Gdyby już dziś obowiązywały przepisy wymyślone właśnie przez posłów, szefowie Kuby Wojewódzkiego przesłuchiwanego przez ABW na okoliczność zażywania narkotyków, mogliby mieć problemy. Powinni bowiem wykryć ewentualną pracę pod wpływem środków odurzających, zbadać to i donieść o tym komu trzeba. W przeciwnym razie groziłaby im kara do 2 lat więzienia. Takich absurdów w projektowanej przez posłów ustawie jest więcej. Posłowie przyjęli projekt zmian w ustawie antynarkotykowej i Kodeksie pracy. Mało tego, że czynią one z szefów firm strażników życia bez nałogów, to jeszcze ingerują w konstytucyjną sferę praw i wolności obywatelskich. Pracodawcy już poddali projekt miażdżącej ocenie, jako próbę nałożenia na nich wątpliwych prawnie obowiązków. Zwracają uwagę, że nie są w Polsce organami ścigania i nie zamierzają wyręczać służb państwa w jego obowiązkach.
O co chodzi? Zgodnie z projektem na pracodawcy ciążył będzie obowiązek niedopuszczenia pracownika do zajęcia, jeżeli zachodzi podejrzenie, że stawił się on w firmie pod wpływem środków odurzających, substancji psychotropowych lub środków zastępczych albo zażywał takie środki w czasie pracy. Jeśli pracownik będzie się zaklinał, że jest absolutnie czysty - zgodnie z ustawą szef musi umożliwić przeprowadzenie jego badania. Gdyby pracownik na haju był - pracodawca mógłby mu wymierzyć karę finansową. Tu szefowie firm nie mają zastrzeżeń. Pojawiają się one w innym miejscu. Nie wiadomo, w jakiej formie (ustnie, pisemnie) pracodawca miałby informować podwładnego o podejrzeniach. To prosta droga do sporów przed sądem pracy.
- Projekt ustawy nie zawiera też zapisów, w jaki sposób pracodawca ma przeprowadzać badania osoby niedopuszczonej do pracy - zauważa Andrzej Malinowski, prezydent Konfederacji Pracodawców Polskich. Tu konieczne jest dopiero rozporządzenie ministra zdrowia (jak w przypadku badania na obecność alkoholu), o którym posłowie zapomnieli. To nie koniec sprawy. Jeśli firma miałaby pecha działać w branży gastronomicznej, rozrywkowej, usługach - właściciel miałby obowiązek powiadamiania organów ścigania, że ich pracownik jest odurzony. Wystarczyłaby "wiarygodna informacja" o tym fakcie. Jeśli by przymknął na to oczy - groziłoby mu nawet 2 lata więzienia.
Konfederacja Pracodawców Polskich ocenia tę propozycję negatywnie.
- Nasi eksperci nie znajdują uzasadnienia, dlaczego taki obowiązek miałby ciążyć na każdym podmiocie świadczącym jakiekolwiek usługi - akcentuje prezydent Malinowski. - Przypominamy poza tym, że w polskim systemie prawnym obowiązuje termin "uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa". W innym przypadku jest to ingerencja w prawa człowieka i obywatela. Pracodawcy przypominają też, że wedle prawa ich obowiązkiem jest zapewnienie bezpiecznych i higienicznych warunków pracy. Pracownik na haju stanowi dla nich zagrożenie. Dlatego już dziś firma ma obowiązek niedopuszczenia do pracy takiego podwładnego. Po co więc posłowie mnożą niepotrzebne, a groźnie ingerujące w prawa człowieka ustawy?
Komentarze