Kto potrzebuje marihuany

Około 1,5 mln Polaków mogłoby skorzystać na takiej terapii. Potencjalni pacjenci oraz lekarze skłonni przepisywać medyczną marihuanę będą mogli wpisywać się na "Listę oczekujących". Inicjatywa ma pokazać, jak wielu chorych czeka w Polsce na zmiany prawa.

Około 1,5 mln Polaków mogłoby skorzystać na takiej terapii. Potencjalni pacjenci oraz lekarze skłonni przepisywać medyczną marihuanę będą mogli wpisywać się na "Listę oczekujących". Inicjatywa ma pokazać, jak wielu chorych czeka w Polsce na zmiany prawa.

Dziś leczenie medyczną marihuaną jest w Polsce bardzo utrudnione. Jeżeli lekarz chce zastosować terapię z psychoaktywną substancją THC, musi uzyskać zgodę konsultanta wojewódzkiego w swojej dziedzinie medycyny (np. neurologii), a następnie ministra zdrowia na tzw. import docelowy. Receptę na lek, bo konopie są sprzedawane jako lek, dostaje apteka za granicą (np. w Holandii). Pacjent płaci z własnej kieszeni. Ministerstwo Zdrowia pozwolenia wydaje powściągliwie - do tej pory otrzymało je zaledwie 35 osób. Tłumaczy, że będzie za liberalizacją przepisów, gdy pojawią się wiarygodne dowody naukowe na skuteczność takiej terapii.

Dotychczasowe wyniki zagranicznych badań wiceminister zdrowia Igor Radziewicz-Winnicki nazwał "eksperymentami". - Ciągle mówimy o eksperymentach - argumentował podczas zeszłotygodniowej debaty o legalizacji marihuany wiceminister zdrowia Igor Radziewicz-Winnicki. Brał udział w konferencji "Cannabis leczy" zorganizowanej przez fundację Krok po Kroku Doroty Gudaniec i Polską Sieć Polityki Narkotykowej, która odbywała się 22-23 czerwca w siedzibie Agory.

Maks daje impuls

A jednak pacjenci i lekarze coraz głośniej dyskutują o zastosowaniu marihuany w medycynie. Do przełomu rękę przyłożył dr Marek Bachański z Centrum Zdrowia Dziecka. Kilka miesięcy temu neurolog publicznie opowiedział o tym, jak z wielkimi sukcesami - za zgodą ministra zdrowia - leczy konopiami sprowadzanymi z Holandii kilkoro dzieci chorych na ciężką, lekooporną padaczkę. U pięcioletniego Maksa liczba napadów padaczkowych zmalała o 90 proc.

Wystąpienie lekarza rozbudziło nadzieje innych chorych, bo jak wynika z badań, medyczna marihuana może być skuteczna w leczeniu wielu chorób. Zresztą konopie jako ziele lecznicze znane są od tysięcy lat. Zastosowanie mają zawarte w marihuanie tzw. kannabinoidy. Jest ich ok. 140, mają różną budowę chemiczną i przydatność w medycynie. W zależności od choroby działać mogą poszczególne z nich. Medyczną marihuanę chorzy przyjmują w postaci m.in. suszu, kropli i oleju.

Jak wielu pacjentów w Polsce mogłaby dotyczyć taka terapia? Powstaje właśnie strona internetowa "Lista oczekujących" (jeszcze jest nieaktywna - trwają konsultacje z prawnikami), na której będą mogli zarejestrować się potencjalni pacjenci (gwarantowana jest anonimowość). - W ten sposób powstanie sieć kontaktów między osobami zainteresowanymi tym tematem - mówi Piotr Pacewicz z "Wyborczej", jeden z inicjatorów akcji. - Będzie to też miejsce wymiany informacji o tym, jak zorganizować leczenie oraz u kogo się leczyć. Na stronie swoją gotowość do poprowadzenia takiej terapii będą mogli zgłosić lekarze. Dziś wiedzę o tym, jak zorganizować leczenie konopiami, zdobywają głównie nieoficjalnie, po cichu dopytując o to tych nielicznych lekarzy, którzy to robią.

Lista pozwoli też oszacować skalę zapotrzebowania na leczniczą marihuanę w Polsce. Wiadomo już, że może być pomocna w leczeniu lub łagodzeniu przebiegu m.in.: stwardnienia rozsianego - SM (zmniejsza napięcie mięśni), jaskry (powstrzymuje chorobę, przeciwdziałając niedokrwieniu nerwu wzrokowego), nowotworów (poprawia apetyt, zmniejsza ból, zmniejsza depresję, nudności), choroby Leśniowskiego-Crohna (powstrzymuje zapalenie jelit), alzheimera (spowalnia rozwój choroby) i AIDS (poprawia apetyt, zmniejsza ból).

