Carol Miller, klasyczny przypadek osoby cierpiącej na migrenę, opisuje jak
marihuana zapobiega całkowicie pojawianiu się napadów choroby. Jej córkom także
pomaga marihuana; jej matka jednak nie chce spróbować, mówiąc że to
nielegalne.
|
Pierwszy raz doświadczyłam migreny w szkolnej klasie jak miałam 14 lat.
Migoczące obrazy, dające całkiem ciekawy z początku efekt, spowodowały że nie
widziałam tablicy. Spytałam czy mogę opuścić salę, poszłam do ambulatorium i tam
wymiotowałam przez kilka godzin zanim mama nie zabrała mnie do domu.
Mimo tego, że bóle głowy pojawiały się regularnie dopiero w koledżu zdiagnozowano
je jako migrenę. Tamtejszy lekarz przepisał mi Ecotrin (powlekana aspiryna), który
pomógł co prawda na ból głowy jednak w żaden sposób nie wpłynął na efekty wzrokowe
czy mdłości. Powodował także straszliwy ból w klatce piersiowej w okolicach mostka.
Pewnego razu migrena była tak silna, że zaaplikowali mi Demerol (syntetyczny opiat),
który co prawda wyeliminował ból jednak byłam po nim bardzo odurzona. Czasem piłam
syrop o smaku bananowym (prawdopodobnie kodeinę), po którym robiłam się bardzo śpiąca.
Pamiętam, że egzaminy końcowe sprawiły mi nie lada problem, ponieważ byłam dość mocno
odurzona, a i moja astma nasiliła się przez ten okres.
Po skończeniu szkoły, gdy pracowałam na Indiana University, poszłam do prywatnego
lekarza, który przepisał mi Mudrane (kombinacja efedryny i fenobarbitalu), ale ostrzegł,
że mogę się uzależnić. Przestałam brać Mudrane, gdyż tak znacznie obniżał mi ciśnienie
krwi, że ledwie mogłam pracować. Po przeprowadzce do San Francisco przepisano mi inny
lek - Darvon (także opiat), ale brałam go krótko bo wywoływał u mnie wysypkę.
Brałam więc aspirynę z kodeiną, ale te z kolei powodowały u mnie potworne
zatwardzenia. Kiedy zaszłam w ciążę z pierwszym dzieckiem bardzo zwracałam baczność na
używane medykamenty. Znajoma powiedziała mi, że nie powinnam brać żadnych lekarstw i
lepiej żebym stosowała tylko zioła. Uczyłam się o leczeniu ziołami i przygotowywałam
się do naturalnego porodu więc zgodziłam się z jej sugestią. Piłam herbatki ziołowe,
lekką walerianę, herbatę z rumianku, a potem lawendę. Herbatki podziałały, zwolnienie
tempa życia po przerwaniu pracy zawodowej także; migreny stały się rzadkością.
Kilka lat później migreny wróciły i wtedy mój mąż powiedział, że czytał gdzieś o
zbawiennym wpływie marihuany na bóle głowy. Byłam zdumiona. Dwa zaciągnięcia i krótki
odpoczynek odegnały mdłości i ból głowy. Jak tylko zauważam migotanie obrazu,
poprzedzające atak migreny, palę niewielką ilość marihuany, idę na krótką drzemkę, a
migrena w ogóle się potem nie pojawia. Zwykle pół godziny później jestem w stanie
normalnie wrócić do pracy. Dało mi to poczucie wielkiej kontroli nad migreną.
Przez 18 lat od kiedy używam kanabisu, aby radzić sobie z migreną, kilka razy
zdarzyło mi się nie mieć moich "ziółek" ze sobą, gdy kolejny atak mnie dopadł. Raz
zaaplikowałam sobie Tyenol, który zlikwidował ból jednak nic nie poradził na efekty
wizualne i nudności.
Obie moje starsze córki (17 i 21 lat) także mają czasem migreny, których pierwsze
ataki związane były z pierwszą menstruacją. One także używają marihuany do walki z
migrenami ku ich wielkiej uldze. Moja matka cierpi na potworne bóle głowy, jednak nie
chce spróbować, ponieważ marihuana jest nielegalna. Miała straszne przejścia z lekami
przepisywanymi jej przez lekarzy, które powodowały nudności, zatwardzenia i wysokie
ciśnienie. Często mówię jej, że kiedy marihuana będzie legalna, kiedy użyje jej po raz
pierwszy i zda sobie sprawę z tego, jak niepotrzebnie cierpiała przez te wszystkie
lata, będzie naprawdę wściekła.
|
Komentarze
wielkie wam dzieki za rozwianie moich watpliwosci zwiazane z zagadnieniem ziolosamoleczenia Marihuana.
ciesze sie ze was spotkalem.
zawsze mowilem ze wiaderko z rana to tylko dla zdrowia...