Zespół The Moody Blues w utworze "Legenda pewnego
umysłu" śpiewa, że Timothy Leary nie żyje ("Timothy
Leary`s dead"). Ciekawa rzecz, że utwór ten pojawił się
w 1968 r., prawie 30 lat przed śmiercią psychologa. Pod koniec
lat 60. Leary stał się uosobieniem tak zwanej kontrkultury.
Wypróbowywał na sobie działania przeróżnych narkotyków po
to, aby osiągać zmienione stany świadomości. Stał się guru
dla tych wszystkich, którzy takich stanów poszukiwali. Dlaczego
więc The Moody Blues "uśmiercili" go?
Jeszcze jako doktorant na wydziale psychologii uniwersytetu
kalifornijskiego w Berkeley, Leary wziął udział w dużym
programie dotyczącym badań nad różnicami osobowościowymi.
Podobno pewne nowatorskie ujęcia tych różnic były jego
autorstwa, zwłaszcza pomysł umieszczenia ich na schemacie
kolistym. Leary uważał też, że wszelkie odmiany zachowań
międzyludzkich sprowadzają się do dwóch przeciwnych postaw
wobec innych ludzi: miłości i wrogości (lub nienawiści) oraz
dominacji i uległości.Mimo iż we wspomnianym programie
badawczym uczestniczyło wielu psychologów, to jedyny
książkowy raport z nich ukazał się w roku 1957 pod tytułem
"The Interpersonal Diagnosis of Personality"
(Interpersonalna diagnoza osobowości), a jego autorem był...
Timothy Leary. Dlaczego tak się stało ? Jego koledzy twierdzą,
że prawdziwa historia publikacji tej książki nie wyjaśni się
nigdy. Nie zmienia to jednak faktu, że do dzisiaj amerykańscy
badacze osobowości prowadzą badania na podstawie nowatorskich
sformułowań zawartych w tym dziele.
Zainteresowania Leary`ego chemicznymi sposobami wywoływania
zmian w świadomości powstały niemal przypadkowo, ale wkrótce
pochłonęły go całkowicie. Zaczęło się od przyjęcia
propozycji pracy na wydziale psychologii Uniwersytetu Harvardu.
Złożył mu ją Frank Barron, wybitny specjalista w dziedzinie
badań nad osobowością oraz nad myśleniem twórczym. Uczony
interesował się wówczas halucynogenami (m.in. psylocybiną)
jako środkami, dzięki którym można zwiększyć możliwości
intelektualne. Warto przypomnieć, że niektóre środki
psychodeliczne znane są od stuleci Indianom, którzy stosowali
je w obrzędach i praktykach uzdrowicielskich. Wywołują
odmienne stany świadomości, przede wszystkim halucynacje
(Indianie uważali je za nadprzyrodzone objawienia).Jednak
dopiero w XIX stuleciu zaczęli się nimi poważnie interesować
ludzie kultury i nauki. U schyłku doby romantyzmu tacy pisarze,
jak Thomas de Quincev ("Wyznania angielskiego palacza
opium") czy Charles Baudelaire ("Sztuczne raje")
czerpali natchnienie z wizji towarzyszących paleniu opium lub
haszyszu. W naszym stuleciu Stanisław Ignacy Witkiewicz
szczegółowo opisał działanie używanych przez siebie:
alkoholu, kokainy, pejotlu, morfiny i eteru. Z kolei Aldous
Huxley opisał swe przeżycia psychodeliczne i wyciągnął z
nich filozoficzne wnioski we "Wrotach percepcji"
("The Doors of Perception").
Rozwój antropologii przyczynił się do zwiększonego
zainteresowania egzotycznymi, opartymi na działaniu narkotyków,
praktykami kulturowymi. Do znacznego wzrostu mody na tego rodzaju
praktyki przyczynił się w dużej mierze niedawno zmarły Carlos
Castaneda, który w swoich książkach opisywał spotkania z
indiańskim czarownikiem w Meksyku oraz skutki zażywania
halucynogenów podsuwanych mu przez tegoż. Inna rzecz, że do
dziś nie wiadomo, czy Castaneda rzeczywiście zrelacjonował
autentyczne spotkania z czarownikiem, czy też byty one wytworem
jego pisarskiej wyobraźni.
Czy Leary, rozpoczynając eksperymenty ze środkami
psychodelicznymi, pozostał psychologiem? Czy były to badania
psychologiczne? Jego zdaniem tak. Uważał swoją pracę nad
środkami psychodelicznymi za eksperymenty psychologiczne, w
których chodziło nie tylko o zbadanie sposobów oddziaływania
narkotyków na umysł, lecz również o uwalnianie możliwości
drzemiących w psychice. Wyniki swoich eksperymentów Leary
interpretował w kategoriach mistycyzmu, zwłaszcza wschodniego.
