Na "wojnie z narkotykami"

Od ich zażywania umiera tysiące ludzi. Budzą silny sprzeciw osób o konserwatywnych poglądach. Równocześnie badania pokazują, że psychodeliki pomagają w leczeniu depresji, PSD, uzależnień i lęku związanego ze śmiercią. W książce o przewrotnym tytule: "Czy psychodeliki uratują świat?" Maciej Lorenc o narkotykach rozmawia z ekspertami.

Tagi

Źródło

WP Książki
Maciej Lorenc

Komentarz [H]yperreala

Tekst stanowi przedruk z podanego źródła.

Odsłony

908
Od ich zażywania umiera tysiące ludzi. Budzą silny sprzeciw osób o konserwatywnych poglądach. Równocześnie badania pokazują, że psychodeliki pomagają w leczeniu depresji, PSD, uzależnień i lęku związanego ze śmiercią. W książce o przewrotnym tytule: "Czy psychodeliki uratują świat?" Maciej Lorenc o narkotykach rozmawia z ekspertami. Najnowsze badania naukowe pokazują, że psychodeliki mogą być z powodzeniem wykorzystywane w ramach terapii psychiatrycznej w warunkach kontrolnych. To budzi sprzeczne uczucia. Bo z jednej strony media zalewają nas informacjami o zgubnych skutkach i nagłych zgonach po zażyciu narkotyków, a z drugiej, duża grupa badaczy wskazuje na nie, jako na "bramę do wyjścia poza ego". Dzięki uprzejmości wydawnictwa Krytyka Polityczna prezentujemy fragment książki "Czy psychodeliki uratują świat?". Choć książka nie daje konkretnych odpowiedzi, to z pewnością pobudza do wyciągnięcia własnych wniosków. "Psychiatria przeciwko wojnie z narkotykami"

Rozmowa z Benem Sessą, psychiatrą uzależnień i autorem książek na temat psychodelików:

Maciej Lorenc: W ostatnich latach nastąpiła wyraźna zmiana w podejściu do substancji psychodelicznych, którą nazywa pan "psychodelicznym renesansem”. Czy mógłby pan opowiedzieć o przyczynach tej kulturowej transformacji i związanych z nią nadziejach?

Ben Sessa: Pod koniec lat 60. psychodeliki zostały zdelegalizowane i zdemonizowane, ponieważ władza podjęła zdecydowane działania mające na celu ograniczenie skali ich rekreacyjnego użycia. W tamtym czasie badania nad nimi w zasadzie ustały.

Jednak po czterdziestu latach przerwy widzimy obecnie mnóstwo nowych projektów badawczych, a także zmianę w nastawieniu do użyteczności i względnego bezpieczeństwa psychodelików – zarówno w medycynie, jak i kulturowym mainstreamie. Możemy więc mówić o renesansie.

Mam nadzieję, że tym razem będziemy w stanie uniknąć stereotypów i skoncentrować się na pozytywnych wynikach współczesnych badań, aby substancje psychodeliczne mogły być wykorzystywane do leczenia zdesperowanych i zasługujących na uwagę pacjentów, którym obecnie nie jesteśmy w stanie pomóc przy użyciu tradycyjnych usług psychiatrycznych.

Jest pan współorganizatorem Breaking Convention, największej w Europie interdyscyplinarnej konferencji poświęconej badaniom nad substancjami psychodelicznymi. Jakie idee i cele przyświecają temu wydarzeniu?

Dotychczas zorganizowaliśmy cztery konferencje, które odbyły się w latach 2011, 2013, 2015 i 2017. Jest to wysoce multidyscyplinarne wydarzenie łączące w sobie elementy medyczne, antropologiczne i kulturalno-artystyczne.

Bierze w nim udział mniej więcej dziewięciuset słuchaczy i ponad stu czterdziestu prelegentów, a w jego organizację jest zaangażowanych ponad trzysta osób. Jesteśmy dumni z tego, że mamy niezwykle otwarte podejście. Naszym celem jest popularyzowanie wiedzy o psychodelikach, a także poprawianie publicznego wizerunku tych substancji i zachęcanie do prowadzenia badań dotyczących ich potencjału.

W jaki sposób zetknął się pan z MDMA (ecstasy - red.) i klasycznymi psychodelikami?

W okresie dojrzewania zetknąłem się z psychodelikami i MDMA jako uczestnik imprez rave. Miało to miejsce na początku lat 90. Nieco później poszedłem do szkoły medycznej i uzyskałem dyplom lekarza, a następnie zrobiłem specjalizację z psychiatrii.

