Zmierzch ery coffee shopów

Niewiele ponad trzy miesiące dzieli Holendrów od nowych przepisów, regulujących dostępność miękkich narkotyków, zwłaszcza marihuany, na rynku. Prawicowy rząd Marka Ruttego postanowił, że z popularnych coffee shopów będą mogli korzystać jedynie Holendrzy, bo turyści to więcej kłopotów niż pożytku.

Tagi

Źródło

Kamil Nadolski / Przegląd
Onet.pl

Odsłony

12196

Niewiele ponad trzy miesiące dzieli Holendrów od nowych przepisów, regulujących dostępność miękkich narkotyków, zwłaszcza marihuany, na rynku. Prawicowy rząd Marka Ruttego postanowił, że z popularnych coffee shopów będą mogli korzystać jedynie Holendrzy, bo turyści to więcej kłopotów niż pożytku. Jak podkreślał Ivo Opstelten, holenderski minister ds. bezpieczeństwa i sprawiedliwości, trzeba zmniejszyć atrakcyjność polityki narkotykowej dla cudzoziemców. Nie da się ukryć, że politycy likwidują w ten sposób jeden z najbardziej rozpoznawalnych symboli swojego kraju, uchodzącego za mekkę liberalizmu. Symbol, który co roku przyciągał miliony turystów. Choć dokonano już odpowiednich zmian prawnych, politycy dali właścicielom coffee shopów czas na wdrożenie zapisów. Zakaz sprzedaży marihuany cudzoziemcom w prowincjach południowych (Zelandii, Limburgii i Brabancji Północnej) wchodzi w życie 1 maja, a w pozostałej części kraju – 1 stycznia 2013 r. Czemu zaplanowano to akurat w taki sposób? Dlatego że południowe prowincje sąsiadują z Belgią i z Niemcami. To stamtąd przyjeżdża najwięcej turystów, którzy wpadają tylko na jointa. Nie koniec na tym. Docelowo rząd chce ograniczyć dostępność coffee shopów, tak aby stały się z czasem zamkniętymi klubami, zrzeszającymi maksymalnie 2 tys. zarejestrowanych członków, Holendrów, którzy ukończyli 18 lat.

Turystom już dziękujemy

Dla śledzących uważnie poczynania holenderskich władz nie jest to żadna nowość. Mark Rutte zapowiadał zmianę istniejących przepisów jeszcze przed zwycięskimi wyborami w czerwcu 2010 r. Obecnie wypełnia obietnice wyborcze. Problem coffee shopów sięga jednak głębiej. Powodem zmian są turyści, którzy – ścigani przez prawo w swoich krajach – masowo przyjeżdżają do Holandii, by w spokoju zaciągnąć się legalnie skręconym jointem. Cierpliwość mieszkańców jest już na wyczerpaniu. Nocny hałas, wywołany przez wałęsających się imprezowiczów, trudności z komunikacją w miastach czy obecność handlarzy narkotyków na ulicach to tylko część problemów, na jakie skarżą się władze. Mimo że według szacunków z ponad 16,5 mln Holendrów marihuanę pali jakieś 400 tys., trzeba do tego doliczyć kilkanaście milionów turystów, którzy odwiedzają kraj głównie z myślą o legalnej trawce. Nie bez powodu. Miejscowa policja przyznaje, że marihuana to trzeci, zaraz po ogórkach i pomidorach, towar eksportowy. Obroty z jej sprzedaży sięgają 2 mld euro rocznie. Do tej pory samorządy poszczególnych miast działały na własną rękę. Jednym z pierwszych ośrodków walczących z turystyką narkotykową, jak wprost nazwano ten rodzaj podróżowania, było Maastricht. Rzut oka na mapę wystarczy, by się przekonać, jak położenie geograficzne wpływało na liczbę przyjezdnych z zagranicy. Przybysze z Belgii, Niemiec i Francji dosłownie zalewali miasto. W roku 2005 władze powiedziały „dość” i wprowadziły zakaz sprzedaży marihuany cudzoziemcom. O tym, że nie żartują, przekonał się Marc Michael Josemans, właściciel jednej z kafejek. Kiedy wyszło na jaw, że niewiele robi sobie z obowiązujących przepisów, jego lokal zamknięto. Jednak zakaz obowiązywał tylko na terenie miasta. Według szacunków na obszarze gminy (poniekąd o tej samej nazwie) nadal funkcjonowało 14 coffee shopów, które każdego dnia przyciągały niemal 10 tys. odwiedzających, czyli ponad 3,6 mln rocznie. 70% stanowili obywatele innych krajów. O krok dalej poszły w 2009 r. miasteczka Roosendaal i Bergen op Zoom (Brabancja Północna). Tygodniowo przyjeżdżało tam 25 tys. turystów. Początkowo wprowadzono zakaz sprzedaży marihuany i haszyszu cudzoziemcom, by ostatecznie zamknąć działające od lat 70. coffee shopy. Właściciele kafejek, w których można kupić i wypalić niewielkie ilości marihuany lub haszyszu, uznali, że taki przepis dyskryminuje obywateli innych krajów. Według prawa niesłusznie. Pod koniec 2010 r. rząd holenderski otrzymał zapewnienie UE, że zakaz sprzedaży miękkich narkotyków cudzoziemcom nie jest sprzeczny z unijnym prawem. W uzasadnieniu luksemburskiego Trybunału Sprawiedliwości można było przeczytać: „Ograniczenie jest uzasadnione celem zwalczania turystyki narkotykowej i związanych z nią uciążliwości, który to cel wiąże się zarówno z utrzymywaniem porządku publicznego, jak też z ochroną zdrowia obywateli”. Na takie stanowisko mogły mieć wpływ argumenty wielu holenderskich polityków, którzy przekonywali, że turystyka narkotykowa wiąże się z przestępczością i handlem narkotykami, co stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa wewnętrznego Unii.

