi ze nie jest alkoholikiem i ze my wszyscy w domu powinnismy sie leczyc, szawgra rodzina sie wypiela wogole sie tym nie przejmuje wiedzieli o tym ze lubi sie napic ale teraz to jest wina siostry bo tak jak rodzice jego twierdza " wiedziala kogo sobie za meza bierze" ostatnio skoczyl z piesciami do mojego mlodszego brata(20l) najgorsze w tym wszystkim jest to ze siostra go broni i twierdzi ze nie chce zostac sama z dzieckiem a calymi dniami siedzi z szieckuem w domu, nie wiem do kogo sie zglosic kto moze pomoc

Leczyc.pl (niezweryfikowany)

Ważnym aspektem w leczeniu alkoholizmu jest jego zapobieganie. Nie powinniśmy okazywać naszych słabości do alkoholu dzieciom, ponieważ istnieje wielkie prawdopodobieństwo, żę mogą zostać alkoholikami. Spotkania rodzinne odbywać się powinny bez udziału używek, pełne miłości, rozmowy i szacunku.

aneta (niezweryfikowany)

A ja trafiłam na wspaniałych ludzi w ośrodku leczenia uzależnień w Dziwnówku. Od prawie 3 lat jestem trzeźwa, zawdzięczam to pobytowi w Dziwnówku. Zaczęłam nowe życie. Podaję namiar na stronę ośrodka: www.psychoterapia24.pl

Ona (niezweryfikowany)

Witam. Mam 21 lat, mieszkam w domu z rodzicami oraz bratem, który ma 28 lat i od 11 lat jest alkoholikiem..

 

Nie wiem gdzie już szukać pomocy, tyle ile wszyscy się wycierpieliśmy to wielu nie mieści się w głowie, bart był na detoksach, 4 odwykach, chodził na spotkani AA i nic to nie dało, nadal pije, awanturuje się, stwarza zagrożenie sobie i nam. Niektórym wydaje się że alkoholicy piją tylko wódkę czy wina, niestety u mojego brata to już denaturat, spirytus salicylowy, perfumy itp. Kocham go strasznie bo to mój brat, ale już nie mam siły fizycznej i psychicznej. Zgłaszałam go niejednokrotnie na policje, składałam wnioski do komisji osób uzależnionych, szukałam pomocy u psychologów, psychiatrów i nic z tego, on po prostu nie widzi problemu. Przeżyliśmy izby wytrzeźwień, szukania po melinach przy -15, szpitale, stany zagrażające życiu, gaz odkręcony w domu itp.  Nie chce z nami rozmawiać, tylko żeruje na nas... Rodzice oboje pracują, ja się uczę i pracuję, ale najwięcej  jestem w domu ja oraz babcia która ma prawie 80 lat i niestety zazwyczaj we dwie próbujemy uspokoić brata kiedy jest pod wpływem alkoholu, wtedy niestety zachowuje się jak zwierze.. Próbowaliśmy zostawić go samemu sobie żeby dotknął dna, ale ja nie wiem czy dno dla niego istnieje, został sam, nie ma dziewczyny, znajomych, tylko nas, ale my jesteśmy dla niego największymi wrogami bo chcemy mu pomóc. Najgorsze jest to że on nie ma jakiś celów w życiu, marzeń, nic go nie interesuje, nie ma go czym zachęcić to tego że życie na sens, życie jest piękne i można je przeżyć bez alkoholu. Zaczynam rozważać przymusowe leczenie, ale nie wiem od czego zacząć jak się o to starać, czy ktoś może wie lub ma inna propozycje jak jeszcze walczyć, proszę o pomoc!

