12:45 – Po powrocie ze szkoły zajrzałam na pocztę i spytałam, czy nie przyszła do mnie przesyłka. Ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu okazało się, że czeka na mnie list. Zapłaciłam i wypełniona radością wróciłam do domu.
Uzależnienie można zdefiniować jako nawyk wykonywania jakiejś czynności, która wywołuje (bądź początkowo wywoływała) pewne pozytywne efekty, a próby zaprzestania ich wykonywania powoduje pewną negatywną reakcję organizmu.
Uzależnienie można zdefiniować jako nawyk wykonywania jakiejś czynności, która wywołuje (bądź początkowo wywoływała) pewne pozytywne efekty, a próby zaprzestania ich wykonywania powoduje pewną negatywną reakcję organizmu. Należy podkreślić, że czynności wspomniane w definicji nie ograniczają się jedynie do przyjmowania używek, uzależnienie może pojawić się przy każdej czynności, która wywołuje efekty, dzięki którym czujemy się (w pewien sposób) lepiej.
W związku z powyższym leczenie uzależnienia jest dość indywidualne, zależy nie tylko od źródła uzależnienia, ale również od danej osoby (kluczowym jest, by dowiedzieć się dlaczego osoba ta wykonuje daną czynność).
W związku z tym, że różni ludzie oczekują różnych rzeczy od tzw. życia, istnieją na różnych etapach życia i niosą ze sobą różny bagaż doświadczeń, jedna grupa osób będzie bardziej podatna uzależnieniu od czynności X, natomiast inna grupa – bardziej od czynności Y, jeszcze inna nie będzie się uzależniać.
Dla przykładu osoby obciążone w pracy wysiłkiem psychicznym są bardziej zagrożone uzależnieniem od kofeiny, wykształca się bowiem nawyk picia np. kawy, który jest kojarzony z wydajniejszą pracą i lepszymi wynikami. Te osoby zaś, które pijają kawę przy okazji wieczornych rozmów ze znajomymi, gdzie kawa jest po prostu smacznym napojem, prawdopodobnie są mniej narażone na wykształcenie przymusu porannego picia kawy. Innym przykładem może być grupa ludzi, którym podaje się morfinę celem złagodzenia bólu (np. przy nowotworach), które rzadko się od niej uzależniają, a z drugiej strony – osoby, które przyjmują morfinę by się zrelaksować, czy by odsunąć w dal myślenie o problemach bardziej prawdopodobne, że staną się uzależnionymi. Jeszcze jednym przykładem, nie związanym z używkami może być np. uzależnienie od internetu. Osoby, które korzystają z internetu np. w pracy raczej nie wykształcą w sobie silnej potrzeby spędzania czasu w internecie, w przeciwieństwie do osób, które traktują internet jako pewną zastępczą formę życia społecznego (np. za pośrednictwem takich technologii jak Facebook, komunikatory, komentarze stron, fora internetowe), gdzie znajdują osoby o podobnych poglądach, czy zainteresowaniach, znajdują ujście potrzebie rozmowy, ułatwiają sobie nawiązywanie nowych znajomości, czy mogą wykreować swoją wirtualną sylwetkę, nie posiadającą cech, które uważają za swoje wady.
Widzimy więc, że trudno jest uogólniać twierdząc, że pewne rzeczy zawsze uzależniają, a inne – nie; zależy to raczej od oczekiwań osoby (można by rzec set&setting) ją wykonującej1. Jest to również wyjaśnienie dlaczego niektórzy popadają w alkoholizm, a inni – nie (można założyć, że każdy dorosły Polak próbował alkoholu).
Trudno jest stwierdzić kiedy zaczyna się uzależnienie, wydaje się jednak, że chęć powtórzenia czynności po pierwszym razie wynika raczej z fascynacji nią niźli już uzależnieniem. Jeśli zaś chodzi o uzależnienie fizyczne (o którym napiszę dalej), nie zdarza się, by wykształciło się po jednym użyciu jakiejkolwiek substancji. Świadomość uzależnienia pojawia się w momencie kiedy osoby uzależnione próbują zaprzestać wykonywania danej czynności i napotykają na opór ze strony organizmu (psychiki). Opór ten najczęściej przejawia się natrętnymi myślami, problemami z wykonywaniem innych czynności życiowych2, poczuciem pustki, natomiast ponowne wykonanie czynności od której osobnik jest uzależniony wywołuje ulgę i poczucie, że znów wszystko jest w porządku.
Uzależnienie podzielić można na uzależnienie psychiczne i uzależnienie fizyczne.
Uzależnienie fizyczne objawia się pojawieniem się fizjologicznych objawów odstawienia substancji (drgawki, bóle, bezsenność, zaburzenia świadomości), które w krytycznych sytuacjach (nie leczone) prowadzić mogą do śmierci osoby uzależnionej. Uzależnienie fizyczne leczy się szpitalnie, polega na odtruciu organizmu i podawaniu substancji uzupełniających (witamin, elektrolitów).
Uzależnienie fizyczne pojawia się przy dłuższym nadużywaniu niektórych substancji (nikotyny, etanolu, opiatów, benzodiazepin) i jest raczej łatwe do leczenia – uzależnienie fizyczne mija w momencie kiedy znikają objawy fizjologiczne. Oczywiście raz wyleczona osoba może po jakimś czasie ponownie wywołać u siebie objawy uzależnienia fizycznego. Zazwyczaj osoby uzależnione poddają się detoksykacji wielokrotnie.
Uzależnienie psychiczne polega na pojawianiu się efektów psychicznych odstawienia, przy braku objawów fizjologicznych. Efekty psychiczne to np. wspomniane poczucie pustki, natrętne myśli skupiające się na czynności, organizowanie sobie czasu i prowokowanie sytuacji ułatwiających, czy tłumaczących3 potrzebę wykonywania czynności od której jednostka jest uzależniona przy równoczesnym porzuceniu innych zainteresowań, czy kontaktów z osobami nie związanymi z daną czynnością, osłabienie woli, wzrost tolerancji (coraz więcej czasu spędzanego przed komputerem, coraz większa ilość wypijanego alkoholu, czy wypalanych papierosów).
