Licencja na zajaranie

Irvin Rosenfeld twierdzi, że nie ma na świecie człowieka, który wyjarałby więcej zioła od niego. Ciężko udowodnić taki wyczyn, ale facet wydaje się mieć na to papiery.

Tagi

Źródło

Vice.pl
Mike Pearl

Odsłony

962

Irvin Rosenfeld twierdzi, że nie ma na świecie człowieka, który wyjarałby więcej zioła od niego. Ciężko udowodnić taki wyczyn, ale facet wydaje się mieć na to papiery.

W 1982 roku Rosenfeld zakwalifikował się do prowadzonego przez amerykański rząd programu „Compassionate Investigational New Drug Program" (Płynące ze współczucia badanie nowych leków). Nabór uczestników zakończył się w 1992 roku. Dziś Irvin jest jedną z ledwie czterech osób, które nadal biorą udział w programie. Jako uczestnik codziennie dostaje 10 jointów w prezencie od rządu federalnego. W ciągu ostatnich 30 lat koleś wyjarał w ten sposób 120 450 skrętów. Gdybyśmy ułożyli je jeden za drugim, powstałby ponad ośmiokilometrowy pas blantów. Może na świecie są ludzie, którzy pobili ten wynik, ale w przeciwieństwie do Rosenfelda nie mogą poprzeć swoich deklaracji stosowną dokumentacją.


Rosenfeld cierpi na mnogie kostniakochrzęstniaki. Ta wyniszczająca choroba genetyczna powoduje powstawanie bolesnych guzów w kościach długich. Dzięki konopiom Rosenfeld jest w stanie przebywać przez dłuższy czas w pozycji siedzącej, nie zwijając się jednocześnie z bólu. Minus jest taki, że tylko raz udało mu się nastukać.


Zżerała nas ciekawość, więc umówiliśmy się z Irvinem na pogawędkę. Wyraźnie było słychać, że jara w trakcie rozmowy, ale mimo to nawet przez chwilę nie stracił wątku.

 

Doszły nas słuchy, że amerykańska organizacja NORML oficjalnie przyznała ci tytuł człowieka, który wypalił najwięcej skrętów na świecie.


Nie do końca. NORML wręczyło mi odznakę imienia Petera McWilliamsa za wybitne zasługi w propagowaniu marihuany do celów leczniczych.


Ale w tym temacie to oni są autorytetem, nie? W Księdze Guinnessa nie odnotowuje się przecież takich rekordów.


Ludzie od Księgi Guinnessa powiedzieli mi, że uznają tylko takie rekordy, które w ich mniemaniu da się pobić. Pozostali uczestnicy programu dołączyli później ode mnie. Szanse, że ktoś pobije mój wynik, są bliskie zeru, więc siłą rzeczy nie załapuję się na wzmiankę w Księdze Guinnessa.


Ups. To ile w końcu wypaliłeś tego zioła?


Co roku wydaję komunikat prasowy, ale od jakiegoś czasu nie robiłem aktualizacji. Ostatni wynik wynosił około 99 kilogramów. Zanim dołączyłem do programu, jarałem blanty przez 11 lat jak każdy inny fan zioła, ale tego nie da się już udowodnić.


Przeczytałem gdzieś, że palisz wyłącznie w celach leczniczych.


Praktycznie nie zdarza mi się upalić. Gdy byłem młodszy, jarałem, żeby zyskać w oczach rówieśników, ale nie potrafiłem się nastukać. Brałem mnóstwo leków przeciwbólowych, na przykład hydromorfinę. Niektóre z tych środków farmakologicznych pochłaniałem w takich ilościach, że łatwo można by się uzależnić, ale jakoś udało mi się tego uniknąć.


