No tak... Przyszedł czas żebym i ja spróbował trochę pojeździć na Aviomarinie. Tak naprawdę to odczuwam jakiś wewnętrzny hamulec przed zażywaniem dużych ilości leków, ale... `co nie zabije to wzmocni`... podobno ;)

Autorki Newsweek Polska kreślą ponurą panoramę Polski na dopalaczach....
Szczupły brunet z grzywką opadającą na oczy. Miał być weterynarzem.
– Wracam do domu i myślę, że on może tam na mnie czeka – mówi matka, Stanisława Pierzchalska z Gliwic.
Trudno jej się pogodzić z tym, że syn nie żyje. Miał 16 lat, była impreza, pięciu chłopaków i sporo rozpałki. Tak to się teraz nazywa: rozpałka do pieca. Albo: odświeżacz do bidetu, amulet, mocarz, konkret, sztywny misza. Fachowcy mówią: legal highs, nowe substancje psychoaktywne. A inni po prostu: dopalacz, dopek.
Pierzchalska nie wie, kto kupił rozpałkę i kto wziął. Jest przekonana, że jej Damian nic, że to tamci. I jak się naćpali, zaczęli szaleć.
– On chciał uciec, krzyczał, ktoś mu usta zatykał, próbował uciszać – tak to sobie teraz odtwarza. Sąsiadka jej powiedziała, że słyszała krzyki. A później to już tylko Damian jej mignął, jak spadał.
– Sam by się z okna nie rzucił, absolutnie – twierdzi matka. Żadnymi dopalaczami się nie interesował. Biegał przecież w przełajach, dostawał dyplomy, planował iść na studia, dobre dziecko.
– Przez jakiś czas był spokój – mówi Tomasz Białas, dyrektor departamentu nadzoru nad środkami zastępczymi w Głównym Inspektoracie Sanitarnym. Ma na myśli to, co się stało po jesieni 2010 r. Rząd wypowiedział wtedy wojnę handlarzom dopalaczy, zamknięto 1378 sklepów i hurtowni, w następnym roku spadła liczba ostrych zatruć i zgonów po dopalaczach.
Teraz biznes rozrasta się na nowo.
– Składniki ściąga się z Chin, konfekcjonuje w Belgii, Holandii – mówi dyr. Białas. Stamtąd dopalacze znów trafiają do Polski. Znów otwiera się sklepy, do tego powstało 40 internetowych – rozsyła się zamówienia listem poleconym priorytetowym albo kurierem. Rozwija się też produkcja chałupnicza. Latem w Grudziądzu funkcjonariusze CBŚ weszli do dwóch mieszkań, w których były substancje chemiczne, wagi, woreczki, 2 tysiące tabletek już gotowych do sprzedaży.
W Elblągu w ubiegłym miesiącu policja zatrzymała 24-letniego kelnera, Sebastiana R.
– Miał w mieszkaniu posiekane, wysuszone zioła, najprawdopodobniej pokrzywę. Poza tym podpałkę do grilla, tabakę – wymienia Jakub Sawicki z zespołu prasowego elbląskiej komendy. To – jak podejrzewają policjanci – było mieszane, porcjowane i sprzedawane. Z ich ustaleń wynika, że R. do pokrzyw i podpałki mógł dodawać jeszcze trutkę na szczury. Sprawdzają teraz, kto kupował takie dopalacze. W ostatnim czasie w Elblągu były dwa ciężkie zatrucia. Najpierw do szpitala trafił 16-latek, który twierdził, że zaopatrywał się u R. Później na ulicy przytomność stracił 17-latek, stan był tak poważny, że trzeba było chłopaka transportować do Pomorskiego Centrum Toksykologii w Gdańsku. Policja ustala, czy on też był klientem R.
– Zarówno u nas, jak i na świecie najbardziej popularne są spice – związki naśladujące działanie marihuany. W nich jest najwięcej zanieczyszczeń – mówi prof. Jolanta Zawilska, kierownik Zakładu Farmakodynamiki Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.
Klient, zamawiając spice, często dostaje zmielone siano spryskane substancjami chemicznymi, które mają działanie odurzające. Eksperci, badając skład tego rodzaju dopalaczy, odkrywali wiele ciekawych rzeczy: resztki opon, odchody zwierząt, smołę, pastę do butów.
