16:30, w domu jestem tylko ja i dwie koleżanki, nazwijmy je K. i E. Nabijam lufę. Ponoć mocny towar, nie byłam wtedy doświadczona, więc nie potrafię określić co to dokładnie było, ale z pewnością nie była to czysta MJ.
Policja przechwytuje 5-10 procent środków odurzających, jakie pojawiają się na naszym rynku
Na śląsk trafiają narkotyki przemycane ze wszystkich stron świata. Dominują tzw. miękkie, ale tak naprawdę bez większych problemów w naszym regionie można dostać wszystkie najpopularniejsze na świecie środki odurzające.
Tajemnicą poliszynela jest to, że na przykład studenci i uczniowie sięgają po marihuanę i haszysz. Dobry wynik na egzaminie można uzyskać po zażyciu amfetaminy. "Amfa" i ecstasy królują także na dyskotekach i w pubach. Wieloletni narkomani, których nie stać na lepsze jakościowo środki, odurzają się polską heroiną, czyli kompotem - wywarem z makowej słomy.
Niewielkim zainteresowaniem cieszy się u nas brown sugar, czyli heroina sprowadzana głównie z Turcji. Dość duże zapotrzebowanie jest natomiast na kokainę, choć należy ona do najdroższych narkotyków. Jeden gram w detalu kosztuje około 200 zł. Podobnie jak kokaina działa heroina, ale po niej istnieje ryzyko zapaści ? wyjaśnia wysokiej rangi oficer policji, od lat zajmujący się zorganizowanymi grupami przestępczymi, handlującymi narkotykami.
Specjaliści od walki z narkotykowymi gangami informują o nowym zjawisku, z jakim mamy do czynienia na śląsku. Jeszcze niedawno polską heroinę ludzie uzależnieni od tego specyfiku produkowali w niewielkich ilościach. Robili to na własny użytek, a nadwyżki sprzedawali. Obecnie 'kompotem" zainteresowały się grupy przestępcze. Gangi zatrudniają producentów, zapewniają lokal i materiały do produkcji. Na dłuższą metę handel tym środkiem odurzającym okazuje się dla nich bardziej dochodowy niż obrót amfetaminą.
Nasz region jest także potentatem amfetaminowym - na śląsku jest produkowany ten syntetyczny narkotyk bardzo dobrej jakości. Kurierzy przemycają go do krajów skandynawskich, Niemiec, Francji, a nawet do Stanów Zjednoczonych. Z kolei ecstasy przywożone jest do nas z Holandii. Jednak policjanci odebrali sygnały, że ten specyfik zaczęto produkować z niezłymi rezultatami także w Polsce.
Na śląsku uprawiana jest też marihuana. W ubiegłym roku policjanci z Dąbrowy Górniczej zlikwidowali jej profesjonalną uprawę. 30-letni "ogrodnik" wyhodował 50 dorodnych krzaków holenderskiej odmiany "mutant". Robił to w byłej przyzakładowej przychodni zdrowia przy ul. Puszkina. Mężczyzna zainwestował w uprawę spore pieniądze. Przygotował pomieszczenia, zainstalował w nich folie, mierniki temperatury i wilgotności, lampy ultrafioletowe ze zwiększającymi wydajność odbłyskami i sterujące nimi przekaźniki czasowe. Kupił także dmuchawy i wyciągi, które miały neutralizować charakterystyczny zapach uprawy. Dzięki temu stworzył bardzo przyjazne roślinom środowisko i mógł zbierać plony cztery razy w roku.
Była to specjalna odmiana marihuany, zwana "mutantem", która ma bardzo duże szyszki. Z tych krzaków można uzyskać kilkakrotnie więcej narkotycznego suszu, niż z innych odmian rośliny. Jest on też dużo lepszej jakości i na czarnym rynku osiąga najwyższą cenę - wyjaśnia kom. Grzegorz Olejniczak z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach.
Marihuana, a także haszysz (specjalny wyciąg z marihuany) eksportowane są do nas z krajów Beneluksu i rzadziej z Afryki. Trafiają na śląsk także zza wschodniej granicy. Są tańsze, ale też gorsze jakościowo. Brown sugar przerzucany jest przez granicę w Cieszynie. Pokonuje tranzytem nasze województwo, by ostatecznie trafić do odbiorców w krajach skandynawskich. Także przez region przerzucana jest heroina z terenu byłej Wspólnoty Niepodległych Państw.
W sierpniu ub.r. funkcjonariusze Centralnego Biura śledczego zlikwidowali siatkę kurierską, która z Antyli Holenderskich przewoziła narkotyki w... żołądkach. Jej szef Patryk P. ma dwa obywatelstwa: polskie i holenderskie. Ten niespełna 30-letni mężczyzna kilka lat temu pracował jako kurier narkotykowy. Przewoził biały proszek na zlecenie gangu jednego z afrykańskich krajów. Uniezależnił się i rozkręcił własny interes. Od września 2000 roku do listopada 2001 roku jego kurierzy przemycili z Curacao co najmniej 25 kg kokainy wartości pół miliona dolarów.
