Tekst zamieszczony niżej jest fragmentem obszerniejszej publikacji
autorstwa Wojciecha Józwiaka;
zamieszczono go tu za zgodą autora.
Indiańscy czarownicy z wilgotnych lasów wnętrza
Ameryki Południowej powszechnie używają wywaru zwanego
- w różnych okolicach - caapi, natema, mihi,
yage,
ale najszerzej znany jest ów napój pod nazwa
ayahuasca
(czytaj "ajłaska"), wziętą z języka keczua, języka
Inków.
Huasca znaczy "liana", aya - "duchy", "zmarli"
lub "przodkowie". Rzeczywiście jednym składnikiem tego wywaru
jest liana Banisteriopsis caapi, drugim - rosnąca na dnie
dżungli roślina Psychotria viridis. Liście psychotrii
zawierają potężny halucynogen, dwumetylotryptaminę
(DMT), pędy banisteriopsis - pewną substancję (inhibitor
MAO), która powoduje, że ów halucynogen nie jest rozkładany
w ludzkim żołądku. Dlaczego dość prosty związek
chemiczny DMT ma właściwość przenoszenia ludzkiego
umysłu w inną rzeczywistość i obdarza go
umiejętnościami, które śmiało uchodzić
mogą za czarodziejskie - nie wiadomo.
Chemiczny wzór DMT - dwumetylotryptaminy, aktywnego składnika
ayahuaski.
Na pewno DMT (tak samo jak LSD) wnika do układu nerwowego w zbyt
małych ilościach, i jest zbyt prostą cząsteczką,
aby jakaś informacja była zakodowana w niej samej. Z pewnością
działa inaczej: jako przełącznik, który nawet w
mikroskopijnych ilościach przestawia nasz mózg na odbiór
informacji nie z tego świata. Skąd? Z równoległych
rzeczywistości? Ze świata duchów i bóstw?
Z zasobów zbiorowej pamięci gatunku Homo Sapiens? Z
pól
morfogenetycznych? Nikt nie potrafi tego potwierdzić, a fizyka
umysłu jeszcze nie powstała.
Vegetalistas i curanderos
Zdumiewające,
jak późno fakt istnienia ayahuaski
i cudów dziejących się pod jej wpływem dotarł
do świadomości Białego Człowieka. Właściwie
zainteresowano się nią dopiero w latach 70-tych, kiedy używanie
podobnie działającego LSD - nawet do celów naukowych
- zostało w Stanach zabronione jako przestępstwo. Rozpropagowali
ayahuaskę tacy autorzy, jak Michael Harner, Richard E. Schultes i
Terrence McKenna. (Carlos Castaneda wolał pozostać przy innym
dragu, peyotlu zwanym
mescalito.) Wkrótce ruszyła do
Peru, Boliwii, Ekwadoru, Brazylii fala "halucynacyjnej turystyki", a kosztowanie
wywaru z banisteriopsis i psychotrii stało się głównym
punktem programu wycieczek.
Tymczasem w Ameryce Południowej, w miarę jak leśne plemiona
wychodziły ze stanu zapomnienia i izolacji, użycie ayahuaski
stało się znane również wśród nie-Indian.
Przełomowy był tu okres początków dwudziestego
wieku, kiedy przez lasy deszczowe przewaliła się "gorączka
kauczukowa", i zbieracze kauczuku zaczęli uczyć się od
Indian tajemnic dżunglowej roślinności. Oprócz
indiańskich czarowników specjalistami od ayahuaski stali
się szamani rekrutujący się spośród Metysów;
zwani vegetalistas, czyli "zielarze", lub curanderos czyli
"uzdrawiacze".
Metyski szamanizm wypracował sobie sposoby działania dość
podobne w całej Amazonii. Zażywanie ayahuaski służy
głównie leczeniu. Podczas seansu wywar pije zarówno
pacjent, jak i sam znachor. Obaj doświadczają wizji (często
wspólnych
wizji!), w których duchy, zwykle będące uosobieniami
samej ayahuaski, dyktują im, jak ma przebiegać kuracja, i
jakich szczegółowych ziół używać.