Toksykolodzy narzekają, że ludzie po dopalaczach zachowują się ostatnio nieobliczalnie. Jak zwierzątka, którym ktoś wyciął korę mózgu. – Są pobudzeni, agresywni, miotają się – mówi dr Jacek Rzepecki z oddziału toksykologii Instytutu Medycyny Pracy w Łodzi. Trudno takiego złapać. Wyrywa się, kopie, gryzie, pluje, wybija szyby w oknach.
– Napisaliśmy do komendanta wojewódzkiego, że przydałaby się pomoc policji – mówi dr Rzepecki. – Komendant przyznał, że jest taka konieczność. I gdy karetka wiezie do nas kogoś po dopalaczach, policjanci eskortują karetkę. Niestety, podjeżdżają pod szpital i najchętniej od razu zawracają. Nie chcą się szarpać.
Czasami aż sześciu osób potrzeba, żeby jedną, pobudzoną dopalaczem, przypiąć do łóżka i podać coś na uspokojenie. A dawki podaje się nawet i dwudziestokrotnie wyższe niż w zwykłym przypadku. Kiedyś przywożono tu takich głównie w piątki, soboty, po imprezach. Teraz już w każdy dzień tygodnia, czasami po pięciu dziennie. Dawno już pobito rekord z 2010 r., który wydawał się tak straszny, że aż rząd wytoczył przeciw handlarzom wszystkie możliwe armaty. Wtedy z ciężkimi objawami po zażyciu dopalaczy na łódzki oddział toksykologii trafiło 219 pacjentów. W tym roku już ponad 420. A jeszcze przecież jest dużo czasu do sylwestra. I Łódź nie jest wyjątkiem – wzrost ostrych zatruć widać w całym kraju. Ruszyło się w ubiegłym roku – wtedy było 1079 przypadków. A teraz, do października, już ponad 1800.
Nowy Młyn, wieczór kawalerski, goście częstują się dopkami. Jeden zaczyna się innym wyrywać, biegnie byle gdzie, przed siebie, do lasu. Przez tydzień trwają poszukiwania. Znajdują go martwego.
Gdańsk Przymorze: student leci z piątego piętra, ginie. W mieszkaniu koledzy tego, który wypadł, siedzą przy jakimś suszu, kryształkach. Są w takim stanie, że jednego nie udaje się nawet dowieźć do szpitala. Mimo reanimacji umiera.
18-letni Szymon z Żagania wychodzi z młodszym bratem na spacer. Przed wyjściem bierze dopka. Nagle zaczyna mówić od rzeczy, krzyczy, rozbiera się, biegnie na oślep. Policja go łapie, wiezie do szpitala. Chłopak demoluje oddział ratunkowy, ucieka. Znajdują go na ulicy, pod barem, w agonii.
Dopki bierze się, licząc na good trip, dobrą podróż. Zamiast tego miewa się podróż do piekła: zaburzenia oddechu, rytmu serca, koszmary, makabryczne wizje. Panika taka, że można wpaść pod samochód, wyskoczyć przez okno, rzucić się z mostu.
– Można kogoś zranić, a nawet zabić. Albo mieć myśli samobójcze – tłumaczy prof. Zawilska. – Drgawki. Rozpad mięśni szkieletowych, uszkodzenie nerek, wątroby. Gwałtowne pocenie się. Hipertermia, czyli taki wzrost temperatury ciała, że to jest aż groźne dla życia. Leki przeciwgorączkowe w tym przypadku nie zadziałają – mówi prof. Zawilska. – Były przypadki zgonów z tego powodu, także w Polsce. Dochodzi do udarów, zawałów, nawet u nastolatków. Tętno młodego człowieka powinno wynosić 70-80, a wzrasta do 130 – tłumaczy profesor. Ciśnienie po dopalaczu potrafi być i takie: 200 na 120.
– Chciał ją chyba wynieść z domu, zatrzeć ślady. Ciągnął po ziemi, w końcu zostawił. Leżała na podwórku, rozebrana, bez kontaktu – mówi Andrzej Socha z Zagórowa, ojciec Patrycji.
Miała 15 lat, gimnazjalistka. Kamil o sześć lat więcej, student. Poznali się w ubiegłym roku. Zaprosił ją do domu. Co podał? Prokuratura ustaliła, że dwa dopalacze, rzadko spotykane. Aby ustalić ich skład, biegli musieli ściągać odczynniki z USA. Sprawa się przeciągała, ale już za tydzień ma się rozpocząć proces. Kamil K. dostał dwa zarzuty: nieumyślne spowodowanie śmierci i nieudzielenie pomocy.