Wiedziałem, że w latach 50. i 60. prowadzono badania nad psychodelikami, ale podczas mojej edukacji medycznej nikt o nich nie mówił. W 2004 r. napisałem więc o nich artykuł przeglądowy, który był pierwszą tego rodzaju publikacją w mainstreamowej prasie medycznej od lat 60. Następnie szybko wniknąłem w małą, ale rozrastającą się międzynarodową społeczność badaczy psychodelicznych.

Jakie ma pan doświadczenie zawodowe w stosowaniu substancji psychoaktywnych podczas terapii?

Od 2009 r. podawałem lub przyjmowałem LSD, psylocybinę, ketaminę i DMT podczas wielu badań prowadzonych w Londynie, Bristolu i Cardiff. Posiadam kwalifikacje do prowadzenia terapii wspomaganej użyciem MDMA.

Zajmuję się również sytuacjami kryzysowymi spowodowanymi używaniem środków psychoaktywnych i przyjmuję pacjentów, którzy chcą się poddać terapii po trudnych doświadczeniach psychodelicznych.

Jest pan specjalistą od używania MDMA w terapii i nazywa pan tę substancję "psychiatrycznym antybiotykiem”. Czy może pan wyjaśnić znaczenie tego terminu?

Większość procedur używanych obecnie w psychiatrii można zaklasyfikować jako "terapie podtrzymujące", które zaledwie maskują symptomy, ale nie zajmują się główną przyczyną dolegliwości. Z mojego doświadczenia wynika, że źródłem problemów psychicznych bardzo często jest dziecięca trauma. Postrzegam ją jako coś w rodzaju infekcji.

Terapia wspomagana za pomocą MDMA jest nowym sposobem na konfrontację z urazami psychicznymi. Podczas niej pacjent osiąga bezpieczny i skuteczny stan mentalny, w którym może zająć się traumatycznymi wspomnieniami i je przepracować. Mamy tu do czynienia z radykalnym odejściem od procedur, które są współcześnie wykorzystywane w psychiatrii. Z tego względu możemy uznać MDMA za coś w rodzaju nowego antybiotyku.

Czy istnieją jakiekolwiek sytuacje, zaburzenia lub typy osobowości, w przypadku których lepiej unikać terapii psychodelicznej i pozostać przy standardowych protokołach psychiatrycznych, na przykład używaniu leków SSRI42?

Ogólnie rzecz biorąc psychodelików – wliczając w to MDMA – powinny unikać wszystkie osoby, które w przeszłości doświadczyły zaburzeń psychicznych albo miały tego rodzaju przypadki w swojej rodzinie. Przykładem może być schizofrenia albo choroba afektywna dwubiegunowa.

Z badań należy wykluczyć również wszystkich ludzi cierpiących na dolegliwości fizyczne, które mogłyby zwiększyć fizjologiczne niebezpieczeństwa związane z przyjmowaniem MDMA. Mam tu na myśli chociażby poważne choroby serca, wątroby i nerek. Psychodelików powinny unikać również kobiety w ciąży i osoby ze skłonnościami samobójczymi.

Niektórzy ludzie zainteresowani udziałem w terapii z użyciem MDMA przyjmują leki SSRI. Przed dopuszczeniem ich do badań należy pomóc im w odstawieniu tych środków, ponieważ osłabiają one skuteczność efektów wywoływanych przez MDMA.

Terapia wspomagana za pomocą MDMA jest uważana za jedną z najskuteczniejszych metod w leczeniu zespołu stresu pourazowego (PTSD). Obecnie prowadzi pan natomiast badania nad potencjalnym zastosowaniem tej substancji w terapii uzależnień. Czy uważa pan, że może być skutecznie używana do rozwiązywania innych problemów psychicznych?

Oczywiście. Dopiero zaczynamy wprowadzać psychodeliki do opieki medycznej. Kto wie, gdzie będziemy za dziesięć lat? Bezsensowna "wojna z narkotykami" przeszkodziła w prowadzeniu badań, ale sytuacja ulega obecnie zmianie i na całym świecie pojawiają się nowe projekty.

Czy istnieją jakieś podstawowe zasady, które pozwalają badać substancje psychodeliczne w sposób zgodny ze współczesnymi standardami psychiatrycznymi?