Można powiedzieć, że ayahuasca w takich seansach działa
jako zwierzchnik-dyspozytor innych ziół i stojących
za nimi duchów. Drugim celem takich seansów jest wykrywanie
klątw, uroków i innych magicznych "złośliwości",
które są subtelnymi przyczynami chorób. Okazuje się,
że często pewne osoby rzucają skuteczne, a nawet śmiercionośne,
klątwy całkiem nieświadomie, nie zdając sobie z
tego sprawy. (Myślę że tak się dzieje nie tylko
w Amazonii.) Duchy-bóstwa ayahuaski potrafią i na takie przypadłości
znaleźć odpowiednie remedium.
Seanse picia ayahuaski pod nadzorem curanderos odbywają
się w nocy, w ciemnościach, w gronie co najwyżej kilku
osób. Często biorą w nich udział tylko curandero
i jego pacjent. Szałas - miejsce ceremonii - jest ukryty w lesie i
nikt nie zagląda tam w innym celu - miejsce to stanowi tabu.
Ważnym elementem tych ceremonii są icaros, pieśni
śpiewane przez szamana, zwykle przy dźwięku grzechotek.
Pieśni te są osobistą własnością szamana,
i chociaż wszędzie są podobne, to każdy curandero
używa własnych. Pieśni tych szaman uczy się bezpośrednio
od ducha ayahuaski, podczas niezliczonych ceremonii picia wywaru, składających
się na jego "terminowanie" w tym osobliwym fachu.
Halucynacyjne kościoły
Duchom ayahuaski najwyraźniej jednak za ciasno było w lesie.
W Brazylii dokonały następnego kroku: wyszły z dżunglii,
i stały się częścią tamtejszej ludowej religii.
W tym kraju od lat istnieją trzy zarejestrowane, w pełni legalne
kościoły,
w których zażywanie ayahuaski jest głównym sakramentem.
Prawdziwe
halucynacyjne kościoły!
Najstarszym z nich jest religia Santo Daime. Kościół
pod tą nazwą został założony w latach 30-tych
przez Raimundo Irineu, murzyńskiego zbieracza kauczuku ze stanu
Acre (przy granicy z Peru). Podczas ayahuaskowych sesji, w których
Irineu brał udział pod okiem metyskiego szamana, objawiła
mu się bogini, która przedstawiła się jako Królowa
Lasu. Była odziana w błękitne szaty i nie różniła
się od Maryi Panny z katolickich obrazów. Owa Pani powierzyła
mu misję stworzenia religijnego ruchu, w którym wywar z psychotrii
i banisteriopsis miał być sakramentem, a śpiewanie pieśni
podobnych do icaros - główną częścią
nabożeństwa. W obrębie tego kościoła wywar
nazywany jest daime, co po portugalsku znaczy "daj mi" - albo po
prostu "herbatą".
Twórcą wyznania zwanego Uniao do Vegetal (UDV), obecnie
największej z tych grup, był inny zbieracz kauczuku, Gabriel
de Costa ze stanu Rondonia (pogranicze z Boliwią). On również
miał wizje, wzywające go do założenia kościoła
opartego o picie "herbaty", zwanej jednak inaczej: hoasca. Było
to w roku 1954. Jego zwolennicy wierzą, że "Mestre Gabriel"
w poprzednim wcieleniu był królem Inków, który
odkrył ayahuaskę i nauczył Indian, jak ją przygotowywać
i używać.
Trzeci z halucynacyjnych kościołów, pod nazwą
Barquinia, powstał w latach pięćdziesiątych założony
przez grupę dysydentów z Santo Daime, którzy włączyli
do swoich obrzędów elementy innej ludowej brazylijskiej religii
- kultu opętania zwanego Umbanda.
Ayahuasca oswojona
Jako sakrament trzech nowych religii ayahuasca i jej bóstwa wyszły
z amazońskiej puszczy i zaczęły zdobywać wyznawców
w miastach Brazylii - najpierw wśród najuboższych grup
ludności - Metysów i Murzynów; dziś jednak członkami
tych religii są tysiące Brazylijczyków ze wszystkich
warstw społecznych tego olbrzymiego kraju.