Patrycja (pilna uczennica, z majętnego domu, ładna, z długimi ciemnymi włosami) dostała po dopalaczach zawału serca.
– Były wakacje. Miała wrócić przed przed 22 – wspomina ojciec. Nie wróciła, nie odbierała telefonu, wyszedł jej szukać. Znalazł przed domem Kamila, poranioną. Kamil biegał po podwórku bez celu. – Był jak w amoku. Nie można było z nim porozmawiać. Miotał się – wspomina ojciec. Kiedy córkę zabierało pogotowie, jeszcze żyła, ale już była nieprzytomna.
– Kiedyś był podział: studenci palili maryśkę, zawodówka odurzała się rozpuszczalnikiem. Teraz mamy demokrację, we wszystkich grupach społecznych to samo: dopalacze – zauważa dr Rzepecki z Łodzi.
Gdy trafiają na toksykologię z ostrymi objawami zatrucia, nie ma możliwości, by rozpoznać, co im zaszkodziło.
– Substancji psychoaktywnych, które pojawiają się w dopalaczach, jest już tyle, że nikt nie jest w stanie tego szybko zbadać na podstawie próbki krwi czy moczu – mówi doktor. – O, proszę – wyciąga kolorowe opakowania, które czasami mają przy sobie jego pacjenci: andyjski amulet chacana, rozpałka do pieca w kolorze złotym... Co z tego, że jest opakowanie, jak nie wiadomo, co tak naprawdę w nim było? – Ktoś sobie myśli: skoro wczoraj po rozpałce dobrze mi zaszumiało, to dziś też zaszumi. Kupuje identyczną paczuszkę, ale dostaje już coś o innym składzie – mówi doktor.
Leczy się takich trochę w ciemno. To znaczy: objawowo. Jeśli pacjent jest niespokojny – dostaje leki na uspokojenie. Jeśli ma psychozy – przeciwpsychotyczne. Gdy przestaje oddychać, włącza się respirator.
Na oddziale toksykologii Instytutu Medycyny Pracy w Łodzi mają tylko osiem łóżek intensywnego nadzoru. Bywa, że wszystkie zajęte, a tu przyjeżdża kolejny po dopalaczu.
– Dobrze, jeśli nam się uda w ciągu doby choć dwóch-trzech wybudzić, to zwolnią łóżka. A jeśli nie, dzwonimy do lekarza dyżurnego miasta, że nie mamy już miejsc. Niestety, nie ma chętnych, by wziąć od nas kogoś po dopalaczach.
Dr Piotr Burda, krajowy konsultant ds. toksykologii, przyznaje, że brakuje łóżek, lekarzy. W kraju jest tylko 10 ośrodków toksykologii klinicznej i dwa oddziały ostrych zatruć, a tam w sumie 50 specjalistów. Są województwa, w których nie ma nawet jednego toksykologa.
– Często dzwonią do nas lekarze z różnych miejscowości w Polsce, mają na oddziale pacjenta z zatruciem, pytają, co robić – mówi dr Livia Nowak-Banasik z Pomorskiego Centrum Toksykologii. Dzwonią też ekipy pogotowia ratunkowego, opowiadają, co się dzieje z chorym, proszą o podpowiedź, jak z nim postąpić.
Pomorskie Centrum Toksykologii jest jedynym ośrodkiem w Polsce północnej: 17 łóżek, w tym siedem intensywnej terapii. Przyjmuje najcięższe przypadki. Średni wiek mężczyzn: 25-26 lat. Kobiety są zwykle o trzy lata młodsze. Gdy się ockną, zastanawiają się: czy przypadkiem nie zostały zgwałcone? Co się z nimi stało? Mężczyźni ze zdziwieniem dowiadują się, że leżeli na ulicy.
– Nie pamiętają. Niczego nie są pewni – mówi dr Nowak-Banasik.
Jedni dochodzą do siebie kilka godzin, inni co najmniej kilka dni. – Część jest skruszona, część natomiast się dziwi: jak to możliwe, że jestem w szpitalu, przecież tyle razy już brałem i wcześniej mi aż tak nie szkodziło.