Twierdził też, że nie tylko komfort badanych, ale i wymogi
nauki każą badaczowi brać udział w przeżyciach
psychodelicznych, a czasem nawet razem z badanym znaleźć się
pod wpływem środka chemicznego (narkotyku) zmieniającego stan
świadomości. Daleko było więc Leary`emu i jego
współpracownikom do "pozytywistycznego" ideału
badacza, który robi wszystko, aby w jak najmniejszym stopniu
oddziaływać na badanego i na przebieg badania. W psychologii
niemożliwe jest zrealizowanie tego ideału. Obserwacja zachowań
ludzkich wymaga interakcji, nie może więc być nigdy
jednostronna, a obserwator nie może być obojętny wobec tego,
co obserwuje. Lepiej to rozumiemy jednak dopiero dzisiaj.
W chwilach wolnych od "odlotów" (trips) w
psychodeliczną dal, Leary pracował nad adaptacjami takich
starodawnych tekstów, jak chińskie "I ching" czy
tybetańskie "Bardo thodol" (księga umarłych, która
objaśniała perypetie czekające duszę po śmierci, a przed
następnym wcieleniem).
Badanie Leary`ego i współpracowników nad środkami
halucynogennymi polegało, po pierwsze, na odpowiednim
przygotowaniu badanego (musiał się otworzyć na nowe doznania i
być gotowym do odkrycia niepojętego piękna). Po drugie,
chodziło o stworzenie odpowiedniego otoczenia dla
"odlotu" - zarówno fizycznego, jak i
interpersonalnego. Badanemu lub grupie badanych zawsze
towarzyszył ktoś znający się na środkach halucynogennych i
świadomy różnorodnych konsekwencji ich zażywania. Człowiek
ten miał pełnić rolę nie tylko naukowego obserwatora, ale i
przewodnika. Leary ogłosił nawet rozprawę naukową na temat
ważności nastawienia oraz otoczenia (set and setting).Efekt
środków halucynogennych zależał więc w dużym stopniu od
stanu psychicznego badanego. W laboratorium Leary`ego dokładano
starań, aby nastawienie i otoczenie były jak najbardziej
przychylne. Badacze uważali, że przeżycie psychodeliczne
niesie możliwość zmiany osobowości, czyni ludzi lepszymi. W
jakim jednak stopniu zmiany te były wynikiem działania
środków halucynogennych, a w jakim wynikały z oczekiwań
badanego oraz sugestii podawanych przez
"przygotowujących" go badaczy? Warto przecież
pamiętać, że uleganie sugestii, znane z badań nad hipnozą i
z psychologii społecznej, widoczne jest nawet u osób, które
mają świadomość w znacznym stopniu zmienioną czynnikami
biochemicznymi.
Leary nie zastanawiał się nad tym, chociaż umiejętnie
wykorzystywał w swych "badaniach" wpływ kontaktów
międzyludzkich. Widocznie przestał już być psychologiem;
"normalne" ludzkie działanie już go nie
interesowało.
Później przeprowadzono badania na więźniach. Leary i jego
ludzie oznajmili, że zgodnie z ich przewidywaniami więźniowie
odsiadujący kary pozbawienia wolności za poważne przestępstwa
po przeżyciu "odlotu" wykazywali zmiany w charakterze:
zanikały u nich cechy antyspołeczne, a pojawiało się poczucie
odpowiedzialności i troska o bliźnich. Specjaliści od
kryminalistyki oraz służba więzienna (a więc ludzie, których
trudno posądzić o łatwowierność) bardzo zainteresowali się
wynikami uzyskanymi przez Leary`ego i jego współpracowników.
Więźniów uczono, jak mają - już samodzielnie - poddawać
się działaniu narkotyków.
Nic dziwnego, że wobec takich zmian osobowości, jakie
zaobserwowano u więźniów, szerzenie wieści o środkach
halucynogennych przybrało wymiar krucjaty. Wierzono, że całą
ludzkość uda się przemienić na lepsze. Akademickim
intelektualistom zdawało się, że halucynogeny otwierają przed
nimi możliwości całościowego ujrzenia problemów naukowych,
nad których drobnymi cząstkami pracowali. W upojeniu
halucynogennym wszechświat wydawał się im piękną
całością. Leary stał się apologetą, namawiającym
społeczność do wykorzystywania możliwości ukrytych w
głębiach psychiki, a dostępnych dzięki odpowiedniemu
zastosowaniu środków halucynogennych.
