Byłem wężem!

Rozmowa z kolumbijskim etnobotanikiem Eduardo Luną.

Alicja

Kategorie

Źródło

onet.pl, Lluís Amiguet, Lavanguardia

Odsłony

4059

Rozmowa z kolumbijskim etnobotanikiem Eduardo Luną

Substancje halucynogenne nie zawsze są szkodliwe, czasem nawet pomagają nam w lepszym poznaniu świata i samego siebie - twierdzi wykładowca Uniwersytetu Helsińskiego, kolumbijski etnobotanik Eduardo Luna. Niesłusznie lekceważymy wiedzę amazońskich szamanów. Ich napoje potrafią uruchomić uśpione do tej pory partie naszego mózgu.

La Vanguardia: Zachwala pan yagé, roślinę z amazońskiej puszczy, z której sporządza się napój. Co jest w niej takiego niezwykłego?

Eduardo Luna: Opowiem panu pewną historię. Obserwowałem kiedyś, jak ogromny wąż pełzł w kierunku domu szamana i nagle zacząłem myśleć tak, jakbym sam był tym stworzeniem. Zamieniłem się w węża! Na tym właśnie polega działanie yagé: ten napój zmienia naszą świadomość, ale jednocześnie pozwala nam zachować jasność myśli. Nagle zdałem sobie sprawę, że oblizuję się na myśl o przepysznych żabach, które spodziewałem się znaleźć w stawie. Chciałem podpełznąć tam powolutku, żeby ich nie spłoszyć... Ale nagle przeraziła mnie myśl, jak bardzo przejęłaby się moja matka widząc, jak sunę po ziemi, żeby schwytać i zjeść żabę.

Zażył pan narkotyk dla zabawy?

Ależ skąd. Stan, w który się wprowadziłem, nie miał nic wspólnego z rozrywką, Yagé, inaczej ayahuasca, nie bierze się dla przyjemności. Jest jak sakrament. Gdy chwilę później pomyślałem o żabach, wyszedłem i zwymiotowałem. W drodze powrotnej zauważyłem, że pióra szamana zamieniły się w latające ptaki.

Czy taka podróż w inny wymiar nie jest szkodliwa dla zdrowia?

Nie, ponieważ śmiertelna dawka yagé to 5 litrów, a Indianie zażywają niewięcej niż 50 mililitrów. Chociaż osoby słabego zdrowia niech lepiej tego nie próbują. Za to ludzie zdrowi nie mają się czego obawiać. Ja zażywam yagé od 35 lat.

Kiedy pił ją pan ostatni raz?

Sześć miesięcy temu, w Brazylii. Nie biorę jej regularnie. Zresztą nikt tego nie robi. Yagé wprawia nas w bardzo nieprzyjemny rodzaj transu. Poza tym wywar smakuje jak wymiociny i sam wywołuje wymioty. Jego zażywanie ma sens jedynie wtedy, gdy ktoś zaangażuje się w ten rytuał w sensie duchowym i religijnym. To rodzaj sakramentu, komunii. Pozwala wejrzeć w siebie i otwiera umysł na nieznane oblicza rzeczywistości, które można dzielić z innymi wtajemniczonymi.

Kto pana do tego namówił?

Po raz pierwszy zażyłem yagé, bardzo ostrożnie i w niewielkiej dawce, zachęcony przez węgierskiego etnobotanika Terence???a McKenny. Przeżyłem wtedy prawdziwe objawienie. Poczułem się, jakbym nagle znalazł się w ???Ogrodzie rozkoszy ziemskich??? Hieronima Boscha. Odkryłem inne wymiary, nowe światło i kolory, których istnienia nie podejrzewałem. Nauczyłem się też dystansu do samego siebie: zrozumiałem, kim naprawdę jestem, i od tego czasu przestałem się wszystkim przejmować. Odkrycie yagé było ważnym etapem w moich naukowych poszukiwaniach. W młodości wstąpiłem do seminarium. Urodziłem się w Kolumbii, w mieście Florencia i moi rodzice chcieli, żebym został księdzem. Zająłem się studiami teologicznymi, ale porzuciłem je i pojechałem na studia do Madrytu. Po powrocie do Kolumbii poznałem indiańskiego szamana Apollinara Yacanamijoya. (...)

Był razem z panem w dniu, w którym po raz pierwszy zażył pan yagé?

Tak. Pamiętam, że kiedy ze zdumieniem odkrywałem samego siebie, powiedziałem do niego: ???Don Apollinar, pan jest prawdziwym mędrcem???. A on mi na to odpowiedział: "To nie ja jestem nauczycielem, lecz yagé". Szaman przygotował dla mnie napój z użyciem miejscowych odmian tej rośliny - Banisteriopsi caapi i Diploterys cabrerana. Szybko przekonałem się, że yagé daje prawdziwą mądrość.

