Warszawska policja ściga blokersów, kiboli, bandziorów, ale
najczęściej dopada zwykłych nastolatków. Legitymuje, zatrzymuje, czasem bije
albo tylko upokarza. Poprawia sobie statystykę, ale psuje opinię.
Scenka przed pomnikiem Jana Matejki na ul. Puławskiej w Warszawie. Dwóch
policjantów legitymuje dwóch, na oko 13-letnich, chłopców. W pewnym momencie,
jak na rozkaz, dzieciaki klękają przed funkcjonariuszami, a ci zaśmiewają się
do rozpuku. Przechodzeń, którego zaniepokoiła sytuacja i próbuje dowiedzieć
się, czemu patrol tak traktuje nieletnich, słyszy: - Proszę odejść, bo za
utrudnianie interwencji będziemy zmuszeni pana zatrzymać.
17-letni Tadeusz, ofiara działań prewencyjnych, do dzisiaj nie może otrząsnąć
się z traumy, bo na komendzie rozebrano go do naga i zmuszano do robienia tzw.
pajacyków (podskoki na szeroko rozwartych nogach). Alka i Piotrek, 15-latki,
na komisariat trafili w kajdankach, a dziewczynka dowiedziała się, że jest
"małą suką" i "zostanie zajebana".
15-letniego Roberta policjanci schwytali przed domem. Podpadł za drobiazg -
nie miał legitymacji szkolnej. Pół dnia spędził na komendzie, zanim policjanci
zdecydowali się zawiadomić jego matkę. - W naszej klasie - opowiada Robert,
uczeń gimnazjum - już nie uchował się nikt, kogo choć raz by nie pobił, nie
upokorzył albo przynajmniej nie spisał jakiś gliniarz.
Na murach pojawia się coraz więcej haseł typu "HWDP" i "Jebać policję". Już
nie wypisują ich młodzi kryminaliści, ale zwykłe nastolatki. To nawet nie jest
wyraz pokoleniowego buntu czy modnej swego czasu niechęci do pana władzy, ale
przemyślana deklaracja wynikająca z własnych doświadczeń.
Młodzież nie dostrzega w policjantach stróżów bezpieczeństwa, ale agresorów,
często gorszych niż dranie, którzy w ciemnych zaułkach ograbiają dzieciaki z
telefonów komórkowych.
Czy życzysz sobie księdza?
Tadeusz, licealista z dobrego domu (mama psycholog, tata ważny urzędnik), w
planie matura i uniwerek, na co dzień boryka się z szarą rzeczywistością.
Na warszawskim osiedlu Gocław szarość miewa różne odcienie. Kiedy człowieka
kroją (czytaj: okradają), szarość jest szczególnie podła. Na Gocławiu kroją
często, a do tego bezkarnie. Kompletna depresja dopada człowieka, którego
skroili raz, potem drugi, bywa, że i trzeci.
Można nauczyć się z tym żyć. Można wyrobić w sobie instynkt przetrwania. Tędy
nie chodzi się rano, tamtędy wieczorem, a obok tego sklepu nie chodzi się ani
rano, ani wieczorem. Chodzić trzeba czujnie. Rozglądać się, rozpoznawać
potencjalnego wroga, a kiedy dostrzeże się go w pobliżu, od razu w długą. Biec
i nie patrzeć. Do klatki, do windy, do mieszkania, drzwi zatrzasnąć.
Tadeusz (dwa razy pobity, raz okradziony) opanował już sztukę przetrwania na
Gocławiu, ale nie przewidział, że zagrożenie może przyjść z najmniej
spodziewanej strony. Umówił się przed szkołą z kolegami. Koledzy schodzili się
powoli, jak zwykle któryś się spóźniał, inny pomylił miejsce zbiórki. Kiedy
już wreszcie cała siódemka była w komplecie, podjechało kilka radiowozów.