Koniec z pobłażliwością

O tym, że w Holandii nadchodzi zmierzch coffee shopów, mówi się głośno od dwóch lat. Jednak polityka stopniowego zatruwania im życia trwa znacznie dłużej. Świadczy o tym fakt, że spośród ponad 1,4 tys. kafejek działających w latach 90. do dziś przetrwało zaledwie 670. Od niedawna coffee shopy muszą być zlokalizowane w odległości minimum 250 m od najbliższej szkoły lub placówki edukacyjnej. Te przepisy zostaną jeszcze zaostrzone, bo od 1 stycznia 2014 r. odległość będzie wynosiła 350 m. Wszystkie kafejki niespełniające tego warunku zostaną zamknięte, tak jak to było ze słynnym The Bulldog w Amsterdamie. Przed zamknięciem nie uchronił go fakt, że uchodził za najstarszy coffee shop w Holandii. Władze Rotterdamu poszły jeszcze dalej i zlikwidowały wszystkie kafejki w promieniu 500 m od szkół. Innym przepisem, który ma zniechęcić do odwiedzania coffee shopów, jest zakaz sprzedaży alkoholu na ich terenie. Obowiązuje od 2007 r. Znacznie ograniczono także reklamę. Lokale nie mogą się prezentować liściem marihuany na plakatach czy witrynach, podobnie jak nie mogą zamieszczać na nich informacji o możliwości zakupu narkotyków. Miejscowi i tak wiedzą, gdzie znajdują się kafejki, a przyjezdni również do tej pory nie mieli problemów z trafieniem. Teoretycznie coffee shopy nie mogą sprzedawać więcej niż 5 g konopi na osobę dziennie, a posiadany przez nie zapas nie może przekraczać 500 g. Praktyka pokazuje jednak, że przepisy te są bardzo często łamane przez właścicieli lokali. Ciekawostką jest, że kiedy zalegalizowano coffee shopy w Holandii, tj. w 1976 r., dopuszczalna ilość trawki wynosiła aż 30 g. Obecny pięciogramowy limit wprowadzono dopiero w latach 90. Na ironię zakrawa fakt, że władze pozwalały na legalną konsumpcję i posiadanie niewielkich ilości marihuany, ale karały osoby, które zajmowały się uprawą i handlem. Za namawianie do produkcji marihuany na własną rękę, po to, by ją później dystrybuować, ukarano Meddy’ego Willemsena, właściciela lokalu w Terneuzen (Zelandia). Władze obawiają się, że wyprodukowana w ten sposób marihuana może stanowić zagrożenie dla zdrowia, a nawet życia. W Holandii coraz głośniej mówi się o szkodliwości tzw. mocnej marihuany. Chodzi o marihuanę mającą powyżej 15% THC (tetrahydrokannabinolu), substancji odpowiedzialnej za reakcje psychotyczne i uzależnienia. Szacuje się, że 75% marihuany na rynku pochodzi z lokalnych upraw – to rośliny o zawartości 15-18% THC, czyli przekraczającej sugerowane normy. O popycie świadczy fakt, że w ciągu ostatnich kilku lat import słabszej marihuany z Maroka i Pakistanu niemal całkowicie upadł na rzecz uprawy krajowej, a więc mocniejszej. Legalna konsumpcja marihuany w coffee shopach wcale nie przekłada się na wyższy poziom jej spożycia w społeczeństwie. Potwierdziło to Europejskie Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii. Podczas gdy średnia unijna dotycząca liczby palaczy marihuany wynosi 6,4%, w Holandii oscyluje wokół 5,4%. Jakby tego było mało, ze strony rządowej pojawiły się głosy, by rejestrować wszystkich obywateli, którzy chodzą do coffee shopów. Na to raczej Holendrzy się nie zgodzą.

