Playstar, Luty 1995
Połączonymi siłami policji lubelskiej i warszawskiej jesienią ub.r. został rozbity gang producentów i przemytników amfetaminy, bardzo groźnego narkotyku, powodującego głębokie uzależnienia. Zlikwidowano dwie wytwórnie amfetaminy w Warszawie. Wartość zarekwirowanego narkotyku i surowca do produkcji idzie w setki miliardów złotych. Przeciwko 8 podejrzanym, mieszkańcom Lublina i Warszawy, prowadzi śledztwo Prokuratura Wojewódzka w Lublinie. Lubelską przemytniczkę amfetaminy sąd w Szwecji skazał na 7,5 roku ciężkiego więzienia. "Jest to największa afera narkotykowa w polskiej kryminalistyce" - twierdzi Arnold Superczyński, komendant wojewódzki policji w Lublinie.
Wpierw, pod koniec sierpnia 1994 r. na przejściu granicznym w Ystad, wpadła kurierka z Lublina, 30-letnia Ewa J., przemycająca narkotyk z Polski do Szwecji. W samochodzie, którym jechała, szwedzcy celnicy znaleźli 6 kg amfetaminy.
Auto miało silnik przystosowany do spalania gazu. Cztery szczelne woreczki plastikowe z narkotykiem ukryte były w baku gazowym pojazdu.
Ewa J. została przez Szwedów aresztowana. Zeznała, że samochód jest własnością jej znajomych z Lublina, którzy wynajęli ją do przemytu złota, i nie wiedziała, że wiezie amfetaminę.
W połowie września do Lublina przyjechało kilku szwedzkich celników i policjantów, żeby sprawdzić kontakty i powiązania Ewy J. Przywieźli bogate materiały śledcze, gdyż to nie był pierwszy przypadek nakrycia w Szwecji polskiego handlarza czy przemytnika amfetaminy.
Do materiałów dostarczonych przez Szwedów policja lubelska dodała własne, gromadzone przez dwa lata informacje na temat lokalnego rynku amfetaminy. Z tego dodawania wynikło, że trzeba szukać w mieszkaniu Witolda K. w Lublinie.
Rankiem 20 września policjanci zatrzymali w tym mieszkaniu dwóch kurierów amfetaminowego szlaku, wiodącego do Szwecji: Krzysztofa K. z Lublina i Kazimierza R. z Warszawy. Specjalnie tresowany owczarek alzacki Żabcia wy wąchał ukryte 2 kg amfetaminy. Znaleziono też pistolet CZ z ostrymi nabojami, należący prawdopodobnie do właściciela lokalu, Witolda K. Gospodarza nic było w domu.
Sprawa nabierała jednak tempa. Tydzień później policjanci lubelscy i warszawscy oraz funkcjonariusze UOP wkroczyli do posesji Jeremiego C. w Warszawy, na Ochocie. Nakryto tam doskonale wyposażoną, bardzo wydajną wytwórnię amfetaminy, i to akurat w trakcie produkcji!
Po raz pierwszy w Polsce policjantom wyszedł taki "numer".
W pomieszczeniu stało 100 litrów BMK, podstawowego półproduktu do wytwarzania amfetaminy. Z takiej ilości BMK można uzyskać ponad 90 kg czystego narkotyku. Zatrzymano właściciela zabudowań i trzech obsługujących aparaturę.
Podczas tej akcji na posesji wjechał samochodem osobowym i sam wpadł w ręce policjantów Bogusław D., niski, chuderlawy, wyglądający jak bezrobotny inteligent. W jego aucie znaleziono 0,5 kg amfetaminy i odczynniki chemiczne. W warszawskim mieszkaniu Bogusława D. wykryto drugą, mniejszą wytwórnię amfetaminy.
Niebawem w Lublinie złapano wspomnianego uprzednio Witolda K. W sumie z lubelsko-warszawskiego gangu aresztowano w Polsce 8 osób, przeciwko którym Prokuratura Wojewódzka w Lublinie wszczęła śledztwo.
Tymczasem Ewę J., podlegającą szwedzkiemu wymiarowi sprawiedliwości, sąd w Malmó skazał na 7,5 roku ciężkiego więzienia. Jest to w ciągu ostatnich lat jedna z najsurowszych kar wymierzonych w Szwecji za przemyt narkotyków.
W szwedzkiej miejscowości Tidaholm znajduje się specjalny zakład karny o bardzo ostrym rygorze, przeznaczony głównie dla cudzoziemców. Umieszcza się tam również osoby skazane za przemycanie narkotyków.