Dużo bardziej problematyczne w leczeniu jest uzależnienie psychiczne bowiem – jak wspomniałem w pierwszym rozdziale – zależy ono ściśle od jednostki (nie istnieje więc uniwersalna metoda), od okoliczności w jakich dana osoba zaczęła wykonywać czynność uzależniającą. Polega ono na przeprogramowaniu danej osoby: przez pokazanie innych interesujących rzeczy w ich życiu, którymi będą mogły wypełnić pustkę, wyeliminowanie bądź poradzenie sobie z problemami przez które zaczęło się nadużywać (np. problemy z komunikacją interpersonalną, problemy z pracą, czy też wykonywanie zawodu wymagającego więcej pracy niż dana osoba jest w stanie wykonać),
nauczenie się życia bez potrzeby korzystania z czynności ułatwiających i zazwyczaj całkowite wyeliminowanie z życia tych czynności. Choć dwa ostatnie implikują się wzajemnie, można wyobrazić sobie, że człowiek siłą woli eliminuje z życia czynności uzależniające, nie ucząc się żyć bez nich (np. nadal nie potrafi rozmawiać z ludźmi bezpośrednio); jest to czasami mniej trwałe, ale - dla niektórych - łatwiejsze w realizacji zadanie.
Jedni znajdują wyzwolenie w religii, inni w pracy fizycznej, jeszcze innym pomaga psychoterapia, nie istnieje niestety uniwersalny przepis, widać jednak, że z każdego uzależnienia ludzie potrafią się wyzwolić, dlatego nie można tracić nadziei.
Należy jednak zaznaczyć, że skuteczność leczenia osób uzależnionych jest niemal zerowa w momencie kiedy osoba chora sama nie chce rozwiązać tego problemu. Tak więc nie mają sensu metody typu izolowanie na siłę osoby uzależnionej (np. izolowanie od komputera, czy grupy z którą osobnik się odurza) – przy pierwszej okazji dana osoba najprawdopodobniej powtórzy czynność od której jest uzależniona.
Istotną cechą uzależnienia psychicznego jest to, że może utrzymywać się przez całe życie, objawiać się będzie miłym wspomnieniem czasów kiedy substancja (czynność) wywoływała pozytywne efekty, przy równoczesnym zapominaniu o sytuacjach negatywnych związanych z jej użyciem. Przy tego typu retrospekcjach osoba uzależniona może stwierdzić, że właściwie nie było tak źle, a nawet całkiem dobrze, bo wszystko było łatwiejsze. Inni mogą sobie w takich momentach dłuższej abstynencji tłumaczyć, że „jedno piwko” nikomu nie zaszkodziło, jednak jest to często pierwszy krok do ponownego nadużywania, przez osłabienie woli rzeczone jedno piwko najczęściej prowadzi do kilku piwek i nawrotu nadużycia. Istnieją osoby które nadużywały, po wielu latach jednak poradziły sobie z problemem (przeprogramowaniem celu dla którego używa się substancji) i potrafią się ograniczać, jednak osób uzależnionych, które powracają do nadużycia jest zdecydowanie więcej (i znów zapewne z powodu nieudanego leczenia – polegającego raczej na nauce powstrzymywania się niż rozwiązaniu problemu, dla którego się nadużywało).
Powodem, dla którego w naszym kraju jest tak duży odsetek alkoholików wynika właśnie z uzależnienia psychicznego, kultury związanej z piciem alkoholu oraz nie postrzegania problemu alkoholizmu na równi z narkomanią, alkoholików traktuje się raczej jako osoby, które po prostu tak żyją, nie uważa się ich za osoby ciężko chore (jak heroinistów).
W związku z powyższym można powiedzieć, że podział narkotyków na miękkie i twarde, gdzie narkotyki twarde to te które uzależniają fizycznie, natomiast miękkie – które mogą uzależniać jedynie psychicznie jest mało użyteczne w kontekście szkodliwości – powyżej pokazałem, że uzależnienie psychiczne jest znacznie bardziej złożone i trudniejsze w leczeniu.
Osoby argumentujące legalizację marihuany tym, że jest narkotykiem miękkim pokazuje, że osoby te nie rozumieją do końca problemu uzależnienia. Oczywiście niektóre narkotyki twarde zagrażają bezpośrednio życiu (przy zaprzestaniu podawania), jednak uzależnienie psychiczne jest na dłuższą metę bardziej destrukcyjne.
Uzależnienie staje się problemem kiedy negatywnie odbija się na zdrowiu, czy relacjach społecznych. Wszak naukowiec-samotnik, całkowicie zaabsorbowany swoją dziedziną nie musi odczuwać negatywnych skutków swojego uzależnienia. Osoba, która jest uzależniona od wspinaczki (która jest niewątpliwie sportem niebezpiecznym, zagrażającym życiu) rzadko jest postrzegana jako chora, mimo że wykazuje wszystkie cechy uzależnienia psychicznego (poświęca dużo czasu ćwiczeniom, w każdej wolnej chwili wyjeżdża w góry, etc.). Jest to raczej pasjonujące zajęcie.
Gdyby zawęzić definicję uzależnienia jedynie do substancji (co oczywiście nie jest prawdą, dlatego w tekście definiowałem uzależnienie od czynności), sprawa wydawała by się prostsza. Choć może tylko pozornie. Można sobie też wyobrazić, że każda istota na Ziemi jest uzależniona od wody, wszak z niedoboru wody pojawia się pragnienie (objawy fizyczne) i ciągłe o niej myślenie (objawy psychiczne), natomiast łyk wody daje ukojenie i nasyca. Trudno jednak traktować to jako problem – po prostu tak jest.
Najbezpieczniejsze może być założenie, że uzależnienie staje się problemem kiedy osoba uzależniona i/lub jej otoczenie stwierdza, że powoduje to więcej szkody niż pożytku4, a wykonywanie czynności, które były kiedyś przyjemne, dziś stały się absorbującą, acz konieczną (by poczuć się „normalnie”) rutyną. I znowu ciężko zdefiniować to ściśle – kiedy bowiem uzależnienie od internetu staje się problemem – kiedy korzysta się z sieci przez 4 godziny dziennie, czy może 12 godzin? Z kolei palenie papierosów ewidentnie szkodzi zdrowiu, dlatego każde przyzwyczajenie do palenie papierosów staje się uzależnieniem negatywnym.
Można jednak postawić pytanie – jakie byłyby niebezpieczeństwa przyjmowania czystej nikotyny (która sama w sobie nie jest rakotwórcza)? Czy samotna kobieta, która poświęca większość czasu na chat'owanie w internecie ma taki sam problem jak kobieta – matka kilkorga dzieci, która zaniedbuje w ten sposób opiekę nad nimi?