Anonim (niezweryfikowany)

Hej, mam 17 lat i czterech braci, ale niestety tylko jeden jest "normalny" Z Najstarszym nie ustrzymujemy kontaktów, kilka razy był w więzieniu, pije ale to nie o to chodzi. Mój brat ma na imię Mateusz ma 29 lat, miał swoje mieszkanie, pracę, znajomych wszystkich. A teraz ma tylko znajomych z pod sklepu. Zaczęło się jak jeszcze mieszkał u nas lubił wypić, zawsze w jego plecku była wódka lub piwo. Potem zamieszkał u siebie, i rok potem stracił prace. No i tak się zaczeło. Była nawet taka sytuacja, że był tak pijany że położył wodę na gazie i mu się usnęło i się zaczęło palić. Niedługo potem stracił mieszkanie, na dzień dzisiejszy jest bezdomny i jest alkoholikiem. Przeszedł 2 terapie AA ale to nic nie pomogło. Przez krótki okres mieszkał w noclegowni, potem był w szpitalu bo groziła mu amputacja nogi, na szczęscie wszystko się dobrze skończyło oczywiście z noga. Próbowaliśmy mu pomóc zapisać go gdzieś ale on nie chce. Każdy mówi, że on potrzebuje odbić się od dna tylko on chyba tego dna nie ma. Strasznie go Kocham i tęsknie za tym co było kiedyś jak był normalny, szło z nim normalnie porozmwiać a teraz nic kąpletnie nic. Często obwiniam się o to i myśle, że to moja wina, w końcu jestem jego siostrą i mogłam mu jakoś pomóc, tylko ja już po prostu nie mam siły. Nie wiem co mam zrobić, ja nawet nie wiem gdzie on teraz jest i czy wgl żyje. 

Proszę o pomoc. Dzięki Kama :(

 

Zajawki z NeuroGroove
  • Gałka muszkatołowa

Spróbuję streścić tę całą historię jak tylko się da. O gałce muszkatołowej wiedziałem tyle że trzeba zjeść tego dużo i że jest coś na kształt LSD tripu.


Tak więc było to na wyjeździe ze znajomymi do Czech (nie załatwiłem kwasu) i postanowiliśmy z kolesiem zarzucić gałę. Poprosiliśmy więc dziewczyny żeby kupiły nam 10 opakowań. Te spełniły naszą prośbę i kupiły 10 x 15 gram czeskiej gałki.


  • Amfetamina
  • Katastrofa
  • Marihuana

Czas wakacji, własnie wrociłam z tygodniowego wypadu nad morze. Zmeczenie i wykonczenie organizmu dawało sie we znaki. Dzwoni kumpela, za chwile pojawia sie w drzwiach i mówi, żebym pakowala manatki. Tłumacze, ze musze odpoczac, ale juz wiem co ma na myśli: "narkotyczny wypad". Do czego jak do czego, ale do tego typu rozrywki nie trzeba mnie dlugo namawiac. Jedziemy do najpiekniejszego panstwa, ktore moze zapewnic nam te atrakcje. 

  • 2C-E
  • Amfetamina
  • Hydroksyzyna
  • Inne
  • Kodeina
  • Marihuana
  • Mefedron
  • Mieszanki "ziołowe"
  • Retrospekcja
  • Tytoń

Chęć przejażdżki po Polsce na stopa przy okazji infekując swój mózg różnorakimi ustrojstwami (m.in. "dopalaczy"), poznając przy okazji różnych ludzi. Podróż miała być przygodą i przerwą od uczelni (w trakcie trwania semestru).

Komentarz: Tekst został spisany jakoś miesiąc po wydarzeniach mających miejsce w nim opisanych. Był to specyficzny okres w moim życiu, po dość kiepskich przejściach, którego zwieńczeniem miała być podróż na stopa po Polsce. Niedługo po powrocie z "rajdu po Polsce" postanowiłem porzucić Beta-Ketony, z racji tego iż mają na mnie zbyt duży potencjał uzależniający - a w owym okresie byłem w ciągu od kilku miesięcy. Wiem, że tekst zawiera ok. 6,7-6,8K słów, nie mniej jednak wydaje mi się że to dobre miejsce do jego opublikwania. Tekst, jak i sama przygoda ma już ponad półtora roku.

  • Bad trip
  • Benzydamina
  • Marihuana
  • Tabaka
  • Tytoń

Na początku puste mieszkanie, tylko ja z kolegą, później sam z mamą, optymistyczne nastawienie.

Zapraszam serdecznie, po raz drugi!

Słowem wstępu, ponownie: