Czy lek na stwardnienie rozsiane produkowany z konopi indyjskich zostanie w końcu dopuszczony do sprzedaży? Szef firmy farmaceutycznej GW nie traci wiary, choć czuje się wyczerpany walką o wprowadzenie tego specyfiku na rynek Firma GW Pharmaceutical napotkała już tyle trudności ze strony instytucji dopuszczających leki do handlu, że jej szef Geoffrey Guy mógłby w desperacji sięgnąć po trawkę, którą hoduje w dużych ilościach. Guy woli jednak relaksować się pod żaglami w swym rodzinnym Dorset. Nie pije nawet alkoholu i kawy, nie mówiąc o paleniu marihuany – tej, jak twierdzi, nigdy nie próbował. Przyznaje, że prowadzenie GW, pierwszej firmy, która podjęła się skomplikowanej produkcji leku z konopi indyjskich, jest bardzo męczące.
Główny jej produkt, Sativex to potencjalnie rewolucyjny lek dla chorych na stwardnienie rozsiane, zwane w skrócie SM (sclerosis mulitplex). Spray pod język, wytwarzany z konopi uprawianych w ściśle tajnych szklarniach GW na południu Anglii, wykorzystuje relaksujące właściwości tej rośliny: łagodzi ona skurcze mięśni, na jakie cierpią chorzy na SM, nie dając zarazem żadnych halucynogennych efektów. A jednak powstała osiem lat temu GW przynosi rozczarowanie inwestorom, ponieważ zamiast wypuścić w końcu lek na rynek, napotyka przeszkody w postaci nieprzychylnych przepisów i niezbyt pomyślnych wyników niektórych testów. Frustracje te doprowadziły do oskarżeń, że Guy obiecywał gruszki na wierzbie.
Guy, współzałożyciel firmy GW (od jego imienia pochodzi pierwsza litera jej nazwy), ma jednak niezachwianą wiarę w leczniczy potencjał konopi indyjskich. Przyznaje, że przygotowanie Sativeksu do produkcji w sposób satysfakcjonujący odpowiednie władze jest ciężkim zadaniem: „To naprawdę bardzo trudne. Muszę znosić ciągłe niepowodzenia i niezbyt przyjemne rzeczy, jakie się o nas mówi. Ale jeden dzień z chorym na SM, kiedy mówi on: »Dziękuję Geoffrey, że przywróciłeś mnie do życia«, jest w stanie wszystko to wynagrodzić”. Guy, lekarz wykształcony w Barts, zauważa, że wiele kłopotów GW wynikło z jego pośpiechu. W połowie lat 90. chorzy na SM szukający desperacko czegoś, co polepszyłoby ich stan zdrowia, używało konopi indyjskich, ale spotykały ich oskarżenia o nielegalne posiadanie narkotyków. Sądy na ogół uniewinniały ich lub zawieszały wyroki, ale ministerstwo spraw wewnętrznych uznało tę sytuację za niezadowalającą i wsparło plan Guya polegający na produkcji z konopi leku dopuszczonego do sprzedaży.
„Kiedy rozpoczynałem pracę nad tym programem, istniały społeczne, prawne i medyczne imperatywy, by działać jak najszybciej. Zapisy z posiedzeń komisji Izby Lordów z 2001 roku pokazują, że krytykowała ona Departament Zdrowia za opieszałość. Departament zapowiadał w końcu roku 2002, że Sativex zostanie zaaprobowany w 2004 roku”. GW przedłożyła stosowną dokumentację w 2003 roku, przedstawiając Sativex jako lek na spastyczność i nerwobóle. Ku swemu wielkiemu zdumieniu firma spotkała się z odmową, którą uzasadniono wyjaśnieniem, że dla każdego z tych dwóch schorzeń należy przeprowadzić odrębne testy, choć większość chorych na SM cierpi jednocześnie na oba. Przeprowadzono zatem dwa kolejne testy dla spastyczności, a wyniki ostatniego zostały opublikowane w marcu. Były dobre, ale okazało się, że nie spełniają norm wymaganych przez przepisy.