Lubelskie śledztwo przeciwko członkom gangu otoczyła, zaraz po ich aresztowaniu, najgłębsza tajemnica, Prokuratorzy prowadzący postępowanie nie chcieli publicznie ujawnić swoich nazwisk. Podobno ktoś groził im przez telefon i żądał wyciszenia sprawy. W prokuraturze nie potwierdzono tych pogłosek, ale im też nic zaprzeczono. Ostrożność - chyba uzasadniona. Bo kogo w końcu zamknięto? Głównie kilku kurierów i ludzi obsługujących aparaturę w wytwórni amfetaminy. Oni raczej nie należą ani do rekinów narkobiznesu, ani do chłopców wymachujących spluwami na każde zawołanie.
Taki na przykład Witold K. z Lublina, w którego mieszkaniu znaleziono 2 kg amfetaminy i pistolet... Zajmuje wraz z rodziną 85-metrowe mieszkanie spółdzielcze w segmencie, a w garażu trzyma czerwoną mazdę. Z zawodu jest jubilerem. Niepijący, stroniący od sąsiadów, podobno lubiący pograć o wysokie stawki w towarzystwie profesjonalnych pokerzystów. Za przemyt narkotyków siedział 2 lata w niemieckim więzieniu, skąd wyszedł na początku 1994 r. Powrócił na kurierski szlak.
Natomiast aresztowany w Warszawie 53-letni Bogusław D., w którego mieszkaniu była druga wytwórnia amfetaminy, jest z wykształcenia chemikiem. Zapewne uruchomił on i nadzorował produkcję narkotyku w gangu lubelsko-warszawskim. Kwestia tylko, za czyją gotówkę?
Gang został wprawdzie rozbity i stracił furę pieniędzy. Ale prokuratura lubelska poszukuje listem gończym bardzo grubej ryby - człowieka, który zainwestował w produkcję amfetaminy ciężkie miliardy i posiada międzynarodowe kontakty w narkotykowym biznesie.
Wiele zresztą wskazuje, że mimo wpadki na kierunku skandynawskim, interes lubelski nie przestał się kręcić. 10 października ub.r. w autokarze rejsowym Lublin-Amsterdam policja niemiecka tuż za granicą Polski przechwyciła 9 kg amfetaminy. Oczywiście nikt z pasażerów i obsługi autobusu nie przyznał się do tego towaru.
4 listopada ub.r. policja szwedzka zatrzymała w Sztokholmie kilku Polaków, podejrzanych o handel narkotykami. W mieszkaniu jednego z nich znalazła 10 kg polskiej amfetaminy. Było to rekordowe znalezisko narkotyków w dziejach szwedzkiej kryminalistyki. Może ono wskazywać, że rynek amfetaminowy w Szwecji jest obsługiwany nie tylko przez towarzystwo lubelsko-warszawskie.
W każdym razie wytwarzaniem i przemytem amfetaminy trudnią się w Polsce gangi z kilku dużych miast: Warszawy, Gdańska, Poznania, Krakowa, Wrocławia, Lublina... Szacuje się, że czynnych jest w kraju około 200 wytwórni tego narkotyku.
Nielegalna produkcja zaczęła się u nas co najmniej 10 lat temu, początkowo w oparciu o BMK przemycane... z Niemiec Zachodnich. Półprodukt przetwarzano w Polsce na amfetaminę, którą przemycano następnie do... Niemiec Zachodnich. Ówczesne relacje dolara do złotówki czyniły ten proceder opłacalnym.
Lecz prawdziwy rozkwit interesu na wielką skalę nastąpił w Polsce z początkiem lat 90., kiedy stało się dostępne BMK znacznie tańsze od zachodniego, a szmug-lowane hurtem zza Buga. Do tego dochodzi jeszcze ciągle tania u nas siła robocza, bo technologia produkcji nie stanowi problemu nawet dla przeciętnego chemika.
Pewnie dlatego polska amfetamina jest produktem wysokiej jakości, zawierającym blisko 100 proc. ekstraktu narkotycznego i bezkonkurencyjnym cenowo. Niektórzy pośrednicy na Zachodzie dosypują do niej cukier puder, żeby maksymalnie wyśrubować swój zysk.
Specjaliści szacują, że z Polski pochodzi ponad połowa amfetaminy, krążącej ostatnimi laty na czarnych rynkach Europy Zachodniej, głownie Skandynawii, Niemiec, Holandii, a ostatnio nawet Włoch.
Narkotykowym hitem ubiegłego lata stały się w Szwecji drinki przyprawiane polską amfetaminą.
Komentarze
No cóz polska Amfetamina jest najlepsza!!!! I chwała im za to!!! Pychotka ,tylko ten zjeb, mogli by dodawac inny składnik co daje lepszego kopa i dłuzej działa ale tez w proszku:)