Quo vadis, Holandio?

Można się zastanawiać, czy weryfikacja liberalnej polityki narkotykowej to tylko efekt prawicowych rządów czy forma większej radykalizacji społeczeństwa. Atak na dostęp cudzoziemców do miękkich narkotyków zbiegł się bowiem z kilkoma innymi przedsięwzięciami. Holenderscy politycy zaostrzyli przepisy dotyczące prostytucji. Rząd chce zmusić panie do towarzystwa, by co trzy lata wyrabiały licencję (do tej pory musiały ją mieć jedynie domy publiczne). Dostało się też imigrantom, w tym Polakom. Na początku roku minister spraw społecznych i zatrudnienia, Henk Kamp, zaproponował, by bezrobotnych imigrantów z Europy Środkowo-Wschodniej deportować siłą, jeśli sami nie zechcą wyjechać. Choć sam pomysł jest sprzeczny z unijnym prawem, wywołał burzę dyplomatyczną. Kiedy w 2010 r. zaprzysiężony został nowy rząd, Paul Schnabel, szef rządowej agencji ds. planowania społecznego i kulturalnego, powiedział: „Społeczeństwo jest mniej skłonne do tolerancji niż obecnie. Być może 30 lat temu byliśmy bardziej na luzie”. Podkreślał, że niechęć do kontynuowania polityki liberalnego prawa bierze się z poczucia porażki. Dziś rządzący podtrzymują te słowa. Zdaniem premiera Ruttego, wpływy do budżetu z tytułu sprzedaży marihuany cudzoziemcom nie rekompensują związanych z tym problemów i strat.

Oceń treść:

Average: 8.5 (2 votes)

Komentarze

Anonim (niezweryfikowany)

świat się kończy...państwo, wiedząc że właściciele coffee shopów racze nie zastostują się do zarządzenia i będą dalej sprzedawać trawkę cudzoziemcom, co poskutkuje wysokimi grzywnymi i rząd się wzbogaci jeszcze bardziej.

chociaż czasem odnoszę wrażenie, że ci z góry chcą udupić zwykłych obywateli coraz bardziej, niezależnie od kraju..

Anonim (niezweryfikowany)

to ładnie się porobiło

tehacek

Wcale się nie dziwię, aczkolwiek szkoda że tak się dzieje.

Wspomniany w artykule The Bulldog to pierwszy coffeshop w jakim paliłem, a tu sru, pozamiatane.

Anonim (niezweryfikowany)

Gdyby turysci mogli jarac u siebie, nie jeździli by do hollandi

Anonim (niezweryfikowany)

Tak - Holandia teraz się cofa. Gdy świat idzie naprzód. Prawda taka, że mają tam prawdziwy problem z prawicowym nacjonalistycznym rządem a czas kryzysu tylko ten problem pogłębia. Argumenty zwiazane z narkoturystyką dotyczą turystyki w ogóle. Izolacjonistyczny rząd po prostu nienawidzi turystów. I sami sobie patyk w oko wkładają tym samym. No i swoim, zarabiającym na turystach obywatelom. Jest to dyskryminacja gospodarcza i nie rozumiem czemu nikt tego tak nie widzi.