Dochodzimy do wniosku, że nie tylko sama czynność, ale również forma w jakiej jest przyjmowania (i otoczenie) wpływa na negatywne skutki uzależnienia.
Idea walki z narkomanią polegająca na redukcji szkód (np. w Portugalii) opiera się na ostatnim wniosku. Przyjmowanie czystej i taniej heroiny będzie mniej szkodliwe społecznie w porównaniu z sytuacjami, kiedy narkoman musi podawać sobie narkotyk nieznanej czystości, na który zarobić musi np. prostytuując się, czy okradając. Palenie tzw. e-papierosów ma mniejszą szkodliwość w porównaniu z paleniem zwykłych papierosów z tytoniem, pomimo że obie formy uzależniają tak samo. Bogaci narkomani (np. gwiazdy rocka) wolniej starczają się na „dno” społeczne, bowiem nie muszą posuwać się do niemoralnych metod zdobywania pieniędzy na kolejne działki. Oczywiście nie chcę sugerować, że wystarczy być odpowiednio bogatym, czy mieć dostęp do odpowiednio czystej heroiny, by pozbyć się problemu uzależnienia. Chcę jedynie zauważyć, że proces degradacji będzie w przypadku bogatego narkomana przebiegał wolniej (a więc społecznie będzie mniej szkodliwy).
Kolejną sprawą jest karanie za posiadanie narkotyków. Pomijając fakt, że człowiek ma takie samo prawo do uzależnienia się od alkoholu, czekolady, jak i marihuany i że dzisiejsze prawo narkotykowe w większości krajów ukazuje przez to hipokryzję, karanie narkomanów za posiadanie narkotyków nie ma sensu, bowiem – jak wspomniałem wcześniej – leczenie „na siłę” (izolowanie w więzieniu) niemal nigdy nie przynosi pożądanego efektu. Narkoman poza problemem z własnym uzależnieniem musi traktować siebie nie tylko jako osobę chorą, ale również jako przestępcę. Poza uzależnieniem i może niektórymi dewiacjami seksualnymi, nie istnieje inna taka choroba, która stwarza z chorego przestępcę. Co więcej, wszelkie statystyki pokazują, że nie istnieje korelacja między surowością prawa, a ilością narkomanów. Trend jest raczej wzrastający – niezależnie od tego, czy kara się za posiadanie narkotyków, czy nie – ilość użytkowników narkotyków ciągle wzrasta.
Łatwy dostęp do narkotyków nie zmniejszy liczby użytkowników (w początkowej fazie raczej zwiększy, później może nieznacznie zmniejszyć – kiedy znika otoczka „zakazanego owocu”, młodzież mniej chętnie po niego sięga), jednak redukcja szkód spowolni proces degradacji społeczeństwa. Zniesienie kar za posiadanie narkotyków i tym samym zniesienie konieczności kojarzenia się z przestępcą może sprowokować chore osoby do szukania pomocy.
Problem narkotyków istnieje, restrykcyjne prawo zupełnie go nie zmniejsza, należy przynajmniej próbować redukować szkody.
Ludzkość odurzała się od zawsze, co więcej – niektóre zwierzęta również lubią się odurzyć. Społeczeństwo nie posiadające jednostek odurzających się istnieć raczej nie może (przynajmniej patrząc wstecz), bowiem przyjmowanie substancji wywołujących pozytywne działanie jest głęboko zakorzenione w ludzkiej naturze.
Pomimo tego problem narkomanii jest problemem poważnym i złożonym. Człowiek pozbawiony używek, a mający predyspozycje do ich zażywania, znajdzie sobie substytuty (skrajnym przypadkiem może być wdychanie benzyny), sugeruje to, że zakazanie narkotyków nie ma większego sensu. Racjonalne byłoby zalegalizowanie wszystkich narkotyków tak, by móc je kupić w aptece - znając ich skład i czystość, wydawać na receptę osobom które tego chcą, próbując wcześniej dociec, czy dana osoba na pewno tego chce, czy może ma jakiś problem, który chciałaby wyleczyć „chałupniczo” z użyciem narkotyków.
Nie jestem jednak pewien, czy społeczeństwo jest na to przygotowane – wszak problem lekomanii (uzależnienie od przyjmowania leków, niezależnie od tego, czy osoba jest chora, czy zdrowa) pokazuje, że może to jednak prowadzić do nadużycia5. Byłaby to jednak dużo bezpieczniejsza forma dystrybucji narkotyków w porównaniu z dzisiejszą – należy pamiętać, że narkotyki istnieją w podziemiu i istnieć będą (grupy przestępcze tak samo jak i narkomani ignorują te zakazy prawne), jednak czystość dostępnych tymi kanałami substancji jest dyskusyjna.
Sprzedaż narkotyków zasila finansowo grupy przestępcze (w samej Warszawie tygodniowo sprzedaje się prawdopodobnie kilka ton marihuany, której gram kosztuje ok. 30 złotych), które często równocześnie zajmują się rozbojami, wymuszeniami, czy kradzieżą. Dotychczas nikt w kraju nie uwzględnia tego faktu, choć na zachodzie istnieją już grupy, które są świadome problemu i postulują zakończenie tzw. War On Drugs – np. grupa LEAP6, skupiająca byłych amerykańskich policjantów, prokuratorów, czy sędziów, którzy w czasie swojej pracy zdali sobie sprawę, że wojna z narkotykami w dzisiejszym wydaniu jest klęską i zupełnie niczego nie zmieniła, pochłaniając przy tym miliardy dolarów.
Może jest to teoria spiskowa, ale sensownym wydaje się, że grupom przestępczym zależy na tym, by narkotyki były nielegalne (a tym samym nieopodatkowane, drogie, rozcieńczone), dlatego jeśli w rządzie istnieją skorumpowani politycy, będą oni starali się trzymać restrykcyjnego prawa.