Chociaż Leary stracił pracę na uniwersytecie, jednak nigdy nie
stracił poparcia wielu ludzi, w tym niektórych bardzo
wpływowych. Sam był postacią na tyle znaną, że to właśnie
jemu już w 1968 r. przypisywano główną rolę w
rozpowszechnieniu zażywania środków halucynogennych. Nie
wystąpiłby w piosence zespołu Moody Blues, gdyby
radiosłuchacze po obu stronach Atlantyku nie wiedzieli dobrze,
kim jest Timothy Leary. Mogli się jedynie zastanawiać, dlaczego
zespół oznajmił jego śmierć.
Pod koniec lat 60. Leary wszedł w konflikt z prawem: oskarżono
go o posiadanie marihuany (środki halucynogenne dopiero kilka
lat później objęto tym samem zakazem). Uciekł ze Stanów
Zjednoczonych i podróżował po Europie i Afryce. Powrócił
jednak do USA, oddał się w ręce prawa i kilka lat spędził w
więzieniu. Zdaniem Leary`ego, w całej tej sprawie nie chodziło
o marihuanę. Twierdził, że była to polityczna nagonka, gdyż
jego badania nad środkami halucynogennymi były władzom nie na
rękę. Jakim władzom ? Podobno siły zbrojne Stanów
Zjednoczonych oraz CIA prowadziły własne badania nad
właściwościami tych środków, lecz w celach wywiadowczo -
wojennych. Trwała wówczas "zimna wojna" oraz wojna w
Wietnamie. Zdaniem Leary`ego, establishment nie chciał
dopuścić do tego, by halucynogeny były dostępne poza tajnymi
zastosowaniami. On sam zaś (i wielu innych) widział w ich
właściwościach poszerzania świadomości niemal zbawienie dla
świata. Domniemane powiązania rządowe nie zostały jeszcze do
końca wyświetlone, więc ich historycznej prawdy nie da się
jeszcze ustalić.
Efekty dokonań Timothy Leary`ego były zaskakująco
różnorodne. Jego dar tworzenia lapidarnych sformułowań
wzbogacił język angielski o powiedzenie: "turn on, tune
in, drop out", czyli: podłącz się do świadomości,
którą zachodnia kultura ("mędrca szkiełko i oko"
tłumi; dostrój się do własnej świadomości i jej przemian;
uchyl się od udziału w kulturze, która nie dopuszcza do
rozszerzania świadomości, a już na pewno takiemu rozszerzaniu
nie dowierza. Slogan ten rozumiano jako wezwanie do czynu
rewolucyjnego; Leary`emu chodziło jednak raczej o rewolucję
wewnętrzną w każdym człowieku.
Dokonał też Leary przemiany w świadomości społeczeństwa
nawet u tych, którzy nigdy nic zażyli narkotyków. Na
nieszczęście, w tamtych czasach powszechne było dążenie do
wprowadzenia przemian w błyskawicznym tempie. Jednak ani
charaktery ludzkie, ani społeczeństwa nie są w stanie tak
szybko się zmieniać, jak tego chcieli wyznawcy kontrkultury
końca lat 60.
Sam Leary ciągle poszukiwał nowych środków rozszerzania
świadomości. Zafascynowały go komputery, a zwłaszcza
Internet. Gdy wiedział już, że umiera (na nowotwór prostaty),
zamierzał uczynić ze swojej śmierci spektakl w Sieci.
Pozostawił po sobie zarówno wczesne, ale nadal inspirujące
badania nad osobowością, jak i swą późniejszą apologetykę,
która doprowadziła do trwałych zmian w świadomości Zachodu.
Został także po nim pamiętnik zatytułowany
"Flashbacks" (pierwsze wydanie ukazało się w roku
1983; drugie, uzupełnione, w 1991). Tytuł pochodzi od nazwy
pojawiających się u zażywających środki halucynogenne
nieoczekiwanych nawrotów przeżywania psychodelicznego, nawet
bez ich przyjmowania. Nazywano te nawroty "flashbacks",
czyli "przebłyski wstecz". Leary był człowiekiem
bardzo energicznym i pełnym zapału, wierzącym we własne
spostrzeżenia i dążenia. Miał dar przekonywania ludzi do
swego punktu widzenia, do własnej, może niezbyt trzeźwej,
wiary.
"Timothy Leary nie żyje. Stoi na zewnątrz, patrzy do
wewnątrz. Zabierze nas w inne wymiary. Wrócimy jeszcze
dziś". Oto obietnica zawarta w piosence Moody Blues, która
nie mogła się spełnić.
Tomasz Rostafiński
---
Dr Tomasz Rostafiński jest psychologiem klinicznym,
pracownikiem dwóch amerykańskich uczelni: Illinois School of
Professional Psychology, Meadows Campus oraz Loyola University,
Stritch School of Medicine.
Artykuł ukazał się w miesięczniku "Charaktery" w
listopadzie 1998r.