Policjanci w czarnych mundurach (tzw. służba patrolowo-interwencyjna) bez
zbędnych ceregieli załadowali młodych i powieźli w nieznane.
Później wyjaśniło się, że uznali, iż chłopcy są uczestnikami ustawki
kibicowskiej (umówionej walki między kibicami rywalizujących ze sobą klubów
piłkarskich). Podobno doszło w okolicy do rozróby z udziałem miłośników Legii
i Polonii. Ale nastolatki schwytani przed szkołą kibicami nie byli, żadnych
klubowych atrybutów (szalików, czapek) nie posiadali. Policjanci po prostu
poszli na skróty, po co szukać niebezpiecznych kiboli, skoro ma się pod ręką
siedmiu małolatów, którym można wmówić wszystko. Że przed chwilą brali udział
w bójce, a w najgorszym razie, że handlują narkotykami lub na pewno mieli je
przy sobie, tylko gdzieś sprytnie schowali.
Nastolatków przewieziono do praskiej komendy na ul. Grenadierów. Tam poddano
ich obróbce. Kolejno wprowadzani do pokoju pełnego policjantów musieli karnie
wykonywać polecenia: rozbierz się, rozstaw nogi, podskakuj, wypnij się. Każda
próba sprzeciwu to cios pałką po grzbiecie i pośladkach. Dobrze zadane
uderzenie nie zostawia śladów. Chłopcy rozebrani do naga stojąc przed
rozbawionymi funkcjonariuszami mieli poczucie odarcia z godności, kompletnego
poniżenia.
Tadeusz rozebrał się szybko, nie chciał zaliczyć ścieżki zdrowia. Policjanci
głośno oceniali jego wygląd, zaśmiewali się na widok przyrodzenia chłopca. Ten
ze wstydu i bezsilności aż się popłakał. Jeden z mundurowych wsunął na dłonie
rękawiczki, spytał Tadeusza, czy życzy sobie księdza. 17-latek przeraził się.
Znalazł się w sytuacji, w której wszystko było możliwe, ten ksiądz, te
rękawiczki - pomyślał, że przecież mogą go zmaltretować, a nawet zabić.
Zdarzały się już takie rzeczy. Ale tym razem skończyło się łagodnie. Chłopcom
wreszcie pozwolono się ubrać, zawiadomiono rodziców, że mogą swoje pociechy
odebrać z komendy. Jednej z matek oświadczono, żeby nie myślała nawet o
składaniu skargi, bo wtedy okaże się, że przy młodych znaleziono narkotyki i
będzie z tego niezły pasztet.
- Przecież ci policjanci popełnili ewidentne przestępstwo, znęcali się,
poniżali - ocenia mama Tadeusza. Skargi jednak nie złożyła. - Policja by
wszystkiemu zaprzeczyła, stwierdzono by, że to Tadek narozrabiał, powiadomiono
by szkołę, może sąd dla nieletnich. I to on miałby kleks na opinii, a nie jego
dręczyciele.
Problem Tadeusza polega na utracie wiary w to, że policjanci działają dla
słusznej sprawy. Kiedy on padał ofiarą młodych przestępców i wraz z mamą
składał na komisariacie doniesienie, dawano do zrozumienia, że sprawa jest
beznadziejna, nie ma szans na schwytanie sprawców. Za to nadzwyczaj łatwo
przyszło policjantom schwytanie i poniżenie jego, chociaż nic nikomu nie
ukradł i nawet nic nie zbroił.
Ty ich albo oni ciebie
Szef Komendy Rejonowej Policji przy ul. Grenadierów (Praga Południe) Jacek
Wojciechowski przyznaje, że któregoś wieczoru na początku grudnia do jego
placówki zwożono z okolicy dużą ilość młodzieży. Powodem były walki kibiców,
szukano podejrzanych. Wśród zatrzymanych było też siedmiu młodych ludzi z
Gocławia. Z raportów służbowych wynikało, że osoby te przewieziono na komendę,
a następnie zwolniono, bo nie stwierdzono, aby miały związek z zamieszkami.