Byłem przekonany, że zioło to szajs. Zjarałem pierwszych dziesięć skrętów w życiu i nie upaliłem się ani razu. Wszystko zmieniło się w dniu, gdy postanowiłem rozegrać partyjkę szachów po spaleniu blanta. W pewnym momencie zorientowałem się, że minęło już pół godziny, a ja nadal jestem w stanie siedzieć bez odczuwania bólu. To był pierwszy raz od pięciu lat. Co więcej – ostatnią pigułkę przeciwbólową wziąłem sześć godzin wcześniej. Zrozumiałem, że ten szajs jednak działa. Zdałem sobie sprawę z jego leczniczych właściwości.


A co z innymi skutkami palenia zioła? O haju możesz zapomnieć, ale co z gastrofazą?


Nie zdarza mi się. Nie mam też przekrwionych oczu ani nie kaszlę. Czasem lubię rozkoszować się aromatem.


Chciałbyś się kiedyś upalić?


Raz mi się to udało. Zaproszono mnie na konferencję w Toronto, ale na lotnisku okazało się, że nie wolno mi wziąć z sobą żadnych leków. Gdy dotarłem na konferencję, organizatorzy obiecali dopilnować, żebym się upalił. Ostrzegłem, że do tej pory nie było precedensu. Zabrano mnie do komory parowej, gdzie dostałem konopie, które dają megamocnego kopa. Guzik, nic z tego! Wtedy przyniesiono mi olejek o konsystencji wosku, czyli budder. Jest to koncentrat zawierający 95 proc. czystego THC. Usłyszałem, że gdy się nim zaciągnę, będę miał wrażenie, jakby pęczniał mi w płucach, co na początku powoduje pewien dyskomfort. W zamian miałem chodzić nastukany przez bite dwie godziny.


Zaciągnąłem się i poczułem, jak rozdymają mi się płuca. Gdyby nie wcześniejsze ostrzeżenie, miałbym stracha, że coś jest nie tak. Na początku wyraźnie było widać, że nic się ze mną nie dzieje. Aż nagle poczułem się tak, jakby ktoś zapalił światło. Spojrzeli mi w oczy i skwitowali: „Ujarałeś się", co było zgodne z prawdą. Miałem wrażenie, że opadam na posłanie z chmur. Nastukałem się jak szpadel. Nie mogłem kompletnie nic zrobić. Zazwyczaj zioło nie przeszkadza mi w wykonywaniu różnych czynności, ale wtedy nie byłem w stanie nawet kiwnąć palcem.


Podobało ci się?


Muszę przyznać, że tak. Czułem się dobrze w swoim ciele. Nigdy mi się to nie zdarza, ale tym razem tak było. Liczyłem, że ten stan potrwa dwie godziny. Tymczasem po upływie ośmiu minut światło zgasło. Łatwo było zauważyć, że już nie jestem na haju. Odurzenie, które miało trwać dwie godziny, u mnie skończyło się raptem po ośmiu minutach.


Co wtedy czułeś?


Ogromne rozczarowanie. Miałem w opór czasu, więc szkoda, że ten stan nie trwał dłużej.


Czy wszędzie jarasz skręty?


Pozostali uczestnicy programu nie pracują. Ja byłem aktywny zawodowo. Dogadałem się z Amerykańskim Biurem ds. Przeciwdziałania Narkomanii (DEA), że będę mógł palić zioło wszędzie tam, gdzie wolno palić papierosy. W pracy, na spotkaniach biznesowych, w szpitalach i w miejscach, gdzie obowiązuje zakaz palenia, używam odparowywaczy do olejku, który przygotowuje moja dziewczyna. Dokonuje ekstrakcji THC za pomocą szybkowaru do ryżu. Sam nigdy tego nie robiłem.


Lubisz korzystać z odparowywaczy?


Jeśli to tylko możliwe, sięgam po skręta, który zapewnia optymalną równowagę między THC a kannabinoidami. Nie mam pewności, że wszystkie kannabinoidy da się odparować. Palenie bardziej mi służy. Osoby z innymi schorzeniami mogą mieć jednak odmienne zdanie.


