Na śląsk trafiają narkotyki przemycane ze wszystkich stron świata. Dominują tzw. miękkie, ale tak naprawdę bez większych problemów w naszym regionie można dostać wszystkie najpopularniejsze na świecie środki odurzające.
Tajemnicą poliszynela jest to, że na przykład studenci i uczniowie sięgają po marihuanę i haszysz. Dobry wynik na egzaminie można uzyskać po zażyciu amfetaminy. "Amfa" i ecstasy królują także na dyskotekach i w pubach. Wieloletni narkomani, których nie stać na lepsze jakościowo środki, odurzają się polską heroiną, czyli kompotem - wywarem z makowej słomy.
Niewielkim zainteresowaniem cieszy się u nas brown sugar, czyli heroina sprowadzana głównie z Turcji. Dość duże zapotrzebowanie jest natomiast na kokainę, choć należy ona do najdroższych narkotyków. Jeden gram w detalu kosztuje około 200 zł. Podobnie jak kokaina działa heroina, ale po niej istnieje ryzyko zapaści ? wyjaśnia wysokiej rangi oficer policji, od lat zajmujący się zorganizowanymi grupami przestępczymi, handlującymi narkotykami.
Co się opłaca
Specjaliści od walki z narkotykowymi gangami informują o nowym zjawisku, z jakim mamy do czynienia na śląsku. Jeszcze niedawno polską heroinę ludzie uzależnieni od tego specyfiku produkowali w niewielkich ilościach. Robili to na własny użytek, a nadwyżki sprzedawali. Obecnie 'kompotem" zainteresowały się grupy przestępcze. Gangi zatrudniają producentów, zapewniają lokal i materiały do produkcji. Na dłuższą metę handel tym środkiem odurzającym okazuje się dla nich bardziej dochodowy niż obrót amfetaminą.
Nasz region jest także potentatem amfetaminowym - na śląsku jest produkowany ten syntetyczny narkotyk bardzo dobrej jakości. Kurierzy przemycają go do krajów skandynawskich, Niemiec, Francji, a nawet do Stanów Zjednoczonych. Z kolei ecstasy przywożone jest do nas z Holandii. Jednak policjanci odebrali sygnały, że ten specyfik zaczęto produkować z niezłymi rezultatami także w Polsce.
Na śląsku uprawiana jest też marihuana. W ubiegłym roku policjanci z Dąbrowy Górniczej zlikwidowali jej profesjonalną uprawę. 30-letni "ogrodnik" wyhodował 50 dorodnych krzaków holenderskiej odmiany "mutant". Robił to w byłej przyzakładowej przychodni zdrowia przy ul. Puszkina. Mężczyzna zainwestował w uprawę spore pieniądze. Przygotował pomieszczenia, zainstalował w nich folie, mierniki temperatury i wilgotności, lampy ultrafioletowe ze zwiększającymi wydajność odbłyskami i sterujące nimi przekaźniki czasowe. Kupił także dmuchawy i wyciągi, które miały neutralizować charakterystyczny zapach uprawy. Dzięki temu stworzył bardzo przyjazne roślinom środowisko i mógł zbierać plony cztery razy w roku.
Była to specjalna odmiana marihuany, zwana "mutantem", która ma bardzo duże szyszki. Z tych krzaków można uzyskać kilkakrotnie więcej narkotycznego suszu, niż z innych odmian rośliny. Jest on też dużo lepszej jakości i na czarnym rynku osiąga najwyższą cenę - wyjaśnia kom. Grzegorz Olejniczak z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach.
śląskie szlaki
Marihuana, a także haszysz (specjalny wyciąg z marihuany) eksportowane są do nas z krajów Beneluksu i rzadziej z Afryki. Trafiają na śląsk także zza wschodniej granicy. Są tańsze, ale też gorsze jakościowo. Brown sugar przerzucany jest przez granicę w Cieszynie. Pokonuje tranzytem nasze województwo, by ostatecznie trafić do odbiorców w krajach skandynawskich. Także przez region przerzucana jest heroina z terenu byłej Wspólnoty Niepodległych Państw.
W sierpniu ub.r. funkcjonariusze Centralnego Biura śledczego zlikwidowali siatkę kurierską, która z Antyli Holenderskich przewoziła narkotyki w... żołądkach. Jej szef Patryk P. ma dwa obywatelstwa: polskie i holenderskie. Ten niespełna 30-letni mężczyzna kilka lat temu pracował jako kurier narkotykowy. Przewoził biały proszek na zlecenie gangu jednego z afrykańskich krajów. Uniezależnił się i rozkręcił własny interes. Od września 2000 roku do listopada 2001 roku jego kurierzy przemycili z Curacao co najmniej 25 kg kokainy wartości pół miliona dolarów.
drogi towar
Patryk P. przyjeżdżał z Holandii na śląsk i werbował kurierów wśród znajomych. Głównie byli to bardzo młodzi - dwudziestokilkuletni ludzie. Chcieli zarobić na studia, wakacje, mieszkanie, samochody. Częstochowianin zapraszał ich do Holandii. Tam na lotnisku w Amsterdamie dawał im bilety na Curacao - piękną, turystyczną wyspę na Antylach Holenderskich u wybrzeży Wenezueli. Zakwaterowywano ich w hotelach lub domkach i fundowano bajkowe wakacje. Po pewnym czasie zgłaszali się pośrednicy. Kurierzy przekazywali im po kilka tysięcy dolarów. W zamian dostawali kapsułki z kokainą. Jednorazowo każdy z przemytników połykał od 60 do 100 sztuk.
Kapsułki były wykonane ze sztucznego tworzywa. Dodatkowo owijano je specjalną taśmą izolacyjną. W każdej mieściło się 8-10 gramów kokainy. Gdyby choć jedna rozpuściła się w żołądku, spowodowałaby natychmiastową śmierć. Kurierowi podawano lekarstwa, które wstrzymywały wypróżnianie. Po przylocie do Amsterdamu przemytnika zawożono do hotelu, gdzie wręczano mu tabletki na przeczyszczenie, gumowe rękawiczki i wiaderko - opowiada prok. Leszek Goławski, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach.
Po 24 godzinach ?sprawa? była załatwiona. Narkotyk przesypywano z kapsułek do foliowych woreczków i ważono. Za każdy gram przemyconej kokainy kurier dostawał dodatkowo 0,75 euro, czyli jednorazowo kilka tysięcy zł. Patryk P. upłynniał narkotyki w Holandii. Prawdopodobnie nie trafiały one na polski rynek ze względu na bardzo wysoką cenę. ?