- Nigdzie nie odnotowano, aby tym młodym nakazywano się rozbierać i że wobec
nich przeprowadzano jakieś inne czynności. Nie miałem też później skarg od
rodziców. Ale to wcale nie oznacza, że takie zdarzenie nie miało miejsca. Wiem
przecież, że takie rzeczy się zdarzają.
W raporcie pisanym po odbytej służbie policjant operuje skrótem: zatrzymano -
zwolniono, sprawca - ofiara, podejrzany - niewinny. Nie ma tam miejsca na
niuanse. Żaden funkcjonariusz nie wyzna na piśmie, że kazał się zatrzymanemu
rozebrać do rosołu i oceniał wielkość jego męskich atrybutów. Żaden nie
wspomni, że zwracał się do nastolatka: "ty chuju", "ty skurwielu". O pałce
może napisać, ale zawsze jako konsekwencji zastosowania sbp, czyli środków
bezpośredniego przymusu, bo zatrzymany był agresywny i stawiał opór. W tym
przypadku o sbp jednak też nie wspomniano.
Komendant Wojciechowski, doświadczony policjant cieszący się opinią dobrego,
uczciwego gliniarza, zżyma się na samą myśl, że jego podwładni mogli zachować
się sadystycznie, czerpać przyjemność z upokarzania nastolatków. - Gdyby udało
się taki przypadek udowodnić, to policjant miałby jak w banku dyscyplinarkę,
na dodatek prokuratora na głowie - mówi. - Nie uznaję pobłażania dla kretynów
w mundurach.
Chłopaków z Gocławia zatrzymali funkcjonariusze z patrolu podlegającego
Komendzie Stołecznej Policji. Wobec nich kom. Wojciechowski nawet gdyby
chciał, konsekwencji wyciągnąć nie może. - U mnie bywały podobne zdarzenia,
kierowałem już sprawy przeciwko policjantom-sadystom do prokuratury -
wspomina. Dotyczyło to młodych funkcjonariuszy, początkujących w służbie. -
Przecież oni nie biorą się z innego, lepszego świata - dodaje Wojciechowski. -
Wszędzie widać gołym okiem postępującą brutalizację, wulgaryzmami rzucają
całkiem nobliwi obywatele. Kiedy słyszę moich podkomendnych rozmawiających
plugawym językiem, zwracam im uwagę, ale nie jestem pewien, czy rozumieją, o
co mi chodzi.
Paweł, młody policjant ze Śródmieścia, od pół roku w służbie, przyznaje, że
już wiele razy był świadkiem nadmiernie brutalnego traktowania nieletnich
przez funkcjonariuszy z patroli ulicznych. Za każdym razem czuł się z tym
fatalnie, ale milczał. - Nawet nie mogę kolegom zwrócić uwagi, że postępują
niezgodnie z regulaminem, boby mnie wyśmiali. W tej robocie trzeba szybko
nauczyć się działać bez znieczulenia. Żadne tam odruchy litości, grzeczność
czy współczucie. Panuje zasada: albo ty ich, albo oni ciebie. Niby że praca
policjanta to front, każdy cywil to potencjalny wróg, a szczególnie ci
gówniarze wystrzyżeni na łyse pały.
Nieletni pod bronią
Piotrek z Mokotowa, lat 15, gimnazjalista, już raz był w "Polityce" opisywany
jako ofiara napadu ulicznego. Stracił wtedy komórkę. Łobuza, który tego
dokonał, oczywiście nie złapano. Ostatnio udziałem Piotrka stały się całkiem
nowe doświadczenia.
Mieszka przy Puławskiej, w sąsiedniej klatce jego koleżanka Ala. O godzinie 18
wybrali się na krótki spacer. 50 m od domu zobaczyli Maćka, znajomego
14-latka. Maciek to dziwak, miewa głupie pomysły. Właśnie był w trakcie
realizowania jednego z nich. Ubrany w kurtkę z napisem "Policja" (potem
twierdził, że znalazł ją w barakach, gdzie kiedyś była policyjna baza)
podbiegł do Ali i Piotrka. Krzyczał: - Jesteście aresztowani!