Argument związany ze zdrowiem mieszkańców jest już totalnie bzdurny. To samo powtarza się w nieskończoność - a co w takim razie z alkoholem? Czy nie lepiej palić mniej szkodliwą trawę? ehh. szkoda słów - po prostu rząd zaciska coraz ciaśniej swoją religijną pętlę.. na gardle wolności.

Anonim (niezweryfikowany)

Ludzie - Co Się Dzieje z Hyperrealem???

 

Czemu nie pojawiają się komentarze, które dodaję?

To zaczyna wyglądać na lekceważenie czytelników. Moje komentarze były jedynie informatywne lub wyrażały opinię - czemu się więc nie pojawiły? Czy to błąd w systemie czy też macie może w nosie swoich czytelników?

 

proszę Was o odpowiedź lockhead@wp.pl

 

 

Anonim (niezweryfikowany)

Kiedy został zamknięty?? We wrześniu jeszcze tam paliłem, także to chyba jakas świeża akcja.

Anonim (niezweryfikowany)

Ale Bulldog nadal istnieje

Jakiś miesiąc temu siedziałem w nim i paliłem Jointa :)

Anonim (niezweryfikowany)

ktorzy w kółko jak mantrę powtarzają o agresywności po alkoholu i o tym, jak to po marihuanie muchy się nie skrzywdzi.

Z książki "Zabijałem aby żyć" - spowiedź specnazowca walczącego w Afganistanie:

 

"Pod konopiami zanika,
zamazuje się to, co w oewiecie pokoju i cywilizacji, czyli normalności, nazywa
siê normami moralnymi. Refleksji nad swoim postêpowaniem, czynami dopuszczalnymi
i niedopuszczalnymi. Będziesz strzelał czyli zabijał bez zmrużenia
powiek. Nie partyzantów, którzy strzelają do ciebie i chcą ciebie zabić. Będziesz
strzelał do kobiet, dzieci. Będziesz gwałcił kobiety i dziewczynki. Kiedy szliśmy
wystrzelać cały kiszlak, żeby w nim nie ocalał żaden świadek, wszyscy, cały
specnaz, ta czterdziestka czy trzydziestka twardzieli, przedtem musiała się nabuzować.
Człowiek jest tylko człowiekiem. Byliśmy bestiami, ale wystrzelać ca-
ły kiszlak, czasem niewinny, moglioemy tylko na konopiach. Ale paliło się kilka
razy dziennie. Zwyczajnie, deser. I zawsze przed walką, jeśeli czas, warunki maskowania
pozwoliły."

 

Pisze to facet po doświadczeniach i zapewniam was,  że nie kłamie.

Anonim (niezweryfikowany)

Ja opowiem Ci ze swojego własnego doświadczenia, że agresji mi przynajmniej nigdy po MJ nie przybyło. Wręcz odwrotnie.

I jestem przekonany, że wywołanie tej agresji byłoby o ile możliwe, to o wiele trudniejsze niż na trzeźwo.

Pogrzeb, znalezionej rozjechanej myszy, czy karmienie kotów najlepszymi przysmakami z lodówki. Wycie przy wzruszającym filmie. Mi ciężko uwierzyć, że komus poziom poczucia empatii może nie podskoczyć.

Anonim (niezweryfikowany)

Nikt nie mówi przecież, że jeden buch zrobi z ciebie hipisa. Uwież mi że jak nie byłoby zioła to chłopaki też by dali rade. Wyselekcjonowani psychopaci po "treningu" psychiki...

Anonim (niezweryfikowany)

moim zdaniem gosciu musiał zajarać, czy zarzucić to co miał pod ręką, żeby wykonać ten makabryczny rozkaz. Zjarał się więc, mial wyjebane i wykonał rozkaz. proste

Anonim (niezweryfikowany)

"Można się zastanawiać, czy weryfikacja liberalnej polityki narkotykowej to tylko efekt prawicowych rządów"

 

prawicowych? Rząd, który ogranicza wolność obywateli nie ma prawa nazywać się prawicowym.