Patryk P. przyjeżdżał z Holandii na śląsk i werbował kurierów wśród znajomych. Głównie byli to bardzo młodzi - dwudziestokilkuletni ludzie. Chcieli zarobić na studia, wakacje, mieszkanie, samochody. Częstochowianin zapraszał ich do Holandii. Tam na lotnisku w Amsterdamie dawał im bilety na Curacao - piękną, turystyczną wyspę na Antylach Holenderskich u wybrzeży Wenezueli. Zakwaterowywano ich w hotelach lub domkach i fundowano bajkowe wakacje. Po pewnym czasie zgłaszali się pośrednicy. Kurierzy przekazywali im po kilka tysięcy dolarów. W zamian dostawali kapsułki z kokainą. Jednorazowo każdy z przemytników połykał od 60 do 100 sztuk.
Kapsułki były wykonane ze sztucznego tworzywa. Dodatkowo owijano je specjalną taśmą izolacyjną. W każdej mieściło się 8-10 gramów kokainy. Gdyby choć jedna rozpuściła się w żołądku, spowodowałaby natychmiastową śmierć. Kurierowi podawano lekarstwa, które wstrzymywały wypróżnianie. Po przylocie do Amsterdamu przemytnika zawożono do hotelu, gdzie wręczano mu tabletki na przeczyszczenie, gumowe rękawiczki i wiaderko - opowiada prok. Leszek Goławski, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach.
Po 24 godzinach ?sprawa? była załatwiona. Narkotyk przesypywano z kapsułek do foliowych woreczków i ważono. Za każdy gram przemyconej kokainy kurier dostawał dodatkowo 0,75 euro, czyli jednorazowo kilka tysięcy zł. Patryk P. upłynniał narkotyki w Holandii. Prawdopodobnie nie trafiały one na polski rynek ze względu na bardzo wysoką cenę. ?
Nastawienie stanowczo pozytywne, paliłam na tarasie przed domem, w otoczeniu dobrych koleżanek.
16:30, w domu jestem tylko ja i dwie koleżanki, nazwijmy je K. i E. Nabijam lufę. Ponoć mocny towar, nie byłam wtedy doświadczona, więc nie potrafię określić co to dokładnie było, ale z pewnością nie była to czysta MJ.
A wiec tak zaczeło to sie wszystko gdy mialem prawie 17 lat wiec czyli 4 lata temu.Kiedys palilem trawe i bylo maksymalni dobrze ale nie nalłogowo raz po raz.Przyszło mi zdawac prawo jazdy nie chcialo mii sie uczyc wiec kolega dal mi grama fetki i powiedzial z tym nauczysz sie spiewajaca wzialem i pojechalem do domu.Kiedy starsi poszli spac to ja sobie posypalem kreseczke i jazda uczylem sie ale nic nie czulem wiec nastepna nastepna i bylo mi super testy wyrylem na pamiec a potem siedzialem w oknie i gadalem ze soba.Nic nie spalem rodzice wyjechali gdzies na imprezke wiec ja wzialem d
Zachód, plener
Opisze wam bad tripa jakiego złapałem po jednym strzale z bonia, to będzie moj pierwszy raport.
Zacznijmy od tego, że żaden ze mnie nowicjusz, przez ostatnie 4 lata regularnie paliłem jointy, czasem wiadro czasem bonio. Na początku josh byl dla mnie świesznym papierosem, nie bylo żadnego melanzu by nie zapalic. Ziólko bylo srednie - 3 joshe wpadaly w obieg na 3-5osob i nigdy jakoś bardzo nie wchodziło ale muzyka brzmiala świetnie.
Dom, później dwór i dom kumpla. Grudzień 2013, za oknem pada sobie śnieg, jest sobota. Nastrój dobry, chęć przetestowania czegoś nowego dodawała mi tyko zachwytu i coraz większej ciekawości efektów.
Trip raport był pisany na bieżąco. W domu znalazłem lek o nazwie "Driptane" zawierający oksybutyninę 5mg w tabletce.
Szybka googlownica, okazało się że substancja nie jest zbyt popularna wiec trzeba ją sprawdzić. Postanowiłem, że przetestuję ją następnego dnia.
12.49: Zarzucenie 3 tabletek Driptane (3x5mg), popite herbatą, zaraz po tym zjadłem obiad.
13.14: Odczuwam lekko zmieniony wzrok, obraz nieco się rozmazuje. Patrząc na zieloną ścianę mam wrażenie, jakby falowała.