W przypadku terapii psychodelicznej ogromne znaczenie ma fakt, że samo podanie substancji będzie mało skuteczne. Przed podróżą psychodeliczną, a także po niej pacjent musi wziąć udział w serii spotkań, podczas których nie będzie przyjmował żadnych środków psychoaktywnych.

Standardowa kuracja obejmuje od dziesięciu do szesnastu cotygodniowych sesji psychoterapeutycznych, które w większości nie są wspomagane substancjami zmieniającymi świadomość. W jej trakcie pacjent przyjmuje psychodelik tylko raz, dwa razy albo trzy razy. Pozostałe sesje są niezbędne do zintegrowania doświadczeń wywołanych przez substancje psychoaktywne.

Nie ulega wątpliwości, że psychodeliki zbyt często są używane i nadużywane poza kontekstem naukowym. Czy ma pan jakieś porady dla ludzi, którzy korzystają z tych substancji na własną rękę? Co powinni robić, aby zadbać o własne bezpieczeństwo i wynieść jak najwięcej korzyści ze swoich doświadczeń?

Pamiętajcie, że wszystkie psychodeliki są nielegalne. Grozi wam pobyt w więzieniu. Nie mogę wyrazić aprobaty ani akceptacji dla nielegalnego stosowania środków psychoaktywnych. Mogę jednak udzielić kilku wskazówek, które mogą pomóc w ograniczeniu potencjalnych szkód spowodowanych przyjmowaniem psychodelików.

Powinniście wiedzieć, jaką substancję przyjmujecie. Korzystajcie z testów służących do sprawdzania jakości środków dostępnych na czarnym rynku. Przyjmujcie wyłącznie MDMA pochodzące z zaufanego źródła.

Przed zażyciem tej substancji weźcie udział w kilku sesjach przygotowawczych, podczas których nie będziecie używać żadnych środków psychoaktywnych i zbudujecie bliską więź z waszym terapeutą. Zadbajcie o to, aby podczas waszej podróży psychodelicznej przez cały czas towarzyszył wam "trzeźwy" opiekun.

W trakcie doświadczenia zwracajcie uwagę na funkcje życiowe swojego organizmu, takie jak ciśnienie krwi, temperatura ciała i tętno. Zachowujcie spokój. Załóżcie opaskę na oczy i wsłuchajcie się w muzykę, aby łatwiej było wam wniknąć we własne wnętrze.

Skorzystajcie ze wsparcia osoby, która zgodzi się być przy was przez całą noc po zakończeniu sesji psychodelicznej. Nie używajcie żadnych innych środków psychoaktywnych, w tym również alkoholu. Zadbajcie o to, abyście przez kilka dni i tygodni po sesji mogli liczyć na wsparcie bliskich wam osób, dzięki którym będziecie czuć się bezpiecznie.

Po sesji weźcie udział w kilku sesjach kontrolnych, aby zintegrować treści, które zamanifestowały się podczas doświadczenia.

Niektórzy ludzie używający psychodelików w niekontrolowanych warunkach – na przykład podczas festiwali muzycznych – miewają czasem bardzo nieprzyjemne doświadczenia. W jaki sposób można pomóc osobie, która musi stawić czoło trudnej podróży psychodelicznej?

Zapewnijcie jej łagodne i uważne wsparcie. Zajmijcie się nią w spokojnym i cichym otoczeniu. Zachęćcie ją do tego, aby nie walczyła z doświadczeniem i spróbowała je "przepracować". Zapewnijcie ją, że jest bezpieczna i że przyjęta przez nią substancja wkrótce przestanie działać. Tego rodzaju osoby na ogół nie potrzebują żadnych lekarstw o działaniu doraźnym.

Niektóre statystyki pokazują, że w samej Wielkiej Brytanii jest używanych mniej więcej 100 milionów tabletek ecstasy rocznie, ale spowodowane przez nie zgony przytrafiają się stosunkowo rzadko: zaledwie kilkadziesiąt razy w roku. Dlaczego tego rodzaju przypadki są tak nagłaśniane w mediach – w przeciwieństwie do zgonów wynikających z nadużywania legalnych środków takich jak paracetamol? Jakie są fizjologiczne zagrożenia związane z używaniem czystego MDMA?