Anonim (niezweryfikowany)

Holandia od zawsze była najbardziej tolerancyjnym krajem i to sie nie zmieni. Każdy przyjeżdżający tu turysta tak, czy siak będzie mógł zaopatrzyć się w paczkę jarania. Jak nie z coffee shopu, to z ulicy. Prawo to tylko podniesie zyski karteli na czarnym rynku i obniży tym samym zyski z legalnej sprzedaży towaru. Jak dla mnie to głupota. Ganja była, jest i będzie jarana w każdym zakątku świata, jakikolwiek sposób zakazywania jej palenia jest BEZSENSOWNY. A co do nocnego hałasu, wywołanego przez wałęsających się imprezowiczów? To raczej od mieszania używek.

Pozdrawienia z kraju ganji :)

Anonim (niezweryfikowany)

Ludzkość dalej schodzi na psy, chociaż byłem w holandii i widziałem poziom polaków tam pracujących - w 90% to ludzie co 2-3 cie słowo mówiący kurwa. Ehh a chciałem się tam przeprowadzić, widze że jednak chyba lepiej do Czech.

Anonim (niezweryfikowany)

zalegalizowali narkotyki, żeby mniej ludzi tego używało i w efekcie ukrócić dochody mafii / półświatka przestępczego.

przez narkoturystów trochę im to nie wyszło. trzeba więc rozwiązać problem.

 

 

Anonim (niezweryfikowany)

"Zakarzemy sprzedawania w coffeshopach ponieważ nie chcemy handlarzy na ulicach" Ktoś tu jest imbecylem więc albo onetowy dziennikarz albo holendrzy.

"Problemy z komunikacją"  - tak napierdalają do tych kofików że autostrady po 5 pasów(częste w Hol)  się korkują!

Argumentacja Unijnych urzędników też świetna: " Ustawa nie jest niezgodna z Unijnym prawem ponieważ służy dobru i zdrowiu obywateli" - znaczy że w Unii można robić wszystko co zostanie przez jakiegoś urzędasa uznane za dobre ( dla ludzi oczywiście).

Anonim (niezweryfikowany)

I dobrze i niedobrze

Anonim (niezweryfikowany)

Wystarczy przed ladą postawić Holendra, który kupowałby dla nieholendrów to co chcą.

Poza tym w erze handlu na "jedwabnym szlaku" te przepisy są śmieszne.

Anonim (niezweryfikowany)

Może warto byłoby zadziałać w inną stronę i potraktować zakaz ze strony Holandii jako bodziec do depenalizacji/legalizacji marihuany w państwach sąsiadujących? Skoro główną przyczyną problemów są turyści przyjeżdżający tylko w jednym celu, a miejscowi nie sprawiają problemów, wniosek nasuwa się sam. A uzasadnienie Trybunału jakoby ograniczenie "turystyki narkotykowej" sprzyjało zdrowiu obywateli jest po prostu śmieszne. Nie kupi w coffee shopie - kupi na ulicy, od niekontrolowanych przez nikogo i robiącym ze swoim towarem co tylko chcą dilerów. 

To wszystko wygląda na gwałtowną ucieczkę przed tym, co wprowadziły poprzednie rządy. Bo jaki jest sens w legalnej działalności coffe shopów podczas gdy nie mogą się reklamować ani nawet informować ludzi o możliwości kupna swoich towarów. Absurd.

Anonim (niezweryfikowany)

Widzę jak przed każdym kofiszopem stoi murzyn zarejestrowany w danym klubie palaczy konopi, który kupuje turystom czego w holandii szukają z odpowiednią marżą dla niego :(

Anonim (niezweryfikowany)

Otóż to. Nie trzeba mieć zdolności wizjonerskich żeby to przewidzieć. A trzeba mieć klapki na oczach i cedzić konkretne pseudoideologiczne gówno, żeby wierzyć, że nagle narkoturyści odwiedzający Holandię zaczna żyć w trzeźwości

Anonim (niezweryfikowany)

Biedna Holandia Współczuję tego błędu Byłem tam jakiś czas i wiem że nie ma tam po co jeżdzić oprócz MJ Odstraszają narkoturystów czyli jedynych turystów jakich mają Chociaż kto był to wie że to nic nie da Jak nie do CS to ludzie będą kupować od prywatnych chodowców których można spotkać za każdym rogiem 

Anonim (niezweryfikowany)

Ciekawe jak to się ma do prawa europejskiego? do jasnej cipy, przecież to jawna dyskryminacja, przeciwieństwo wolnego rynku itd.