Miał pecha, bo w pobliżu przechodził prawdziwy policjant w cywilu, pełnił
służbę wywiadowczą. Zareagował błyskawicznie. Schwycił Maćka, postawił pod
murem, zawiadomił przez radiotelefon zmotoryzowany patrol i czekał na posiłki.
- Byliśmy z Alką przerażeni, bo ten pan wyjął broń i kierował ją w stronę
Maćka - opowiada Piotrek. Wraz z koleżanką podeszli do policjanta i zaczęli
prosić, aby nie robił krzywdy ich koledze. Błyskawicznie podjechał radiowóz z
policjantami tym razem już w mundurach. Całą trójkę dzieciaków próbowali
upchnąć do środka. Alka rzuciła się do ucieczki, mundurowy za nią. Złapał
dziewczynkę i skuł kajdankami razem z Maćkiem. Piotrka skuto później, na
komendzie, co nie miało już żadnego sensu, bo stamtąd uciec i tak by się nie
dało. W radiowozie dzielny policjant, który schwytał Alę, nie podarował sobie
małego rewanżu. "Ty mała ruro, ty suko, gdybym skręcił sobie nogę, to bym cię
zajebał" - wszystkie dzieci podobnie zapamiętały słowa pana policjanta.
Na komendzie trzymano małoletnich dwie godziny. Rodziców zawiadomiono dopiero,
kiedy mama Piotrka sama zadzwoniła na jego komórkę. Spisano wyjaśnienia
dzieci, rodzice podpisali co trzeba i koniec sprawy.
Ale to nie był koniec. Dwa tygodnie później rodzice Piotrka i Ali zostali
wezwani do Sądu Rejonowego dla Nieletnich na rozmowę z kuratorką. Okazało się,
że policjanci oskarżyli smarkaczy o agresję w stosunku do interweniujących
funkcjonariuszy. Agresja miała polegać na podejmowaniu przez Alę próby
ucieczki oraz, jak zapisano w innych policyjnych notatkach (już nie
podpisywanych przez rodziców zatrzymanych dzieci), "aroganckim odpowiadaniu na
pytania, przekrzykiwaniu się jeden przez drugiego, niewykonywaniu poleceń typu
odwróć się, nie rozmawiaj". Policjanta, który sporządził te dokumenty,
szczególnie oburzyło, że małoletni "próbowali wymyślać swoje prawa, a zarazem
wskazywać moje obowiązki".
Uniwersytet uliczny
Piotrek i Ala potraktowani przez ludzi w mundurach jak złoczyńcy słusznie
domagali się respektowania swoich praw. Do dziewczynki zwracano się obelżywie,
głęboko urażono jej cześć, poniżono. Zakucie całej trójki w kajdanki było
złamaniem przepisów, które wyraźnie określają, w jakich przypadkach można
małoletnich w ten sposób obezwładniać. Według regulaminu do krępowania
nieletnim ruchów (np. w celu uniemożliwienia ucieczki) służy tak zwana
prowadnica, czyli parciane urządzenie nie powodujące dolegliwego ucisku na
przegubach dłoni. Obowiązkiem policjantów podczas takich interwencji jest,
podobnie jak w przypadku osób dorosłych, poinformowanie o prawach
przysługujących zatrzymanym. Kiedy taka sytuacja spotyka dzieci, obowiązkiem
policjantów jest natychmiastowe powiadomienie ich rodziców. W opisanym wyżej
przypadku złamano wszelkie reguły.