Ciągły wzrost ilości osób odurzających się sugeruje, że dzieją się w naszym społeczeństwie niepokojące rzeczy. Trudno powiedzieć jaka jest tego przyczyna (zapewne nie jest ani jedna, ani prosta); dzisiejszy świat coraz szybciej pędzi, wartości ludzkie są coraz częściej wymieniane na pieniądze, rodzice zamiast wychowywać własne dzieci wolą robić tzw. „kariery”, oddając je w opiekę niańkom/szkołom, tracimy kontakt z naturą, zalewając się zewsząd betonem, hałasem miast i szumem informacyjnym, pracujemy i kupujemy u wielkich bezosobowych korporacji, by dogonić świat musimy coraz szybciej pędzić kosztem zdrowia psychicznego7, ludzie coraz rzadziej się ze sobą komunikują, rzadko znają swoich sąsiadów, nie mają czasu dla innych, wolą obrócić go w pieniądz.
W tym całym galimatiasie człowiek potrzebuje chwili na relaks, zapomnienie o problemach, jednak wyjście do lasu, czy wędkowanie wymaga zbyt dużego poświęcenia, dlatego też woli sięgnąć po szybki sprawdzony sposób na zabawę – używki.
Uważam, że głównym winowajcą wzrostu liczby narkomanów są rodzice i brak wychowania, brak pewnych stałych i ważnych wartości (kiedyś dobrze sprawdzała się religia, dziś od tego odchodzimy); nienormalnym jest, by dziecko uczyło się życia z telewizora, seksu z internetu, a zamiłowania do świata ze szkoły, nienormalnym jest, by rodzice wiecznie nie mieli czasu dla dzieci, byli zbyt wycieńczeni przez pracę. Nienormalnym jest, że ambicją młodych ludzi jest bogacenie się, dla bogacenia się samego w sobie.
Nie wszyscy ludzie zainteresowani są używkami, mimo wszystko jest spora część osób, które nie nadużywają narkotyków, nie potrzebują ich do normalnego życia, a mimo to znajdują w życiu radość, spokój, spełnienie. Problemem jest to, że takich ludzi jest coraz mniej.
Autor pisząc powyższy artykuł opierał się na obserwacji otoczenia i samego siebie. Nie jest psychologiem, socjologiem, czy lekarzem.
1 Tak samo nie można powiedzieć, że noże to narzędzia zbrodni, wszak niektórzy używają ich do krojenia sera. Jak sugerował Korzybski, rzeczywistość powinno się opisywać w odniesieniu do danej sytuacji.
2 Jeszcze większy problem pojawia się kiedy dana osoba próbuje wykonywać te same „zadania”, które wykonywała ułatwiając je sobie przyjmowaniem jakiejś substancji (np. problemy z nawiązywaniem kontaktu z innymi ludźmi (bezpośrednio, nie-przez-internet), czy problemy z poczuciem się dobrze/swobodnie na spotkaniach (imprezach), na których do tej pory osoba pijała alkohol, dodający animuszu).
3Np. „piję wino, bo podobno jest zdrowe”, „palę marihuanę, bo jestem rastafarianinem”, „spędzam wiele godzin w internecie, bo dzięki temu rozwijam się intelektualnie”, itp.
4 Np. z punktu widzenia społeczeństwa szkodą będzie jeśli uzależniona osoba zwalnia się z pracy i poświęca cały swój czas na uprawianie czynności, lub kiedy zupełnie przestaje się interesować rodziną, albo wreszcie kiedy zauważa negatywne zmiany ciała, np. żółtaczkę.
5 Nasuwa się pytanie, czy gdyby lekomani nie mogli kupować lekarstw, nie zaczęliby uzależniać się od substancji nielegalnych. Rynek „receptowy” również istnieje i ma się dobrze.
7 Nie bez powodu schizofrenię nazywa się chorobą cywilizacyjną
Set: Olbrzymie podniecenie na myśl o tym, że w końcu spróbuję psychodelika z prawdziwego zdarzenia. Bałam się jednak , że przeżycie prawdziwej psychodeli jest zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. Setting: Zwykłe, piątkowe popołudnie, rodzice byli w domu, nawet z nimi rozmawiałam na fazie, ale nie narobiłam sobie lipy.
12:45 – Po powrocie ze szkoły zajrzałam na pocztę i spytałam, czy nie przyszła do mnie przesyłka. Ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu okazało się, że czeka na mnie list. Zapłaciłam i wypełniona radością wróciłam do domu.
nazwa substancji - Dekstrometorfan
dawka - 30 tabletek Acodinu 450mg, ważę 72kg czyli 6,25mg/kg
doświadczenie - mj, alkohol, XTC, kodeina, aviomarin
set & setting - chęć spróbowania czegoś nowego w domowym zaciszu pod opieką żony hehe
Wszystko zaczęło się oczywiście tu na hyperrealu. Po przeczytaniu paru raportów o DXM byłem zaskoczony jak ludzie opisują jazdy w połączeniu z muzyką. Pomyślałem, trzeba spróbować.
Trip spędzony we własnym pokoju. Zdecydowane wątpliwości, czy to dobry pomysł (bardziej chodzi o późniejsze konsekwencje, niż samą podróż), za to psychicznie gotowy na wszystko.
Ze względu na możliwe problemy z porcjowaniem i jednak mniej korzystny setting, spowodowany obecnością jednego z domowników, zdecydowałem się na zmniejszenie dawki do 360 ug LSD + 80 mg ketaminy. Byłem świadomy, że to tragiczny pomysł i jeszcze 2 godziny przed tripem nie byłem pewny czy to zrobię, ale stwierdziłem, że chuj nie ma odwrotu, jestem gotowy na wszystko. Zaznaczam, że mam doświadczenie z używkami na poziomie 480 ug LSD, czy miks 180 ug LSD + 100 mg MDMA + 10 mg 2cb, ale nawet nie ma sensu tego porównywać do poprzednich przygód.
nie wiem czemu ale odczuwam wielka chec opisania tego, co zrobila ze
mna Lady Salvia poprzedniego wieczoru.
Komentarze
"Osoby argumentujące legalizację marihuany tym, że jest narkotykiem miękkim pokazuje, że osoby te nie rozumieją do końca problemu uzależnienia."
