Hierba, maria, hachis, cannabis, caniamo, porros – to nazwy jakimi posługują się mieszkańcy Hiszpanii, mówiąc o jednej ze swoich ulubionych używek i jej pochodnych. Hiszpania zajmuje pierwsze miejsce w Europie w spożyciu tego miękkiego narkotyku. Liczbę osób codziennie palących marihuanę szacuje się na 2,5 miliona. Prawie 60 % hiszpańskiej młodzieży w wieku 18 lat miało z nią kontakt, choćby jednorazowy.
Nazwa marihuana pochodzi właśnie z Hiszpanii i stosuje się ją potocznie na określenie roślin konopi lub - precyzyjniej- suszonych czy sfermentowanych kwiatostanów, głównie żeńskich, tej rośliny. Haszysz natomiast, jest zestaloną żywicą konopi ( w wyniku reakcji chemicznej żywica przechodzi ze stanu ciekłego w stan stały). Według statystyk około 12,5 % mieszkańców Hiszpanii stale pali marihuanę, podczas gdy średnia europejska palaczy wynosi 6,8%. Łatwy dostęp i marihuanowy styl życia Jednym z powodów tego zjawiska jest bez wątpienia łatwy dostęp do używki i dość przystępna cena. "Domowa" uprawa marihuany jest w Hiszpanii bardzo rozpowszechniona i ma długą tradycję. Królestwo Hiszpanii jest pierwszym krajem europejskim na "narkotykowej drodze" z Afryki (najwięcej dostaw z Maroka). Drogą morską najczęściej dociera ekstrakt w postaci haszyszu. Miejscowi nie mają na jego temat dobrego zdania. Większość z tego, który zostaje w kraju, jest przeznaczona dla turystów, zanieczyszczona dodatkami podnoszącymi wagę używki. Największym zaufaniem cieszy się wśród Hiszpanów haszysz "domowej roboty", pochodzący z miejscowych upraw.
W weekendy, place i parki w większych miastach, zapełniają się młodzieżą, która spędza wolny czas popalając porrosy, wzmacniane często innymi używkami. Spotkania te, ku rozpaczy mieszkańców okolicznych domów, przeciągają się do świtu. Policja interweniuje jedynie w skrajnych przypadkach, co nie zdarza się zbyt często.
Marihuanowe za i przeciw
Hiszpańska telewizja wyemitowała niedawno reportaż z kontrowersyjnego cyklu "21 dni", opartego na przeżyciach młodej dziennikarki. Samanta Villar na 21 dni wchodzi w środowisko bezdomnych, anorektyczek, Cyganów czy też, jak w omawianym przypadku, konsumentów marihuany. Przez 21 dni, paląc marihuanę w dużych ilościach, Samanta przedstawiła zarówno jej zagorzałych wielbicieli, jak i zajadłych przeciwników; tych, którzy twierdzą, iż "maryśka" uratowała im życie oraz tych, którzy opowiadają o uzależnieniu i zmianach w osobowości. Pokazana w reportażu Fernanda (lat 65), mieszkająca samotnie na swej posiadłości w okolicach Malagi, pali marihuanę od 40 lat. Palenie to tylko jeden ze sposobów na jej konsumpcję. Kuchnia Hiszpanki obfituje w dania z dodatkiem lub na bazie cannabis, są to między innymi krople do herbaty, sosy, ciasta i masełko. Fernanda po zażyciu wieczornej kąpieli z dodatkiem soli marihuanowej, naciera ciało spirytusem na bazie ukochanego ziela, które ma, jak twierdzi, zbawienny wpływ na reumatyzm. Dzieci Fernandy wiedzą, że gdy matka umrze, jej prochy zmieszają z ziemią pod uprawę marihuany. Póki żyje, codziennie odwiedza grób męża, gdzie odpala porrosa, tak jak to niegdyś, przez lata, czynili wspólnie.
Reporterka odwiedza też na Majorce rodzinę Antonia, która dzisiaj żyje już normalnie, ale przez lata była uzależniona od nałogu głowy rodziny. Toni przeznaczał na marihuanę i haszysz większość zarobionych pieniędzy, zaniedbywał wychowanie dzieci, przestał pracować. Jak twierdzi w wywiadzie bohater reportażu, w jego przypadku, palenie skrętów miało zgubny wpływ na życie rodziny i obniżało całkowicie jego chęć do działania. Uważa, iż żyjąc jakby w wyimaginowanym świecie, był głęboko uzależniony, choć po twarde narkotyki nigdy nie sięgał. Dzisiaj jest zagorzałym przeciwnikiem legalizacji tego miękkiego narkotyku. Codziennie wypala jednak skręta z czystej marihuany ("w małej ilości nie szkodzi, tylko stymuluje"), którego przygotowuje mu żona.
Uprawa legalna czy nielegalna
Prawo z 1992 roku (La Ley de Seguridad Ciudadana) w art. 25 kwalifikuje konsumpcję narkotyku w miejscach publicznych jako wykroczenie podlegające karze administracyjnej. Uprawa z przeznaczeniem na handel jest nielegalna. Jeśli jednak jej wielkość wskazuje w przybliżeniu na użytek własny i zabezpiecza roczne potrzeby, nie jest traktowana jako przestępstwo ani wykroczenie, a tym samym jest dozwolona. Ogólna tendencja sądów hiszpańskich jest oparta na przyzwoleniu na tzw. autocultivo czyli uprawę na potrzeby własne. W miastach i miasteczkach hiszpańskich, na niektórych balkonach, można zobaczyć rozłożyste zielone rośliny o charakterystycznych liściach. Może się jednak zdarzyć, iż sąsiad poczuje się urażony widokiem marihuanowego balkonu i w wyniku skargi złożonej przez niego na przykład do Guardia Civil (Straż Miejska), rośliny muszą być usunięte z widoku publicznego pod groźbą kary administracyjnej. Wielkość uprawy przeznaczonej na potrzeby własne nie jest określona. W przypadku wniesienia oskarżenia i podejrzenia o uprawę z przeznaczeniem na handel, sędzia bierze pod uwagę styl życia i oficjalne dochody podejrzanego. Jeśli zachodzi między nimi duża rozbieżność, może to być uznane za dowód na czerpanie zysków z uprawy.