Anonim (niezweryfikowany)

Witam!
Bywam często w Holi i widać zdziwienia turystów... Głupie to bo i tak wiadomo że smakosze Trawy i tak znajdą dobry punkt w Holi na relaks, który rozpocznie się po tym jak zapłonie Blant :D
Ziele znajduje szybko swoich smakoszy :P
Pozdrawiam

Ogórek

Anonim (niezweryfikowany)

Witam!
Bywam często w Holi i widać zdziwienia turystów... Głupie to bo i tak wiadomo że smakosze Trawy i tak znajdą dobry punkt w Holi na relaks, który rozpocznie się po tym jak zapłonie Blant :D
Ziele znajduje szybko swoich smakoszy :P
Pozdrawiam

Ogórek

Anonim (niezweryfikowany)

Byłem w Amsterdamie miesiąc temu, zakaz sprzedazy? nie zauwazylem czegos takiego, wszedzie bez problemu sprzedaja, nawet na ulicy ludzie podchodzili i sie pytali czy chce kupic. Wiec nawet jesli kiedykolwiek sprzedaz obcokrajowcom bedzie zakazana to zawsze znajdzie sie ktos na ulicy kto bedzie chcial zarobic. 

Anonim (niezweryfikowany)

Byłem w NL 2 tyg temu. W niektórych cofeekach mogą turyści kupować, ale w większości nie. Choć na ulicy bez problemu do ogarnięcia. Taniej jak w cofeeshopie.

Anonim (niezweryfikowany)

Ja mieszkam przy granicy w Niemczech i jeszcze nie mialem problemow z kupnem w Venlo, Rotterdamem, Amsteradm, Einhoven , ogolnie nigdy nie mialem z tym problemow

 

Zajawki z NeuroGroove
  • Bad trip
  • LSD-25

 

Psychoanalityczna reasumpcja podświadomości czyli bad trip i jego interpretacja

 

Czas: noc z 13 na 14 lutego 2012 roku

Materiał: LSD 180 µg

Przebieg:

Start ~ 23:30

Wejście ~ 01:10

Koniec ~ 05:30

 

  • Marihuana

?> nazwa substancji: LSD (+mj)

?> poziom doświadczenia: KWAS pierwszy raz... a tak to: mj(za dużo :>), efedryna, dxm(nie dużo)

?> dawka: no jeden papierek, doustnie

?> set & setting: trip był jakis czas planowany, wiec bylem raczej psychicznie przygotowany i chętny doświadczyć czegoś nowego...

  • DXM
  • Hydroksyzyna
  • N2O (gaz rozweselający)
  • Przeżycie mistyczne
  • Sertralina

Set: Spokojny, pozytywnie nastawiony, Setting: Sam we własnym mieszkaniu, cisza i spokój

Opiszę przeżycie, które zmieniło mój odbiór świata. Był to najlepszy trip, który przeżyłem. Do moich podróży długo się przygotowuję, jestem wtedy pewien, że będą one dla mnie przyjemne i bezpieczne. Celem tego tripa było odkrycie wnętrza mojego umysłu.

 

  • LSD-25
  • Tripraport

Nastawienie bardzo pozytywne, z lekką nutą adrenaliny i niepewności w obliczu nieznanej jeszcze substancji. Oczekiwania inne niż samo doświadczenie - myślałem, że nad LSD da się zapanować. Set - lekkie znużenie monotonią życia i chęć zmiany na lepsze, setting - dwie bliskie i znane mi osoby, znane mieszkanie, kwasowa playlista i doświadczona tripsitterka.

 

Postanowiłem zażyć LSD. Od czasu zetknięcia z muzyką Cream, Jimiego Hendrixa, czy Pink Floyd interesowała mnie ta substancja i chciałem przekonać się, jakie jest jej działanie w praktyce. Udało mi się zdobyć 2 kartoniki, jak się potem okazało były one wyprodukowane przez jedno z najlepszych deep-web'owych laboratoriów. 195 ug / kartonik. Szczęśliwy traf, przy rzekomym zanieczyszczeniu rynku na poziomie 85 %. Z jednej strony trójkąt Sierpińskiego otoczony okręgami, z drugiej kolorowe wzory.

randomness