Istnienie danej substancji na rynku, czy to legalnym czy nie (co zresztą nie ma znaczenia, bo prawa rynku działają niezależnie od regulacji prawnych w tym zakresie, wystarczy, że jest nań popyt), nie jest przyczyną uzależnienia. Nie widzę sensu w tym, by marihuana była nielegalna tylko dlatego, że można się od niej uzależnić psychicznie. Cóż zrobić wtedy z internetem? Z zakupami? Autor sam przyznał, że psychicznie można uzależnić się od wielu rzeczy. Zresztą w ogóle absurdem jest zakazywanie czegokolwiek ze względu na szkodliwość. Istotą ochrony obywateli przed szkodliwymi czynnikami powinna być wiedza nt. szkodliwości tych czynników. Innymi słowy, jeśli wiesz, że niechybnie poparzysz się, kiedy włożysz rękę w ogien, to tego nie robisz właśnie dzięki tej wiedzy, którą posiadasz, a nie dlatego, że ktoś ci tego zabronił. Nie muszę chyba dodawać, że prohibicja narkotykowa i tak nie działa, bo narkotyki wszelakie i tak są dostępne na rynku, bo jak już mówiłem, wynika to z prawa podaży i popytu.
Zdaje się, że autorowi nie chodziło o to, by marihuany nie legalizować, a raczej by argumentować konieczność legalizacji innymi pobudkami, niż jej miękkość, bo jest to po prostu niecelny argument, wynikający z błędnie poprowadzonego podziału na narkotyki miękkie i twarde, o którym wspomniano parę zdań wcześniej.
moim skromnym zdaniem bardzo trafnie i ciekawie objął słowami "uzależnienia" ;]
Swiadomosc pozwala dotrzec do odpowiednich wnioskow, ktore jednoznacznie wskazuja, ze wiele substancji jest w stanie wskazac altenatywę, co z kolei przeciwdziała rządowi, a więc schematom narzuconym, Dlatego owe środki są zakazane. Bob Marley o tym wspominał wypowiadając sie nt. marihuany.
Amen.
"Zresztą w ogóle absurdem jest zakazywanie czegokolwiek ze względu na szkodliwość."
Jednak bezpieczniej się czuję, gdy legalnie nie można kupić np. broni biologicznej, lub gdy wiem, że nie mam azbestu itp. w ścianach. Chyba chodziło Ci o szkodliwość dla użytkownika.
Pozatym myśle, że nie ma sztywnej granicy między uzależnieniem fizycznym, a psychicznym. Niektóre bjawy zwykle uznawane za uzależnienie fizyczne (ból, przyspieszony puls, zwiększone ciśnienie, drżenia, podniesiona temperatura, biegunka, bezsenność) mogą się pojawić nawet bez kontaktu z żadnymi substancjami pod wpływem silnych emocji, które napewno towarzyszą braku czynnika/substancji dla uzależnionego psychicznie, lub podczas nerwicy, schizofreni itp.
Może nie wyraziłem się do końca jasno. :P Tak, chodziło mi o szkodliwość dla użytkownika. W przypadku, kiedy będę szkodził także innym, trzeba mi tego zabronić i zadbać o to, bym tego nie robił - jeśli sam nie miałem na tyle rozumu, by na to wpaść. Choć akurat w moim przypadku nie jest to potrzebne, bo kieruję się w życiu m.in. taką zasadą która mówi, abym nie szkodził ani sobie ani innym. A jeśli już szkodzę, to najwyżej sobie, na moją własną odpowiedzialność. I jeśli wtedy państwo mi tego zakazuje, tylko dlatego, że sobie szkodzę, to to jest nie na miejscu, gdyż jako dorosły człowiek nie potrzebuję srogiego ojca w postaci aparatu państwowego, który będzie mówił mi, co mogę robić ze swoim życiem a co nie, pod tym jednym warunkiem, o którym już wspomniałem, mianowicie że nie szkodzę innym przy okazji szkodzenia sobie.
Uzaleznienie fizyczne to nieodwracalne zmiany w systemach neuronalnych, takich jak GABA, glutamatowy czy opioidowy. Dzialania marihuany na system kanabinoidowy nie można porównać do fizycznego uzależnienia od etanolu, benzodiazepin czy opiatów i opioidów, z którym trzeba żyć. By twierdzić, że uzależnienie pfychiczne jest wielokrotnie gorsze od nieodwracalnych zmian w biochemii mózgu trzeba być nieukiem i ignorantem.
gdyby było tak jak piszesz, człowiek uzależniony fizycznie do końca życia czułby objawy uzależnienia fizycznego. A tak nie jest.
Weź również pod uwagę to, że białka w człowieku się wymieniają (stare/zużyte zamieniane są na nowe), dlatego trwałe uszkodzenie mózgu to pojęcie względne.
Natomiast _psychika_ nie wymienia się tak łatwo, raz wyuczony nawyk będzie często trwał przez całe życie i zaprzątał głowę.
nieuk i ignorant
to alkoholicy, heroiniści czo osoby uzależnione od benzodiazepin mogłyby wrócić sobie do nich po tym, jak im się wymienią białka...
za to chyba nobla dostanie...
nieuku i ignorancie
skończ pierdolić farmazony i odetchnij, bo najwidoczniej albo masz sam problemy z dragami, albo jesteś natchnionym neofitą.
polecam najpierw zapoznać się z definicją uzależnienia fizycznego, czy z tekstu powyżej, czy z punktu widzenia lekarzy, itp. Po zrozumieniu czym jest uzależnienie fizyczne, możemy dyskutować dalej.
Nie zrozumiałem niestety Twojej myśli o powrotach alkoholików.
ten mały nerwek na końcu to chyba z braku argumentów, nieprawdaż ?
z braku argumentów w rozmowie z kimś, kto twierdzi, że uzależnienie fizyczne mija.
uzależnienia fizycznego NIE LECZY się szpitalnie, leczy się jego objawy. Uzależnienie fizyczne od alkoholu, barbituranów, benzodiazepin, opiatów i opioidów NIE JEST uleczalne i takie przypadki nie są znane współczesnej nauce. Głód, zmiana tolerancji i objawy odstawienne jako reakcja na użycie substancji nie znikają w czasie, lecz są oecne w obrazie klinicznym do końca życia.
wybacz, ale jestem lekarzem i rozumiem, czym jest uzależnienie fizyczne. Ty najwyrażniej nie.
zajżyj na forum depresantów i zobaczysz, jak zareagują na twoje rewelacje osoby, które są fizycznie uzależnione.
Powinieneś zająć się tym, o czym masz pojęcie, zamiast wprowadzać ludzi w błąd.
o uzależnieniach okiem użytkownika? chyba osoby uzależnionej, gdyż ten artykuł ma fatalne cechy nałogowego myślenia.
Szkoda, że Hyperreal zamieszcza takie słabe teksty.
