Proszę wstać, sąd idzie.
-Co czytamy w dokumentach? Nauczyciel... student... ale przerwy robi... (jak akcentuje każde słowo! chyba chce mnie zawstydzić) ...i narkotyki... Pan jest narkomanem?
-Nie.
-Wie pan, że to, co pan zrobił, to w Polsce przestępstwo?
-Wiem. (No, wiem... pana też to dziwi? Kurka, skąd ja znam ten głos...) Ta sprawa była nieprzyjemnym incydentem, o czym zresztą świadczy mała ilość.
-Nie miał pan problemów z narkotykami? Coś mi chyba wierzyć nie chce. (O swoich problemach to ja z Karczochem mogę pogadać, a nie z panem. Bo, panie sędzio dredzie, narkotyki to nie bajka. Ale pan znasz tylko kolor czarny i biały, poza tym ta urocza pani musiałaby wszystko zapisać w protokole.)
-Nie.( Jasne, że miałem. Hasz na przykład uciska w kostkę, jak się go w skarpetce nosi. A jak kiedyś zapomniałem, gdzie zostawiłem pół worka... ho ho ho, to dopiero był problem!)
-Sporadyczne kontakty - mruknął pod nosem . (To ty jesteś dla mnie sporadycznym kontaktem. O, już wiem, on ma głos jak Romek Giertych. Pewnie mają na prawie egzamin z emisji głosu i wszyscy wkuwają z tych samych skryptów.)
-Prokurator wnioskuje i dalej swoje ze wzrokiem wbitym w kartkę o warunkowe umorzenie postępowania i wyznaczenie okresu próby na 1 rok... opłatę w wysokości 400 złotych na Fundację... przepadek dowodów rzeczowych po upływie okresu próby... pokrycie kosztów i opłaty sądowej. Proszę pana, ma pan teraz trzy minuty, żeby przekonać mnie, że prokurator ma rację. (Chuja ma, a nie rację... chociaż nie, to babeczka była. Tyle kasy za jakiś miał na dnie worka... O, Wszechmocny Dża, widzisz i nie grzmisz!)
-To była moja pierwsza kolizja z prawem. Jestem obywatelem... (nie, nie tak... to w ogóle bez sensu... on i tak wie, co zasądzi... Jezu, ale ja mam kosmos w głowie teraz... trzeba powiedzieć cokolwiek .) Studiuję, mam 25 lat, studiuję na drugim kierunku, pobieram stypendium naukowe trzeciego, najwyższego stopnia... Jestem prawożądnym obywatelem, nigdy nie miałem kontaktu z wymiarem sprawiedliwości.
-Widzi pan, ja w tej sali spotykam samych praworządnych obywateli. (No jasne że tak, z wokandy wynika, że to dzis już twoja trzecia sprawa z tego paragrafu. Stary, nawet nie zdajesz sobie sprawy, w jakim dobrym towarzystwie się w robocie obracasz. Poza tym nic nie zakumałeś. Ty mówisz o praworządności przez "rz", czyli dawaniu sobą rządzić = pomiatać głupiemu prawu, podczas gdy mi rozchodzi się o taka przez "ż", taka prawożądność to tendencja do żądania, by prawo było racjonalne i służyło człowiekowi, wspierało go w rozwoju, a nie wspierało mechanizmy jego ucisku.)
-Niech pan spojrzy przez to okno za panem. Za oknem sądu na Podwalu straszą mury więzienia (- tu cię mam bratku, pewnie każdy sędzia ma swój własny zestaw chwytów retorycznych.) -Wie pan, że za posiadanie narkotyków grozi kara pozbawienia wolności do trzech lat?
-Tak, wiem. (Nie potrafię tego zrozumieć, ale rzeczywiście tak jest. A ty się misiu pytasz, żeby podzielić się ze mną swoim zdziwieniem, czy w jakimś innym celu?)
-Wie pan.
-To znaczy, no, po aresztowaniu zacząłem się tym interesować.
-Proszę usiąść. Sąd warunkowo umarza postępowanie na rok próby. Prokurator wyznaczył opłatę 400 zł na Fundację "Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową". Zamazanie sprawy nastąpi po pół roku od upłynięcia czasu próby. Zapłaci pan koszty i sto złotych opłaty sądowej. (Mógłbyś powiedzieć, ile tych kosztów będzie, psia twoja mać. Czy zapłacę też za ten podsychający chleb, którym uraczyli mnie na śniadanie w Izbie zatrzymań?)
-Panie Frydom, proszę usiąść. Jest to warunkowe umorzenie.
-Tak.
-Daję panu szansę. (Gada i gada. Jak dostanę pismo z sądu to sobie na spokojnie poczytam. Teraz to ja daję wam szansę. Pokażcie, że da się z wami załatwić:)
-Czy mógłbym poprosić o zamianę tej opłaty na pracę społecznie użyteczną?
-Nie ma takiej możliwości. Proszę pana, musi pan to zapłacić. Tego wymaga prawo. Gdybym panu dał pracę społecznie użyteczną, to byłaby to kara ograniczenia wolności, a wtedy byłby pan skazanym, co jest dla pana jako osoby po studiach wielce niekorzystne. Ale przecież może pan pójść do pracy i zarobić pieniądze na opłatę. (O ty myndo złośliwa! Przecież gdzie się nie obrócę, wszyscy aż ręce zacierają, żeby dać mi pracę. Ech, żeby już stąd pójść... Zresztą już można. Patrzy na mnie, jakby mu kawa stygła w tym pokoiku, z którego tu przyszedł. Idziemy. ale ta sala duża. Jeszcze z dziesięć kroków do drzwi. Ta stenotypistka to niczego sobie. I uśmiechnęła się do mnie jak Giertych nie widział. Byle tylko odruchowo nie użyć słowa "dziękuję" przy wyjściu... tylko nie "dziękuję". Już wiem, co powiem. Zresztą powiem to tylko do niej, on i tak w innych kategoriach postrzega świat.)
-Do widzenia, miłego dnia.
---------------------------------------
Fragment nowej powieści niekoniecznie traktującej o narkotykach. Kibicujemy autorowi w dalszej pracy nad nią :)