- Prawdopodobnie policjanci wpisali swój wyczyn jako przykład skutecznej
roboty. Wysłanie papierów do sądu świadczy, że chcieli sobie podreperować
statystykę. Od niej zależą późniejsze nagrody finansowe - tłumaczy
funkcjonariusz z innej dzielnicy Warszawy. Dodaje też, że wyjęcie broni przez
policjanta i kierowanie jej w stronę 14-latka, jeżeli nie jest uzasadnione
bezpośrednim zagrożeniem życia, to bardzo poważne przekroczenie uprawnień. -
Za taki wyskok to policjant powinien trafić przed sąd - ocenia.
Komendant stołeczny policji nadinspektor Ryszard Siewierski od lat, jak
deklaruje, stara się zmienić złe nawyki policjantów patrolujących ulice.
Twierdzi, że nie wymaga od podwładnych fikcyjnego dmuchania statystyk, nie
daje premii wyłącznie za ilość zatrzymań. - Jedna ze stacji telewizyjnych
ogłosiła, że stołeczna policja wydała wojnę blokersom, bardzo mnie to
zdenerwowało - mówi. - My walczymy z przestępcami, a nie młodocianymi
mieszkańcami miasta. Dla nas każdy młody człowiek powinien być podmiotem, nie
przedmiotem.
Marzeniem komendanta jest posiadanie licznej ekipy specjalnie przeszkolonych
policjantów, którzy będą docierać do młodzieży z problemami. - Zafascynował
mnie projekt realizowany już w Zielonej Górze, nazwany Uniwersytetem Ulicznym
- mówi generał Siewierski. Darmowa nauka języków obcych, imprezy dla
młodzieży, happeningi z udziałem policjantów. Tylko tak można nastolatków
przekonać, że policjant nie stoi po przeciwnej stronie, nie jest
przeciwnikiem, ale przyjacielem.
Ale najpierw trzeba przekonać policjanta, że nie wszyscy młodzi na ulicach to
jego wrogowie. Społeczeństwo słusznie domaga się walki z chuliganerią i
rozwydrzeniem młodych, ale przy rąbaniu tego drwa wióry lecą zbyt duże.
Komentarze
policja jebana jest to fakt
policja jebana jest to fakt
policja jebana jest to fakt
policja jebana jest to fakt
policja jebana jest to fakt
Czytałem ten artykuł. Małe pytanko: ostatnio ręczne wklepałem (brak skanera) i puściłem wam wg mnie bardzo ciekawy artykuł z Przekroju. Niestety więcej go nie widziałem. Why?
Zapomnialem dodac ze to nie jest policja tylko KURWA UBECJA JEBANA!!!
:-( .
juz nie nie mozna dodać .
jak nastolatki mają nie spierdalć przed policją jak te debile bronią straszą co to kurwa jest za kraj policjanci myślom ze wszystko mogom ze som pszechujami bo majom broń i poparcie u starych bab pojebani som ...ja pierdole policje kurwa statystyke niech sobie poprawiajom na prawdziwych pszestempcach a nie kurwa ze ludzie spokojnie palom trawe albo stojom pod szkołom nie kumam tego systemu.......pojebani som i tyle
No Wlasnie!!!! oni kurwa mysla ze sa ponad prawem i ze wszystko moga!! jesli wymierza w jednego ub w drugiego gnatem to mysla ze chlopak zpeka i przyzna nawet sie do tego czego nie zrobil!! to sa skurwiele i tyle!!!HWDP dla ścierwa!!! mojemu kolesiowi pies z prewencji przy wszystkich znajomych wlozyl pół worka zielska do kieszeni i powiedzial ze to jego i zabrali go na psiarnie!!! to sa skurwysyny a dla takich nie ma sie ani respektu ani litosci ani nawet szacunku czy jaiegokolwiek poszanowania czy czegokolwiek!! sam wiem co oni robia na komendzie na przesluchaniu bo mnie tez napierdlalali ale mnie przesluchiwali za handel i nie chcialem im nic powiedziec, ale skurwiel nie powinien na komendzie celowac we mnie bronia i do tego jeszcze naladowana!!!!