Kiedyś na oddział w łódzkim Instytucie Medycyny Pracy przywieziono dwóch pracowników warsztatu samochodowego – w ramach imieninowego poczęstunku wciągnęli sobie po dopalaczu i zamiast naprawiać wozy jeden biegał między nimi i dewastował, drugi próbował za tamtym zdążyć na czworakach.
Takich okazjonalnych użytkowników łódzcy toksykolodzy widzą teraz mniej. – Coraz więcej jest uzależnionych – mówi dr hab. Anna Krakowiak, która kieruje oddziałem w Instytucie Medycyny Pracy. Przyjmują już po kilka substancji równocześnie. Część ma zaburzenia osobowości.
– Czy są tacy, bo zaczęli brać dopalacze? Czy zaczęli brać, bo tacy są? Trudno rozstrzygnąć – mówi dr Rzepecki. – Gdy ktoś z rodziny przychodzi ich odwiedzić, słyszymy, że kiedyś to był taki fajny chłopak, spokojny, student informatyki. Anioł nie człowiek. Tylko ostatnio jakoś zgłupiał, pod wpływem czegoś, nawet dokładnie nie wiedzą czego.
– W ostatnim roku trafia do nas zatrważająco dużo młodych – mówi Kuba Marian Marcol, terapeuta z Prywatnego Centrum Terapii Uzależnień Koninki w Małopolsce. Zauważył, że ci do 25. roku życia biorą dopalacze, starsi raz biorą narkotyki, raz dopalacze albo mieszają. – W zależności od tego, na co ich stać. Degradują się jak alkoholicy, którzy zaczynają od koniaków, a kończą na denaturacie.
– Dopalacze wyniszczają w zastraszająco szybkim tempie – dodaje Paweł Lewicki, dyrektor Ośrodka Psychologiczno-Terapeutycznego Lewin w Wiśle. Tu też tafia na terapię coraz więcej osób po dopalaczach. Organizmy mają zniszczone bardziej niż narkomani, alkoholicy.
W listopadzie rząd przyjął projekt nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, który zakłada rozszerzenie definicji dopalaczy i wydłużenie listy substancji, które zostaną zabronione. Na liście ma się znaleźć 114 składników. Specjaliści obawiają się, że ta lista szybko stanie się nieaktualna.
– W 2013 r. na rynku europejskim co pięć dni pojawiała się nowa substancja psychoaktywna. Teraz może już co cztery. Ci, którzy produkują dopalacze, zawsze są przed nami – mówi prof. Zawilska. – To jest ciągłe gonienie króliczka.
– Niestety, pojawiają się nowe substancje. Bardziej niebezpieczne od poprzednich – przyznaje dyr. Białas z Głównego Inspektoratu Sanitarnego. Jednak – jak twierdzi – gdyby w ogóle nic nie robić, to Polska byłaby może już drugą Irlandią. Tam kontakt z dopalaczami ma więcej niż co piąty obywatel. U nas 9 procent.
Inspekcje sanitarne starają się nie odpuszczać handlarzom, kontrolują sklepy, konfiskują towar, nakładają kary. W ubiegłym roku w sumie na milion złotych, w tym roku już na 11 mln.
Tyle że z egzekwowaniem kar jest kiepsko. Wszczyna się postępowanie, zawiadamia urząd skarbowy, ale handlujący dopalaczami się odwołują, więc wszystko się przeciąga.
18-letni Maciek z Krakowa był wiele razy zatrzymywany przez policję. – Raz wylądowałem na dołku na cztery godziny, zrobili mi test, wyszło, że substancja nieznana, wypuścili. Wielu moich znajomych bierze. Jeden ma już tylko dwa własne zęby, pękło mu jelito, ale go odratowali – opowiada. Zaczął brać w marcu, miesiąc temu trafił na terapię do prywatnego ośrodka.
– Męczą mnie wymioty – mówi Monika spod Garwolina, 27 lat, z zawodu krawcowa, teraz bez pracy.
Jest już po terapii, czysta, powinno być dobrze, a nie jest. Te wymioty. I ogólnie dół. Chłopak, spawacz, musiał kraść, żeby było za co kupować dopalacze. Jak nie wziął, miał myśli samobójcze. Jak wziął – też. Wsiadał w samochód i żegnał się z nią, chciał się rozwalić na drzewie. Musiała go prosić, żeby się nie zabijał. Później, żeby poszedł na terapię, jak ona. Rok był w ośrodku. Wyszedł, niby jest dobrze, a jednak nie jest. Ma teraz sprawy o tamte kradzieże, chodzi nerwowy.