Ayahuasca "oswojona" przez religie stała się czymś trochę
innym niż kiedy była używana przez leśnych szamanów
na odosobnieniach. Mniej ważne stały się indywidualne
doświadczenia i duchowe przemiany, ważniejsze za to poczucie
wspólnoty i przywracanie poczucia sensu życia w ramach religijnej
społeczności. Tym bardziej, że halucynacyjne religie zapożyczyły
sporo obyczajów i wyobrażeń zarówno od chrześcijaństwa,
jak i od psychoterapeutycznych grup w rodzaju Anonimowych Alkoholików.
Ceremonie odbywają się już nie w ciemnościach,
lecz w pełnym świetle; bierze w nich udział naraz nie kilka
osób, lecz kilkadziesiąt lub kilkaset; miejscem spotkań
nie są leśne
miejsca mocy ale sale w wielkich miastach.
Można by pomyśleć, że to już "nie jest
to". Wciąż jednak dla wielu adeptów ayahuaskowe doświadczenia
są wstrząsającym przeżyciem, często takim,
które zmienia ich życie.
Nie zawsze wizje te są pozytywne i "niebiańskie" - nie
zawsze otwierają się w nich drzwi do świata bogów.
Ayahuasca potrafi również pokazywać negatywną
stronę życia - ale, jak się wydaje, nigdy nie straszy
piekielnymi wizjami na daremno.
Oświecenie Madaleny Fonseca - miłość Maryi i Jezusa
Madalena Fonseca, wówczas około trzydziestoletnia mieszkanka
Rio de Janeiro, zawodowa autorka reklam i członkini Santo Daime, opowiada
o swoim doświadczeniu, które miało miejsce w Wielką
Niedzielę. Sama przygotowała
daime - wywar z liści
i kory, a do sesji przystąpiła w gronie czworga znajomych.
"Po zażyciu "herbaty", położyłam się i
zrelaksowałam. Zaraz potem moje ciało ogarnęły potężne
fizyczne sensacje, które zaczęły się od silnego
pobudzenia seksualnego. Miałam wizję, że moje biodra
ogarniają płomienie, które falistym ruchem wznoszą
się w górę wzdłuż kręgosłupa.
Moja świadomość ciała zmieniła się - przybrałam
postać lamparta. Byłam lampartem! Czułam się
jak on czujna i naładowana siłą; zawierzyłam instynktom,
nie przejmowałam się niczym. Ogień podniósł
się aż do mojej piersi. Ujrzałam piękną
kobietę, która - wiedziałam - była Maryją.
Patrzyła na mnie najbardziej kochającymi oczami, jakie kiedykolwiek
widziałam. W tym spojrzeniu była miłość skończona
i bezwarunkowa. Moje serce otwarło się. Wtem ona stała
się mężczyzną, i był to Jezus, ale oczy
były te same. Potem oni znów stali się dwojgiem i stopili
się ze sobą, łącząc się w pocałunkach
i miłosnym objęciu. Kochali się - a ja w jakiś niemożliwy
sposób byłam tego częścią, byłam w nich,
a jednocześnie oni byli we mnie. Ich kochanie się przemieniło
się w mieniący się, tańczący wiecznym
tańcem symbol in-yang. Obraz ten wniknął w moje biodra,
a ja zaznałam wiedzy o świętości seksu."
Diabeł, ameba i Pustka
"Kiedy ogień sięgnął mojego gardła, zauważyłam,
że do tyłu mojej szyi dotykają sznury lub struny. Skupiłam
na nich swoją uwagą i podążyłam do ich
źródła. Zobaczyłam wrogo wyglądającego
mężczyznę. On zmieniał swój wygląd
- kolejno poznawałam w nim swoich braci, wujów, kuzynów,
dziadków, eks-kochanków - i własnego ojca. Z każdym
z nich odbywałam zasadniczą i bolesną rozmowę,
i każda twarz kolejno spadała jak maska, spod której
wyglądała twarz Diabła. W tym momencie poczuła obecność
Boga, i usłyszałam Jego głos: "Wszystko to jest złudzeniem!"
Wizja trwała dalej, i była historią zbrodni, ambicji,
przemocy i cierpień. Stałam po obu stronach sadomasochistycznych
związków. Byłam jednocześnie katem i ofiarą.
Zrozumiałam - aż do dna - ludzkie cierpienie. Płakałam,
a moje łzy płynęły jak rzeka. Wszystkie moje żale,
wstyd i wina rozpuściły się. Przebaczyłam ludzkości.