Czy pańskie życie zmieniło się od tego momentu?

Tak. Wiedziałem, że muszę sięgnąć po wiedzę moich przodków. Przez długie lata ją lekceważyłem. W Madrycie studiowałem filozofię, ożeniłem się z Norweżką, zamieszkaliśmy w Oslo, gdzie wykładałem na uniwersytecie. Potem przeprowadziliśmy się do Helsinek.

I co jakiś czas wyruszał pan w podróż w inny wymiar?

Tak. Czytałem też wiele książek. Studiowałem farmakologię, botanikę, fizjologię i neurologię, aby napisać pracę doktorską poświęconą indiańskiemu szamanizmowi. Chciałem postawić most między Zachodem a zapomnianą mądrością szamanów. Kiedyś ci mędrcy płonęli na stosach Inkwizycji. Później przyszło oświecenie, wraz ze swym upraszczającym i krótkowzrocznym racjonalizmem. Sami zniszczyliśmy nasze duchowe bogactwo, nasze dziedzictwo. Choć nie w całości. Na przykład w katolickim sakramencie komunii świętej wierni przyjmują wino (też substancję o działaniu odurzającym). Ten rytuał to nic innego, jak ślad po helleńskich misteriach z Eleuzis.

Czy wyłączenie umysłu nie grozi jakimś niebezpieczeństwem?

Wcale nie. Rozum to tylko jedno z narzędzi poznawczych. Dlaczego mielibyśmy ograniczać nasze życie tylko do jednego wymiaru? Jak pan wie, domeną prawej półkuli mózgowej są emocje i kreatywność, a lewej racjonalne myślenie. Po zażyciu yagé nieracjonalna prawa półkula naszego mózgu staje się po prostu aktywniejsza.

I co nam to daje?

Osiągamy stan snu na jawie. Możemy wtedy pozbyć się naszych ograniczeń związanych na przykład z traumatycznymi przeżyciami z przeszłości. Jesteśmy w stanie głębiej wejrzeć w siebie. Ale nie znamy jeszcze wszystkich właściwości rośliny yagé. Otwórzmy drzwi przed tą mądrością, zamiast je zamykać.

Skąd mamy wiedzieć, że nie chodzi tu o jakieś sekciarskie eksperymenty?

Rzeczywiście, wiele nowych brazylijskich religii, takich jak Santo Daime czy Barquinha, uczyniło z zażywania yagé rodzaj swojego rytuału. Ale dla mnie ta roślina była wielką pomocą w zdobywaniu solidnej wiedzy naukowej. I dostarczyła mi wiele osobistych przeżyć. Pamiętajmy, że jeśli ograniczymy nasze życie tylko do jednego wymiaru, utracimy wszystkie pozostałe.

Oceń treść:

Average: 8.5 (2 votes)

Komentarze

Anonim (niezweryfikowany)

Tak i wspulczesna terapia majaca na celu wyciagnąć z nalogu halucynogenow polega na nasileniu doznan traumatycznych czyli wykoncz sie sam i zobaczysz ze to zle.
herbman (niezweryfikowany)

nałóg halucynogenów...? Co ty pierdolisz? Albo nie wiesz nic w tym temacie, albo miałeś porządnego bad tripa.Ale to nie powód żeby teraz truć dupę...
Anonim (niezweryfikowany)

http://allegro.pl/item629282798_ayahuasca_napoj_bogow.html
Zajawki z NeuroGroove
  • Benzydamina

S&S : Dom kumpla, nazwę go "C", i drugi kumpel niech będzie "Z".

Doświadczenie : Kofeina, Tytoń, Alkohol, THC, DXM.

Dawkowanie : 3 saszetki 'Tantum Rosa'

Jest ok. godz. 18.00, wsypuje z kumplem do szklanki zawartość saszetki, i nalewam wody. Mieszamy. Gotowe !