Stowarzyszenia miłośników konopi i partie polityczne
W Hiszpanii istnieją różnorakie stowarzyszenia i organizacje w stylu Miłośników Marihuany. Z zarejestrowaniem organizacji nie ma większego problemu. Tak jak w przypadku każdego stowarzyszenia, do jego założenia potrzeba minimum trzech osób. Potem wystarczy przygotować statut np. w oparciu o rady zawarte na stronie FAC, podać dane osobowe wszystkich członków, a także miejsce uprawy oraz przewidywaną jej wielkość. FAC ( Federacion de Asociaciones Cannabicas) jest federacją zrzeszającą marihuanowe stowarzyszenia. Jej głównym celem jest wprowadzenie zmian w prawie hiszpańskim, dotyczących legalności upraw i swobody konsumpcji. Od 2004 roku działa w Hiszpanii pierwsza "partia marihuanowa" pod nazwą Partido Cannabis por la Legalizacion y la Normalizacion. Od lat jednak toczą się tajemnicze rozgrywki pomiędzy stowarzyszeniami, a partią, która blokuje im dojście do działania na poziomie krajowym. Niektórzy twierdzą, iż chodzi tu o zderzenie interesów partii dążącej do całkowitej legalizacji marihuany z interesami grup mafijnych z portu w Walencji, dla których projekt taki wiąże się z utratą wpływów i zysków. Inną prężnie działającą partią jest Representacion Cannabica Navarra z prowincji autonomicznej Nawarra. Krótko po zarejestrowaniu tej partii, 2 jej członków zostało aresztowanych za uprawę marihuany na tarasach swoich domów, a uprawy skonfiskowano do wyjaśnienia. Pięć miesięcy później sprawa została z oczywistych względów umorzona (nie istniały podstawy prawne do wszczęcia postępowania karnego).
W całym tym sporze o marihuanę i jej całkowitą legalizację sprawą pierwszoplanową są pieniądze. Nie jest istotne, tak naprawdę, czy wpływ ziela na organizm człowieka jest dobroczynny, obojętny czy szkodliwy, ale sprawa ogromnych zysków z przemytu i handlu oraz stanowisko przeciwnego legalizacji lobby tytoniowego.
Przemysł konopny, wolność obywatela i walka z nałogiem
W 2007 roku w Hiszpanii przemysł związany z konopiami zaczął stawiać pierwsze kroki na poziomie krajowym. Konopie indyjskie wykorzystuje się min. w przemyśle tekstylnym, spożywczym, papierniczym, budowlanym, do produkcji olejów przemysłowych, a także paliwa. Obecnie konopie mają zastosowanie w wytwarzaniu około 20 tysięcy produktów. Ciągle jeszcze zdarzają się niejasności jeśli chodzi o uprawy na użytek własny, czy to prywatne, czy będące własnością stowarzyszeń. W ub. roku w Walencji przeprowadzono rewizję w siedzibie jednego ze stowarzyszeń i skonfiskowano plony. Sprawdzano między innymi czy osoby obecne w lokalu są zarejestrowanymi członkami stowarzyszenia. Prawo mówi, iż nie można odsprzedawać ani udostępniać zbiorów z upraw osobom trzecim, a niezastosowanie się do tego zakazu może doprowadzić do zamknięcia stowarzyszenia. W przypadku sprawy z Walencji, skonfiskowaną uprawę oddano po kilku miesiącach, w stanie nie nadającym się do użytku. W ten sposób członkowie stowarzyszenia zostali pozbawieni swoich rocznych zapasów. Stowarzyszenia często zrzeszają ludzi stosujących marihuanę z powodów leczniczych. Ich członkowie twierdzą także, iż korzystając z legalnych upraw mają gwarancję jakości i ceny.
Na przeciwnym biegunie znajdują się organizacje mające na celu walkę z nałogiem. W roku 2007 zarejestrowano na Balearach stowarzyszenie pod nazwą Proyecto Hombre (Projekt Człowiek), którego założyciele uważają, iż wielu młodych ludzi wpadając w uzależnienie, ma problem z samodzielnym zwalczeniem nałogu. U ludzi młodych, skłonnych do depresji, częste palenie marihuany jeszcze ją pogłębia. Podsumowując, można zaryzykować twierdzenie, iż nastawienie społeczeństwa hiszpańskiego do konsumpcji marihuany jest liberalne, zaś prawo dotyczące jej uprawy nie do końca precyzyjne. Dla przykładu; pozostawia sądom dużą swobodę w określeniu kwalifikacji uprawy na użytek własny. Choć policja i straż miejska często przymyka oko na palącą hiszpańską młodzież, to jednak turyści muszą się w tej kwestii znacznie bardziej pilnować.
Komentarze
Ale fajnie! A ja jadę z klasą do hiszpanii. ^^
My jesteśmy 100 lat za murzynami, więc nie ma co sie dziwić ze naród polski nie dorósł do akceptacji tej nadzwyczajnej rośliny. Jak to powiedział były Prezydent " czy marihuana jest z konopii?" jeśli głowa państwa nie wie co to jest Marihuana to nasz naród nigdy nie dorśnie do standardu życia Europejskich krajów.