No tak... Przyszedł czas żebym i ja spróbował trochę pojeździć na Aviomarinie. Tak naprawdę to odczuwam jakiś wewnętrzny hamulec przed zażywaniem dużych ilości leków, ale... `co nie zabije to wzmocni`... podobno ;)
Niewiedza o halucynogennym działaniu Zolpidemu.
Zawsze po mefedronowym rajdzie łykałem zolpidem, aby pójść spać jak dziecko. Zawsze bardzo dobrze coś takiego działało. Lecz nie tym razem. Po wieczorze poświęconym mefedronowi, łyknąłem 1.5 tabletki zolpidemu tj. 15mg.
Tym razem nie zasnąłem, a świadomy tego, że nie zasnę i tak dociągnąłem kolejną linę mefedronu, aby przetrwać jakoś noc. Warto dodać, że nigdy nie słyszałem o możliwych efektach ubocznych zolpidemu, jakimi są omamy lub halucynacje.
Nastawienie na przeżycie mistyczne, ciemny pokój, stan psychiczny pozytywny
Pewnego piątkowego wieczoru siedząc w swoim pokoju postanowiłem poszerzyć swoje horyzonty o przeżycie z ketaminą,
kiedy nadszedł wieczór ok. godziny 21 wysypałem zawartość woreczka z K (ok. 350mg),
1/3 zawartości zagarnąłem i wciągnąłem, a resztę schowałem, odrazu zaznaczę, że czas podczas podróży
przestał dla mnie istnieć więc nie określe go dokładnie.
Po 10 minutach od zażycia K zaczęło mnie lekko wgniatać w sofę, na której się rozłożyłem,
Komentarze
Dopalacze to gówno dla frajerów, którzy nie umieją zdobyć prawdziwych narkotyków. Oczywiście są dobre RC jak 3MMC, albo 4MMC, a tekst godny inteligencji Labudy. Szkoda, że jeszcze nie napisali, że w dopach znajdują gówno renifera. Potem jeden z drugim debilem czyta takie teksty i mówi " e tak samo o marihuanie pisali". A z tym chemicznym syfem naprawdę nie ma żartów.
"Z ich ustaleń wynika, że R. do pokrzyw i podpałki mógł dodawać jeszcze trutkę na szczury. S"
No no, prawilny "dopek", pfff. %D
"Kiedyś był podział: studenci palili maryśkę, zawodówka odurzała się rozpuszczalnikiem." Zabawne uproszczenia. Ciekawe kto brał heroinę? Docenci? :)
" gdyby w ogóle nic nie robić, to Polska byłaby może już drugą Irlandią. Tam kontakt z dopalaczami ma więcej niż co piąty obywatel. U nas 9 procent." no faktycznie bylo by tak na 100%.
Piękna robota. Klasyczny styl. Autor brzmi jak weteran pogadanek szkolnych. "LSD w maryśce, tynk w amfetaminie" - każdy uczeń otrzymuje tą wiedzę. Narkotyki i ćpuny złe, Policja i Rząd dobre. Jak zwykle wszystkie działania nieskuteczne, szkodliwe i kosztowne. I o to zawsze chodziło, nieprawdaż? Jeśli zawsze pojawia się kolejna, jeszcze gorsza generacja substancji, to po co delegalizować obecną, która mniej szkodzi? No tak, żeby było co robić, szkoda dobrej fuchy.
WYJAŚNIENIE
W artykule "Handlował świństwem z trutki na szczury. Policja go puściła" błędnie zamieszczono zdjęcie Pana Sebastiana Rutkowskiego, który nie miał jakiegokolwiek związku z opisywaną sprawą oraz którego nie dotyczą sformułowane w publikacji zarzuty. Przepraszamy Pana Sebastiana Rutkowskiego za posłużenie się Jego fotografią. Jak można pisać takie bzdury ja tych ludzi nawet nie znam zwykle pomówienia które zniszczyły mi życie ja za każdy taki artykuł powinienem się sądzić nie znam tych ludzi a tym bardziej jakiś 16 latkow to jest śmiesznie jakim cudem mnie w to zamieszali.