Guy przyznaje, że lek nie jest skuteczny w stu procentach, ale próby wykazały, że działa. Szef jest przekonany, że niektóre instytucje dopuszczające leki na rynek w innych krajach europejskich będą podobnego zdania. GW przeprowadziła jednocześnie testy skuteczności leku w przypadku nerwobólów – ogromny rynek – prowadzi też podobne próby w USA, gdzie bada przydatność tego specyfiku w uśmierzaniu bólów ludzi cierpiących na raka. Pamiętając o wcześniejszych obietnicach, które się nie spełniły, Guy jest ostrożny, jeśli chodzi o prognozowanie, które z zastosowań ma większe szanse. „Nie mówię, że to będzie X czy Y w określonym czasie. Już się na tym wcześniej bardzo sparzyliśmy”. Ten liczący obecnie 51 lat mężczyzna ma cukrzycę, a kilka lat temu omal nie umarł na zapalenie płuc. Przyznaje, że jest „wyczerpany”, ale dodaje „że trudno się dziwić, iż maratończyk przy końcu biegu jest zmęczony”.
„Nasz program europejski rozszerza się, mamy więcej pozytywnych rezultatów, jesteśmy też obecni w USA. A od początku tego roku pacjenci w Wielkiej Brytanii mogą dostawać Sativex na receptę od swego lekarza”. Guy zarobił wiele pieniędzy w branży farmaceutycznej, choć 20-procentowy udział w GW stracił od 2004 roku niemal połowę swej wartości, spadając do 18 milionów funtów. Do sukcesów Guya należą między innymi analgetyki i plastry stosowane w kuracji hormonalnej.(…) Znaczną część prac nad środkami kuracji hormonalnej Guy przeprowadził w Ethical, innej firmie farmaceutycznej, którą założył w 1985 roku. Porzucił ją, kiedy w 1996 roku „popadła w kryzys wraz z całą branżą biotechnologii” i nie zdołała wejść na londyńską giełdę. „Czułem się wtedy paskudnie. Później okazało się, że nikomu się nie udało. Decyzję o odejściu podjął, ponieważ jak mówi: „Zawsze twierdziłem, że jeśli przyjdzie moment, w którym uznam, że niczego już nie wymyślę, to następnego dnia trzeba zrezygnować. I tak zrobiłem”.
Po porzuceniu firmy Ethical postanowił pójść za swoim przeświadczeniem, że konopie indyjskie mogą być brakującym ogniwem w łańcuchu naturalnych środków przeciwbólowych zawierających morfinę i kapsaicynę. Niedowiarkom Guy może uczciwie powiedzieć, że ma na koncie sukcesy. Sprzedaż Sativeksu rozpoczęto w Kanadzie, na niewielką skalę jest też dystrybuowany w Hiszpanii i Wielkiej Brytanii jako środek niosący ulgę w cierpieniach. GW ma współpracę licencyjną z dużo większymi firmami farmaceutycznymi, takimi jak niemiecki Bayer czy hiszpański Almirall. Po pokonaniu pewnych przeszkód może ona przynieść 70 milionów funtów. Na najważniejszym rynku amerykańskim duże możliwości stwarza zgoda Urzędu ds Żywności i Leków na przeprowadzenie końcowych prób skuteczności leku w uśmierzaniu bólów związanych z rakiem. Guy zauważa, że charakter podstawowego surowca sprawia, iż postępy GW są bacznie obserwowane.
„To tak, jakby dać kucharzowi nowy przepis i postawić obok niego na cały dzień ludzi, którzy będą mu się przyglądali, jak pracuje. Większość firm farmaceutycznych nie musi działać w takich warunkach” – uważa Guy.
Komentarze