Chłopie, znam dwie osoby, które wyszły z uzależnienia heroinowego i które egzystują dziś normalnie, nie telepią się i nie myślą ciągle o heroinie. Czy to znaczy, że one nie były jednak uzależnione fizycznie? Że objawy odstawienne to tak naprawdę było przeziębienie? Prowadzą normalne życie od kilku lat. Sugerujesz, że gdyby teraz jednorazowo przyjęli heroinę to mieliby takie same objawy odstawienne jak przy ciągach, tak ? Otóż znam też dwie osoby które były uzależnione fizycznie od GBL, udało im się wyjść z u. fizycznego, ale przez psychiczne powtarzały w przyszłości podawanie gbla - nie zdarzało się, by po jednorazowej dawce (i po epizodzie uzależnienia fizycznego) miały jakiekolwiek objawy odstawienia. Może znam cztery przypadki, które nie są znane światowej nauce !
Skoro jesteś lekarzem, czy mógłbyś podać tu "lekarską" definicję uzależnienia fizycznego ? Bo któryś z nas czegoś nie rozumie, a jeśli się mylę to fajnie by było gdybym w przyszłości się nie mylił, jednak póki co Twoje argumenty są dość dziwne. Zarzuć definicją u. fizycznego, proszę.
Tak, jestem uzależniony od nikotyny. Poza tym niczego nie nadużywam... pudło.
P.S. napisz jakiś fajny artykuł - hyperreal z pewnością go umieści. :)
tolerancja jest nieodwracalna, również utrata kontroli nad używaniem środków uzależniających fizycznie, dzieje się to z wielu powodów, obok metabolizmu neuroadaptacja jest jednym z ważniejszych. dlatego twoi znajomi nie wracają do rekreacyjnego żywania heroiny, choćby na chwilę - przecież można zrobić sobie detoks, prawda? dlatego uczy się alkoholików, że nie ma kontroli nad piciem. według ciebie, po detoksie powinni jż ją mieć? upośledzenie kotroli nie zawsze jest całkowite, dlatego mówi się o upośledzeniu, a nie utracie kontroli. suchy alkoholik może wypić piwo, suchy heroinista - zapalić browna, jednak prawdopodobieństwo, że po takim incydencie wrócą do aktywnego uzależnienia jest b. wysokie. bezsensowne jest oddzielanie psychologicznego uzależnienia od fizjologicznego. psychika nie egzystuje w próżni i jest wynikiem działania mechanizmów fizjologicznych. Jeśli twoi znajomi przyjeli by heroine, mogliby zareagować różnie, od śmierci włącznie (po długiej abstynencji tolerancja się obniża, by przy powrocie bardzo szybko wrócić do swego punktu z przed abstynencji). również odpowiedź dopaminowa u osób uzależnionych od alkoholu i opiatów jest o wiele większa, niż u nieuzależnionych, stąd już prosta droga do powrotu do aktywnego używania substancji. zapytaj jednak może lepiej swoich przyjaciół, dlaczego nie spróbują heroiny, zamiast domagać się definicji. przecież według twojej teorii raz, drugi czy trzeci nie ma prawa im zaszkodzić? to może być bardziej przekonywujące dla ciebie. nie da się wrócić do tych środków przechodząc tą samą drogę od używania rekreacyjnego i zatrzymać się uż przed problemami. jak już miałeś problemy, to będziesz je miał, więc lepiej nie wracać. wiele osób wychodzi z aktywnego uzależnienia, ale z bardzo prostego powodu świadomie do niego nie wraca. neuroadaptacja jest nieubłagana.
Psychologiczne mechanizmy uzależnienia, jakkolwiek pierwotne, zawsze splataja sie ze zmianami w przewodnictwie receprorowym, stąd długo trwające zaburzenia nastroju lub przewlekłe występowanie objawów odstawiennych - miesiące a nawet i lata po zaprzestaniu używania substancji (post-acute-withdrawal syndrome). Podział substancji psychoaktywnych na miękkie i twarde nie jest medyczny, jest socjologiczny, oparty na ryzyku i szkodach. marihuana też powoduje objawy odstawienne, jednak syndrom amotywacyjny i ziewanie nie są czymś, z czym trudno żyć. objawy odstawienne opioidów czy alkoholu - zwłaszcza powikłane - mogą być groźne.
BTW pewne steroidy prowadzą do uzależnienia fizycznego bez wystąpienia uzależnienia psychicznego. To nie jest konieczne.
dzięki!
w pierwszym zdaniu piszesz "tolerancja jest nieodwracalna", natomiast później "po długiej abstynencji tolerancja się obniża". Trochę mieszasz i właściwie nie powinienem odpisywać ;-).
Wcześniej pisałeś, że "Głód, zmiana tolerancji i objawy odstawienne jako reakcja na użycie substancji nie znikają w czasie, lecz są oecne w obrazie klinicznym do końca życia", natomiast teraz podajesz, że "występowanie objawów odstawiennych - miesiące a nawet i lata po zaprzestaniu używania substancji". Jak wspominałem, moi znajomi nie odczuwają efektów odstawiennych (czy też tego co w Twojej definicji jest u. fizycznym).
Utrata kontroli nad używaniem środków to jest właśnie uzależnienie psychiczne. Zauważ, że amfetamina nie uzależnia fizycznie (w powszechnej def. u. f.), jednak użytkownicy którzy po przerwie wracają do wciągania, zwykle powtarzają "ciągi". "Suchy" alkoholik może wypić piwo, ale to, że wpada po nim w ciąg nie wynika z u. fizycznego (nie pojawiają się objawy odstawienne!), a u. psychicznego (oh, jak jest fajnie, tym razem będę pił, ale ostrożnie, tym razem nie będzie tak jak dawniej).
Istnieje również pewien odsetek ludzi, którzy intensywnie palili papierosy, rzucili i po jakimś czasie popalają jedynie co jakiś czas (mam nadzieję, że zgodzisz się, by u. od nikotyny nazywać u. fizycznym?). Gdyby było tak jak piszesz - nie byliby w stanie popalać raz na tydzień, no chyba że robią to by przez kolejny tydzień odczuwać efekty u. f.. Masochiści.