Przebaczyłam sobie."
"Poszłam za inną struną, która poprowadziła
mnie w głąb oceanu. Zobaczyłam tam gigantyczną
purpurową amebę, i poczułam jej hipnotyczną moc,
kiedy otwarła ogromne usta, gotowa połknąć wszystko
co żyje. To stworzenie było czymś w rodzaju symbolicznej
pierwotnej matki-waginy, która pożera i pochłania własne
dzieci. świadoma niebezpieczeństwa, uciekłam od niej.
Tymczasem ogień doszedł do mojej głowy, otwierając
mi jakieś kanały w mózgu. Robiło się coraz
gorecej i zobaczyłam, jak jacyś ludzie porywają mnie,
aby mnie złożyć w ofierze na ołtarzu. Moje ciało
ogarnęły płomienie i poczułam swąd palonego
mięsa i zarazem parzący ból. I kiedy nic nie pozostało
ze mnie, przebudziłam się do najwyższej rzeczywistości,
którą będą nazywać Pustką. Nie
było już Boga ni Diabła, bólu ni radości,
za to poczucie Wszechobecności, Wszechmocy i Wszechwiedzy, będące
zarazem czystą Rozkoszą, nieskończoną Miłością
i wiecznym Istnieniem. To wrażenie było swojskie i zwyczajne,
i była w tym świadomość, której chciało
się śmiać z prostoty tego doświadczenia. Byłam
poza formą, czasem i przestrzenią, powróciłam
do naturalnego stanu umysłu. Miałam świadomość,
że jestem Wszystkim-Co-Jest i zarazem częścią
Całości."
"Kiedy wróciłam do własnego ciała, czułam
głęboki, ale radosny ból, jakbym oto urodziła samą
siebie. Otworzyłam oczy czując się odrodzona i pełna
życia niby nowo narodzone dziecko."
światowa misja ayahuaski
Ayahuaskowe religie powstały wśród ludzi wyznających
katolicyzm, ale przenikniętych również religijnymi
wyobrażeniami przyniesionymi jeszcze z Afryki. Tym można
wytłumaczyć obecność w wizjach Matki Boskiej i Jezusa,
Boga Ojca, Szatana i świętych. Ich wyznawcy często doświadczali
swoich najbardziej znaczących wizji w danich wielkich świąt
katolickich, jak Wielkanoc lub dzień św. Jana Chrzciciela.
W religiach tych mówi się o zbawieniu, ale również
wierzy się w reinkarnację. Tym, co równi te religie
od chrześcijaństwa (a za to zbliża do buddyzmu) jest
to, że wielką wagę przywiązuje się do
oświeceń uzyskiwanych
tu i teraz, podobnych do tego,
jakiego doświadczyła Madalena Fonseca.
W ostatnich latach Kościoły Uniao do Vegetal i Santo Daime
przestały być tylko egzotyczną ciekawostką z brazylijskiego
interioru. Walcząc z oporem władz, podejrzewających
je o szerzenie narkomanii i pogaństwa, wysłały swoje misje
do USA i Zachodniej Europy. Aby wziąć udział w ayahuaskowych
ceremoniach, nie trzeba już jechać na koniec świata:
halucynacyjne kościoły działają już całkiem
niedaleko naszej zachodniej granicy.
Na podstawie:
(c)Wojciech
Jóźwiak
Zródło: "Taraka";
pokrewne tematy: "Sex & Drugs & Violence", "Nadchodzi ayahuasca.
Tekst dostarczył: bujnos
Komentarze
Ludzie nasza konstytucja daje nam prawo do wolności wyznania .Trzeba po prostu przenieść z Brazyli do Polski ten kościół i u nas zrobić odłam.Do takiego kościoła gdzie dostajesz kwasa zamniast opłatka yo chętnie byśmy poszli .Ludzie ponyślcie o tym!!!!!
nom,to jest mysl przez duze M,ale realnie patrząc wyznawców ruchu spotykałyby straszliwe reperkusje,czy jak tam...
Inwigilacja,areszty i tym podobne-ruch musi byc tajny a gdy podrosnie w siłę: trach!!- ujawnić się.haha :)