W przypadku Polski mowa więc o liczącej ok. 1,5 mln osób grupie potencjalnych pacjentów. Szacuje się, że SM ma od 45 do 60 tys. osób, jaskrę - 800 tys. Polaków; na nowotwory choruje ok. 350 tys. osób, na alzheimera - 300 tys., na AIDS - około 3 tys., na chorobę Crohna - około 5 tys. - "Lista oczekujących" jest więc bardzo ważną ideą - mówi zabiegająca o legalizację Dorota Gudaniec, matka Maksa leczonego przez doktora Bachańskiego. Z Gudaniec kontaktują się pacjenci, którzy szukają informacji o tym, jak zdobyć zgodę na leczenie.


Zdrowie czy więzienie

Coraz więcej chorych przyznaje jednak głośno, że nie ma już czasu albo siły, by dopełniać formalności. Po medyczne konopie jeżdżą na własną rękę do krajów, w których są one legalne. - Wychodząc z gabinetu, usłyszałem od lekarza, ściszonym głosem: "Mieszkasz blisko Czech, pojedź sobie i zapal. Powinno ci pomóc". Bo oficjalnie lekarz nie może tego powiedzieć - opowiada Mateusz Kaczmarczyk, od lat cierpiący na chorobę Leśniowskiego-Crohna. Zanim spróbował tej terapii, bez efektów leczył się sterydami. Dziś marihuana powstrzymuje u niego zapalenie jelit.

Są też chorzy, którzy uprawiają konopie na własną rękę. - Polscy pacjenci stają przed wyborem - zdrowie czy więzienie - mówi przewodnicząca Polskiej Sieci Polityki Narkotykowej Agnieszka Sieniawska. Za hodowlę grożą trzy lata pozbawienia wolności.

Zwolennicy leczniczej marihuany związani z Ruchem Palikota tylko w tej kadencji Sejmu trzykrotnie próbowali zgłosić ustawę legalizującą konopie jako lek. Teraz powstał kolejny projekt, tym razem sygnowany przez posła Solidarnej Polski Patryka Jakiego. - Chodzi o rzecz fundamentalną: czy polskie państwo powinno stać z boku i patrzeć, kiedy w rzeczywistości może pomóc - tłumaczy poseł. Jednocześnie zastrzega, że jest przeciwny marihuanie stosowanej do celów rekreacyjnych. Na razie nie wiadomo, które ugrupowania poparłyby projekt, ani też, czy udałoby się to zrobić jeszcze w tej kadencji.

O uporządkowanie przepisów upomina się też Trybunał Konstytucyjny, który stwierdził, że kwestia leczenia marihuaną w przypadkach np. chorób terminalnych powinna być oddzielona od zakazu stosowania konopi jako substancji psychoaktywnej.

Oceń treść:

Average: 9 (1 vote)
Zajawki z NeuroGroove
  • Mefedron

Nie będzie to typowy trip raport, lecz zbiór paru krótkich opisów przygód na mefedronie, możliwe, że wiele osób które nigdy nie brały, dzięki tym paru opisom poznają z teorii tą zacną i srogą substancję, kolejność przypadkowa, nie chronologiczna. Dla Was to będzie źródło informacji, dla mnie swoista spowiedź.

  • Przeżycie mistyczne
  • Szałwia Wieszcza

mieszkanie kolegi, ekscytacja, kilka godzin wewnętrznej pracy przygotowującej do wejścia w kontakt z nową substancją....

Opisane wydarzenia miały miejsce około 3 lata temu, po około 8 letnim okresie intensywnej praktyki buddyzmu tybetańskiego, w czasie którego tylko jakieś 2 razy zjadłem grzybki psylocybki i z 3 razy zapaliłem trawkę...

Niespodziewanie okazało się, iż kolega buddysta, który mnie nocuje ma ekstrakt Salvi Divinorum. Wczesniej tego dnia miało miejsce kilka znaczących koincydencji, które jak później zobaczyłem przygotowywały mnie na spotkanie z Boską Salvią.

  • 2C-B
  • Pozytywne przeżycie

Brak nastawienia, lekkie zdenerwowanie. Nie przymierzałem się do doświadczenia psychodelicznego tego dnia. Wiedziałem, że istnieje możliwość, że będę zmuszony je połknąć jednak, gdyby to tego doszło myślę, że efekty 2C-B byłby akurat najmniejszym moim problemem.

Cześć i czołem. To nie będzie typowy tripraport, a raczej historia, w której takowy się znajdzie.

Z głowy jednak wspomnienia ulatują, a “papier” nie dość, że przyjmnie wszystko to i trwałość ma dłuższą. Z resztą w internecie nic nie ginie, a to jest coś, co chcę opisać sam dla siebie.