MDMA nie jest w stu procentach bezpieczne. Nic nie jest. Używanie MDMA pociąga za sobą określone zagrożenia fizjologiczne, między innymi ryzyko wystąpienia hipertermii i hiponatremii. Tego rodzaju problemy są jednak rzadkie i można je z łatwością kontrolować w warunkach klinicznych. Na podstawie danych dotyczących rekreacyjnego użycia tabletek ecstasy nie powinno się wnioskować na temat ewentualnych zagrożeń związanych z przyjmowaniem klinicznego MDMA.

Warto jednak przyjrzeć się wspomnianym przez pana statystykom. Gdy weźmiemy pod uwagę ogromną popularność tabletek ecstasy w naszym społeczeństwie, liczba wywoływanych przez nie dolegliwości i zgonów może zostać uznana za zdumiewająco niską.

Używanie MDMA pociąga za sobą bardzo niewielkie ryzyko uzależnienia i jest stosunkowo mało toksyczne, nawet w przypadku używania rekreacyjnego. Nie zmienia to jednak faktu, że wszystkie niekorzystne sytuacje związane z przyjmowaniem tej substancji trafiają na pierwsze strony tabloidów.

Wielu ludzi – wliczając w to niektórych naukowców – w dalszym ciągu podchodzi nieufnie do psychodelików i wierzy w stare mity dotyczące zagrożeń związanych z przyjmowaniem tych substancji. Czy zgadza się pan z Rickiem Doblinem, który twierdzi, że medykalizacja psychodelików doprowadzi do dekryminalizacji i stopniowo zmieni podejście ogółu społeczeństwa?

"Wojna z narkotykami" bardzo skutecznie rozpowszechniła błędne dane dotyczące potencjalnych zagrożeń związanych z używaniem psychodelików. Przygnębia mnie słuchanie lekarzy, którzy publicznie przedstawiają te nieprawdziwe informacje.

Powinni bardziej się postarać i przyjrzeć się wynikom badań naukowych dotyczących bezpieczeństwa psychodelików. Według mnie Rick Doblin ma świetne podejście i jestem bliskim sprzymierzeńcem działań podejmowanych przez jego organizację MAPS.

W wielu przypadkach prohibicja narkotykowa jest bardziej szkodliwa niż same substancje psychoaktywne. Czy jako psychiatra ma pan jakieś porady dla polityków, którzy prowadzą "wojnę z narkotykami”?

"Wojna z narkotykami” jest niemoralna, nienaukowa, nieetyczna, arbitralna i niebezpieczna. Współczesna walka z substancjami psychoaktywnymi jest kompletnie bezsensowna i równie nieskuteczna jak prohibicja alkoholowa wprowadzona w latach 20. W obecnych czasach kryminaliści wprowadzają na rynek środki psychoaktywne, które pod względem jakości można porównać do samogonu.

"Wojna z narkotykami" zwiększa szkody, liczbę zgonów, a nawet liczebność użytkowników. Ustawa o Nadużywaniu Narkotyków z 1971 r. nie ma żadnego uzasadnienia naukowego i nie spełnia swoich funkcji. Większość ludzi używa substancji psychoaktywnych, ale ich nie nadużywa. Osoby borykające się z problemami narkotykowymi potrzebują opieki medycznej, a nie kryminalizacji.

Wielka Brytania marnuje dziesięć miliardów funtów rocznie na utrzymywanie politycznie bezużytecznej i niebezpiecznej polityki antynarkotykowej. Zainteresowanie środkami psychoaktywnymi nigdy nie zostanie w pełni zlikwidowane. Potrzebujemy bardziej kreatywnego i skuteczniejszego podejścia, aby zredukować szkody związane z przyjmowaniem narkotyków. "Wojna" nie rozwiąże tego problemu.

Na koniec chciałbym dodać, że tendencja do uzależnień i nadużywania narkotyków nie ma nic wspólnego z samymi narkotykami. Stanowi ona raczej konsekwencję traum dziecięcych, utraty kontaktu z otoczeniem społecznym i niewystarczającej edukacji. Ograniczanie się do kryminalizacji użytkowników w niczym nie pomoże, a jedynie przeszkodzi w poradzeniu sobie z sytuacją. Pamiętajcie, że narkotyki nie zabijają ludzi. Zabija ich prohibicja.

***

Ben Sessa - jest psychiatrą uzależnień i psychiatrą dziecięcym posiadającym dwudziestoletnie doświadczenie w pracy klinicznej. Specjalizuje się w trajektoriach rozwojowych, za sprawą których traumy dziecięce prowadzą w dorosłym życiu do zaburzeń psychicznych i nałogów. W wyniku swojej pracy z pacjentami zainteresował się terapiami psychodelicznymi, zwłaszcza terapią z użyciem MDMA. Swoje artykuły dotyczące medycznego zastosowania psychodelików publikuje zarówno w recenzowanych czasopismach naukowych, jak i w popularnej prasie.