A co z jazdą samochodem? Prowadzisz po skręcie?


Jaram przed jazdą, w jej trakcie i po wyjściu z samochodu. Czasami ludzie gapią się na mnie, gdy widzą, jak siedzę za kółkiem z blantem w dłoni. Zdarza się, że zatrzymują mnie policjanci. „Co tak śmierdzi?" – pytają, a ja odpowiadam: „To cannabis sativa, panie władzo". „Przypomina zapach marihuany" – mówią gliny. Wtedy pokazuję im moją receptę i wyjaśniam, że biorę udział w programie federalnym. Z reguły o nim nie słyszeli (choć zdarzają się wyjątki), więc odsyłam ich do Google'a albo radzę, żeby zadzwonili na komendę i kazali dyżurnemu wyguglować moje nazwisko.


 

Gdy już dociera do nich, że biorę na legalu, mówią, że nie wolno mi prowadzić po spożyciu marihuany. Muszę im wtedy pokazać zaświadczenie, że taki zakaz odnosi się tylko do osób w stanie odurzenia. Pytam glin, czy wyglądam na naćpanego, a oni muszą zaprzeczyć.

Oceń treść:

Average: 9 (1 vote)
Zajawki z NeuroGroove
  • DOC
  • Pozytywne przeżycie

Off Festival 2013 w Katowicach, ostatni, niedzielny dzień; dobry humor, pozytywne nastawienie, lekka niepewność co do dawki. Ja i mój starszy brat - M.

Wszystko stało się ostatniego dnia, pamiętnego dla mnie festiwalu w Kato. Pamiętnego z wielu róznych względów, które dla czytelników mogą być średnio ciekawe - zatem przejdźmy do niedzielnego poranka. Rano, po przebudzeniu i wstępnym ogarze, ruszyliśmy na lekkie śniadanie, a nastepnie na teren festiwalu. Siedząc na trawie przed główną sceną pytam M. :

- To jak z tymi kwadratami ?

-  W sumie czemu nie, ale na poczatku wrzuciłbym połówke, i zobaczył co się będzie działo.

  • Lophophora williamsii (meskalina)
  • Przeżycie mistyczne

Urodziny, ciepły, jesienny dzień, dwa tygodnie po rzuceniu pracy, brak pieniędzy, duża potrzeba poukładania w głowie narastających problemów

Opisane doświadczenie było moim drugim z trzech poważnych przeżyć mistycznym pod wpływem substancji psychoaktywnych. Było o wiele bardziej klarowne i o wiele dłuższe od pozostałych. Miałem wcześniej raz do czynienia z tą substancją, jednak wtedy nie do końca zrozumiałem ten stan i dodatkowo wydawał mi się płytszy z powodu okoliczności w jakich go doświadczyłem (ja na mesce, grupa znajomych na grzybach które nie bardzo ich porobiły).

  • Bieluń dziędzierzawa
  • Retrospekcja

 

Mój wpis z wątku o bieluniu


Bielunia jadłem wielokrotnie, głównie w zamierzchłych czasach szkoły średniej, ale też kilka razy później. Nie był to nasz rodzimy Bieluń dziędzierzawa, a ten często spotykany jako kwiat ozdobny, sadzony w donicach, drzewiasty bieluń z pięknymi, długimi kwiatami. Zawsze jadłem liście, a nie kasztany i mimo to działał.

 

Opowiem moją najlepszą jazdę. Cieszę się, że mam takie wspomnienie w pamięci, niemniej jednak bielunia nikomu nie polecam.

  • Lactuca virosa


Witam,





Raport ten będzie traktował o kilku mniej lub też bardziej dostępnych w Polsce roslinach o narkotycznym potencjale.





Substancje: Sceletium tortuosum, Heimia salicifolia, Salvia divinorum, Leonotis leonurus, Artemisia absinthium, Lactuca virosa.