  • 3-MMC
  • Mefedron
  • Tripraport

Późny niedzielny wieczór, sam w domu. Czuję spokój ducha, ale też zmęczenie, po powrocie od dziewczyny. Wziąłem u niej 150mg Pregabaliny, także mnie zmuliło (albo doszło do mnie zmęczenie po niezbyt dobrze przespanej nocy) i prawie u niej zasnąłem, ale już mi trochę lepiej po tym jak się przewietrzyłem wracając. Wczoraj i przedwczoraj również wziąłem kolegę mateusza, poniżej napiszę ile dokładnie co i jak, bo może kogoś ciekawić, a drugich już niezbyt. Kontynuując - dobry dzień, myślałem że będę miał zjazd lub że się nie obudzę zbyt wcześnie i jak zawsze kolega mnie zdziwił, bo było wszystko dobrze, spokój i radość ducha (już na trzeźwo oczywiście). Jedyne co mnie irytuje w cholerę to dekoncentracja, za nic w świecie nie mogę się skupić, jutro pewnie będę miał to ponownie, ale chce to ograniczyć najbardziej jak się da, dlatego biorę pare suplementów, ale to opisze kiedy co i jak już w tripraporcie poniżej. Dzisiaj biorę to tylko, aby napisać swój pierwszy raport, bo bardzo mnie to "kręci", wiem kiedy dać upust i jak już czuję, że coś jest nie tak, to przestaje. Przy zjazdach następnego dnia nie kusi mnie aby zapodać znowu, ale właśnie przeciwnie - wiem, że to koniec i muszę przestać na dłuższy czas. Więc na najbliższy czas nie będę spotykał się z tym kolegą. Piątek - zapodałem wtedy doustnie jakieś 300mg-350mg, nie pamiętam dokładnie, ale wydaje mi się że było to 350mg. Trochę wtedy mi się problemów nazbierało i pomyślałem "czemu nie i tak nie mam co zrobić w aktualnej sytuacji, a dawno nic nie brałem". Następnie zrobiłem parę ważniejszych rzeczy, które wydaje mi się że trochę pomogły mi na dłuższą metę z tymi wspomnianymi problemami, których wole nie zdradzać. Sobota - ok. godziny 23 zapodałem donosowo 60mg, było wszystko czuć dobrze, nie było to tak mocne i inwazyjne jak za każdym razem (chodzi mi tu o euforie i uczucia miłości, empatii itp. ; nie lubię tego odczuwać w taki sposób, na ogół jestem osobą miłą i bardzo współczującą, co nie oznacza, że jak ktoś mi zrobi krzywdę to ja mu nadstawię drugi policzek, co to to nie ;)) wracając, czułem dobry speed, czyli to co tak uwielbiam i dość dobre, ale nie inwazyjne uczucia empatii itp. jak to jest w wyższych dawkach. Z tego co zauważyłem to przy mefedronie i jego izomerach przy niższych dawkach głównie wzrasta "uczucie szybkości", a już przy wyższych głównie euforia i empatia. Następnie 2-3h po tym jak mi zaczęło schodzić, zapodałem doustnie 240mg, poczułem wydłużenie efektu zejścia i może lekko większe pobudzenie, i tyle. Zasmuciło mnie to, ale cóż czasami tak bywa. WAGA - 80kg (wzrostu nie podaje, bo jeszcze ktos mnie namierzy, ale mega niski ani ulany nie jestem)

*Od razu chciałbym powiedzieć, że jestem na cyklu testosteronowym enanthate, 300mg/E7D, więc może to dawać lekkie różnice. Nie, nie jestem trans, przygotowywuje się do zawodów sportowych i zgadzam się, próbowanie mefedronu raz czy dwa w porównaniu do cyklu w tym wieku to całkowita głupota, i nikomu nie polecam tego robić, ale oczywiście robicie wszystko na własną kartę. No i przecież ten mój wiek to może być fikcja haha. Miłego czytania.*

22:40 - T-50m -  wziąłem ok. 1g Witaminy C.

 

*ODTĄD PISAŁEM JUŻ PO WZIĘCIU!*

  • Grzyby halucynogenne
  • Przeżycie mistyczne

piękne naturalne otoczenie z raczej takim sobie nastawieniem.

Przychodzi taki dzień w życiu, kiedy trzymasz w swojej dłoni mniej więcej garść grzybów i jest Ci wszystko jedno, gdzie ślepy los zawieje twoje życie. Takiż dzień spotkałem na swojej drodze. Nagły impuls skierował mnie do lasu. Udaję się daleko od bezpiecznego miejsca, zastanawiając się nad sensem bezsensu moich decyzji. Mój pociąg odjechał, a ja rozgościłem się w nim jak czeska prostytutka w stodole. Trzymam fason i idę dalej.

  • Bad trip
  • Powój hawajski

Sam w domu, czas akcji wieczór/noc. Chęć zrelaksowania się.

Akcja tripa miała miejsce całkiem niedawno, bo 4 miesiące temu (chociaż ja mam wrażenie jakby minęły wieki). Był wtedy lipiec, ja chciałem troszkę potripować z kumplem z którym od dawna się na powój ustawiałem. Niestety nie mogłem się z nim dogadać. cały czas coś mu wypadało. Ostatecznie stwierdziłem, że się z nimi nie dogadam i postanowiłem, że sam potriupuję w domu.

randomness