Nigdzie nie napisałem, że w/g mojej definicji ponowne przyjęcie narkotyku po jakimśtam okresie abstynencji jest bezpieczne ! Wręcz przeciwnie - z uwagi na silne uzależnienie psychiczne jest to bardzo ryzykowne (co też sam napisałeś). Tak, właśnie chodzi o adaptację, ale raczej nie biochemiczną, a psychiczną. Gdyby u. f. było nieuleczalne i powodowało trwałe zmiany w mózgu (co twierdziłeś nie tak dawno) tolerancja na narkotyk nie zmieniała by się aż do końca życia (sam jednak stwierdzasz, że się zmienia (maleje).. choć właściwie nie wiem, które zdanie nt. tolerancji jest u Ciebie "bardziejsze" (patrz 1 zdanie mojej odpowiedzi)).
Wspomniałeś o sterydach, które uzależniają fizycznie bez u. psychicznego. Też to widziałem na wikipedii, jednak to wcale nie popiera Twojej definicji u. f., wręcz przeciwnie.
Wiele rzeczy powoduje objawy odstawienne - chociażby powrót z wakacji. Objawy odstawienne nie świadczą o uzależnieniu fizycznym, ani psychicznym. Uzależnienie fizyczne pojawia się wtedy i tylko wtedy, gdy organizm człowieka _fizjologicznie_ domaga się używki (a więc reaguje np. delirką, czy bezsennością przy braku alkoholu).
Tam gdzie się dwóch kłóci tam trzeci korzysta i .... wyciąga właściwe wnioski - bo prawda leży po środku jak zwykle. Poza tym nauka też wyrocznią nie jest drogi panie lekarzu i nie ma co się oburzać, że ktoś ma inne, bo może i słuszne zdanie, choć nieprawdziwe we wszystkich przypadkach. Nie ma wątpliwości, że niektóre uzależnienia powodują nieodwracalne w skutkach zmiany w mózgu. Natomiast wiadomo już dziś, że wiedza naukowców na temat zdolności mózgu do regeneracji, była jeszcze przed 10 laty conajmniej błędna.Odpowiednio trenowany mózg wieloletniego alkoholika może powrócić do nawet 90% pierwotnego stanu używalności.
Co zaś się tyczy zmian w metaboliźmie. To prosze poczytać sobie o ibogainie. Jest to środek przywracający równowagę metaboliczną mózgu w ciągu zaledwie tygodnia jego stosowania - czy też w czasie jednej terapii. Jedną z jego niebywałych cech, jest całkowite niwelowanie głodu fizycznego - jak i psychicznego (nie usuwa jednak głębszych motywacji związanych z zażywaniem narkotyków)
Miłego - Armageddon
racja absolutnie
Niezgodzę się jeszcze z tym, że porównałeś uzależnienie do poparzenia. Każdy z nas pomimo wiedzy, że się może poparzyć eksperymentował z ogniem i musiał się sam przekonać, że to boli. Biorąc narkotyki możesz się uzależnić, przekonując się, że to co zrobiłeś nie jest już takie przyjemne. Podsumowując poparzenie samo przejdzie nie trzeba z nim walczyć, a z uzależnieniem tak i zawsze znajdą się osoby, które o tym będą musiały się przekonać na własnym przykładzie.
Inną rzeczą jest, że narkotyki to zakazany owoc, przejaw buntu młodzieży i nie tylko, czasem biorą bo chcą się przeciwstawiać systemowi i panującym zasadom.
Z całą resztą się zgadzam, a przedewszystkim z edukacją nt. narkotyków. Myślę, że wszyscy by lepiej na tym wyszli gdyby pieniądze przeznaczone na walkę z nimi przeznaczono na informowanie o skutkach, działaniu i efektach ubocznych po ich zażyciu/wzięciu.
niekoniecznie złe porównanie - mało kto został ukąszony przez żmiję, ale jednak ludzie wiedzą, że żmija jest niebezpieczna i omijają ją szerokim łukiem.
Bo wiedzą, że to może się skończyć nieuchronną śmiercią i nikt temu nie zaprzecza. Problem się pojawia kiedy trafiają się 2 odmienne zdania
Tak samo jak wiadomo, że ogien może nas poparzyć - tak samo wiadomo, że narkotyki mogą nas uzależnić (choć możliwe, że są tacy, którzy nie wiedzą). Jednak to, co stanowi zagrożenie, to ani nie ogień, ani nie są to narkotyki, tylko my sami. Jeśli użyjemy ognia niewłaściwie, to możemy wywołać pożar; jeśli niewłaściwie użyjemy narkotyków, to możemy skończyć jako osoby chore. I nie chodziło mi stricte o uzależnienie, to nie uzależnienie porównywałem do ognia, tylko same narkotyki, wskazując na to, jak ważna jest wiedza i zrozumienie problemu. Ja np. wiem, że ogień parzy, więc nie wsadzam do niego łap; tak samo wiem, że heroina silnie uzależnia i wyniszcza organizm, więc i do niej się nie pcham właśnie z tego powodu, a nie dlatego, że państwo mi tego zabroniło.
pisałem to jedynie w kontekście argumentów zwolenników legalizacji. Większości z nich wydaje się, że uzależnienie psychiczne (w porównaniu z fizycznym) to jakaś błahostka.
Jak zaproponowałem dalej - w przyszłości używki powinny być dostępne legalnie, na receptę, włącznie z heroiną, czy kokainą (prawo nie chroni obywateli przed uzależnieniem, tak więc dajmy uzależnionym przynajmniej czyste narkotyki i monitorujmy ich stan).
Pomimo, że mam 19 lat to uważam że byłbym w stanie napisać lepszą pracę. Wszelkie dane statystyczne wyssane są znikąd. Gdybyś chociaż do każdej swojej tezy (np. "liczba narkomanów w polsce wzrasta", czy to, że "zwiększenie surowości prawa nie powoduje spadku liczby narkomanów") podlinkował choć jedno badanie, wyglądałoby to wszystko wiarygodniej.
Zaczynając akapit od zdania "Kolejną sprawą jest karanie za posiadanie narkotyków." pokazujesz, że właściwie sam nie wiesz o czym piszesz. Miałeś zająć się sprawą uzależnienia a nie sprawą legalności narkotyków. Zamiast podając kolejne argumenty "za" legalizacją narkotyków powinieneś raczej pisać na temat.
Mam wrażenie, że celem tego wpisu nie jest przeanalizowanie biologii czy psychologii uzależnienia tylko wpojenie pewnych "faktów" społeczności korzystającej z narkotyków. Szkoda, bo większość ludzi wchodzących na tę stronę to ludzie młodzi, którzy łykają co zechcesz jeśli tylko w miarę logicznie to uargumentujesz.