Jeszcze raz powtarzam. NIE MA LITOSCI DLA SKURWYSYNOW!!!! HWDP!!!! gdyby byli tam gdzie sa potrzebni to by bylo dobrze a nie paczki tylko wpierdalaja i sie opierdalaja...
no fakt, czlowiek ostatnio sie boi bardziej przejsc obok policjanta, niz obok krotko scietych
najgorsze jest wlasnie w tym wszystkim to, ze ze szmatami sie nie wygra
Zapomnialem dodac ze to nie jest policja tylko KURWA UBECJA JEBANA!!!
jebac policje
naszczescie w KdoK nie jest najgorzej z psami
pozdro
Policja to skrót od Pierdolona Organizacja Lepkorękich Idiotów Chamów Jebanych Analfabetów.Powinni nazywać się Libo.Legalnie Istniejąca Bandycka Organizacja.
jak bede miliarderem to wynajme ludzi zeby mi przywiezli wszystkich idiotow zebym mogl zobaczyc jak przepraszajac zostaja kalekami psychicznymi
"praca policjanta to front, każdy cywil to potencjalny wróg, a szczególnie ci gówniarze wystrzyżeni na łyse pały "
nosz kurwa az mi sie tekst ze strony narkotykomnie.boo.pl przypomina, w którym komus się nóż w kieszeni otwiera...
jebać suki w dupe paralizatorem!
Kurwa,co się dzieje w tym kraju,dziciaki nie mogą na wyjść dwór bez obawy że je policja zaatakuje,coś tu jest nie tak...czytając to prawie się popłakałem.Kiedy pomyślałem że to samo może spotkać moją córke...tak postępujących funkcjonariuszy zajbałbym gołymi rękami nie zastanawiając się nawet nad konsekwęcjami tego czynu choć jestem człowiekiem bardzo opanowanym i spokojnym(jak więkrzośc palących wiadomo co...).W tej sytuacji nie pozostaje mi nic innego jak napisanie tego : CH.W.D.P. 4 ever chciałbym żeby takiego psa zamknięto ze mną w jednym pokoju sam na sam na pół godziny.....żywy by stamtąd nie wyszedł...nie potrafie nawet wyrazić słowami goryczy jaka mnie wypełnia po przeczytaniu tego artykułu....
peace
:-( .
juz nie nie mozna dodać .
W tej sytuacji pozostaje niestety tylko jedno. Trzeba niestety przyjąć postawę tych debili w mundurach. I traktować to ścierwo zawsze i w każdej sytuacji jako potencjalnego agresora i wroga. NIGDY nie pomagać! Nawet jeśli by to miało pomóc w ujęciu kogoś kto na to faktycznie zasłużył. Nigdy nie zakładać, że człowiek (?) w mundurze naprzeciwko ciebie stoi tam po to żeby ci pomóc. Trudno, w każdej wojnie trzeba stosować relatywizm moralny. A skurwysyny robią wszystko żeby nas do tego zmusić.
CHWDPolicji!!!
no fakt, czlowiek ostatnio sie boi bardziej przejsc obok policjanta, niz obok krotko scietych
najgorsze jest wlasnie w tym wszystkim to, ze ze szmatami sie nie wygra
pieprzycie jak wyrostki.
Czytając te chistorie przypomina mi sie pare a przedewszystkim jedna w której główna osoba poszkodowana byłam ja. Kiedy wracałam z chłopakiem z meczu doszło do szarpaniny miedzy 2 osobami kiedy wszycy rozeszli sie zaczoła jechac policja na sygnale w moja strone. Funkcjonariusz policji złapał mnie za kurtke i czymał jak bym była jakas uciekinierka a nad moja głowa znajdowała siepałka policyjna chyba na wypadek jak bym uciekła ich zachowanie do mnie było okropne poprostu czułam sie jak bandzior. zamknieto mnie w aucie adokładnie klatce dla bandytów i to ma Być policja..... śmieszne