W 2012 r. napisał książkę "The Psychedelic Renaissance", która pięć lat później została wznowiona w formie zaktualizowanego podręcznika opisującego najnowsze postępy w międzynarodowej medycynie psychodelicznej.

Jest również autorem kilku innych książek na temat psychodelików, a także powieści. Dr Sessa pracuje klinicznie w Weston Super-Mare oraz w Bristolu, a ponadto prowadzi pierwsze na świecie badanie dotyczące stosowania MDMA w psychoterapii uzależnień (sponsorowane przez Imperial College London) oraz współorganizuje międzynarodową konferencję Breaking Convention, która jest poświęcona badaniom nad psychodelikami.

Oceń treść:

Average: 9.5 (6 votes)

Komentarze

Anonim (niezweryfikowany)

Bzdura . Prosze to powiedziec mojemu dziecku ktore ojca widzialo po przedawkowaniu. dziecko od 5 miesiecy ma rozwalony system nerwowy i od tego czasu ciagle jest choruje. Narkotyki to czyste zlo na legalu czy te ie. prosze nie pisac bzdur. Moja rodzina sie rozpada. a bylismy szczesliwym malzenstwem.

Zajawki z NeuroGroove
  • Metoksetamina
  • Przeżycie mistyczne

To była bodajże środa, kolejny z jesiennych deszczowych dni, ja i 3 kumpli około godziny 22, po popołudniowej stymulacji pentedronkiem postanowiliśmy wszamać 0,5g MXE. W cudownym nastroju, z dyso znając tylko DXM na miejscówce znajdującej się u kumpla (P.) na strychu oczekiwałem aż zapadnę się w dysocjacji.

W moim trip raporcie postaram się streścić to co podarowało mi MXE. Same dysocjanty uważam za niebezpieczną grupę psychodelików (oczywiście zależy to od człeka, itp. , itd. ale tak czy siak wg.

  • Bad trip
  • LSD
  • LSD-25

Delikatna nerwowość, ale też ekscytacja wywołana wyczekiwanym pierwszym razem na kwasie. Stresujący tydzień, dzień wcześniej zdane prawko, co poprawiło mi bardzo humor. Miejsce: dom ziomka, brałem z dziewczyną, najlepszym przyjacielem, jego dziewczyną i paroma innymi ludźmi, których wcześniej nie znałem.

Piszę ten tripraport, aby spróbować poukładać sobie w głowie i przypomnieć co się działo tamtego wieczoru i przy okazji się tym z kimś podzielić. Ramy czasowe nie będą zbyt dokładne, ponieważ całkowicie straciłem poczucie czasu, także nie sugerujcie się nimi za bardzo.

 

  • MDMA
  • MDMA (Ecstasy)
  • Pozytywne przeżycie

dobre samopoczucie, podekscytowanie, wieczór, mój pokój

Moje gabaryty:

52kg

174cm

Nie wiem ile wzięłam mg, na pewno zbyt mało, zęby czuć się jak na mocnej bombie. Podobno w jednym cukierku miało być 200-280mg. Był to volkswagen zloty. Żółty niby najsłabszy. Wzięłam połowę około 20:15 doustnie i popiłam sokiem jabłkowym. Czułam ten chemiczny smak na jeżyku, nie był on najgorszy, a na pewno sto razy lepszy od cipacza.

Chciałabym jeszcze wspomnieć, że przed przyjęciem tabsy bardzo dużo jadłam. Mój błąd.

  • 4-HO-MIPT
  • Pierwszy raz

Mieszkanie znajomego

Pewnego wieczoru, gdzieś w ciemnych zakamarkach forum, dowiedziałem się o magicznej substancji nazywanej homikiem. Wydała mi się bardzo interesująca, szczególnie opisy typu "zjadłem 100mg, wszedłem pod prysznic i miałem wrażenie, że odkurzam wilgoć". Zauważyłem też, że owa substancja została doceniona przez Sashę Shulgina, toteż po przeanalizowaniu ryzyka, plusów i minusów - napisałem do jednego z kosmicznych vendorów, który w tamtych czasach siał furorę. 

 

randomness