P.s. z tymi TONAMI marihuany/tydzień w Warszawie też raczej przesadziłeś:
zakładając, że "tony" to przynajmniej 2, to:
2000 kg = 2 000 000 g
liczba zameldowanych mieszkańców warszawy (dane z grudnia 2010r.) 1 720 398
Czyli KAŻDY warszawiak (nie ważne czy 80 lat czy 18 czy 3) wypala co najmniej 1g marihuany tygodniowo :)) nieźle tam się kopci w takim razie...
Pozdrawiam,
XM
Masz rację, publikacja bez odnośników jest dość nierzetelna, dlatego wkleje je tutaj (odpowiadając po kolei na Twoje pytania):
statystyki użycia subst _nielegalnych_ - wzrost 6.6 procent między 2002, a 2009 (pomimo restrykcyjnego prawa):
http://drugabuse.gov/NIDA_Notes/NNvol23N3/Tearoff.html
obrazek nr 3: liczba obywateli US łamiąca prawo (można założyć, że prawo narkotykowe w US nie zmieniło się od 1972), zobacz ten obrazek - to prawie wzrost wykładniczy. Oczywiście pewnie zaliczają się do tego też gangi narkotykowe, ale skoro rośnie liczba użytkowników to i handlarzy trzeba więcej.
http://www.icsdp.org/docs/ICSDP-1%20-%20FINAL.pdf
a teraz kontrużywka, czyli _legalny_ alkohol. Wzrost użycia od 1992 do 2009:
http://www.cdc.gov/alcohol/
Oglądając te statystyki dochodzi się do wniosku, że niezależnie, czy substancje są nielegalne, czy legalne - widać postępujący wzrost użycia (na przykładzie USA), a więc teza została podparta statystyką, tak ?
Karanie za posiadanie narkotyków jest ściśle związane z uzależnieniem. Zastanów się nad tym - masz grypę, ale państwo zdelegalizowało leki przeciwgrypowe i traktuje chorych na grypę jak przestępców. Skutki tego są takie, że ciężej jest Ci uporać się z tą chorobą (uzależnieniem/grypą). Czy przemawia do Ciebie taka analogia ?
Tak jak wspomniałem w ostatnim zdaniu - to nie była rozprawka psychologiczna, czy biologiczna, raczej własne doświadczenia z okresu kilkunastu lat. Strona hyperreal jest przeznaczona dla ludzi dorosłych i pisząc to miałem nadzieję, że czytać to będą dorośli obywatele (o ile ktoś w ogólę). Poza tym problem psychologii i biologii uzależnienia jest szalenie skomplikowany, o czym może świadczyć fakt, że do dziś istnieje wiele teorii (czasami sprzecznych ze sobą) wyjaśniających uzależnienie.
Odnośnie ilości marihuany w Warszawie, czytałem to tutaj: http://polskaliberalna.net/index.php/polska/1435.html . Szacunkowa ocena ilości palaczy w W-wie to 40% populacji. Weź pod uwage fakt, że populację miast liczy się po zameldowanych, w miastach studenckich jest całkiem spory odsetek przyjezdnych studentów (a więc zwykle ludzi, którzy nie stronią od używek). Założyłeś też niesłusznie, że 1g wystarcza na tydzień, moi znajomi np. palili dużo więcej (raczej gram dziennie).
Skoro napisałbyś lepszy tekst, byłoby by mi bardzo miło, gdybyś dołączył się, stworzylibyśmy w pełni profesjonalny artykuł o uzależnieniach. ;-)
Tak czy siak bardzo mi miło, że to przeczytałeś i skrytykowałeś, pisałem powyższe na kacu ;-)...
Jak dla mnie podział na narkotyki miekkie lub twarde nie zalezy od mozliwosci uzaleznienia fizycznego, tylko po prostu od potencjalu uzalezniajacego. Po przeczytaniu niektorych czesci artykulu mozna wywnioskowac, ze podzial na narkotyki miekkie i twarde to bzdura i trawka uzaleznia tak jak heroina.
gdyby brać pod uwagę potencjał uzależniający, można by stwierdzić, że wódka jest narkotykiem miękkim (w polsce nadużywa jej 16% społeczeństwa, a chla całe).
zniszczyłeś mój cały światopogląd dzięki wielkie :/
Przestałem czytać jak przeczytałem, że uzależnienie psychiczne jest dużo gorsze od fizycznego. (Pomijam sens tego zdania i przejde dalej)
Autor zapomina, że rzadko kiedy występuje samo uzależnienie fizyczne - bez psychicznego. Oznacza to, że albo wjebiemy sie fizycznie i psychicznie albo tylko psychicznie.
Teraz sami sobie odpowiedzcie co gorsze.
Physical dependence refers to a state resulting from chronic use of a drug that has produced tolerance and where negative physical symptoms[1] of withdrawal result from abrupt discontinuation or dosage reduction.
podkreślę: **physical symptoms**
Autor chyba wspomniał (a jeśli nie to miał zamiar), że uzależnienie fizyczne nie występuje bez uzależnienia psychicznego. Nie da się uzależnić fizycznie bez powtarzania czynności (a powtarzanie czynności już często wiąże się z uzależnieniem psychicznym).
Wjebanie fizyczne, jak to opisałeś, można łatwo wyleczyć detoksem - bezpowrotnie mijają objawy rzeczonego wjebania (physical symptoms). Natomiast pomimo detoksu, wjebanie psychiczne wciąż siedzi głęboko w głowie. To właśnie z tego powodu narkomani po odtruciach powracają do ponownego podawania sobie narkotyku.
Sam sobie odpowiedz na pytanie - które uzależnienie jest bardziej szkodliwe (które trudniej jest wyleczyć).
Zauważ, że amfetamina (ale również i methamfetamina, czy kokaina) uzależnia "jedynie" psychicznie. Polecam przejść się do ośrodka i porozmawiać z tymi szczerbatymi wychudzonymi ludźmi na temat ich uzależnienia.
ciekawy punkt widzenia :) bardzo trafny
Zaiste bardzo trafnie napisane, podoba mi sie
Autor jakby wszedł mi do głowy i spisał całą moją opinię na ten temat, tylko ładniejszymi słowami niż sama byłabym zdolna :D 100% true.